Piątek. Stałem przed domem Felixa, czując jak wariuję ze szczęścia. Chłopak zaprosił mnie do siebie na noc. Jego tata non stop pracuje, a Jikyo idzie ponoć na noc do przyjaciela. Będziemy sami w domu... w sumie to do czegoś zobowiązuje... tak czysto teoretycznie. Nie powiem, ale trochę to stresujące. Z mocno bijącym sercem wszedłem na posesję, idąc w kierunku drzwi do domu. Nie no spokojnie... czym ja się stresuję? Idę tylko na noc do mojego chłopaka. Przecież to nic takiego.
- Ooo Hyunjinnie... cześć.
- Dobry wieczór. - ukłoniłem się pospiesznie, widząc na twarzy mężczyzny szeroki uśmiech.
- Wejdź, proszę. - wszedłem do środka, czując jak się cały trzęsę. Ciekawe czy Felix wspomniał mu o tym, że jestem jego chłopakiem - Felix! Hyunjin przyszedł!
- Idę!
- Hyunjin?! - usłyszałem dodatkowo wysoki głos Jikyo.
- To do mnie młody.
- Ale obiecałeś mi coś, nooo.
- Noooo... skończ z tym przedłużaniem zdań, bo mnie irytujesz. - zaśmiałem się, widząc na twarzy pana Lee zrezygnowanie całą tą sytuacją.
- Mówię ci Hyunjin... zachowują się jak 10-letnie dzieciaki.
- Cześć. - gdy ujrzałem Felixa, moje serce dwukrotnie przyspieszyło, mimo że jeszcze dwie godziny temu widziałem go w szkole.
- Hej. - czyli jego ojciec nic nie wie... w sumie może to i lepiej.
- Feliiiiix. - ujrzałem chowającego się za plecami blondyna, drobnego, niezwykle uroczego chłopaczka. Mój chłopak pokręcił głową, wzdychając.
- Hyunjin... to jest właśnie Jikyo. Nasz ojciec dużo mu o tobie opowiadał i młody bardzo chciał cię poznać.
- Ojej... w takim razie bardzo mi miło. - uśmiechnąłem się, podając Jikyo rękę.
- Mi też. - chłopiec uśmiechnął się, ciągnąc mnie w głąb domu.
- Jikyo, co ty...
- Zaraz ci go oddam grubasie. - patrząc na nich, widzę dokładnie siebie i Hyunsoo... identyczna relacja - Słyszałem, że jesteś bardzo mądry... mógłbyś mi coś wytłumaczyć?
- Jasne... a co konkretnie? - Jikyo zaciągnął mnie do salonu, w którym cały stół pokryty był masą książek, zeszytów i notatek.
- Robię zadania z fizyki na poziomie uniwersyteckim i utknąłem w jednym punkcie. Felixa nie zapytam, jak to się robi, bo to pacan. - zaśmiałem się, przybijając z chłopakiem piątkę - Tato mówi, że jesteś geniuszem, to na pewno nie będziesz miał z tym problemu.
- Twój tato tak o mnie mówi?
- Mhm. Lubi mądre dzieciaki.
- No dobrze. - wziąłem głęboki oddech, spoglądając w książki - Ahh to proste... zobacz. - usiadłem obok Jikyo, rozrysowując mu modele, na których powinien bazować.
- Już cię gnojek wykorzystał? - Felix usiadł obok nas, czochrając włosy swojego, młodszego brata.
- A tam, wykorzystał... poprosił mnie o pomoc.
- Właśnie. Wal się Hyung.
- Hej. - spojrzałem na Jikyo, unosząc brew - Jak ty się odzywasz do brata?
- Normalnie.
- Nie... ja się tak nigdy nie odezwałem do mojego, starszego brata. - przesłodki do granic możliwości chłopak, nadymał policzki, zerkając na Felixa.
- Przepraszam. - przechodzący przez salon pan Lee zatrzymał się, otwierając szeroko oczy.
- Wow... nie wiem, jak ty to robisz Hyunjin.
- To nic takiego.
- Nic takiego? Jakbyś z nimi pomieszkał przez dłuższy okres czasu i posłuchał, jakimi lecą do siebie tekstami, to byś się załamał. - zachichotałem, zerkając na Felixa - Zbieraj się młody... wychodzimy.
- Już?
- Nie musisz iść, ale myślałem, że chcesz iść na noc do kolegi. - Jikyo wstał od stołu, zbierając swoje rzeczy - Ruchy synek, bo się spóźnię na kolację.
- No już, już. - chłopiec spojrzał na mnie, uśmiechając się - Pouczysz mnie jutro fizyki?
- Pewnie... nie ma sprawy.
- Super. - wyszczerzył się, zbierając się do wyjścia.
- Nie sądziłem, że tak szybko cię polubi. - Felix spojrzał na mnie, posyłając mi słodki uśmiech.
- No powiem ci, że ja też jestem w szoku. - pan Lee podszedł do mojego chłopaka, całując go w głowę - Bawcie się dobrze chłopcy... Jakby coś się działo, to dzwoń.
- Okej.
- Trzymajcie się w takim razie.
- Paaa... uważaj na siebie.
- Do widzenia. - pomachałem mężczyźnie, po czym wbiłem wzrok w Felixa. Wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższą chwilę, dopóki nie mieliśmy pewności, że wszyscy opuścili dom - Wyszli. - szepnąłem, oblizując wargi. Blondyn nachylił się do mnie, obdarowując mnie długim, czułym pocałunkiem.
- Chyba jestem zazdrosny, wiesz? - uniosłem brew, chichocząc - Może mnie też czegoś pouczysz?
- Mhmm... a z czym masz największe problemy?
- No wiesz. - mruknął, wykonując kilka szybkich ruchów brwiami.
- Ty palancie. - zaśmiałem się, uderzając go w ramię - Nie ma mowy.
- Jeszcze nad tym popracuję. - mówiąc to złapał mnie za rękę, prowadząc mnie do swojego pokoju - Wszystko już przygotowałem, wiesz?
- A...ale co? Co przygotowałeś? - nasza rozmowa nawiązywała do seksu... czyżby zaproszenie mnie na noc sprowadzało się tylko i wyłącznie do tego?
- Jąkasz się? - zaśmiał się, otwierając mi drzwi.
- Ah... nie... nie, ja... - wszedłem do pokoju Felixa. Pokój wielkości całego, mojego mieszkania, prezentował się niesamowicie - Wow.
- Chcesz obejrzeć jakiś film? A może wolisz pogadać, hm? Albooo...
- Albo chciałbym się z tobą poprzytulać. - chłopak uśmiechnął się zadziornie, prowadząc mnie na łóżko.
- Sam chciałem ci to zaproponować.
- Ta... ja już wiem, co się kotłuje w tym twoim łbie. - usiadłem okrakiem na chłopaku, przeczesując jego włosy.
- Tak? Co masz na myśli?
- Seks, seks i jeszcze raz seks. - Felix zaśmiał się, głaszcząc mnie po plecach - Z czego się śmiejesz?
- Widzę, że tylko to ci w głowie.
- Co?
- Nie sądziłem, że po trzech dniach związku, będziesz już nawiązywał do seksu. - zgłupiałem. Chłopak chichocząc, głaskał mnie po policzku, po czym nachylił się do mnie, delikatnie mnie całując - Nie ładnie.
- No jaja sobie ze mnie robisz...
- Y y... w życiu nie namawiałbym cię na seks... nie tak szybko. - zamknąłem oczy, czując jak zalewa mnie solidny rumieniec - Zmieńmy temat, co? - Felix widząc moje zażenowanie, położył mnie na łóżku, po czym sięgnął do szuflady, machając mi przed twarzą paczką winogronowych żelek - Patrz co mam. Walczyłem o nie z jakimś dzieciakiem, jak lew. - zaśmiałem się, zabierając mu słodycze.
- Zabrałeś dziecku żelki?
- Jednemu musiałem zabrać, żeby drugie dziecko je dostało.
- Ty mendo. - prychnąłem, zajadając się słodyczami. Czułem na sobie spojrzenie chłopaka, jednak nie miałem na tyle odwagi, by na niego zerknąć. Było mi potwornie głupio, przez to, co powiedziałem chwilę wcześniej - Nie gap się na mnie.
- Lubię się na ciebie gapić. - Felix usiadł na mnie, unosząc brew.
- Złaź.
- Złaź... już się uruchomił tryb buntownika. Co cię znowu w dupę ugryzło?
- Zaraz ja ciebie ugryzę jak chcesz.
- Oj nie kuś. - chłopak nachylił się do mnie, muskając moje wargi - Ale słodkie.
- Aaa.... jest mi tak głupio.
- Tu cię boli. Wyszło na jaw twoje prawdziwe "ja".
- Nie prawda. - burknąłem, słysząc dzwonek do drzwi.
- Mogę nie wstawać? - wzruszyłem ramionami, jednak po chwili dobiegł nas ponowny dzwonek.
- Chyba musisz.
- Poczekaj chwilkę. - Felix pocałował mnie w czoło, po czym zeskoczył z łóżka, biegnąc do drzwi. Ciekawy, kto przychodzi w piątkowy wieczór do mojego chłopaka, zszedłem z łóżka, idąc w stronę przedpokoju - Ooo Jinyoung.
- Cześć... wpadłem po jakieś kwity. Ponoć twój ojciec zostawił je w swoim biurze.
- Nic mi nie wspominał.
- Wiesz... wszyscy mamy dużo na głowie, pewnie zapomniał. - stanąłem na środku przedpokoju, otwierając usta ze zdziwienia. W drzwiach domu Felixa stał Jinyoung z GOT7... po prostu szok. W życiu nie pomyślałbym, że spotkam osobę, na której się wzoruję i która jest dla mnie wzorem do naśladowania. Dlaczego ten dupek nie wspomniał mi, że go zna? - Ooo, masz gościa.
- Hm? - Felix odwrócił się, szeroko się uśmiechając - A tak... poznaj Hyunjina. - podszedłem do chłopaka, głęboko się kłaniając.
- Jestem Jinyoung.
- No wiem. - byłem tak podekscytowany tym spotkaniem, że nie wiedziałem, co ze sobą zrobić i jak się zachować. Ściskałem dłoń chłopaka, wpatrując się w niego przeszklonymi oczami i z ogromnym uśmiechem na twarzy - Jesteś niesamowity.
- Hm?
- Śledzę cię odkąd zadebiutowałeś. Znaczy nie tak osobiście śledzę, ale wiesz... wow. - Jinyoung zaśmiał się, zerkając na zdziwionego Felixa.
- Miło mi, naprawdę.
- Em... to ja pójdę po te papiery. - mój chłopak westchnął, zostawiając nas samych.
- Felix mi nie wspominał, że się znacie... zna całe GOT7? W ogóle jak to? O matkooo. - Jinyoung pogłaskał mnie po głowie, śmiejąc się w najlepsze.
- Jesteś uroczy, naprawdę.
- Ja? - zachichotałem, czując jak moja twarz płonie - A nie, co ty.
- Mam te papiery... faktycznie były w biurze. - Felix wręczył chłopakowi teczkę, zerkając na mnie - Hyunjin... Jinyoung ma na pewno dużo roboty... puść go już.
- A tak. - uśmiechnąłem się, puszczając rękę chłopaka - Przepraszam.
- Nie ma sprawy... dzięki za te papiery.
- Spoko.
- Miło było poznać Hyunjin. - jak tak teraz na to patrzę, to zachowałem się wtedy jak zakochana nastolatka... co za wstyd.
- Ah... mi też było baaardzo, bardzo miło. - posłałem mu swój najsłodszy uśmiech, lekko się kłaniając.
- Spadam... trzymajcie się.
- Na razie. - Felix zamknął drzwi, idąc bez słowa w stronę kuchni.
- Wow! Dlaczego mi nie powiedziałeś, że znasz Jinyounga? - pobiegłem za nim, szczebiocząc jak głupi - Jest jeszcze bardziej przystojny niż na zdjęciach. Skąd się znacie?
- Mój ojciec i Park Jinyoung robią razem interesy...
- I nic mi o tym nie powiedziałeś? Podziwiam go odkąd zadebiutował!
- Ta? Co jest w nim takiego niesamowitego?
- Żartujesz? Wszystko! On jest idealny pod każdym względem!.. Boże, poznałem Jinyounga z GOT7!
- Mało się nie posikałeś na jego widok... - burknął, wyjmując z lodówki colę.
- Przepraszam, ale to jest dla mnie tak niesamowite. - odetchnąłem, zerkając na pijącego napój chłopaka - Czekaj... jesteś zazdrosny.
- O niego? Nie żartuj.
- Feliiiiix.
- Powiedziałem, że nie jestem zazdrosny. - westchnąłem, opierając się o blat.
- Przepraszam... ale spotkałem osobę, którą podziwiam od kilku lat i... wiesz... nie mam na co dzień dostępu do tak ekskluzywnego świata, jak ty. To spotkanie to było dla mnie naprawdę coś wielkiego. - chłopak spojrzał na mnie, przytakując.
- Sorry... trochę mnie poniosło... - Felix podszedł do mnie, głaszcząc mnie po policzku - Poznam cię z nim i... z całym tym GOT7 jeśli chcesz. - uśmiechnąłem się lekko, całując Felixa w czoło.
- Y y... nie chcę.
- Myślałem, że chce...
- Nie myśl tak dużo. - zarzuciłem ręce na jego szyję, wpatrując mu się w oczy - Uwielbiam cię, wiesz?
- Ojej... czym sobie zasłużyłem na takie wyznanie?
- Aa... pomyślałem, że teraz pobędę miły dla ciebie. - chłopak prychnął, szczypiąc mnie w pośladek - Auć!
- Należało ci się mendo. - naburmuszyłem się jedynie, sięgając po colę Felixa - On... podoba ci się?
- Co? - zaśmiałem się, spoglądając na mojego chłopaka - Dobrze, że nie zacząłem pić.
- Hyunjin...
- Nie, nie podoba mi się baranie. Wiedziałem, że jesteś zazdrosny.
- Nie wiem po prostu, czy zlecić ojcu zatrucie go czy nie.
- Oszalałeś?
- Oszalałeś?... Żartuję.
- Ale wiesz co powiedział?
- Mm... umieram z ciekawości.
- Powiedział, że jestem uroczy.
- Pf... widocznie cię dobrze nie poznał.
- Wiesz co? Momentami jesteś okropny. - westchnąłem, idąc w stronę wyjścia.
- A ty dokąd?
- Do ogrodu.
- No to czekaj, wezmę tylko fajki.
- Nie... jestem na ciebie zły.
- Jestem na ciebie zły. - przedrzeźnił mnie, po czym zaszedł mnie od tyłu, mocno mnie przytulając.
- Wal się.
- Wal się. - uśmiechnąłem się, przygryzając lekko wargę.
- Jesteś uroczy.
- Jeste... aaaa sprytnie. - Felix spojrzał na mnie, zamyślając się - Mmm nie, nie jesteś. Ale dziękuję za tak miły komplement.
*
Sobotni wieczór. Siedziałem przed domem, wpatrując się w gwieździste niebo. Z uśmiechem na ustach wspominam wczorajszą noc spędzoną z Felixem. Dla jasności - do niczego między nami nie doszło - ale to jak szczerze ze sobą rozmawialiśmy, przytulaliśmy się, całowaliśmy... aishh... na samą myśl dostaję wypieków. Felix całą noc leżał wtulony w moje plecy i szeptał mi do ucha swoim niskim głosem, tak przyjemne rzeczy, które z sekundy na sekundę sprawiały, że zakochiwałem się w nim coraz bardziej.
Usłyszałem dźwięk telefonu. Oderwałem wzrok od nieba, po czym sięgnąłem po leżącego na stoliku smartfona.
-> Będę u Ciebie za 5 minut
Uśmiechnąłem się do telefonu, wyglądając mojego chłopaka. Wyszedłem dzisiaj od niego zaledwie dwie godziny temu, a ten już zdążył się stęsknić... z resztą ja za nim też.
- Hyunjinnie! - odwróciłem głowę, słysząc za plecami głos Hyunsoo.
- Co?
- Mama pyta, co chcesz na kolację.
- Mmm... nie będę jadł.
- Dlaczego? - brat podszedł do mnie, głaszcząc mnie po głowie.
- Zaraz przyjedzie Felix.
- Ooo no to zjemy razem.
- Oszalałeś? To za wcześnie.
- Za wcześnie na co? Na kolację? - zaśmiał się, siadając obok mnie.
- Ha ha ha... zaproszę go dopiero, jak wiesz... będę go pewny.
- Oo... to nie jesteś?
- Dobra... źle to zabrzmiało. Jestem, ale wiesz... tyle się ostatnio działo, że póki co wolę oszczędzić mamie dodatkowych atrakcji.
- Jak uważasz... nie będę cię do niczego zmuszał.
- Słyszysz? - poderwałem się na równe nogi, słysząc odgłosy silnika. Widząc zażenowanie na twarzy Hyunsoo, wziąłem głęboki oddech, poprawiając włosy i koszulkę - Racja... muszę udawać, że jest mi obojętny... niech się jeszcze stara.
- Boże. - Hyung zaśmiał się, patrząc na mnie z politowaniem - Zachowujesz się jak zakochana pierwszy raz w życiu, nastolatka.
- Jestem za to, zakochanym pierwszy raz w życiu nastolatkiem... zejdź ze mnie. - wtedy też pod dom podjechał Felix... Matko.. jak on seksownie wygląda na tym motorze - Hej! - chłopak zeskoczył na ziemię, zdejmując kask.
- Cześć Hyunjinnie. - mówiąc to pocałował mnie w policzek, po czym podał rękę Hyunsoo - Cześć.
- No witam, witam.... gdzie się dzisiaj wybieracie?
- Jeszcze nie wiem... wszystko zależy od Hyunjina. - uśmiechnąłem się, zamyślając się na chwilę.
- Pojedźmy po prostu za miasto.
- Po prostu za miasto... mówisz, masz. - kątem oka widziałem, że Hyunsoo cholernie cieszy się moim szczęściem, choć nie do końca chce to jeszcze pokazywać.
- Tak szalejecie na tym motorze... uważajcie na siebie.
- Spooooko... Felix jest najlepszym kierowcą na świecie.
- No mam nadzieję. - Hyunsoo westchnął, zerkając na zegarek - Wrócicie na kolację, co?
- Chętnie. - powiedział pospiesznie mój chłopak, wręczając mi kask.
- Super. W takim razie bawcie się dobrze. - chwilę potem pędziliśmy ulicami Seoulu, w kierunku drogi wylotowej z miasta. Uwielbiam z nim jeździć. Czuję się taki wolny. Nic nie jest w stanie mnie wtedy powstrzymać przed niczym. W pewnym momencie tuż obok nas zaczął jechać inny motor, ewidentnie prowokując Felixa do tego, by poszalał z nim na drodze. Wiem, że motocykliści tak robią, ale miałem szczerą nadzieję, że Felix mu nie ulegnie.
- Nie ścigaj się z nim! - mój chłopak przyspieszył. Na ulicy było potwornie głośno i każda próba porozumienia się z chłopakiem, kończyła się niepowodzeniem - Felix! Nie ścigaj się z nim! Proszę cię! - blondyn przyspieszył. Zacisnąłem owinięte wokół jego talii dłonie na jego koszulce, po czym przywarłem mocniej do jego pleców. Nasz motor i motor osoby, która sprowokowała Felixa do tego wyścigu, przeplatały się między samochodami w niesamowicie szybkim tempie. Coraz bardziej się bałem. Ufam Felixowi, ale miałem złe przeczucia co do tej głupiej zabawy - Felix, zwolnij! - wychyliłem lekko głowę, otwierając szerzej oczy. Zabije nas... jeśli w końcu nie przestanie, to za moment nas zabije. Chłopak wyprzedził jakiś samochód, wciskając się między samochodem osobowym a tirem. Trzymając go jedną ręką, uderzyłem go w plecy, chcąc dać mu do myślenia, jednak na niewiele się to zdało. Wtedy też nagle z naprzeciwka wyjechał van. Całe życie w ułamku sekundy przeleciało mi przed oczami - Felix! - zacisnąłem powieki, słysząc jedynie potworny huk i czując bardzo mocne uderzenie. Przekoziołkowałem kilkakrotnie przez betonową ulicę, czując z każdym zderzeniem się z jezdnią, potworny ból. Zamknąłem oczy, starając się złapać oddech. Byłem w ogromnym szoku... nie wiedziałem do końca, co właściwie się stało.
- O boże... żyje! Żyje, oddycha! - uchyliłem lekko powieki, widząc nad sobą jakąś kobietę.
- Zadzwoniłem już po karetkę.
- Tam jest ten drugi!
- On nie oddycha! Dzwoń ktoś po karetkę!
- Już jedzie!
- Kask... niech pan mu zdejmie kask. - z momentem zdjęcia kasku, złapałem głębszy oddech, krztusząc się powietrzem - Spokojnie, uspokój się. Oddychaj. - przekręciłem z trudem głowę, widząc jak przez mgłę, przygniecionego motorem Felixa. Jakiś dwóch mężczyzn próbowało go spod niego uwolnić.
- Niech nie rusza głową. Może mieć uszkodzone kręgi. - wspomniana wcześniej kobieta chwyciła moją twarz w obie dłonie, trzymając ją w jednej, stabilnej pozycji.
- Felix... - szepnąłem, czując jak po moim policzku spływa łza.
- Jest przytomny?
- Tak, tak... ale nie wiemy co z drugim chłopakiem. - zauważyłem krzątających się nade mną ratowników.
- Felix. - próbowałem się podnieść, jednak wtedy poczułem rwący ból całego ciała. Wrzasnąłem, czując jak znów brakuje mi tchu.
- Nie ruszaj się. - przez głowę przechodziły mi najczarniejsze myśli, przez co nie potrafiłem się uspokoić. Bałem się, że to koniec...
*
Mam dość tego dźwięku... przewija się przez moje uszy od ośmiu dni. Osiem dni Felix leży w szpitalu, podpięty do respiratora. Nie mogę już tego znieść... Nie mogę wytrzymać tej ciągłej ciszy, zagłuszanej jedynie tym pieprzonym pikaniem. Wypadek skończył się dla mnie jedynie otwartym złamaniem kości udowej i licznymi otarciami, a on? Wstrząs mózgu, uszkodzone kręgi, złamana przez motor noga... po cholerę był mu ten przeklęty wyścig?! Zacisnąłem dłoń na kołdrze, pod którą leży Felix, czując jak znów się rozklejam.
- Ty pieprzony dupku. - pisnąłem, zanosząc się łzami - Ty podły egoisto. - wtuliłem twarz w rękę chłopaka, płacząc jak dziecko - Błagam cię, obudź się... obudź się do cholery.
- Hyunjin... - wytarłem pospiesznie policzki, odwracając się za siebie. Chan? Co on tutaj robi? - Cześć... - chłopak podszedł do Felixa, głaszcząc go po głowie - Cześć Felix. - zagryzłem wargi, nie mogąc powstrzymać łez - Jak się czujesz? - chłopak usiadł obok mnie, głęboko wzdychając - Głupio pytam..
- Co ty tutaj robisz? - wydusiłem przez ściśnięte gardło, poprawiając chłopakowi kołdrę.
- Przyszedłem do mojego przyjaciela...
- Teraz? - spojrzałem na niego, wzdychając - Wypiąłeś się na niego.
- Byłem po prostu w szoku, że jesteście razem.. Ale teraz jak wiem, że non stop siedzisz przy jego łóżku... Felix musi być z tobą bardzo szczęśliwy.
- Mam nadzieję. - pociągnąłem nosem, łapiąc Felixa za rękę.
- Woojin mi o wszystkim powiedział... masz w nas wsparcie, pamiętaj.
- W nas?
- Jestem po waszej stronie. - skinąłem głową, spoglądając na Chana.
- Dzięki... doceniam to. - wstałem z dość sporym trudem, sięgając po stojącą na szafce wodę.
- Pomogę ci.
- Nie... to moja robota. - polałem wodą niewielki ręcznik, zwilżając usta Felixa - To mój jedyny, bliski kontakt z nim..
- Hyunjin...
- Brakuje mi go. - szepnąłem, czując, że muszę z siebie wszystko wyrzucić - Debil jechał jak głupi... ścigał się z jakimś sukinsynem... co on chciał tym udowodnić?
- Felix zawsze lubił wariować na tym przeklętym motorze... Za każdym razem jak na niego wsiadał, baliśmy się z Woojinem, że już go nie zobaczymy... Kretyn jeździł jak szalony.
- Ile ja bym dał, żeby cofnąć czas..
- Hyunjin, nic teraz nie zrobimy... Musimy czekać i wierzyć, że wszystko będzie dobrze.
- Wybudzi się, prawda?
- Na sto procent. To silny facet, wyjdzie z tego. - Chan podsunął mi krzesło, pomagając mi usiąść - Siadaj. Nie powinieneś nadwyrężać tej nogi.
- Pieprzyć tą nogę. - pociągnąłem nosem, łapiąc Felixa za rękę - Obudź się wreszcie...
~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jakby ktoś z Was zastanawiał się, dlaczego wplątałam tutaj Jinyounga z GOT7 :)
Wiedziałem, wiedziałem, po prostu WIEDZIAŁEM, że w końcu przez ten motor coś się stanie! Felix, jaki ty jesteś głupi..., co nie zmienia faktu, że musisz z tego wyjść.
OdpowiedzUsuńJeśli. Felix. Nie. Będzie. Chodził. Albo. Się. Nie. Wybudzi. To. Będę. Płakać. Boże Felix, ty egoisto. Uwielbiam cię stary, ale ogarnij się i obudź się dla Hyunjina. Oby wszystko było z.nimi dobrze ;_;
OdpowiedzUsuńBtw Kocham Cię za tak szybkie napisanie następnego rozdziału <3
JAPIER
OdpowiedzUsuń