Leżałem w łóżku, wpatrując się w okno wybiegające na niewielką uliczkę. Padał deszcz... Odkąd wróciłem ze spaceru z Felixem, non stop pada. Sięgnąłem po telefon, chcąc sprawdzić godzinę, jednak wtedy moją uwagę przykuło powiadomienie z facebook'a. Felix zaprosił mnie do znajomych? Uśmiechnąłem się pod nosem, przyjmując jego zaproszenie, po czym odłożyłem telefon na parapet. Dochodziła pierwsza w nocy więc dawno powinienem już spać, a mimo to coś ciągle zajmowało moje myśli. Z jednej strony Felix... z drugiej strony mój ojciec.
W pewnym momencie usłyszałem dźwięk wiadomości, charakterystyczny dla messengera. Zdziwiony, kto pisze do mnie o tej porze, sięgnąłem po telefon, jednak wtedy poczułem jak moje ciało totalnie drętwieje. Czułem, że ktoś za mną stoi... Ktoś... Nie kto inny, jak mój ojciec. Zawsze przychodzi do mnie o tej porze, kiedy ma już pewność, że wszyscy śpią. Odłożyłem pospiesznie telefon, czując jak ojciec siada na łóżku.
- Nie śpisz? - zacisnąłem dłoń na pościeli, zaprzeczając skinieniem głowy - Ale się napiłem.
- Czuję. - szepnąłem, czując jak do moich oczu cisnął się łzy.
- Ale to nic... Chodź do mnie. - mruknął przepitym głosem, wkładając dłonie pod moją koszulkę.
- Zostaw. - przekręciłem się na plecy, odpychając tym samym jego ręce - Nie dotykaj mnie.
- Ciszej gnoju. - warknął, zaciskając dłoń na mojej szyi.
- Zawołam Hyunsoo... Nie dam się tak dłużej traktować. - moje serce biło jak szalone, a po policzkach spływały ciurkiem łzy. Wiecie już dlaczego tak bardzo go nienawidzę? Pominę już to, jak mnie traktuje na co dzień... to, że mnie bije i traktuje jak psa. Chodzi o to, co robił przez ostatnie siedem lat... - Powiedziałem, puść mnie. - warknąłem, czując jak obrywam z pięści w oko. Jęknąłem, łapiąc się odruchowo za twarz. Tato złapał mnie za włosy, uderzając moją głową o materac.
- Ty niewdzięczny gnoju.
- Wyjdź stąd..
- Co mi zrobisz, hm? Co mi możesz zrobić darmozjadzie?
- Hyunsoo! - ojciec przyłożył mi dłoń do ust, pospiesznie je kneblując.
- Stul pysk. Nikomu, ani słowa... zrozumiałeś? - skinąłem pospiesznie głową, śledząc wzrokiem, jak ten wychodzi z mojego pokoju. Niewiele myśląc, poderwałem się z łóżka, biegnąc do pokoju Hyunsoo. Zawsze jak nachodził mnie w nocy ten potwór, uciekałem do niego.
- Mm... Hyunjin? - wtuliłem się w niego, oddychając z ulgą - Co jest? - mruknął zaspany, głaszcząc mnie po głowie.
- Śpij. - szepnąłem, zaciskając dłoń na jego koszulce. Hyung przeciągnął się, mocno mnie przytulając.
- Cały się trzęsiesz.
- Zły sen...
- Pewnie ci się śniło, że dostałeś czwórkę. - uśmiechnął się, całując mnie w głowę.
- Tak... właśnie tak. - to, co mnie spotkało, niszczy mnie z absolutnie każdej strony, ale jak mam być szczery, cieszę się, że to dopadło mnie, a nie mojego brata. Z drugiej strony Hyunsoo jest bardzo silny i odważny... nie dałby się tak traktować ojcu.
*
Poniedziałkowy poranek. Wstałem dość wcześnie, by przygotować śniadanie dla Hyunsoo i mamy. Mój brat szedł z samego rana na rozmowę o pracę, gdyż chciał starać się o jakąś lepszą posadę, a mama otwierała dziś wcześniej bar. Gdy wszystko zostało zrobione, pojechałem do szkoły, ciesząc się, że ten piekielny weekend już się skończył. Swoją drogą mam pod okiem ogromną, fioletową śliwę, przez co zmuszony dzisiaj byłem włożyć okulary przeciwsłoneczne, w których wyglądam jak pajac. Hyunsoo i mamie wcisnąłem bajkę, że tak się poderwałem w nocy, że aż uderzyłem twarzą o ramę łóżka. Mama od razu to łyknęła... Hyunsoo miał pewne wątpliwości, ale mimo to wszelkie uwagi zostawił dla siebie.
- Hyunjinnie! - Minho rzucił się na mnie, szczerząc się jak głupi - Chowasz się przed wielbicielkami?
- Powiedzmy. - uśmiechnąłem się, biorąc go pod ramię - Jak tam weekend?
- Super. Byłem z rodzicami na Jeju.
- Serio?
- Mhm... pisałem do ciebie i dzwoniłem, bo chciałem żebyś jechał z nami, ale totalnie mnie ignorowałeś... caaaały weekend.
- Przepraszam... uczyłem się i pomagałem mamie.
- Tak właśnie czułem. Jak sobie radzicie?
- W ten weekend zarobiliśmy naprawdę dużo... Do tego jeszcze Hyunsoo poszedł do pracy więc naprawdę dajemy radę.
- To świetnie! A jak z twoją robotą?
- Rzuciłem ją.
- Co? Jak to? - westchnąłem, oblizując nerwowo wargi.
- Dostałem stypendium i... póki co nie muszę pracować.
- Serio? I nie pochwaliłeś się najlepszemu przyjacielowi?
- Wiesz... miałem ostatnio sporo na głowie i jakoś o tym zapomniałem..
- Aishh ty pracusiu... Cieszę się, naprawdę. Możesz w końcu spokojnie się uczyć.
- Właśnie. - spojrzałem w stronę parkingu, widząc na nim Felixa w towarzystwie Chana, Woojina i jakiś rozanielonych dziewczyn z ich klasy. Gdy mnie zauważył, zmarszczył jedynie brwi, odwracając po chwili głowę.
- Buraki... a te panienki tak koło nich skaczą, że aż mnie mdli.
- Mm... przyznaj, że jesteś zazdrosny. - zaśmiałem się, słysząc dźwięk messengera. Felix? Odwróciłem się lekko od Minho, czytając wiadomość.
-> Przed kim się ukrywasz?
<- Przed tobą.
-> Nie udało ci się kujonie... i tak cię wypatrzyłem.
Uśmiechnąłem się, spoglądając ponownie na parking.
- Słyszysz, co do ciebie mówię? - spojrzałem na przyjaciela, chowając telefon.
- Przepraszam... Hyunsoo napisał.
- Ehh dobra. Mówię, że nie jestem zazdrosny. Może nie jestem aż tak bogaty jak oni i nie mam dziewczyn na pęczki, ale za to mam najlepszego kumpla na świecie.
- Oo... przystojny jest?
- Mmm nie. Ale za to fajny.
- Ty dupku. - zaśmiałem się, uderzając go w ramię. Minho objął mnie w szyi, sprowadzając mnie ku dołowi - Puszczaj!
- Kogo nazywasz dupkiem, co? - wtedy też z mojej twarzy zsunęły się okulary, odsłaniając moje sine oko. Wyciągnąłem po nie rękę, jednak zostałem za nią złapany przez chłopaka, który pospiesznie doprowadził mnie do pionu.
- Co to do cholery jest?
- Co?
- To oko! Co to ma być?!
- Nie krzycz... zwariowałeś? - sięgnąłem po okulary, nakładając je na twarz.
- To ojciec... mam rację?
- Co? - zaśmiałem się, poprawiając włosy - Wydurniałem się z Hyunsoo i uderzyłem twarzą o kant łóżka.
- Z Hyunsoo, tak? - skinąłem jedynie głową, widząc jak ten wyciąga telefon - W takim razie zaraz go o to zapytam.
- Nie. - zabrałem mu telefon, otwierając szerzej oczy - On... on ma teraz rozmowę o pracę... nie dzwoń.
- Dobrze, to napiszę do niego na fejsie.
- Nie, Minho...
- Czyli to twój ojciec. - westchnąłem, spuszczając głowę - Hyunjin...
- Pójdę już... zaraz będzie dzwonek.
- Nie, porozmawiaj ze mną. - oddałem chłopakowi telefon, idąc szybkim krokiem w stronę wejścia do szkoły - Hyunjin!
Podczas przerwy wyszedłem przed szkołę, ciesząc się ostatnimi, ciepłymi dniami. Mój wzrok przykuł Felix w towarzystwie swoich znajomych, którzy palili papierosy bez najmniejszego nawet skrępowania. Pokręciłem zrezygnowany głową, widząc nadchodzącego z drugiej strony dyrektora. Automatycznie obudziła się we mnie chęć odwrócenia jego uwagi, by Felix nie miał kolejnych problemów... nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłem.
- Panie dyrektorze! - zaszedłem mu drogę, widząc kątem oka, jak grupa Felixa pospiesznie ucieka - Piękny dzień, prawda?
- Tak, zgadza się. - mężczyzna uśmiechnął się, uważnie mi się przyglądając - Po co ci te okulary?
- Wie pan... słońce tak dzisiaj świeci, że ciężko cokolwiek zobaczyć.
- Mmm prawda, prawda.
- Cóż... nie będę pana zatrzymywał. Na pewno ma pan bardzo dużo pracy. - ukłoniłem się, przepuszczając go.
- Ucz się pilnie Hyunjin.
- Oczywiście. - skinąłem głową, wypuszczając z płuc powietrze. Mało brakowało. Wolę nawet nie myśleć, jaką karę wymyśliłby dyrektor, gdyby nakrył uczniów mojej szkoły na paleniu. Swoją drogą ciekawe jest to, że wszyscy dowiedzieli się o tym, że Felix jest adoptowany i że tak naprawdę jego biologiczni rodzice to margines społeczny, a mimo to Woojin, Chan i cała reszta wciąż się z nim trzymają. A ten głupek tak bardzo się bał, że po tym, jak jego znajomi poznają prawdę, zostanie sam. Usiadłem na jednej z ławek, wyjmując z kieszeni spodni telefon.
-> Dzięki kujonie
<- Nie ma sprawy
-> Co robisz po szkole?
<- A co proponujesz?
-> Shake, lody, bubble tea?
<- Bubble tea!!
-> Okej. W takim razie po szkole, czekaj na mnie tam gdzie ostatnio.
- Co to do cholery jest?
- Co?
- To oko! Co to ma być?!
- Nie krzycz... zwariowałeś? - sięgnąłem po okulary, nakładając je na twarz.
- To ojciec... mam rację?
- Co? - zaśmiałem się, poprawiając włosy - Wydurniałem się z Hyunsoo i uderzyłem twarzą o kant łóżka.
- Z Hyunsoo, tak? - skinąłem jedynie głową, widząc jak ten wyciąga telefon - W takim razie zaraz go o to zapytam.
- Nie. - zabrałem mu telefon, otwierając szerzej oczy - On... on ma teraz rozmowę o pracę... nie dzwoń.
- Dobrze, to napiszę do niego na fejsie.
- Nie, Minho...
- Czyli to twój ojciec. - westchnąłem, spuszczając głowę - Hyunjin...
- Pójdę już... zaraz będzie dzwonek.
- Nie, porozmawiaj ze mną. - oddałem chłopakowi telefon, idąc szybkim krokiem w stronę wejścia do szkoły - Hyunjin!
Podczas przerwy wyszedłem przed szkołę, ciesząc się ostatnimi, ciepłymi dniami. Mój wzrok przykuł Felix w towarzystwie swoich znajomych, którzy palili papierosy bez najmniejszego nawet skrępowania. Pokręciłem zrezygnowany głową, widząc nadchodzącego z drugiej strony dyrektora. Automatycznie obudziła się we mnie chęć odwrócenia jego uwagi, by Felix nie miał kolejnych problemów... nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłem.
- Panie dyrektorze! - zaszedłem mu drogę, widząc kątem oka, jak grupa Felixa pospiesznie ucieka - Piękny dzień, prawda?
- Tak, zgadza się. - mężczyzna uśmiechnął się, uważnie mi się przyglądając - Po co ci te okulary?
- Wie pan... słońce tak dzisiaj świeci, że ciężko cokolwiek zobaczyć.
- Mmm prawda, prawda.
- Cóż... nie będę pana zatrzymywał. Na pewno ma pan bardzo dużo pracy. - ukłoniłem się, przepuszczając go.
- Ucz się pilnie Hyunjin.
- Oczywiście. - skinąłem głową, wypuszczając z płuc powietrze. Mało brakowało. Wolę nawet nie myśleć, jaką karę wymyśliłby dyrektor, gdyby nakrył uczniów mojej szkoły na paleniu. Swoją drogą ciekawe jest to, że wszyscy dowiedzieli się o tym, że Felix jest adoptowany i że tak naprawdę jego biologiczni rodzice to margines społeczny, a mimo to Woojin, Chan i cała reszta wciąż się z nim trzymają. A ten głupek tak bardzo się bał, że po tym, jak jego znajomi poznają prawdę, zostanie sam. Usiadłem na jednej z ławek, wyjmując z kieszeni spodni telefon.
-> Dzięki kujonie
<- Nie ma sprawy
-> Co robisz po szkole?
<- A co proponujesz?
-> Shake, lody, bubble tea?
<- Bubble tea!!
-> Okej. W takim razie po szkole, czekaj na mnie tam gdzie ostatnio.
*
Po skończonych lekcjach, około 16-stej, poszedłem na parking znajdujący się za szkołą. Z mocno bijącym sercem czekałem na Felixa, który powinien się zjawić lada moment. Czy to nie dziwne? Jeszcze niedawno nie mogliśmy siebie znieść, a teraz spotykamy się po szkole jak najlepsi kumple. Wprawdzie przed wszystkimi się ukrywamy, ale co tam. Coraz lepiej zaczynamy się czuć w swoim towarzystwie więc czemu mielibyśmy zrezygnować z tej znajomości?
Gdy usłyszałem dźwięk ciężkiego silnika, uśmiechnąłem się, widząc jak na parking wjeżdża Felix. Chłopak zaparkował przede mną, po czym ściągnął kask, mierząc mnie wzrokiem.
- Znowu ty. - skinąłem pospiesznie głową, wzdychając.
- Ten przystojniak, o którym tak ciągle mówisz, poszedł jakiś czas temu. Chyba skończyła mu się cierpliwość. - blondyn zaśmiał się, kręcąc głową.
- Swoją drogą ty też nie jesteś aż taki zły... I przynajmniej mnie nie wystawiasz. Chyba zacznę spotykać się z tobą.
- No nie wierzę, że dopadł mnie taki zaszczyt. - kolega sięgnął po drugi kask, zeskakując z motoru.
- Tylko ściągnij te okulary, bo wyglądasz jak Matrix.
- Słońce mnie za bardzo razi.
- I tak zaraz włożysz przyciemniany kask. - mówiąc to sięgnął do mojej twarzy, zaciskając dłoń na okularach.
- Powiedziałem, że masz to zos... zostawić. - uniosłem wzrok, spotykając się z ogromnymi oczami Felixa.
- Słońce cię razi, tak? - chłopak cisnął okularami o ziemię, uważnie mi się przyglądając.
- Zwariowałeś? Nie mam drugich. - Felix wziął kilka głębokich wdechów, podchodząc bliżej mnie.
- Przepraszam, nie powinienem tego robić...
- Tak? Co ty nie powiesz? - sięgnąłem po okulary, podnosząc jedynie ich pozostałości - Niech to szlag. - rzuciłem nimi, wzdychając.
- Hyunjin, tym razem ci nie odpuszczę... skąd masz tą śliwę?
- Wygłupiałem się z bratem i uderzyłem twarzą o ramę łóżka.
- Ta... Wiesz, że w to nie wierzę.
- To skoro znasz prawdę, to po cholerę mnie o to pytasz?!
- Nie krzycz. - wziąłem głęboki oddech, zaciskając dłonie w pięści.
- Sorry... po prostu czasami sobie z tym nie radzę. - blondyn usadził mnie na swoim motorze, przyglądając się mojemu oku.
- Dlaczego znowu cię uderzył?
- Nie ważne.
- A co na to twoja mama i Hyunsoo? Jak zareagowali?
- Nijak... powiedziałem, że się rzucałem podczas spania i niech tak zostanie.
- Hyunjin... twój ojciec uwziął się tylko na ciebie?
- Nie interesuj się. - warknąłem chcąc zeskoczyć z motoru, jednak zostałem pospiesznie zatrzymany przez kolegę.
- Dobra, rozumiem. - westchnął, wręczając mi kask - To co? Masz ochotę na tą bubble tea?
- Sam nie wiem...
- Nie musisz ze mną rozmawiać.
- W sumie taka opcja mi odpowiada. - założyłem kask, robiąc miejsce dla chłopaka. Mimo że mnie denerwuje ta jego ciekawość, nie chciałem się tak szybko z nim żegnać. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale bardzo polubiłem spędzać z nim czas.
Gdy usłyszałem dźwięk ciężkiego silnika, uśmiechnąłem się, widząc jak na parking wjeżdża Felix. Chłopak zaparkował przede mną, po czym ściągnął kask, mierząc mnie wzrokiem.
- Znowu ty. - skinąłem pospiesznie głową, wzdychając.
- Ten przystojniak, o którym tak ciągle mówisz, poszedł jakiś czas temu. Chyba skończyła mu się cierpliwość. - blondyn zaśmiał się, kręcąc głową.
- Swoją drogą ty też nie jesteś aż taki zły... I przynajmniej mnie nie wystawiasz. Chyba zacznę spotykać się z tobą.
- No nie wierzę, że dopadł mnie taki zaszczyt. - kolega sięgnął po drugi kask, zeskakując z motoru.
- Tylko ściągnij te okulary, bo wyglądasz jak Matrix.
- Słońce mnie za bardzo razi.
- I tak zaraz włożysz przyciemniany kask. - mówiąc to sięgnął do mojej twarzy, zaciskając dłoń na okularach.
- Powiedziałem, że masz to zos... zostawić. - uniosłem wzrok, spotykając się z ogromnymi oczami Felixa.
- Słońce cię razi, tak? - chłopak cisnął okularami o ziemię, uważnie mi się przyglądając.
- Zwariowałeś? Nie mam drugich. - Felix wziął kilka głębokich wdechów, podchodząc bliżej mnie.
- Przepraszam, nie powinienem tego robić...
- Tak? Co ty nie powiesz? - sięgnąłem po okulary, podnosząc jedynie ich pozostałości - Niech to szlag. - rzuciłem nimi, wzdychając.
- Hyunjin, tym razem ci nie odpuszczę... skąd masz tą śliwę?
- Wygłupiałem się z bratem i uderzyłem twarzą o ramę łóżka.
- Ta... Wiesz, że w to nie wierzę.
- To skoro znasz prawdę, to po cholerę mnie o to pytasz?!
- Nie krzycz. - wziąłem głęboki oddech, zaciskając dłonie w pięści.
- Sorry... po prostu czasami sobie z tym nie radzę. - blondyn usadził mnie na swoim motorze, przyglądając się mojemu oku.
- Dlaczego znowu cię uderzył?
- Nie ważne.
- A co na to twoja mama i Hyunsoo? Jak zareagowali?
- Nijak... powiedziałem, że się rzucałem podczas spania i niech tak zostanie.
- Hyunjin... twój ojciec uwziął się tylko na ciebie?
- Nie interesuj się. - warknąłem chcąc zeskoczyć z motoru, jednak zostałem pospiesznie zatrzymany przez kolegę.
- Dobra, rozumiem. - westchnął, wręczając mi kask - To co? Masz ochotę na tą bubble tea?
- Sam nie wiem...
- Nie musisz ze mną rozmawiać.
- W sumie taka opcja mi odpowiada. - założyłem kask, robiąc miejsce dla chłopaka. Mimo że mnie denerwuje ta jego ciekawość, nie chciałem się tak szybko z nim żegnać. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale bardzo polubiłem spędzać z nim czas.
*
- Smakuje ci? - Felix spojrzał na mnie, uważnie patrząc na to, jak piję.
- Mhm... nie pamiętam, kiedy ostatnio piłem bubble tea.
- Chcesz spróbować moją?
- Jaką masz?
- Truskawka... ale za to żelki są winogronowe. - uśmiechnąłem się, próbując jego herbaty.
- Uuu dobra. - podsunąłem swój kubek pod usta chłopaka, zachęcając go tym samym do picia - Spróbuj. - gdy pełne wargi Felixa zacisnęły się na słomce mojego napoju, oblizałem się, bardzo się przy tym pesząc - I jak?
- Za słodka. Chyba wolę swoją.
- Nie wiesz co dobre. - wtedy też poczułem, jak kolega łapie mnie za nadgarstek.
- Chodź.
- Dokąd? - spacerując nad Han, zeszliśmy po niewielkiej górce, podchodząc tym samym bliżej wody.
- Ostatnie ciepłe dni. - uśmiechnął się, rozkładając na trawie swoją marynarkę - Poleżymy sobie. - skinąłem jedynie głową, kładąc się na jego mundurku.
- Waaa.... ale super. - zamknąłem oczy, ciesząc się promieniami słońca na swojej twarzy - Nie boisz się, że ktoś nas przyłapie? - zapytałem spoglądając na Felixa.
- Chyba nie robimy nic złego, co?
- No nie wiem... nie wiem, jakie mas standardy ze swoimi kolegami.
- A tam... nie gadajmy o nich. A właśnie! - Felix złapał mnie za rękę, przyprawiając mnie o szybsze bicie serca - Zapomniałem ci osobiście podziękować.
- Za co?
- Za to, że kryłeś nam tyłki przed dyrektorem.
- Aaa to.... no to chyba dostałem za to bubble tea, hm?
- Y y... dostałeś je, bo cię lubię. - speszony odwróciłem głowę, wpatrując się w błękitne niebo. Felix zaśmiał się, upijając łyk herbaty - Żartuję. Nie lubię cię.
- Duuuupeeeeek. - uśmiechnąłem się, zamykając znowu oczy.
- Wiesz co? Żebyś się udławił tymi żelkami.
- Oj oj... już się tak nie burz. Złość piękności szkodzi.
- To chyba ty się złościsz cały czas.
- Coś ty powiedział? - rzuciłem się na niego, robiąc z nim kilka koziołków w trawie - Niedawno powiedziałeś, że jestem przystojny.
- Widocznie od tamtego czasu bardzo dużo się złościłeś. - zaśmiał się, przyciskając mnie do trawy - Wygrałem.
- Aishh... - usiadłem, spoglądając na chłopaka - To dlatego, że dawałem ci fory.
- No jasne. - zaśmiał się, wracając na nasze miejsce. Gdy położyłem się obok niego, Felix spojrzał na mnie, wzdychając - Boli cię?
- Niby co?
- Oko.
- Y y... już nie. - przekręciłem głowę w jego stronę, uśmiechając się - Mam dla ciebie radę Felix.
- Niby jaką?
- Żyj własnym życiem... będzie ci znacznie lepiej, wierz mi. - usiadłem, przeciągając się - Pójdę już.
- Dlaczego?
- Powinienem się uczyć. - wstałem z trawy, sięgając po plecak.
- Przestań... i tak masz same piątki i szóstki.
- A powinienem mieć same szóstki. - chłopak wstał, otrzepując swoją marynarkę.
- Nie wymagasz od siebie zbyt wiele?
- Może... ale nie mam innego wyjścia.
- Zwolnij czasami, bo się wykończysz. - mówiąc to podał mi rękę, po czym pomógł mi wejść na górę - Odwiozę cię.
- Mogę jechać autobusem.
- Wolałbym jednak cię odwieźć... to jak?
- Mmm... ktoś tu chyba mnie polubił. - zaśmiałem się, dźgając go w brzuch.
- Pf... nie schlebiaj sobie. To litość.
- Litość? - oburzyłem się, widząc jak ten zaczyna biec - Ty draniu! - zaśmiałem się, po czym zacząłem go gonić. Mówiłem już, że bardzo lubię jego towarzystwo? Mówiłem... ale nie zaszkodzi wspomnieć o tym jeszcze raz.
- No jasne. - zaśmiał się, wracając na nasze miejsce. Gdy położyłem się obok niego, Felix spojrzał na mnie, wzdychając - Boli cię?
- Niby co?
- Oko.
- Y y... już nie. - przekręciłem głowę w jego stronę, uśmiechając się - Mam dla ciebie radę Felix.
- Niby jaką?
- Żyj własnym życiem... będzie ci znacznie lepiej, wierz mi. - usiadłem, przeciągając się - Pójdę już.
- Dlaczego?
- Powinienem się uczyć. - wstałem z trawy, sięgając po plecak.
- Przestań... i tak masz same piątki i szóstki.
- A powinienem mieć same szóstki. - chłopak wstał, otrzepując swoją marynarkę.
- Nie wymagasz od siebie zbyt wiele?
- Może... ale nie mam innego wyjścia.
- Zwolnij czasami, bo się wykończysz. - mówiąc to podał mi rękę, po czym pomógł mi wejść na górę - Odwiozę cię.
- Mogę jechać autobusem.
- Wolałbym jednak cię odwieźć... to jak?
- Mmm... ktoś tu chyba mnie polubił. - zaśmiałem się, dźgając go w brzuch.
- Pf... nie schlebiaj sobie. To litość.
- Litość? - oburzyłem się, widząc jak ten zaczyna biec - Ty draniu! - zaśmiałem się, po czym zacząłem go gonić. Mówiłem już, że bardzo lubię jego towarzystwo? Mówiłem... ale nie zaszkodzi wspomnieć o tym jeszcze raz.
*
- Uczysz się? - wpół przytomny uniosłem głowę znad książek, widząc stojącego w progu brata.
- Mhm.
- Mam dla ciebie herbatę i kolację.
- Dzięki. - uśmiechnąłem się, sięgając po kubek. Hyunsoo kucnął przede mną, wpatrując się we mnie z uwagą.
- Źle wyglądasz tak na zewnątrz... ale czuję, że w środku jesteś mimo wszystko odrobinę szczęśliwy.
- Pewnie źle to zabrzmi, ale... - odstawiłem herbatę na biurko, uśmiechając się pod nosem - Cieszę się, że nie mam już w Felixie wroga.
- Czułem, że to o to chodzi.
- Naprawdę nie jest taki zły.
- Czasami mam wrażenie, że wie o tobie więcej jak ja. - zaprzeczyłem skinieniem głowy, łapiąc Hyunga za ręce.
- Mój kochany Oppa wie o mnie najwięcej. - powiedziałem słodkim głosem, chichocząc przy tym.
- Za tego Oppę to cię kiedyś zatłukę. - zaśmiał się, czochrając mi włosy.
- Nie masz dziewczyny, to chociaż ja czasami tak do ciebie pogadam.
- Jesteś wspaniałomyślny, no naprawdę. - nagle drzwi do pokoju otworzyły się, a w nich stanął jak zwykle pijany ojciec.
- Tu jesteś. - burknął przepitym głosem, wskazując na Hyunsoo - Matka cię woła... Kurczaka trzeba zawieźć.
- Już idę. - chłopak wstał, wskazując na przyniesioną przez niego kolację - Jedz braciszku... jak wrócę, wszystko ma być zjedzone.
- Tak jest. - uśmiechnąłem się, całkowicie ignorując ojca. Odwróciłem się przodem do biurka, skupiając się ponownie na chemii. Drzwi do mojego pokoju zamknęły się... z tym że z ojcem po niewłaściwej stronie.
- Uczysz się. - udając, że go nie słyszę, przewróciłem kolejną stronę książki, po czym zabrałem się za rozwiązywanie zadań - Nie powinieneś mnie ignorować, wiesz? - gdy usłyszałem go tuż za swoimi plecami, przełknąłem z trudem ślinę, sięgając drżącą ręką po herbatę - Ty psie. - warknął, łapiąc mnie za włosy.
- Proszę cię, puść. - szepnąłem, łapiąc go za rękę.
- Nauczę cię w końcu szacunku do siebie.
- Nigdy... nigdy nie będę miał do ciebie szacunku. - wydusiłem przez ściśnięte gardło, czując jak ten uderza moją twarzą o biurko. Zamroczyło mnie... Przyłożyłem dłoń do nosa, czując jak leci z niego krew.
- Byłeś, jesteś i będziesz nikim... rozumiesz? - nie wiedząc do końca co się dzieje, sięgnąłem po stojące na biurku pudełko chusteczek, po czym przyłożyłem kilka z nich do twarzy - Ty nędzny darmozjadzie. - odwróciłem się niepewnie w kierunku ojca, wbijając wzrok w jego przepitą twarz.
- Za co... - nie potrafiłem nic z siebie wydusić. Gdy poczułem spływającą po policzku, lekko łaskoczącą mnie łzę, wziąłem głęboki oddech, podchodząc ponownie do pytania - Za co ty mnie tak nienawidzisz?
- Czekaj no... jak to się mówi? Za całokształt, o!
- Nigdy nic ci nie zrobiłem...
- Jesteś... to wystarczy.
- Co?
- Kolejna parszywa morda do wykarmienia... Hyunsoo by nam w zupełności wystarczył. - czy on właśnie zasugerował, że jestem wpadką? W zasadzie wcale by mnie to nie zdziwiło. Wpatrywałem się w niego wielkimi oczami, widząc malujący się na jego twarzy uśmiech - Daj mi jakieś drobne... na piwo idę.
- Nie mam...
- Dawaj, powiedziałem! - sięgnąłem do szuflady, wręczając ojcu 10 tysięcy wonów* - Dobre dziecko. - czknął, idąc do drzwi. Odprowadziłem go wzrokiem, czując jak coś we mnie pęka. Co za podłe bydle.
- Aua... - syknąłem, dotykając ponownie nosa. Mam tylko nadzieję, że nie jest złamany - Moje książki. - westchnąłem, starając się doprowadzić je do normalnego wyglądu, ale plamy z krwi nie są niestety tak łatwe do wytarcia.
- Kotku, został mi kur... - spojrzałem na stojącą w drzwiach matkę, trzymającą talerz pełen kurczaków.
- Jak zwykle nic nie słyszałaś, prawda?
- Znowu się przewróciłeś? - nie, ona nie jest głupia... po prostu potwornie boi się ojca i boi się mu przeciwstawić. Zawsze udaje, że niczego nie słyszała, że o niczym nie wie, że te moje wszystkie siniaki i krwiaki to wina tego, że nie mam dobrej koordynacji ruchowej, czy też tego, że wywróciłem się na zajęciach w szkole... Mam już tego serdecznie dość.
- Tak... tak wyszło. - wstałem od biurka, idąc w kierunku drzwi.
- Synku...
- Muszę się przejść, zostaw mnie.
~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*10 tys wonów - ok. 30 zł
Jak coś poszło nie tak to przepraszam, ale potwornie boli mnie dzisiaj głowa:(
Opko bardzo dobre :-)Czekam na resztę ❤️ ❤️ ❤️
OdpowiedzUsuńI oby jak najszybciej przeszedł Ci ten ból głowy:-*
...wygląda na to, że ktoś tutaj powinien zrobić sobie dzień wolnego w szkole ;O
OdpowiedzUsuń