- Dzień dobry. - do sali wszedł zastępca dyrektora. Wszyscy wstaliśmy, głęboko się kłaniając - Usiądźcie... a ty Hyunjin, pozwól ze mną. Mogę go na chwilę porwać panie Choi?
- Tak, oczywiście. - wstałem od swojej ławki, wychodząc z klasy za mężczyzną.
- Coś się stało?
- Miejmy nadzieję, że to twój szczęśliwy dzień.
- Nie rozumiem.
- Za chwilę wszystkiego się dowiesz. - skinąłem jedynie głową, idąc w ciszy za zastępcą dyrektora. Jestem z samego rana wezwany do dyrekcji? To raczej nie zwiastuje niczego dobrego. Pewnie będę musiał zająć się organizacją kolejnej, szkolnej imprezy albo będę odpowiedzialny za przygotowywanie uczniów do jakiegoś konkursu... aishh - Jesteśmy panie dyrektorze.
- Witaj Hyunjin.
- Dzień dobry. - stanąłem na środku gabinetu, kłaniając się.
- Usiądź proszę. - w sali poza mną, dyrektorem i jego zastępcą, znajdował się zupełnie obcy mi mężczyzna. Nie mam pojęcia kto to jest, ale byłem też święcie przekonany, że za moment się dowiem.
- Em... przepraszam, że zapytam, ale...
- Tak?
- Czy coś się stało? - dyrektor zaśmiał się, spoglądając na mężczyznę.
- To jest właśnie chluba naszej szkoły panie Lee. Szóstkowy uczeń, zwycięzca kilku konkursów, bardzo płynnie mówi po angielsku i japońsku i do tego pracuje po szkole.
- Wooow... skąd bierzesz czas na to wszystko, hm?
- Ja... muszę się dużo uczyć żeby... - uniosłem niepewnie głowę, spotykając się ze wzrokiem bardzo dostojnego mężczyzny. Nie wiem dlaczego, ale bardzo mnie onieśmielał - Żeby być w życiu kimś.
- Mmm... rozumiem, że twoi rodzice ci nie pomagają.
- Słucham?
- Panu Lee chodzi o to, że nie masz wsparcia finansowego ze strony swoich rodziców i dlatego musisz pracować i bardzo dużo się uczyć.
- Tak, nie jestem z zamożnej rodziny, ale...
- I właśnie dlatego tu jestem. - zmarszczyłem brwi, błądząc wzrokiem między tajemniczym mężczyzną a dyrektorem - Oferuję stypendia dla zdolnych i pracowitych uczniów z biednych rodzin.
- Oh tak. Dzięki pomocy pana prezesa, wiele dzieciaków dostało się na Uniwersytet Koreański.
- Na.. naprawdę? - otworzyłem szerzej oczy, czując, że może być to dla mnie ogromna szansa i przepustka do lepszego świata - Uniwersytet Koreański?
- Brzmi świetnie, prawda?
- Tak, ale... co musiałbym zrobić w zamian za stypendium?
- Skoro będziesz miał zapewnioną pomoc finansową, będziesz musiał jedynie poświęcać jeszcze więcej czasu na naukę. Pracuj teraz bardzo ciężko, a zobaczysz, że po egzaminach na pewno ci się to opłaci. - skinąłem głową, głęboko się zamyślając.
- I jak Hyunjin? Co o tym myślisz?
- Ja... nie wiem co powiedzieć. Spadł mi pan z nieba. - uśmiechnąłem się, po czym wstałem pospiesznie, kłaniając się przed panem Lee.
- No już, już, nie musisz tego robić chłopcze. - zaśmiał się, sięgając po filiżankę z kawą - Lubię wspierać młode, zdolne umysły. To właśnie tacy ludzie jak ty, są przyszłością tego kraju... a nie jakieś fryzjerki czy kucharze. - co to miało znaczyć? Że niby tacy ludzie są gorsi? Naprawdę doceniam to, że ten człowiek chce mi pomóc, ale żadna osoba, nawet ta najbardziej zamożna i wysoko postawiona, nie ma prawa poniżać drugiego człowieka.
- A.. wie pan... tacy ludzie też są bardzo potrzebni. - moja mama prowadzi niewielki bar z kurczakami, tuż obok mojego domu. Jest w stanie utrzymać za to naszą rodzinę więc nie uważam, by była to hańbiąca praca. Wstyd to kraść, a nie pracować za najniższą krajową.
- Aishh, jesteś jeszcze dzieckiem więc niewiele rozumiesz. - skinąłem jedynie głową, chcąc okazać skruchę. W sumie nie powinienem z nim dyskutować - No dobrze. Nie będę cię zatrzymywać... powinieneś się teraz uczyć. - pan Lee wstał z kanapy, wręczając mi swoją wizytówkę - Przyjdź jutro do mojego biura. Omówimy szczegóły.
- Oczywiście. - ukłoniłem się, ściskając w dłoni kawałek papieru - Godzina 16-sta panu odpowiada?
- Jak najbardziej.
- Dziękuję i... do zobaczenia. - uśmiechnąłem się, wychodząc z gabinetu. Wow... można powiedzieć, że złapałem Pana Boga za nogi, co? Dzieciak z biednej rodziny, sponsorowany przez jakiegoś bogatego dupka... jakkolwiek to nie brzmi. Mam nadzieję, że ten człowiek nie będzie chciał niczego w zamian, ale chyba nie, skoro sprawa ta przeszła przez samego dyrektora szkoły.
*
Na drugi dzień, zaraz po zajęciach, ruszyłem do biurowca pana Lee. Nie powiedziałem o tym ani słowa Minho i mojej rodzinie. Minho - by nie zapeszać, rodzicom - cóż... jakby się dowiedzieli, że mam dodatkową gotówkę, na pewno ojciec kombinowałby, jak ją ode mnie zabrać.
Wizytówka zaprowadziła mnie pod niesamowicie wysoki, przeszklony budek.
- Wow... robi wrażenie. - uśmiechnąłem się, wchodząc z mocno bijącym sercem do środka. Po załatwieniu podstawowych rzeczy, zostałem zaprowadzony do gabinetu samego prezesa. Nawet sobie nie wyobrażacie, jaki panował tam przepych i bogactwo. Widać, że ten facet na niczym nie oszczędza.
- Panie prezesie, Hwang Hyunjin, z liceum Inchang do pana.
- Ah tak, proszę. - gdy drzwi za mną w końcu się zamknęły, spojrzałem na siedzącego do mnie tyłem mężczyznę - Podejdź bliżej, śmiało. - cóż... w tym momencie czułem się jak w jakimś filmie. Podszedłem niepewnie do fotela, stojącego na wprost ogromnego biurka - Usiądź proszę. - gdy zająłem miejsce, mężczyzna odwrócił się twarzą do mnie, uśmiechając się - Jak tam?
- A dziękuję... wszystko w porządku.
- To świetnie. Przygotowałem dla ciebie kilka papierów do wypełnienia. Mógłbyś zrobić to teraz?
- Oczywiście. - mężczyzna podsunął mi pod nos stos dokumentów.
- Wypełnij dokładnie każdą kartkę, na każdej musisz złożyć swój podpis.
- Rozumiem.
- Ah... pozwoliłem sobie założyć ci konto w banku, na które będę ci przelewał pieniądze, a ty pod koniec każdego miesiąca będziesz mi przynosił wykaz z banku, na co konkretnie wydałeś pieniądze. - skinąłem jedynie głową, sięgając niepewnie po długopis - Proszę. To jest twoja karta, to dokumenty z pinem, hasłem i tak dalej...
- Proszę pana...
- Tak?
- Dlaczego chce pan pomóc akurat mi? - ten jedynie uśmiechnął się, wstając z fotela.
- Mówiłem. Jesteś zdolnym dzieckiem, a ja lubię współpracę z takimi ambitnymi ludźmi. Jak wszystko dobrze pójdzie to kto wie? Może dostaniesz pracę w mojej firmie. - uśmiechnąłem się jedynie pod nosem, skupiając się na papierach - Pójdę po kawę. Chcesz coś?
- Nie, dziękuję. - własne konto w banku? Comiesięczny przelew? Wow... swoją drogą, ciekawe ile w ogóle wynosi to stypendium. Zmarszczyłem brwi, szukając w dokumentach jakiś szczegółowych informacji - Co? Trzy miliony wonów?* - otworzyłem szeroko oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę. Mam dostawać co miesiąc trzy miliony wonów? Wow... co ja zrobię z takimi pieniędzmi? Moja 4-osobowa rodzina musi przetrwać miesiąc za pół miliona wonów, a teraz będę miał całe trzy miliony tylko dla siebie. Z jednej strony potwornie się cieszę. W końcu będę mógł zrezygnować z pracy i w spokoju będę mógł uczyć się całymi dniami, nie bojąc się o to, że nie mam na książki czy dodatkowe kursy. Z drugiej strony będę miał wyrzuty sumienia w stosunku do moich najbliższych, ale cóż... nie ma zmiłuj. Będę rozliczany z każdego, wydanego wona.
*
Po załatwieniu spraw z panem Lee, nadeszła pora na pracę. Tak wiem, mówiłem, że będę mógł z niej zrezygnować, ale mamy połowę miesiąca i chciałbym jednak dociągnąć ją do końca. Dorabiam sobie w kawiarni. Czasami zrobię jakąś kawę, sok czy koktajl. W sumie nic specjalnego, ale przynajmniej dobrze płacą. Po przebraniu się, stanąłem za ladą, czekając na klientów.
- Ooo hej Hyunjin. - odwróciłem się, widząc uśmiechniętą twarz mojej koleżanki - Nayoung.
- Cześć, jak tam?
- Dobrze, że przyszedłeś. Muszę lecieć na dodatkowe zajęcia.
- Jak zawsze wybawiciel przybywa na czas. - Nayoung zaśmiała się, całując mnie w policzek.
- Muszę lecieć, bo jestem już spóźniona. Do jutra.
- Trzymaj się. - westchnąłem, słysząc za plecami czyjś śmiech.
- No no... nasz prymus ma dziewczynę?
- Niewiarygodne, co? - jeszcze tylko tych tutaj brakowało. Odwróciłem się, widząc zadowoloną twarz Felixa i jego dwóch kumpli - Chana i Woojina.
- Pracujesz tu?
- Jak widać. - wziąłem głęboki oddech, stając przed komputerem - Co chcecie?
- Oj jak niegrzecznie... chyba nie chcesz dostać napiwku.
- Nie, nie chcę. - Felix zaśmiał się pod nosem, oblizując przy tym wargę.
- Trzy razy frappuccino, tylko wiesz... na jednej nóżce. - uśmiechnął się cwaniacko, rzucając mi na blat kilka banknotów. Wywinąłem oczami, zabierając się do pracy. Chłopcy zajęli miejsce przy szybie, śmiejąc się z czegoś i wymieniając się jakimiś, zapewne durnymi informacjami. Takim to dobrze. Mają kupę kasy swoich rodziców, nie muszą martwić się o swoją przyszłość, w szkole każdy przymyka na nich oko, po lekcjach mogą chodzić po knajpach, kawiarniach czy iść do kina... czasami czuję potworny żal do mojej rodziny o to, że jesteśmy biedni, ale cóż... jeszcze tylko 1,5 roku i wyjadę stąd na studia. Mam nadzieję, że wtedy zacznę żyć normalnie.
- Ej ty! Szybciej! - krzyknął Chan, zwracając na mnie uwagę wszystkich gości naszej kawiarni. Ustawiłem na tacy trzy kawy, po czym ruszyłem w kierunku stolika - No wreszcie.
- Ej ty? Mam imię idioto.
- Coś ty powiedział? - chłopak poderwał się od stolika, jednak został szybko usadzony przez Felixa.
- Nie rób tutaj dymów... policzysz się z nim jutro. - Woojin upił łyk kawy, spoglądając na mnie.
- Po cholerę tu pracujesz? Twoi starzy na pewno mają kupę kasy.
- Em... mają... ja... - i właśnie w tym momencie zrobiłem największą głupotę w swoim życiu - To ich sieciówka... czasami im pomagam.
- Wooo, serio?
- Nie ekscytuj się tak. - warknął Felix, zakładając nogi na stolik - Sieć kawiarni? Też mi coś. Mój ojciec ma swoją firmę, która jest znana na całą Azję... ojciec Chana jest prawnikiem, a twój ojciec Woojin, pracuje w Samsungu... a ty się podniecasz jakąś kawiarnią... żałosne.
- Ta... to ja już pójdę.
- Czekaj. - blondyn upił łyk kawy, uważnie mi się przyglądając - Skoro to sieciówka twoich starych to jutro też tutaj wpadniemy... oczywiście wszystko na koszt firmy.
- Nie żartuj...
- No co? Trochę kasy musicie z tego mieć, nie? Więc co to dla was za strata.
- No tak... żadna. - westchnąłem, wracając do swoich obowiązków. Co ja najlepszego narobiłem? Teraz będę miał naprawdę przerąbane.
*
- Wróciłem! - wszedłem do domu, rzucając na ziemię plecak. Ojciec tradycyjnie siedział przed telewizorem, oglądając jakieś głupoty, a mama krzątała się po kuchni.
- Chodź, zjesz coś. - skinąłem głową, siadając przy stole. Mama podała mi tradycyjnie smażone kurczaki z naszego barku i puszkę coli.
- Gdzie Hyunsoo?
- A ja wiem... szwenda się gdzieś z kolegami. - westchnąłem, sięgając po skrzydełko - Jest pełnoletni, niech robi co chce.
- Mhm... a za parę lat skończy tak, jak ojciec. - burknąłem, jedząc kolację.
- Przestań... powiedz lepiej, jak w szkole.
- W porządku.
- Który jesteś na listach?
- Cały czas pierwszy. - upiłem łyk coli, spoglądając na ojca.
- Oby tak dalej Hyunjin... już niedługo. - mama pocałowała mnie w głowę, po czym sięgnęła po ogromną miskę z kurczakami - Wracam do pracy.
- Dochodzi 21.
- A klienci są głodni. Muszę zrealizować zamówienia. - oblizałem palce, wstając od stołu.
- Nie pomożesz mamie? - ojciec spojrzał na mnie, wstając leniwie z fotela - Całymi dniami siedzisz przed telewizorem, a mama się zaharowuje.
- Hyunjin, przestań...
- Coś ty gówniarzu powiedział? - tato podszedł do mnie, mierząc mnie wzrokiem.
- Jestem mamo! - Hyunsoo wrócił do domu... całe szczęście.
- Powiedziałem, że powinieneś pomóc mamie w pracy.
- Ty gnojku. - warknął, uderzając mnie w twarz - Jak coś ci się nie podoba, to sam jej pomóż!
- Stop! Tato, przestań! - mój brat chwycił ojca za rękę, odciągając go ode mnie - Oglądaj... ja pomogę mamie. - zacisnąłem powieki, czując jak gromadzą się pod nimi łzy - Hyunjinnie...
- Pomóż mamie. - szepnąłem, idąc pospiesznie do swojego pokoju.
- Mamo, zaraz przyjdę. - chłopak pobiegł za mną, wbiegając za mną do pokoju - Młody..
- Mam go dość. - warknąłem uderzając pięściami w powietrze - Dupek!
- Hej, no co ty... uspokój się. - brat wtulił mnie w siebie, głaszcząc mnie po głowie - Po prostu go nie prowokuj.
- Nie prowokuj? A co ja takiego powiedziałem? Chciałem tylko żeby pomógł mamie... Dziad siedzi na dupie całymi dniami, chleje soju i ogląda jakieś bzdety w telewizji... Jest mi za niego wstyd! - Hyunsoo posadził mnie na łóżku, po czym kucnął przede mną, głaszcząc mnie po twarzy.
- Jeszcze 1,5 roku i się stąd wyrwiesz.
- Gdzie się wyrwę? Muszę zostać tutaj... przy mamie. Za co ja się niby utrzymam w innym mieście?
- Jesteś cholernie zdolny... na pewno uczelnie oferują stypendia dla takich uczniów jak ty.
- To nie jest takie proste. - chłopak westchnął, lekko się uśmiechając.
- Miałem ci nic póki co nie mówić, ale pracuję.
- Co? Niby gdzie?
- W takiej niewielkiej knajpce. Sprzedajemy głównie tteokbokki i bulgogi... najlepsze w mieście. - uśmiechnąłem się, wycierając policzki - Nie wydałem z moich wypłat ani jednego wona... chcę odłożyć na twoje studia. - zamurowało mnie. Otworzyłem szeroko usta, przyglądając się uważnie bratu - Szok, co? Głupi Hyunsoo w końcu wydoroślał.
- Ja... nie możesz. Nie, nie wezmę od ciebie tych pieniędzy.
- Pf.. też mi coś. Wepchnę ci je siłą... mam nadzieję, że będziesz jedyną, wykształconą osobą w tym domu.
- A ty? Czemu nie pomyślisz o sobie?
- Wiesz jak napisałem egzaminy... jeden z gorszych uczniów w szkole. - uśmiechnął się lekko, głaszcząc mnie po policzku - W Korei nie ma miejsca dla takich jak ja, ale ty... ty masz szansę się stąd wyrwać i być kimś. Daj z siebie wszystko, proszę cię. - skinąłem jedynie głową, po czym zsunąłem się z łóżka, wtulając się w brata.
- Nie zawiodę cię... obiecuję.
Po odrobieniu zadań, wykąpałem się i położyłem się do łóżka. Dochodziła 24, a ja za nic w świecie nie mogłem zasnąć. Wtedy też usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
- Śpisz?
- Y y... chodź. - Hyunsoo wszedł do pokoju, po czym wskoczył do łóżka, mocno się do mnie przytulając.
- Ale jestem zmęczony.
- To czemu nie pójdziesz spać?
- Nie chcę sam. - uśmiechnąłem się, narzucając na niego kołdrę.
- Popijałeś coś w barze?
- Nieee coś ty... już dawno nie piłem.
- Mhm. - westchnąłem, wbijając wzrok w okno.
- Coś cię trapi.
- Y y.
- Za dobrze cię znam. - spojrzałem na brata, przygryzając wargę.
- Powiedzmy, że zrobiłem dzisiaj coś głupiego... coś, czego będę teraz bardzo żałował.
- Co? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że narobiłeś w szkole...
- Nieee... nic związanego ze szkołą. - Hyunsoo odetchnął, zerkając na mnie.
- W takim razie spoko... mów o co chodzi.
- Ten cały Felix...
- Co z nim?
- Był dzisiaj u mnie w pracy z tymi dwoma przygłupami, no i... tak jakby zrobiłem z siebie kompletnego kretyna...
- Aishh dzieciaku. Mów o co chodzi, bo oszaleję. - warknął, uderzając mnie poduszką.
- Dobra, dobra... powiedziałem, że kawiarnia to własność moich rodziców... no... sieć kawiarni.
- Chyba żartujesz... dlaczego to zrobiłeś?
- Wszyscy u mnie w szkole srają pieniędzmi, a ja? Nie mam nic...
- Aż tak się nas wstydzisz? - westchnąłem, odwracając pospiesznie głowę.
- Nie was... i to nie jest tak, że się wstydzę. Po prostu... po prostu jest mi przykro, że inni mają w życiu dużo prościej, a my...
- Hyunjin... nigdy nikogo nie okłamałeś.
- Wywarli na mnie presję... zrozum, że nie miałem wyjścia.
- Wiesz, że prędzej czy później to się wyda. Dopiero wtedy będzie ci wstyd.
- Wiem... wiem, masz rację, ale póki co o tym nie myślę.
- Felix to podłe bydle... jak dowie się prawdy, na pewno wykorzysta to przeciwko tobie.
- Wiem no... - przekręciłem się na bok, zaciskając dłoń na poduszce - Ale póki co muszę się skupić na nauce... w dupie mam tego gnojka.
- I to mi się podoba. Masz wspaniałą mamę, najlepszego na świecie brata... do tego przystojnego... mądrego...
- Dureń. - zachichotałem, czując jak ten mnie przytula.
- I do tego jesteś potwornie zdolny i inteligentny... i uwierz mi, że w życiu wyjdziesz dużo... duuużo lepiej, jak Felix i cała reszta tych bachorów.
~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* 3 mln wonów to ok. 10 tys zł :)
- Przestań... powiedz lepiej, jak w szkole.
- W porządku.
- Który jesteś na listach?
- Cały czas pierwszy. - upiłem łyk coli, spoglądając na ojca.
- Oby tak dalej Hyunjin... już niedługo. - mama pocałowała mnie w głowę, po czym sięgnęła po ogromną miskę z kurczakami - Wracam do pracy.
- Dochodzi 21.
- A klienci są głodni. Muszę zrealizować zamówienia. - oblizałem palce, wstając od stołu.
- Nie pomożesz mamie? - ojciec spojrzał na mnie, wstając leniwie z fotela - Całymi dniami siedzisz przed telewizorem, a mama się zaharowuje.
- Hyunjin, przestań...
- Coś ty gówniarzu powiedział? - tato podszedł do mnie, mierząc mnie wzrokiem.
- Jestem mamo! - Hyunsoo wrócił do domu... całe szczęście.
- Powiedziałem, że powinieneś pomóc mamie w pracy.
- Ty gnojku. - warknął, uderzając mnie w twarz - Jak coś ci się nie podoba, to sam jej pomóż!
- Stop! Tato, przestań! - mój brat chwycił ojca za rękę, odciągając go ode mnie - Oglądaj... ja pomogę mamie. - zacisnąłem powieki, czując jak gromadzą się pod nimi łzy - Hyunjinnie...
- Pomóż mamie. - szepnąłem, idąc pospiesznie do swojego pokoju.
- Mamo, zaraz przyjdę. - chłopak pobiegł za mną, wbiegając za mną do pokoju - Młody..
- Mam go dość. - warknąłem uderzając pięściami w powietrze - Dupek!
- Hej, no co ty... uspokój się. - brat wtulił mnie w siebie, głaszcząc mnie po głowie - Po prostu go nie prowokuj.
- Nie prowokuj? A co ja takiego powiedziałem? Chciałem tylko żeby pomógł mamie... Dziad siedzi na dupie całymi dniami, chleje soju i ogląda jakieś bzdety w telewizji... Jest mi za niego wstyd! - Hyunsoo posadził mnie na łóżku, po czym kucnął przede mną, głaszcząc mnie po twarzy.
- Jeszcze 1,5 roku i się stąd wyrwiesz.
- Gdzie się wyrwę? Muszę zostać tutaj... przy mamie. Za co ja się niby utrzymam w innym mieście?
- Jesteś cholernie zdolny... na pewno uczelnie oferują stypendia dla takich uczniów jak ty.
- To nie jest takie proste. - chłopak westchnął, lekko się uśmiechając.
- Miałem ci nic póki co nie mówić, ale pracuję.
- Co? Niby gdzie?
- W takiej niewielkiej knajpce. Sprzedajemy głównie tteokbokki i bulgogi... najlepsze w mieście. - uśmiechnąłem się, wycierając policzki - Nie wydałem z moich wypłat ani jednego wona... chcę odłożyć na twoje studia. - zamurowało mnie. Otworzyłem szeroko usta, przyglądając się uważnie bratu - Szok, co? Głupi Hyunsoo w końcu wydoroślał.
- Ja... nie możesz. Nie, nie wezmę od ciebie tych pieniędzy.
- Pf.. też mi coś. Wepchnę ci je siłą... mam nadzieję, że będziesz jedyną, wykształconą osobą w tym domu.
- A ty? Czemu nie pomyślisz o sobie?
- Wiesz jak napisałem egzaminy... jeden z gorszych uczniów w szkole. - uśmiechnął się lekko, głaszcząc mnie po policzku - W Korei nie ma miejsca dla takich jak ja, ale ty... ty masz szansę się stąd wyrwać i być kimś. Daj z siebie wszystko, proszę cię. - skinąłem jedynie głową, po czym zsunąłem się z łóżka, wtulając się w brata.
- Nie zawiodę cię... obiecuję.
Po odrobieniu zadań, wykąpałem się i położyłem się do łóżka. Dochodziła 24, a ja za nic w świecie nie mogłem zasnąć. Wtedy też usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
- Śpisz?
- Y y... chodź. - Hyunsoo wszedł do pokoju, po czym wskoczył do łóżka, mocno się do mnie przytulając.
- Ale jestem zmęczony.
- To czemu nie pójdziesz spać?
- Nie chcę sam. - uśmiechnąłem się, narzucając na niego kołdrę.
- Popijałeś coś w barze?
- Nieee coś ty... już dawno nie piłem.
- Mhm. - westchnąłem, wbijając wzrok w okno.
- Coś cię trapi.
- Y y.
- Za dobrze cię znam. - spojrzałem na brata, przygryzając wargę.
- Powiedzmy, że zrobiłem dzisiaj coś głupiego... coś, czego będę teraz bardzo żałował.
- Co? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że narobiłeś w szkole...
- Nieee... nic związanego ze szkołą. - Hyunsoo odetchnął, zerkając na mnie.
- W takim razie spoko... mów o co chodzi.
- Ten cały Felix...
- Co z nim?
- Był dzisiaj u mnie w pracy z tymi dwoma przygłupami, no i... tak jakby zrobiłem z siebie kompletnego kretyna...
- Aishh dzieciaku. Mów o co chodzi, bo oszaleję. - warknął, uderzając mnie poduszką.
- Dobra, dobra... powiedziałem, że kawiarnia to własność moich rodziców... no... sieć kawiarni.
- Chyba żartujesz... dlaczego to zrobiłeś?
- Wszyscy u mnie w szkole srają pieniędzmi, a ja? Nie mam nic...
- Aż tak się nas wstydzisz? - westchnąłem, odwracając pospiesznie głowę.
- Nie was... i to nie jest tak, że się wstydzę. Po prostu... po prostu jest mi przykro, że inni mają w życiu dużo prościej, a my...
- Hyunjin... nigdy nikogo nie okłamałeś.
- Wywarli na mnie presję... zrozum, że nie miałem wyjścia.
- Wiesz, że prędzej czy później to się wyda. Dopiero wtedy będzie ci wstyd.
- Wiem... wiem, masz rację, ale póki co o tym nie myślę.
- Felix to podłe bydle... jak dowie się prawdy, na pewno wykorzysta to przeciwko tobie.
- Wiem no... - przekręciłem się na bok, zaciskając dłoń na poduszce - Ale póki co muszę się skupić na nauce... w dupie mam tego gnojka.
- I to mi się podoba. Masz wspaniałą mamę, najlepszego na świecie brata... do tego przystojnego... mądrego...
- Dureń. - zachichotałem, czując jak ten mnie przytula.
- I do tego jesteś potwornie zdolny i inteligentny... i uwierz mi, że w życiu wyjdziesz dużo... duuużo lepiej, jak Felix i cała reszta tych bachorów.
~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* 3 mln wonów to ok. 10 tys zł :)
Fajny pomysł z tym przypisem:-)
OdpowiedzUsuńTak w ogóle to opowiadanie pierwsza klasa;-)Czekam na resztę ❤️❤️❤️