15 kwietnia 2018

Stypendium~cz.1 [Felix&Hyunjin]




- Wooow... znowu jesteś na pierwszym miejscu. - skinąłem jedynie głową, uśmiechając się. Minho szturchnął mnie w ramię, chcąc zwrócić na siebie uwagę - Hyunjin, halo... nic nie powiesz?
- W sumie to... nie wiem, co mam powiedzieć. - zaśmiałem się, widząc jak podchodzą do mnie uczniowie z innych klas, by mi pogratulować. Nasze liceum wymyśliło sobie, że każdego miesiąca będziemy pisać po dwa próbne egzaminy, a ich wyniki wywieszane będą na tablicy ogłoszeń. Po co? By "motywować" uczniów do nauki. Uwielbiam się uczyć i kuję cały czas, ale mimo że jestem pierwszy, szczerze mówiąc nie podoba mi się ten pomysł. Wolę nie myśleć, co czują ci gorsi uczniowie. Niestety też jako przewodniczący samorządu uczniowskiego, niewiele mam do powiedzenia w tej kwestii.
- Z drogi! - stojący obok mnie drugoklasista został pchnięty na podłogę. Tak jak myślałem... sprawcą tego wypadku był Felix - obrzydliwie bogaty dupek, chodzący do równoległej klasy - Aishh... jestem 241.
- Przeproś go. - burknąłem, pomagając wstać chłopakowi.
- Udam, że tego nie słyszałem.
- Powiedziałem, że masz go przeprosić. - zainteresowani całym tym zajściem uczniowie, zgromadzili się wokół nas, wyciągając telefony.
- A co, jak tego nie zrobię? Pobijesz mnie? - zaśmiał się, ciesząc tym samym swoich przygłupich kolegów.
- Nie... nie zniżę się do twojego poziomu. Ale będzie to świadczyło tylko i wyłącznie o tobie.
- Z natury jestem chamski i wszyscy w tej szkole o tym wiedzą. Nie mam zamiaru się poniżać i przepraszać marginesu społecznego. - warknął, odchodząc od tablicy. Westchnąłem jedynie, spoglądając na przestraszoną "ofiarę" Felixa.
- W porządku?
- Tak... dziękuję.
- Ahh Oppa! Jesteś niesamowity! 
- Jesteś taki dzielny! Ja bym się bała postawić Felixowi. - cokolwiek nie powiem i czegokolwiek nie zrobię, zawsze jest to respektowane przez uczennice.. głównie klas pierwszych.
- Dobra drogie panie, rozejść się! - krzyknął Minho, łapiąc mnie pod rękę - Niepotrzebnie dyskutujesz z tym burakiem. 
- Minho, tak nie można. Trzeba go w końcu postawić do pionu. 
- Wystarczy, że panienki, które się koło niego kręcą, stawiają mu do pionu. - zaśmiałem się, uderzając go w ramię.
- Jesteś obrzydliwy. 
                            Może to dobry moment, by powiedzieć coś o sobie? Mam na imię Hyunjin i jestem uczniem drugiej klasy w liceum Inchang. Jako że jestem ulubieńcem dyrekcji, z racji tego, że najlepiej reprezentuję tą szkołę, zostałem wybrany na przewodniczącego samorządu uczniowskiego. Wiążę się z tym cała masa obowiązków... nie dość, że non stop się uczę, by być jak najlepszym, to jeszcze muszę zajmować się sprawami uczniów, organizowaniem różnych eventów, konsultacją różnych rzeczy z dyrektorem... cóż. Przynajmniej dzięki temu będę miał co wpisać w papiery na studia. Dlaczego tak bardzo skupiam się na nauce? Moja rodzina nie ma tyle pieniędzy, co pozostali rodzice moich rówieśników, przez co system edukacji w Korei wymaga ode mnie jak najcięższej pracy. Zależy mi na tym, by być kimś w przyszłości, a nie osiągnę tego bez ukończenia liceum i najlepszej uczelni. Strasznie irytuje mnie fakt, że reszta dzieciaków ma w życiu dużo łatwiej, tylko dlatego, że mają zamożnych rodziców... to takie niesprawiedliwe.

*

- Aishh, jestem już zmęczony. - wydyszałem w kierunku Minho. Mój przyjaciel uwielbia biegać i jakiś czas temu uparł się, bym zaczął to robić razem z nim. Twierdzi, że za dużo czasu spędzam nad książkami i czasami powinienem się wyluzować. 
- Dasz radę. Skręcimy za tamtymi krzakami i damy sobie na dzisiaj spokój. - skinąłem jedynie głową, przyspieszając. Byłem już tak zmęczony, że chciałem mieć ten trening jak najszybciej za sobą. Wsłuchując się w swój ciężki oddech, zmrużyłem lekko oczy, biegnąc ku zachodzącemu słońcu. Słońce świeciło tak mocno, że nie byłem w stanie zobaczyć absolutnie nic - Hyunjin uważaj! - w tym samym momencie poczułem silne uderzenie, po którym przekoziołkowałem kilka razy po rozgrzanym betonie - Jak jeździsz kretynie?! - chłopak podbiegł do mnie, pospiesznie kucając - Hyunjin, słyszysz mnie?
- Mhm. - jęknąłem, łapiąc się za ramię - Auć. 
- Oczu nie masz idioto?! 
- Felix? - Minho uniósł głowę, spoglądając na chłopaka. Jeszcze tego barana mi tutaj brakowało. Tyle osób jeździ tu rowerami, a ja musiałem wpakować się akurat pod jego koła...
- Ty też jesteś ślepy? - burknął blondyn, podnosząc z chodnika swój rower - Aishh... jest cały zniszczony! 
- Trzeba było uważać. - jęknąłem, wstając niezdarnie z betonu. 
- Coś ty powiedział? - Felix podszedł do mnie, popychając mnie. 
- Zostaw go do cholery. Nie widzisz, co już narobiłeś? Jest cały poobijany! 
- Też mi coś. - parsknął śmiechem, nie odrywając ode mnie wzroku - Dobrze ci radzę gnojku... na jutro masz mi przynieść pieniądze na naprawę roweru.
- Jaja sobie robisz?! - oburzył się Minho, stając w mojej obronie - To ty jechałeś po ścieżce dla pieszych. Ten wypadek to twoja wina. 
- Zamknij się, nie z tobą rozmawiam. - blondyn odepchnął mojego przyjaciela, po czym stanął ze mną twarzą w twarz, uważnie mi się przyglądając - Wyglądasz żałośniej niż zwykle. 
- Odwal się.
- Na jutro chcę mieć pieniądze za rower.
- Pieniędzy to ci akurat nie brakuje.
- Oczywiście, że nie... ale tu chodzi o zasady. 
- Zasady? - parsknąłem śmiechem, trzymając się za obolałe ramię - Znasz w ogóle takie pojęcie?
- Widzę, że chyba niewystarczająco oberwałeś. 
- Dość. - wtrącił Minho, rozdzielając nas.
- Pamiętaj o jutrze dupku. - warknął Felix, odjeżdżając. 
- Widziałeś go? Dzieciak nie ma za grosz wstydu.
- Daj spokój. - westchnąłem, siadając na ławce - Cholera...
- Bardzo cię boli? - Minho usiadł obok mnie, przyglądając się uważnie mojej ręce.
- Mhm.
- Może jest złamana? 
- Nie, raczej nie... tylko poobijana. - wstałem, biorąc głęboki oddech - Będę już spadał.
- Gdzie? Powinien to ktoś zobaczyć.
- Nie mam na to czasu.
- Mhm... znowu wracasz do książek?
- A mam inne wyjście? - westchnąłem, spoglądając na Han. Mam dość swojego życia. Ciągłe życie pod presją i ciągłą gonitwa, by być jak najlepszym. To ponad moje siły...

*

                         Przyszedłem do szkoły z samego rana. Po godzinnej nauce w bibliotece, zmuszony byłem pójść na lekcje. Idąc korytarzem, masowałem obolałe ramię, myśląc o wczorajszym spotkaniu z tym dupkiem. Żebyście wiedzieli, ile miałem z tym nieprzyjemności po powrocie do domu. Mój ojciec był pewien, że wplątałem się w bójkę z kimś ze szkoły. Wściekł się do tego stopnia, że oberwałem jeszcze od niego... dzień jak co dzień.
- Siema... szukam cię od samego rana. - z rozmyśleń wyrwał mnie niski głos Felixa.
- To twój szczęśliwy dzień... znalazłeś mnie. - chłopak parsknął śmiechem, podchodząc bliżej mnie.
- Dawaj pieniądze. 
- Nie mam. 
- Chyba źle usłyszałem.
- Chyba nie... Nie mam tych pieniędzy. 
- Okej... skoro tak chcesz się bawić. Będziemy naliczać odsetki. - dwójka jego kolegów zaśmiała się, łapiąc mnie za koszulę od mundurka. 
- Chyba czegoś nie zrozumiałeś Felix. Ten wypadek to była twoja wina... nie rozumiem dlaczego mam ci oddawać pieniądze. 
- Bo jesteś na marginesie społecznym, a ja w czołówce i dlatego ktoś taki jak ty, ma wykonywać polecenia osób stojących wyżej w hierarchii. - zaśmiałem się, spoglądając chłopakowi w oczy.
- Wow... jakie ty masz rozbudowane słownictwo. - blondyn uśmiechnął się pod nosem, zerkając na swoich przyjaciół.
- Za szkołę. - poczułem jak jego dwóch, przygłupich znajomych ciągnie mnie w kierunku tylnego wyjścia. 
- Puśćcie mnie. - warknąłem, będąc wypchniętym przez metalowe drzwi - Powinieneś wyrosnąć z takich przepychanek. 
- Zaczynasz mnie irytować... panie przewodniczący. - parsknął śmiechem, uderzając mnie z pięści w twarz. Cóż... mimo obolałego ramienia zamachnąłem się, oddając mu. I to właśnie był błąd, gdyż to jedynie podjudziło jego kolegów - Zatłuczcie go... mam go dość. 
- Przestańcie! - krzyknąłem, starając się podnieść z ziemi. Nie mogłem pozwolić się tak po prostu sprać - Dość!
- Hej panowie! Spokój! - otworzyłem oczy, widząc idącego w naszym kierunku nauczyciela w-f'u - Trzech na jednego? - mężczyzna westchnął, mierząc ich wzrokiem - Do dyrektora, ale już! 
- Tak jest. - burknęli, oddalając się.
- W porządku? - nauczyciel pomógł mi wstać, po czym otrzepał mój mundurek.
- Tak. - jęknąłem, wycierając ostrożnie rozbitą wargę.
- Chodź... zaprowadzę cię do pielęgniarki.
- Nie, nie trzeba.
- Chyba nie wiesz, jak wyglądasz Hyunjin. - skinąłem jedynie głową, idąc za mężczyzną - O co wam poszło?
- Nic takiego.
- Nic takiego. - westchnął, otwierając mi drzwi - Oni nie będą się ukrywać u dyrektora i całą winę zrzucą na ciebie. 
- Wiem... domyślam się, ale nie lubię się skarżyć. 
- Wiem, że jesteś honorowym chłopcem, ale czasami trzeba pomyśleć racjonalnie i obronić własny tyłek. - spojrzałem na nauczyciela, lekko się uśmiechając - Zapomnij o tym ostatnim słowie. 
- Tak jest. - mężczyzna zaprowadził mnie pod drzwi gabinetu pielęgniarki - Dziękuję panu. - ukłoniłem się, czując jak ten klepie mnie w ramię. 
- Do zobaczenia na zajęciach. - chwyciłem za drzwi, zaczynając przesuwać je w bok - Ah...
- Tak?
- I oczywiście wstawię się za tobą wśród nauczycieli... nie trawię tych nowobogackich dzieciaków. 


~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

3 komentarze: