22 kwietnia 2018

Stypendium~cz.4 [Felix&Hyunjin]



                  Pewnie powiem wam coś, co was nieźle zaskoczy. Otóż ponad tydzień temu pierwszy raz w życiu rozmawiałem dłużej i nieco szczerzej z Felixem i o dziwo od tamtego czasu, nie pokłóciliśmy się ani razu. Nie jesteśmy przyjaciółmi, ani nawet kolegami, ale mijając się na korytarzu, potrafimy skinąć sobie głową lub powiedzieć głupie "cześć". 
- Słyszałaś te plotki o Felixie? - w pół przytomny uniosłem głowę z ławki, przysłuchując się klasowym plotkarom.
- Jakie plotki?
- Ten jego dziany ojciec... nie jest jego biologicznym ojcem.
- Co? - otworzyłem szerzej oczy, czując jak moje serce bije dwa razy mocniej.
- Mówię ci. Felix jest adoptowany... wychowywał się w domu dziecka.
- Waaaa... skąd to wiesz?
- Cała szkoła o tym mówi. - wstałem gwałtownie z krzesła, podchodząc do ławek koleżanek.
- Skąd macie pewność, że te informacje są prawdziwe?
- No... nie mamy... ale cała szkoła o tym mówi.
- Skoro nie macie pewności, to nie gadajcie głupot. - westchnąłem odwracając się na pięcie, jednak wtedy zauważyłem wchodzącego do sali wspomnianego chłopaka - Pomyliłeś sale? - zażartowałem wychodząc mu na przeciw, jednak wtedy dostałem od niego porządnie w twarz.
- Ty dupku. - chwyciłem się za policzek, przenosząc na niego wzrok.
- Odbiło ci?
- Mi? Jak mogłeś wszystkim o tym powiedzieć? 
- Co? Nie pisnąłem nikomu ani słowa. - Felix spojrzał na moją klasę, przeczesując nerwowo włosy.
- Chodź. - warknął, wychodząc z klasy. 
- Hyunjin... - jeden z kolegów złapał mnie za ramię, chcąc mnie zatrzymać - Trzeba iść z tobą?
- Nie, spokojnie... poradzę sobie. - wymusiłem uśmiech, po czym ruszyłem za chłopakiem. Felix twierdzi, że o tym wszystkim wiem tylko ja, ale przysięgałem mu, że nikomu nic nie powiem. Nie lubię go, ale nie jestem takim dupkiem, żeby obracać jego słabości przeciwko niemu. Gdy zaszliśmy za szkolny składzik, blondyn zmierzył mnie wzrokiem, wpatrując się we mnie z naprawdę ogromną nienawiścią.
- Tylko tobie o tym powiedziałem...
- Felix do cholery... obiecałem ci, że nikomu nic nie powiem.
- Widocznie twoje obietnice można sobie wsadzić głęboko w dupę. 
- Nie mów tak. Jesteś opryskliwym dupkiem, którego nie lubię... ale zawsze dotrzymuję obietnicy i trzymam język za zębami kiedy trzeba. 
- Ta? W takim razie kto to rozpaplał po całej szkole? Zniszczą mnie, rozumiesz?
- Nie bądź próżny i nie myśl jedynie kategoriami kasy i popularności. Uwierz mi, że wtedy będzie ci się żyło znacznie lepiej. - chłopak parsknął śmiechem, podchodząc bliżej mnie.
- Tylko to mi zostało. Nie umiem się uczyć i nie cierpię tego robić... Może powiedziałeś o tym, żeby mnie czegoś nauczyć, co? - warknął, łapiąc mnie za koszulę.
- To nie ja... ale jeśli ci ulży, możesz mnie uderzyć.
- To nie on. - razem z Felixem odwróciliśmy pospiesznie głowy w kierunku dobiegającego nas głosu. Zza budynku wyszedł Yongmin.. chłopak z mojej klasy. 
- A ty tu czego?
- Dziewczyny od nas z klasy dzisiaj o tym rozmawiały, a Hyunjin stanął w twojej obronie... traktujesz go niesprawiedliwie. 
- Yongmin, daj spokój... - westchnąłem, spuszczając wzrok.
- Nie... nie będę stał z boku i przyglądał się jak Felix cię bije. Zwłaszcza, że nic mu nie zrobiłeś... - blondyn puścił mnie, uważnie mi się przyglądając.
- Stanąłeś w mojej obronie?
- Sam się sobie dziwię. - burknąłem zerkając na Yongmina.
- Hm... w takim razie kto...
- Nie wiem Felix, nie mam pojęcia... ale na drugi raz zrób większy research, zanim kogoś pobijesz. - pchnąłem go z bara, idąc z powrotem do szkoły. Zabolało mnie to, że potraktował mnie tak niesprawiedliwie. Chyba nigdy nie zmienię o nim zdania. Dupek, dupek i jeszcze raz dupek. 
               Podczas długiej przerwy udałem się na trybuny, by w ciszy pomyśleć i pouczyć się angielskiego. Moje myśli jednak krążyły cały czas wokół Felixa. Ktoś musiał przysłuchiwać się naszej rozmowie... ciekawe kto to mógł być. Na pewno ktoś, kto nie trawi Felixa. Ha! Mało kto w tej szkole go lubi więc teoretycznie mógł nas podsłuchać każdy. 
- Trzymaj. - zobaczyłem przed oczami puszkę napoju. Gdy uniosłem głowę, ujrzałem stojącego nad sobą Felixa. 
- Dzięki. - burknąłem, biorąc od niego napój. Gdy blondyn usiadł obok mnie, upiłem kilka łyków, spoglądając na niego - Czego chcesz?
- Chcę pogadać.
- Nie masz swoich znajomych? - blondyn zaśmiał się, otwierając swoją colę.
- Skończ już z tymi złośliwymi tekstami. Są w twoim wykonaniu bardziej urocze niż groźne. - prychnąłem szturchając go.
- Z żadnej strony nie jestem uroczy.
- Dobra, nie przeżywaj. - chłopak złapał za moją twarz, uważnie jej się przyglądając - Boli?
- Na szczęście nie.
- Przepraszam. - zmarszczyłem brwi, lekko się przy tym uśmiechając.
- Że co?
- Nie każ mi się powtarzać. 
- Chętnie usłyszę to jeszcze raz.
- Przepraszam no... ale mówiłem o tym tylko tobie i wiesz... od razu przyszedłeś mi do głowy. 
- Spoko, rozumiem. - napiłem się ponownie, głęboko wzdychając - Ktoś nas podsłuchiwał. 
- Mmm... ciekawe tylko kto. 
- Wydaje mi się, że szybko się tego dowiemy.
- Niby jak?
- Pytając ludzi... kto od kogo usłyszał i tak dalej... w końcu kogoś znajdziemy. 
- W zasadzie to... nie masz powodów żeby mi w tym pomagać. - no tak, w sumie racja. 
- Wiesz... chcę wiedzieć przez kogo dostałem znowu w twarz. - Felix uśmiechnął się, przenosząc wzrok na boisko.
- Czemu się tak bardzo nienawidzimy? 
- A czemu o to tak nagle pytasz?
- A ja wiem... tak jakoś. Jak widzisz, czasami idzie się jakoś dogadać.
- No tak. - zamyśliłem się, zgniatając przy tym pustą puszkę - Niech pomyślę. Jesteś dupkiem przez duże D, który gardzi wszystkimi, którzy się uczą, a do tego są biedni. Uwziąłeś się na mnie już w pierwszej klasie, mimo że ci nic nie zrobiłem i non stop mnie prześladujesz... Dlatego właśnie się nie lubimy. 
- Źle cię oceniłem.
- Nie tylko mnie... zapewne o 3/4 szkoły masz takie samo zdanie jak o mnie. - spojrzałem na Felixa, uśmiechając się pod nosem - Ale wiesz co? Możesz się zrehabilitować. 
- Że co?
- Nie jadłem dzisiaj lunchu w szkole... po zajęciach na pewno będę baaardzo głodny.
- No... i wrócisz grzecznie do domku na obiad.
- Y y... ty mnie zabierzesz na najlepszego grilla w Seoulu. - blondyn zaśmiał się, uderzając mnie w ramię.
- Chyba cię pogięło Hyunjin. 
- Pewnie tak.. ale chętnie pojem za friko. - wstałem z ławki, wspinając się powoli do góry - Będę czekał za szkołą.
- Ale...
- Na razie! - machnąłem ręką, znikając za gęstymi krzakami otaczającymi trybuny i boisko. Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłem, ale widzę, że ten burak ma w sobie odrobinę ludzkich odruchów więc może jeszcze wyjdzie na ludzi. 

*

              Po skończonych lekcjach, udałem się zgodnie z umową na plac za szkołą. Felix spóźniał się dobre dziesięć minut i byłem święcie przekonany, że mnie wystawił. Szczerze mówiąc, niezbyt rozczarowany, spojrzałem na zegarek udając się w stronę wyjścia ze szkoły. Wtedy też usłyszałem dość głośny odgłos pracującego silnika. Zza rogu ulicy wyjechał motor, zajeżdżając mi tym samym drogę. 
- Co jest? - siedząca na czarnej maszynie osoba zdjęła kask, zarzucając blond włosami. Uśmiechnąłem się pod nosem, podchodząc bliżej chłopaka - Ale masz spektakularne wejście. 
- Miał tu na mnie czekać przystojny chłopak z bardzo przyjaznym charakterem... widziałeś tu takiego? - uniosłem jedynie brew, krzyżując przy tym ręce na klatce piersiowej - Cholera, musiałem się spóźnić, pewnie już poszedł. Cóż... w takim razie nic tu po mnie. - wyciągnąłem w jego kierunku rękę, wskazując na kask - Aishh... mam zabrać na obiad ciebie?
- Chyba nie masz wyjścia. 
- Dobra... niech ci będzie. - wymieniliśmy się uśmiechami, po czym Felix wręczył mi jeden z kasków.
- Strach wsiadać z tobą na ten motor. 
- Spoko... będę jechać tak żebyś nie narobił w gacie.
- Ha ha ha... wyborny żart, naprawdę. - wskoczyłem na motor, zaciskając dłonie na jego ramionach.
- Lepiej mnie obejmij.
- Pf... nie żartuj.
- Dobra, nie nalegam. Tylko nie biorę na siebie odpowiedzialności, jak coś ci się stanie. 
- Co niby ma mi się stać?
- Nie słyszałeś nigdy o wypadkach?
- To co ty, nie umiesz tego prowadzić?
- Umiem... ale nigdy nic nie wiadomo, panie "wszystko wiem najlepiej". 
- Daruj sobie. - owinąłem ręce wokół jego pasa, obawiając się, że teraz naprawdę coś nam się stanie. Zgodnie z obietnicą jednak, Felix jechał całkiem spokojnie, nie wprawiając mnie nawet na sekundę w jakiekolwiek zakłopotanie. 
- Uważasz, że jestem przystojny? - zapytałem, gdy już jedliśmy najpyszniejsze mięsko na świecie.
- Czekaj no... muszę ci się przyjrzeć z bliska. - mówiąc to nachylił się do mnie, mrużąc oczy - Mmm nie... pomyliło mi się coś. 
- Dupek. - prychnąłem, ładując do buzi kolejną porcję jedzenia.
- Uważaj na słowa. Ten dupek funduje ci teraz najlepszego grilla w mieście. 
- Wiem... będę mu wdzięczny do końca życia. - blondyn spojrzał na mnie, uśmiechając się - Jestem gdzieś brudny?
- Nie.
- To czemu tak patrzysz?
- Widzę w tobie dużo siebie sprzed kilku lat. - sięgnąłem po colę popijając nią ryż.
- Jak to?
- Samotny, zagubiony, lubiący się uczyć.. myślący, że nie ma dla mnie żadnych dobrych perspektyw. - odchrząknąłem odkładając pałeczki.
- Ale tobie się udało...
- Czysty przypadek... to mój brat urzekł mojego ojca. Mnie wziął z litości. 
- Nie mów tak... na pewno tak nie było.
- Słuchaj... mój brat to mały geniusz, naprawdę. Nie ważne czy zapytasz go z angielskiego, biologii czy fizyki. Jest oblatany w absolutnie każdej dziedzinie, a ma tylko 14 lat.  
- Gdzie pan Lee was znalazł?
- W szkole podstawowej. Podobnie jak teraz przyjechał szukać biednych, ale piekielnie zdolnych dzieciaków. Dyrektor podsunął mu Jikyo... wiesz... z początku chciał mu jedynie opłacać naukę, ale jak dowiedział się, że jest sierotą postanowił go adoptować. Jikyo powiedział, że beze mnie nigdzie się nie ruszy i... sam widzisz. - aishh... nie rozumiem, dlaczego zrobiło mi się go szkoda - Ponoć dwa lata przed tym, jak nas adoptował, stracił w wypadku żonę i synka. 
- Ja... nic o tym nie wiedziałem..
- Też dowiedzieliśmy się przez przypadek. Po stracie syna obudziła się w nim chęć niesienia pomocy innym. 
- Dobry z niego człowiek...
- Bardzo dobry. Gdyby nie on... - Felix westchnął, wkładając do ust kimchi - Cholera wie gdzie byśmy wylądowali. Tobie chyba też się z nim dobrze układa, co?
- Tak, nie mogę na niego złego słowa powiedzieć. - chłopak uśmiechnął się, przytakując. Wtedy też z jego plecaka rozległ się dźwięk telefonu.
- Pewnie o wilku mowa... a nie. No co tam? - sięgnąłem po pałeczki, kontynuując jedzenie - Mmm nie, nie dam rady... Jestem z ojcem i Jikyo na obiedzie. - uniosłem wzrok, spotykając się ze spojrzeniem chłopaka - No to chodźmy wieczorem.... no to before u mnie... Spoooko... dobra kończę. Jakby co to pisz... No cześć. 
- Wstyd wyjść ze mną na obiad, co?
- To nie tak...
- Dobra, nie tłumacz się. - sięgnąłem po colę, wzdychając - Gdzie się wybierasz?
- Chłopak ode mnie z klasy robi imprezę.
- Mmm... no tak, dzisiaj piątek.
- Masz jakieś plany?
- Mhm... pomoc mamie w barze. 
- Powinieneś czasami gdzieś wyjść.
- Nie lubię imprez jak mam być szczery... nie lubię tłumów i hałasu. Źle się wtedy czuję. 
- A domówki?
- Nie mam aż tylu znajomych. - zaśmiałem się, łapiąc się za brzuch - Ale się najadłem. 
- Smakowało ci?
- Ojjj i to jak. Najlepsze mięso na świecie. - westchnąłem, mierząc Felixa wzrokiem - Przyznasz mi się do czegoś?
- Zależy.
- Czemu robisz to wszystko?
- W sensie?
- Otwierasz się przede mną, zabierasz mnie na obiad i... nawet jesteś miły. Co jest?
- Mówiłem ci już. Widzę w tobie starego siebie.
- No okej, ale mówisz tak otwarcie o swojej przeszłości... pewnie bolesnej...
- Może po prostu potrzebowałem się wygadać? - zmieszałem się lekko, wbijając wzrok w stół - Wiem, że Chan i Woojin by tego nie zrozumieli, a mi czasami to wszystko nie daje spokoju. Z Jikyo nie pogadam... nie powinienem go martwić. - skinąłem głową, wzdychając.
- Przepraszam... po prostu...
- Wiem... jakbyś zaczął mi się zwierzać ze swoich problemów też pewnie by mnie zatkało i nie wiedziałbym o co ci właściwie chodzi. W sumie to sorki... nie powinienem ci zawracać tym głowy.
- Aishh... przestań. - przeczesałem włosy, spoglądając na chłopaka - Robi się zbyt ckliwie... pamiętaj, że się nie lubimy.
- A tak, racja. - zaśmialiśmy, po czym Felix wstał, wyciągająca portfel z plecaka - Siedź... pójdę tylko zapłacić.
- Okej. - skinąłem głową, śledząc wzrokiem kolegę. Ciężko się do tego przyznać, ale chyba zaczynam go lubić.... Co ja gadam.... nie, nie, stop! Aishh... z drugiej strony widzę, że ma dość bolesną przeszłość, a to, jak się teraz zachowuje to pewnie swego rodzaju ucieczka od niej i chęć stania się silniejszym. Nie wiem... w sumie ciężko jest mi go rozgryźć. 
- Jestem. 
- Wiesz co?
- Hm?
- Zabierz mnie na lody. - Felix zaśmiał się, sięgając po swoje rzeczy.
- Na lody mówisz. 
- No tak.
- Nie masz koleżanek? Albo kolegów... co tam wolisz. 
- Co? - zmarszczyłem brwi, czując dopiero po upływie kilku sekund, co ten idiota miał na myśli - Ty... aishh, jesteś okropny. 
- Szybko kontaktujesz. - zaśmiał się, wręczając mi kask. 
- Odechciało mi się tych lodów. - wziąłem od niego kask, po czym ruszyłem w stronę wyjścia.
- Poczekaj no! Zabiorę cię na te lody! - blondyn wybiegł za mną, łapiąc mnie za ramię - Wyluzuj troszkę.
- Ja wiem, że dojrzewasz i pewnie potrzebujesz dziewczyny, ale...
- Mam już takie rzeczy za sobą. - uśmiechnął się, nakładając kask. 
- Już?
- Nie wszyscy czekają aż porosną pajęczyną, tak jak ty. - "poraziłem" go wzrokiem, wchodząc na motor. 
- Jedź, bo nie mogę cię już słuchać. 
- To może odwiozę cię do domu?
- Mhm... jedź. 
- A lody?
- Obrzydziłeś mi je na całe życie. - objąłem go w pasie, czując jak ten rusza. W sumie te jego teksty nawet mi tak bardzo nie przeszkadzają, ale jeszcze trzy dni temu nienawidziliśmy się jak psy, a teraz? To wszystko dzieje się zbyt szybko, co jest aż dla mnie podejrzane. Nie lubię poznawać ludzi w tak ekspresowym tempie, bo boję się, że coś złego może się za tym kryć. Może jestem zbyt podejrzliwy, ale wolę póki co trzymać go na dystans. Po około dwudziestu minutach dojechaliśmy pod mój dom. Gdyby porównać go z jego willą... cóż... rudera z niewielkim barkiem na froncie - No... to tutaj. - westchnąłem, zeskakując z motoru, po czym oddałem chłopakowi kask. 
- Przyjemna okolica.
- Okolica może i tak. - moje policzki zalały się rumieńcem, a dłonie zaczęły się pocić z nerwów - No... dziękuję za obiad. 
- Nie ma sprawy. - Felix uśmiechnął się, wskazując na wychodzących z baru mężczyzn z kurczakami i soju - Widzę, że macie tu sporo klientów.
- Hyunjin?! - odwróciłem się, otwierając szerzej oczy.
- Jedź już. - do ojca znów przyszli "koledzy" od picia. Ale wstyd...
- Chyba cię znają.
- Stali bywalcy. - uśmiechnąłem się nerwowo, poganiając go - Jedź, jedź. 
- Ale dlaczego?
- Gdzieś ty był? - ojciec podszedł do nas, chuchając obrzydliwym alkoholem - Skończyłeś szkołę dawno temu... nie wiesz, że trzeba pomóc matce?
- Przecież ty mogłeś jej pomóc... 
- Ahh ty niewdzięczny gnoju. - warknął, łapiąc mnie za ramię - Jestem zajęty, nie widać?
- Niech pan go puści. - posłałem Felixowi dość znaczące spojrzenie. Nie chciałem żeby się wtrącał.
- A ty co? Matka cię nie nauczyła szacunku do starszych?
- Tak się składa, że nie... proszę go puścić. 
- Te bogate gnoje... - prychnął ojciec, łapiąc mnie za włosy, po czym pchnął mnie w stronę baru - Do domu, ale już! 
- Już idę, przestań. - zerknąłem na Felixa, wymuszając uśmiech - To.. to cześć. - pomachałem mu, znikając za drzwiami barku. Co za upokorzenie. Mój ojciec to potwór i nienawidzę go z całego serca.
- Czemu on znowu krzyczy? - zapytała mama, gdy wszedłem na zaplecze baru.
- A jak myślisz? Mam go dość... 
- Nie mów tak Hyunjin, to twój ojciec.
- Nie... to człowiek, który jest darmozjadem i niszczy nam życie. 
- Synku...
- Nie zmienię o nim zdania, nienawidzę go. - wyjąłem z lodówki puszkę winogronowego napoju, wypijając go na jednym tchu - Przebiorę się i ci pomogę. 
- Za moment wróci też Hyunsoo, to sprawnie nam to pójdzie.
- Okej. - chwyciłem swój plecak, po czym wskoczyłem do mieszkania, idąc pospiesznie do swojego pokoju. Nie potrafię pogodzić się z tym, że mam takiego ojca. Moja mama pracuje, utrzymuje nas, kocha, zawsze wspiera, a ten? Chleje, żre i ogląda telewizor. Do tego dzień w dzień urządza awantury i się nad nami znęca... Nad nami, mam tu na myśli Hyunsoo i mnie. Gdyby tylko podniósł rękę na mamę, to bym go zabił. 
- Cześć młody. - rzuciłem na łóżko koszulę, zerkając na drzwi, w których stał mój brat.
- Hej. 
- Jak tam w szkole?
- W porządku... a u ciebie w pracy?
- Dostałem spory napiwek. - uśmiechnął się, machając mi przed oczami 30 tysiącami wonów* - Zabieram cię wieczorem na coś dobrego. 
- Dzięki. - wymusiłem uśmiech, zdejmując zegarek. 
- Coś się stało? 
- Ojciec się stał. 
- Co ci zrobił?
- Przyniósł mi wstyd przed Fe... - ugryzłem się w język, zerkając na Hyunsoo - Przed kolegą. Jest znowu pijany i jak zwykle musiał coś odwalić...
- Uderzył cię? - westchnąłem jedynie, idąc do drzwi - Hyunjin...
- Chodź... trzeba pomóc mamie. - brat objął mnie, całując mnie w czoło.
- Kocham cię kujonie. - ten głupek zawsze umie poprawić mi humor. Uśmiechnąłem się, dźgając go w brzuch.
- Ja ciebie też staruszku. 
- Chodź... zrobimy co mamy do zrobienia i pójdziemy coś zjeść.

*

                 Sobotni wieczór. Siedziałem przy biurku, ucząc się matematyki. Ojciec wyszedł dzisiaj do znajomego i w końcu, w spokoju mogłem się pouczyć. 
- Hej... - spojrzałem na drzwi, widząc w nich brata.
- Ooo dobrze, że jesteś. Zrobisz mi kawki?
- Y y... nie wspominałeś, że trzymasz się teraz z Felixem.
- Co? - odsunąłem się od biurka, przyglądając się uważnie Hyunsoo.
- Właśnie przyszedł... do ciebie.
- Co? - powtórzyłem się, narzucając na siebie bluzę.
- Masz mi coś do powiedzenia?
- W sumie to całkiem sporo. - westchnąłem, klepiąc chłopaka w ramię - Pogadamy później, okej?
- No leć, leć... bogate gnojki nie lubią czekać. - wybiegłem przed bar, widząc na niewielkim podwórku Felixa z reklamówką z lodami.
- Miałem wczoraj zabrać cię na lody. - mówiąc to wyciągnął rękę ze słodyczami w moim kierunku. Uśmiechnąłem się szeroko, podchodząc bliżej niego.
- Zwariowałeś.
- Całkiem możliwe. - sięgnąłem do reklamówki, wyciągając jednego loda.
- Dzięki. - westchnąłem, zerkając na stojącego w barze brata, który przyglądał się nam baaardzo uważnie - Przejdziemy się? 
- Czemu nie. - ruszyliśmy wąskimi uliczkami w kierunku ogrodzonego klifu, z którego widać było cały Seoul - Mam nadzieję, że trafiłem ze smakami. 
- Niech no sprawdzę. - zerknąłem do reklamówki, widząc w niej praktycznie same winogronowe lody - Skąd wiesz, że najbardziej lubię winogrona? Tak samo trafiałeś z napojami.
- Intuicja. - uśmiechnąłem się, wyciągając kolejnego loda - Mogę o coś zapytać?
- Mhm.
- Twój tato... często pije? - odchrząknąłem opierając się o bramki pilnujące bezpieczeństwa na klifie. 
- Nie... czasami. Poza tym nie rozumiem dlaczego o to pytasz. 
- Bo ta wczorajsza sytuacja mnie trochę zaniepokoiła.
- Nie żartuj. 
- Poważnie. 
- Felix... nic nas nie łączy, jasne? Darujmy sobie te czułości.
- Myślałem, że ostatnio się trochę polubiliśmy... nie udawaj, że tak nie jest. - westchnąłem przytakując.
- Dobra... może trochę. 
- Tylko mi nie ufasz.
- Nie o to chodzi. Nie uważasz, że trochę za szybko się to wszystko toczy? Nie mam pojęcia czym się interesujesz, jaki jest twój ulubiony kolor i jakiej muzyki słuchasz... ale wiem to, że wychowywałeś się w domu dziecka i adoptował cię milioner. Ty wiesz o mnie tylko tyle, że jestem z biednej rodziny i że ojciec się na mnie wyżywa... poza tym też nic kompletnie o mnie nie wiesz... trochę dziwnie... 
- Okej, przyjąłem. - Felix wręczył mi ostatniego loda, siadając na ławce - Lubię pisać i imprezować. Słucham rocka, a moim ulubionym kolorem jest niebieski... Hmm o! Lubię chodzić na zakupy, chociaż wiem, że może się to wydawać mało męskie. Lubię zimę i łagodne jedzenie... po ostrym mój żołądek wariuje. - uśmiechnąłem się pod nosem, siadając obok blondyna - Beatboxuję... tak hobbystycznie. 
- Oo... no to słucham. 
- Nie no...
- Dawaj, dawaj. - Felix wziął głęboki oddech, po czym zaczął beatboxować. Przyznam, że robiło to spore wrażenie. Do tego widać, że włożył w to całe serce w związku z czym bardzo przyjemnie mi się tego słuchało - Wooow... brawo. - uśmiechnąłem się, klaszcząc.
- A tam... nic takiego.
- Żartujesz? Masz talent. - chłopak otworzył trzymanego przeze mnie loda, po czym zachęcił mnie do jedzenia.
- A ty?
- Ja?
- Co lubisz?
- Hmm... lubię jesień... kocham spać, mimo że nie mam na to zbyt dużo czasu. Czasami sobie potańczę albo... nie wiem.. lubię grać z moim bratem w kosza. O wiem! Jestem uczulony na bakłażany, cebulę i marchewkę. - zaśmiałem się, widząc zdziwienie na twarzy chłopaka.
- Poważnie?
- Mhm... wyglądam po nich jak balon.
- W takim razie, następny obiad będzie się składał wyłącznie z cebuli, marchewki i bakłażanów.
- Hmm... okej! Pod warunkiem, że będą piekielnie ostre. - zachichotałem, czując jak ten uderza mnie w ramię - Au, au, au. - syknąłem, łapiąc się za rękę. Chłopak jedynie zmierzył mnie wzrokiem, rozpinając moją bluzę - Co ty...
- Cicho. - mówiąc to chwycił za rękaw, chcąc zdjąć ze mnie bluzę.
- Zostaw. 
- Hyunjin... - wywinąłem oczami, zdejmując jeden z rękawów, ukazując tym samym pokrytą siniakami i krwiakami rękę.
- Koniec widowiska. - ubrałem się, oblizując wargi, po czym wbiłem wzrok w pokryty mrokiem Seoul - Lubię tutaj przychodzić. Patrzę zawsze na wieżowce i pocieszam się, że kiedyś będę w takich pracować. - spojrzałem na Felixa, posyłając mu uśmiech - Przyznaj, że widok jest piękny. 
- Tak... robi wrażenie. - wyczuł, że nie chcę rozmawiać o moich siniakach. Widzę, że nie jest aż takim głupkiem, za jakiego go uważam. 
- A ty gdzie chciałbyś pracować? - chłopak jedynie spojrzał na mnie, wzdychając - Hej.
- Nie wiem.
- Co z tobą?
- Twoja mama o tym wie? - wstałem z ławki, przygryzając wargę.
- Wiesz co? Pójdę już.
- Ale...
- Zrobiło się późno... pewnie mama ma dużo roboty. 
- Dobra, wyczułem aluzję. - blondyn wstał, zerkając na mnie - W takim razie chodźmy... mój motor stoi koło twojego domu. - wracaliśmy w absolutnej ciszy. Nie lubię rozmawiać o ojcu i tym, co mi robi. To obrzydliwe, nieludzkie i poniżające i nigdy nikomu nie powiem o tym ani słowa. 
- Lepiej już jedź... ojciec pewnie już wrócił do domu. 
- Jasne, rozumiem. - westchnął wchodząc na motor. 
- Pamiętaj, że nikt nie może dowiedzieć się o naszej rozmowie..
- Naprawdę nie musisz mi o tym przypominać. 
- Przepraszam, po prostu...
- Zaczekajcie! - westchnąłem, słysząc za plecami głos Hyunsoo.
- Twój brat? - skinąłem jedynie głową. 
- Felix, tak?
- Zgadza się. - mówiąc to, wyciągnął rękę w stronę Hyunga. Hyunsoo podał mu dłoń, wzdychając.
- Czego chcesz od Hyunjina? Mało mu krzywdy wyrządziłeś? 
- Chyba nie rozumiem. 
- Hyung, daj spokój. 
- Nie chcę się wtrącać w wasze rodzinne sprawy, bo nie chcę wyjść na wścibskiego, ale jedyną osobą, która znęca się nad Hyunjinem, jest wasz ojciec. - mówiąc to włożył kask, siadając poprawnie na motorze. 
- Felix...
- O czym on mówi? 
- Na razie. - chłopak odpalił motor, odjeżdżając. Wziąłem głęboki oddech, spoglądając na Hyunsoo.
- Polubiliśmy się... nie musiałeś na niego naskakiwać. 
- Możesz mi wyjaśnić o czym on mówił?
- Mówiłem ci, że wczoraj był świadkiem tego, jak ojcu znowu odwala. Tak pewnie palnął.
- Nie wydaje mi się...
- Nie ufasz mi, tak?
- Ufam... oczywiście, że ci ufam, ale jeśli ten potwór coś ci zrobił...
- Nic mi nie zrobił, nie martw się. - uśmiechnąłem się, obejmując go w talii - Zrobisz mi coś dobrego na kolację? Umieram z głodu. 
- No nie wiem... nie zasłużyłeś. 
- Mmm Oppa! - zaświergotałem, robiąc najsłodsze aegyo na świecie. 
- Oppa? - zaśmiał się, czochrając mi włosy - Dobra, niech ci będzie pajacu. 


~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Chłopcy wydali dzisiaj Performance Video "Mirror" :)



* 30 tys. wonów - ok. 100 zł

3 komentarze:

  1. ten rozdział mi się wyjątkowo podoba... odczuwam więź z Hyunjinem, mam nadzieję, że ojciec dostanie od kogoś nauczkę

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozwolę sobie na drobną poprawkę : rzeczownik "lody" nie ma formy pojedynczej. Niepoprawne więc jest mówienie jem loda, kupiłem loda, nie ma loda, itp.

    Jeśli chodzi o rozdział, to fantastyczny. Nie mogę się doczekać kolejnej części ❤️ ❤️ ❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. O TAK! Kocham to jak chłopcy się przed sobą zaczęli otwierać! Mam nadzieję że w następnym rozdziale będzie więcej tego wątku *^* To opowiadanie zaczyna być jednym z moich ulubionych, a to dopiero 4 część

    OdpowiedzUsuń