Siedziałem w swoim pokoju, wpatrując się w zalane deszczem okno. Tydzień temu Felix, Jikyo i ich ojciec, wyjechali z Seoulu do Japonii. Zakładam, że jesteście ciekawi, jak wyglądało nasze pożegnanie. Cóż... nie jest to coś, do czego chcę wracać, ale chyba nie mam wyjścia. Zacznijmy od tego, że nie miałem zielonego pojęcia, że mój chłopak zaplanował już ze swoją rodziną datę wyjazdu. Chodził normalnie do szkoły, spotykaliśmy się... ani razu nie wspomniał o tym, że niedługo wyjedzie. W dniu wyjazdu, późnym wieczorem, samochód pana Lee podjechał pod mój dom. Mama zawołała mnie, mówiąc, że ktoś czeka na mnie na podwórku. Czułem, że to Felix, ale nie miałem pojęcia, że przyjechał właśnie zobaczyć się ze mną ostatni raz. Gdy wyszedłem na dwór i ujrzałem limuzynę, czułem, że coś jest nie tak. Felix wytłumaczył mi wszystko, mówiąc że nie chciał mnie martwić, że nie chciał patrzeć, jak ciągle płaczę, że chciał zapamiętać mnie uśmiechniętego... Zapewniał mnie, że będzie do mnie przyjeżdżał, codziennie dzwonił, że dzień w dzień będziemy rozmawiać na skypie. Tak jest... tylko pytanie "co z tego"? Wrzeszczałem na niego jak opętany... mówiłem, że go nienawidzę i że nikt nigdy mnie tak nie skrzywdził. Teraz żałuję tych słów. Felix nie jest na mnie zły, ale wiem, że zabolały go moje słowa. Po awanturze, którą mu urządziłem, z samochodu wysiadł Jikyo - zmizerniały, trzęsący się, wystraszony Jikyo. 14-latek przytulił mnie, prosząc żebym uważał na siebie i Chana. Nie wytrzymałem. Płakałem jak głupi. Poniżyłem się do tego stopnia, że błagałem na kolanach ojca chłopaków, żeby nigdzie nie wyjeżdżali. Ten jedynie poprosił mnie żebym wrócił do szkoły i starał się o jak najlepsze wyniki w nauce... cóż. Od tamtego momentu nie pojawiłem się w liceum ani razu. I tak jestem na straconej pozycji. Zdam tylko egzaminy i pójdę do pracy. Nie mam szans na żadną uczelnię. Wszystko się spieprzyło...
Tak, jak powiedziałem, siedziałem w swoim pokoju, wpatrując się w okno. Czułem potworną pustkę, żal i strach przed tym, co będzie. Chciałbym się cofnąć w czasie. Pytanie tylko, jak to zrobić? Co mam zrobić żeby odzyskać Felixa i to, co było między nami? Tęsknię nawet za głupią pizzą, którą jadłem w towarzystwie Jikyo i Felixa. Oddałbym wszystko, żeby moje życie wyglądało tak, jak kilka miesięcy temu.
- Hyunjinnie. - pamiętam, jak przyszedł do kawiarni, w której pracowałem. Jak naśmiewał się ze mnie i potwornie mną gardził, jednak w głębi duszy czuł się tak samo podle, jak ja. Wiedział, co czuję, bo przechodził dokładnie przez to samo - Hej... mówię do ciebie. - podskoczyłem, czując na ramieniu rękę Hyunsoo - Spokojnie.
- Przepraszam... zamyśliłem się. - odchrząknąłem, zerkając na chłopaka.
- Znowu o nim myślisz?
- To takie dziwne?
- Nie... nie, rozumiem cię. - westchnąłem, wbijając ponownie wzrok w okno.
- Coś chciałeś Hyung?
- Młody... staram się ciebie w pełni zrozumieć i jakoś ci pomóc. - westchnął, mocno mnie przytulając - Wiem, że pierwszy raz w życiu się zakochałeś i wiem, że taką pierwszą miłość bardzo się przeżywa i rozpamiętuje się nią całe życie... ale zrozum, że musisz w końcu zacząć normalnie funkcjonować. Przecież nie zerwaliście. Macie ciągle ze sobą kontakt...
- Minął dopiero tydzień. Za miesiąc już tego kontaktu nie będzie...
- Nie mów tak. Ja wierzę, że wam się uda.
- Tak? Hyunsoo, on wyjechał na stałe do Japonii...
- Może przekona ojca, że chce wrócić tutaj na studia?
- Nie zrobi tego.
- Dlaczego?
- Po pierwsze, nie planuje iść na studia... a po drugie, nie zostawi Jikyo. Bardzo się o niego martwi i nie zostawi go tam samego.
- Przecież ciebie też kocha i się o ciebie boi...
- Ale jak widzisz, nie miał żadnych skrupułów zostawiając mnie. - Hyunsoo westchnął, głaszcząc mnie po głowie.
- Wyjdź do ludzi.
- Nie mam ochoty.
- Nie każę ci iść na imprezę... pomóż mamie w dostawie kurczaków. - uśmiechnął się, czochrając mi włosy - Trochę zajmiesz myśli.
- Nie głupi pomysł. - wstałem z łóżka, zaczynając się leniwie ubierać. Hyung przyglądał mi się uważnie, śledząc każdy mój krok - Co jest?
- Nic... szkoda mi ciebie gnojku.
- Nie mów do mnie gnojku.
- Dlaczego?
- Felix mnie tak nazywał...
- Młody. - Hyunsoo podszedł do mnie, tarmosząc mi znowu włosy - Mówisz o nim, jakby umarł.
- Przestań.
- Sam widzisz... spokojnie. Jesteście razem, tak?
- Teoretycznie..
- Praktycznie też. Głowa do góry. - wymusiłem uśmiech, idąc do baru mamy. Rzeczywiście jak pojeżdżę trochę po mieście, to zajmę myśli choć na chwilę.
- Cześć synku.
- Hej... daj mi adresy i kurczaki. Ja to rozwiozę.
- Pewny jesteś? Nie chciałam zawracać ci głowy.
- Żaden problem, serio. - mama westchnęła, podając mi torbę z jedzeniem i kartkę z adresami.
- Wszystko w porządku? - skinąłem jedynie głową, biorąc kluczyki do skutera - Chcesz jechać skuterem?
- Tak.
- Błagam cię, uważaj na siebie.
- Nic mi nie będzie mamuś... a jak będzie, to tylko lepiej dla mnie. - pociągnąłem nosem, idąc do drzwi.
- Hyunjin, uważaj! - wyszedłem na dwór. Było już ciemno, zimno i do tego padało. Chciałbym pojechać teraz do Felixa... Przytulić się do niego, pocałować go, powiedzieć, jak bardzo go kocham.. Brzmi ckliwie? Może i tak, ale co ja na to poradzę, że tak mi na nim zależy? Włożyłem kask, rozpoczynając tour po Seoulu. Miałem nadzieję, że przemieszczając się po mieście, zapomnę o moim chłopaku choć na minutę, jednak każda ulica, płot, knajpa, sklep, musiały mi o nim przypominać. Wiecie o czym jeszcze myślałem? O tym żeby wrócić do szkoły i starać się o dostanie stypendium na jednej z japońskich uczelni, ale szybko zrezygnowałem z tego pomysłu. W chwili obecnej jestem na 62 miejscu. Rolę przewodniczącego szkoły przejął Jisung... chociaż on dostał to, czego chciał.
Po około 2 godzinach dojechałem pod ostatni adres, podany przez mamę. Wryło mnie w ziemię. Moje serce biło bardzo, bardzo szybko. Wylądowałem pod domem Chana. Niby wszystko fajnie, tylko że on nie wie, że moja mama ma knajpę z drobiem, a nie sieć kawiarni... Mimo że się zaprzyjaźniliśmy, nie mogłem się przełamać żeby mu o tym powiedzieć. Niestety robota musiała zostać wykonana i nie było już odwrotu. Bałem się, że tego wieczoru stracę jeszcze przyjaciela..
- Hyunjin? - drzwi otworzył mi zdziwiony kolega. Skinąłem jedynie głową, wręczając mu pudełko z jedzeniem.
- 5 tysięcy wonów. - westchnąłem, uciekając wzrokiem.
- Poczekaj, wejdź. - wszedłem niechętnie do środka. Znowu czułem się upokorzony i w pewien sposób poniżony - Rozbieraj się, jesteś cały przemoczony. - położyłem pudełko na szafce, spoglądając na Chana.
- Oszukiwałem cię, a ty tak po prostu to zlewasz?
- Oszukiwałeś... i jestem pewien, że gdybym nie zamówił kurczaka, nadal byś to robił. - spuściłem głowę, czując jak robi mi się gorąco - Jikyo kiedyś wpadł do ciebie, jak pokłóciłeś się z Felixem..
- Powiedział ci o wszystkim..
- Dokładnie, ale nie chciałem ci o niczym mówić. - chłopak podszedł do mnie, zdejmując ze mnie kurtkę - Ściągaj buty. Zaraz ci to wysuszę.
- Chan..
- No już. - rozebrałem się, wchodząc wgłąb domu.
- Przepraszam. - westchnąłem, patrząc jak ten zanosi moje rzeczy do łazienki - Chciałem ci powiedzieć, ale wstydziłem się..
- Nie rozumiem czego.
- Tego, że nie jestem taki, jak wy. - przyjaciel nastawił suszarkę, po czym przeszedł obok mnie, idąc do kuchni.
- Chodź.
- Chan..
- Siadaj. - usiadłem przy stole, wpatrując się w chłopaka - Chyba dużo jeździłeś, co? Masz czerwony nos jakbyś pił przez tydzień.
- Chan, przepraszam.
- Czy to, że ignoruję ten temat ci nie wystarcza i nie jest wystarczającą odpowiedzią? - chłopak podał mi herbatę, siadając obok mnie - Nic się nie stało, serio. Koniec tematu. - mówiąc to wgryzł się w kurczaka, uśmiechając się - Tobie nie dam... nie zasłużyłeś. - uśmiechnąłem się lekko, upijając łyk napoju - Jak się trzymasz?
- Beznadziejnie. - wziąłem głęboki oddech, kładąc głowę na ramieniu chłopaka - A jak tam z Jikyo?
- Mało rozmawiamy... ciągle ma rozmowy z jakimiś psychologami.. do tego non stop się uczy.
- Żartujesz...
- Serio. Mówi, że chce czymś zająć myśli. - spojrzałem na Chana, gryząc podanego mi przez niego kurczaka.
- Tęsknisz za nim?
- Jak cholera... za nim, za Felixem... nawet za ich ojcem... Za atmosferą, która zawsze u nich panowała... za pizzą. - zaśmiałem się, czując spływające po policzkach łzy.
- Też dzisiaj myślałem o pizzy.
- Nie płacz. - przyjaciel objął mnie, dając mi ponownie kurczaka - Wiem, że prędzej czy później wrócą.
- Skąd ta pewność?
- A ja wiem... po prostu to czuję. - skinąłem głową, sięgając po herbatę - Ty mi lepiej powiedz, co odwalasz ze szkołą.
- To znaczy?
- Niedługo egzaminy, a ty w ogóle nie pokazujesz się w szkole. Do tego to 62 miejsce... - odwróciłem głowę, wzdychając - Hyunjin... ty i 62 miejsce? Byłeś na pierwszym...
- Ale już nie jestem i nie będę... daj spokój.
- Po prostu mi ciebie szkoda i trochę tego nie rozumiem.
- Czego tutaj nie rozumiesz?
- Jak z najlepszego ucznia w szkole stałeś się... taki przeciętny. Dlaczego?
- A jak myślisz?
- Przez Felixa?
- Nie... przez wypadek. Potem ten Jikyo. Wiesz... po tym pieprzonym wypadku, wszystko zaczęło się pieprzyć. - upiłem łyk herbaty, zerkając na przyjaciela - Z resztą... po wypadku nie jestem w stanie się na niczym skupić. Nie wiem czy to nerwy... cholera wie, o co chodzi.
- Mówiłeś o tym lekarzowi?
- Coś ty.. Miał ważniejsze sprawy.
- Ty siebie słyszysz kretynie? Przecież coś mogło ci się poprzestawiać w głowie... miałeś kask, nie?
- No a jak.
- Cholera... może to rzeczywiście przez stres?
- Nie wiem, serio... jest to mało istotne. - wzruszyłem ramionami, spoglądając na ogromne, kuchenne okno, przez które widać było pokryty mrokiem, ogród chłopaka.
- A co zamierzasz robić dalej?
- Podejdę do egzaminów żeby mieć papierek, a potem pójdę do pracy.
- Hyunjin.. - pociągnąłem nosem, czując jak Chan głaszcze mnie po plecach - Miałeś być kimś... Felix tak ci kibicował.
- A będę do końca życia robił na kasie albo w jakiejś knajpie. - spojrzałem na chłopaka, wymuszając uśmiech - Widocznie tak miało być Chan.
- Nie... moim zdaniem zbyt szybko się poddałeś.
- Może i tak... ale ja już nie mam siły ciągle walczyć i wszystkim udowadniać, kim ja to nie jestem. A prawda jest taka, że byłem, jestem i będę nikim... Nie mam bogatych rodziców, którzy mi pomagają. Ojciec siedzi w pierdlu, mama prowadzi bar z kurczakami.. - parsknąłem śmiechem, zdając sobie tak naprawdę sprawę z tego, w jak beznadziejnej jestem sytuacji - Mój brat pracuje w knajpie i mnie czeka to samo. - Chan otworzył szerzej oczy, odkładając jedzenie.
- Poczekaj... dlaczego twój tato siedzi w więzieniu?
- Nie chcę o tym gadać.
- Te... te wszystkie siniaki i krwiaki jakie miałeś jakiś czas temu..
- Dość, proszę cię.
- Przepraszam. Przepraszam Hyunjin. - chłopak odetchnął, łapiąc mnie za rękę - To nie moja sprawa, przepraszam.
- W porządku. - oblizałem wargi, wstając od stołu - Moje rzeczy już wyschły?
- Zostań u mnie. Pogadamy... zamówimy pizzę jak chcesz. - wymieniliśmy się uśmiechami, po czym odwróciłem wzrok, przytakując.
- Niech ci będzie... ale ja wybieram pizzę.
- Mmm no nie wiem.
- No to wracam do domu.
- Dobra no. - Chan prychnął, pchając mnie w stronę swojego pokoju - Ale jesteś uparty. - wszedłem do jego sypialni, kładąc się od razu na mięciutkim łóżku - Pijemy coś?
- Nie wiem... ostatnio się to źle skończyło.
- Nie jak świnie... tak symbolicznie.
- Hm... to jak symbolicznie to dawaj coś. - po kilku minutach siedzieliśmy na łóżku w towarzystwie soju. Chłopak opowiadał mi co chwilę jakieś śmieszne historie z Felixem w roli głównej, żeby poprawić mi humor. Czułem się przy nim coraz swobodniej i choć na chwilę zapomniałem o tym, że mój chłopak mnie zostawił i wyjechał do innego kraju - Ty... a tak właściwie, to czemu ty mnie tak nie lubiłeś?
- Nie gadaliśmy już o tym?
- A ja wiem. - zachichotałem, zerkając na przyjaciela - Może i gadaliśmy.
- Bałem się, że zabierzesz mi i Woojinowi, Felixa. Poza tym zazdrościłem ci tego, że jesteś taki naj w każdej dziedzinie i wiesz... byłeś przewodniczącym. Laski za tobą szalały.
- Ahhh więc to tylko o to chodzi.
- Nie no..
- Czekaj, czekaj... a ty już wtedy nie podkochiwałeś się w Jikyo?
- Podkochiwałem, ale za laskami też lubiłem się obejrzeć.
- Ale jesteś podły. - zaśmiałem się, uderzając go poduszką - Tylko ci panienki w głowie. A co z Jikyo?
- No mówię przecież, że już wtedy mi się podobał! - zaśmiał się, siadając na mnie.
- Złaź dupku. - chichotałem, czując jak ten mnie łaskocze.
- Ty zacząłeś.
- A ty skończ. Złaź. - Chan nachylił się do mnie, głęboko oddychając. Uśmiechnąłem się, czując jak muska ustami moje wargi - Złaź gnojku. - zamknąłem oczy, dotykając go niepewnie po twarzy - Nie powinniśmy.
- Nic przecież nie robimy.
- Ale będziemy.
- Znowu ty zacząłeś. - mruknął, wbijając się w moje wargi. Nie rozumiem swojego zachowania przy nim. Kiedy nie ma przy mnie Felixa, nie potrafię mu odmówić. Tak bardzo tęsknię za czułością i bliskością drugiej osoby, że nie jestem w stanie się pohamować. Wiem, że Chan czuje dokładnie to samo. Tęskni za Jikyo jak jasna cholera i kiedy nadarzy się okazja, szuka bliskości z kimś innym.
- Chan, to podłe. - wysapałem, będąc pozbawionym koszulki.
- Chan? - szepnął, całując mnie po szyi - Mogę być Felix... a ty Jikyo.
- Tylko dzisiaj?
- Tylko dzisiaj.
- Sam seks?
- Sam seks. - skinąłem głową, naciskając kolanem na członka chłopaka. Chan podgryzał moją szyję, doprowadzając mnie do obłędu. Felix nigdy tego nie robił więc nie miałem pojęcia, że to może być tak przyjemne. Zdjąłem z Chana koszulkę, po czym zacząłem błądzić dłońmi po jego ramionach i klatce piersiowej. Chłopak znów wbił się w moje usta, całując mnie tak obłędnie, jak nikt inny. Nie mam pojęcia, jak on to robi, ale jest w tym niesamowity - Świetnie całujesz. - szepnąłem, czując uśmiech na jego twarzy.
- Lubię takie komplementy. - "lubię takie komplementy"... Felix powiedział mi dokładnie to samo po naszym ostatnim seksie.. Z wyrzutami sumienia, zagłuszanymi potwornym pragnieniem bliskości, wsunąłem dłoń w spodnie przyjaciela, czując jego twardego członka.
- Tak szybko? - zaśmiałem się, spoglądając na niego.
- Kto to mówi? - Chan wyprostował się, po czym jednym, zwinnym ruchem, ściągnął ze mnie spodnie.
- Woo... co tak brutalnie?
- Nie lubisz tak?
- Lubię, ale pamiętaj, że jestem niewinnym, słodkim Jikyo.
- To ty nim jesteś... robisz, co uważasz. - Chan nachylił się do mnie, całując mnie po brzuchu. Zagryzłem dolną wargę, głaszcząc go po głowie. Czułem się tak niesamowicie, że nie jestem nawet w stanie opisać stanu, w jakim się znajdowałem. Mimo to z tyłu głowy miałem uśmiechniętą twarz Felixa, zapewniającą mnie, że zawsze ze mną będzie i zawsze będzie mnie kochać.
- Źle robimy. - szepnąłem, ciągnąc go lekko za włosy.
- Oboje tego potrzebujemy, tak? - chłopak spojrzał na mnie, głaszcząc mnie po policzku - Hyunjin... jeden, jedyny raz.
- Potrzebuję tego, ale... Boże, to podłe.
- Spróbujmy. - szepnął, całując mnie w czoło.
- Bez takich czułości... proszę cię. Miał być tylko czysty seks.
- Racja... sorki. - odepchnąłem chłopaka, siadając.
- Rozbieraj się. - burknąłem, zdejmując z siebie bokserki. Chan rozebrał się, uważnie mi się przyglądając - Rozumiem, że wolisz dominować.
- No nie ukrywam, że tak.
- Okej. - klęknąłem okrakiem między nogami chłopaka, wpatrując mu się w oczy. Chan ułożył dłonie na moich plecach, po czym zaczął nimi ostrożnie zjeżdżać na dół. Gdy jego ręce dotknęły moich pośladków, jęknąłem, delikatnie się uśmiechając.
- Sorry za pytanie, ale... dużo razy się kochaliście?
- Chodzi ci o to, czy będę bardzo cierpiał siadając na tym bydlaku? - zaśmiałem się, czując jak się czerwienię.
- Noo... dokładnie.
- O to się nie martw. - nabiłem się ostrożnie na jego członka, zaciskając powieki. Muszę przyznać, że Chan ma o wiele bardziej rozbudowane ciało i większego członka niż mój chłopak.
- Hyunjin..
- Jest okej. - owinąłem ręce wokół jego szyi, przywierając do jego warg. Po kilku pocałunkach, zacząłem poruszać biodrami, wywołując ciarki na ciele przyjaciela - Podoba ci się to. - uśmiechnąłem się, łapiąc go za ręce, które ułożyłem na swoich pośladkach.
- Pierwszy raz robię to z chłopakiem.
- I jak? - mruknąłem, całując go po uchu. Niby chciał dominować, ale podobało mi się to, że jestem pierwszym chłopakiem, z którym się kocha. W takim momencie człowiek czuje lekką ekscytację - Chaniiii.. - zachichotałem, drapiąc go po ramionach.
- Dużo lepiej jak z dziewczyną.
- Serio? - spojrzałem na niego, lekko przyspieszając - Ile miałeś dziewczyn?
- Ani jednej.
- Ahh... jesteś typem, który zdobywa, zaciąga do łóżka i porzuca... Mnie też to czeka?
- Zobaczymy. - Chan dał mi porządnego klapsa, po czym położył mnie na plecach, kontynuując tą chorą zabawę.
- Jeszcze raz.
- Nie wiedziałem, że lubisz takie zagrywki. - mruknął, wbijając się w moje usta, po czym ponownie dość porządnie mi przyłożył.
- Mmm. - zarzuciłem ręce na jego kark, walcząc z nim o dominację w pocałunku. Chan poruszał się we mnie bardzo szybko. W pewnym momencie chwycił mnie za dłonie, kładąc je obok mojej głowy. Lubię być taki ubezwłasnowolniony w łóżku. Felix też tak robił, ale był przy tym bardzo delikatny i czuły. Chyba czasami potrzebowałem takiego wstrząsu, jaki dał mi teraz Chan.
- Jak tam? - chłopak oderwał się ode mnie, unosząc brew.
- Mmm... sam nie wiem.
- Co? - poczułem jak ten wychodzi ze mnie, po czym wchodzi bardzo, bardzo mocno. Jęknąłem jedynie podkulając lekko nogi - Przegiąłem?
- Zabiłbyś Jikyo, jakbyście poszli do łóżka. - zaśmiałem się, zaciskając powieki.
- To taka delikatna kruszynka... byłbym przy nim bardzo ostrożny.
- A ja to niby co? Worek z ziemniakami?
- No ty już jesteś wprawiony.
- A co jakbym nie był? - Chan nachylił się do mnie, całując mnie po rozgrzanej twarzy.
- Wtedy byłbym bardzo... bardzo delikatny.
- Bądź. - zamknąłem oczy, pieszcząc opuszkami palców jego szyję - Spróbuj.
- Wiesz... coraz bardziej zaczyna mi się to podobać.
- Zapomnij. - szepnąłem, muskając jego usta - To jest pierwszy i ostatni raz.
*
- Już nie śpisz? - nawet nie drgnąłem. Wpatrywałem się w pokój Chana, czując potworne wyrzuty sumienia - Hyunjin.
- Nie mogłem spać. - westchnąłem, zaciskając dłoń na kołdrze. Chłopak objął mnie, całując mnie w kark.
- Wyrzuty sumienia?
- Ogromne..
- Też dziwnie się czuję. - przekręciłem się na plecy, spoglądając na przyjaciela - Nie jestem z Jikyo, ale... dziwnie tak. Poza tym Felix to mój przyjaciel..
- Mogę się przytulić? - pociągnąłem nosem, czując jak się szmata... nie mogłem znaleźć na siebie innego określenia.
- Chodź. - Chan objął mnie, głaszcząc mnie po ramieniu - Źle zrobiliśmy, ale nie płacz.. To był jeden, jedyny raz.
- Przeleciałeś w nocy chłopaka swojego najlepszego przyjaciela.
- Hyunjin, sam tego chcia..
- Wiem, przepraszam. Oboje jesteśmy winni.
- Niczego im nie powiemy, prawda?
- Oczywiście, że nie. Felix by nas zabił..
- Mnie by zabił... tobie by wybaczył.
- Co? - spojrzałem na niego, wycierając policzki.
- Wiem, że cię kocha. Wybaczyłby ci wszystko.
- Przestań... nie mów tak. - usiadłem, biorąc głęboki oddech. W głowie mi się nie mieści to, co zrobiłem - Może właśnie powinien mnie kopnąć w dupę, żebym się otrząsnął?
- A chciałbyś tego?
- Nie. Znaczy... chciałbym być z nim szczery, to wszystko.
- Czasami lepiej pewne rzeczy zostawić dla siebie. Dla własnego i czyjegoś dobra.
- Wiem... pewnie masz rację. - sięgnąłem po bokserki, po czym nałożyłem je, wstając z łóżka - Pójdę już do domu. - Chan skinął głową, ubierając się.
- Hyunjin. - przyjaciel podał mi bluzkę, wzdychając - Tylko nie zrywaj ze mną kontaktu po tym wszystkim... mamy teraz tylko siebie.
- Wiem Chan, nie zrobię tego. - szepnąłem, lądując w jego ramionach.
- To tylko seks...
- Tak... niezobowiązujący, zwyczajny seks... zapomnijmy o tym. - wymusiłem uśmiech, idąc do drzwi. Chłopak nie odprowadził mnie. Może to i lepiej. Chciałbym teraz zadzwonić do Felixa i usłyszeć jego głos, by się uspokoić. Tylko nie wiem, czy przez emocje nie powiedziałbym mu całej prawdy.
Zaparkowałem pod domem, zdejmując kask. Przez całą drogę myślałem tylko i wyłącznie o zeszłej nocy. Czułem, że jak komuś o tym nie powiem, to oszaleję i wygadam się mojemu chłopakowi. Wiadomo, że najlepszą osobą będzie mój brat. Woojin w ramach męskiej solidarności mógłby puścić parę z ust, a Minho? Cóż... kochany z niego chłopak, ale straszny głupek i gaduła.
- Hyunjin! - odwróciłem głowę w kierunku drzwi, widząc zaniepokojonego Hyunsoo - Gdzie ty byłeś całą noc?! Dzwoniliśmy do ciebie z mamą z tysiąc razy!
- Nie krzycz. - zszedłem ze skutera, idąc do domu.
- Gdzie byłeś do cholery? - stanąłem przed bratem, wpatrując się w niego przeszklonymi oczyma - Hyunjin..
- Byłem u Chana.
- U Chana? Nie mogłeś mi napisać głupiego sms'a?
- Nie.
- Co? Niby dlaczego?
- Bo się kochaliśmy... - Hyung otworzył szeroko oczy, łapiąc mnie chyba odruchowo za nadgarstek.
- Co robiliście?
- Poszliśmy do łóżka. - spuściłem głowę, czując spływające po policzkach łzy.
- Oszalałeś do reszty? Masz chłopaka do cholery! - krzyknął, ściskając mnie za rękę.
- To boli!
- Co się z tobą dzieje?!
- Puszczaj! - zabrałem rękę, głęboko oddychając.
- Hyunjin...
- Wiem, że źle zrobiłem. - wytarłem pospiesznie twarz, czując jak powoli gubię się wśród własnych emocji. Momentami nie jestem w stanie wytrzymać sam ze sobą - Nie wiem już, co mam robić. - dodałem niemalże szeptem, wchodząc do mieszkania. Brzydziłem się sobą. Wczorajszego wieczoru totalnie straciłem głowę i niestety mi się podobało to, co robiliśmy. Dzisiaj jednak bardzo tego żałuję i nie jestem w stanie na siebie spojrzeć.
- Hyunjinnie.. - Hyunsoo wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- Tęsknię za Felixem.
- Wiem. - chłopak usiadł obok mnie, masując mój nadgarstek, za który ściskał mnie chwilę temu - Wiem, że za nim tęsknisz, ale zrozum, że nie możesz robić takich rzeczy. Zdradziłeś Felixa..
- Przestań. - wybuchnąłem płaczem, uderzając ręką o łóżko.
- Hej, uspokój się. - Hyung złapał mnie za dłonie, zmuszając mnie do tego, bym na niego spojrzał - Hyunjin... spokojnie. - skinąłem głową, starając się unormować oddech - Chan cię do tego zmusił?
- Nie.
- Sam tego chciałeś?
- Oboje tego chcieliśmy.
- Co ty masz w głowie dzieciaku? Przecież kochasz Felixa.
- Kocham i cholernie za nim tęsknię i to jest ten problem... Hyunsoo, ja już tak dłużej nie mogę.
- Zachowujesz się tak, jakbyś się od niego uzależnił..
- Może tak jest?
- To nie jest zdrowy związek młody.
- Nie... ja go kocham i wiem, że on mnie też. - pociągnąłem nosem, spoglądając na chłopaka - Ja... ja potrzebuję czyjejś bliskości i czułości. Dzisiaj w nocy, jak kochałem się z Chanem, myślałem o Felixie... potrzebuję go po tym wszystkim... Hyunsoo... ty nie wiesz, co nas łączyło. Jak go niedługo nie zobaczę, to zwariuję... zwariuję.
- Chodź tu. - Hyung przytulił mnie, głaszcząc mnie po głowie - Jak chcesz się z nim teraz zobaczyć, co? Będziesz w stanie spojrzeć mu w oczy?
- Nie. Brzydzę się sobą.
- Nie mów tak... Popełniłeś błąd, ale już teraz się nie obwiniaj... stało się, trudno.
- Co ja mam robić?
- Powiedzieć mu prawdę.
- Nie. - poderwałem się, wbijając wzrok w brata - To byłby koniec.
- Chcesz budować z nim związek na kłamstwie? Przyjaźnicie się z Chanem... Jak wyobrażasz sobie wasze spotkanie w trójkę?
- Nie myślałem o tym..
- A powinieneś. Boże, ale nawywijałeś.
- Jestem puszczalskim dupkiem?
- Nie... zagubionym i samotnym dupkiem. - Hyunsoo westchnął, całując mnie w głowę - Przemyśl to wszystko na spokojnie. Pamiętaj, że jakby co, zawsze możesz na mnie liczyć.
- Wiem... dziękuję.
- Głowa do góry Hyunjin... na pewno wszystko się dobrze ułoży.
~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Co robiliście?
- Poszliśmy do łóżka. - spuściłem głowę, czując spływające po policzkach łzy.
- Oszalałeś do reszty? Masz chłopaka do cholery! - krzyknął, ściskając mnie za rękę.
- To boli!
- Co się z tobą dzieje?!
- Puszczaj! - zabrałem rękę, głęboko oddychając.
- Hyunjin...
- Wiem, że źle zrobiłem. - wytarłem pospiesznie twarz, czując jak powoli gubię się wśród własnych emocji. Momentami nie jestem w stanie wytrzymać sam ze sobą - Nie wiem już, co mam robić. - dodałem niemalże szeptem, wchodząc do mieszkania. Brzydziłem się sobą. Wczorajszego wieczoru totalnie straciłem głowę i niestety mi się podobało to, co robiliśmy. Dzisiaj jednak bardzo tego żałuję i nie jestem w stanie na siebie spojrzeć.
- Hyunjinnie.. - Hyunsoo wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- Tęsknię za Felixem.
- Wiem. - chłopak usiadł obok mnie, masując mój nadgarstek, za który ściskał mnie chwilę temu - Wiem, że za nim tęsknisz, ale zrozum, że nie możesz robić takich rzeczy. Zdradziłeś Felixa..
- Przestań. - wybuchnąłem płaczem, uderzając ręką o łóżko.
- Hej, uspokój się. - Hyung złapał mnie za dłonie, zmuszając mnie do tego, bym na niego spojrzał - Hyunjin... spokojnie. - skinąłem głową, starając się unormować oddech - Chan cię do tego zmusił?
- Nie.
- Sam tego chciałeś?
- Oboje tego chcieliśmy.
- Co ty masz w głowie dzieciaku? Przecież kochasz Felixa.
- Kocham i cholernie za nim tęsknię i to jest ten problem... Hyunsoo, ja już tak dłużej nie mogę.
- Zachowujesz się tak, jakbyś się od niego uzależnił..
- Może tak jest?
- To nie jest zdrowy związek młody.
- Nie... ja go kocham i wiem, że on mnie też. - pociągnąłem nosem, spoglądając na chłopaka - Ja... ja potrzebuję czyjejś bliskości i czułości. Dzisiaj w nocy, jak kochałem się z Chanem, myślałem o Felixie... potrzebuję go po tym wszystkim... Hyunsoo... ty nie wiesz, co nas łączyło. Jak go niedługo nie zobaczę, to zwariuję... zwariuję.
- Chodź tu. - Hyung przytulił mnie, głaszcząc mnie po głowie - Jak chcesz się z nim teraz zobaczyć, co? Będziesz w stanie spojrzeć mu w oczy?
- Nie. Brzydzę się sobą.
- Nie mów tak... Popełniłeś błąd, ale już teraz się nie obwiniaj... stało się, trudno.
- Co ja mam robić?
- Powiedzieć mu prawdę.
- Nie. - poderwałem się, wbijając wzrok w brata - To byłby koniec.
- Chcesz budować z nim związek na kłamstwie? Przyjaźnicie się z Chanem... Jak wyobrażasz sobie wasze spotkanie w trójkę?
- Nie myślałem o tym..
- A powinieneś. Boże, ale nawywijałeś.
- Jestem puszczalskim dupkiem?
- Nie... zagubionym i samotnym dupkiem. - Hyunsoo westchnął, całując mnie w głowę - Przemyśl to wszystko na spokojnie. Pamiętaj, że jakby co, zawsze możesz na mnie liczyć.
- Wiem... dziękuję.
- Głowa do góry Hyunjin... na pewno wszystko się dobrze ułoży.
~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
O Mój Boże... Zdrada?! No nie:-( Cóż ... Czekam na resztę ❤️ ❤️ ❤️
OdpowiedzUsuńCO TO MA BYC
OdpowiedzUsuń