Leżałem obok Felixa, wpatrując się w jego spokojną, zamyśloną twarz. To już ósmy dzień bez Jikyo... ósmy dzień bez kontaktu z moim chłopakiem, bez rozmowy z nim, bez jakiejkolwiek czułości z jego strony. Nawet nie chce mnie przytulić czy pocałować. Naprawdę zaczyna mnie to męczyć. Wiem, że teraz cierpi, ale nie sądziłem, że przez to wszystko, tak bardzo mnie zaniedba.
- Skarbie.. - złapałem go za rękę, głaszcząc ją kciukiem - Felix.
- Hm? - chłopak uniósł wzrok, wbijając go we mnie.
- Kochasz mnie?
- Ta.. - westchnął, wbijając mi nóż w serce.
- Mhm... a dasz mi buzi? - Felix ponownie wbił wzrok w moją bluzę, odpływając myślami - Felix.. - położyłem się bliżej blondyna, pieszcząc opuszkami palców jego twarz. Potrzebuję jego bliskości, czy to takie dziwne... czy nie wiem.. niestosowne? Chciałbym się z nim kochać i zapomnieć o wszystkim, chociaż na chwilę. Nachyliłem się do chłopaka, wbijając się w jego pełne, słodkie usta. Wsunąłem dłoń pod jego koszulkę, drapiąc go delikatnie po wrażliwym brzuchu, ale ten nawet nie drgnął... - Felix, pocałuj mnie. - szepnąłem, całując go po twarzy, ale brak reakcji z jego strony, doprowadzał mnie do szału. Mimo to nie chciałem się poddawać. Wsunąłem dłoń w jego spodnie, pieszcząc nieśmiało jego członka - Kochajmy się. - mruknąłem, czując jak ten brutalnie mnie odpycha - Felix..
- Zaginął mi brat, wiesz? - poczułem narastającą gulę w gardle.
- Ja... wiem..
- Właśnie... nie mam ochoty na pieprzenie się z tobą. - zatkało mnie. Skinąłem jedynie głową, wstając pospiesznie z łóżka - Hyunjin..
- Pójdę już. - szepnąłem z trudem, idąc do drzwi. Cały Felix... jak zwykle subtelny i delikatny. Nie mógł powiedzieć, że nie ma na to ochoty... że może innym razem... Jak zwykle musiał zrównać mnie z ziemią.
- Hyunjin, zaczekaj no. - narzuciłem na siebie kurtkę, sięgając klamki - Mówię do ciebie.
- Też coś do ciebie mówiłem...
- Hyunjin, przepraszam.
- Nie... mam tego dość, rozumiesz? Non stop słyszę od ciebie "przepraszam, przepraszam, przepraszam"... ile można? Zacznij mnie w końcu normalnie traktować.
- Boję się o Jikyo..
- Ja też... też się cholernie o niego boję, ale nie traktuję cię przez to jak gówno... Oddalamy się od siebie, nie widzisz tego?
- Widzę... ale nie mam siły teraz tego naprawiać..
- Szkoda, wiesz? Mi w przeciwieństwie do ciebie, bardzo na tobie zależy. - szarpnąłem za klamkę, wychodząc z jego domu. Mam go dość, naprawdę. Kocham go najbardziej na świecie, ale nie mam już siły o niego walczyć i ciągle zabiegać o jego uwagę. Wściekły i rozżalony do granic możliwości, wybrałem numer Chana, idąc do baru, w którym byliśmy ostatnio na kolacji.
- Słucham.
- Cześć... chcesz się ze mną napić?
- Coś się stało?
- Felix się stał... chodź ze mną, proszę.
- W porządku. Gdzie jesteś?
- Idę do tego baru, w którym ostatnio byliśmy.
- Okej. Będę za jakieś pół godziny.
- Ja pewnie też. Nie spiesz się. - rozłączyłem się, biorąc głęboki oddech. Mam ochotę wrócić do domu Felixa i uderzyć go w twarz. Nie potrafię nawet opisać emocji, jakie mi towarzyszą od kilku dni. Strach, złość, nienawiść, zwątpienie, ból i okropne zmęczenie. Mam ochotę uderzyć mojego chłopaka, a potem znów go przytulić i powiedzieć, że go kocham. Mam dość tego wszystkiego, naprawdę...
*
- Czyli znowu się pokłóciliście? - Chan polał nam soju, zerkając na mnie w pół przytomnym wzrokiem.
- No... pytam go, czy mnie kocha, a ten mi rzuca "ta"... no gówno mi się w dupie zagotowało. - wypiłem kolejny kieliszek, czując jak kręci mi się w głowie - Chciałem się z nim kochać, nie? To mnie odepchnął i powiedział, że nie ma ochoty się ze mną pieprzyć...
- Mówiłeś Hyunjinnie.
- Pieprzyć, rozumiesz? A co ja kuźwa jestem? Pieprzyć można jedzenie, a nie mnie. - chłopak zaśmiał się, klepiąc mnie w ramię - Ej... to nie jest śmieszne. Felix mnie coraz bardziej irytuje.
- Ma teraz ciężki okres.
- Ale to nie oznacza, że ma mnie odtrącać! - rozejrzałem się po sali, widząc wpatrujących się w nas ludzi. Odchrząknąłem, zapełniając kieliszek alkoholem - Wiesz... ja też potrzebuję żeby mnie czasami przytulił, pocałował, dotykał i w ogóle..
- I w ogóle?
- Mam 17 lat do cholery... mam swoje potrzeby. - wypiłem soju, zerkając na Chana - Pij... nie chcę być jedyną, nawaloną osobą.
- Powiem ci szczerze, że ja też momentami nie wytrzymuję. - uśmiechnąłem się pod nosem, spoglądając na trzęsące się ręce przyjaciela, który usilnie starał się nalać nam alkoholu.
- Sam sobie z tym radzisz?
- No a mam inne wyjście? - zapytał, wlewając w siebie soju - Słuchaj, lecę na dwa fronty. - mówiąc to uniósł do góry obie ręce - Front lewy... i front prawy. - zaśmialiśmy się, zapominając o wszystkich nieszczęściach, które ostatnio kurczowo się nas trzymają.
- Jikyo na pewno jest zazdrosny.
- Sam kazał mi robić coś takiego. Stwierdził, że póki co jest nietykalny. - otworzyłem szerzej oczy, sięgając po butelkę.
- Gadacie o takich rzeczach? Serio?
- Rozmawiamy o wszystkim... ale póki co muszę radzić sobie sam. Jikyo jest strasznie nieśmiały.
- Hmm właśnie... co ci się w nim spodobało?
- Wszystko.
- Oj no powiedz mi. - Chan zamyślił się, lekko się uśmiechając.
- Jest niesamowicie słodki... jak tylko go poznałem, to wiesz.. moje serce zabiło mocniej. - zaśmiał się, nalewając soju - Sam nie wierzę, że mówię takie rzeczy, ale taka jest prawda... Jest piekielnie zdolny i inteligentny.. ma cięte żarty, ale jest przy nich dość taktowny i wie kiedy przystać. Mogę być przy nim sobą... zna mnie z absolutnie każdej strony i zawsze wie, kiedy jestem smutny, kiedy mam ochotę zrobić coś szalonego. Potrafi mnie rozszyfrować w sekundę... Jest dobrym człowiekiem, on... jest po prostu idealny. - zagryzłem wargę, przytakując. Też nigdy nie spotkałem tak niesamowitego chłopaka, jakim jest Jikyo. Żałuję, że skierowałem rozmowę na ten temat, ale dzięki temu widzę, jak bardzo Chan jest w niego zapatrzony i utwierdzam się w przekonaniu, że jest to idealny chłopak dla Jikyo - A ty i Felix?
- Hm?
- Co ci się w nim spodobało? Przecież to taki kretyn..
- Kretyn, ale uroczy i momentami bardzo opiekuńczy... Dupek ma coś w sobie. - westchnąłem, wypijając nalany mi przez Chana kieliszek soju - Poza tym poznałem go w najgorszym okresie swojego życia... to musiał być jakiś znak.
- Wierzysz w takie rzeczy? - skinąłem jedynie głową - Hm... no może coś rzeczywiście w tym jest. Szczerze mówiąc, ja i Woojin byliśmy nieźle zszokowani, jak dowiedzieliśmy się, że się spotykacie... Pamiętam jak Felix stanął w twojej obronie na imprezie. Wkurwił mnie wtedy, ale w sumie teraz go rozumiem. - uśmiechnąłem się, sięgając po kawałek kimbapu.
- Dzięki.
- Poważnie. Fajny z ciebie chłopak.
- Nie słodź mi tak, bo się zaczerwienię. - zaśmiałem się, uderzając go w ramię.
- Lubię twój śmiech.
- Serio?
- Mhm... zawsze jak go słyszę, też chce mi się śmiać. - Chan uśmiechnął się, kończąc zamówiony przez nas alkohol - Uuu... dawno tyle nie wypiłem.
- Mmm... ja nigdy. Cud, że jeszcze siedzę i cokolwiek kontaktuję.
- Chcesz już wracać do domu?
- Czy ja wiem. - sięgnąłem do kieszeni bluzy, czując wibrujący telefon - Pf... Felix dzwoni.
- Nie odbierzesz?
- Po tym, co od niego usłyszałem? Nie mam ochoty z nim gadać. - rozłączyłem się, chowając telefon.
- Chodź do mnie. Starzy są pewnie w robocie, to coś jeszcze wypijemy.
- A kto mnie później odprowadzi do domu?
- Ja... albo jak mocno się nagrzmocisz, to zostaniesz u mnie.
- W sumie dzisiaj piątek więc czemu nie... Muszę trochę odetchnąć od tego wszystkiego.
Wieczór z Chanem rozkręcał się coraz bardziej. Rzeczywiście mimo późnej pory, jego rodzice nadal byli w pracy. Chan przyniósł nam mega drogie i mega dobre wino jego mamy. Ponoć cała piwnica ich domu wypełniona jest takimi skarbami więc jego mama na bank nic nie zauważy.
- Powiem ci, że ledwo żyję. - zaśmiałem się, kładąc się na ogromnym łóżku wodnym. Materac był tak wygodny, że oczy mi się same zamykały.
- Ja też... a jak się czujesz, jeśli chodzi o Felixa?
- Nie chcę nawet o nim gadać. Ostatnio mnie strasznie męczy. - przyjaciel zawisł nade mną, wpatrując mi się w oczy.
- Może powinieneś kopnąć go w dupę?
- Czemu tak uważasz?
- Skoro męczy cię związek z nim..
- Męczy... ale cholernie go kocham.
- Sam powiedziałeś, że Felix nie daje ci tego, czego potrzebujesz. - mruknął, pieszcząc nosem moją twarz. Zamknąłem oczy, dotykając niepewnie jego policzka.
- To chwilowe.
- Pewny jesteś?
- Jak tylko znajdziemy Jikyo, wszystko wróci do normy. - szepnąłem, czując jak ten pieści wargami moje ucho. Uchyliłem szerzej usta, głęboko oddychając.
- Wtedy Felix poświęci sto procent swojej uwagi Jikyo.
- Do czego zmierzasz?
- Do tego żebyśmy oboje zapomnieli na chwilę o słynnym rodzeństwie Lee. - mówiąc to, wbił się w moje wargi, namiętnie mnie całując. Zarzuciłem ręce na jego kark, odwzajemniając tą niesamowicie przyjemną pieszczotę. Bardzo tego potrzebowałem, mimo iż wiedziałem, że robię źle. Wypity alkohol jednak ośmielił mnie tak bardzo, że nie chciałem hamować się z niczym - Prześpisz się ze mną? - skinąłem głową, zdejmując z Chana koszulkę. Nie sądziłem, że ten chłopak ma tak niesamowicie wyrzeźbione ciało. Błądziłem dłońmi po jego klatce piersiowej, czując jak ten całuje mnie po szyi. W pewnym momencie nie wytrzymałem, łapiąc go za biodra, które przycisnąłem do swojej miednicy. Chan wykonał gwałtowny, dość brutalny ruch, podobny do tego, jakby chciał we mnie wejść. Jęknąłem ponownie go całując. Chan całuje tak niesamowicie, że miałem ochotę robić to bez końca. Gdy ułożyłem dłonie na jego spodniach, usłyszeliśmy telefon Chana - Aishh.. czego? - przyjaciel sięgnął po telefon, uśmiechając się - Patrz, kto dzwoni. - mówiąc to, pokazał mi ekran z napisem "Felix" - Słucham..
- Cześć... widziałeś się dzisiaj z Hyunjinem? - zamurowało mnie. Przełknąłem z trudem ślinę, przyglądając się Chanowi wielkimi oczyma.
- Może.. a co?
- Jest w domu? Nie mogę się do niego dodzwonić.
- No i?
- Martwię się... wiesz, gdzie on jest? - wysunąłem się niemalże spod ciała Chana, pospiesznie zbierając się do wyjścia.
- Oddzwonię. - chłopak rozłączył się, idąc za mną - Hyunjin..
- To był błąd. - wydusiłem, czując się jak skończony dupek - Felix nie może się dowiedzieć.. - ruszyłem do przedpokoju, czując jak uginają się pode mną nogi.
- Nie dowie się, przysięgam.
- Co ja zrobiłem? - wydusiłem, walcząc trzęsącymi się dłońmi z butami i kurtką.
- Uspokój się i nie płacz. - kolega chwycił mnie za ramiona, uważnie mi się przyglądając - Nic mu nie powiem.
- Boże, chciałem zdradzić Felixa. - odepchnąłem go, wychodząc z jego domu. Jak ja mogłem zrobić coś takiego? Gdyby mój chłopak nie zadzwonił do Chana, jestem pewien, że już byśmy się kochali. Jaki ja jestem podły... Obwiniam o wszystko Felixa, a to ja jestem powodem problemów w naszym związku.
Wylądowałem nad Hanem, wpatrując się w spokojnie płynącą rzekę. Było mi niedobrze i strasznie kręciło mi się w głowie. Kim ja do cholery jestem? Czym różnię się od mojego ojca? Jestem takim samym złym człowiekiem, krzywdzącym innych z pełną premedytacją. Niczym się od niego nie różnię... Co ja ze sobą zrobiłem? Nie jestem w stanie poznać samego siebie. Dochodziła druga w nocy, kiedy usłyszałem dźwięk telefonu. Trzęsącą się dłonią, sięgnąłem do kieszeni, odbierając.
- Słucham.
- Boże, nareszcie. - gdy usłyszałem głos Felixa, moje serce o mały włos nie stanęło - Dlaczego nie odbierasz? Wiesz, jak się martwiłem?
- Przepraszam. - szepnąłem, rozklejając się - Przepraszam Felix.
- Nie, to ja jestem ci winien przeprosiny.
- Nie.. - wytarłem policzki, pociągając nosem - Ja... ze mną wszystko w porządku. Nie musisz się martwić.
- Słyszę, że coś jest nie tak. Jesteś w domu?
- Nie.
- Gdzie jesteś? Jest środek nocy.
- Musiałem wyjść na spacer... źle się czuję.
- To przeze mnie... Hyunjin, wiem, że źle cię traktuję...
- Nie, Felix. To wszystko moja wina. - zamknąłem oczy, czując jak serce targa moją klatką piersiową - Kocham cię.
- Hyunjin..
- Cześć. - rozłączyłem się, starając się pozbierać myśli. Powinienem mu o wszystkim powiedzieć. Obiecałem mu, że będę z nim szczery. Wiem jednak, że jak powiem mu, że całowałem się z Chanem, on straci przyjaciela, a ja najlepszego chłopaka na świecie. Boże, nie wiem, co robić.
~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- No... pytam go, czy mnie kocha, a ten mi rzuca "ta"... no gówno mi się w dupie zagotowało. - wypiłem kolejny kieliszek, czując jak kręci mi się w głowie - Chciałem się z nim kochać, nie? To mnie odepchnął i powiedział, że nie ma ochoty się ze mną pieprzyć...
- Mówiłeś Hyunjinnie.
- Pieprzyć, rozumiesz? A co ja kuźwa jestem? Pieprzyć można jedzenie, a nie mnie. - chłopak zaśmiał się, klepiąc mnie w ramię - Ej... to nie jest śmieszne. Felix mnie coraz bardziej irytuje.
- Ma teraz ciężki okres.
- Ale to nie oznacza, że ma mnie odtrącać! - rozejrzałem się po sali, widząc wpatrujących się w nas ludzi. Odchrząknąłem, zapełniając kieliszek alkoholem - Wiesz... ja też potrzebuję żeby mnie czasami przytulił, pocałował, dotykał i w ogóle..
- I w ogóle?
- Mam 17 lat do cholery... mam swoje potrzeby. - wypiłem soju, zerkając na Chana - Pij... nie chcę być jedyną, nawaloną osobą.
- Powiem ci szczerze, że ja też momentami nie wytrzymuję. - uśmiechnąłem się pod nosem, spoglądając na trzęsące się ręce przyjaciela, który usilnie starał się nalać nam alkoholu.
- Sam sobie z tym radzisz?
- No a mam inne wyjście? - zapytał, wlewając w siebie soju - Słuchaj, lecę na dwa fronty. - mówiąc to uniósł do góry obie ręce - Front lewy... i front prawy. - zaśmialiśmy się, zapominając o wszystkich nieszczęściach, które ostatnio kurczowo się nas trzymają.
- Jikyo na pewno jest zazdrosny.
- Sam kazał mi robić coś takiego. Stwierdził, że póki co jest nietykalny. - otworzyłem szerzej oczy, sięgając po butelkę.
- Gadacie o takich rzeczach? Serio?
- Rozmawiamy o wszystkim... ale póki co muszę radzić sobie sam. Jikyo jest strasznie nieśmiały.
- Hmm właśnie... co ci się w nim spodobało?
- Wszystko.
- Oj no powiedz mi. - Chan zamyślił się, lekko się uśmiechając.
- Jest niesamowicie słodki... jak tylko go poznałem, to wiesz.. moje serce zabiło mocniej. - zaśmiał się, nalewając soju - Sam nie wierzę, że mówię takie rzeczy, ale taka jest prawda... Jest piekielnie zdolny i inteligentny.. ma cięte żarty, ale jest przy nich dość taktowny i wie kiedy przystać. Mogę być przy nim sobą... zna mnie z absolutnie każdej strony i zawsze wie, kiedy jestem smutny, kiedy mam ochotę zrobić coś szalonego. Potrafi mnie rozszyfrować w sekundę... Jest dobrym człowiekiem, on... jest po prostu idealny. - zagryzłem wargę, przytakując. Też nigdy nie spotkałem tak niesamowitego chłopaka, jakim jest Jikyo. Żałuję, że skierowałem rozmowę na ten temat, ale dzięki temu widzę, jak bardzo Chan jest w niego zapatrzony i utwierdzam się w przekonaniu, że jest to idealny chłopak dla Jikyo - A ty i Felix?
- Hm?
- Co ci się w nim spodobało? Przecież to taki kretyn..
- Kretyn, ale uroczy i momentami bardzo opiekuńczy... Dupek ma coś w sobie. - westchnąłem, wypijając nalany mi przez Chana kieliszek soju - Poza tym poznałem go w najgorszym okresie swojego życia... to musiał być jakiś znak.
- Wierzysz w takie rzeczy? - skinąłem jedynie głową - Hm... no może coś rzeczywiście w tym jest. Szczerze mówiąc, ja i Woojin byliśmy nieźle zszokowani, jak dowiedzieliśmy się, że się spotykacie... Pamiętam jak Felix stanął w twojej obronie na imprezie. Wkurwił mnie wtedy, ale w sumie teraz go rozumiem. - uśmiechnąłem się, sięgając po kawałek kimbapu.
- Dzięki.
- Poważnie. Fajny z ciebie chłopak.
- Nie słodź mi tak, bo się zaczerwienię. - zaśmiałem się, uderzając go w ramię.
- Lubię twój śmiech.
- Serio?
- Mhm... zawsze jak go słyszę, też chce mi się śmiać. - Chan uśmiechnął się, kończąc zamówiony przez nas alkohol - Uuu... dawno tyle nie wypiłem.
- Mmm... ja nigdy. Cud, że jeszcze siedzę i cokolwiek kontaktuję.
- Chcesz już wracać do domu?
- Czy ja wiem. - sięgnąłem do kieszeni bluzy, czując wibrujący telefon - Pf... Felix dzwoni.
- Nie odbierzesz?
- Po tym, co od niego usłyszałem? Nie mam ochoty z nim gadać. - rozłączyłem się, chowając telefon.
- Chodź do mnie. Starzy są pewnie w robocie, to coś jeszcze wypijemy.
- A kto mnie później odprowadzi do domu?
- Ja... albo jak mocno się nagrzmocisz, to zostaniesz u mnie.
- W sumie dzisiaj piątek więc czemu nie... Muszę trochę odetchnąć od tego wszystkiego.
Wieczór z Chanem rozkręcał się coraz bardziej. Rzeczywiście mimo późnej pory, jego rodzice nadal byli w pracy. Chan przyniósł nam mega drogie i mega dobre wino jego mamy. Ponoć cała piwnica ich domu wypełniona jest takimi skarbami więc jego mama na bank nic nie zauważy.
- Powiem ci, że ledwo żyję. - zaśmiałem się, kładąc się na ogromnym łóżku wodnym. Materac był tak wygodny, że oczy mi się same zamykały.
- Ja też... a jak się czujesz, jeśli chodzi o Felixa?
- Nie chcę nawet o nim gadać. Ostatnio mnie strasznie męczy. - przyjaciel zawisł nade mną, wpatrując mi się w oczy.
- Może powinieneś kopnąć go w dupę?
- Czemu tak uważasz?
- Skoro męczy cię związek z nim..
- Męczy... ale cholernie go kocham.
- Sam powiedziałeś, że Felix nie daje ci tego, czego potrzebujesz. - mruknął, pieszcząc nosem moją twarz. Zamknąłem oczy, dotykając niepewnie jego policzka.
- To chwilowe.
- Pewny jesteś?
- Jak tylko znajdziemy Jikyo, wszystko wróci do normy. - szepnąłem, czując jak ten pieści wargami moje ucho. Uchyliłem szerzej usta, głęboko oddychając.
- Wtedy Felix poświęci sto procent swojej uwagi Jikyo.
- Do czego zmierzasz?
- Do tego żebyśmy oboje zapomnieli na chwilę o słynnym rodzeństwie Lee. - mówiąc to, wbił się w moje wargi, namiętnie mnie całując. Zarzuciłem ręce na jego kark, odwzajemniając tą niesamowicie przyjemną pieszczotę. Bardzo tego potrzebowałem, mimo iż wiedziałem, że robię źle. Wypity alkohol jednak ośmielił mnie tak bardzo, że nie chciałem hamować się z niczym - Prześpisz się ze mną? - skinąłem głową, zdejmując z Chana koszulkę. Nie sądziłem, że ten chłopak ma tak niesamowicie wyrzeźbione ciało. Błądziłem dłońmi po jego klatce piersiowej, czując jak ten całuje mnie po szyi. W pewnym momencie nie wytrzymałem, łapiąc go za biodra, które przycisnąłem do swojej miednicy. Chan wykonał gwałtowny, dość brutalny ruch, podobny do tego, jakby chciał we mnie wejść. Jęknąłem ponownie go całując. Chan całuje tak niesamowicie, że miałem ochotę robić to bez końca. Gdy ułożyłem dłonie na jego spodniach, usłyszeliśmy telefon Chana - Aishh.. czego? - przyjaciel sięgnął po telefon, uśmiechając się - Patrz, kto dzwoni. - mówiąc to, pokazał mi ekran z napisem "Felix" - Słucham..
- Cześć... widziałeś się dzisiaj z Hyunjinem? - zamurowało mnie. Przełknąłem z trudem ślinę, przyglądając się Chanowi wielkimi oczyma.
- Może.. a co?
- Jest w domu? Nie mogę się do niego dodzwonić.
- No i?
- Martwię się... wiesz, gdzie on jest? - wysunąłem się niemalże spod ciała Chana, pospiesznie zbierając się do wyjścia.
- Oddzwonię. - chłopak rozłączył się, idąc za mną - Hyunjin..
- To był błąd. - wydusiłem, czując się jak skończony dupek - Felix nie może się dowiedzieć.. - ruszyłem do przedpokoju, czując jak uginają się pode mną nogi.
- Nie dowie się, przysięgam.
- Co ja zrobiłem? - wydusiłem, walcząc trzęsącymi się dłońmi z butami i kurtką.
- Uspokój się i nie płacz. - kolega chwycił mnie za ramiona, uważnie mi się przyglądając - Nic mu nie powiem.
- Boże, chciałem zdradzić Felixa. - odepchnąłem go, wychodząc z jego domu. Jak ja mogłem zrobić coś takiego? Gdyby mój chłopak nie zadzwonił do Chana, jestem pewien, że już byśmy się kochali. Jaki ja jestem podły... Obwiniam o wszystko Felixa, a to ja jestem powodem problemów w naszym związku.
Wylądowałem nad Hanem, wpatrując się w spokojnie płynącą rzekę. Było mi niedobrze i strasznie kręciło mi się w głowie. Kim ja do cholery jestem? Czym różnię się od mojego ojca? Jestem takim samym złym człowiekiem, krzywdzącym innych z pełną premedytacją. Niczym się od niego nie różnię... Co ja ze sobą zrobiłem? Nie jestem w stanie poznać samego siebie. Dochodziła druga w nocy, kiedy usłyszałem dźwięk telefonu. Trzęsącą się dłonią, sięgnąłem do kieszeni, odbierając.
- Słucham.
- Boże, nareszcie. - gdy usłyszałem głos Felixa, moje serce o mały włos nie stanęło - Dlaczego nie odbierasz? Wiesz, jak się martwiłem?
- Przepraszam. - szepnąłem, rozklejając się - Przepraszam Felix.
- Nie, to ja jestem ci winien przeprosiny.
- Nie.. - wytarłem policzki, pociągając nosem - Ja... ze mną wszystko w porządku. Nie musisz się martwić.
- Słyszę, że coś jest nie tak. Jesteś w domu?
- Nie.
- Gdzie jesteś? Jest środek nocy.
- Musiałem wyjść na spacer... źle się czuję.
- To przeze mnie... Hyunjin, wiem, że źle cię traktuję...
- Nie, Felix. To wszystko moja wina. - zamknąłem oczy, czując jak serce targa moją klatką piersiową - Kocham cię.
- Hyunjin..
- Cześć. - rozłączyłem się, starając się pozbierać myśli. Powinienem mu o wszystkim powiedzieć. Obiecałem mu, że będę z nim szczery. Wiem jednak, że jak powiem mu, że całowałem się z Chanem, on straci przyjaciela, a ja najlepszego chłopaka na świecie. Boże, nie wiem, co robić.
*
Od kilku dni nie byłem u Felixa. Boję się spojrzeć mu w oczy. Poza tym wszystko w jego domu przypomina mi o Jikyo. Rozmawiałem za to z Chanem. Oboje doszliśmy do wniosku, że zarówno Felix jak i Jikyo, nie mogą dowiedzieć się o tym, co między nami zaszło. Obiecaliśmy też sobie, że nadal będziemy się przyjaźnić i starać się zachowywać w miarę naturalnie w swoim towarzystwie. W końcu tamtego wieczoru wypiliśmy masę alkoholu... oboje nie wiedzieliśmy, co robimy.
- Młody. - westchnąłem, przenosząc wzrok na drzwi.
- Co stary?
- Felix do ciebie przyszedł.
- Co? - poderwałem się, czując jak brakuje mi tchu.
- Co? Znowu jest coś nie tak?
- Nie, nie... wszystko jest okej.
- Chodź Felix! - Hyunsoo pokręcił głową, zostawiając nas samych. Po chwili w drzwiach mojego pokoju stanął mój chłopak. Smutny, zmartwiony, totalnie zmizerniały..
- Cześć Hyunjinnie.
- Hej. - szepnąłem, uciekając wzrokiem.
- Cieszę się, że cię widzę. - skinąłem głową, biorąc głęboki oddech. Felix kucnął przede mną, uśmiechając się - Tęskniłem. - nie potrafiłem wydusić z siebie ani jednego słowa. Czułem się tak podle, jak nigdy dotąd - Hyunjin, to co ci ostatnio powiedziałem... zachowuję się jak prostak, wiem.
- Nie... w porządku. - szepnąłem, czując coraz mocniejsze bicie serca.
- Strasznie cię kocham i bardzo cię potrzebuję... nie potrafię tylko tego pokazać, przepraszam..
- Nie przepraszaj mnie.. - Felix usiadł na łóżku, obejmując mnie.
- Jak się czujesz?
- A ty?
- Nie odpowiesz mi? - wziąłem głęboki oddech, zerkając niepewnie na chłopaka.
- Dobrze... dobrze się czuję.
- Hyunjin, co się dzieje?
- Stresuję się... wszystkim, przepraszam. - Felix odgarnął grzywkę z mojego czoła, delikatnie mnie w nie całując.
- Nie jestem dla ciebie żadnym wsparciem, wiem...
- Przestań się w końcu obwiniać. - pociągnąłem nosem, rozklejając się przy chłopaku - Boże, Felix..
- Hej... skarbie, co jest? - blondyn przytulił mnie, głaszcząc mnie po głowie. Nie wytrzymałem. Płakałem w jego ramionach jak dziecko. Miałem tak ogromne wyrzuty sumienia... chciałem powiedzieć o wszystkim mojemu chłopakowi, ale czułem, że wtedy go stracę na zawsze - Hyunjinnie..
- Przepraszam. - spojrzałem na Felixa, z trudem łapiąc oddech - Jest mi tak głupio..
- Ale o czym ty mówisz? Hyunjin, uspokój się. - chłopak wtulił mnie w siebie, całując mnie po głowie i uchu - Nie płacz... wszystko się w końcu jakoś ułoży. Musimy być tylko cierpliwi.
- Wszystko się ułoży?
- Wszystko... obiecuję. - zaprzeczyłem skinieniem głowy, starając się uspokoić.
- Ja już nie mogę..
- Powiedz mi, co się dzieje.
- Ja... wszystko to moja wina. Zrzucałem winę na ciebie, a... a to ja jestem tym złym, przepraszam.
- Nie gadaj głupot. - uśmiechnął się, głaszcząc mnie po policzku - Nie płacz... nie lubię, jak płaczesz. - spojrzałem na Felixa, pociągając nosem.
- Uśmiechnąłeś się.
- Zawsze się przy tobie uśmiecham.
- Y y... nie zawsze. - chłopak nachylił się do mnie, całując mnie.
- Jesteś dzisiaj wyjątkowo słodki.
- Pocałuj mnie jeszcze. - Felix położył mnie na łóżku, po czym zawisł nade mną, pieszcząc wargami moją twarz. Ułożyłem dłonie na jego buzi, starając się skupić w stu procentach, tylko na nim. Wiedziałem, że jeśli nie wyprę z głowy myśli związanych z Chanem, to oszaleję i przy okazji stracę chłopaka - Felix..
- Ciii. - szepnął, muskając ostrożnie moje usta. Chciałem go pocałować, jednak ten co chwilę wycofywał się, drażniąc się ze mną.
- Pocałuj mnie. - oblizałem wargi, czując znów delikatne usta blondyna. Przepychałem się nieśmiało z jego językiem, czując przyjemne mrowienie w brzuchu. Tak bardzo go kocham. Co mi przyszło do głowy, kiedy szedłem do łóżka z Chanem? Jakbym stracił Felixa, w życiu bym się z tym nie pogodził i nigdy sobie tego nie wybaczył. Czuję, że prędzej czy później i tak to wyjdzie na jaw. W końcu każde kłamstwo i zatajona informacja kiedyś się wydadzą, choćbyśmy nie wiem jak próbowali je ukryć. Boję się tego, ale co teraz mogę zrobić? Popełniłem ogromny błąd w bardzo ciężkim dla nas okresie i teraz muszę zmierzyć się z jego konsekwencjami.- Nie... w porządku. - szepnąłem, czując coraz mocniejsze bicie serca.
- Strasznie cię kocham i bardzo cię potrzebuję... nie potrafię tylko tego pokazać, przepraszam..
- Nie przepraszaj mnie.. - Felix usiadł na łóżku, obejmując mnie.
- Jak się czujesz?
- A ty?
- Nie odpowiesz mi? - wziąłem głęboki oddech, zerkając niepewnie na chłopaka.
- Dobrze... dobrze się czuję.
- Hyunjin, co się dzieje?
- Stresuję się... wszystkim, przepraszam. - Felix odgarnął grzywkę z mojego czoła, delikatnie mnie w nie całując.
- Nie jestem dla ciebie żadnym wsparciem, wiem...
- Przestań się w końcu obwiniać. - pociągnąłem nosem, rozklejając się przy chłopaku - Boże, Felix..
- Hej... skarbie, co jest? - blondyn przytulił mnie, głaszcząc mnie po głowie. Nie wytrzymałem. Płakałem w jego ramionach jak dziecko. Miałem tak ogromne wyrzuty sumienia... chciałem powiedzieć o wszystkim mojemu chłopakowi, ale czułem, że wtedy go stracę na zawsze - Hyunjinnie..
- Przepraszam. - spojrzałem na Felixa, z trudem łapiąc oddech - Jest mi tak głupio..
- Ale o czym ty mówisz? Hyunjin, uspokój się. - chłopak wtulił mnie w siebie, całując mnie po głowie i uchu - Nie płacz... wszystko się w końcu jakoś ułoży. Musimy być tylko cierpliwi.
- Wszystko się ułoży?
- Wszystko... obiecuję. - zaprzeczyłem skinieniem głowy, starając się uspokoić.
- Ja już nie mogę..
- Powiedz mi, co się dzieje.
- Ja... wszystko to moja wina. Zrzucałem winę na ciebie, a... a to ja jestem tym złym, przepraszam.
- Nie gadaj głupot. - uśmiechnął się, głaszcząc mnie po policzku - Nie płacz... nie lubię, jak płaczesz. - spojrzałem na Felixa, pociągając nosem.
- Uśmiechnąłeś się.
- Zawsze się przy tobie uśmiecham.
- Y y... nie zawsze. - chłopak nachylił się do mnie, całując mnie.
- Jesteś dzisiaj wyjątkowo słodki.
- Pocałuj mnie jeszcze. - Felix położył mnie na łóżku, po czym zawisł nade mną, pieszcząc wargami moją twarz. Ułożyłem dłonie na jego buzi, starając się skupić w stu procentach, tylko na nim. Wiedziałem, że jeśli nie wyprę z głowy myśli związanych z Chanem, to oszaleję i przy okazji stracę chłopaka - Felix..
- Ciii. - szepnął, muskając ostrożnie moje usta. Chciałem go pocałować, jednak ten co chwilę wycofywał się, drażniąc się ze mną.
~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak krótko... Postaram się Wam to wynagrodzić przy następnej części. :)
może i krótko...ale ile akcji o.o
OdpowiedzUsuńJeju... Nigdy nie wiem co napisać w komentarzu:-/ No ale cóż... Powiem tylko tyle, że nie mogę się doczekać kolejnej części ❤️ ❤️ ❤️ Na pewno będzie świetna!
OdpowiedzUsuńJejku zaskoczyłaś mnie. Nie spodziewałam się, że Hyunjin pomyśli o zdradzie :o
OdpowiedzUsuńKURRRRRR
OdpowiedzUsuń