- Pamiętajcie, że dzisiaj Taeyong przyjeżdża. - wypalił mój starszy brat, wchodząc do kuchni podczas śniadania. Westchnąłem jedynie, nakładając sobie ryż - Jego pokój jest już przygotowany mamo?
- Tak, od tygodnia.
- Non stop o tym mówisz. - zaśmiał się ojciec, przeglądając gazetę.
- Przepraszam no... stresuję się.
- Też mi coś. - pokręciłem głową, ładując porcję jedzenia do ust - To tylko jakiś chłopak, a przeżywasz, jakby sam Bóg do ciebie zstąpił.
- Jihoon, jak ty mówisz do brata?
- Właśnie młody. Zajmij się matmą czy tam angielskim... dobrze ci to zrobi. - przedrzeźniłem go, zajmując się jedzeniem. Do mojego 23- letniego brata Jiseoka, przyjeżdża dzisiaj chłopak z wymiany z Chin. Ponoć to Koreańczyk, ale od 12 lat mieszka w Chinach i teraz postanowił przyjechać do Seoulu na roczną wymianę studencką. Pech chciał, że Jiseok wziął udział w programie oferującym wymiany i przez to ten chłopak będzie mieszkać calusieńki rok u nas. Zarówno on, jak i rodzice są tym niesamowicie podekscytowani. Mi ten pomysł niezbyt się podoba. Wprawdzie mieszkamy w ogromnym domu, przez co niekoniecznie musimy wchodzić sobie w drogę, ale mimo to będę odczuwał dziwny dyskomfort, wiedząc że w moim domu jest obcy mi chłopak.
- Kończ szybko Jihoon... odwiozę cię do szkoły.
- Daj mi pięć minut.
- Jedz i spadaj, bo się spóźnisz na sprawdzian, do którego kułeś całą noc. - zaśmiał się Jiseok, czochrając mi włosy.
- Też mógłbyś się czasami czegoś pouczyć. Nic nie robisz na tych studiach.
- Jak to nie?
- No poza piciem, imprezowaniem i spaniem co weekend u innej dziewczyny, nie robisz nic.
- Śpisz co weekend u innej dziewczyny? - oburzyła się mama, stawiając na stole świeżo zaparzoną kawę.
- Skarbie, daj spokój... jest dorosły.
- Chcesz żeby twój syn traktował kobiety przedmiotowo?
- To ja lecę na zajęcia. - westchnął Jiseok, tarmosząc mnie za włosy - Dzięki młocie.
- Do usług braciszku. - uśmiechnąłem się, spoglądając na mamę - Mało tego, że śpi co weekend u innej dziewczyny... jak opowiada o nich kumplom, to tak, jakby mówił o rzeczach.
- Ty... ty już nic nie mów Jihoon. - ojciec wstał od stołu, dopijając kawę - Chodź, bo się spóźnisz.
*
- Denerwujesz się? - dochodziła 17-sta. Wyszedłem ze szkoły z moim przyjacielem - Jinyoungiem, idąc w kierunku przystanku.
- Trochę. Pewnie już są w domu.
- Przerąbane... nie chciałbym mieszkać przez rok z obcym kolesiem.
- Nie pomagasz. - westchnąłem, kopiąc jakiś kamyk.
- A tam, pewnie nawet nie odczujesz jego obecności.
- Sekundę temu mówiłeś coś innego.
- Aishh... chcę cię podnieść na duchu. - zaśmiałem się, szturchając go w ramię - Poza tym nie myśl teraz o tym. Jutro piątek, Minhyuk robi imprezę... wyrwiesz się z domu, wyluzujesz troszkę.
- Ta... czekałem na tą imprezę dwa tygodnie, a dzisiaj totalnie mi się jej odechciało.
- Przez jakiegoś dupka?
- Dokładnie.
- Jihoon, daj spokój... On przyjeżdża do Jiseoka, a nie do ciebie. Niech to on koło niego skacze.
- Łatwo ci mówić... Będę miał obawy przed puszczeniem bąka, żeby ten przypadkiem nie usłyszał.
- Święty Jihoon puszcza bąki?
- Wal się. - zaśmialiśmy się, przepychając się jak dzieci.
- Ej, mam pomysł. - usiedliśmy na przystanku, po czym Jinyoung odpalił papierosa, zerkając na mnie.
- Z pewnością jest niesamowicie intrygujący. - widząc minę przyjaciela, uśmiechnąłem się, wtulając się w jego ramię - Mów Jinyounggie.
- Zabierz jutro na imprezę Jiseoka i tego kolesia.
- Zwariowałeś?
- No co? To będzie dobra okazja, żebyście się poznali.
- Ale ja go nie chcę poznawać... a Jiseok przeleciałby wszystkie dziewczyny z naszej szkoły.
- To byłoby coś. - zaśmiał się, po czym zaciągnął się dymem - Sikałyby po nogach, jakby o tym opowiadały.
- Chyba nie rozumiem.
- Wyobraź sobie laskę z pierwszej klasy liceum, która miała okazję przespać się ze studentem.
- Mm no tak. Nie wiem szczerze mówiąc, co w tym takiego niezwykłego.
- Ja też nie, ale laski są jakieś inne więc wiesz.. - chłopak zgasił papierosa, wstając z ławki - Mój autobus... daj mi wieczorem znać, jak ten twój nowy współlokator.
- Masz to jak w banku.
Dojechałem do domu lekko po 18-stej. W sumie miałem gdzieś tego chłopaka z wymiany, ale mimo to odczuwałem lekki stres i dyskomfort. Mam ważniejsze sprawy na głowie. Muszę się uczyć, uczyć i jeszcze raz uczyć. Chcę być prawnikiem, jak mój ojciec, a nie osiągnę tego, zawracając sobie głowę jakimiś bzdurami.
- Wróciłem!
- Akurat trafiłeś na kolację. - do przedpokoju wszedł ojciec, uśmiechając się - Jak w szkole?
- W porządku.
- A sprawdzian?
- Będzie piątka jak nic. - tato poklepał mnie po ramieniu, prowadząc mnie do jadalni.
- Tak trzymać Jihoon. Naprawdę jestem z ciebie dumny.
- Dzięki tato. - rzuciłem plecak na ziemię, po czym ruszyłem do kuchni - Hej, pomóc ci? - w domu panował dziwny spokój i do tego nigdzie nie było śladu po gościu mojego brata.
- Nie synku, już jest wszystko gotowe.
- A... ten chłopak z wymiany..
- Wrócili z Jiseokiem koło 13-stej. Siedzą w pokoju i rozmawiają.
- I jak? Wytrzymamy z nim rok?
- No pewnie. Bardzo fajny z niego chłopak. - westchnąłem siadając przy stole. W sumie nie powinienem tak po sobie pokazywać, że jego wizyta mi nie leży i mnie stresuje.
- Spokojnie Jihoon... za bardzo to przeżywasz.
- Jeden student w domu mi wystarczy. - ojciec zaśmiał się, nalewając sobie soju.
- Zaraz sam go poznasz, to będziesz mógł oceniać. - mama wychyliła się z jadalni, biorąc głęboki oddech - Chłopcy, kolacja! - moje serce przyspieszyło. Nie wiem dlaczego tak się tym przejmuję.
- Może jeszcze zdążę przebrać się z mundurka. - wstałem od stołu, sięgając po plecak.
- Tylko szybko, bo zaczniemy bez ciebie. - skinąłem głową, biegnąc w stronę swojego pokoju. Gdy skręciłem w korytarz, w którym znajduje się pokój Jiseoka i mój, poczułem jak uderzam w coś z impetem.
- Aishh. - skuliłem się, łapiąc się za nos.
- Jihoon, co ty wyprawiasz? - usłyszałem jedynie oburzony głos brata - W porządku?
- Tak, nic mi nie jest. - słysząc czyjś niski, przeszywający mnie od stóp do głów głos, uniosłem głowę, widząc przed sobą wysokiego, bardzo szczupłego i nieziemsko przystojnego chłopaka. Gdybym nie wiedział, że to student z wymiany, pomyślałbym, że do mojego Hyunga przyjechał jakiś model. Chłopcy wbili we mnie wzrok, lekko się przy tym krzywiąc - O matko... żyjesz? - skinąłem głową, czując kapiącą po twarzy krew. Dotknąłem ust, otwierając szerzej oczy.
- O fu... przepraszam. - ukłoniłem się, uciekając jak najszybciej do łazienki. Ale wtopa. Ładnie zacząłem znajomość z tym chłopakiem. Nie dość, że o mały włos go nie staranowałem, to jeszcze na samym wstępie zobaczył mnie z potłuczonym nosem. Swoją drogą, jedyne, co nasuwa mi się na myśl to jedno, wielkie "wow". Chyba w życiu nie widziałem tak przystojnego chłopaka. Wygląda jak wampir z jakiejś powieści. Ma tak ostro zarysowaną szczękę i do tego bijąca od niego bladość i przeszywający w spojrzeniu chłód... dziwny człowiek. Dziwny, ale intrygujący.
- Młody, żyjesz? - odwróciłem się, widząc wchodzącego do łazienki Jiseoka.
- Mhm. - przyłożyłem papier do nosa, wzdychając - Bardziej przejąłeś się nim niż mną... dzięki.
- O ludu, bo to mój gość.
- A ja jestem twoim bratem.
- No i właśnie dlatego przyszedłem sprawdzić, czy żyjesz. - pokazałem mu język, czując jak ten odchyla moją głowę - Bardzo cię boli?
- Nie, jest okej.
- Pewny jesteś, że go nie złamałeś?
- Nie strasz. - dotknąłem nosa, lekko się przy tym krzywiąc - Wiesz, że wystarczy mnie delikatnie dotknąć, żeby coś mi się stało.
- No właśnie wiem i dlatego się boję, że okaże się, że połamałeś sobie nos... siroto. - prychnąłem jedynie, płucząc ponownie twarz, po czym spojrzałem na Jiseoka, zamyślając się.
- Przystojny jest.
- Mówisz o Taeyongu?
- A ja wiem o kim... o tym chłopaku, co do ciebie przyjechał.
- No to Taeyong... no jest przystojny, to fakt. - Hyung uśmiechnął się, przygryzając wargę - Czyżby spodobał się mojemu braciszkowi?
- Nie w takim sensie jak myślisz dupku. - ruszyłem w stronę drzwi, słysząc za sobą chichot chłopaka - Nie pogardziłbym takim wyglądem na stare lata.
- Stare lata?
- 23 lata to nie przelewki mój drogi.
- Czekaj no gnojku. - zaśmiałem się, biegnąc w stronę jadalni. Hyung biegł za mną, jednak złapał mnie w drzwiach kuchennych, przerzucając mnie bez problemu przez ramię - I co teraz?
- Puszczaj.
- Trzeba było nie pyskować.
- Chłopcy, siadajcie... czekamy na was.
- Mamoooo... powiedz mu coś.
- Jiseok, puść go.
- Nie. Gnojek tak pyskuje, że zasługuje na karę. - nadymałem policzki, zerkając na uśmiechniętego Taeyonga. Speszony do granic możliwości odwróciłem głowę, bijąc Hyunga po plecach.
- Puszczaj no.
- Potem się z tobą policzę. - aishh, co ja powinienem teraz zrobić? Podejść do niego? Przedstawić się czy przeprosić?
- Jak tam twój nos? - Taeyong wstał od stołu, podchodząc bliżej mnie. Otworzyłem jedynie szerzej oczy, pospiesznie się kłaniając.
- Dobrze i... przepraszam.
- Za co?
- Za to, że tak na ciebie wpadłem... Hyung. - podałem mu rękę, uśmiechając się - Jestem Jihoon.
- Jihoon. - uśmiechnął się zadziornie, ściskając moją dłoń - Taeyong. Jiseok dużo mi o tobie opowiadał.
- No to ładnie musiał mnie przedstawić.
- Poukładany, grzeczny kujonek ze śladową ilością życia towarzyskiego.
- A tak, to o mnie. - uśmiechnąłem się, siadając przy stole.
- No jedzcie, jedzcie. - mama podsunęła nam jedzenie, uśmiechając się.
- A właśnie. - nałożyłem sobie wołowinę, zerkając na rodziców - Jutro Minhyuk robi imprezę i...
- Wykluczone.
- Mamooo.
- Poszedł mu bardzo dobrze dzisiejszy sprawdzian, niech idzie.
- Ty nie wiesz, co się dzieje na takich imprezach? - mama spojrzała na mnie, nakładając sobie ryż - A jego rodzice?
- No.. jadą na weekend, ale..
- Nie ma mowy.
- Kochanie, puść go.
- Mamo, to nie studencka impreza z masą alkoholu, tylko gówniarskie posiedzenie przy soczku. - zadrwił Jiseok, szturchając rozbawionego Taeyonga - Niech idzie, bo umrze nam jako prawiczek. - rodzice wytrzeszczyli oczy, wbijając je w mojego Hyunga.
- O to na pewno nigdzie nie pójdziesz Jihoon... zapomnij. - zerknąłem na brata, odkładając pałeczki.
- Wielkie dzięki.. - burknąłem, sięgając po sok.
- Chwilka no... my możemy z nim pójść, żeby go przypilnować. - zadławiłem się napojem, czując jak tato klepie mnie po plecach - No co? Powiedziałem coś nie tak?
- Nie no, czemu? Też byłbym za tym, żeby iść. - potwierdził jego słowa Taeyong, uśmiechając się.
- Ale to gówniarskie posiedzenie przy soczku...
- Ale nie mogę pozwolić, żeby życie towarzyskie mojego braciszka legło w gruzach.
- To już chyba wolę zostać w domu. - znam Jiseoka jak własną kieszeń i wiem, jak zachowuje się na imprezach. Pije jak głupi, ale zawsze do tego stopnia, by wiedzieć, w jakim stanie jeszcze jest, po czym zaciąga do pokoju, napalone na niego dziewczyny. Jest bardzo przystojny więc naprawdę ma w czym wybierać. Nie chcę żeby później cała moja szkoła huczała o tym, że mój brat przeleciał połowę dziewczyn, będących na imprezie. To by było strasznie upokarzające.
- Sekundę temu mówiłeś coś innego.
- Aishh... chcę cię podnieść na duchu. - zaśmiałem się, szturchając go w ramię - Poza tym nie myśl teraz o tym. Jutro piątek, Minhyuk robi imprezę... wyrwiesz się z domu, wyluzujesz troszkę.
- Ta... czekałem na tą imprezę dwa tygodnie, a dzisiaj totalnie mi się jej odechciało.
- Przez jakiegoś dupka?
- Dokładnie.
- Jihoon, daj spokój... On przyjeżdża do Jiseoka, a nie do ciebie. Niech to on koło niego skacze.
- Łatwo ci mówić... Będę miał obawy przed puszczeniem bąka, żeby ten przypadkiem nie usłyszał.
- Święty Jihoon puszcza bąki?
- Wal się. - zaśmialiśmy się, przepychając się jak dzieci.
- Ej, mam pomysł. - usiedliśmy na przystanku, po czym Jinyoung odpalił papierosa, zerkając na mnie.
- Z pewnością jest niesamowicie intrygujący. - widząc minę przyjaciela, uśmiechnąłem się, wtulając się w jego ramię - Mów Jinyounggie.
- Zabierz jutro na imprezę Jiseoka i tego kolesia.
- Zwariowałeś?
- No co? To będzie dobra okazja, żebyście się poznali.
- Ale ja go nie chcę poznawać... a Jiseok przeleciałby wszystkie dziewczyny z naszej szkoły.
- To byłoby coś. - zaśmiał się, po czym zaciągnął się dymem - Sikałyby po nogach, jakby o tym opowiadały.
- Chyba nie rozumiem.
- Wyobraź sobie laskę z pierwszej klasy liceum, która miała okazję przespać się ze studentem.
- Mm no tak. Nie wiem szczerze mówiąc, co w tym takiego niezwykłego.
- Ja też nie, ale laski są jakieś inne więc wiesz.. - chłopak zgasił papierosa, wstając z ławki - Mój autobus... daj mi wieczorem znać, jak ten twój nowy współlokator.
- Masz to jak w banku.
Dojechałem do domu lekko po 18-stej. W sumie miałem gdzieś tego chłopaka z wymiany, ale mimo to odczuwałem lekki stres i dyskomfort. Mam ważniejsze sprawy na głowie. Muszę się uczyć, uczyć i jeszcze raz uczyć. Chcę być prawnikiem, jak mój ojciec, a nie osiągnę tego, zawracając sobie głowę jakimiś bzdurami.
- Wróciłem!
- Akurat trafiłeś na kolację. - do przedpokoju wszedł ojciec, uśmiechając się - Jak w szkole?
- W porządku.
- A sprawdzian?
- Będzie piątka jak nic. - tato poklepał mnie po ramieniu, prowadząc mnie do jadalni.
- Tak trzymać Jihoon. Naprawdę jestem z ciebie dumny.
- Dzięki tato. - rzuciłem plecak na ziemię, po czym ruszyłem do kuchni - Hej, pomóc ci? - w domu panował dziwny spokój i do tego nigdzie nie było śladu po gościu mojego brata.
- Nie synku, już jest wszystko gotowe.
- A... ten chłopak z wymiany..
- Wrócili z Jiseokiem koło 13-stej. Siedzą w pokoju i rozmawiają.
- I jak? Wytrzymamy z nim rok?
- No pewnie. Bardzo fajny z niego chłopak. - westchnąłem siadając przy stole. W sumie nie powinienem tak po sobie pokazywać, że jego wizyta mi nie leży i mnie stresuje.
- Spokojnie Jihoon... za bardzo to przeżywasz.
- Jeden student w domu mi wystarczy. - ojciec zaśmiał się, nalewając sobie soju.
- Zaraz sam go poznasz, to będziesz mógł oceniać. - mama wychyliła się z jadalni, biorąc głęboki oddech - Chłopcy, kolacja! - moje serce przyspieszyło. Nie wiem dlaczego tak się tym przejmuję.
- Może jeszcze zdążę przebrać się z mundurka. - wstałem od stołu, sięgając po plecak.
- Tylko szybko, bo zaczniemy bez ciebie. - skinąłem głową, biegnąc w stronę swojego pokoju. Gdy skręciłem w korytarz, w którym znajduje się pokój Jiseoka i mój, poczułem jak uderzam w coś z impetem.
- Aishh. - skuliłem się, łapiąc się za nos.
- Jihoon, co ty wyprawiasz? - usłyszałem jedynie oburzony głos brata - W porządku?
- Tak, nic mi nie jest. - słysząc czyjś niski, przeszywający mnie od stóp do głów głos, uniosłem głowę, widząc przed sobą wysokiego, bardzo szczupłego i nieziemsko przystojnego chłopaka. Gdybym nie wiedział, że to student z wymiany, pomyślałbym, że do mojego Hyunga przyjechał jakiś model. Chłopcy wbili we mnie wzrok, lekko się przy tym krzywiąc - O matko... żyjesz? - skinąłem głową, czując kapiącą po twarzy krew. Dotknąłem ust, otwierając szerzej oczy.
- O fu... przepraszam. - ukłoniłem się, uciekając jak najszybciej do łazienki. Ale wtopa. Ładnie zacząłem znajomość z tym chłopakiem. Nie dość, że o mały włos go nie staranowałem, to jeszcze na samym wstępie zobaczył mnie z potłuczonym nosem. Swoją drogą, jedyne, co nasuwa mi się na myśl to jedno, wielkie "wow". Chyba w życiu nie widziałem tak przystojnego chłopaka. Wygląda jak wampir z jakiejś powieści. Ma tak ostro zarysowaną szczękę i do tego bijąca od niego bladość i przeszywający w spojrzeniu chłód... dziwny człowiek. Dziwny, ale intrygujący.
- Młody, żyjesz? - odwróciłem się, widząc wchodzącego do łazienki Jiseoka.
- Mhm. - przyłożyłem papier do nosa, wzdychając - Bardziej przejąłeś się nim niż mną... dzięki.
- O ludu, bo to mój gość.
- A ja jestem twoim bratem.
- No i właśnie dlatego przyszedłem sprawdzić, czy żyjesz. - pokazałem mu język, czując jak ten odchyla moją głowę - Bardzo cię boli?
- Nie, jest okej.
- Pewny jesteś, że go nie złamałeś?
- Nie strasz. - dotknąłem nosa, lekko się przy tym krzywiąc - Wiesz, że wystarczy mnie delikatnie dotknąć, żeby coś mi się stało.
- No właśnie wiem i dlatego się boję, że okaże się, że połamałeś sobie nos... siroto. - prychnąłem jedynie, płucząc ponownie twarz, po czym spojrzałem na Jiseoka, zamyślając się.
- Przystojny jest.
- Mówisz o Taeyongu?
- A ja wiem o kim... o tym chłopaku, co do ciebie przyjechał.
- No to Taeyong... no jest przystojny, to fakt. - Hyung uśmiechnął się, przygryzając wargę - Czyżby spodobał się mojemu braciszkowi?
- Nie w takim sensie jak myślisz dupku. - ruszyłem w stronę drzwi, słysząc za sobą chichot chłopaka - Nie pogardziłbym takim wyglądem na stare lata.
- Stare lata?
- 23 lata to nie przelewki mój drogi.
- Czekaj no gnojku. - zaśmiałem się, biegnąc w stronę jadalni. Hyung biegł za mną, jednak złapał mnie w drzwiach kuchennych, przerzucając mnie bez problemu przez ramię - I co teraz?
- Puszczaj.
- Trzeba było nie pyskować.
- Chłopcy, siadajcie... czekamy na was.
- Mamoooo... powiedz mu coś.
- Jiseok, puść go.
- Nie. Gnojek tak pyskuje, że zasługuje na karę. - nadymałem policzki, zerkając na uśmiechniętego Taeyonga. Speszony do granic możliwości odwróciłem głowę, bijąc Hyunga po plecach.
- Puszczaj no.
- Potem się z tobą policzę. - aishh, co ja powinienem teraz zrobić? Podejść do niego? Przedstawić się czy przeprosić?
- Jak tam twój nos? - Taeyong wstał od stołu, podchodząc bliżej mnie. Otworzyłem jedynie szerzej oczy, pospiesznie się kłaniając.
- Dobrze i... przepraszam.
- Za co?
- Za to, że tak na ciebie wpadłem... Hyung. - podałem mu rękę, uśmiechając się - Jestem Jihoon.
- Jihoon. - uśmiechnął się zadziornie, ściskając moją dłoń - Taeyong. Jiseok dużo mi o tobie opowiadał.
- No to ładnie musiał mnie przedstawić.
- Poukładany, grzeczny kujonek ze śladową ilością życia towarzyskiego.
- A tak, to o mnie. - uśmiechnąłem się, siadając przy stole.
- No jedzcie, jedzcie. - mama podsunęła nam jedzenie, uśmiechając się.
- A właśnie. - nałożyłem sobie wołowinę, zerkając na rodziców - Jutro Minhyuk robi imprezę i...
- Wykluczone.
- Mamooo.
- Poszedł mu bardzo dobrze dzisiejszy sprawdzian, niech idzie.
- Ty nie wiesz, co się dzieje na takich imprezach? - mama spojrzała na mnie, nakładając sobie ryż - A jego rodzice?
- No.. jadą na weekend, ale..
- Nie ma mowy.
- Kochanie, puść go.
- Mamo, to nie studencka impreza z masą alkoholu, tylko gówniarskie posiedzenie przy soczku. - zadrwił Jiseok, szturchając rozbawionego Taeyonga - Niech idzie, bo umrze nam jako prawiczek. - rodzice wytrzeszczyli oczy, wbijając je w mojego Hyunga.
- O to na pewno nigdzie nie pójdziesz Jihoon... zapomnij. - zerknąłem na brata, odkładając pałeczki.
- Wielkie dzięki.. - burknąłem, sięgając po sok.
- Chwilka no... my możemy z nim pójść, żeby go przypilnować. - zadławiłem się napojem, czując jak tato klepie mnie po plecach - No co? Powiedziałem coś nie tak?
- Nie no, czemu? Też byłbym za tym, żeby iść. - potwierdził jego słowa Taeyong, uśmiechając się.
- Ale to gówniarskie posiedzenie przy soczku...
- Ale nie mogę pozwolić, żeby życie towarzyskie mojego braciszka legło w gruzach.
- To już chyba wolę zostać w domu. - znam Jiseoka jak własną kieszeń i wiem, jak zachowuje się na imprezach. Pije jak głupi, ale zawsze do tego stopnia, by wiedzieć, w jakim stanie jeszcze jest, po czym zaciąga do pokoju, napalone na niego dziewczyny. Jest bardzo przystojny więc naprawdę ma w czym wybierać. Nie chcę żeby później cała moja szkoła huczała o tym, że mój brat przeleciał połowę dziewczyn, będących na imprezie. To by było strasznie upokarzające.
*
- Jihoon! - udając, że nie słyszę biegnącego za mną Jinyounga, przyspieszyłem kroku, wychodząc na szkolny dziedziniec - Stój dupku. - chłopak rzucił się na mnie, czochrając mi włosy - Czemu mnie unikasz cały dzień? - zerknąłem na przyjaciela, wzdychając - Oho... czyżby studencik nie przypadł ci do gustu?
- Y y... nie o to chodzi.
- A o co?
- Nie idę dzisiaj do Minhyuka.
- Co? Dlaczego? - usiedliśmy na ławce, po czym wyjąłem z plecaka napój, zamyślając się - Halo, Jihoon.
- Bo tych dwóch kretynów chce iść ze mną.
- Serio? - zaśmiał się, zabierając mi picie - Czyli tak, jak mówiłem.
- Śmieszne, serio.
- No co z tobą? Grunt, że możesz iść.
- Ale nie chcę. Nie znasz Jiseoka?
- Proszę cię, mamy po 16 lat. Jiseok jest jaki jest, ale nie tknie się 16- latki.
- Czyli jednak go nie znasz.
- Tknie się? - wzruszyłem ramionami, spoglądając w niebo.
- Nie wiem, ale jest to dość prawdopodobne. Nie będę później świecił za niego oczami.
- Aishh dobra tam... mów co z tym chłopakiem.
- Wydaje się być spoko.
- A coś więcej?
- Nazywa się Taeyong, jest w wieku Jiseoka... wczoraj wywarłem na nim baaardzo dobre, pierwsze wrażenie.
- Tak myślałem. - przyjaciel zaśmiał się, szturchając mnie w ramię - Cały Jihoon.
- Serio, to był już szczyt wszystkiego.
- Opowiadaj no.
- Biegłem do pokoju i wpadłem na niego... najlepsze jest to, że rozwaliłem sobie przy tym nos i jak na niego spojrzałem to po twarzy poleciała mi krew.
- Auć.
- No właśnie.
- A jak wygląda?
- Wysoki, szczupły... wygląda jak wampir - psychol. - Jinyoung przyłożył dłoń do mojego czoła, unosząc przy tym brew.
- Dobrze się czujesz?
- No serio ci mówię.
- Ale jest sympatyczny.
- Póki co... nie pokaże przecież swojej prawdziwej natury już pierwszego dnia.
- Uważaj żeby w nocy nie wgryzł ci się w szyję.
- Śmiej się dupku... mówię ci, że coś mi w nim nie gra. - wstałem z ławki, zbierając swoje rzeczy - Daj mi jutro znać, jak było na imprezie.
- No nie wydurniaj się... chodź ze mną.
- Nie chcę, serio.
- Przecież nikt nie wie, jak wygląda twój brat.
- O to już się nie bój. Sam na wstępie powie, że przyszedł z braciszkiem, żeby go przypilnować.
- Jihoon...
- Do poniedziałku. - westchnąłem, idąc na przystanek. Cholera jasna, szkoda. Strasznie chciałem gdzieś w końcu wyjść i oderwać się na chwilę od nauki, ale jak widać, nie jest mi to dane. Czeka mnie tym samym naprawdę wspaniały weekend w towarzystwie Jiseoka i jego nowego koleżki... niech to szlag.
~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak krótko i źle, ale zawsze bardzo ciężko pisze mi się pierwszą część nowego ficzka.
Zapowiada się jakieś interesujące Sci-Fi! Tak w ogóle to nigdy nie czytałem niczego z Taeyongiem. Na pewno będzie super ❤️ ❤️ ❤️
OdpowiedzUsuńSuper się zaczyna. Nie mogę się doczekać następnej części
OdpowiedzUsuńPierwsza część wyszła ciekawie i tajemniczo
OdpowiedzUsuńJuż nie moge doczekać sie kolejnych
Mam nadziegje na jakieś nadnaturalne wątki hehe