12 maja 2018

Stypendium~cz.15 [Felix&Hyunjin]



                   Wtorkowa lekcja wf'u, przeprowadzana tradycyjnie na szkolnym boisku. Nie cierpię tego, zwłaszcza, że chłopcy ze wszystkich klas mają zajęcia w tym samym czasie i niestety zmuszony jestem patrzeć na podłą gębę Jisunga. Nie miałem okazji porozmawiać jeszcze z Felixem. Chłopak siedział na trybunach, uważnie mi się przyglądając, podczas gdy ja udawałem, że robię cokolwiek, by nie czepiał się mnie nauczyciel.
- Dziesięć boisk panowie! Ruchy! - wywinąłem oczami, idąc w kierunku wuefisty.
- Proszę pana...
- A tak... ty swoim tempem. 
- A... nie mógłbym usiąść?
- A chcesz szóstkę na koniec? - dupek. Westchnąłem, biegnąc powoli za grupą chłopaków, robiących już drugie okrążenie.
- Zwariowałeś? - usłyszałem koło ucha, zadyszany głos Chana - Usiądź.
- Kazał mi biegać. 
- Co on, zgłupiał? Przecież wie, że miałeś dopiero co operację.
- Widocznie to go w ogóle nie interesuje. - po połowie okrążenia zacząłem czuć dokuczający mi ból w udzie, jednak mimo to zacisnąłem zęby, dalej robiąc swoje.
- W porządku?
- Ta.. - syknąłem, czując jak ktoś mnie popycha. Upadłem na trawnik, łapiąc się za nogę, przez którą przechodził rwący, promieniujący ból.
- Posrało cię?! - wrzasnął Chan, zatrzymując się.
- Niech kaleka uważa, co robi! - zaśmiał się Jisung, biegnąc dalej.
- Hyunjin, wszystko okej? - chłopak kucnął obok mnie, powoli mnie podnosząc.
- Kurwa, mam go dość... - warknąłem, obejmując kolegę.
- Jak noga?
- Dam radę, spoko. 
- Mamy dzisiaj grać w nogę... zostaw wszystko mi. - spojrzałem na Chana, wymuszając uśmiech.
- Co planujesz?
- Sam zobaczysz. - mówiąc to, posadził mnie na jednej z ławek.
- Czemu nie biegacie? - wuefista podszedł do nas, uważnie nam się przyglądając.
- Oczywiście nie widział pan, co się stało. - warknął Chan.
- Nie tym tonem chłopcze.
- Jisung podbiegł do Hyunjina i go popchnął, a wie, że miał operację na nogę. On nie powinien w ogóle ćwiczyć. 
- Adwokat... do roboty, ale już. - chłopak pokręcił zrezygnowany głową, wracając do rozgrzewki - A ty już siedź. - przedrzeźniłem go, masując obolałe udo. Po chwili usłyszałem schodzącego z trybun Felixa. Spojrzałem na niego, lekko się przy tym uśmiechając.
- Wszystko dobrze? - skinąłem jedynie głową, widząc na jego twarzy ogromne zakłopotanie.
- Siadaj. - blondyn zajął obok mnie miejsce, wbijając wzrok w boisko.
- Skurwysyn... 
- Nie denerwuj się... nie powinieneś. - westchnąłem, kładąc mu nieśmiało rękę na udzie - Czytałem twój list. - Felix spojrzał na mnie, przytakując.
- Przepraszam. 
- W porządku. - szepnąłem, widząc ogromne zdziwienie na twarzy mojego chłopaka - Tylko... Felix, my musimy się lepiej poznać. - westchnąłem, zerkając na boisko - Jest masa rzeczy, których o sobie nie wiemy... 
- Poczekaj. - chłopak złapał mnie za rękę, lekko się czerwieniąc - Wybaczasz mi? 
- Tak. 
- Naprawdę? - skinąłem głową, uśmiechając się.
- Dużo o tym myślałem i rozmawiałem z Jikyo i... twój brat powiedział mi pewną rzecz, która trochę mnie otrzeźwiła.
- To znaczy?
- Tak, jak ci mówiłem... my tak naprawdę nic o sobie nie wiemy... Wiesz o czym marzę?
- No nie.
- Co sprawia, że mam ochotę płakać albo się uśmiechać.. 
- Nie...
- No właśnie. - wziąłem głęboki oddech, całując go pospiesznie w policzek - Ja też tego o tobie nie wiem... Ale teraz będziemy mieć dużo czasu, żeby to nadrobić, hm? 
- Pewnie. - uśmiechnął się, ściskając mocniej moją dłoń.
- Ty pieprzony kretynie! - spojrzeliśmy pospiesznie na boisko, widząc trzymającego się za głowę, wściekłego Jisunga.
- Niechcący! - krzyknął Chan, chichocząc.
- Niechcący?! Ty buraku!
- Spokój! Co to za słownictwo?! - nauczyciel wbiegł na boisko, rozdzielając chłopaków - Bądź facetem i się nie maż... nie pierwszy i nie ostatni raz dostałeś na wf'ie. - westchnął, rzucając chłopakom piłkę - Gramy dalej! 
- Nieźle. - zaśmiałem się, zerkając na Felixa. Ten wpatrywał się we mnie maślanymi oczami, lekko się przy tym uśmiechając - Co jest?
- Nic... kocham cię. - nachyliłem się do niego, całując go w czoło.
- Też cię kocham... tylko trochę popracujmy nad sobą. 



*

                          Felix zaprosił mnie do siebie dzisiaj wieczorem. Pewnie będziemy dużo rozmawiać i starać się znów normalnie zachowywać w swoim towarzystwie. Widzę, że coś w końcu do niego trafiło, ale nie mogę tutaj winić tylko niego. Też w sumie nigdy nie pytałem go o plany na przyszłość, o jego marzenia i smutki... Wina leży po obu stronach, ale wiem, że teraz wszystko naprawimy.
- Cześć. - drzwi otworzył mi uśmiechnięty Felix.
- Hej. - podszedłem do niego, delikatnie go całując.
- Chodź, bo się przeziębisz... jest coraz zimniej.
- No to prawda. Dzisiaj jest wyjątkowo paskudnie. - wszedłem do środka, rozbierając się.
- Słuchaj... chyba mam problem. - otworzyłem szerzej oczy, czując jak przyspiesza mi serce - Czekaj, spokojnie.
- Co się dzieje? - zdjąłem przemoczoną kurtkę i buty, po czym wszedłem z Felixem wgłąb domu.
- Kurde... głupio mi o tym mówić.
- Felix, do cholery, co jest?
- Ostatnio zżyłeś się z Jikyo i... pomyślałem, że może mógłbyś z nim o tym pogadać... - weszliśmy do kuchni, w której chłopak zajął się przygotowywaniem herbaty - Niby to mój brat, ale o takich rzeczach nie chce ze mną rozmawiać.
- A co? Zaczął coś w końcu działać z Chanem?
- A co ty... znaczy nie wiem. Ale mam nadzieję, że nie. - uśmiechnąłem się, siadając przy stole.
- No to w czym problem?
- No bo... kurde... wszedłem mu dzisiaj do pokoju bez pukania, a on... wiesz... nigdy wcześniej tego nie robił. - zmarszczyłem brwi, kładąc dłonie na gorącym kubku.
- Mhm... a tak jaśniej skarbie? Wiem, że potrafisz. - zaśmiałem się, widząc potworne zażenowanie na twarzy mojego chłopaka.
- Kurwa.. - Felix usiadł gwałtownie obok mnie, nachylając się do mojego ucha - Masturbował się. 
- Widział, że wszedłeś do pokoju?
- No nie.
- I całe szczęście... nieźle by go to zestresowało. - westchnąłem, popijając herbatę - Felix, no nie dziw mu się... dojrzewa. 
- Hyunjin... on ma dopiero 14 lat.
- Mhm... a przypomnij mi, ile miałeś lat jak pierwszy raz poszedłeś z jakąś panienką do łóżka.
- No 15...
- Właśnie... nie wierzę, że niczego przed tym nie robiłeś.
- Ale to co innego. To mój brat... nie chcę żeby popełniał moje błędy. - spojrzałem na Felixa, głaszcząc go po policzku.
- Jikyo ma przy sobie Chana... on go do niczego nie zmusi i z niczym nie będzie go pospieszał, o to możesz być spokojny. 
- Tak myślisz?
- Pewnie... a jak będzie chciał go zaciągnąć do łóżka, to osobiście go wykastruję. - uśmiechnąłem się, poprawiając chłopakowi grzywkę.
- Boooże, mam to cały czas przed oczami... mam ochotę je wydłubać. - zaśmiałem się, pukając go w czoło.
- Przestań durniu... Tylko błagam cię, nie wygadaj się, że go przyłapałeś. Spaliłby się ze wstydu. 
- Mógł tego gówniarz nie robić.
- Święty się znalazł... daj młodemu spokój.
- Hyunjin no...
- I jak wiesz, że robi już takie rzeczy, to pukaj przed wejściem do jego pokoju, hm?
- Może się zamienimy na braci, co? 
- Umarłbyś z tęsknoty za Jikyo.
- W sumie racja...
- O... Hyung? - uśmiechnąłem się, słysząc głos 14-latka.
- Hej.
- Felix nie mówił, że przyjdziesz. 
- Nie pochwalił się? Widzisz jaki dupek?
- Nie da się ukryć. - zaśmiał się, otwierając lodówkę - Widzę, że wszystko między wami dobrze.
- Mhmm... pracujemy nad tym.
- A popracowalibyście nad tym robiąc jakąś dobrą kolację? - zaśmiałem się, podchodząc do lodówki.
- Hmm... a co byś zjadł?
- Szczerze?
- Mhm. - chłopiec zamknął lodówkę, spoglądając na mnie.
- Pizzę. 
- Słyszałeś? - spojrzałem na zmieszanego Felixa, unosząc brew - Twój brat ma ochotę na pizzę... dzwoń. 
- Niech sam zadzwoni... ja mogę dać kasę. 
- Felix... - spojrzałem na chłopaka z wyrzutem. Ten jedynie wywinął oczami, sięgając po telefon.
- Dobra... niech wam będzie. - przeniosłem wzrok na uśmiechniętego Jikyo, głaszcząc go po głowie.
- Wszystko okej?
- Mhm... czemu pytasz Hyung?
- A ja wiem... tak sobie. 
- Fajnie, że się pogodziliście. Lubię jak z nami jesteś. - kocham tego dzieciaka, jakby był moim bratem. Nigdy nie spotkałem tak miłej, ciepłej i kochanej osoby... tak, wiem co mówię. Jikyo jest świetnym chłopakiem.
- Jak Felix nie spieprzy sprawy, to być może będę tu coraz częściej.
- A jak spieprzy, to go osobiście zabiję. - zaśmialiśmy się, zerkając na Felixa.
- Okej, dziękuję. - rozłączył się, spoglądając na nas - Dupa utyje wam za pół godziny. 
- A bo tobie, to niby nie.
- Ja mam dobrą przemianę materii. - parsknąłem śmiechem, klepiąc Jikyo w pośladki.
- To co młody? Zostawisz nas samych?
- A nie będziecie się kłócić? 
- Nie... obiecuję. No chyba że o to, kto ma lepszą przemianę materii. - chłopiec zaśmiał się, przytakując.
- Dobra, ufam ci Hyung. - Jikyo sięgnął po jabłko, uciekając do swojego pokoju. Oparłem się o stół, patrząc na Felixa.
- Weź że się normalnie przy nim zachowuj. 
- A co, jak myślał wtedy o Chanie? 
- A nawet jeśli, to co? 
- Dziwnie tak...
- Nie Felix... Dziwne jest twoje podejście do tego. Nie możesz tego olać i zachowywać się tak, jakby się nic nie stało? 
- Hyunjin, zrozum mnie... jestem w szoku. - spróbował zagrać to teatralnie, jednak gdy zobaczył mój wyraz twarzy, zaśmiał się, sięgając po herbatę - Nie chcę żeby tak szybko dorastał.
- O! I tutaj cię boli. - wtedy też rozległo się pukanie do drzwi - Wzrost naszej wagi nie miał dotrzeć dopiero za pół godziny?
- No miał...
- To do mnie! - krzyknął Jikyo, biegnąc do drzwi. Z ciekawości podeszliśmy z Felixem bliżej przedpokoju, wyglądając zza ściany, kto o tej porze przyszedł do 14-latka - Hej.
- Cześć mały. - Chan?! Wryło nas w ziemię. Chłopak pocałował Jikyo w czoło, wchodząc do domu. Chłopiec zalał się tak przy tym tak uroczym rumieńcem, że mało nie umarłem z emocji.
- Widzisz to? - szepnąłem, próbując nie zsikać się pod siebie.
- Aż za dobrze...
- Patrz, jaki Jikyo jest szczęśliwy. Nie wiedziałem, że się spotykają.
- Ja też... - Felix wyszedł zza ściany, poprawiając włosy.
- Felix no. - wywinąłem oczami, idąc za nim.
- O... myślałem, że poszliście do pokoju. - wymamrotał speszony 14-latek.
- A co? Ukrywasz coś? - westchnął Felix, spoglądając na Chana.
- Nie.
- No to w czym problem? Przyszliśmy przywitać się z Chanem. 
- A tam, pierdzielisz. - wtrąciłem, ciągnąc chłopaka w stronę jego pokoju - Witaliśmy się w szkole. Chodź już. 
- Widzę, że w końcu się pogodziliście. - nasz przyjaciel uśmiechnął się, poprawiając plecak.
- Pracujemy nad tym. - burknął blondyn, nie odrywając wzroku od Chana.
- No właśnie. Chodź popracujemy u ciebie, co? 
- Hyunjin, nie szarp mnie.
- Chodź do cholery, dobrze ci radzę... - blondyn westchnął, po czym ruszył w kierunku swojej sypialni. Spojrzałem jedynie na chłopaków, wymuszając uśmiech - Pogadam z nim. - gdy wszedłem do pokoju, zastałem siedzącego na łóżku Felixa. Zamknąłem drzwi, siadając niepewnie obok niego - Felix..
- Nie mógł znaleźć sobie dziewczyny? - zmarszczyłem brwi, łapiąc go za rękę.
- Nie rozumiem, jaka to różnica. 
- Taka, że laska by go tak nie skrzywdziła...
- Felix, o czym ty mówisz? Nie widzisz, jak Jikyo świecą się oczy przy Chanie? On jest cholernie szczęśliwy... to powinno być dla ciebie najważniejsze. A co za różnica, czy to Chan, czy nie wiem... Minho czy jakaś dziewczyna? 
- Znam po prostu Chana...
- On też.
- Nie... nie z tej strony.
- O czym ty mówisz? - chłopak westchnął, głaszcząc moją dłoń kciukiem.
- Chan bił kiedyś ludzi do nieprzytomności... kradł dla zabawy, żeby urozmaicić sobie życie... 
- Felix... przepraszam, ale też brałeś w tym udział. 
- No tak. - usiadłem bliżej chłopaka, głaszcząc go po policzku.
- Nie martw się o niego... uwierz mi, że Jikyo to sprytny i mądry chłopak i nie da się zrobić w konia. Trochę więcej zaufania... Daj się jakoś rozwinąć tej sprawie, a nie to wszystko przekreślasz na wstępie.
- Po prostu się martwię. 
- Oj skarbie. - Felix uśmiechnął się lekko, zerkając na mnie - Daj młodemu działać, hm? - pocałowałem go w czoło, po czym położyłem się w stercie poduszek.
- Strasznie się cieszę, że masz z nim taki kontakt, wiesz? 
- Czasami go traktuję jakby był moim bratem. - przyciągnąłem do siebie chłopaka, przytulając się do niego - Poza tym on jest teraz w takim wieku, że potrzebuje mieć wokół siebie jak najwięcej dobrych wzorców. Jestem tego idealnym przykładem. - Felix zaśmiał się, całując mnie w czoło.
- W to nie wątpię. 
- Felix... wiem, że żyjesz teraz Jikyo i Chanem, ale chciałbym z tobą pogadać o nas... 
- No jasne. - blondyn wzmocnił uścisk, głaszcząc mnie po ramieniu - Przepraszam... przez Jikyo zupełnie o tym zapomniałem. 
- A na pewno chcesz rozmawiać o nas dzisiaj? Możemy to przełoż...
- Nie... chcę z tobą porozmawiać teraz Hyunjin. - wziąłem głęboki oddech, unosząc wzrok na chłopaka - Słucham cię.
- Chciałbym ci to wszystko na spokojnie wytłumaczyć... chcę być z tobą absolutnie szczery. 
- Na pewno chcesz o tym mówić?
- Tak... jesteś moim chłopakiem. Powinieneś znać prawdę. - Felix skinął głową. Widziałem jedynie, jak nerwowo przełyka ślinę, nie odrywając ode mnie wzroku - Przyznałem ci się do wszystkiego, co robił mój ojciec, ale ta jedna rzecz... Felix, to jest dla mnie nadal potwornie upokarzające... Chciałem ci z czasem o tym powiedzieć, ale nie wiedziałem jak. Poza tym nie miałem pojęcia, że wyczujesz cokolwiek po roku... - moje serce biło jak szalone. Mówiąc o tym, miałem przed oczami obraz mojego pijanego, spoconego, śmierdzącego alkoholem ojca.
- Hyunjinnie...
- Felix, jest mi tak głupio... - szepnąłem, czując jak moje oczy zachodzą łzami - Nie chciałem cię okłamywać.. Po prostu nie miałem pojęcia, jak do tego podejść... Jest to rzecz, do której nie można się ot tak przyznać. - pociągnąłem nosem, łapiąc go za rękę - To potworny wstyd, który towarzyszy już człowiekowi całe życie.. Po tym wszystkim nie byłem w stanie przez kilka dni patrzeć na siebie w lustrze... brzydziłem się sobą. Nadal się brzydzę. 
- Nie mów takich rzeczy. - szepnął, całując mnie w czoło - Hyunjin... naprawdę nie wiem, co powinienem teraz powiedzieć... Jedynie to, że zachowałem się w stosunku do ciebie, jak skończony sukinsyn, ale to się zmieni, przysięgam... Nie pozwolę żeby ktokolwiek zrobił w stosunku do ciebie coś, co by ci wyrządziło jakąkolwiek krzywdę. - szeptał, głaszcząc mnie przy tym po głowie - Zrobię wszystko, żeby ten potwór zgnił w pierdlu. - uniosłem wzrok na Felixa, widząc łzy w jego oczach.
- Felix?
- Tak?
- Nie zmieniłeś o mnie zdania? - chłopak położył się na boku, wbijając we mnie wzrok.
- Nie... nadal uważam, że jesteś najlepszym chłopakiem na świecie. - mówiąc to przyłożył dłoń do mojego mokrego policzka - Nie płacz już. - skinąłem głową, pociągając nosem.
- Nigdy bym cię nie zdradził.. 
- Wiem to... nie mam pojęcia, co mi strzeliło wtedy do głowy. Strasznie cię przepraszam. - wtuliłem twarz w szyję chłopaka, zamykając przy tym oczy - Kocham cię. 
- Też cię kocham... najbardziej na świecie. - szepnąłem, całując go w szyję - Ulżyło mi, wiesz?
- Że mi o wszystkim powiedziałeś?
- Mhm... nie mam już nic na sumieniu. A ty Felix?
- Ja?
- Chciałbyś mi o czymś powiedzieć? - chłopak westchnął, zamyślając się.
- Pewnie tak... ale może nie dzisiaj, hm?
- W porządku. - wtuliłem się w niego najmocniej jak mogłem. W końcu wyrzuciłem  z siebie największy, niedający mi żyć, ciężar.
- Możemy? - uniosłem głowę, widząc wychylającego się zza drzwi Jikyo.
- Co się stało? - zapytał Felix, głaszcząc mnie po głowie.
- Przyszła pizza... możemy z wami zjeść?
- Tak, chodźcie. - Jikyo położył pudełka z pizzą na łóżku, uważnie nam się przyglądając.
- Kłóciliście się? Znowu? 
- Nie, dlaczego tak myślisz?
- Płaczecie.
- To są ich sprawy Jikyo. - Chan usiadł na łóżku, ciągnąc 14-latka na swoje kolana - Nie możemy się mieszać. - kątem oka spojrzałem na zniesmaczonego Felixa.
- Pogodziliśmy się Jikyo... nie bój się. - wymusiłem uśmiech, zabierając się za pizzę - Pycha... dziabaj. - podsunąłem kawałek pod usta Felixa, jednak ten pokręcił jedynie głową.
- Nie mam ochoty. - Jikyo zerknął na mnie, schodząc z kolan Chana.
- Jedz Hyung... jeden kawałek. - uśmiechnął się, zachęcając go do jedzenia.
- Niech ci będzie. 
- No... a wy co robicie? - wtrąciłem spoglądając na Chana.
- Tylko rozmawiamy, spokojnie. 
- Wiesz co Chan? Czegoś nie rozumiem... - otworzyłem szerzej oczy, zerkając na mojego chłopaka.
- Felix...
- Do tej pory obracałeś dziesiątki dziewczyn... co cię nagle naszło na 14-latka? - w pokoju zapadła cisza. Jikyo wpatrywał się w brata wielkimi oczami, nie wiedząc chyba do końca, jak powinien zareagować - Jeśli chcesz zobaczyć, jak to jest z chłopakiem, to znajdź kogoś w swoim wieku, co? 
- Felix, rozmawialiśmy już o tym. - wtrącił Jikyo.
- Jikyo, nie wtrącaj się.
- No pewnie, w końcu ta sprawa mnie w ogóle nie dotyczy...
- Nie rozumiem, o co ci chodzi Felix. - Chan odłożył pizzę, wbijając wzrok w swojego przyjaciela - Powiedz mi wprost, w czym masz problem. 
- W tym, że wiem, jakim jesteś człowiekiem i nie chcę żeby mój brat poszedł w twoje ślady.
- Ahaaa... to w takim razie oświeć mnie. Jakim jestem człowiekiem, hm? Czy kiedykolwiek cię zraniłem czy zawiodłem? Nie wiem... może byłem nie fair w stosunku do Woojina? Z tego, co pamiętam, zawsze cię broniłem i ratowałem ci dupę... jakim jestem człowiekiem? - 14-latek usiadł bliżej mnie, patrząc na mnie z przerażeniem.
- Panowie, dajcie spokój... Darujcie sobie dzisiaj takie rozmowy. Nie przy Jikyo...
- Jesteś podłym człowiekiem Chan... tłuczesz ludzi dla rozrywki. Jikyo też byś uderzył?
- Co ty pieprzysz do cholery? Słyszysz, co ty mówisz?
- Odwal się od mojego brata... dobrze ci radzę.
- Nie ufasz mi, tak?
- W tej kwestii nie. - Chan parsknął śmiechem, wstając z łóżka.
- Hyung... - Jikyo złapał go za rękę, chcąc go zatrzymać.
- Nie sądziłem, że w jednej chwili można dowiedzieć się o sobie tylu ciekawych rzeczy... i to jeszcze ze strony swojego najlepszego kumpla.
- Po prostu uważam, że nie jesteś odpowiedni dla Jikyo...
- Może pozwól mu zadecydować, co? Wiesz co Felix, nie spodziewałem się tego po tobie... 
- Nie pozwolę żeby mój brat zadawał się z byle kim.
- Z byle kim, tak? Takie masz zdanie o swoim przyjacielu?! 
- Przestańcie.. - Jikyo poderwał się z łóżka, łapiąc się z nerwów za włosy.
- Wiesz co Hyunjin... skoro on powiedział ci coś takiego podczas waszej ostatniej kłótni, to ja naprawdę dziwię ci się, że chcesz być z takim człowiekiem. - Chan przeniósł wzrok na Felixa, głęboko oddychając - Dla mnie już nie istniejesz.
- Chan, przestańcie! - podszedłem do Jikyo, chcąc go przytulić, ale chłopiec był tak przerażony, że nie miałem nawet możliwości złapania go, w tym amoku.
- Na razie. - burknął, wychodząc z pokoju.
- Hyung! - 14-latek spojrzał na swojego brata, z trudem łapiąc oddech - Jak mogłeś mi to zrobić?! 
- Jikyo..
- Nienawidzę cię! - spuściłem wzrok, nie wiedząc, co w zasadzie powinienem zrobić. Chłopak wybiegł z pokoju, trzaskając dość porządnie drzwiami. Lekko zdenerwowany przygryzłem wargę, siadając obok Felixa.
- Felix... rozmawialiśmy już o tym.. - chłopak wpatrywał się w pudełka pizzy, intensywnie nad czymś myśląc. Jestem pewien, że słowa Jikyo bardzo go zabolały - Felix... postaw się na ich miejscu..
- Nie teraz, dobra? - chłopak poderwał się z łóżka, wychodząc z pokoju. Cholera jasna... byłem pewien, że coś do niego w końcu trafiło, ale widzę, że lepiej dogadałbym się ze ścianą. Nie dość, że stracił najlepszego przyjaciela, to jeszcze osoba, którą kocha najbardziej na świecie, powiedziała mu, że go nienawidzi... Z drugiej strony to, jak on się zachował, też było nie na miejscu. Nie mam pojęcia, co teraz z nami wszystkimi będzie...



~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

4 komentarze:

  1. Felix, Ty idioto! Nie przesadzasz?! Słuchaj Hyunjina, On ma mózg!
    No ale grunt, że się pogodziliście.

    OdpowiedzUsuń
  2. ; O jak się dowiemy co z nimi dalej? zmienisz perspektywę?

    OdpowiedzUsuń