10 maja 2018

Stypendium~cz.14 [Felix&Hyunjin]




- Co robisz? - sobotni wieczór. Od rana siedziałem przy biurku, wpatrując się w stos książek, do których chciałem zajrzeć, by zająć myśli, ale nie umiałem... Cały czas myślałem o Felixie i tym, co się wczoraj stało. Jest to dla mnie bolesny temat i chciałem prędzej czy później przyznać się do wszystkiego przed Felixem... Nie planowałem jednak powiedzieć mu tego w takich okolicznościach. Nie podczas takiej kłótni... I nie po tym, jak posądził mnie o zdradę, zarzucając mi, że jestem puszczalski - Hyunjin?
- Uczę się. 
- Przy zamkniętych książkach.. - odwróciłem niechętnie głowę, spoglądając na Hyunsoo - Idziemy na lody? 
- Nie mam ochoty..
- Chodź. Odetchniesz trochę.
- Hyunsoo, proszę cię... - zamknąłem oczy, czując jak mnie trzęsie od środka.
- Młody, co jest? - wstałem od biurka, po czym podszedłem do szafy, szukając jakiejś bluzy - Hej..
- Chcę być sam. - narzuciłem na siebie bluzę, po czym sięgnąłem po telefon, idąc do drzwi.
- Hyunjin, co się dzieje? 
- Nic. - wyszedłem z domu, idąc w kierunku klifu. Hyunsoo nie wie o tym, co zrobił mi ojciec. Przyznałem się do tego, że mnie bił, molestował i znęcał się nade mną... ale to, że mnie sukinsyn zgwałcił, zostało tylko i wyłącznie w mojej głowie. Nikt o tym nie wie. Ani Hyunsoo, ani mama, ani Minho... Nie chciałem też, by kiedykolwiek ktoś się o tym dowiedział... to takie upokarzające. Felixowi chciałem powiedzieć, ze względu na to, że jesteśmy razem i chciałem być z nim całkowicie szczery. Jesteśmy... nie wiem, może teraz byliśmy. Brzydziłbym się chłopaka, który spał z własnym ojcem...
Po dojściu na klif, oparłem się o barierki głęboko wzdychając. Miałem nadzieję, że świeże, nieco już chłodne powietrze, trochę mnie otrzeźwi i przywróci jasność myślenia, ale nic z tego. Cały czas miałem przed oczami wściekłego Felixa, to, jak się na mnie wydziera i to, jak przyznaję mu się do tego, że mój spieprzony pierwszy raz zawdzięczam mojemu ojcu. To obrzydliwe. Na samą myśl jest mi potwornie niedobrze. Odkąd poznałem bliżej Felixa i zacząłem spędzać z nim czas, zupełnie zapomniałem o problemach w domu i o wiecznie pijanym tacie. Jak zacząłem być z nim oficjalnie, moje myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół niego, a teraz? Cały ten koszmar znów powrócił.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Może to i lepiej... Jakbym dłużej o tym myślał, chyba bym zwariował.
- Słucham.
- O... Hyung.. 
- Jikyo? - usiadłem na ławce, spoglądając w niebo - Co tam? 
- Ja... chciałem się zapytać, czy wszystko w porządku. 
- Pewnie... - westchnąłem, ciesząc oczy zachodzącym słońcem - Nie martw się. 
- Nie chcę być wścibski, ale ta wasza wczorajsza kłótnia nie daje mi spokoju. 
- Przepraszam, że musiałeś tego słuchać. 
- Nie przepraszaj mnie Hyung. - 14-latek westchnął, zawieszając się na moment - Mógłbym coś dla ciebie zrobić? - jego troska jest bezcenna. Zamknąłem oczy, czując jak na mój policzek wypływa łza - Potrzebujesz czegoś?
- Nie, w porządku. - wytarłem policzek, pociągając nosem - Dzięki Jikyo. 
- Jesteś pewien?
- Tak... jest okej..
- Ja... Przepraszam Hyung, ale powiedziałem o tym Chanowi. - westchnąłem, spuszczając głowę - Bałem się... musiałem do niego zadzwonić. 
- W porządku, nic się nie stało. 
- Nie jesteś na mnie zły?
- Na ciebie? Nigdy w życiu. 
- Dzięki Hyung... jesteś najlepszy. - zacisnąłem dłoń na spodniach, starając się nie rozkleić - Mój brat będzie idiotą, jeśli zepsuje to, co jest między wami. 
- Obawiam się, że to moja wina Jikyo. 
- Niemożliwe... jak to? 
- Jesteś za młody, żeby obarczać cię takimi rzeczami.. - westchnąłem, spoglądając na miasto - Muszę kończyć. Dzięki, że zadzwoniłeś. 
- Ale Hyung...
- Trzymaj się. - rozłączyłem się, biorąc głęboki oddech. Jikyo to taki kochany i spokojny dzieciak... czasami ma cięty język, ale mimo wszystko jest totalnym przeciwieństwem Felixa. Nie wiem, czemu mój były już chyba chłopak, ma tak podły charakter... Bał się, że go zdradziłem, ale nie miał prawa mnie szarpać, rzucać mną jak jakąś rzeczą i na mnie wrzeszczeć. Zwłaszcza, że to wszystko było tak naprawdę bezpodstawne. Nie dał mi nawet dojść do słowa, wytłumaczyć na spokojnie... Z bólem serca muszę przyznać, że kiedyś Jisung miał rację... Jeśli coś nie podpasuje Felixowi, ten od razu rozwiązuje problemy pięściami.

*

                 Felix nie odezwał się do mnie przez cały weekend. Co chwilę sprawdzałem czy jest dostępny na facebook'u, ale przez cały weekend nawet na niego nie zajrzał. Bałem się, że coś się stało, ale z drugiej strony Jikyo na bank by mnie o tym powiadomił. Chciałem napisać do mojego chłopaka, zapytać, jak się czuje i czy wszystko w porządku z jego nogą, ale jak by to wyglądało? Zrobiłbym z siebie jedynie idiotę. 
- Hej. - uniosłem głowę z ławki, widząc siadającego przede mną Minho.
- Cześć.. 
- Słyszałem, że Felix wrócił do szkoły... czemu się nie chwalisz? - przełknąłem z trudem ślinę, czując jak staje mi serce - Hej... w porządku? Pobladłeś..
- Tak... tak, w porządku. - wstałem z ławki, czując na sobie spojrzenie przyjaciela.
- Dokąd idziesz?
- Muszę na chwilę wyjść. - wyszedłem na korytarz, opierając się o ścianę. Cholera jasna... co teraz? Wszyscy wiedzą, że byliśmy parą. Jak ja mam się teraz przy nim zachowywać? 
- O! Hyunjin! - uniosłem głowę, widząc biegnącego w moim kierunku Chana - Słuchaj...
- Wiem. 
- Oh... - spuściłem głowę, wbijając wzrok w podłogę - Hyunjin... Jikyo mi o wszystkim powiedział..
- To też wiem. 
- Słuchaj no... Felix bywa wybuchowy i czasami nad sobą nie panuje... ale jestem pewien, że cię kocha i że się pogodzicie. 
- Pogodzimy się? - parsknąłem śmiechem, po czym zagryzłem wargę, by się nie rozkleić - W takim razie powiedz mi jeszcze, co powiedział ci Jikyo.
- Mówił tylko, że bardzo się kłócicie, ale nie mógł wyłapać o co...
- No właśnie... są pewne rzeczy, przy których dojście do porozumienia jest niemożliwe. 
- Hyunjin. - chłopak poklepał mnie po ramieniu, uważnie mi się przyglądając - Co się między wami wydarzyło, co?
- Nie chcę o tym rozmawiać. 
- Może jakoś pomogę... - zaśmiałem się, czując jak na mój policzek wypływa łza.
- Pogadaj ze swoim najlepszym przyjacielem... Za moment ci nawciska jaki to ja jestem zły, puszczalski i zakłamany... Wszystko ci się rozjaśni.
- Co ty chrzanisz? Felix powiedział ci coś takiego? - machnąłem jedynie ręką, wracając do klasy. Bałem się, że jeszcze moment i wygadam się przed Chanem o tym, że padłem ofiarą gwałtu własnego ojca i że właśnie o to rozchodzi się cała awantura z Felixem. Mam nadzieję, że Felix zatrzyma tą informację dla siebie... jakby ktoś się o tym dowiedział, chyba bym umarł ze wstydu.
                      Po kilku lekcjach, z których wyjątkowo nie zapamiętałem ani słowa, poszedłem z Minho na stołówkę. 
- Widzisz wolny stolik? - pokręciłem przecząco głową, wpatrując się w swoją tacę z jedzeniem.
- Minho! Chodźcie! 
- O... chodź do chłopaków. - zamyślony ruszyłem za przyjacielem. Gdy przysiedliśmy się do Woojina i Chana, westchnąłem śledząc wzrokiem parującą miyeok guk - Już myślałem, że nie znajdziemy miejsca.
- Specjalnie zajęliśmy większy stolik. Nigdy nie potrafiliście zdążyć ze znalezieniem miejsca. 
- W sumie racja. - Minho zaśmiał się, rozmawiając z Woojinem. Siedzący obok mnie Chan, szturchnął mnie, podsuwając mi obiad.
- Zjedz coś. 
- Nie chcę. Jak masz na coś ochotę, to bierz. - westchnąłem, zerkając niepewnie na kolegę - Rozmawiałeś może z Felixem?
- Próbowałem... ignoruje nas. 
- No tak... - zacisnąłem dłonie na spodniach, gryząc nerwowo wargę - A... jak on się czuje?
- Nadal się o niego martwisz..
- Wiesz... - spojrzałem na Chana, zamyślając się - Nie można przestać kogoś kochać z dnia na dzień... nie po tym, co przeszliśmy. 
- Hyunjin, wy się nie rozstaliście... to tylko chwilowy kryzys...
- Wszystko z nim w porządku? - wtrąciłem, widząc zrezygnowanie na twarzy kolegi.
- Tak... dobrze sobie radzi. - chłopak westchnął, zerkając w kierunku drzwi - Z resztą... sam zobacz. - odwróciłem pospiesznie głowę, widząc stojącego w nich Felixa. Gdy go zobaczyłem, moje serce zaczęło bić tak mocno, jak za pierwszym razem, gdy się do siebie zbliżyliśmy. Miałem ochotę podbiec do niego, przytulić i za wszystko przeprosić. Przecież to wszystko nie może się tak zakończyć. Chłopak poszedł po obiad, po czym rozejrzał się za wolnym miejscem - Zawołać go?
- Jak uważasz... - szepnąłem, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Felix jednak przysiadł się do jakiegoś stolika, przy którym po chwili zaczęły szczebiotać siedzące tam dziewczyny. 
- W porządku? - skinąłem głową, wpatrując się w chłopaka jak głupi.
- A wy co o tym myślicie? - usłyszałem głos Woojina i uciszającego go Chana - Co jest? 
- Ej, no właśnie... czemu Felix usiadł tam, a nie z nami? - zapytał Minho, machając w kierunku blondyna - Felix! 
- Stul dziób. - syknął Chan, łapiąc mnie za nadgarstek - Hyunjin...
- Nie dam rady. - wstałem gwałtownie od stołu, idąc pospiesznie w kierunku wyjścia. Dlaczego on mnie tak podle ignoruje? Mógł się do nas przecież przysiąść i stwarzać pozory tego, że wszystko między nami okej... nie wierzę, że nas nie widział. Tyle czekałem aż się wybudzi... tak długo czekałem aż wróci w końcu do domu... jak znów wszystko będzie tak, jak dawniej. Dlaczego wszystko musiało się spieprzyć?
Usiadłem na trybunach, w moim stałym miejscu, chowając twarz w dłoniach. Nie miałem nawet siły płakać. Z resztą... w czym niby miało by mi to pomóc? Czy to sprawiłoby, że Felix mi wybaczy i znów będzie mnie traktować jak oczko w głowie? Nie... Szkoda więc nerwów i czasu na zbędne wylewanie łez. Nie wiem, co powinienem zrobić. Pojechać do niego? Porozmawiać z nim? Wyjaśnić wszystko? Z drugiej strony, nie tylko ja jestem tu winny. Fakt, zataiłem przed nim dość istotną informację, ale to dlatego, że potwornie się tego wstydziłem i najzwyczajniej w świecie nie miałem siły o tym mówić. Poza tym to wszystko stało się rok temu... skąd miałem wiedzieć, że tak szybko pójdę z Felixem do łóżka i że rozpozna, że nie jestem prawiczkiem? Mógł przecież dać mi się wytłumaczyć, a nie od razu naskakiwać na mnie, prawda?
W pewnym momencie usłyszałem nad sobą ciche chrząknięcie. Gdy uniosłem głowę, zauważyłem stojącego nad sobą Felixa z wyciągniętą ręką, w której trzymał puszkę napoju winogronowego... tego samego, który wręczył mi na początku naszej znajomości, gdy spotkaliśmy się na trybunach. Sięgnąłem po picie, robiąc chłopakowi miejsce. Serce biło mi jak szalone... byłem totalnie zestresowany... Chciałem jak najlepiej wykorzystać tą chwilę, by wszystko z nim wyjaśnić.
- Mogę? - skinąłem jedynie głową, wpatrując się w boisko. Gdy chłopak usiadł obok mnie, wziął głęboki oddech, bawiąc się nerwowo palcami - Nawet nie wiem od czego zacząć... 
- To może ja zacznę? - wydusiłem przez ściśnięte gardło, obracając w dłoniach puszkę - Felix... - bardzo się denerwowałem. Nie potrafiłem skleić nawet najprostszego zdania. Czułem, że ta rozmowa zakończy się kolejną kłótnią, ale przynajmniej posuwamy się w tym momencie do przodu - Bardzo nie podoba mi się to, jak mnie potraktowałeś... Bezpodstawnie oskarżyłeś mnie o coś, czego w życiu bym nie zrobił.. 
- Hyunjin...
- Daj mi powiedzieć. - wziąłem głęboki oddech, czując jak robi mi się niedobrze - Jak byłeś w szpitalu, byłem non stop przy twoim łóżku... cały czas trzymałem cię za rękę, żebyś czuł, że jestem przy tobie. - spojrzałem na Felixa, czując jak po moich policzkach spływają łzy - Jak głupi, miałem wyrzuty sumienia, idąc na pięć minut do łazienki... a i tak w tym czasie myślałem tylko i wyłącznie o tym, czy wszystko z tobą w porządku! A ty zarzucasz mi, że w tym czasie się puszczałem! - wziąłem kilka głębokich wdechów, odwracając głowę - Za kogo ty mnie masz do cholery, co? Skoro od samego początku miałeś o mnie tak złe zdanie, to po jaką cholerę zacząłeś się ze mną spotykać? 
- Hyunjinnie.. - Felix złapał mnie za rękę, jednak pospiesznie ją odtrąciłem.
- Rzuciłeś się na mnie jak psychol... Jestem pewien, że jakbym nie powiedział ci prawdy, to w końcu byś mnie uderzył. - spojrzałem na chłopaka, pociągając nosem - Mam rację?
- Ja... czasami nie panuję nad sobą.. 
- To cię nie tłumaczy... Mówiłem ci o tym, co robił mi ojciec, a ty zachowałeś się dokładnie tak jak on... Bałem się ciebie, rozumiesz? - Felix spuścił głowę, przytakując - Poza tym w piątek dowiedziałem się, że nie masz do mnie za grosz zaufania. - wstałem, wycierając pospiesznie mokre policzki - Potraktowałeś mnie jak największe gówno, a nie swojego chłopaka... - podsumowałem, idąc jak najprędzej do szkoły. Chciałem tylko zabrać swoje rzeczy i wrócić do domu. Nigdy bym nie przypuszczał, że kłótnia z kimś, wstrząśnie mną tak bardzo. Gdy wbiegłem po kilku betonowych schodach, ujrzałem stojących za krzakami Chana, Minho i Woojina. Zatrzymałem się, wpatrując się w nich wielkimi oczami.
- My... widzieliśmy, że Felix za tobą wychodzi...
- No to już wszystko wiecie... zadowoleni? - przeszedłem między nimi, trącając ich z bara, po czym biegiem ruszyłem w kierunku budynku. Jeszcze tylko tego brakowało, żeby o wszystkim wiedzieli chłopaki. Nie chcę ich w to mieszać... to nie jest ich sprawa. To problem mój i Felixa, a nie nas wszystkich... po jaką cholerę ta wścibskość...

*

                    Usłyszałem pukanie do drzwi pokoju. Leżałem na łóżku, wpatrując się w głupią puszkę napoju, którą dostałem do Felixa. 
- Proszę. 
- Cześć Hyung. - poderwałem się, widząc wchodzącego do pokoju Jikyo.
- Co ty tu robisz? - podszedłem do chłopaka, mocno go przytulając - Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?
- Tajemnica. - uśmiechnął się lekko, po czym usiadł na łóżku, rozglądając się po moim pokoju.
- Przyjechałeś tutaj sam? Nikt cię nie zaczepiał?
- A kto miał mnie zaczepiać?
- Nie wiem... tak pytam. - usiadłem obok niego, czochrając mu włosy - Jak tam?
- Ja powinienem o to zapytać.
- Hm?
- Hyung... co się z wami dzieje? - westchnąłem, wbijając wzrok w podłogę - Felix nie chce mi nic powiedzieć. Wrócił ze szkoły tak wściekły, jak jeszcze nigdy... 
- Jikyo... to jest sprawa między mną, a twoim bratem... Powinieneś zająć się nauką.
- Ale nie mogę. Tylko to mi siedzi w głowie. 
- Tylko? - uśmiechnąłem się lekko, unosząc brew - A Chan?
- Oj no Hyung... on też się bardzo o was martwi. 
- Może zmienimy temat, co? - 14-latek spojrzał na mnie, po czym westchnął, przytakując - Jesteś może głodny? Mam tu najlepszego kurczaka w całej Korei.
- Jasne... chętnie zjem.
- To poczekaj chwilkę. - zostawiłem chłopaka w pokoju, po czym poszedłem do baru mamy, po kilka kawałków kurczaka - Mamo... dasz mi kurczaka?
- No pewnie, bierz. - sięgnąłem po talerz, nakładając na niego jedzenie - Co to za chłopiec? Brat Felixa? - westchnąłem, przytakując - W ogóle nie podobni... strasznie uroczy ten chłopak. 
- Tak, to prawda..
- Weźcie sobie skarbie jakieś napoje z lodówki.
- Okej... a masz może jakieś sosiki?
- Sosiki? - uśmiechnęła się, stawiając na talerzu miseczki z sosami - Proszę synku.
- Dzięki. - posłałem jej uśmiech, po czym wróciłem do swojego pokoju - Jestem. 
- Mmmm, ale pachnie. - postawiłem talerz na łóżku, siadając na przeciwko Jikyo.
- Jedz i opowiadaj.
- Opowiadaj? Ale o czym?
- O tobie i Chanie... jak tam?
- Oj Hyung...
- Nie "oj Hyung", tylko mów... ja z Felixem sobie poradzimy, nie martw się. - uśmiechnąłem się, wkładając mu do ręki kurczaka - Aaaa. - chłopiec zaśmiał się, jedząc.
- Oj wiesz... codziennie ze sobą rozmawiamy, ale to nic takiego. Chan powinien skupić się teraz na egzaminach... nie chcę mu zawracać głowy.
- Proszę cię... Chan jest ostatnią osobą, która myśli o egzaminach. - zaśmiałem się, otwierając napój - I o czym tak ciągle ze sobą rozmawiacie, hm?
- O wszystkim... o szkole, znajomych... o tym, co nas boli, co nas cieszy... o naszych marzeniach, planach na przyszłość... o rodzicach... - upiłem kilka łyków, uświadamiając sobie, że ich relacja wygląda o wiele lepiej niż mój rzekomy związek z Felixem - No teraz głównie rozmawiamy o tobie i moim durnym bracie.
- Powinniście zająć się sobą. - wymusiłem uśmiech, wzdychając - Z drugiej strony... tak sobie myślę... wszyscy jesteśmy jeszcze dzieciakami. Niemożliwe jest to żeby w tak młodym wieku, zbudować związek na całe życie. - wbiłem wzrok w drzwi, zamyślając się - Prędzej czy później to i tak by się rozpadło.
- Nie zgodzę się z tobą Hyung. Jest wiele przypadków ludzi, którzy zakochali się w sobie w liceum i później stworzyli związki na całe życie... Poza tym, oficjalnie zakończyliście związek? 
- Teoretycznie nie. 
- Właśnie... związek to nie tylko ciągłe buziaki i czułe słówka. - spojrzałem na Jikyo, lekko się uśmiechając - Każdy, nawet najlepszy związek, przechodzi kiedyś przez jakąś kłótnię. Pech chciał, że na was padło akurat teraz... teraz, kiedy najbardziej siebie potrzebujecie po tym wypadku...
- Niestety. - oblizałem wargi, głaszcząc go po udzie - Znów zeskoczyliśmy na nasz temat... 
- Bo to jest teraz najważniejsze. Musicie się pogodzić. 
- No dobrze specjalisto... co w takim razie powinienem zrobić, hm? 
- Niezależnie o co wam poszło, powinniście szczerze ze sobą pogadać... oczywiście na spokojnie, bez krzyków i kolejnych awantur... Nie mogę patrzeć, jak cierpicie.. - westchnąłem, wtulając w siebie Jikyo.
- Przepraszam, że musisz się o to tak martwić. 
- Traktuję cię, jak mojego drugiego brata. - chłopiec zamyślił się, zerkając na mnie - Czy to znaczy, że robię wszystko, by moich dwóch braci znów się zeszło? Hm... nie, to dziwne. - zaśmiałem się, całując go w głowę.
- Nie przejmuj się matołku... wszystko sobie wyjaśnimy, obiecuję. Tylko daj nam trochę czasu, okej?
- No dobrze, dobrze. - Jikyo sięgnął po kurczaka, w najlepsze się nim zajadając - Ale pycha... dostanę trochę do domu?
- No jasne. - uśmiechnąłem się, wręczając mu napój - Weźmiesz sobie, ile zechcesz. 


*

                      Jikyo wyszedł ode mnie późnym wieczorem. Dopiero gdy wychodził, przypomniałem sobie o Jisungu i tym, co kombinuje. Mimo protestom 14-latka, wsiadłem z nim w autobus, odwożąc go pod sam dom. 
- Naprawdę nie musiałeś mnie odprowadzać pod sam dom.
- Nie musiałem, ale chciałem. - uśmiechnąłem się, wręczając mu całą siatkę z kurczakami - Nie zapomnij kolacji.
- Dzięki Hyung. - uśmiechnął się, otwierając furtkę - Wejdziesz?
- Nie... nie, dziękuję. Będę już leciał. 
- No tak... w sumie czułbyś się niezręcznie przy Felixie...
- Dokładnie. - westchnąłem, słysząc dobiegający z domu głos pana Lee.
- Jikyo! Gdzieś ty był?! - wyłoniłem się zza furtki, głęboko się kłaniając.
- Ze mną, proszę pana. Proszę na niego nie krzyczeć. 
- Ahh... w porządku. - mężczyzna podszedł do nas, podając mi rękę - Uczyliście się?
- Tak tato. Pojechałem do Hyunjina żeby wytłumaczył mi matmę... i dostałem przy okazji kurczaka. - uśmiechnął się, pokazując ojcu reklamówkę.
- To super synu. Ale mogłeś odebrać telefon, wiesz? Martwiłem się. 
- Przepraszam, nie słyszałem.
- No dobrze, dobrze... Hyunjin, wejdziesz? Zjemy razem. 
- Ah.. - uśmiechnąłem się nerwowo, zerkając na Jikyo.
- Hyung ma dużo nauki, tato. Musi wracać do domu. 
- Tak... tak, niestety mam jeszcze trochę do zrobienia... ale dziękuję za zaproszenie. 
- Nie przyjmuję odmowy... Felix na pewno się ucieszy. - Jikyo zerknął na mnie, lekko się pesząc.
- To... to ja może pójdę podgrzać kolację, hm? - rzucił, biegnąc do domu.
- Proszę pana, ja naprawdę...
- No chodź. - mężczyzna objął mnie, prowadząc mnie do środka - Jak tam w szkole? Wszystko już w porządku?
- Tak... po ostatnim egzaminie znowu wskoczyłem na pierwsze miejsce.
- No brawo! Zaciągnij może do nauki tego mojego Felixa, co? To zdolny chłopak, ale taki potworny leń.. 
- Spróbuję. - wymusiłem uśmiech, wchodząc do środka. W co ja się wkopałem? Mogłem zostawić Jikyo pod domem i jak najszybciej wiać. Ta kolacja będzie tak cholernie niezręczna. Nie mam pojęcia, jak się zachować... Felix z resztą też pewnie nie ma najmniejszej ochoty na moje towarzystwo. 
- Felix! Kolacja! - usiadłem przy stole, wpatrując się w równie mocno zdenerwowanego Jikyo - Felix! 
- No idę, idę! - chłopak wszedł do kuchni. Gdy mnie zobaczył, jego uśmiech na twarzy od razu zgasł. 
- Jikyo był u Hyunjina na korkach, wiesz? 
- No... Hyung mnie odprowadził i...
- W porządku. - burknął, siadając obok swojego brata - Co jemy?
- Mama Hyunjina dała nam kurczaka. - Felix skinął głową, sięgając po jeden kawałek.
- I czego się dzisiaj nauczyłeś?
- No... braliśmy całki.
- Całki? Poważnie? - pan Lee uśmiechnął się, spoglądając na mnie - Hyunjin, jestem pełen podziwu. 
- Ah... dziękuję.
- Może powinieneś chodzić częściej do Hyunjina, co? - mężczyzna złapał mnie za nadgarstek, uśmiechając się - Oczywiście będę ci płacił, jak za normalne korepetycje.
- Nie, nie... oczywiście będę pomagał Jikyo, ale nie chcę od pana pieniędzy. - speszyłem się, zerkając na Felixa, który wpatrywał się we mnie beznamiętnie. 
- Jesteś taki skromny... bierz z niego przykład Felix. 
- Nie docenia pan Felixa. - spojrzałem na pana Lee, czując na sobie spojrzenia braci.
- Tak mówisz? Może niewystarczająco dobrze znam swojego syna? 
- Powinien pan go lepiej poznać. - zerknąłem na zdziwionego blondyna, trzymającego w ręku kość po kurczaku, niczym jakąś różdżkę. 
- Hm... no dobrze. Co powiecie na weekend w Everland? Pojedziemy we czwórkę do Yongin.
- Super! - krzyknął podekscytowany Jikyo - Jesteś najlepszy tato. - mężczyzna zaśmiał się, spoglądając na Felixa.
- Synu?
- Jasne... czemu nie. - westchnął, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Na pewno spędzi pan fajnie czas z chłopakami. - uśmiechnąłem się, sięgając po picie.
- Jedziesz z nami.
- Dziękuję... ale w weekendy pomagam mamie w barze. 
- Potrzebujesz trochę odskoczni po ostatnich wydarzeniach, prawda Felix?
- Ta... - zerknąłem na chłopaka, czując się coraz bardziej niezręcznie. Staram się zachowywać tak, jakby między nami nic się nie wydarzyło, ale powoli nie daję rady. 
- Będę się zbierał. - odsunąłem się od stołu, zerkając na pana Lee - Dziękuję za wszystko.
- Odprowadzę cię. - otworzyłem szerzej oczy, słysząc głos Felixa. 
- Oo super... nie spieszcie się. - 14-latek zerknął na mnie, puszczając mi oczko. 
- Idźcie chłopcy... tylko uważaj potem Felix. 
- Dobra. - ukłoniłem się, wymuszając uśmiech.
- Dobranoc.... trzymaj się Jikyo.
- Paa! - ruszyłem za blondynem w kierunku przedpokoju. Ubraliśmy się w kompletnej ciszy, po czym wyszliśmy na dwór. 
- Pójdę sam. - zerknąłem na niego, będąc coraz bardziej zestresowanym i onieśmielonym jego obecnością. 
- O tej porze? Zapomnij. - westchnąłem, idąc z nim w kierunku przystanku - To, co mówiłeś przy moim ojcu...
- Przepraszam... nie wiem dlaczego o tym wspomniałem. 
- Nie no... wyjazd z ojcem to fajna sprawa... Jedź z nami.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? - spojrzałem na niego, mając ochotę go przytulić i pocałować. Nasze relacje są dość chłodne od zaledwie kilku dni, a ja już potwornie tęsknię za nim i jego bliskością.
- Hyunjin... bardzo dużo myślałem o tym, co mi powiedziałeś... Przepraszam, że tak się zachowuję, ale... to jest dla mnie tak ciężki temat, że nawet nie wiem, jak z tobą rozmawiać...
- Dla ciebie to ciężki temat? - parsknąłem śmiechem, odwracając głowę.
- Tak... zostałeś bardzo skrzywdzony, a ja... ja nic nie potrafię z tym zrobić. Do tego totalnie zawiodłem, jako twój chłopak.. 
- Mój chłopak? Nadal nim jesteś? Przecież cię okłamałem.
- Nie, nie okłamałeś... wcale się nie dziwię, że nie chcesz o tym mówić. Źle zrobiłem, naskakując tak na ciebie..
- Felix, ty nadal nie rozumiesz. - zatrzymaliśmy się na przystanku. Stanąłem na przeciwko chłopaka, niepewnie na niego zerkając - Po tym wszystkim co ci powiedziałem, wyciągnąłeś tylko tyle?
- Nie... nie umiem po prostu o tym mówić..
- Najwyższa pora nauczyć się ze mną rozmawiać, wiesz? Chyba że dajesz sobie ze mną spokój...
- Nie.
- Jeśli nie umiesz o tym mówić, to napisz list, sms'a, cokolwiek... nie wierzę, że muszę podpowiadać ci takie rzeczy. - spojrzałem na ulicę, widząc jakiś autobus - To mój. - westchnąłem, odruchowo go całując. Chłopak otworzył szerzej oczy, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem - Przepraszam... zrobiłem to z przyzwyczajenia.. - wbiegłem do autobusu, prosząc kierowcę, by jak najszybciej odjechał. No to się popisałem... Gdy tylko usiadłem, dotknąłem nieśmiało warg, lekko się przy tym uśmiechając. Tęskniłem za tym. Każda sekunda spędzona w samotności, jest absolutnie zmarnowana i bezwartościowa. Mam nadzieję, że ten palant zrozumie całą tą sytuację i wszystko będzie jak dawniej... 

*

                             Nie spałem całą noc. Leżąc w łóżku myślałem tylko i wyłącznie o Felixie i tym cholernym pocałunku. Może to był jakiś znak? Może coś zmieni? Nie... w sumie to jestem idiotą, myśląc że do tego dupka coś trafi. 
Gdy wszedłem do szkoły, ruszyłem w kierunku swojej szafki. Chciałem zostawić kilka książek, by ich nie taszczyć. 
- Cześć Hyunjinnie. - odwróciłem głowę, widząc stojącego obok mnie Minho.
- Hej.
- Jak się czujesz?
- W porządku. - uśmiechnąłem się lekko, otwierając szafkę. Moją uwagę przykuła fioletowa koperta, która z pewnością nie należała do mnie.
- Co to?
- Nie mam pojęcia. - wsadziłem książki do szafki, szybko ją zamykając. 
- Otwórz. - wziąłem głęboki oddech, wyjmując znajdującą się w kopercie kartkę... "Hyunjinnie...", napisane charakterem pisma Felixa... - Co jest?
- Wiesz... zapomniałem o czymś.
- O czym?
- Muszę na chwilę iść...
- Co? Niby gdzie? - odwróciłem się, idąc tradycyjnie na trybuny - Hyunjin, zaraz dzwonek! - mimo bolącej nogi, poszedłem w moje ulubione miejsce tak szybko, jak jeszcze nigdy dotąd. Nie sądziłem, że Felix weźmie sobie moje słowa do serca i powie mi wszystko za pomocą listu. Usiadłem na jednej z ławek, biorąc głęboki oddech. Trzęsącymi się z emocji dłońmi, wyjąłem z koperty kartkę, wczytując się w to, co ma mi do przekazania mój chłopak.

" Hyunjinnie,
czuję się jak skończony idiota, załatwiając tak poważną sprawę, w tak głupi sposób, ale w sumie nie widzę innego rozwiązania. Czuję się podle, naprawdę. Nie potrafię wspierać cię w tak ciężkiej sytuacji. Nie potrafię nawet porozmawiać z tobą o tym, co stało się między nami w piątek. Mam świadomość tego, jak okropnie się zachowałem. Za szybko wydałem na ciebie wyrok, nie dając ci dojść do słowa. Byłem w szoku... Mówiłeś mi, że jesteś prawiczkiem, że się denerwujesz, bo to twój pierwszy raz, a jak przyszło co do czego, okazało się, że z kimś już się kochałeś. Zgłupiałem... Jesteś świetnym, potwornie przystojnym i mądrym chłopakiem - pewnie nie jedna osoba by się tobą zainteresowała. Nie potrafiłbym pogodzić się z myślą, że będąc ze mną, spotykałeś się z kimś innym. Bałem się, że cię stracę... Jest to teraz jedyna rzecz, której się najbardziej boję. Nie mam pojęcia, jak mam cię przepraszać za swoje zachowanie. Nie panowałem nad sobą, ale wiem, że mnie to nie usprawiedliwia. Nie miałem prawa cię szarpać i na ciebie krzyczeć i pożałowałem tego jeszcze w trakcie naszej kłótni. Bardzo żałuję tego, że zmusiłem cię do powiedzenia mi o tak bolesnej dla ciebie rzeczy. Domyślam się, że musiało być to dla ciebie bardzo ciężkie, a powiedzenie mi o tym podczas kłótni było kolejną, bardzo krzywdzącą cię sprawą. Przepraszam! 
Jesteś dla mnie bardzo ważny Hyunjin. Jestem ci bardzo wdzięczny za to, że opiekowałeś się mną w szpitalu... Można powiedzieć, że byłeś jedyną osobą, która tak o mnie dbała. To największy dowód na to, że jesteś największym skarbem, jaki mogłem dostać od losu, a ja - skończony burak i kmiot - nie potrafiłem tego docenić. 
Bardzo cię za wszystko przepraszam. Zrobię dla ciebie absolutnie wszystko, tylko proszę cię, daj mi jeszcze jedną szansę. Obiecuję, że cię nie zawiodę i wykorzystam tą szansę w 100%. 
Jeśli będziesz miał ochotę ze mną kiedykolwiek porozmawiać, to proszę cię, daj mi znać.

Kocham cię,
Felix"





~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------





Jak tam skarby? Nie umieracie jeszcze z nudów? :D

5 komentarzy:

  1. Nie da się umrzeć z nudów przy tym opowiadaniu! To już 14. część, a ja wciąż chcę więcej! Trochę szkoda mi Hyunjina, ale widzę, że już wszystko niedługo wróci do normy.
    Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  2. zawsze kończysz w najlepszym momencie ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. To mi się nigdy nie znudzi. Zawsze się boję że zobaczę przy następnej części napis 'koniec', bo to jest za dobre, by się skończyło XD Mam nadzieję Jisung nie znajdzie tego listu, bo to by było straszne... Ale chłopcy chyba sobie dają radę, więc się nie martwię i czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń