20 maja 2018

Stypendium~cz.19 [Felix&Hyunjin]

   części:  1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18



                 Po kilku dniach obserwacji, Jikyo został wypuszczony do domu. Zaczął trochę rozmawiać z Felixem i swoim ojcem, ale jest to jedynie wymiana pojedynczych słów. Mój chłopak nie odstępuje go nawet na krok. W sumie wcale mu się nie dziwię... dobrze, że tak się nim zajmuje.
- Dzień dobry. - ukłoniłem się, widząc stojącego w drzwiach ojca chłopaków. Ten jedynie skinął głową, wpuszczając mnie do środka - Coś się stało?
- Tak. - zmarszczyłem brwi, nie odrywając od niego wzroku - Dobrze, że przyszedłeś. Chciałem żebyś był przy tym razem z Felixem.
- Ale o co chodzi? 
- Wczoraj była u nas pani psycholog. Jikyo powiedział jej, co się stało. - mało mi serce nie stanęło. Zdjąłem kurtkę i buty, wchodząc z mężczyzną wgłąb domu - Jikyo teraz śpi, także będę musiał porozmawiać z Felixem. 
- Ale..
- Cześć Hyunjinnie. - odwróciłem się, widząc idącego w naszym kierunku blondyna.
- Hej. - chłopak pocałował mnie w czoło, uśmiechając się.
- Jikyo teraz śpi, ale jak się obudzi, będziesz mógł z nim pogadać.
- W porządku. 
- Nie idziesz do pracy tato?
- Idę... ale najpierw muszę z wami porozmawiać. - Felix spojrzał na mnie, unosząc brew.
- Z nami? Coś się stało?
- Chodźcie. - usiedliśmy w kuchni. Pan Lee zaparzył nam kawę, po czym usiadł przy stole, wzdychając - Synu... wczoraj Jikyo powiedział pani psycholog, co się stało. - złapałem chłopaka za rękę, wbijając w niego wzrok.
- Co? Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym od razu?
- Chciałem żeby był przy tobie Hyunjin. - blondyn spojrzał na mnie wielkimi oczyma, głęboko oddychając.
- Wiesz co się stało? I nic mi nie powiedziałeś?
- Nie wiem... zaraz się tego dowiem. 
- Tato, o co chodzi? Kto mu to zrobił? - mężczyzna wziął głęboki oddech, wbijając wzrok w stół. Moje serce biło jak szalone. Nawet wolę nie myśleć, co czuł teraz mój chłopak - Tato..
- Zrobili to wasi biologiczni rodzice. - otworzyłem szeroko usta, zerkając na Felixa - Ktoś wciągnął go do samochodu, jak szedł do szkoły... Na pewno nie działali sami.. - chłopak poderwał się od stołu, idąc w kierunku drzwi - Felix! 
- Felix, stój. - pobiegłem za nim, łapiąc go za nadgarstek.
- Puszczaj.
- Co ty chcesz zrobić? 
- Skurwysyny... - chłopak sięgnął po kurtkę, narzucając ją na ramiona.
- Felix, policja już ich zatrzymała. - wtrącił pan Lee, stając w przedpokoju.
- I mówisz o tym tak spokojnie?! 
- Felix.. - wtuliłem w siebie chłopaka, czując jak ten okłada mnie pięściami. Zagryzłem wargi, przyjmując z pokorą jego ciosy. Było mi go tak strasznie żal - Przestań.
- Jak oni mogli.. - szepnął, osuwając się na ziemię. Pan Lee kucnął obok niego, mocno go przytulając - Dlaczego on? 
- Synku..
- Nie mogli wziąć mnie? - pierwszy raz w życiu widziałem żeby mój chłopak był w takim stanie. Chciałem mu pomóc, ale nie miałem pojęcia jak. Sam jestem w ogromnym szoku i w głowie mi się to nie mieści, jak rodzice mogli zgotować takie piekło własnemu dziecku. Widzę, że to nieźli degeneraci, a Felix ewidentnie nie powiedział mi o nich wszystkiego.
- Felix. - uniosłem wzrok, widząc stojącego kilka schodków wyżej Jikyo. 14-latek trzymając się kurczowo ściany, zszedł ostrożnie na dół, po czym klęknął, przytulając swojego brata. Mało mi serce nie pękło.
- Przepraszam Jikyo. - chłopiec pogłaskał go po policzku, po czym wtulił go w klatkę piersiową, głaszcząc go po ramieniu - Przepraszam. 
- Felix, to nie jest twoja wina. - mężczyzna pomógł chłopakom wstać, całując Felixa w czoło - Nie obwiniaj się o to. Jikyo nie ma do ciebie o to żalu. - 14-latek skinął jedynie głową, łapiąc go za rękę - Zaprowadzisz Jikyo do pokoju?
- Tak. - gdy rodzeństwo odeszło, spojrzałem na pana Lee, wzdychając.
- To straszne..
- Policja od razu wczoraj ich zgarnęła. Zrobię wszystko żeby do końca życia nie wyszli z więzienia. 
- Wie pan, dlaczego to zrobili?
- Z zemsty? Przez chęć odzyskania dziecka? - mężczyzna wzruszył ramionami, prowadząc mnie do kuchni - To są chorzy ludzie Hyunjin... nie mam pojęcia, co nimi kierowało. Nie rozumiem tylko, jak mogli go tak  skrzywdzić... - pan Lee usiadł przy stole, zamyślając się - Wyrządzili chłopcom tyle krzywdy... jeszcze im mało. - usiadłem obok niego, sięgając po wcześniej zaparzoną, nieco już zimną kawę.
- Felix wspominał mi kiedyś, że jego ojciec bardzo krzywdził Jikyo, ale nie chciał powiedzieć mi nic więcej.
- Felix też nie miał lekko. Zgrywa twardziela i chama, ale w rzeczywistości jest bardzo wrażliwym chłopakiem... Doskonale cię rozumie w każdej kwestii, bo przechodził ze swoim biologicznym ojcem to samo, co ty..
- Skąd pan wie, co..
- Felix mi o wszystkim mówi... radzi się w każdej kwestii. Chce być dla ciebie jak najlepszy. 
- Jest. - szepnąłem, upijając łyk kawy - To teraz niech pan mi powie, jak ja mogę pomóc Felixowi... Ta sytuacja jest dla mnie za ciężka do udźwignięcia. 
- Bądź przy nim.. Słuchaj tego, co mówi. Wiem, że w końcu pęknie i o wszystkim ci powie. - skinąłem głową, spoglądając na mężczyznę - Cieszę się, że chłopcy cię poznali. Felix bardzo potrzebował takiej osoby, jak ty.
- Nie przecenia mnie pan? 
- Obawiam się, że nie doceniam. - wymusiłem uśmiech, wstając od stołu.
- Pójdę zobaczyć, co z chłopakami. 
- O tym właśnie mówię. 
- Dziękuję. - odpowiedziałem nieco speszony, po czym ukłoniłem się, idąc do pokoju Jikyo. Felix chce być dla mnie jak najlepszy? A ja tak podle go oszukuję. Wiem... wiem, miałem o tym zapomnieć, ale to nie jest takie proste - Felix.. - wszedłem do pokoju, widząc leżących na łóżku chłopaków. Felix przytulał 14-latka, głaszcząc go po głowie. Podszedłem do łóżka, niepewnie na nim siadając - Jak się czujesz? Hej.. - blondyn usiadł, wycierając zapuchnięte policzki.
- Dobrze.
- Felix..
- Naprawdę... jest okej. - chłopak przytulił mnie, całując mnie w głowę - Kocham cię Hyunjin. 



*

                          Od ostatnich wydarzeń minął miesiąc. Nie powiem żebym jakoś szczególnie był zadowolony ze swojego życia i tego, co się w nim dzieje. Czasami bardzo tęsknię za tym, co było między mną a Felixem przed wypadkiem. Kiedy się poznawaliśmy, czerpaliśmy radość ze spotkań, kiedy Jikyo był szczęśliwym, pełnym życia chłopakiem, kiedy byłem najlepszym uczniem w szkole... straciłem kontrolę nad własnym życiem. 
Dzisiejszego, sobotniego wieczoru, Felix zaprosił mnie, Chana, Minho i Woojina na kolację. Ponoć chciał z nami o czymś porozmawiać, jednak przez cały czas trwania kolacji, nie wspomniał o żadnym, poważnym temacie ani razu.
- Felix. A co to za ważna sprawa, o której chciałeś z nami pogadać? - zapytał Minho, ładując do buzi kawałek wołowiny.
- Pewnie zaraz klęknie i oświadczy się Hyunjinowi. - zaśmiał się Woojin, wywołując lekki uśmiech na mojej twarzy. 
- Bez jaj... ale by było. - Minho oczywiście jako pierwszy musiał podłapać temat. 
- Przestańcie. - prychnąłem, zerkając na Felixa - Co się dzieje? 
- Słuchajcie. - blondyn odłożył pałeczki, biorąc głęboki oddech - Nie chcę tłumaczyć tego wszystkim z osobna i... przez to, co działo się ostatnio z Jikyo, mój ojciec podjął decyzję o wyprowadzce. - uśmiechy z naszych twarzy automatycznie zniknęły. Poczułem mocniejsze bicie serca i okropny ścisk żołądka - Chce zabrać nas do Japonii... założy tam kolejny oddział swojej firmy, Jikyo będzie mógł zacząć wszystko na nowo... wiecie.. 
- To żart? - zapytał Chan, wypijając swoje soju.
- Nie. - poczułem narastającą w gardle gulę. Spuściłem głowę, czując na sobie wzrok przyjaciół.
- A co z tobą i Hyunjinem? - wstałem od stolika, sięgając po swoje rzeczy.
- To nasza sprawa Minho. - burknąłem, wychodząc z knajpy. Nie rozumiem, dlaczego nie porozmawiał o tym ze mną na osobności. Dlaczego wywlókł tak poważną sprawę przy wszystkich? Myślałem, że znaczę dla niego trochę więcej i będzie chciał mi to powiedzieć na spokojnie, twarzą w twarz, kiedy będziemy sami. Hyunsoo miał rację. Nie dość, że jestem w tym momencie na skreślonej pozycji w szkole przez wypadek, opiekę nad Felixem i potem Jikyo, to jeszcze teraz zostanę zupełnie sam. Przecież nie ma najmniejszych szans, by nasz związek przetrwał.
- Hyunjin! 
- Coś jeszcze masz mi do powiedzenia? - odwróciłem się gwałtownie, czując spływające po policzkach łzy - Chciałeś ze mną przy wszystkich zerwać? Przepraszam, że ci to spieprzyłem.
- Co? - Felix złapał mnie za rękę, wpatrując się we mnie wielkimi oczyma - Nie chcę się z tobą rozstawać.
- Wiesz co, nie rozumiem cię. Nie rozumiem, dlaczego mówisz o czymś takim przy wszystkich. Nie mogłeś ze mną o tym porozmawiać? Jestem pewien, że miałeś ku temu tysiąc okazji. 
- Hyunjin, dla mnie to też jest ciężkie...
- Widzę. Jesteś totalnie pozbawiony jakichkolwiek emocji. - wytarłem policzki, pociągając nosem - Nie rozumiem... chcesz mnie tak po prostu zostawić? 
- Tłumaczę ci, że nie chcę z tobą zrywać... nie wyobrażam sobie tego. Będę cię odwiedzał..
- Tak? Jak często? Raz na miesiąc? Później raz na pół roku, aż w końcu o mnie zapomnisz... Tak to będzie wyglądać Felix. - czułem się okropnie. Miałem ochotę na niego nawrzeszczeć i powiedzieć, jak bardzo go w tym momencie nienawidzę, ale hamował mnie sunący po ulicy tłum ludzi - Jak możesz mnie po tym wszystkim zostawić? Dlaczego?
- To decyzja mojego taty... Robimy to dla Jikyo. - spuściłem głowę, zanosząc się łzami. Nie wierzę, że teraz, gdy wszystko zaczęło się prostować, tak po prostu go stracę - Hyunjinnie, ja cię kocham... bardzo mocno cię kocham. Przysięgam ci, że zrobię wszystko, żeby nasz związek przetrwał.
- Na jak długo wyjeżdżacie?
- Obawiam się, że na zawsze... - skinąłem głową, zaciskając dłonie w pięści - Skarbie..
- Co mam zrobić żebyś został? - spojrzałem na niego zamglonymi oczyma, czując jak rozsypuję się na tysiące kawałków - Proszę cię, zostań ze mną. 
- Bardzo bym chciał...
- Ale nie możesz. - Felix skinął głową, uciekając wzrokiem. Wyrwałem rękę z jego uścisku, idąc w kierunku przystanku. Nie wierzę. Mam ochotę wybuchnąć płaczem i wrzeszczeć na kogo popadnie. Nic dla niego nie znaczę i nie znaczyłem. Mógł poprosić ojca o to, by tutaj zostać. Ma tu przecież masę przyjaciół, szkołę, mnie... a on tak po prostu chce rzucić to wszystko i wyjechać. Już raz prawie straciłem Felixa podczas wypadku. Nie mogę teraz stracić go na dobre... nie poradzę sobie bez niego.


*

                       Dochodziła pierwsza w nocy. Leżałem w łóżku przeglądając portale społecznościowe, kiedy usłyszałem dźwięk telefonu. Felix... z jednej strony bardzo chciałem usłyszeć jego głos. Z drugiej natomiast, nienawidziłem go do tego stopnia, że jedyne na co miałem ochotę, to powiedzenie mu, że to koniec i że zmarnowałem na niego kilka miesięcy swojego życia.
- Co chcesz.. - burknąłem, wycierając mokre od łez oczy.
- Widziałem, że jeszcze nie śpisz... chciałem cię usłyszeć.
- Ostatni raz? Jutro już wyjeżdżacie? - Felix westchnął, po czym pociągnął nosem.
- Bardzo cię przepraszam... Źle zrobiłem, mówiąc ci to w taki sposób.
- Co ty nie powiesz..
- Proszę cię, nie bądź na mnie zły.
- Ja nie jestem zły Felix. Jestem wściekły... nie... jestem wkurwiony do granic możliwości, wiesz? 
- Domyślam się... - zacisnąłem dłoń na kołdrze, znów się rozklejając - Hyunjinnie.
- Nie mów tak do mnie.
- Mógłbym do ciebie przyjechać? 
- Nie... nie chcę cię widzieć.
- Przestań tak mówić... wiem, że to nieprawda. - wstałem z łóżka, idąc w kierunku szafy po jakiś sweter - Skarbie..
- Wyjdę po ciebie... coś ci się może stać. - rozłączyłem się, narzucając na siebie sweter Felixa, który zostawił u mnie jakiś czas temu. Gdy otworzyłem drzwi, ujrzałem stojącego w przedpokoju, zrezygnowanego Hyunsoo - Nie śpisz jeszcze?
- Nie mów, że on będzie dzisiaj tutaj spać.
- Chyba tak.
- Super. Będę miał okazję żeby powiedzieć mu, co o nim myślę.
- Nie, proszę cię Hyung. Chcę to sam załatwić..
- Co ty chcesz załatwić w takim stanie? Wyglądasz jak wrak człowieka... Ja nie wiem, co ten chłopak z tobą zrobił..
- Hyunsoo..
- Mówiłem ci, że tak będzie... Nie dość, że będziesz miał beznadziejne wykształcenie, to jeszcze na dodatek rozpada się twój pierwszy, poważny związek.
- Dzięki za przypomnienie. - szepnąłem, idąc do drzwi.
- Młody, przepraszam... Przepraszam, to z troski o ciebie..
- Wiesz co? - nałożyłem buty, zerkając na brata - Czasami żałuję, że wtedy, podczas tego wypadku, nie trafił mnie szlag. Miałbym teraz święty spokój... z tobą, z Felixem i z tą pieprzoną szkołą.
- Nie mów tak Hyunjin.
- Idź już spać. Nie mam ochoty dzisiaj z tobą rozmawiać. - wyszedłem z domu, czując uderzające we mnie, chłodne powietrze. Znów padało, jednak nie tak intensywnie jak ostatnimi czasy. Lekka mżawka orzeźwiła moją twarz, a zimny wiatr pozwolił mi oczyścić umysł. Siedząc na przystanku myślałem tylko i wyłącznie o Felixie. O tym, jak się poznaliśmy... jak pierwszy raz zagadał do mnie na szkolnych trybunach, wręczając mi mój ulubiony sok winogronowy. O tym, jak zabrał mnie na pierwszy obiad... na lody... na przejażdżkę motorem... do Incheon. O tym, jak otworzyłem się przed nim, mówiąc mu o ojcu... jak poznałem Jikyo... jak spędzaliśmy każdą, wolną chwilę. Wszystko zaczęło się psuć po wypadku. Felix stał się bardziej opryskliwy, chamski, agresywny... Miałem wrażenie, że ma mnie głęboko w nosie i że dawno przestał traktować mnie poważnie. Mimo to nie chcę go stracić. Nic nie wypełni pustki, która po nim pozostanie. Ja wiem, że w tym wieku zmienia się chłopaków czy dziewczyny jak rękawiczki, ale ja byłem święcie przekonany, że Felix to osoba, na którą czekałem całe życie i z którą chcę spędzić resztę mojego życia. Uwierzcie mi, że nikt nie rozumiał mnie tak, jak on. Nikt nie potrafił ze mną tak rozmawiać, być dla mnie taki czuły... Nikt nigdy nie poświęcił mi tyle uwagi, nie powiedział tylu dobrych słów, nie sprawił, że czułem się najważniejszą i najszczęśliwszą osobą na świecie. Mówiłem momentami, że mam dość Felixa... jednak to, co mówią, to prawda. Pewne rzeczy docenia się dopiero wtedy, jak się je straci.
Po około 30 minutach czekania, pod przystanek podjechał jeden z nocnych autobusów. Uniosłem głowę, widząc wysiadającego Felixa. Podszedłem do niego, czując na czole jego ciepłe wargi.
- Masz mój sweter.
- Sorki... oddam ci go przed wyjazdem. 
- Y y... zatrzymaj go.
- Wow... z naszego całego związku, chociaż sweter mi pozostanie.
- Hyunjin...
- Chodź. - westchnąłem, idąc w kierunku domu. Chłopak ruszył za mną, obejmując mnie niepewnie w talii. Nie zareagowałem... niech robi, co chce. W sumie to nasze ostatnie, wspólne chwile więc może rzeczywiście powinienem mu na wszystko pozwalać - Jikyo chce wyjechać? Ma przecież tutaj Chana.
- Na początku chciał. Bał się, że to wszystko może się powtórzyć, ale teraz nie chce nigdzie jechać.
- Nadal nie przekonuje cię to, żeby porozmawiać z ojcem?
- Skarbie, ja z nim cały czas rozmawiam...
- Skarbie. - zaśmiałem się, odwracając głowę - Dupku... głupku... palancie... to są nasze teksty. - poczułem, jak po moim policzku spływa łza. Nawet w momencie mówienia sobie pierwszy raz "kocham cię", wyzywaliśmy się od najgorszych, ale to w sumie też miało swój urok. Było to nasze... tylko i wyłącznie nasze.
- Zatrzymaj się. - stanąłem, spoglądając na mojego chłopaka. Felix przyłożył dłoń do mojego policzka, głęboko wzdychając - Hyunjin, ja wiem, jak się teraz czujesz...
- Nie wiesz. 
- W porządku... mogę się jedynie domyślać, jak podle musisz się teraz czuć. Ale musisz mi uwierzyć, że dla mnie jest to tak samo ciężkie, jak dla ciebie...
- Jakoś tego nie widzę.
- Chcesz żebym przy tobie płakał? Rwał sobie włosy z głowy i przeklinał tą zakichaną decyzję mojego taty? Robię to wszystko Hyunjin, kiedy tego nie widzisz.. Cierpię tak samo jak ty. - zagryzłem wargę, wchodząc do mieszkania. Nie chciałem robić cyrku przed domem i to na dodatek w środku nocy. Felix wszedł za mną do środka, idąc za mną w ciszy do pokoju. Usiadłem jedynie na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Trzęsło mnie od środka. Było mi niedobrze z nerwów, a żołądek był tak mocno ściśnięty, że nie byłem w stanie się ruszyć - Dupku.. - Felix zgasił światło, po czym zamknął za sobą drzwi. Uśmiechnąłem się pod nosem, czując spływające po policzkach łzy. Chłopak kucnął przede mną, łapiąc mnie za ręce - Nie płacz. 
- Nie zostawiaj mnie. - wciągnąłem go na łóżko, kładąc się pod jego ciałem. Wpatrywałem mu się w oczy, głaszcząc go po lodowatej twarzy - Zrobię wszystko, tylko nie wyjeżdżaj.
- Wszystko? - skinąłem głową, czując jak ten nachyla się do mojego ucha, delikatnie mnie po nim całując - Wróć do szkoły gnojku i wróć na pierwsze miejsce.
- A zostaniesz? - Felix uniósł głowę, wzdychając - No właśnie... Felix, mam w dupie tą szkołę. To jest teraz ostatnia rzecz, o której myślę. 
- Zrozum, że to nie jest koniec.
- Kogo ty próbujesz oszukać, co? - pisnąłem niemalże, pociągając nosem - Mnie? Czy siebie? Przecież oboje doskonale wiemy, że to nie przetrwa. - chłopak wtulił się we mnie, zaciskając dłoń na swetrze, który na sobie miałem. Objąłem go z całej siły, głaszcząc go po głowie. Najchętniej nie wypuszczałbym go z objęć do końca życia... dopiero teraz zacząłem doceniać, jakim jest niesamowitym chłopakiem - Felix... jak wyjedziesz, ja tego nie wytrzymam. 
- Przestań.
- Zrobię coś sobie. - chłopak uniósł głowę, wbijając we mnie wzrok.
- Zwariowałeś? Przestań mówić takie rzeczy. 
- To zostań. 
- To nie zależy ode mnie, błagam cię, zrozum w końcu. 
- Nie... nigdy tego nie zrozumiem. - przekręciłem się na bok, wpatrując się w okno - Po tym wszystkim, co przeszliśmy, chcesz tak po prostu wyjechać... - pociągnąłem nosem, czując jak ten mnie obejmuje - Przez miesiąc byłeś w śpiączce... potem zaginął Jikyo... nie mieliśmy w ogóle dla siebie czasu. Dopiero teraz moglibyśmy zacząć wszystko od nowa. - parsknąłem śmiechem, czując narastającą we mnie pustkę i nienawiść - Ty zaczniesz.
- Hyunjin..
- A Jikyo? Chan też będzie za nim tęsknił, a Jikyo za nim... Dlaczego twój ojciec chce nas pozbawić czegoś, czego cholernie potrzebujemy? 
- Nie mam pojęcia, ale nie pozwolę żebyś był tutaj sam... Będziesz miał Minho, Woojina, Chana...
- Tak? I do którego mam się przytulać? Z którym mam się całować? Któremu mam mówić o tym, co mnie smuci albo co sprawia, że chcę się śmiać? 
- Może Chanowi? 
- Co? - poczułem mocniejsze bicie serca. W jednej sekundzie zdenerwowałem się tak bardzo, że poczułem coś w rodzaju paraliżu, na całym moim ciele.
- Jesteście dobrymi przyjaciółmi... chodzicie na obiady, kolacje, dużo o sobie wiecie. - chłopak westchnął, całując mnie w kark - Wiem, że będziesz z nim bezpieczny.
- Owszem, jako przyjaciel... nic więcej.
- Nigdy nic nie wiadomo... mnie też skreślałeś i co? Jesteśmy razem.
- Przestań chrzanić durnoty... Albo ty będziesz moim chłopakiem albo będę sam do końca życia. 
- Hyunjinnie..
- Nic już nie mów, okej? Naprawdę mam już na dzisiaj dość..






~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hyunlix w gratisie z Jikyo aka Jeongin 


Zbliżamy się powoli do końca, skarby :( 

3 komentarze:

  1. 1.Jak to "do końca"???!!!
    2.Jak to Felix wyjeżdża???!!!
    3.Jak mogę pisać tak beznadziejny komentarz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Chanem xDDD on to wie jak szybko wywołać zawał serca xDDDDDD rip

    OdpowiedzUsuń