- Hyunjin. - uniosłem głowę znad książek, widząc stojącego nade mną Hyunsoo. Godzinę temu wróciłem do domu, by przygotować się na drugi dzień do szkoły. Do Felixa przyszedł ojciec z Jikyo więc miałem spokojną głowę, zostawiając go w szpitalu.
- Co tam?
- Wszystko w porządku?
- Tak... czemu pytasz?
- Nie wiem... mam wrażenie, że się trochę w sobie zamknąłeś.
- Wydaje ci się. - uśmiechnąłem się, wyjmując z jego dłoni kubek z herbatą - Rozumiem, że przyniosłeś to dla mnie Hyung.
- Tak, tak...
- Dzięki. - upiłem łyk herbaty, pochylając się znów nad książkami.
- Hyunjinnie...
- No co tam? - chłopak westchnął, głaszcząc mnie po głowie.
- Cieszę się, że jednak nie rzuciłeś tej szkoły.
- W sumie miałeś trochę racji... nigdy nic nie wiadomo.
- Taa... - Hyunsoo usiadł obok mnie, uważnie mi się przyglądając - Byłem ostatnio u ojca... - wziąłem głęboki oddech, unosząc powoli głowę.
- I co w związku z tym?
- Powiedziałem mu o twoim wypadku... zmartwił się. - parsknąłem śmiechem, czując jak do moich oczu napływają łzy.
- Nie życzę sobie żebyś rozmawiał o mnie z tym potworem.
- Sam o ciebie zapytał...
- Mogłeś to przemilczeć.
- Przepraszam.
- Jeśli to wszystko, to wyjdź. - odsunąłem się od biurka, po czym położyłem się na łóżku, głęboko wzdychając - Ja nie wiem... ty mi robisz na złość, czy o co ci chodzi?
- O tym właśnie mówiłem. - brat położył się za mną, mocno mnie przytulając - Zmieniłeś się.
- Miałem wypadek. Moja psychika też trochę na tym ucierpiała.
- Wiem, wiem.. - westchnął, całując mnie w kark. Zadrżałem, czując jak się czerwienię - Już wiem gdzie masz czuły punkt. - uśmiechnął się, czochrając mi włosy - Przekażę Felixowi.
- Może on już o tym wie, hm?
- Ta... przecież wiem, że do niczego między wami nie doszło.
- Skąd ta pewność?
- Jesteś moim bratem... czuję to. - westchnąłem, przytakując.
- Niech ci będzie.
- Czekaj no... niedługo pewnie wypuszczą go ze szpitala, to...
- Weź no. - uderzyłem go w ręce, czując jak na moje usta ciśnie się uśmiech - Nie tak szybko.
- Masz 17 lat... wiem jak to jest w tym wieku.
- Ta? - przekręciłem się na plecy, spoglądając na Hyunsoo - Jak to jest?
- Niby amorki, buziaczki i tak dalej, a w rzeczywistości myślisz tym. - mówiąc to, wskazał na mojego członka, wywołując potworne rumieńce na mojej twarzy.
- Pogrzało cię? - prychnąłem, odtrącając jego rękę - Naprawdę trzeba ci znaleźć dziewczynę.
- Dobra, dobra... ja sobie poradzę.
- Ja też... już ty się o to nie martw.
- Chłopcy. - odwróciliśmy głowę w kierunku drzwi, widząc zrezygnowaną mamę - O czym wy do cholery jasnej mówicie?
- Mówię o tym, że Hyunjin i Felix...
- Zamknij się. - warknąłem, uderzając go poduszką.
- Twój młodszy syn dojrzewa.
- Ty debilu.
- W zastraszającym tempie. - zaśmiał się, okładając mnie poduszką.
- Boże, co ja się z wami mam. On ma dopiero 17 lat... zdąży. - westchnęła, otwierając szerzej drzwi - Zapraszam na kolację.
*
Skończyłem zajęcia o 15. Od razu po szkole, wsiadłem w autobus, jadąc do szpitala. Byłem potwornie podekscytowany tym, że za moment zobaczę Felixa. Nie widziałem go od wczorajszego wieczora, a stęskniłem się za nim jak jasna cholera.
- Hej! - wparowałem do sali, czując jak wbija mnie w ziemię. Otworzyłem szeroko usta, czując jak moje serce przyspiesza.
- Cześć Hyunjinnie! - Felix uśmiechnął się, zachęcając mnie do podejścia - Hej... ziemia do jełopa. - ukłoniłem się pospiesznie, mając wrażenie, że za moment zemdleję z emocji.
- Cześć. - Jinyoung podszedł do mnie, podając mi rękę. Uśmiechnąłem się, ściskając nieśmiało jego dłoń.
- Hej.
- To o tym Hyunjinie tyle słyszeliśmy. - Jackson.... Mark i Youngjae.... Boże, niech mnie ktoś uszczypnie.
- Ja... mam nadzieję, że same dobre rzeczy. - uśmiechnąłem się, podając wszystkim rękę.
- No jasne.
- Felix non stop o tobie mówi. - zachichotałem jak idiota, siadając obok łóżka Felixa. Chłopak przyłożył rękę do mojej klatki piersiowej, po czym wybuchnął śmiechem.
- Za moment biedny zejdzie... dobrze, że jesteśmy w szpitalu.
- Bardzo śmieszne, serio. - odepchnąłem jego rękę, wpatrując się w Jinyounga ogromnymi, błyszczącymi oczami. Chłopak uśmiechnął się cwaniacko, oblizując przy tym wargę - O matko. - szepnąłem, wbijając wzrok w podłogę.
- Co mówiłeś? - zerknąłem na Felixa, uśmiechając się.
- A... miałeś dzisiaj rehabilitację?
- Mhmm.
- I jak?
- O właśnie. - wtrącił Jackson - Nam też się nie pochwaliłeś.
- W porządku... jakoś to będzie, nie?
- Jak to, jakoś to będzie? - oburzyłem się, zapominając w jednej chwili o tym, że siedzi z nami w sali mój ulubiony zespół - Co ci powiedział lekarz?
- No... może być ciężko odzyskać czucie w tej nodze, ale po to mam przecież rehabilitację... będziemy próbować.
- I ty mówisz o tym tak spokojnie?
- Hyunjin...
- Widzę, że sam muszę się przejść do lekarza, bo od ciebie niczego nie można się dowiedzieć. - wtedy też usłyszałem cichy śmiech, który nieco mnie obudził.
- Pamiętaj, że nie jesteśmy sami. - odchrząknąłem, zerkając na chłopaków.
- Przepraszam. - wstałem z krzesła, poprawiając mundurek.
- W porządku.
- Nic się przecież nie stało. - ale wstyd. Wziąłem głęboki oddech, pokazując na drzwi.
- Ja... przejdę się do tego lekarza. Nie będę wam przeszkadzał. - ruszyłem w stronę drzwi, czując jak jest mi niesamowicie gorąco przez targające mną emocje.
- Hyunjin, zostań z nami. - wyszedłem na korytarz, czując się jak skończony kretyn. "Pamiętaj, że nie jesteśmy sami"... przecież nie zrobiłem nic złego... chyba. Ale z drugiej strony, mógł nie mówić tego przy Jinyoungu... zrobił ze mnie kompletnego kretyna.
Prawie godzinę spędziłem na szpitalnym korytarzu, czekając aż członkowie GOT7 wyjdą od Felixa. Gdy miałem już pewność, że opuścili salę, wróciłem do niej, widząc wpatrującego się we mnie z politowaniem chłopaka.
- No i gdzieś ty był? - usiadłem na łóżku, wzruszając ramionami - Hyunjin.
- Zero obycia z takimi ludźmi, co? - westchnąłem, spoglądając na Felixa - Bardzo się za mnie wstydziłeś?
- Nie wiem, o czym mówisz. - blondyn usiadł obok mnie, łapiąc mnie za rękę - O co ci chodzi?
- O to, że narobiłem ci wstydu przed znanymi kolegami.
- Czym narobiłeś mi tego wstydu? Tym, że się o mnie martwisz? - spojrzałem w oczy Felixa, widząc jak ten się lekko uśmiecha - Jesteś cudowny Hyunjin...
- Nie prawda.
- Ta? Chłopaki, którzy są, podkreślam... twoim ulubionym zespołem, powiedzieli dokładnie to samo.
- Niby co?
- To, że jesteś świetnym, opiekuńczym chłopakiem. Jinyoung chciał cię lepiej poznać, ale zwiałeś.
- Serio?
- Mhm. - Felix uśmiechnął się, podszczypując mój policzek - Ooo... tylko wspomniałem o Jinyoungu i od razu ci się humor poprawił. Powinienem być chyba zazdrosny.
- Przestań.
- Inaczej... jestem cholernie zazdrosny, ale obiecałem sobie, że nie będę tak tego okazywał. - zaśmiałem się, całując go w czoło.
- Jesteś to ty przede wszystkim idiotą.
- Znowu? Co tym razem zrobiłem?
- Nic... wystarczy, że jesteś sobą.
- Ty podły dupku. - Felix wbił się w moje wargi, kładąc mnie na łóżku. Zarzuciłem pospiesznie ręce na jego kark, bawiąc się jego włosami.
- Jesteśmy... jesteśmy w szpitalu. - wydusiłem między pocałunkami, czując jak rozpływam się pod wpływem jego dotyku.
- Co z tego? - duże wargi mojego chłopaka przywarły do mojej szyi, ssąc ją i pieszcząc bardzo subtelnie, jednocześnie - Mieliśmy miesięczną przerwę... chcę to jakoś nadrobić.
- Ale jesteś niecierpliwy. - zamknąłem oczy, szeroko się uśmiechając.
- Nie wierzę, że ty chcesz czekać aż mnie stąd wypuszczą.
- Nie mam wyjścia. - jęknąłem, słysząc jak otwierają się drzwi - Znowu?
- Dzień dobryyyy. - Felix uniósł wzrok widząc zadowolonego Chana - Oooo uwielbiam na was patrzeć.
- Ta? Od kiedy? - Felix pocałował mnie w czoło, dość niechętnie siadając.
- Odkąd sam się zakochał. - szepnąłem do siebie, chichocząc.
- Gówno prawda, mówiłem ci!
- Ej! - mój chłopak spojrzał na nas wielkimi oczami, szczerząc się - Chan się zakochał?! W kim?
- Nie znasz. - uśmiechnąłem się, widząc rumieńce na twarzy kolegi.
- Chan, ty dupku... nic mi nie powiedziałeś?
- Oj dajcie już spokój, w nikim się nie zakochałem. - burknął, siadając obok łóżka - Przyniosłem wam coś dobrego.
- Mmm... coś ładnie pachnie. - zatarłem ręce, wbijając wzrok w reklamówkę.
- Tteokbokki... z knajpy, w której pracuje twój brat.
- Co? - przełknąłem z trudem ślinę, czując jak pocą mi się dłonie.
- No właśnie się zdziwiłem, że pracuje w takim miejscu... Po co ma tam pracować, skoro wasi starsi mają kawiarnię?
- Dobrze, niech się uczy pracy. - wtrącił Felix, biorąc od swojego przyjaciela jedzenie - W końcu nie będzie żył przez całe życie za pieniądze rodziców, nie?
- No tak, to też prawda. - odetchnąłem, zerkając niepewnie na blondyna.
- Jedz matole.
- Nie jestem głodny. - wymusiłem uśmiech, oddając Chanowi swoje pałeczki - Jedz... pewnie jesteś głodny po szkole.
- Mmm już jadłem. To dla was.
- Hyunjin...
- Okej, spróbuję. - Felix władował mi do ust kluska ryżowego, uśmiechając się.
- Dobre, co?
- Pycha... tylko strasznie ostre.
- Ej... powiedzcie mi, w kim się zakochałeś. - mówiąc to spojrzał na Chana.
- W tobie... i kłóciłem się z Hyunjinem, kto powinien z tobą być.
- Pff... walcie się... i tak się dowiem. - zaśmiałem się, czytając sms'a, który przyszedł do mnie dosłownie sekundę wcześniej - Co jest?
- A nic, nic.
- Hyunjin, no...
- No co? Horoskop mi przyszedł. - schowałem telefon, czekając na najlepsze. Jikyo napisał mi, że za kilka minut będzie w szpitalu. Czekam na reakcję Chana... to będzie coś epickiego.
- Ta? I co ci napisali?
- Że za moment dostanę niespodziewanego buziaka od najprzystojniejszego idioty na świecie.
- No cóż... najprzystojniejszy może i jestem, ale czy idiota...
- No dawaj tego buziaka. - nachyliłem się do Felixa, całując go.
- Ekhem... pamiętacie, że tu jestem?
- Ponoć uwielbiasz na nas patrzeć. - Felix uśmiechnął się, całując mnie w czoło.
- Chan po prostu też by tak chciał.
- Hyunjin, mogę cię na moment prosić? - Chan wstał z krzesła, idąc w stronę drzwi.
- Tylko mi go nie pobij.
- Zobaczymy.
- Chaniiii... nie gniewaj się na mnie.
- Chodź, powiedziałem. - chłopak wyprowadził mnie z sali, uważnie mi się przyglądając - Pogrzało cię?
- Jeju no... przecież tak tylko żartuję.
- Mnie te twoje żarty nie bawią.
- Przecież nie powiem Felixowi, że chodzi o Jikyo.
- Co ci się uroiło w tym chorym łbie?
- Oo... czemu stoicie na korytarzu? - obok nas stał uśmiechnięty Jikyo. Zerknąłem jedynie na Chana, który wpatrywał się w chłopaka z lekkim rumieńcem na twarzy.
- Uroiło? - pstryknąłem mu palcami przed oczami, chichocząc - Chodź młody... Felix się ucieszy.
- Chodźcie ze mną. - chłopiec złapał Chana za rękę, posyłając mu słodki uśmiech.
- Aishh... przypomniało mi się coś. - podrapałem się po głowie, zamyślając się - Felix prosił o colę... poszlibyście do barku?
- Nie wspom...
- Wspominał, wspominał... lećcie.
- Ja pójdę.. niech młody idzie do Felixa.
- Nie. - 14-latek uśmiechnął się, wręczając mi jakąś torbę - Wziąłbyś ją Hyung? Ja pójdę z Chanem.
- No oczywiście. - zaśmiałem się, wchodząc do sali - Ojej. - chichocząc podszedłem do łóżka, chowając pod nie torbę - Jikyo przywiózł ci rzeczy.
- Jikyo? A gdzie on jest?
- Poszedł z Chanem do barku.
- A co chciał od ciebie Chan?
- Nic takiego.
- Hej... co wy kombinujecie?
- Nic, serio.
- Hyunjin... nie podoba mi się to.
- Oj kochanie ty moje. - usiadłem na łóżku, tarmosząc chłopaka za policzki - Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
- Kochanie? - uśmiechnął się, głaszcząc mnie po udzie.
- Przejęzyczyłem się... miało być dupku.
- Oj skończ już te podchody. Wiem, że świata poza mną nie widzisz.
- Może i tak... ale lubię cię wyzywać. Ba! Uwielbiam wręcz. - blondyn zaśmiał się, głaszcząc mnie po nodze - A... i dzięki, że wybroniłeś mnie jakoś przed Chanem... wiesz... z tym Hyunsoo.
- Powinieneś powiedzieć im prawdę.
- Wolę z tym poczekać... wstyd mi.
- Przestań, jaki wstyd?
- To później mnie odprowadzisz do domu, to ci opowiem. - spojrzałem w stronę drzwi, widząc zadowolonych chłopców - Hyung! - Jikyo podbiegł do Felixa, przytulając go - Jak się czujesz?
- W porządku. - Felix pocałował brata w czoło, szeroko się uśmiechając - Jak tam w szkole? Same piątki?
- No a jak. Załapałem się nawet na olimpiadę z chemii.
- Serio? No to super.
- Zdolny jest. - Chan uśmiechnął się, po czym pogłaskał Jikyo po głowie - No... przynieśliśmy ci tą colę.
- Jaką colę?
- No miałeś ochotę na colę. - uśmiechnąłem się, biorąc od Chana puszkę napoju - Nie pamiętasz?
- No właśnie nie bardzo.
- A widzisz... wyprzedziłem twoje myśli. Pewnie niedługo będzie ci się chciało pić.
- Co ty... - Felix otworzył szerzej oczy, wbijając je w Chana i Jikyo.
- Nooo.... Jikyo. Co tam jeszcze u ciebie, hm? - wtrąciłem się w zdanie Felixowi, szczerząc się przy tym jak głupi.
- W porządku. Mam same piątki i szóstki, dyrektor jest mną zachwycony... tato też jest bardzo dumny. Też mógłbyś się tak uczyć Hyung. - Felix westchnął, wyjmując z moich rąk colę.
- Nie kręci mnie nauka, młody.
- A jest coś, co cię kręci?
- No... motory i Hyunjin.
- Motory w pierwszej kolejności. - burknąłem, wstając z łóżka - Teraz zostanę ci tylko ja. Masz zakaz wsiadania na motor.
- Ooo... wreszcie głos rozsądku. - odezwał się Chan.
- Ta... tylko że ten kretyn i tak się mnie nie posłucha.
- Masz się słuchać Hyunjina, Hyung. - 14-latek złapał Felixa za rękę, wzdychając - Proszę cię, zrób to dla nas i dla siebie.
- Hm?
- Boimy się o ciebie... wszyscy. Wiesz przez co tutaj przechodziliśmy? - razem z Chanem wbiliśmy wzrok w Jikyo. Poczułem bolesne kłucie w sercu... wszystkie wspomnienia sprzed miesiąca wróciły jak bumerang - Hyunjin był przy tobie codziennie... Chan, Woojin i Minho też cię odwiedzali... - chłopiec pocałował rękę brata, lekko się uśmiechając - Nie wsiadaj nigdy na motor, błagam cię... Bardzo cię kocham, wiesz? - po twarzy mojego chłopaka spłynęła łza. Pierwszy raz widziałem go w takim "wydaniu".
- Chodź tu młody. - chłopak wtulił się w Felixa, pociągając nosem.
- Obiecaj nam, że nigdy nie wsiądziesz na motor.
- Obiecuję. - mówiąc to pocałował Jikyo w głowę, po czym wytarł wilgotne policzki - Też cię kocham gówniarzu.
- Nigdy mi tego nie mówiłeś Felix.
- No i to był mój błąd. - spuściłem głowę, wbijając wzrok w podłogę. Było mi jednocześnie tak cholernie przyjemnie i smutno, podczas oglądania tej sceny. Cieszę się, że Jikyo ma taki wspływ na Felixa. Ja nie mam takiej siły przebicia... jestem w stanie się z tym pogodzić. Grunt, że jego brat przemówił mu do rozsądku. Mam nadzieję, że dotrzyma słowa i nigdy więcej nie wsiądzie na motor.
- O to, że narobiłem ci wstydu przed znanymi kolegami.
- Czym narobiłeś mi tego wstydu? Tym, że się o mnie martwisz? - spojrzałem w oczy Felixa, widząc jak ten się lekko uśmiecha - Jesteś cudowny Hyunjin...
- Nie prawda.
- Ta? Chłopaki, którzy są, podkreślam... twoim ulubionym zespołem, powiedzieli dokładnie to samo.
- Niby co?
- To, że jesteś świetnym, opiekuńczym chłopakiem. Jinyoung chciał cię lepiej poznać, ale zwiałeś.
- Serio?
- Mhm. - Felix uśmiechnął się, podszczypując mój policzek - Ooo... tylko wspomniałem o Jinyoungu i od razu ci się humor poprawił. Powinienem być chyba zazdrosny.
- Przestań.
- Inaczej... jestem cholernie zazdrosny, ale obiecałem sobie, że nie będę tak tego okazywał. - zaśmiałem się, całując go w czoło.
- Jesteś to ty przede wszystkim idiotą.
- Znowu? Co tym razem zrobiłem?
- Nic... wystarczy, że jesteś sobą.
- Ty podły dupku. - Felix wbił się w moje wargi, kładąc mnie na łóżku. Zarzuciłem pospiesznie ręce na jego kark, bawiąc się jego włosami.
- Jesteśmy... jesteśmy w szpitalu. - wydusiłem między pocałunkami, czując jak rozpływam się pod wpływem jego dotyku.
- Co z tego? - duże wargi mojego chłopaka przywarły do mojej szyi, ssąc ją i pieszcząc bardzo subtelnie, jednocześnie - Mieliśmy miesięczną przerwę... chcę to jakoś nadrobić.
- Ale jesteś niecierpliwy. - zamknąłem oczy, szeroko się uśmiechając.
- Nie wierzę, że ty chcesz czekać aż mnie stąd wypuszczą.
- Nie mam wyjścia. - jęknąłem, słysząc jak otwierają się drzwi - Znowu?
- Dzień dobryyyy. - Felix uniósł wzrok widząc zadowolonego Chana - Oooo uwielbiam na was patrzeć.
- Ta? Od kiedy? - Felix pocałował mnie w czoło, dość niechętnie siadając.
- Odkąd sam się zakochał. - szepnąłem do siebie, chichocząc.
- Gówno prawda, mówiłem ci!
- Ej! - mój chłopak spojrzał na nas wielkimi oczami, szczerząc się - Chan się zakochał?! W kim?
- Nie znasz. - uśmiechnąłem się, widząc rumieńce na twarzy kolegi.
- Chan, ty dupku... nic mi nie powiedziałeś?
- Oj dajcie już spokój, w nikim się nie zakochałem. - burknął, siadając obok łóżka - Przyniosłem wam coś dobrego.
- Mmm... coś ładnie pachnie. - zatarłem ręce, wbijając wzrok w reklamówkę.
- Tteokbokki... z knajpy, w której pracuje twój brat.
- Co? - przełknąłem z trudem ślinę, czując jak pocą mi się dłonie.
- No właśnie się zdziwiłem, że pracuje w takim miejscu... Po co ma tam pracować, skoro wasi starsi mają kawiarnię?
- Dobrze, niech się uczy pracy. - wtrącił Felix, biorąc od swojego przyjaciela jedzenie - W końcu nie będzie żył przez całe życie za pieniądze rodziców, nie?
- No tak, to też prawda. - odetchnąłem, zerkając niepewnie na blondyna.
- Jedz matole.
- Nie jestem głodny. - wymusiłem uśmiech, oddając Chanowi swoje pałeczki - Jedz... pewnie jesteś głodny po szkole.
- Mmm już jadłem. To dla was.
- Hyunjin...
- Okej, spróbuję. - Felix władował mi do ust kluska ryżowego, uśmiechając się.
- Dobre, co?
- Pycha... tylko strasznie ostre.
- Ej... powiedzcie mi, w kim się zakochałeś. - mówiąc to spojrzał na Chana.
- W tobie... i kłóciłem się z Hyunjinem, kto powinien z tobą być.
- Pff... walcie się... i tak się dowiem. - zaśmiałem się, czytając sms'a, który przyszedł do mnie dosłownie sekundę wcześniej - Co jest?
- A nic, nic.
- Hyunjin, no...
- No co? Horoskop mi przyszedł. - schowałem telefon, czekając na najlepsze. Jikyo napisał mi, że za kilka minut będzie w szpitalu. Czekam na reakcję Chana... to będzie coś epickiego.
- Ta? I co ci napisali?
- Że za moment dostanę niespodziewanego buziaka od najprzystojniejszego idioty na świecie.
- No cóż... najprzystojniejszy może i jestem, ale czy idiota...
- No dawaj tego buziaka. - nachyliłem się do Felixa, całując go.
- Ekhem... pamiętacie, że tu jestem?
- Ponoć uwielbiasz na nas patrzeć. - Felix uśmiechnął się, całując mnie w czoło.
- Chan po prostu też by tak chciał.
- Hyunjin, mogę cię na moment prosić? - Chan wstał z krzesła, idąc w stronę drzwi.
- Tylko mi go nie pobij.
- Zobaczymy.
- Chaniiii... nie gniewaj się na mnie.
- Chodź, powiedziałem. - chłopak wyprowadził mnie z sali, uważnie mi się przyglądając - Pogrzało cię?
- Jeju no... przecież tak tylko żartuję.
- Mnie te twoje żarty nie bawią.
- Przecież nie powiem Felixowi, że chodzi o Jikyo.
- Co ci się uroiło w tym chorym łbie?
- Oo... czemu stoicie na korytarzu? - obok nas stał uśmiechnięty Jikyo. Zerknąłem jedynie na Chana, który wpatrywał się w chłopaka z lekkim rumieńcem na twarzy.
- Uroiło? - pstryknąłem mu palcami przed oczami, chichocząc - Chodź młody... Felix się ucieszy.
- Chodźcie ze mną. - chłopiec złapał Chana za rękę, posyłając mu słodki uśmiech.
- Aishh... przypomniało mi się coś. - podrapałem się po głowie, zamyślając się - Felix prosił o colę... poszlibyście do barku?
- Nie wspom...
- Wspominał, wspominał... lećcie.
- Ja pójdę.. niech młody idzie do Felixa.
- Nie. - 14-latek uśmiechnął się, wręczając mi jakąś torbę - Wziąłbyś ją Hyung? Ja pójdę z Chanem.
- No oczywiście. - zaśmiałem się, wchodząc do sali - Ojej. - chichocząc podszedłem do łóżka, chowając pod nie torbę - Jikyo przywiózł ci rzeczy.
- Jikyo? A gdzie on jest?
- Poszedł z Chanem do barku.
- A co chciał od ciebie Chan?
- Nic takiego.
- Hej... co wy kombinujecie?
- Nic, serio.
- Hyunjin... nie podoba mi się to.
- Oj kochanie ty moje. - usiadłem na łóżku, tarmosząc chłopaka za policzki - Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
- Kochanie? - uśmiechnął się, głaszcząc mnie po udzie.
- Przejęzyczyłem się... miało być dupku.
- Oj skończ już te podchody. Wiem, że świata poza mną nie widzisz.
- Może i tak... ale lubię cię wyzywać. Ba! Uwielbiam wręcz. - blondyn zaśmiał się, głaszcząc mnie po nodze - A... i dzięki, że wybroniłeś mnie jakoś przed Chanem... wiesz... z tym Hyunsoo.
- Powinieneś powiedzieć im prawdę.
- Wolę z tym poczekać... wstyd mi.
- Przestań, jaki wstyd?
- To później mnie odprowadzisz do domu, to ci opowiem. - spojrzałem w stronę drzwi, widząc zadowolonych chłopców - Hyung! - Jikyo podbiegł do Felixa, przytulając go - Jak się czujesz?
- W porządku. - Felix pocałował brata w czoło, szeroko się uśmiechając - Jak tam w szkole? Same piątki?
- No a jak. Załapałem się nawet na olimpiadę z chemii.
- Serio? No to super.
- Zdolny jest. - Chan uśmiechnął się, po czym pogłaskał Jikyo po głowie - No... przynieśliśmy ci tą colę.
- Jaką colę?
- No miałeś ochotę na colę. - uśmiechnąłem się, biorąc od Chana puszkę napoju - Nie pamiętasz?
- No właśnie nie bardzo.
- A widzisz... wyprzedziłem twoje myśli. Pewnie niedługo będzie ci się chciało pić.
- Co ty... - Felix otworzył szerzej oczy, wbijając je w Chana i Jikyo.
- Nooo.... Jikyo. Co tam jeszcze u ciebie, hm? - wtrąciłem się w zdanie Felixowi, szczerząc się przy tym jak głupi.
- W porządku. Mam same piątki i szóstki, dyrektor jest mną zachwycony... tato też jest bardzo dumny. Też mógłbyś się tak uczyć Hyung. - Felix westchnął, wyjmując z moich rąk colę.
- Nie kręci mnie nauka, młody.
- A jest coś, co cię kręci?
- No... motory i Hyunjin.
- Motory w pierwszej kolejności. - burknąłem, wstając z łóżka - Teraz zostanę ci tylko ja. Masz zakaz wsiadania na motor.
- Ooo... wreszcie głos rozsądku. - odezwał się Chan.
- Ta... tylko że ten kretyn i tak się mnie nie posłucha.
- Masz się słuchać Hyunjina, Hyung. - 14-latek złapał Felixa za rękę, wzdychając - Proszę cię, zrób to dla nas i dla siebie.
- Hm?
- Boimy się o ciebie... wszyscy. Wiesz przez co tutaj przechodziliśmy? - razem z Chanem wbiliśmy wzrok w Jikyo. Poczułem bolesne kłucie w sercu... wszystkie wspomnienia sprzed miesiąca wróciły jak bumerang - Hyunjin był przy tobie codziennie... Chan, Woojin i Minho też cię odwiedzali... - chłopiec pocałował rękę brata, lekko się uśmiechając - Nie wsiadaj nigdy na motor, błagam cię... Bardzo cię kocham, wiesz? - po twarzy mojego chłopaka spłynęła łza. Pierwszy raz widziałem go w takim "wydaniu".
- Chodź tu młody. - chłopak wtulił się w Felixa, pociągając nosem.
- Obiecaj nam, że nigdy nie wsiądziesz na motor.
- Obiecuję. - mówiąc to pocałował Jikyo w głowę, po czym wytarł wilgotne policzki - Też cię kocham gówniarzu.
- Nigdy mi tego nie mówiłeś Felix.
- No i to był mój błąd. - spuściłem głowę, wbijając wzrok w podłogę. Było mi jednocześnie tak cholernie przyjemnie i smutno, podczas oglądania tej sceny. Cieszę się, że Jikyo ma taki wspływ na Felixa. Ja nie mam takiej siły przebicia... jestem w stanie się z tym pogodzić. Grunt, że jego brat przemówił mu do rozsądku. Mam nadzieję, że dotrzyma słowa i nigdy więcej nie wsiądzie na motor.
*
- Hyunjin!
- Hyunjinnie, czekaj! - wyjąłem słuchawkę z ucha, odwracając się za siebie. Zobaczyłem biegnących w moim kierunku Chana, Minho i Woojina - Czemu od nas uciekasz?
- Sorki... miałem słuchawki. - uśmiechnąłem się, chowając je - Co tam?
- Zabieramy cię na obiad.
- Ah... dziękuję, ale spieszę się do...
- Felix już wie.
- Powiedział, że masz się w końcu gdzieś wyrwać. - zaśmiałem się, uderzając Minho w ramię.
- Jesteście niemożliwi.
- Jesteśmy twoimi przyjaciółmi. To normalka.
- Wybieraj, na co masz ochotę.
- Hmmm... wy zdecydujcie.
- Nie! To ma być twój dzień kujonie. - Woojin objął mnie, klepiąc mnie w klatkę piersiową - Jak ci poszedł dzisiejszy test?
- Był banalny.
- Co? Ja nie znałem żadnej odpowiedzi.
- Ja tak samo. - zaśmiał się Chan - Obyś wskoczył na pierwsze miejsce.
- Bez obaw... na pewno tak będzie. - powiedziałem z dumą, po chwili chichocząc.
- Dupek... normalnie jak myślę o Jisungu, to aż mnie korci żeby coś rozwalić. - spojrzeliśmy wszyscy na Minho, wybuchając po chwili śmiechem - Ej... co z wami?
- Wybacz Minho, ale ty i złość, nie chodzicie ze sobą w parze.
- To się zmieni. Ten drań chciał zabić mojego najlepszego kumpla i jego faceta.... nie odpuszczę mu.
- Co prawda, to prawda... musimy coś w końcu wykombinować.
- Nie wiem co. Mówiłem, że najlepszą opcją, będzie zgłoszenie tego na policję. - Chan westchnął, prowadząc nas na przystanek - Możemy narobić sobie problemów. - Woojin parsknął śmiechem, szturchając go.
- Problemy to nasze drugie imię, co z tobą? - zarzuciłem Chanowi rękę na ramiona, nachylając się do jego ucha.
- Jikyo to grzeczny chłopiec, ale nie musi przecież o niczym wiedzieć.
- Co?
- Nikt mu nie powie, że obiłeś gęby komuś, kto chciał zabić jego brata... Z resztą jakby się dowiedział, na pewno by zrozumiał. - Chan westchnął, odciągając mnie nieco dalej od chłopaków.
- Odprowadziłem go wczoraj do domu.
- Uuuu czyli jednak...
- Zamknij się. - warknął, biorąc głęboki oddech - No... było fajnie.
- Czemu tak bardzo wstydzisz się tego, że Jikyo ci się podoba?
- Daj spokój... szczyt żenady.
- Uważasz, że mój związek z Felixem to szczyt żenady?
- Nie... przestań. Wy wyjątkowo do siebie pasujecie.
- A ty i Jikyo już nie?
- Spójrz na nas... grzeczny chłopiec, kujon jak ty i do tego ja... chłopak nienawidzący szkoły i wszystkiego, co z nią związane. - uniosłem brew, lekko się przy tym uśmiechając.
- Nie brzmi ci to jakoś znajomo?
- Felix zrobił się teraz ciepłą kluchą.
- Mi to wcale nie przeszkadza. - uśmiechnąłem się, czując jak moje serce przyspiesza na samą myśl o chłopaku - Może ty przy Jikyo też staniesz się potulnym barankiem, hm?
- Szkoda gadać, serio...
- Panowie, co z wami? - Woojin spojrzał na nas, uśmiechając się - Integracja, integracja.
- Zaraz integrację ci w dupę zasadzę. - warknął Chan, unosząc przy tym rękę, jakby zabierał się do uderzenia.
- No... takiego Chana to ja rozumiem.... i nawet czasami lubię. - wymieniliśmy się uśmiechami, po którym wsiedliśmy do autobusu.
Podczas obiadu, głównym tematem był Jisung i jego koledzy. Żywo dyskutowaliśmy o tym, co powinniśmy zrobić, jednak żadna podejmowana przez nas opcja nie wydawała nam się odpowiednio dobra.
- Weźcie pod uwagę to, że Jisung ma świadomość tego, że ja o wszystkim wiem. - powiedziałem, sięgając po kolejny kawałek mięsa.
- Racja... zapomniałem o tym.
- No dobra, ale co w związku z tym? - westchnąłem, spoglądając na Minho.
- To, że też może coś kombinować.
- Za głupi jest.
- Jest zawsze na drugim miejscu w szkole... do tego sprytnie wykombinował to, jak pozbyć się Felixa i Hyunjina... śledził ich, nie będąc zauważonym i porozsyłał wszystkim ich zdjęcia z zupełnie innego konta. - Chan napił się coli, wzdychając - Z idiotą niestety nie mamy do czynienia.
- Muszę się zemścić. Nie zostawię tak tego. - warknąłem, czując jak się we mnie gotuje.
- Oczywiście... a my ci w tym pomożemy.
- Taa.... tylko póki co jedynie gadamy, zamiast działać. - Woojin zamyślił się, wpatrując się w grilla - A gdyby załatwić go jego własną bronią?
- Mam wsiąść na motor i prowokować go do wyścigu? - parsknąłem śmiechem, spoglądając na niego.
- No właśnie.
- Sorry, to nie moja bajka. Nigdy więcej nie wsiądę na motor.
- Każdy z nas mógłby to zrobić... niekoniecznie ty.
- Na głowy upadliście? Chcecie go zabić?
- Przypomnij sobie w jakim stanie był Felix... właśnie przez niego. - westchnąłem, zerkając na Minho.
- Naprawdę jest to rzecz, o której wolałbym zapomnieć, ale dziękuję za ciągłe przypomnienia.
- Przepraszam no... Po prostu uważam, że powinno go to zaboleć równie mocno, jak ciebie i Felixa. - odłożyłem pałeczki, chowając twarz w dłoniach.
- Ja bym poszedł w inną stronę.
- To znaczy?
- Znaleźć na niego coś, co jest dla niego upokarzające i pokazanie tego całej szkole. - Chan zaśmiał się, szturchając mnie w ramię.
- Pogrzało cię? No sorry, ale wrócił w tej chwili stary Chan. - chłopak nachylił się do mnie, pukając się w głowę - Jisung o mały włos nie zabił Felixa... Jakby do tego doszło, nadal byś szukał na niego haka, o którym wszyscy zapomną na drugi dzień?
- No nie...
- No to obudź się w końcu i się zemścij jak prawdziwy facet.
- Pomyśl, jak czułeś się w chwili wypadku, kiedy Felix był w śpiączce i kiedy dowiedziałeś się o tym, że za tym wszystkim stoi Jisung.
- Sorry, ale nie mam zamiaru tego słuchać. - sięgnąłem po plecak, wstając z krzesła.
- Dobra, racja... przegięliśmy. Siadaj.
- Przegięliście? Cały czas pieprzycie o wypadku i Felixie... Nie było was przy tym.. nie wiecie, co czuję słuchając takiego pieprzenia.
- Po prostu chcemy żebyś wziął sprawy w swoje ręce i podszedł do tego jak facet. - uderzyłem ręką o stół, nachylając się do Chana.
- Po prostu pomyśl o pewnym 14-latku i przemiel tą całą sprawę z jego perspektywy, hm? - narzuciłem plecak na ramię, wychodząc z knajpy, w której jedliśmy obiad. Jacy oni są bezczelni. Lubię ich, ale dzisiaj przeszli samych siebie. Jak można wywlekać przede mną takie rzeczy? Nadal przeżywam to, że mój chłopak ma niedowład nogi, a ci mają czelność powracać do wypadku... dupki.
- Felix zrobił się teraz ciepłą kluchą.
- Mi to wcale nie przeszkadza. - uśmiechnąłem się, czując jak moje serce przyspiesza na samą myśl o chłopaku - Może ty przy Jikyo też staniesz się potulnym barankiem, hm?
- Szkoda gadać, serio...
- Panowie, co z wami? - Woojin spojrzał na nas, uśmiechając się - Integracja, integracja.
- Zaraz integrację ci w dupę zasadzę. - warknął Chan, unosząc przy tym rękę, jakby zabierał się do uderzenia.
- No... takiego Chana to ja rozumiem.... i nawet czasami lubię. - wymieniliśmy się uśmiechami, po którym wsiedliśmy do autobusu.
Podczas obiadu, głównym tematem był Jisung i jego koledzy. Żywo dyskutowaliśmy o tym, co powinniśmy zrobić, jednak żadna podejmowana przez nas opcja nie wydawała nam się odpowiednio dobra.
- Weźcie pod uwagę to, że Jisung ma świadomość tego, że ja o wszystkim wiem. - powiedziałem, sięgając po kolejny kawałek mięsa.
- Racja... zapomniałem o tym.
- No dobra, ale co w związku z tym? - westchnąłem, spoglądając na Minho.
- To, że też może coś kombinować.
- Za głupi jest.
- Jest zawsze na drugim miejscu w szkole... do tego sprytnie wykombinował to, jak pozbyć się Felixa i Hyunjina... śledził ich, nie będąc zauważonym i porozsyłał wszystkim ich zdjęcia z zupełnie innego konta. - Chan napił się coli, wzdychając - Z idiotą niestety nie mamy do czynienia.
- Muszę się zemścić. Nie zostawię tak tego. - warknąłem, czując jak się we mnie gotuje.
- Oczywiście... a my ci w tym pomożemy.
- Taa.... tylko póki co jedynie gadamy, zamiast działać. - Woojin zamyślił się, wpatrując się w grilla - A gdyby załatwić go jego własną bronią?
- Mam wsiąść na motor i prowokować go do wyścigu? - parsknąłem śmiechem, spoglądając na niego.
- No właśnie.
- Sorry, to nie moja bajka. Nigdy więcej nie wsiądę na motor.
- Każdy z nas mógłby to zrobić... niekoniecznie ty.
- Na głowy upadliście? Chcecie go zabić?
- Przypomnij sobie w jakim stanie był Felix... właśnie przez niego. - westchnąłem, zerkając na Minho.
- Naprawdę jest to rzecz, o której wolałbym zapomnieć, ale dziękuję za ciągłe przypomnienia.
- Przepraszam no... Po prostu uważam, że powinno go to zaboleć równie mocno, jak ciebie i Felixa. - odłożyłem pałeczki, chowając twarz w dłoniach.
- Ja bym poszedł w inną stronę.
- To znaczy?
- Znaleźć na niego coś, co jest dla niego upokarzające i pokazanie tego całej szkole. - Chan zaśmiał się, szturchając mnie w ramię.
- Pogrzało cię? No sorry, ale wrócił w tej chwili stary Chan. - chłopak nachylił się do mnie, pukając się w głowę - Jisung o mały włos nie zabił Felixa... Jakby do tego doszło, nadal byś szukał na niego haka, o którym wszyscy zapomną na drugi dzień?
- No nie...
- No to obudź się w końcu i się zemścij jak prawdziwy facet.
- Pomyśl, jak czułeś się w chwili wypadku, kiedy Felix był w śpiączce i kiedy dowiedziałeś się o tym, że za tym wszystkim stoi Jisung.
- Sorry, ale nie mam zamiaru tego słuchać. - sięgnąłem po plecak, wstając z krzesła.
- Dobra, racja... przegięliśmy. Siadaj.
- Przegięliście? Cały czas pieprzycie o wypadku i Felixie... Nie było was przy tym.. nie wiecie, co czuję słuchając takiego pieprzenia.
- Po prostu chcemy żebyś wziął sprawy w swoje ręce i podszedł do tego jak facet. - uderzyłem ręką o stół, nachylając się do Chana.
- Po prostu pomyśl o pewnym 14-latku i przemiel tą całą sprawę z jego perspektywy, hm? - narzuciłem plecak na ramię, wychodząc z knajpy, w której jedliśmy obiad. Jacy oni są bezczelni. Lubię ich, ale dzisiaj przeszli samych siebie. Jak można wywlekać przede mną takie rzeczy? Nadal przeżywam to, że mój chłopak ma niedowład nogi, a ci mają czelność powracać do wypadku... dupki.
*
- Nie jest z tobą tak źle. Szybko powinieneś wrócić do siebie. - wszedłem do sali, widząc stojącego nad łóżkiem Felixa, rehabilitanta.
- Dzień dobry. - ukłoniłem się, zerkając na chłopaka.
- Dzień dobry. Właśnie skończyliśmy ćwiczenia.
- I jak tam?
- W porządku. Noga Felixa coraz lepiej sobie radzi.
- Strasznie się cieszę. - uśmiechnąłem się, siadając koło łóżka.
- No dobrze... To widzimy się jutro Felix.
- Mhm... dzięki za dzisiaj.
- Na razie, trzymajcie się. - mężczyzna uśmiechnął się, wychodząc z sali. Usiadłem na łóżku, po czym nachyliłem się do chłopaka, całując go w czoło.
- Tęskniłem. - szepnąłem, wtulając się w niego. Felix objął mnie jedynie, głaszcząc mnie po ramieniu.
- Co się stało?
- Nic... po prostu tęskniłem. - uniosłem wzrok, wpatrując się w uśmiechniętą twarz Felixa - Jak się czujesz?
- Dobrze.... a jak tam obiad z chłopakami?
- Super. - westchnąłem, głaszcząc go po twarzy.
- Hyunjin... co jest?
- Nic... chciałbym żebyś już stąd wyszedł.
- Tak? I co wtedy będziemy robić? - Felix poruszył szybko brwiami, całując mnie w czoło.
- Najpierw dostaniesz w łeb.... a potem zobaczymy.
- Mhmm... nie mogę się doczekać, tego "potem". - nie miałem ochoty na jakiekolwiek żarty... nawet z nim. To, co powiedzieli mi chłopaki podczas obiadu sprawiło, że wyparowała ze mnie jakakolwiek chęć życia. Najłatwiej jest komentować coś, o czym nie mamy zielonego pojęcia. Gorzej wejść w czyjąś skórę i poczuć to, co inna osoba... podłe gnojki.
~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli chcecie sobie lepiej zobrazować chłopców z ficzka, to polecam zerknąć w ich profile -> Stray Kids profile
Chan- Bang Chan, Minho- Lee Know, Woojin to wiadomo haha i nie wiem czemu, pisząc o Jikyo, mam przed oczami I.N'a (nie mam pojęcia, dlaczego nazwałam go Jikyo).
Buziaki ;*
- Super. - westchnąłem, głaszcząc go po twarzy.
- Hyunjin... co jest?
- Nic... chciałbym żebyś już stąd wyszedł.
- Tak? I co wtedy będziemy robić? - Felix poruszył szybko brwiami, całując mnie w czoło.
- Najpierw dostaniesz w łeb.... a potem zobaczymy.
- Mhmm... nie mogę się doczekać, tego "potem". - nie miałem ochoty na jakiekolwiek żarty... nawet z nim. To, co powiedzieli mi chłopaki podczas obiadu sprawiło, że wyparowała ze mnie jakakolwiek chęć życia. Najłatwiej jest komentować coś, o czym nie mamy zielonego pojęcia. Gorzej wejść w czyjąś skórę i poczuć to, co inna osoba... podłe gnojki.
~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli chcecie sobie lepiej zobrazować chłopców z ficzka, to polecam zerknąć w ich profile -> Stray Kids profile
Chan- Bang Chan, Minho- Lee Know, Woojin to wiadomo haha i nie wiem czemu, pisząc o Jikyo, mam przed oczami I.N'a (nie mam pojęcia, dlaczego nazwałam go Jikyo).
Buziaki ;*
ooo, a więc jednak i druga para <3
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że jednak xD nikogo nie zabiją