8 maja 2018

Stypendium~cz.13 [Felix&Hyunjin]




                 Przez cały dzisiejszy dzień w szkole, unikałem Chana, Woojina i Minho. Minho starał się mnie zagadywać, kupił mi sok winogronowy, ale mimo wszystko nie miałem ochoty na rozmowę z nim. W głowie miałem tylko jedno - jak najszybsze wyjście ze szkoły i pójście do szpitala. Zaraz po skończonych zajęciach, ruszyłem na autobus. Jadąc do Felixa myślałem tylko o tym, co będziemy robić, jak w końcu lekarze puszczą go do domu. W sumie minęło już trochę czasu... Felix czuje się świetnie... mógłby w końcu wyjść z tego szpitala.
- Hej. - wszedłem do sali, widząc idealnie zaścielone łóżko, przygotowane dla kolejnego pacjenta. Wokół łóżka nie było ani jednej rzeczy Felixa... ani jednego śladu po nim... Coś musiało się stać. Przecież jakby go wypisali, na pewno dałby mi znać. Zdenerwowany sięgnąłem po telefon, dzwoniąc do chłopaka.
- Cześć, dobrze, że dzwonisz. - odetchnąłem, słysząc w słuchawce jego głos.
- Gdzie ty do cholery jesteś?! - pociągnąłem nosem, czując jak mnie telepie z emocji.
- Przepraszam... dzisiaj rano mnie wypisali...
- Dzisiaj rano?! Nie mogłeś napisać mi nawet głupiego sms'a?! - wściekły do granic możliwości, ruszyłem w stronę wyjścia ze szpitala.
- Hyunjinnie, zapomniałem... przyjechałem do domu i od razu mnie ścięło...
- Ty pieprzony dupku. - warknąłem, idąc na przystanek - Jesteś teraz w domu?
- Tak... nie bądź na mn... - rozłączyłem się, bojąc się, że za moment powiem mu o parę słów za dużo, a jednak wolałbym nawrzeszczeć na niego na żywo. Cieszę się, że Felix w końcu może odpoczywać w domu, ale do cholery jasnej... Myślałem, że jesteśmy razem i jego zasranym obowiązkiem jest powiadomienie mnie o tym, że lekarze wypuścili go ze szpitala. Pominę już to, że jechałem niepotrzebnie do szpitala... widząc puste łóżko i brak jego rzeczy, mało nie dostałem zawału.
                        Wszedłem na posesję chłopaka. Widząc brak samochodu jego ojca, ulżyło mi, że będę mógł zamordować jego syna bez zbędnej publiczności. Dokonam mordu i się zmyję, jak gdyby nigdy nic.
- Ooo cześć Hyung. - otworzył mi jak zwykle uśmiechnięty Jikyo - Wejdź. 
- Dzięki. - burknąłem, wchodząc do środka. Zrzuciłem z siebie pospiesznie buty i bluzę, zerkając na chłopaka - Ten dupek jest u siebie?
- Tak, ale... coś się stało? Czemu płaczesz? 
- Bo dopiero dzisiaj dotarło do mnie, z jakim burakiem się związałem. - ruszyłem do jego pokoju. Miałem ochotę zabić go i wytulić za wszystkie czasy, jednocześnie. Gdy wszedłem z impetem do jego sypialni, zobaczyłem jak Felix leży na łóżku, czytając jakąś książkę.
- Hyunjin? - zamknąłem drzwi, widząc jak ten wstaje z łóżka - Jednak przyjechałeś... myślałem, że jesteś na mnie zły. - blondyn podszedł do mnie, marszcząc brwi - Płaczesz?
- Nie jestem zły gnojku... jestem wściekły.
- Przepraszam...
- Przepraszam?! Do cholery jasnej, myślałem, że zawału dostanę! Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?! 
- Ja...
- Myślałem, że jesteśmy razem! O takich podstawach powinieneś mnie informować, wiesz?! - Felix uśmiechnął się, głaszcząc mnie po policzku.
- Słodko się złościsz. - prychnąłem, odpychając jego rękę.
- Wiesz co? Pieprz się. - odwracając się w kierunku drzwi, poczułem jak chłopak łapie mnie za nadgarstek. Gdy odwróciłem głowę, by na niego spojrzeć, poczułem jak ten przywiera do mnie wargami. Felix trzymał mnie tak mocno, że nie miałem nawet jak drgnąć, nie mówiąc już o odepchnięciu go - Puszczaj..
- Przepraszam. - szepnął, całując mnie w kącik ust - Jestem burakiem i dupkiem, wiem... ale nie bądź już na mnie zły, co? 
- Skoro jesteś burakiem i dupkiem, to jak mam się na ciebie nie złościć? 
- Już nie krzyczysz... czyli mi odpuściłeś. - uśmiechnął się, głaszcząc mnie po dłoniach.
- Na tym właśnie między innymi polega twój problem, wiesz? Jesteś zbyt pewny siebie i myślisz, że wszystko ci wolno... a ja oczekuję od ciebie odrobiny szacunku Felix. 
- Przecież bardzo cię szanuję... 
- Tak? Dlatego nawet nie raczyłeś mi powiedzieć, że wróciłeś do domu? Już mam w dupie to, że jeździłem w te i we wte jak idiota... Jak zobaczyłem to puste łóżko... - wziąłem głęboki oddech, zabierając ręce z uścisku chłopaka - Przestraszyłem się, że coś się stało. 
- Hyunjinnie... nie wyolbrzymiasz czasami pewnych rzeczy? Było ze mną wszystko w porządku... co nagle mogło by się stać?
- Wiesz co... na motorze też jeździłeś setki razy i czułeś się na nim cholernie pewnie, a jednak pewnego dnia, coś się stało... Nigdy nic nie wiadomo, zrozum... - chłopak westchnął, przytakując.
- Masz rację, przepraszam.
- Felix, ja nie chcę twoich przeprosin... Chcę żebyś w końcu zrozumiał co do ciebie mówię i to, że się cholernie o ciebie martwię. - blondyn przytulił mnie, głaszcząc mnie po głowie - Myśl dupku...
- Przepraszam. - szepnął, całując mnie w głowę - Nie chciałem cię denerwować. - westchnąłem, wycierając policzki, po czym wbiłem wzrok w chłopaka.
- Jak się czujesz kretynie? 
- Dobrze. - Felix chwycił moją twarz w obie dłonie, po czym zaczął mnie po niej całować - Bardzo dobrze się czuję, nie martw się tak o mnie. 
- Jesteśmy razem... to naturalne, że się martwię.
- Wykończysz się przy mnie. - skinąłem głową, czując jak jeden kącik moich ust idzie ku górze.
- Nie da się ukryć. 
- Powinieneś zaprzeczyć.
- Nie rozumiem dlaczego. Przecież to co powiedziałeś, to prawda. - Felix prychnął, po czym pchnął mnie na łóżko.
- Jesteś głodny dupku? Coś ci przyniosę. 
- Y y... ale pić mi się chce. 
- Okej, poczekaj. - Felix wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samego. Rozłożyłem się wygodnie na łóżku, wpatrując się w sufit. Powinienem mu tak szybko wybaczyć? A może w ogóle zrobiłem aferę o nic? Aishh, nie wiem cholera. Dopiero uczę się tego, jak wygląda związek. I to jeszcze związek z tak pokręconym człowiekiem, jakim jest Felix - Mamy tylko colę, ale jak chcesz to skoczę do sklepu po coś winogronowego. - chłopak posłał mi słodki uśmiech, stawiając szklankę na szafce nocnej.
- Nie wydurniaj się. Cola w zupełności wystarczy. - Felix położył się obok mnie, uważnie mi się przyglądając - Co jest?
- Nic... kocham cię. - przekręciłem się na bok, łapiąc go za rękę.
- Śmieszne, co? 
- To, że cię kocham?
- Y y... ta cała historia. - westchnąłem, głaszcząc kciukiem jego dłoń - Jak z filmu. - uśmiechnąłem się, czując jak znów w moim brzuchu fruwają przysłowiowe motyle - W życiu bym nie pomyślał, że przeżyję coś takiego. 
- Mmm... ja tak samo. W życiu nie pomyślałbym, że zakocham się w kujonie i mendzie. 
- Też nie sądziłem, że moją uwagę przykuje zapatrzony w siebie, nowobogacki dupek. 
- Ojj... nie prowokuj mnie. 
- Do czego? - uniosłem brew, czując jak ten przekręca mnie na plecy, po czym siada na moich nogach, uśmiechając się - Złaź... dobrze ci radzę. 
- Nie boli cię noga?
- Nie, ale złaź. 
- Oj no przestań. - mruknął, nachylając się do mojego brzucha.
- Felix, spadaj.
- Y y. - jego wargi przywarły do mojego brzucha. Jęknąłem, czując jak na moje usta ciśnie się uśmiech. Wtedy też chłopak schował głowę pod moją koszulką, całując mnie po nagim ciele. Otworzyłem jedynie usta, głęboko oddychając.
- No przestań. 
- Czemu? Przecież widzę, że ci się to podoba. - zachichotałem, czując na brzuchu, łaskoczący mnie język chłopaka.
- Ekhem... - poderwaliśmy się z Felixem, wbijając wzrok w drzwi.
- Młody uciekaj.
- Zamawiam pizzę i chciałem was zapytać, jaką chcecie... uwierz mi, że wolałem tego nie widzieć... I tak swoją drogą, szybko się pogodziliście. 
- Zdajemy się na ciebie Jikyo. - uśmiechnąłem się, łapiąc Felixa za koszulkę - Chodź tu.
- Debil. - chłopak zaśmiał się, po czym nachylił się do mnie, przywierając do moich ust.
- Nie no pewnie... nie przeszkadzajcie sobie. - chłopiec wyciągnął ulotkę, zamyślając się - Hmmm... ja wezmę sobie pepperoni, a wam polecaaaam. - nie mogliśmy się od siebie odkleić. Chichocząc z zachowującego zimną krew Jikyo, wymienialiśmy się czułymi, subtelnymi pocałunkami - Farmerska... dla takich dwóch wieśniaków jak wy... albooo... Mmm potrójne pepperoni na ostro. Którą wolicie? 
- Powiedz.
- Y y, ty powiedz. 
- O matko... to ja wam do tego potrójnego pepperoni zamówię dodatkową porcję ostrych rzeczy. Przesra was jutro i będziecie mieli nauczkę. - westchnął, wychodząc z pokoju.
- Jesteśmy okrutni. - zaśmiałem się, całując Felixa w czoło.
- Na niego też kiedyś przyjdzie pora, to zrozumie.
- Mmm... może nawet szybciej niż myślisz. 
- Hyunjin... co wy przede mną ukrywacie, co? Ty i Jikyo.
- Nic, serio.
- Jikyo się dziwnie zachowuje i wiem, że ty o wszystkim wiesz, tylko nie chcesz mi nic powiedzieć. - westchnąłem, głaszcząc Felixa po twarzy.
- Bo to nie jest moja sprawa... nie powinienem się mieszać.
- Ale to mój brat.
- No właśnie... sam powinien ci powiedzieć. 
- Wiesz, że tego nie zrobi... Hyunjinnie, no proszę cię.
- Będziesz zły... 
- No ja pierdzielę, to tym bardziej mi powiedz. - Felix usiadł, uważnie mi się przyglądając - No słucham.
- Nie wolisz się poprzytulać?
- Hyunjin... - wziąłem głęboki oddech, drapiąc się nerwowo po głowie.
- No bo Jikyo i Chan coś do siebie czują. Wprawdzie nie znam stanowiska Jikyo, ale widzę, że Chan mu się podoba, a Chan jest totalnie nim zauroczony. Spotykali się, jak byłeś w szpitalu, ale żaden nie chce się przyznać do tego, że druga osoba mu się podoba, zwłaszcza Chan. Ciągle gada o Jikyo, ale nie, bo to dzieciak, nie, bo to brat jego najlepszego kumpla, nie, bo to nie ma sensu, a ja im tak bardzo kibicuję. Przepraszam. - wydusiłem na jednym tchu, zerkając niepewnie na Felixa.
- Czekaj, bo nie wiem czy dobrze zrozumiałem... 
- No... Chan i Jikyo...
- Chan zakochał się w moim bracie? - skinąłem głową, bojąc się, że ten za moment wybuchnie.
- A Jikyo w nim... nie bądź zły. 
- Nie jestem zły... bardziej raczej zdziwiony i... Boże, co?
- No Felix, zrozum ich... Jikyo to słodki i mądry dzieciak... wie, co robi.
- Sam powiedziałeś Hyunjin... to jest dzieciak. On ma się uczyć, a nie prowadzać z Chanem.
- Ale...
- JIKYO!! - zatkałem uszy, marszcząc przy tym czoło.
- Felix, odpuść. 
- Chan to mój najlepszy kumpel i znam go na wylot, rozumiesz? Sprowadzi Jikyo na złą drogę.
- Nie Felix, nie zgodzę się z tobą. 
- Mam wam przynieść szampana czy może truskaweczki? - 14-latek stanął w drzwiach, wzdychając - Albo wiem... Pewnie chcecie żebym ulotnił się z domu, żebyście w końcu mogli się ze sobą przespać. Miesięczna przerwa robi swoje, co braciszku? 
- Chcesz się ulotnić, tak?
- Skoro tego chcecie.
- I do kogo pójdziesz? Do Chana?
- Co?
- Felix, przestań. - złapałem chłopaka za rękę, starając się go uciszyć.
- Chodź tu. - Jikyo podszedł do łóżka, siadając na nim.
- Wygadałeś się Hyung... - mówiąc to spojrzał na mnie ze zbolałą miną.
- Przepraszam... Felix mnie przycisnął.
- I bardzo dobrze. Tak bym nadal nic nie wiedział. - blondyn wziął głęboki oddech, wbijając wzrok w swojego brata - Zakochałeś się w Chanie, tak?
- Przestań. - warknąłem, szarpiąc go za koszulkę - Nie bądź taki bezpośredni.
- Dobra... Chan ci się podoba, tak?
- Może.
- Jikyo, tak czy nie?
- No... tak, ale nie rozumiem, dlaczego mam z tobą o tym rozmawiać.
- Bo jestem twoim starszym bratem.
- No i co z tego? Krępuje mnie to. 
- Może ja wyjdę. - chciałem wstać z łóżka, jednak wtedy usłyszałem głos 14-latka.
- Nie... zostań Hyunjin, proszę cię. I tak o wszystkim wiesz. - skinąłem głową, zerkając raz na Felixa, raz na Jikyo.
- Felix, to jest sprawa Chana i Jikyo... nie mieszajmy się w to.
- Posłuchaj mnie...
- Nie Felix, teraz ty mnie posłuchasz... Twierdzisz, że Chan to twój najlepszy przyjaciel i wiesz o nim absolutnie wszystko. Jikyo zna go tak długo jak ty... wie, jakim jest człowiekiem.
- Ale...
- Poczekaj... Jak byłeś w śpiączce, Chan był ogromnym wsparciem dla Jikyo... Nie wiem czy Jikyo ci o tym mówił, ale bardzo przeżył twój wypadek... przez kilka tygodni nie wychodził ze swojego pokoju... 
- I wtedy właśnie był przy mnie Chan. - wtrącił, wbijając wzrok w pościel.
- Sam widzisz... Poza tym ja też niejednokrotnie rozmawiałem o tym z Chanem. Wiem jaki on jest... ale wiem też, że w życiu by nie skrzywdził Jikyo... - westchnąłem, łapiąc niepewnie Felixa za rękę - Poza tym oni zabierają się do siebie jak pies do jeża... Niepotrzebnie się tak tym wszystkim denerwujesz. 
- Ej, nie pra... - spojrzałem na Jikyo, dając mu jasno do zrozumienia, żeby się przymkną.
- Feliiiiix.
- Wiesz co młody? - blondyn spojrzał na swojego brata, wzdychając - Nie rozumiem tylko, dlaczego mi o niczym nie powiedziałeś.
- Właśnie dlatego... wiedziałem, że zaraz będziesz się na mnie darł i prawił morały, a ja nie jestem idiotą, wiesz? Wiem, co robię. 
- Nie, nie jesteś idiotą... ale ja się o ciebie boję. Znam Chana, nie jedno z nim przeszedłem... 
- Idąc twoim tokiem myślenia, powinienem bać się też ciebie. - Felix odwrócił głowę, biorąc głęboki oddech.
- Ja bym cię nigdy nie skrzywdził...
- Chan też nie.
- Muszę się zgodzić z Jikyo. - spojrzałem na Felixa, jednak gdy tylko napotkałem na jego wzrok, pospiesznie odwróciłem głowę - Chan stanął w mojej obronie, a przecież sam wiesz, jakie mieliśmy relacje.. Poza tym jak dowiedział się o tym, co zrobił Jis... - ugryzłem się w język tak mocno, że po chwili poczułem ohydny smak krwi - Jikyo... co zrobił Jikyo... to później dbał o niego, jak o największy skarb. - 14-latek spojrzał na mnie pytająco, wzruszając przy tym ramionami - No wtedy, co wychodziliśmy razem ze szpitala, co cię odprowadzałem na przystanek i tak się zagadałeś, że mało nie wpadłeś pod samochód.... pamiętasz? - jak dobrze, że ten chłopak jest inteligentną osobą i zrozumiał, że powinien teraz ściemniać.
- Aaaa to.
- No właśnie... Jak Chan się o tym dowiedział, to prowadzał Jikyo niemalże za rączkę. - zamknąłem się, bojąc się, że za moment potwornie się pogrążę - Dobra... leć Jikyo wyglądać pizzę, a ja tutaj porozmawiam z Felixem. - mówiąc to, nachyliłem się do mojego chłopaka, przygryzając jego ucho.
- Hyunjin...
- No co? - usiadłem na chłopaku okrakiem, pieszcząc dłońmi jego twarz - Jikyo... uciekaj. - 14-latek wyszeptał w moim kierunku słodkie "dziękuję", po czym wybiegł jak najszybciej z pokoju Felixa - Nie jesteś dla niego za ostry?
- A ty zbyt pobłażliwy?
- Oj no proszę cię. - położyłem go, całując jego szyję - Kłócimy się o to, jakby był naszym dzieckiem. Powinien robić to, co podpowiada mu rozum i serducho.
- Mhm... nie podeprzesz tego swoim przykładem... Rozum podpowiadał ci, żebyś ode mnie uciekał, a serce tak ciągnęło w moim kierunku, że aż w końcu nie wytrzymałeś.
- Dlatego to jest idealny przykład tego, że ludzie powinni kierować się sercem. - nachyliłem się nad Felixem, całując go w czoło - Daj mu wolną rękę... wie, co robi. 
- Umówmy się tak... Ja się nie czepiam, ale ty bierzesz to wszystko na swoją odpowiedzialność.
- Okej... wchodzę w to. - uśmiechnąłem się, głaszcząc go po głowie.
- A powiedz mi jeszcze... kiedy Chan stanął w twojej obronie? W coś ty się wpakował?
- Aaa... em... wychodziłem ze sklepu koło szpitala iii... zaczepił mnie jakiś dres. Dobrze, że wtedy szedł do ciebie Chan, bo mogło to się źle skończyć. - uśmiechnąłem się nerwowo, ponownie go całując.
- Chyba żartujesz? Czego od ciebie chciał?
- Nie ma sensu do tego wracać. - wbiłem się w jego wargi, nie dając mu dojść do słowa. Czułem, że dalsza dyskusja w tym kierunku nie miała najmniejszego sensu.

*

- Hyunjin! - zatrzymałem się, widząc biegnącego w moim kierunku Minho - Puśćcie mnie! Hyunijn!
- Czemu tak krzyczysz? - przyjaciel złapał mnie za rękę, ciągnąc mnie w kierunku tylnych, szkolnych drzwi - Hej...
- Jisung i jego koledzy zaczepili Woojina i Chana i kazali im iść z nimi za szkołę.
- Co? Ale dlaczego?
- A ja wiem... wolałem od razu po ciebie przyjść. - wybiegliśmy za budynek, widząc grupkę chłopaków. 
- Ooo przyszła nasza główna gwiazda. - zaśmiał się Jisung. Zdjąłem plecak z ramion, stając przed Chanem o Woojinem.
- Czego chcecie?
- A jak myślisz? Wiesz, że ten wypadek jest z mojej winy, a ja nie pozwolę żeby wypłynęło to poza tą grupę, rozumiesz?
- Oo... czyli jednak się boisz? - chłopak złapał mnie za koszulę, uważnie mi się przyglądając.
- Ja się niczego nie boję dupku.
- Puszczaj go. - Chan podszedł do chłopaka, lekko go odpychając - Mów czego chcesz. Szkoda nam na ciebie czasu.
- Oj, jak ostro... Mam dwie propozycje. 
- Mów. - warknąłem, zaciskając dłonie w pięści.
- Zrezygnuj ze szkoły. - zaśmiałem się, podchodząc bliżej Jisunga.
- Nie bądź śmieszny.
- Hm... tak właśnie myślałem... W takim razie wpuść mnie na pierwsze miejsce. 
- Mhm... a jeśli tego nie zrobię? 
- Troszkę was obserwowałem, jak Felix był w szpitalu...
- Jesteś nienormalny... - Woojin chciał rzucić się na chłopaka z pięściami, jednak został skutecznie zatrzymany przez Chana.
- Trzymaj te brudne łapy przy sobie, dobrze ci radzę.
- Odpieprz się od niego i mów, czego chcesz. - powoli traciłem już cierpliwość. Poza tym, jak mam być szczery, zacząłem się go bać. Ten dupek jest nieobliczalny. 
- Felix ma brata, prawda? - otworzyłem szerzej oczy, wbijając je w równie mocno zaskoczonego Chana - Te wszystkie, gówniarskie przepychanki z wami już mi się znudziły. 
- Nie waż się go tknąć. - Chan rzucił się na chłopaka, powalając go na ziemię. 
- Zostaw go. - Minho podbiegł do kolegi, odciągając go od tego popaprańca - Nie potrzebujemy problemów.
- Posłuchaj się kolegi, psie. - jeden z chłopaków podniósł Jisunga z ziemi - Jak tak bardzo chcesz, możesz oberwać w każdej chwili.
- Przestań cwaniakować, bo już zaczynasz mnie wkurwiać. - warknąłem, zaciskając dłonie na koszuli Jisunga - Nie dam ci się zastraszyć, rozumiesz? Nie zejdę z pierwszego miejsca, choćbyś miał się tutaj zesrać.... Odpieprz się od nas wszystkich i w szczególności od brata Felixa. On nie jest niczemu winien. 
- Widzę, że ten gówniarz jest waszym czułym punktem. 
- Posłuchaj mnie uważnie dupku... Jeśli cokolwiek zrobisz temu dzieciakowi, to przysięgam, że cię zabiję. 
- Uu... chyba powinienem zacząć się bać. - zaśmiał się wraz z wtórującymi mu kolegami. Nie wytrzymałem. Zamachnąłem się, uderzając go z całej siły w twarz - Ty... 
- Stul pysk i trzymaj się od nas z daleka! To już się robi nudne... - sięgnąłem po plecak, idąc w kierunku trybun. Gotowało się we mnie. Nie chciałem mówić o niczym Felixowi, by go nie denerwować, ale nie widzę teraz innego wyjścia. Będzie musiał mieć oko na Jikyo. Cholera wie, co wymyśli Jisung... przecież on jest nienormalny.
- Co teraz? - spojrzałem na Chana, wskakując na jedną z ławek.
- Nie wiem... zaczyna mnie to irytować.
- Swoją drogą, poznałem dzisiaj nowe oblicze mojego przyjaciela. - wtrącił Minho, obejmując mnie. 
- Daj spokój... nie mam już do niego siły. 
- Jak ten kmiot zrobi coś Jikyo, to go osobiście rozszarpię. - Chan usiadł na jednej z trybun, biorąc głęboki oddech - Trzeba powiedzieć o wszystkim Felixowi. 
- Wiem. - westchnąłem, spoglądając na kolegę - A tak bardzo chciałem tego uniknąć.. 
- Poczekajcie. - wtrącił Woojin, odpalając papierosa - Jestem pewien, że jest inny sposób. Felix nie powinien się teraz denerwować. 
- Jisung teraz uczepi się Jikyo... Felix musi mieć na niego oko.
- W domu mu przecież krzywdy nie zrobi, a poza domem jest wszędzie wożony przez szofera ich ojca... nie ma opcji, żeby ktoś zrobił mu krzywdę. 
- No tak, w sumie racja. - zgodził się Chan, przytakując - Pan Lee jest strasznie wyczulony na punkcie młodego... nigdy nie pozwala mu wyjść samemu. 
- Lekcje mamy w tym samym czasie więc do jego szkoły też nie pójdzie... a po zajęciach, Jikyo jest odbierany i zawożony prosto do domu. 
- Nie wiem... czułbym się z tym potwornie źle, jakby coś stało się Jikyo, a ja mimo że o wszystkim wiedziałem, nie potrafiłem temu zapobiec. - wyjąłem z plecaka butelkę wody, upijając kilka łyków.
- Póki co poczekajmy... może Jisung tak tylko gada.
- Minho... on chciał zabić mnie i Felixa. Dociera to do ciebie? On jest nienormalny. 
- Hyunjin, nie nakręcajmy się. - Woojin usiadł obok mnie, klepiąc mnie po ramieniu - A tak swoją drogą, zaimponowałeś mi.
- Co?
- Zawsze myślałem, że jesteś takim pizdusiem, jak to kujony, a tu proszę bardzo.
- A chcesz dostać? - chłopak zaśmiał się, obejmując mnie.
- Dobrze będzie panowie... razem nie zginiemy. 

*

                       Po zajęciach, tradycyjnie poszedłem odwiedzić Felixa. Był piątek i po cichu liczyłem na to, że mój chłopak zaproponuje mi, żebym został na noc. Poza tym byłem tak nabuzowany negatywnymi emocjami, że chciałem jak najszybciej odreagować. 
- Cześć Hyung. - uśmiechnięta buzia Jikyo zawsze potrafiła poprawić mi humor. 14-latek przytulił mnie, klepiąc mnie po pośladkach.
- Hej... co tam?
- W porządku. - chłopiec wpuścił mnie do środka, biorąc ode mnie plecak.
- Na pewno wszystko okej?
- Mhm... a co się stało?
- Tak tylko pytam.
- Słuchaj... dziękuję, że wczoraj stanąłeś w mojej obronie. Gadałem potem z Felixem i chyba trochę odpuścił. 
- Nie martw się. W końcu to twój starszy brat... musi to na spokojnie przetrawić. 
- Obyś miał rację.
- Ja mam zawsze rację, młody. - chłopak uśmiechnął się, po czym wziął głęboki oddech.
- Wracam do książek. 
- Jest piątek... może powinieneś zadzwonić do Chana, hm? - Jikyo zaczerwienił się, odwracając pospiesznie głowę.
- Nie... nie, no co ty. Nie będę mu się narzucał.
- Uwierz mi, że on tylko na to czeka. - zaśmiałem się, czochrając mu włosy - A... oczywiście zaproś go tutaj. Nie będziesz łaził po nocy. - jak najprędzej ruszyłem do pokoju mojego chłopaka. Wszedłem jednak do niego bardzo cicho, widząc jak ten siedzi przy biurku ze słuchawkami na uszach. Z uśmiechem na twarzy zakradłem się do niego, całując go w policzek.
- Co jest...
- Dzień dobry panu. 
- Boże, nie strasz mnie. - chłopak odetchnął, przyciągając mnie do siebie. Usiadłem na jego kolanach, nachylając się do jego twarzy - Dawaj buziaka. 
- Zasłużyłeś? - szepnąłem, pieszcząc wargami jego buzię.
- Myślę, że tak. 
- Zaufam ci. - uśmiechnąłem się, muskając jego wargi. Felix wsunął język w moje usta, pogłębiając tym samym pocałunek. Znów przez moje ciało przebiegł ciepły dreszcz. Dalej nie mogę rozszyfrować tego, co ten człowiek potrafi ze mną zrobić.
- Zostań dzisiaj u mnie na noc. 
- Mmm no nie wiem. 
- Nie daj się prosić. 
- A co będziemy robić?
- Hmm... zrobię dobrą kolację, obejrzymy jakiś fajny film... poprzytulamy się...
- Iii?
- Iii? - Felix uniósł brew, głaszcząc mnie po policzku - Chciałbyś spróbować? - zaczerwieniłem się, przytakując - A jesteś gotowy?
- Nie lubię takich pytań. - wtuliłem się w chłopaka, czując jego mocno bijące serce - To krępujące. - westchnąłem, zamykając oczy - Kocham cię. - blondyn mocno mnie przytulił, całując mnie w głowę.
- Też cię kocham patafianie. - uniosłem głowę, uśmiechając się.
- Patafiana jeszcze nie było.
- Długo nad tym myślałem. - zaśmiałem się, bawiąc się jego koszulką.
- Cholera... teraz moja kolej żeby wymyślić nowe, słodziutkie określenie. - Felix odgarnął mi grzywkę z czoła, uśmiechając się.
- Jak tam w szkole?
- W porządku.
- Tak ci zazdroszczę... Nie sądziłem, że to kiedykolwiek powiem, ale wróciłbym do szkoły.
- Co? No nie wierzę.
- Serio... nudzę się w domu, jak jasna cholera. 
- A kiedy będziesz mógł wrócić?
- W zasadzie w każdej chwili... biorę kule i idę, ale ojciec nie chce się zgodzić.
- Może ma rację... powinieneś posiedzieć jeszcze w domu. 
- Wszyscy jesteście zbyt nadopiekuńczy.
- Bo cię kochamy dupku. - szepnąłem, ponownie go całując.
                        Po kolacji i filmie, obejrzanym razem z Jikyo, zniknęliśmy z Felixem za drzwiami jego pokoju. Leżąc na łóżku przy ledwo świecącym świetle, całowaliśmy się od dobrych kilku minut. Felix coraz śmielej dotykał mojego ciała, sprawiając, że co chwilę drżałem i wydawałem z siebie dość dziwne jęki.
- Jesteś taki słodki. - szepnął, zdejmując ze mnie koszulkę, po czym przywarł wargami do mojej klatki piersiowej.
- Trochę się denerwuję. - Felix uniósł głowę, uważnie mi się przyglądając.
- Nie chcę cię zmuszać.
- Nie... nie, ja chcę, tylko trochę się stresuję. - chłopak nachylił się do mnie, całując mnie w czoło.
- To twój pierwszy raz... normalne, że się denerwujesz. 
- Aishh... ty cwaniaku masz już te rzeczy za sobą. 
- Szczerze? Żałuję... Wolałbym przeżyć teraz wszystko z tobą. - uśmiechnąłem się, zarzucając ręce na jego szyję, po czym przywarłem do jego warg. Felix głaskał mnie po brzuchu, zahaczając przy tym lekko o bokserki. Złapałem go za dłoń, skierowując ją nieśmiało na swojego członka. Chłopak uśmiechnął się, pieszcząc go przez materiał bokserek. Czułem, jak odpływam... Nie sądziłem, że po tym wszystkim, co mnie spotkało, takie rzeczy wciąż będą sprawiać mi przyjemność - W porządku? - skinąłem głową, głęboko oddychając. Felix oderwał się od moich warg, po czym usiadł za mną, zdejmując ze mnie bokserki. Zasłoniłem jedynie twarz dłońmi, czując jak płonę ze wstydu - Wyluzuj. - zaśmiał się, całując mnie w brzuch - No i gdzie ten twój większy penis?
- Wal się gnojku. 
- Żartujęęęę. - chłopak rozebrał się, przywierając do mnie nagim ciałem. Przyłożyłem dłoń do jego ciepłego policzka, wpatrując mu się w oczy - Oddychasz jeszcze?
- Mhm. - skinąłem pospiesznie głową, chichocząc.
- Jak będziesz czuł, że schodzisz, to mów. - zaśmiał się, pieszcząc palcem mojego członka - Mógłbym... no wiesz.
- Co? - Felix oblizał wargi, unosząc brew.
- Aaa... nie, nie... To zbyt krępujące.
- Nie nalegam. - chłopak posłał mi słodki uśmiech, po czym przywarł do moich ust. W międzyczasie dogadzał sobie dłonią... widziałem, że bierze tą całą sprawę z dystansem, by do niczego mnie nie zmuszać i nie stawiać w niekomfortowej sytuacji. Chłopak pocałował mnie w policzek, po czym sięgnął po poduszkę, podkładając ją pod moje biodra.
- Co robisz?
- Będę miał do ciebie lepsze wejście. - zaśmiał się, siadając za mną.
- A to już?
- No a kiedy Hyunjinnie? Za tydzień?
- Bardzo śmieszne, mówię ci. - Felix uśmiechnął się, wystawiając rękę w moim kierunku.
- Dawaj łapkę. - ścisnąłem go za dłoń, biorąc głęboki oddech - Jakby coś było nie tak, to mów. 
- Okej. - chłopak głaskał mnie delikatnie po dłoni, po czym przysunął się bliżej mnie, ostrożnie we mnie wchodząc. Z mocno bijącym sercem obserwowałem każdy jego ruch i mimikę jego twarzy. Bałem się, że podjęcie decyzji o seksie, było złym pomysłem... Gdy Felix wszedł we mnie do końca, zmarszczył brwi, unosząc na mnie wzrok.
- Co jest... - pociągnąłem go za rękę, chcąc go przytulić i pocałować, ale mój chłopak wyraźnie nie miał na to ochoty - Hyunjin...
- Felix, ja... - blondyn wyszedł ze mnie, sięgając po bokserki.
- Wszedłem w ciebie bez najmniejszego problemu... nawet nie drgnąłeś... 
- Posłuchaj.
- To nie jest twój pierwszy raz... - Felix zszedł z łóżka, uważnie mi się przyglądając. Sięgnąłem po bokserki i koszulkę, narzucając je na siebie - No mów.... o co chodzi?! 
- Nie krzycz, błagam cię. - czułem, jak puszczają mi emocje. Tak cholernie się tego bałem. Nie sądziłem, że po roku czasu ta sprawa wyjdzie na jaw.
- Zdradziłeś mnie...
- Co? - zamurowało mnie. Jak on śmie posądzać mnie o coś takiego? - Nie, Felix...
- Miałeś mnie na miesiąc z głowy... z kim się puściłeś?! - mówiąc to, szarpnął mnie za ramiona, rzucając mną o łóżko.
- Zwariowałeś?! Co ty wyprawiasz?! - rozpłakałem się. Nigdy nie był agresywny w stosunku do mnie... oczywiście mówię o okresie, kiedy już się spotykaliśmy - Uspokój się!
- Kto to był, co? Chan... Woojin... a może Minho?! 
- Jak możesz mówić coś takiego? - sięgnąłem po spodnie, nakładając je trzęsącymi się rękoma.
- To Chan, tak? Z nim poszedłeś do łóżka, jak byłem w śpiączce?! 
- Nie!
- Dlatego teraz tak ciągle o nim gadasz! - Felix uderzył rękoma o biurko, głęboko oddychając - Kurwa, no nie wierzę!
- Nie zdradziłem cię idioto! - chłopak podszedł do mnie, szarpiąc mnie za koszulkę - Opanuj się!
- Mów, z kim się puściłeś... - zacisnąłem powieki, zanosząc się przy tym łzami - Miałeś na to cały miesiąc... może spałeś z kilkoma facetami? No mów! 
- Przestań!
- Gadaj, bo zaraz nie wytrzymam!
- To ojciec!...  To mój ojciec! - Felix otworzył szerzej oczy, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem. Odepchnąłem go, idąc pospiesznie do drzwi. Jak on mógł posądzić mnie o zdradę? Jak pies, czuwałem przy jego łóżku przez cały miesiąc. Nie sądziłem, że Felix po roku czasu wyczuje, że to nie jest mój pierwszy raz. Boże, w głowie mi się to nie mieści. Jak on mógł mnie tak potraktować?! Tak szarpać i krzyczeć na mnie?!
- Hyung... - w przedpokoju stanął przerażony Jikyo - Co się stało? - w amoku narzucałem na siebie swoje rzeczy, totalnie go ignorując - Nie płacz... Hyung..
- Na razie. - szepnąłem przez ściśnięte gardło, wychodząc z willi chłopaków. Czuję się jak śmieć. W tym momencie poczułem, że Felix mnie nie kocha i całkowicie mi nie ufa. Jaki ja byłem głupi, wiążąc się z kimś takim. Jesteśmy z zupełnie innych światów, a ja mimo wszystko postanowiłem mu zaufać i spróbować... to był największy błąd mojego życia...




~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

5 komentarzy:

  1. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

    OdpowiedzUsuń
  2. o....kurde.
    chce następny rozdział.
    .

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże :O...
    Nie mogę się doczekać co dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Więcej więcej więcej! Niech ta historia się ciągnie prooooosze!

    OdpowiedzUsuń