30 maja 2018

Wymiana~cz.3 [Taeyong&Jihoon]




- Trzymaj. - westchnąłem, biorąc od Jinyounga porcję kimbapu.
- Dzięki. - przyjaciel usiadł obok mnie, uśmiechając się.
- Mmm pycha. Jestem strasznie głodny. - skinąłem głową, wpatrując się w spokojnie płynącą rzekę Han - Jedz.
- Hm?
- Jedz... byłeś głodny.
- No tak. - ugryzłem rolkę kimbapu, nie odrywając wzroku od wody. Moją głowę zajmowały tylko i wyłącznie myśli związane z Taeyongiem. To, co ostatnio wyprawia przekracza ludzkie pojęcie. Przygląda mi się jak skończony psychol, non stop ma jakieś "ale", rzuca się do mnie o wszystko, gdy nikt nie patrzy... najgorsze jest to, że pociąga mnie jego chłód i agresja, którą do mnie bucha... nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje.
- Hej, słyszysz? - mrugnąłem kilkakrotnie, zerkając na chłopaka.
- Ale co?
- Pytałem cię o Taeyonga.- skinąłem jedynie głową, wgryzając się w jedzenie - Jak się dogadujecie?
- Dobrze... jest coraz lepiej.
- Na pewno? Ostatnio jesteś jakiś nieprzytomny.
- To pewnie przez zmęczenie... dużo się uczę.
- Ooo mój kujonek. - Jinyoung zaśmiał się, tarmosząc mnie za policzek - Ucz się ucz... najlepsze uczelnie same się nie zdobędą. 
- Niestety. - westchnąłem, ponownie się zamyślając. Mówię o tym otwarcie - faceci mnie nie pociągają. Przy Jinyoungu nie czuję absolutnie nic. Może to też kwestia tego, że jest moim najlepszym kumplem? Znamy się od dzieciaka więc można powiedzieć, że jesteśmy jak bracia, a Tae? Jest kimś nowym, tajemniczym, do tego jest starszy ode mnie... Jeszcze jakiś czas temu dziwiłem się dziewczynom w moim wieku, że pociągają ich studenci. Teraz doskonale wiem, o co im chodzi.
- Hej Jihoon.
- Hm? 
- Obudź się do cholery. Mówię do ciebie, jak do ściany. 
- Sorki... jestem zmęczony.
- Odprowadzić cię do domu?
- Przejdę się sam... nie będę cię fatygował. - wstałem z lekko już chłodnej ziemi, otrzepując spodnie.
- Jihoon..
- Zdzwonimy się potem, okej?
- No dobrze.. - wymusiłem uśmiech, idąc powolnym krokiem w kierunku przystanku. Nie potrafię określić swojego stanowiska. Niby boję się wracać do domu, ale z drugiej strony nie mogę się tego doczekać. Kręci mnie to, jak Taeyong dyktuje mi swoje warunki, jest dla mnie zimny jak lód i czepia się absolutnie o wszystko. Generalnie z moim spokojnym charakterem dawno bym się załamał, ale ten chłopak sprawia, że mam ochotę słuchać jego ciągłego warczenia na mnie, chcę być szturchany, upominany... aishh... to chore. Chore, chore i jeszcze raz chore. Jaki normalny człowiek czerpie przyjemność z tego, że jest czyimś popychadłem?
                      Wszedłem po cichu do domu, słysząc dobiegające z salonu odgłosy telewizora. Rozebrałem się, chcąc w ciszy przemknąć do swojego pokoju, jednak gdy przechodziłem obok salonu, poczułem mocne uderzenie poduszką.
- Cześć braciszku. - zatrzymałem się, czując mocniejsze bicie serca. Odwróciłem się w kierunku chłopaków, lekko się kłaniając.
- Hej.
- Jak było w szkole?
- W porządku.
- Ile dzisiaj piątek dostałeś?
- Tylko dwie. 
- Tylko? - zaśmiał się Tae, wbijając we mnie wzrok - Gratuluję. - uniosłem na niego wzrok, czując jak się czerwienię.
- Dziękuję. 
- Zamawialiśmy żarcie. Odgrzać ci? - zapytał Jiseok, wstając z kanapy.
- Nie... jadłem z Jinyoungiem. - Taeyong zmarszczył czoło, przygryzając wargę.
- To twój kolega?
- Najlepszy przyjaciel. 
- Są z Jihoonem nierozłączni. - zaśmiał się Hyung, podchodząc do mnie - Zaproś go do nas w piątek.. porobimy coś we czwórkę.
- Ale... ale po co?
- Pozna Tae, obejrzymy coś...
- Pojemy fastfoodów. 
- Ooo... idealnie. - westchnąłem, opierając się o ścianę, po czym zerknąłem na Taeyonga.
- Ciągle siedzisz w tym domu... nie chciałbyś żeby Jiseok pokazał ci Seoul?
- Jihoon, grzeczniej.. - pouczył mnie brat, łapiąc mnie za nadgarstek.
- Dlaczego? Myślałem, że Tae przyjechał tu między innymi po to żeby poznać miasto, a nie siedzieć na dupie przed telewizorem. 
- Jak ty się zachowujesz?
- Jiseok, daj spokój... nic się nie stało. - Taeyong uśmiechnął się, po czym podszedł do mnie, czochrając mi włosy - Ma trochę racji. - 23-latek skrzyżował ręce na klatce piersiowej, oblizując wargi - To co Jihoonnie? Rozumiem, że w ten weekend będziesz moim przewodnikiem.
- Że co?
- Tak się martwisz o to, żebym poznał Seoul... chętnie się po nim przejdę. 
- Teraz nie ma odwrotu braciszku. 
- Ale... 
- Dobrze ci radzę, zaskocz mnie czymś. - wywinąłem jedynie oczami, widząc na twarzy tego dupka, triumfujący uśmiech. Rewelacja... muszę się nauczyć zamknąć czasami buzię i trzymać język za zębami. Po cholerę ja się w ogóle odzywałem?


*

                     Dochodziła 23. Siedziałem przy biurku, ucząc się angielskiego na drugi dzień. W międzyczasie przegryzałem loda, którego wygrzebałem z otchłani zamrażalki. Powtarzając w kółko te same słówka, usłyszałem jak ktoś wchodzi do pokoju, jednak mimo to nie oderwałem wzroku od książki. 
- Uczysz się? - wgryzłem się w loda, odwracając pospiesznie wzrok w kierunku drzwi, w których stał Taeyong.
- Mhm... a o co chodzi?
- Jiseok poszedł się kąpać... pomyślałem, że mógłbym posiedzieć z tobą. - chłopak wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. 
- Jestem troszkę zajęty.
- Jestem pewien, że wszystko już umiesz. - 23-latek podszedł do biurka, bacznie mi się przyglądając. Śledziłem uważnie każdy jego ruch, bojąc się złapać nawet najmniejszy oddech - Co tam masz dobrego? 
- Loda. - wyszeptałem, czując jak ten wyjmuje go z mojej dłoni - Nie chcesz na mnie nawrzeszczeć za moje wcześniejsze zachowanie?
- Mmm nie.. - Tae włożył do buzi loda, uśmiechając się - Wymyśliłem coś innego.
- To znaczy? - chłopak stanął za mną, przykładając ostrożnie zimną rzecz do mojego karku. Zadrżałem, czując jak przyspiesza mi serce - Hyung, co ty..
- Ciii... - moje serce biło jak szalone, a oddech stawał się coraz szybszy. Tae drażnił moją szyję, doprowadzając mnie do obłędu. Zacisnąłem dłonie na spodniach, po czym przełknąłem z trudem ślinę, czując jak ten nurkuje lodem pod moją koszulką, najeżdżając nim na sutki.
- Taeyong!
- Powiedziałem chyba, że masz być cicho. - mówiąc to, oblizał moją szyję, wywołując cichy jęk z mojej strony - No i mam cię.
- Zostaw.. - chłopak zaśmiał się, kucając obok mnie - Nie rób tego, proszę. - szepnąłem, czując coraz większe podniecenie, które za wszelką cenę chciałem ukryć.
- Dlaczego? Mam wrażenie, że to ci się podoba. 
- Przestań Hyung. - 23-latek uśmiechnął się pod nosem, wyjmując loda spod mojej koszulki, którego rzucił z impetem na moją książkę i notatki - Co ty...
- Masz coś do powiedzenia? - uniosłem na niego wzrok, czując jak się gotuję od środka.
- Dlaczego to robisz? 
- Bo mnie to bawi... i niedługo też zacznie bawić ciebie.
- Zapomnij. 
- Mam jeszcze tylko jedenaście miesięcy... chcę je dobrze wykorzystać. 
- Nie moim kosztem.. 
- A czyim? - Taeyong położył dłonie na moich udach, lekko się przy tym uśmiechając - Nie wiedziałem, że młodszy brat Jiseoka jest gejem. - otworzyłem szerzej oczy, odsuwając się od chłopaka.
- Bo nie jestem. 
- Twoje zachowanie mówi coś innego. - zacisnąłem dłonie w pięści, czując, że muszę powiedzieć mu w końcu, co o tym wszystkim myślę.
- Może to ja podobam się tobie i dlatego tak się zachowujesz, co? - Tae zamurowało. Przysunąłem się bliżej niego, uśmiechając się - Lubisz chyba dominować nad młodszymi, nieletnimi chłopakami, hm? Wiesz, że taki ci nie odpysknie i się nie postawi...
- Nie brnij w to dalej, dobrze ci radzę.
- Bo co? Znowu mnie nastraszysz? Powykręcasz mi ręce czy... - 23-latek złapał mnie za koszulkę, podnosząc mnie dość brutalnie do góry - Ej..
- A teraz co powiesz?
- Powiem, że masz mnie puścić. - ten jedynie uśmiechnął się, układając dłoń na moich pośladkach. Z mocno bijącym sercem i brakiem możliwości złapania pełnego oddechu, ułożyłem dłonie na jego klatce piersiowej, uważnie się w niego wpatrując. Taeyong nachylił się do mojego ucha. Czując jego ciężki oddech, zamknąłem oczy rozpływając się. Wtedy też Tae zrobił porządny zamach, dając mi dość bolesnego klapsa, którego efektem był donośny jęk z mojej strony.
- Nie ładnie Jihoonnie. - szepnął wprost do mojego ucha, po czym ruszył w kierunku drzwi. Nie potrafię opisać emocji, jakie mi towarzyszyły. Chciałem go pocałować... tak po prostu. Taeyong potwornie mnie irytuje, ale jest w nim coś, co mnie niesamowicie przyciąga. Ruszyłem za 23-latkiem, łapiąc go za rękę.
- Hyung.. - chłopak odwrócił się dość leniwie, po czym stanął ze mną twarzą w twarz, wpatrując się we mnie beznamiętnie. Widząc moją zbolałą niemalże z podniecenia twarz, nachylił do mnie, pieszcząc dłońmi moją buzię. Pod wpływem jego dotyku, zamknąłem oczy, głęboko oddychając. Tae zbliżył się do mnie na tyle blisko, że czułem na skórze jego oddech. Oblizałem jedynie wargi, uchylając przy tym niepewnie powieki. Wtedy też usłyszałem chichot, który automatycznie mnie otrzeźwił.
- Zapomnij. - mruknął, po czym wyszedł z mojego pokoju. Byłem w szoku... Osunąłem się na podłogę, nie odrywając wzroku od drzwi. Miałem nadzieję, że jeszcze do mnie wróci, znów się ze mną podrażni, może w końcu pocałuje... Co się ze mną do cholery dzieje? Zawsze bałem się kontaktu z drugim człowiekiem. Zagadnie do dziewczyny to dla mnie szczyt wszystkiego, a takie gierki i to jeszcze z chłopakiem? Coś jest ze mną nie tak..


*

                        Nadszedł weekend. Miałem szczerą nadzieję, że Tae zapomniał o tym, że miałem oprowadzać go po mieście. Szczerze mówiąc wcale nie miałem na to ochoty. Najchętniej zostałbym w domu, wziął prysznic i się czegoś pouczył. Jeśli chodzi o towarzystwo Hyunga, to owszem, chętnie z nim pobędę, ale najbezpieczniejszą opcją w moim wypadku będzie jednak dom i mój pokój, a nie pełen ludzi Seoul. 
Leżąc w łóżku, usłyszałem jak ktoś wchodzi do mojego pokoju. Zamknąłem pospiesznie oczy, udając, że śpię. Może będę udawał, że jestem chory? Hm.. w sumie to może przejść. 
- Wstawaj. - tak jak myślałem... był to Tae. Chłopak usiadł na łóżku, głaszcząc mnie przy tym po głowie. Gdybym mógł, rozpłynąłbym się, wtapiając się w materac - Słyszysz dupku? Obiecałeś mi coś. 
- Y y.
- Wiem, że od dawna nie śpisz. - Tae wsunął dłoń pod kołdrę, głaszcząc mnie po wrażliwej talii - Wstawaj. - przekręciłem się na plecy, uchylając lekko powieki. 
- Źle się czuję.
- Ojej... a co się dzieje?
- Nie wiem... niedobrze mi. - 23-latek złapał mnie za nadgarstki, przyciskając je do łóżka, lekko nad moją głową - Hyung.
- Mam sprawić, żebyś poczuł się dobrze?
- Co? - poczułem przyjemne mrowienie w brzuchu, jednak nie chciałem znów pokazywać przy tym gnojku, że cała ta sytuacja mi się podoba. 
- Wstaniesz sam czy mam ci pomóc? - przygryzłem wargę, widząc jak ten nachyla się do mojej twarzy.
- Chyba musisz mi pomóc Hyung. - chłopak parsknął śmiechem, po czym chwycił za moje nadgarstki jedną ręką. Drugą natomiast wsunął pod kołdrę, uważnie mnie obserwując - Ktoś... ktoś może wejść.
- Twoi rodzice gdzieś pojechali, a Jiseok jest w sklepie. - otworzyłem szerzej oczy, czując jego chłodną dłoń na swoim nagim brzuchu.
- Taeyong... przestań. - ten jedynie oblizał wargi, drażniąc opuszkami palców mój brzuch, który kurczył się z każdym jego dotykiem. 
- Powiedz tylko, że wstajesz, a przestanę. - zamknąłem oczy, głęboko oddychając. Tae zaśmiał się ponownie, po czym nachylił się do mojego ucha, oblizując je - Zachowujesz się jak szmata. 
- Nie mów tak o mnie. 
- Czemu? Poskarżysz się komuś? - spojrzałem na niego, starając się uwolnić ręce - Przecież nikomu nie przyznasz się do tego, że lubisz zabawiać się ze starszym od siebie chłopakiem.
- Nie lubię tego. Ty mnie do tego zmuszasz. 
- Ah tak... a kto jakiś czas temu prosił o to, żebym go pocałował, hm? Żebyś tylko widział wtedy swój żałosny wyraz twarzy...
- Przestań. - warknąłem, szarpiąc się, jednak jego uścisk stawał się coraz silniejszy - Nie obrażaj mnie. 
- Bo co dzieciaku? - jego dłoń przywarła do mojej klatki piersiowej, drażniąc moje sutki. Zamknąłem oczy, rozchylając przy tym wargi. Mój oddech stawał się coraz cięższy, a z ust co chwilę wydobywały się ciche jęki. Chciałem rzucić się na niego, pocałować go... miałem szczerą nadzieję, że zaciągnie mnie do łóżka. Chciałem się z nim kochać, wić się pod jego ciałem, czuć jak ten mnie dotyka... 
- Hyung... - spojrzałem na niego, oblizując wargi. Ten jedynie uniósł brew, nachylając się do mnie - Proszę.. 
- O co?
- Pocałuj mnie. - chłopak uśmiechnął się, uważnie mi się przyglądając.
- Chcesz się oddać komuś, kogo znasz miesiąc? Nie miałem racji, nazywając cię szmatą?
- Przestań. - szepnąłem, czując jak po moim policzku spływa łza - Nie nazywaj mnie tak. - Taeyong puścił moje ręce, wzdychając. Ułożyłem ręce na wysokości klatki piersiowej, masując obolałe nadgarstki - Rób wszystko... tylko mnie tak nie nazywaj. 
- Wstawaj. - szepnął, całując mnie w kącik ust. Mimo że trwało to zaledwie sekundę, poczułem się automatycznie jak najszczęśliwsza osoba na świecie. Lubię jak Taeyong mnie dotyka, jak jest trochę brutalny, oschły... ale nie zniosę tego, jak do mnie mówi.
                            Gdy doszedłem do siebie, wziąłem prysznic, po czym usiadłem przy stole z Jiseokiem i Taeyongiem. Brat żartował co chwilę ze swoim kolegą, podczas gdy ja w ciszy jadłem ryż z warzywami.
- Może będę mógł pójść z wami, co? - zapytał mój Hyung, zerkając na mnie.
- Myślałem, że idziemy we trójkę...
- A ja chcę iść dzisiaj tylko z Jihoonem. - uśmiechnął się Tae, zerkając na Jiseoka - Mam nadzieję, że się nie obrazisz, co?
- No nie wiem.
- Chcę poznać twojego brata. 
- Dobra, wyluzuj stary. Róbcie co chcecie. - mój brat szturchnął kolegę, uśmiechając się - A gdzie idziecie?
- Nie wiem... pytaj Jihoona. - uniosłem wzrok, spoglądając na studentów.
- Nie wiem... jeszcze o tym nie myślałem.
- Idźcie pod pałac Gyeongbokgung, pod N Seoul Tower, Namsan...
- Namsan jest dla par. - burknąłem, czując na sobie spojrzenie Taeyonga.
- Ale chcąc iść na N Seoul Tower i tak musicie tamtędy iść.
- To może ty pójdziesz z Taeyongiem zwiedzać Seoul, co? - uderzyłem ręką o stół, czując się tak koszmarnie niekomfortowo jak nigdy - Ja naprawdę nie mam ochoty nigdzie iść. - spojrzałem na mojego dręczyciela przeszklonymi oczyma, po czym poderwałem się od stołu, jednak wtedy poczułem jak ktoś łapie mnie za rękę - Jiseok, puszczaj.
- Jak ty się zachowujesz?
- Jiseok, puść go... naprawdę możemy to odłożyć na inny dzień. 
- Niech przeprosi... Co w ciebie wstąpiło dzieciaku? 
- Puszczaj. - zabrałem rękę, wpatrując się w brata. Dlaczego on mnie tak traktuje? Zawsze stał po mojej stronie, a teraz? Odkąd jest u nas Tae, gnoi mnie jak psa.
- Przeproś za swoje zachowanie. 
- Ale ja nic nie zrobiłem...
- Przeproś! - czując maksymalne upokorzenie, ukłoniłem się, pociągając nosem.
- Przepraszam Hyung. - po tych słowach, jak najszybciej uciekłem do swojego pokoju. Mam dość, naprawdę. Widzę, że przyjazd Taeyonga wpływa źle nie tylko na mnie. Co to za chłopak i dlaczego tak nami manipuluje? Przysięgam, że jak dalej to wszystko będzie tak wyglądać, to nie wytrzymam w tym przeklętym domu.






~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


28 maja 2018

Wymiana~cz.2 [Taeyong&Jihoon]




                        Od przyjazdu Taeyonga minął okrągły tydzień. Póki co spędzamy ze sobą sporą ilość czasu i naprawdę dobrze się dogadujemy. Jiseok i on chyba naprawdę się zaprzyjaźnili, mimo że znają się dopiero siedem dni, ale widzę jak ich do siebie ciągnie. W sensie oczywiście czysto przyjacielskim. Dzisiejszy, piątkowy wieczór spędzałem w towarzystwie Taeyonga. Rodzice siedzą do nocy w pracy, a mój brat zapisał się na jakiś dodatkowy kurs, który odbywa się w piątkowe wieczory.
- Co robisz? - odwróciłem się, widząc wchodzącego do kuchni chłopaka.
- Szykuję kolację.
- Pomogę ci. 
- Dzięki, poradzę sobie. - sięgnąłem po przyprawy, czując na sobie przeszywające spojrzenie Taeyonga - Powiedz mi tylko czy lubisz ostre czy łagodne.
- Zależy co. - gdy usłyszałem tuż przy uchu jego niski głos, wryło mnie w ziemię.
- Jedzenie.. - wymamrotałem, czując przebiegające po moim ciele, ciarki. Chłopak zaśmiał się, po czym oparł się o ladę, sięgając po kluska ryżowego.
- Ostre. - nie mogłem oderwać od niego wzroku. Nie wiem dlaczego, ale gdy poczułem jego szept, mało się nie rozpłynąłem... Co za beznadziejna, niezręczna sytuacja - Na co tak patrzysz?
- Przepraszam. - odwróciłem pospiesznie wzrok, szukając trzęsącymi się dłońmi, odpowiednio ostrej przyprawy.
- Hm... mam wrażenie, że nie czujesz się przy mnie komfortowo. 
- Czemu tak uważasz? 
- Popatrz na siebie. - mówiąc to, chwycił mnie za dłonie, zadziornie się uśmiechając - Trzęsiesz się jak osika. - wbiłem w niego wzrok, nerwowo się uśmiechając.
- Ah... dopiero się poznajemy.. wiesz.. 
- Jąkasz się, nie możesz dobrać słów. - zmarszczyłem brwi, czując się coraz dziwniej w zaistniałej sytuacji - Popatrz tylko. - mruknął, pieszcząc opuszkami palców moje nadgarstki, sprawiając, że przez moje ciało przebiegły ponownie ciarki.
- Przestań. - zabrałem ręce, czując jak zalewam się rumieńcem.
- O tym właśnie mówiłem.
- Każdy czułby się dziwnie, jakby był dotykany przez obcego faceta.
- Obcego? - Taeyong przycisnął mnie do blatu, uważnie mi się przyglądając - Przecież się znamy... Jihoonnie.
- Przestań no.. - odwróciłem wzrok, czując trzy razy mocniej bijące serce. 23-latek zaśmiał się, nachylając się do mojego ucha.
- Jesteś uroczy. - szepnął, idąc w kierunku swojego pokoju. Nabuzowany emocjami, wypuściłem powietrze z płuc, osuwając się na ziemię. Boże, co to za człowiek i co on sobie wyobraża, napastując mnie w ten sposób? Może w Chinach mają inne zwyczaje? Mimo wszystko nie powinien się tak zachowywać.
                           Przez cały dzisiejszy wieczór, podczas jedzenia kolacji, kiedy rodzice i Jiseok wrócili do domu, Taeyong nie odrywał ode mnie wzroku. Nie był jednak tak chłodny i nieprzyjemny jak wcześniej. Śmiał się, żartował, bardzo dużo rozmawiał z moją mamą... już od pierwszego dnia czułem, że coś jest z nim nie tak.
- A jakie macie na dzisiaj plany? - zapytał ojciec, spoglądając na naszych studentów.
- Myśleliśmy nad tym, żeby zrobić obchód po klubach. 
- No pewnie, niech Taeyong zobaczy, jak się bawią koreańscy studenci.
- Ale bierzemy ze sobą Jihoona. - spojrzałem na brata, pukając się w czoło - No co?
- Nie ma mowy. Jihoon jest za młody na bieganie po klubach. - wtrąciła mama, dokładając mi jedzenia.
- Mamo, daj spokój. On ma już 16 lat.
- Dopiero ma 16 lat... jeszcze zdąży imprezować.
- Chcę dzisiaj odrobić lekcje. - westchnąłem, ładując do buzi Jjajangmyeon.
- Wow. Odrabiasz lekcje w piątki? - zapytał Taeyong, uważnie mi się przyglądając.
- Tak. Chcę mieć później wolne weekendy. 
- Wooo... i co robisz podczas tych wolnych weekendów?
- Uczy się. - zaśmiał się mój brat.
- Jak to?
- Jihoon uważa, że jest za mądry na te licealne dyrdymały i uczy się w weekendy tych prawniczych kodeksów... wiesz... kodeks karny, cywilny i tak dalej.
- No to nieźle.
- Mhm... Jihoonnie chce być taki, jak ja. - powiedział z dumą ojciec, głaszcząc mnie po głowie.
- No, no... musi być pan z niego bardzo dumny.
- Oczywiście... jestem. - westchnąłem, zerkając na Taeyonga.
- Pójdę już. - wstałem od stołu, zbierając po sobie naczynia.
- Najadłeś się? - skinąłem jedynie głową, spoglądając na rodziców.
- Dziękuję. - mam dość tego chłopaka. Co mu do tego, co robię, a czego nie robię? Jest dorosły, niech się zajmie swoim życiem i swoimi sprawami.


*

                           Dochodziła czwarta rano. Przebudziłem się, po czym wpół przytomny ruszyłem do łazienki. Odrabiałem lekcje do pierwszej w nocy, pijąc przy tym bardzo dużo herbat, które jak na złość musiały mnie zerwać z łóżka. Wszedłem do łazienki z zamkniętymi oczami, szukając po omacku ubikacji, kiedy usłyszałem donośne chrząknięcie. Otworzyłem pospiesznie oczy, widząc przed sobą totalnie nagiego Taeyonga.
- O matko. - odbiłem się od ściany, zakrywając pospiesznie oczy.
- Uważaj. - zaśmiał się, sięgając po ręcznik - Już.
- Na pewno?
- Tak, wyluzuj. - odsłoniłem oczy, zerkając niepewnie na chłopaka - Czemu nie śpisz?
- Muszę siku. - odpowiedziałem lekko speszony, cofając się do drzwi - Wyjdę i... poczekam.
- Daj spokój. - chłopak przycisnął mnie do drzwi, blokując je tym samym ręką.
- A... a jak było na imprezie?
- Super. Żałuj, że z nami nie byłeś. - uniosłem wzrok, widząc piekielnie pewną siebie twarz Taeyonga.
- Chyba nie mam czego żałować. 
- Tak myślisz?
- Uważasz, że impreza w twoim towarzystwie jest czymś cennym? - chłopak uśmiechnął się zadziornie, nachylając się do mnie.
- Nie lubię takich pewnych siebie gnojków.
- Przecież ty taki jesteś Hyung. - nie mam pojęcia, w co ja z nim pogrywam, ale ta jego pewność siebie tak potwornie mnie irytuje, że nie mam zamiaru dalej tego kryć - Byłem pewien, że lubisz takich ludzi.
- Dobrze ci radzę Jihoonnie... uważaj co i do kogo mówisz. - wspiąłem się na palce, lekko się uśmiechając.
- Grozisz mi?
- Nie.. jedynie ostrzegam. - skinąłem głową, chcąc się wyplątać z ramion chłopaka, jednak ten skutecznie mi to uniemożliwiał - A Jiseok twierdził, że jesteś takim spokojnym, pokornym chłopczykiem.
- Bo jestem, ale do pewnego momentu. - Taeyong złapał mnie za ramię, uderzając mną o drzwi. Otworzyłem szerzej oczy, bojąc się jego następnego kroku. Może za dużo wypił i dlatego się tak zachowuje? - Hyung...
- Posłuchaj mnie uważnie... Jestem osobą, która nie toleruje takiego pyskowania ze strony takich gnojków jak ty. 
- Ale ja...
- Nie lubię też, jak mi się przerywa. - skinąłem głową, odwracając wzrok - Będziemy mieszkać razem przez rok, więc radzę ci uważać na to, co robisz i mówisz. 
- Ale Hyung.. - spojrzałem na niego, czując jak do oczu napływają mi łzy. Ten jedynie skinął głową, unosząc przy tym brew - Jestem w swoim domu... ja... dlaczego mam dostosowywać się do ciebie? - Taeyong zaśmiał się, nachylając się do mojego ucha. Gdy do niego mówił, pieścił je delikatnie wargami, sprawiając, że ugięły się pode mną nogi.
- Ponieważ każdy twój ruch może obrócić się przeciwko tobie. - zamknąłem oczy, głęboko oddychając - Strasznie uległy z ciebie dzieciak.... wystarczą jedynie takie drobne gesty żebyś sapał z zadowolenia. - odepchnąłem go, czując jak się rozklejam - Oj... nie chciałem żebyś płakał. 
- Jesteś podły.
- Tak myślisz? 
- Powiem Jiseokowi... - chłopak zatkał mi usta ręką, wbijając we mnie wzrok.
- Nic nikomu nie powiesz, czy to jest jasne? - skinąłem jedynie głową, wycierając niezdarnie policzki - No... a teraz rób siusiu i wracaj do łóżka. - warknął, wychodząc z łazienki. Co za wyrachowany dupek. Nie mam pojęcia czy to wina alkoholu, czy dopiero teraz Taeyong ukazuje przede mną swoje prawdziwe "ja", ale jestem przerażony. Najpierw ta chamska zagrywka w kuchni, teraz to.. Co ja mam do cholery teraz zrobić?


*

- Jihoonnie! - odkleiłem się od książki, słysząc głos mamy. Przez całą sobotę nie wychodziłem z pokoju, nawet na krok. Nie miałem ochoty na towarzystwo Taeyonga i na jego fałszywe zagrywki, które stosuje na pokaz przed moim bratem i rodzicami - Synku!
- Idę! - poderwałem się z krzesła, biegnąc w stronę przedpokoju. Gdy do niego wbiegłem, ujrzałem ubranych... wystrojonych wręcz rodziców, szykujących się do wyjścia - O... wychodzicie gdzieś?
- Tak kochanie, mamy dzisiaj bankiet. - skinąłem głową, opierając się o ścianę.
- A o której wrócicie?
- Kto wie? Może nawet nad ranem. - zaśmiał się ojciec, narzucając płaszcz na ramiona mojej mamy.
- Mhm... a chłopaki?
- Poszli do sklepu, zaraz pewnie wrócą. 
- Na stole macie kasę na pizzę, także bawcie się dobrze.
- Nie tato... nie chcę z nimi siedzieć.
- Masz spędzić sobotni wieczór jak nastolatek, a nie naukowiec, jasne?
- Ale tato...
- To jest rozkaz żołnierzu.
- Tak jest. - burknąłem, wywracając oczami. Zawsze tak żartujemy z ojcem, ale dzisiaj nieszczególnie mam ochotę na żarty. 
- Jutro zapytamy chłopaków, czy na pewno z nimi siedziałeś.
- A co, jak się okaże, że nie siedziałem?
- Będzie kara na książki i zabiorę ci mój kodeks karny.
- Ha ha ha. - westchnąłem, widząc wchodzącego do domu Jiseoka w towarzystwie tego dupka.
- Dobrze, że jesteście chłopcy.
- A co? Nie zostawilibyście kujonka samego?
- Przestań dokuczać bratu. - mama sięgnęła po torebkę, spoglądając na ojca - Chodź, bo się spóźnimy. 
- Jiseok..
- Tak wiem... Jihoon ma siedzieć z nami.
- No... to bawcie się dobrze panowie. 
- Wy też. 
- Do zobaczenia. - uśmiechnął się Taeyong, machając moim rodzicom. Jaki on jest fałszywy... Gdy tylko drzwi do domu zamknęły się, ruszyłem do swojego pokoju, siadając znów przy biurku. Po wzięciu głębokiego oddechu, otworzyłem książkę na kolejnej stronie, wczytując się w jej treść.
- Młody, co z tobą?
- Jestem zajęty.
- Zostaw te bzdury i chodź obejrzeć z nami film. 
- Nie mam ochoty.
- Hej.. - Jiseok usiadł obok mnie, głaszcząc mnie po plecach - Co jest?
- Nic, serio. Chciałbym się pouczyć. 
- Jest sobotni wieczór, a ty masz 16 lat... Jihoon, odpuść, błagam cię. 
- Nie chcę przeb...
- Idziecie? - odwróciłem głowę, słysząc wchodzącego do mojego pokoju Taeyonga. 
- Młody się buntuje. 
- Tak? To może trzeba go zaciągnąć siłą? - otworzyłem szerzej oczy, spoglądając na brata. Ten jedynie wymienił spojrzenie ze swoim kolegą, po czym chwycili mnie za nogi i ręce, unosząc mnie do góry.
- Powariowaliście?! 
- Nie krzycz głupku.
- To nie jest śmieszne! Puśćcie mnie! - chłopcy rzucili mnie na kanapę, przybijając sobie piątkę - Bardzo dojrzałe, naprawdę. - burknąłem wstając z kanapy, by poprawić sobie koszulkę.
- No już nie bądź taki zły. W ramach rekompensaty zamówimy ci, twoją ulubioną pizzę. - zamyśliłem się, wbijając wzrok w Jiseoka.
- Największą z podwójnym serem... nie! Z potrójnym. - Hyung zaśmiał się, wyjmując z kieszeni telefon.
- A dupa rośnie.
- Zajmij się swoją, co? - usiadłem na kanapie, włączając telewizor. Po chwili zobaczyłem siadającego obok mnie Taeyonga. Udając, że go nie widzę, skakałem po kanałach, czując mocno bijące serce.
- Idę zadzwonić po pizzę. - westchnąłem, skacząc po kanałach coraz szybciej.
- Zdecyduj się na coś. - burknął Tae, uważnie mnie obserwując.
- Bo co? - chłopak złapał mnie za nadgarstek, dość mocno go ściskając - Auć. 
- Mówiłem ci coś o pyskowaniu?
- Widocznie lubię prowokować. - 23-latek uśmiechnął się pod nosem, po czym nachylił się do mnie, oblizując wargi.
- Teraz tak pogrywasz?
- A co? To też ci się nie podoba?
- Tego nie powiedziałem. - zabrałem dość gwałtownie rękę, dając chłopakowi pilot od telewizora.
- Włącz, co chcesz. 
- Jest mi wszystko jedno.
- To dlaczego czepiałeś się mnie?
- Bo lubię gnębić takie dzieciaki. - zagryzłem jedynie wargę, postanawiając to przemilczeć. Coś czuję, że to będzie baaardzo ciężki rok. Skoro on po tygodniu wystawia rogi, to wolę nawet nie myśleć o tym, co będzie za miesiąc, trzy miesiące czy dziewięć. Przede mną stoją najdłuższe i najcięższe 12 miesięcy w moim życiu..






~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


27 maja 2018

Wymiana~cz.1 [Taeyong&Jihoon]





- Pamiętajcie, że dzisiaj Taeyong przyjeżdża. - wypalił mój starszy brat, wchodząc do kuchni podczas śniadania. Westchnąłem jedynie, nakładając sobie ryż - Jego pokój jest już przygotowany mamo?
- Tak, od tygodnia. 
- Non stop o tym mówisz. - zaśmiał się ojciec, przeglądając gazetę.
- Przepraszam no... stresuję się. 
- Też mi coś. - pokręciłem głową, ładując porcję jedzenia do ust - To tylko jakiś chłopak, a przeżywasz, jakby sam Bóg do ciebie zstąpił. 
- Jihoon, jak ty mówisz do brata? 
- Właśnie młody. Zajmij się matmą czy tam angielskim... dobrze ci to zrobi. - przedrzeźniłem go, zajmując się jedzeniem. Do mojego 23- letniego brata Jiseoka, przyjeżdża dzisiaj chłopak z wymiany z Chin. Ponoć to Koreańczyk, ale od 12 lat mieszka w Chinach i teraz postanowił przyjechać do Seoulu na roczną wymianę studencką. Pech chciał, że Jiseok wziął udział w programie oferującym wymiany i przez to ten chłopak będzie mieszkać calusieńki rok u nas. Zarówno on, jak i rodzice są tym niesamowicie podekscytowani. Mi ten pomysł niezbyt się podoba. Wprawdzie mieszkamy w ogromnym domu, przez co niekoniecznie musimy wchodzić sobie w drogę, ale mimo to będę odczuwał dziwny dyskomfort, wiedząc że w moim domu jest obcy mi chłopak.
- Kończ szybko Jihoon... odwiozę cię do szkoły. 
- Daj mi pięć minut. 
- Jedz i spadaj, bo się spóźnisz na sprawdzian, do którego kułeś całą noc. - zaśmiał się Jiseok, czochrając mi włosy.
- Też mógłbyś się czasami czegoś pouczyć. Nic nie robisz na tych studiach.
- Jak to nie?
- No poza piciem, imprezowaniem i spaniem co weekend u innej dziewczyny, nie robisz nic. 
- Śpisz co weekend u innej dziewczyny? - oburzyła się mama, stawiając na stole świeżo zaparzoną kawę.
- Skarbie, daj spokój... jest dorosły. 
- Chcesz żeby twój syn traktował kobiety przedmiotowo?
- To ja lecę na zajęcia. - westchnął Jiseok, tarmosząc mnie za włosy - Dzięki młocie. 
- Do usług braciszku. - uśmiechnąłem się, spoglądając na mamę - Mało tego, że śpi co weekend u innej dziewczyny... jak opowiada o nich kumplom, to tak, jakby mówił o rzeczach.
- Ty... ty już nic nie mów Jihoon. - ojciec wstał od stołu, dopijając kawę - Chodź, bo się spóźnisz. 



*

- Denerwujesz się? - dochodziła 17-sta. Wyszedłem ze szkoły z moim przyjacielem - Jinyoungiem, idąc w kierunku przystanku.
- Trochę. Pewnie już są w domu. 
- Przerąbane... nie chciałbym mieszkać przez rok z obcym kolesiem.
- Nie pomagasz. - westchnąłem, kopiąc jakiś kamyk.
- A tam, pewnie nawet nie odczujesz jego obecności.
- Sekundę temu mówiłeś coś innego.
- Aishh... chcę cię podnieść na duchu. - zaśmiałem się, szturchając go w ramię - Poza tym nie myśl teraz o tym. Jutro piątek, Minhyuk robi imprezę... wyrwiesz się z domu, wyluzujesz troszkę. 
- Ta... czekałem na tą imprezę dwa tygodnie, a dzisiaj totalnie mi się jej odechciało.
- Przez jakiegoś dupka? 
- Dokładnie. 
- Jihoon, daj spokój... On przyjeżdża do Jiseoka, a nie do ciebie. Niech to on koło niego skacze. 
- Łatwo ci mówić... Będę miał obawy przed puszczeniem bąka, żeby ten przypadkiem nie usłyszał.
- Święty Jihoon puszcza bąki?
- Wal się. - zaśmialiśmy się, przepychając się jak dzieci.
- Ej, mam pomysł. - usiedliśmy na przystanku, po czym Jinyoung odpalił papierosa, zerkając na mnie.
- Z pewnością jest niesamowicie intrygujący. - widząc minę przyjaciela, uśmiechnąłem się, wtulając się w jego ramię - Mów Jinyounggie.
- Zabierz jutro na imprezę Jiseoka i tego kolesia.
- Zwariowałeś?
- No co? To będzie dobra okazja, żebyście się poznali. 
- Ale ja go nie chcę poznawać... a Jiseok przeleciałby wszystkie dziewczyny z naszej szkoły.
- To byłoby coś. - zaśmiał się, po czym zaciągnął się dymem - Sikałyby po nogach, jakby o tym opowiadały.
- Chyba nie rozumiem.
- Wyobraź sobie laskę z pierwszej klasy liceum, która miała okazję przespać się ze studentem. 
- Mm no tak. Nie wiem szczerze mówiąc, co w tym takiego niezwykłego.
- Ja też nie, ale laski są jakieś inne więc wiesz.. - chłopak zgasił papierosa, wstając z ławki - Mój autobus... daj mi wieczorem znać, jak ten twój nowy współlokator.
- Masz to jak w banku.
                              Dojechałem do domu lekko po 18-stej. W sumie miałem gdzieś tego chłopaka z wymiany, ale mimo to odczuwałem lekki stres i dyskomfort. Mam ważniejsze sprawy na głowie. Muszę się uczyć, uczyć i jeszcze raz uczyć. Chcę być prawnikiem, jak mój ojciec, a nie osiągnę tego, zawracając sobie głowę jakimiś bzdurami.
- Wróciłem! 
- Akurat trafiłeś na kolację. - do przedpokoju wszedł ojciec, uśmiechając się - Jak w szkole?
- W porządku.
- A sprawdzian?
- Będzie piątka jak nic. - tato poklepał mnie po ramieniu, prowadząc mnie do jadalni.
- Tak trzymać Jihoon. Naprawdę jestem z ciebie dumny.
- Dzięki tato. - rzuciłem plecak na ziemię, po czym ruszyłem do kuchni - Hej, pomóc ci? - w domu panował dziwny spokój i do tego nigdzie nie było śladu po gościu mojego brata.
- Nie synku, już jest wszystko gotowe. 
- A... ten chłopak z wymiany..
- Wrócili z Jiseokiem koło 13-stej. Siedzą w pokoju i rozmawiają.
- I jak? Wytrzymamy z nim rok?
- No pewnie. Bardzo fajny z niego chłopak. - westchnąłem siadając przy stole. W sumie nie powinienem tak po sobie pokazywać, że jego wizyta mi nie leży i mnie stresuje.
- Spokojnie Jihoon... za bardzo to przeżywasz. 
- Jeden student w domu mi wystarczy. - ojciec zaśmiał się, nalewając sobie soju.
- Zaraz sam go poznasz, to będziesz mógł oceniać. - mama wychyliła się z jadalni, biorąc głęboki oddech - Chłopcy, kolacja! - moje serce przyspieszyło. Nie wiem dlaczego tak się tym przejmuję.
- Może jeszcze zdążę przebrać się z mundurka. - wstałem od stołu, sięgając po plecak.
- Tylko szybko, bo zaczniemy bez ciebie. - skinąłem głową, biegnąc w stronę swojego pokoju. Gdy skręciłem w korytarz, w którym znajduje się pokój Jiseoka i mój, poczułem jak uderzam w coś z impetem.
- Aishh. - skuliłem się, łapiąc się za nos.
- Jihoon, co ty wyprawiasz? - usłyszałem jedynie oburzony głos brata - W porządku?
- Tak, nic mi nie jest. - słysząc czyjś niski, przeszywający mnie od stóp do głów głos, uniosłem głowę, widząc przed sobą wysokiego, bardzo szczupłego i nieziemsko przystojnego chłopaka. Gdybym nie wiedział, że to student z wymiany, pomyślałbym, że do mojego Hyunga przyjechał jakiś model. Chłopcy wbili we mnie wzrok, lekko się przy tym krzywiąc - O matko... żyjesz? - skinąłem głową, czując kapiącą po twarzy krew. Dotknąłem ust, otwierając szerzej oczy.
- O fu... przepraszam. - ukłoniłem się, uciekając jak najszybciej do łazienki. Ale wtopa. Ładnie zacząłem znajomość z tym chłopakiem. Nie dość, że o mały włos go nie staranowałem, to jeszcze na samym wstępie zobaczył mnie z potłuczonym nosem. Swoją drogą, jedyne, co nasuwa mi się na myśl to jedno, wielkie "wow". Chyba w życiu nie widziałem tak przystojnego chłopaka. Wygląda jak wampir z jakiejś powieści. Ma tak ostro zarysowaną szczękę i do tego bijąca od niego bladość i przeszywający w spojrzeniu chłód... dziwny człowiek. Dziwny, ale intrygujący.
- Młody, żyjesz? - odwróciłem się, widząc wchodzącego do łazienki Jiseoka.
- Mhm. - przyłożyłem papier do nosa, wzdychając - Bardziej przejąłeś się nim niż mną... dzięki. 
- O ludu, bo to mój gość.
- A ja jestem twoim bratem. 
- No i właśnie dlatego przyszedłem sprawdzić, czy żyjesz. - pokazałem mu język, czując jak ten odchyla moją głowę - Bardzo cię boli?
- Nie, jest okej. 
- Pewny jesteś, że go nie złamałeś?
- Nie strasz. - dotknąłem nosa, lekko się przy tym krzywiąc - Wiesz, że wystarczy mnie delikatnie dotknąć, żeby coś mi się stało. 
- No właśnie wiem i dlatego się boję, że okaże się, że połamałeś sobie nos... siroto. - prychnąłem jedynie, płucząc ponownie twarz, po czym spojrzałem na Jiseoka, zamyślając się.
- Przystojny jest.
- Mówisz o Taeyongu?
- A ja wiem o kim... o tym chłopaku, co do ciebie przyjechał.
- No to Taeyong... no jest przystojny, to fakt. - Hyung uśmiechnął się, przygryzając wargę - Czyżby spodobał się mojemu braciszkowi?
- Nie w takim sensie jak myślisz dupku. - ruszyłem w stronę drzwi, słysząc za sobą chichot chłopaka - Nie pogardziłbym takim wyglądem na stare lata.
- Stare lata?
- 23 lata to nie przelewki mój drogi. 
- Czekaj no gnojku. - zaśmiałem się, biegnąc w stronę jadalni. Hyung biegł za mną, jednak złapał mnie w drzwiach kuchennych, przerzucając mnie bez problemu przez ramię - I co teraz?
- Puszczaj. 
- Trzeba było nie pyskować.
- Chłopcy, siadajcie... czekamy na was.
- Mamoooo... powiedz mu coś.
- Jiseok, puść go. 
- Nie. Gnojek tak pyskuje, że zasługuje na karę. - nadymałem policzki, zerkając na uśmiechniętego Taeyonga. Speszony do granic możliwości odwróciłem głowę, bijąc Hyunga po plecach.
- Puszczaj no. 
- Potem się z tobą policzę. - aishh, co ja powinienem teraz zrobić? Podejść do niego? Przedstawić się czy przeprosić?
- Jak tam twój nos? - Taeyong wstał od stołu, podchodząc bliżej mnie. Otworzyłem jedynie szerzej oczy, pospiesznie się kłaniając.
- Dobrze i... przepraszam. 
- Za co? 
- Za to, że tak na ciebie wpadłem... Hyung. - podałem mu rękę, uśmiechając się - Jestem Jihoon. 
- Jihoon. - uśmiechnął się zadziornie, ściskając moją dłoń - Taeyong. Jiseok dużo mi o tobie opowiadał.
- No to ładnie musiał mnie przedstawić.
- Poukładany, grzeczny kujonek ze śladową ilością życia towarzyskiego.
- A tak, to o mnie. - uśmiechnąłem się, siadając przy stole.
- No jedzcie, jedzcie. - mama podsunęła nam jedzenie, uśmiechając się.
- A właśnie. - nałożyłem sobie wołowinę, zerkając na rodziców - Jutro Minhyuk robi imprezę i...
- Wykluczone.
- Mamooo. 
- Poszedł mu bardzo dobrze dzisiejszy sprawdzian, niech idzie. 
- Ty nie wiesz, co się dzieje na takich imprezach? - mama spojrzała na mnie, nakładając sobie ryż - A jego rodzice?
- No.. jadą na weekend, ale..
- Nie ma mowy.
- Kochanie, puść go.
- Mamo, to nie studencka impreza z masą alkoholu, tylko gówniarskie posiedzenie przy soczku. - zadrwił Jiseok, szturchając rozbawionego Taeyonga - Niech idzie, bo umrze nam jako prawiczek. - rodzice wytrzeszczyli oczy, wbijając je w mojego Hyunga.
- O to na pewno nigdzie nie pójdziesz Jihoon... zapomnij. - zerknąłem na brata, odkładając pałeczki.
- Wielkie dzięki.. - burknąłem, sięgając po sok.
- Chwilka no... my możemy z nim pójść, żeby go przypilnować. - zadławiłem się napojem, czując jak tato klepie mnie po plecach - No co? Powiedziałem coś nie tak?
- Nie no, czemu? Też byłbym za tym, żeby iść. - potwierdził jego słowa Taeyong, uśmiechając się.
- Ale to gówniarskie posiedzenie przy soczku...
- Ale nie mogę pozwolić, żeby życie towarzyskie mojego braciszka legło w gruzach. 
- To już chyba wolę zostać w domu. - znam Jiseoka jak własną kieszeń i wiem, jak zachowuje się na imprezach. Pije jak głupi, ale zawsze do tego stopnia, by wiedzieć, w jakim stanie jeszcze jest, po czym zaciąga do pokoju, napalone na niego dziewczyny. Jest bardzo przystojny więc naprawdę ma w czym wybierać. Nie chcę żeby później cała moja szkoła huczała o tym, że mój brat przeleciał połowę dziewczyn, będących na imprezie. To by było strasznie upokarzające.


*

- Jihoon! - udając, że nie słyszę biegnącego za mną Jinyounga, przyspieszyłem kroku, wychodząc na szkolny dziedziniec - Stój dupku. - chłopak rzucił się na mnie, czochrając mi włosy - Czemu mnie unikasz cały dzień? - zerknąłem na przyjaciela, wzdychając - Oho... czyżby studencik nie przypadł ci do gustu?
- Y y... nie o to chodzi. 
- A o co?
- Nie idę dzisiaj do Minhyuka.
- Co? Dlaczego? - usiedliśmy na ławce, po czym wyjąłem z plecaka napój, zamyślając się - Halo, Jihoon.
- Bo tych dwóch kretynów chce iść ze mną.
- Serio? - zaśmiał się, zabierając mi picie - Czyli tak, jak mówiłem. 
- Śmieszne, serio.
- No co z tobą? Grunt, że możesz iść.
- Ale nie chcę. Nie znasz Jiseoka?
- Proszę cię, mamy po 16 lat. Jiseok jest jaki jest, ale nie tknie się 16- latki. 
- Czyli jednak go nie znasz. 
- Tknie się? - wzruszyłem ramionami, spoglądając w niebo.
- Nie wiem, ale jest to dość prawdopodobne. Nie będę później świecił za niego oczami.
- Aishh dobra tam... mów co z tym chłopakiem. 
- Wydaje się być spoko. 
- A coś więcej?
- Nazywa się Taeyong, jest w wieku Jiseoka... wczoraj wywarłem na nim baaardzo dobre, pierwsze wrażenie.
- Tak myślałem. - przyjaciel zaśmiał się, szturchając mnie w ramię - Cały Jihoon.
- Serio, to był już szczyt wszystkiego.
- Opowiadaj no.
- Biegłem do pokoju i wpadłem na niego... najlepsze jest to, że rozwaliłem sobie przy tym nos i jak na niego spojrzałem to po twarzy poleciała mi krew. 
- Auć. 
- No właśnie. 
- A jak wygląda?
- Wysoki, szczupły... wygląda jak wampir - psychol. - Jinyoung przyłożył dłoń do mojego czoła, unosząc przy tym brew.
- Dobrze się czujesz?
- No serio ci mówię.
- Ale jest sympatyczny.
- Póki co... nie pokaże przecież swojej prawdziwej natury już pierwszego dnia.
- Uważaj żeby w nocy nie wgryzł ci się w szyję.
- Śmiej się dupku... mówię ci, że coś mi w nim nie gra. - wstałem z ławki, zbierając swoje rzeczy - Daj mi jutro znać, jak było na imprezie.
- No nie wydurniaj się... chodź ze mną.
- Nie chcę, serio. 
- Przecież nikt nie wie, jak wygląda twój brat.
- O to już się nie bój. Sam na wstępie powie, że przyszedł z braciszkiem, żeby go przypilnować. 
- Jihoon...
- Do poniedziałku. - westchnąłem, idąc na przystanek. Cholera jasna, szkoda. Strasznie chciałem gdzieś w końcu wyjść i oderwać się na chwilę od nauki, ale jak widać, nie jest mi to dane. Czeka mnie tym samym naprawdę wspaniały weekend w towarzystwie Jiseoka i jego nowego koleżki... niech to szlag. 




~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Przepraszam, że tak krótko i źle, ale zawsze bardzo ciężko pisze mi się pierwszą część nowego ficzka.

25 maja 2018

Stypendium~cz.21 [Felix&Hyunjin] KONIEC

części: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20



                  Od wyjazdu Felixa minął lekko ponad miesiąc. Czuję się koszmarnie, nie myślę nad tym, co robię, krzywdzę się mając nadzieję, że to mi w czymś pomoże. Pomaga? Nie... Nie dość, że wszystko mnie boli, to jeszcze co chwilę dostaję ochrzan od Hyunsoo, mamy i przyjaciół. Kilka dni temu odurzyłem się lekami na uspokojenie i pokaleczyłem rękę... Zachowałem się jak skończony, niestabilnie emocjonalny kretyn, ale wtedy moje myśli totalnie się wyłączyły i nie myślałem nad tym, co robię. Nie chodzę do szkoły, nie spotykam się ze znajomymi, nie pomagam mamie w barze... mam już zwyczajnie wszystkiego dość. Nie chodzi tu tylko i wyłącznie o tęsknotę za moim chłopakiem. Przeraża mnie to, co zrobiłem z Chanem, ciągle myślę o ojcu i o tym, że kiedyś przecież wyjdzie z więzienia... Nie mam pojęcia, co robić.
Leżałem w swoim łóżku, mieląc w obolałej dłoni pościel. Każdy mój dzień wygląda tak samo. Śpię, leżę, śpię, znowu leżę myśląc o Felixie, Chanie i ojcu, po czym znowu zasypiam... zwariować idzie.
- Hyunjinnie.. - zacisnąłem powieki, słysząc w głowie głos Felixa. Czasami, jak leżę sam w absolutnej ciszy, mam wrażenie, że go słyszę. Jest to tak głupie i chore, że staram się od razu to wyprzeć, za wszelką cenę - Skarbie.. - poczułem, jak ktoś dotyka mojego ramienia. Mając wrażenie, że całkowicie oszalałem, poderwałem się, skulając się w kącie łóżka - Hej..
- Felix. - otworzyłem szerzej oczy, widząc siedzącego na moim łóżku chłopaka. Nie wierzyłem w to, co widzę - Zwariowałem. - zacisnąłem dłonie na włosach, starając się unormować oddech.
- Hej, uspokój się. - blondyn usiadł bliżej mnie, głaszcząc mnie po rękach - Nie rób sobie krzywdy... słyszysz? - uniosłem wzrok, zerkając niepewnie na chłopaka - Przyleciałem na weekend do Seoulu... zobaczyć się z tobą. - gdy zobaczyłem lekki uśmiech na jego twarzy, wybuchnąłem płaczem, lądując w jego ramionach - Nie płacz... Hyunjinnie. - Felix pocałował mnie w głowę, mocniej mnie przytulając - Coś ty ze sobą zrobił..
- Przyleciałeś do mnie.
- No już, już. - chłopak westchnął, nie wypuszczając mnie z ramion. Nie wierzyłem w to, że właśnie przytulam Felixa i że znowu jest przy mnie - Chłopaki do mnie dzwonili... prosili żebym tu przyleciał. - spojrzałem na niego, czując jak ten wyciera moje policzki - Źle z tobą Hyunjin..
- Kto... kto cię poprosił?
- Chan, Minho, Woojin... nawet Hyunsoo do mnie pisał...
- A... to gdyby nie oni to... to byś nie przyjechał. 
- Oczywiście, że bym przyjechał... kocham cię i strasznie za tobą tęskniłem, wiesz? - skinąłem głową, przytulając się do niego - Wierzysz mi?
- Tak.
                 Leżeliśmy w łóżku przez kilka godzin. Gdy Felix zaczął mnie całować, poczułem się tak dobrze, że nie byłem w stanie się od niego odkleić. Mimo bolącego już języka i lekko drętwiejącej twarzy, nie chciałem tego przerywać.
- Hyunjin.
- Mm chwilkę. - szepnąłem, głaszcząc go po policzku.
- Usta mnie bolą. - zaśmiał się, całując mnie w czoło. Spojrzałem na niego tak maślanymi oczyma, jakbym zakochał się w nim na nowo - Wierzysz już, że tutaj jestem? - skinąłem jedynie głową, pieszcząc opuszkami palców jego wargi. Chłopak pocałował moją dłoń, wzdychając - Jak się czujesz?
- Teraz?
- Ogólnie. - mówiąc to, chwycił ostrożnie moją zabandażowaną rękę - Co to ma być? 
- Poparzyłem się.
- Nie Hyunjin... poharatałeś sobie rękę. 
- Przepraszam.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Tak sobie.
- Tak sobie? Durniu, co się z tobą dzieje? - wziąłem głęboki oddech, chcąc powiedzieć Felixowi absolutnie o wszystkim. Dlaczego się okaleczyłem? Chciałem się ukarać za to, co zrobiłem.. za to, że przespałem się z Chanem. Nie potrafię dłużej tego ukrywać... nie daje mi to spokoju - Hej... powiedz mi, o co chodzi. - usiadłem dość leniwie, uciekając wzrokiem od chłopaka.
- Zrobiłem coś złego..
- O czym ty mówisz? - zapytał, siadając za mną - Hyunjinnie... jeśli coś cię gnębi czy boli, powiedz mi o tym. Jesteśmy razem..
- Felix. - czułem, jak robi mi się gorąco. Moje serce biło tak szybko, jak nigdy dotąd - Ja... - po moich policzkach spłynęły łzy. Ledwo go odzyskałem, a teraz znów się pożegnamy... tym razem jednak na dobre.
- Spokojnie.
- Nie... Felix, ja cię zdradziłem. - poderwałem się z łóżka, trzęsąc się jak osika.
- Co? - w moim gardle narosła ogromna gula. Strasznie bałem się jego reakcji i tego, że za chwilę się rozstaniemy.
- Felix, przepraszam... przepraszam, ja nie wiedziałem, co robię. - spojrzałem na niego, widząc na jego twarzy ogromne rozczarowanie i narastającą złość - Felix, to nic dla mnie nie znaczyło, przysięgam...
- Z kim się pieprzyłeś?
- Nie mów tak, błagam cię.
- Z kim mnie zdradziłeś?! - podszedłem do niego, łapiąc go niepewnie za ręce.
- Tak cholernie za tobą tęskniłem, przepraszam... Przepraszam, ja... ja tego potrzebowałem. Nie radzę sobie bez ciebie. 
- Hyunjin..
- Ta ręka... to kara za to, co zrobiłem. - zacisnąłem powieki, mając wrażenie, że za moment zemdleję z nadmiaru emocji - Felix, błagam, wybacz mi. 
- Jak mogłeś..
- Wiem, że źle zrobiłem. Felix, wybacz mi... wybacz mi.
- Nie. 
- Felix! - spojrzałem na niego zamglonymi od łez oczyma, błądząc trzęsącymi się dłońmi po jego twarzy.
- Nie dotykaj mnie. - warknął, odtrącając moje ręce - Kto cię posuwał, jak mnie nie było?
- Nie mów tak! 
- Z kim mnie zdradziłeś?! 
- Felix, to był jeden raz! Jeden raz, wybacz mi!
- Kto to był, co? Minho?! 
- Nie. - zacisnąłem dłonie w pięści, czując jak wali mi się cały świat.
- Mów, bo nie ręczę za siebie..
- Przespałem się z Chanem.. - poczułem mocne uderzenie w twarz. Zamurowało mnie... W życiu nie pomyślałbym, że Felix mnie uderzy.
- Ty puszczalski gnoju... - usiadłem na łóżku, czując jak urywa mi się film. Byłem w szoku... nie mam pojęcia, co się działo - Nic cię nie usprawiedliwia... nic, rozumiesz? Jesteś podłym dupkiem.. - Felix pociągnął nosem, wychodząc z mojego pokoju. To koniec... koniec mojego związku z Felixem. Nienawidzę siebie za to, co zrobiłem... Jak mogłem być takim egoistą?!


*


- Siedzi tak od godziny. 
- Od godziny? Dlaczego nie zabrałeś go do domu?
- Sam nie wiem już, co robić Chan... Słuchaj... to sprawa między tobą i moim bratem. To przez wasz pieprzony, chwilowy popęd, Felix go zostawił.. To przez to wszystko zamknął się w sobie i zachowuje się jak bezmózgi kretyn...
- Męczy go depresja, to normalne, wiesz?
- Wiem... ale się cholernie o niego martwię. Jest z nim coraz gorzej.
- Dobra.. zostaw to mi. - wytarłem mokrą od deszczu twarz, czując jak ktoś dotyka mojego ramienia. Nawet nie drgnąłem. Siedziałem od dłuższego czasu przy stoliku należącym do baru mamy. Byłem cały przemoczony, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało - Chodź do domu. Hyunjin, słyszysz? 
- Nie.
- Chodź, będziesz chory. 
- Nie będę.
- Chodź, proszę cię. - chłopak pomógł mi wstać, prowadząc mnie do środka - Przebierzesz się, zjesz coś dobrego.. okej? 
- Nie jestem głodny. 
- Tylko trochę... masz ochotę na kurczaka?
- Nie. - Chan westchnął, prowadząc mnie do łazienki.
- Zaraz wam przyniosę jakieś ciepłe rzeczy. - powiedział Hyunsoo, idąc do mojego pokoju. Przyjaciel posadził mnie na wannie, rozbierając mnie z mokrych ubrań. Automatycznie przypomniało mi się, jak rozbierałem Felixa, gdy ten był w szpitalu... Za każdym razem prowadziłem go do łazienki, pomagając mu wziąć głupi prysznic. 
- Po co wyszedłeś na dwór, co? - zagryzłem wargę, czując spływającą po policzku łzę - Hej... co się dzieje? 
- Nic. - wytarłem policzek, czując jak Chan wyciera mnie ostrożnie ręcznikiem - Przepraszam.
- Za co mnie przepraszasz? 
- Za wszystko. - szepnąłem, widząc stojącego w drzwiach Hyunsoo.
- Przyniosłem ci ubrania Hyunjin.
- Dobra, zostaw je. - Chan spojrzał na niego dość znacząco, gdyż po chwili Hyung wyszedł z łazienki, zamykając za sobą drzwi. Przyjaciel chwycił mnie za dłonie, uważnie mi się przyglądając - Hyunjin... co się dzieje, hm?
- Przepraszam. 
- Nie musisz mnie za nic przepraszać. 
- Gdyby nie ja... wszystko było by dobrze. 
- Przestań.. o czym ty w ogóle mówisz?
- Felix nie chce cię znać... Jikyo też. - wbiłem paznokcie w przemarznięte, nagie uda, starając się uspokoić - Przepraszam. 
- Nie myśl o tym. - Chan przytulił mnie, głaszcząc mnie po głowie - No śmiało.. przytul się, jak chcesz. 
- Nie mogę. 
- Możesz Hyunjin.
- Felix się wścieknie. - chłopak westchnął, zerkając na mnie - On kiedyś wróci... czuję to. 
- Tak, na pewno wróci... ale nie będzie zły o to, że się do mnie przytulasz. 
- Nie, wolę nie. - sięgnąłem po koszulkę przyniesioną przez brata, niezdarnie ją na siebie nakładając. 
- W porządku, nie namawiam cię. Idź do pokoju, okej? 
- Przyjdziesz do mnie?
- Pewnie, tylko trochę tutaj ogarnę. 
                         Położyłem się do łóżka, wpatrując się w stojące na parapecie zdjęcie. Zdjęcie przedstawiające mnie i Felixa, gdy byliśmy w Incheon. Nie mam pojęcia, dlaczego nadal je trzymam. Za każdym razem, gdy na nie patrzę, czuję narastającą pustkę i tęsknotę za tym, co było.
- Jestem. - Chan wskoczył do łóżka, uważnie mi się przyglądając - Obejrzymy coś?
- Nie chcę.
- Hmm.. to może jednak coś zjesz?
- Nie. - chłopak przytulił mnie, głaszcząc mnie po głowie - Chan..
- No co tam?
- Boję się. 
- Czego się boisz?
- Tego, co ze mną niedługo będzie. - skuliłem się, czując mocniejszy uścisk chłopaka.
- O czym teraz mówisz?
- O niczym.
- Hyunjin..
- Po prostu się boję. 
- Niczego się nie bój. Obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze... Masz Hyunsoo, mamę, mnie, Minho i Woojina.. 
- Nie zasłużyłem na to.
- Co ty znowu opowiadasz?
- Powinienem być sam.... I niedługo będę.



*

                          Minęły cztery miesiące. Nadszedł marzec... okres powolnego rozkwitu wszystkich roślin po zimie, cieplejszych, słonecznych dni.. urodzin Hyunjina. 20 marzec - na ten dzień ze zniecierpliwieniem czekał Felix, który przez cały ten okres walczył sam ze sobą i swoimi uczuciami. Koniec końców postanowił wybaczyć Hyunjinowi i Chanowi i zacząć wszystko od początku...


(Perspektywa Felixa)


                  Przyjechałem pod dom Hyunjina z ogromną nadzieją na to, że dzisiejszego popołudnia do siebie wrócimy. Dużo myślałem o tym, co mi powiedział, o tym, w jakim koszmarnym był stanie i o tym, jak podle go potraktowałem, wbijając mu kolejny gwóźdź do trumny. Nie rozmawialiśmy ze sobą ani razu od tej kłótni. Wprawdzie Hyunjin próbował kilka razy się ze mną skontaktować, ale totalnie go ignorowałem. 
Gdy wysiadłem z samochodu, ujrzałem siedzących pod domem chłopaków. Hyunsoo, Chan, Woojin i Minho - muszę przyznać, że potwornie się za nimi stęskniłem. Chłopaki siedzieli przy stoliku, pijąc soju i rozmawiając. 
- Felix? - Minho poderwał się z krzesła, po czym podszedł do mnie, mocno mnie przytulając.
- Dobrze cię widzieć.
- Co ty tutaj robisz? 
- Wróciliśmy do Seoulu. 
- Na stałe? - zapytał Woojin, przytulając mnie.
- Tak... od września chcę zacząć tutaj studia... Z Jikyo jest już o niebo lepiej więc podjęliśmy decyzję o powrocie tutaj. - uśmiechnąłem się, zerkając na Chana i Hyunsoo. Brat Hyunjina wstał od stolika, po czym podszedł do mnie, mierząc mnie wzrokiem - Cześć.
- Czego tu chcesz?
- Ja... Hyunjin ma dzisiaj urodziny i... chciałem się z nim zobaczyć. - uniosłem do góry prezent, który długo dla niego przygotowywałem - Mógłbym się z nim zobaczyć? Jest w środku? - Minho i Woojin spuścili głowy, wbijając wzrok w beton - Słuchajcie... ja wiem, że między nami było naprawdę źle, ale przemyślałem to wszystko...
- Ta? Co niby przemyślałeś?
- Źle go potraktowałem... pozwól mi się z nim zobaczyć. - wtedy od stolika wstał Chan. Czułem jeszcze do niego lekki niesmak, ale zależy mi na przyjaźni z nim... Muszę z nim szczerze pogadać i zawalczyć o tą znajomość.
- Usiądź z nami. - burknął ochrypniętym głosem, zapraszając mnie do stolika. Gdy usiedliśmy, westchnąłem, uważnie przyglądając się kolegom. 
- Zawołacie Hyunjina? Cholernie mi zależy żeby się z nim zob...
- Hyunjin nie żyje. - na podwórku zapadła głucha cisza. Otworzyłem szerzej oczy, uśmiechając się lekko pod nosem.
- To żart, tak? 
- Posłuchaj...
- Nie, to wy mnie posłuchajcie. Wiem, że źle zrobiłem zostawiając go i... i nie powinienem był go uderzyć, ale odgrywanie się na mnie w taki sposób jest podłe i niesmaczne... Z takich rzeczy się nie żartuje.
- Hyunjin popełnił samobójstwo... dwa miesiące po waszym rozstaniu. - szepnął Minho, wycierając policzki. 
- O czym wy do cholery mówicie?! - moje serce biło jak szalone. Nie chciałem wierzyć w to, co mi mówią. Nie dopuszczam nawet do siebie takiej myśli.
- Felix... byłem przy Hyunjinie codziennie. - spojrzałem na Chana, czując napływające do oczu łzy - Widziałem, jak z dnia na dzień jest z nim coraz gorzej... Mówił mi wielokrotnie, że źle się czuje, że nie da sobie rady... że chce być sam..
- No to teraz jest. - szepnął Woojin, głaszcząc po plecach Minho. 
- Posłuchaj... to nie jest twoja wina Felix...
- Nie wierzę wam. - poderwałem się na równe nogi, idąc do środka. Miałem nadzieję, że zastanę w pokoju Hyunjina... uśmiechniętego, zaskoczonego moją wizytą Hyunjina. Nie chcę mi się wierzyć, że ten dupek posunąłby się do czegoś takiego. Gdy wszedłem do pokoju ujrzałem stojący na środku domowy ołtarzyk, upamiętniający zmarłego. Na środku niego stało zdjęcie uśmiechniętego Hyunjina... nie wierzę. 
- Felix. - upadłem na kolana, nie odrywając wzroku od zdjęcia. Po moich policzkach popłynęły łzy, a żołądek zacisnął się tak bardzo, że nie byłem w stanie złapać oddechu.
- Nie...
- Tak mi przykro. - Chan kucnął obok mnie, kładąc mi rękę na ramieniu. 
- Dlaczego... dlaczego mi... czemu nikt mi nie powiedział? - zacisnąłem dłoń na koszulce, czując jak się duszę. 
- Felix, uspokój się. - chłopak przytulił mnie, głaszcząc mnie po głowie - Oddychaj. - wtuliłem się w Chana, wybuchając płaczem.
- Dlaczego?! Dlaczego to zrobił?! - biłem chłopaka po klatce piersiowej, czując tak potworny ból, jakiego chyba nigdy nie czułem - Co ja zrobiłem?!
- To nie jest twoja wina. 
- Oddaj mi go! Boże, błagam, zrób coś! - Chan milczał. Jedynie mocno mnie przytulał, zapewniając mnie, że to nie przeze mnie Hyunjin odebrał sobie życie. Kochałem go przez te cztery miesiące, tak samo mocno, jak wcześniej. Ciągle o nim myślałem i odliczałem dni do przyjazdu tutaj. Tak bardzo się cieszyłem, że go zobaczę, porozmawiam z nim, że znów wszystko będzie, jak dawniej. Spóźniłem się... spóźniłem się o ponad 60 dni... 
                         Po około dwóch godzinach płakania w pokoju mojego byłego chłopaka, Chan wyprowadził mnie na dwór, sadzając mnie przy stoliku.
- Felix..
- Daj mu spokój Minho. - Chan usiadł koło mnie, głaszcząc mnie po ramieniu - Może chcesz coś do picia?
- Nie. - wtedy też na dwór wyszedł Hyunsoo, kładąc przede mną fioletową kopertę. Uniosłem jedynie wzrok, pociągając nosem - Co to?
- Ostatnia wiadomość Hyunjina... do ciebie. - chłopak nachylił się do mnie, wpatrując się we mnie z nienawiścią - Zabiłeś mi brata sukinsynie.. 
- Hyung nie mów tak. - Woojin złapał go za nadgarstek, odciągając go od stolika.
- Nie waż się tu nigdy więcej pokazywać, rozumiesz? Zabiłeś Hyunjina! - wstałem gwałtownie od stolika, sięgając po kopertę.
- Felix, zaczekaj. - Chan pobiegł za mną, torując mi drogę - Dokąd idziesz?
- Na klif.
- Pójść z tobą?
- Nie... chcę... chcę przeczytać..
- Chcesz być sam? - skinąłem jedynie głową, zanosząc się łzami - Rozumiem. - chłopak westchnął, puszczając mnie - Uważaj na siebie. - wiem, że to moja wina. Nigdy nie wybaczę sobie tego, że zabiłem osobę, którą kochałem... kochałem... nadal kocham i będę kochać, dopóki sam ze sobą nie skończę. W życiu nie czułem tak ogromnego bólu. Jak mogłem być takim idiotą? Jak mogłem zostawić go w takim stanie? Jak śmiałem podnieść na niego rękę? Oddałbym wszystko, by móc cofnąć czas. By móc jeszcze raz zobaczyć uśmiechniętego Hyunjina.. złapać go za rękę, pocałować go. 
Usiadłem na ławce, którą zawsze zajmowaliśmy, wpatrując się w fioletową kopertę. Bałem się ją otwierać i czytać jej zawartość. Z drugiej strony to ostatnie słowa mojego Hyunjina... na pewno tłumaczy tam, dlaczego to zrobił. 

"Felix,
nie umiem zacząć tego listu, przepraszam. Chciałem powiedzieć Ci to wszystko osobiście, ale nie odbierałeś ode mnie telefonu. Dopiero potem dotarłem do wniosku, że załatwianie poważnych spraw za pomocą listów to nasza specjalność.
Nie wiem w zasadzie od czego zacząć... Może od momentu Twojego wyjazdu do Japonii. Nie potrafię dobrać słów, które opisałyby to, jak bardzo za tobą tęskniłem. Nie umiałem zająć się samym sobą, nie wiedziałem, co się wokół mnie dzieje, chciałem jedynie ciągle z Tobą rozmawiać, ale wiem, że nie zawsze miałeś na to czas - rozumiem to. Czasami miałem wrażenie, że zawracałem Ci głowę ciągłymi wiadomościami i telefonami, ale proszę, zrozum mnie... tęsknota za Tobą była dużo silniejsza niż logiczne myślenie. Skoro już mówię o myśleniu... to, co zrobiłem z Chanem było największym błędem w moim życiu. Felix.. bardzo mocno potrzebowałem bliskości z kimś. Targały mną tak paskudne emocje, że myślałem jedynie o tym, by się do kogoś przytulić i poczuć się dla kogoś ważnym. Wiem, to mnie nie tłumaczy i wcale nie chcę się usprawiedliwiać. Nie zasługuję na to, żebyś mi to wybaczył i wcale tego od Ciebie nie oczekuję. Chcę tylko Cię bardzo przeprosić za to wszystko... Wiem, że Cię potwornie skrzywdziłem i bardzo tego żałuję. Proszę Cię tylko o jedno - wybacz Chanowi. On też bardzo tego żałował i pewnie nadal żałuje. Proszę, nie bądź na niego zły.
Skoro to czytasz, na pewno już mnie nie ma. Chcę Ci wytłumaczyć, dlaczego. Wspomniałem już o tym, że bardzo za tobą tęskniłem. Nie było Cię przy mnie na co dzień, kiedy naprawdę bardzo mocno Cię potrzebowałem. Nie chcę żebyś to odebrał jako atak. Nie obwiniam Cię, naprawdę. Zrozumiałem, że ten wyjazd miał być dla dobra Jikyo. Mam nadzieję, że chociaż z nim jest już wszystko dobrze. Dodatkowo ogromne wyrzuty sumienia spowodowane Chanem nie dawały mi normalnie żyć. To gówniarskie okaleczanie się i odurzanie lekami, było tylko i wyłącznie dlatego, żeby choć na chwilę o tym zapomnieć. Dalej... szkoła. Spadłem na 93 miejsce. Wiesz, że w moim przypadku byłem już totalnie skreślony, bez jakichkolwiek perspektyw. Strasznie mnie to dobijało, bo nie tak wyobrażałem sobie swoją przyszłość. Nie wiem nawet czy miałbym jakiekolwiek szanse na zdanie egzaminów. Obawiam się, że nie. Ostatnią rzeczą, która pchnęła mnie do samobójstwa jest moja przeszłość związana z ojcem. Wiesz co się stało? Wyszedł z więzienia chwilę po naszym rozstaniu. Nie mam pojęcia, co takiego zrobił, że go wypuścili. W głowie mi się to nie mieściło. Jak tylko wrócił do domu, urządził mi piekło. Bił mnie, znęcał się psychicznie, ponownie mnie zgwałcił... nie miałem już na to siły Felix. Miałem już dość ciągłego strachu i upokorzenia. Bałem się go tak bardzo, że nie spałem przez kilka nocy, wpatrując się w drzwi i pilnując, by ten nie wszedł do mojego pokoju. Nie umiałem sobie z tym wszystkim poradzić.. przerosło mnie to. 
Chcę żebyś wiedział, że związek z Tobą, to najlepsze, co mnie w życiu spotkało. Każdy dzień spędzony z Tobą sprawiał, że zapominałem o wszystkim i stawałem się najszczęśliwszym dupkiem na świecie. Kocham Cię tak bardzo, że chyba żadne słowa nie są w stanie tego opisać. Nawet teraz, pisząc ten list, uśmiecham się na samą myśl o Tobie. Twój uśmiech podtrzymywał mnie na duchu do samego końca. Dziękuję Ci za wszystko skarbie! Za każdy uśmiech, dzień spędzony z Tobą, za każde miłe słowo. Za to, że dałeś mi szansę i byłeś przy mnie. Obiecuję, że będę nad Tobą czuwał, żebyś nigdy nie musiał się niczego bać i żeby nigdy nic Ci się nie stało. Na Jikyo i chłopaków też będę miał oko, nie bój się o to. 
Proszę Cię, dbaj o siebie.


Kocham Cię Felix,
Hyunjin"






~Koniec.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


               



                       Zapraszam skarby na stronę redakcji, w której działam, do przeczytania mojego artykułu o obecnej sytuacji na Półwyspie Koreańskim --> Rozejm na Półwyspie Koreańskim?

22 maja 2018

Stypendium~cz.20 [Felix&Hyunjin]

części: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19


                 
                   Siedziałem w swoim pokoju, wpatrując się w zalane deszczem okno. Tydzień temu Felix, Jikyo i ich ojciec, wyjechali z Seoulu do Japonii. Zakładam, że jesteście ciekawi, jak wyglądało nasze pożegnanie. Cóż... nie jest to coś, do czego chcę wracać, ale chyba nie mam wyjścia. Zacznijmy od tego, że nie miałem zielonego pojęcia, że mój chłopak zaplanował już ze swoją rodziną datę wyjazdu. Chodził normalnie do szkoły, spotykaliśmy się... ani razu nie wspomniał o tym, że niedługo wyjedzie. W dniu wyjazdu, późnym wieczorem, samochód pana Lee podjechał pod mój dom. Mama zawołała mnie, mówiąc, że ktoś czeka na mnie na podwórku. Czułem, że to Felix, ale nie miałem pojęcia, że przyjechał właśnie zobaczyć się ze mną ostatni raz. Gdy wyszedłem na dwór i ujrzałem limuzynę, czułem, że coś jest nie tak. Felix wytłumaczył mi wszystko, mówiąc że nie chciał mnie martwić, że nie chciał patrzeć, jak ciągle płaczę, że chciał zapamiętać mnie uśmiechniętego... Zapewniał mnie, że będzie do mnie przyjeżdżał, codziennie dzwonił, że dzień w dzień będziemy rozmawiać na skypie. Tak jest... tylko pytanie "co z tego"? Wrzeszczałem na niego jak opętany... mówiłem, że go nienawidzę i że nikt nigdy mnie tak nie skrzywdził. Teraz żałuję tych słów. Felix nie jest na mnie zły, ale wiem, że zabolały go moje słowa. Po awanturze, którą mu urządziłem, z samochodu wysiadł Jikyo - zmizerniały, trzęsący się, wystraszony Jikyo. 14-latek przytulił mnie, prosząc żebym uważał na siebie i Chana. Nie wytrzymałem. Płakałem jak głupi. Poniżyłem się do tego stopnia, że błagałem na kolanach ojca chłopaków, żeby nigdzie nie wyjeżdżali. Ten jedynie poprosił mnie żebym wrócił do szkoły i starał się o jak najlepsze wyniki w nauce... cóż. Od tamtego momentu nie pojawiłem się w liceum ani razu. I tak jestem na straconej pozycji. Zdam tylko egzaminy i pójdę do pracy. Nie mam szans na żadną uczelnię. Wszystko się spieprzyło...
Tak, jak powiedziałem, siedziałem w swoim pokoju, wpatrując się w okno. Czułem potworną pustkę, żal i strach przed tym, co będzie. Chciałbym się cofnąć w czasie. Pytanie tylko, jak to zrobić? Co mam zrobić żeby odzyskać Felixa i to, co było między nami? Tęsknię nawet za głupią pizzą, którą jadłem w towarzystwie Jikyo i Felixa. Oddałbym wszystko, żeby moje życie wyglądało tak, jak kilka miesięcy temu.
- Hyunjinnie. - pamiętam, jak przyszedł do kawiarni, w której pracowałem. Jak naśmiewał się ze mnie i potwornie mną gardził, jednak w głębi duszy czuł się tak samo podle, jak ja. Wiedział, co czuję, bo przechodził dokładnie przez to samo - Hej... mówię do ciebie. - podskoczyłem, czując na ramieniu rękę Hyunsoo - Spokojnie.
- Przepraszam... zamyśliłem się. - odchrząknąłem, zerkając na chłopaka.
- Znowu o nim myślisz?
- To takie dziwne?
- Nie... nie, rozumiem cię. - westchnąłem, wbijając ponownie wzrok w okno.
- Coś chciałeś Hyung?
- Młody... staram się ciebie w pełni zrozumieć i jakoś ci pomóc. - westchnął, mocno mnie przytulając - Wiem, że pierwszy raz w życiu się zakochałeś i wiem, że taką pierwszą miłość bardzo się przeżywa i rozpamiętuje się nią całe życie... ale zrozum, że musisz w końcu zacząć normalnie funkcjonować. Przecież nie zerwaliście. Macie ciągle ze sobą kontakt...
- Minął dopiero tydzień. Za miesiąc już tego kontaktu nie będzie...
- Nie mów tak. Ja wierzę, że wam się uda.
- Tak? Hyunsoo, on wyjechał na stałe do Japonii... 
- Może przekona ojca, że chce wrócić tutaj na studia?
- Nie zrobi tego.
- Dlaczego?
- Po pierwsze, nie planuje iść na studia... a po drugie, nie zostawi Jikyo. Bardzo się o niego martwi i nie zostawi go tam samego.
- Przecież ciebie też kocha i się o ciebie boi...
- Ale jak widzisz, nie miał żadnych skrupułów zostawiając mnie. - Hyunsoo westchnął, głaszcząc mnie po głowie.
- Wyjdź do ludzi.
- Nie mam ochoty.
- Nie każę ci iść na imprezę... pomóż mamie w dostawie kurczaków. - uśmiechnął się, czochrając mi włosy - Trochę zajmiesz myśli.
- Nie głupi pomysł. - wstałem z łóżka, zaczynając się leniwie ubierać. Hyung przyglądał mi się uważnie, śledząc każdy mój krok - Co jest?
- Nic... szkoda mi ciebie gnojku.
- Nie mów do mnie gnojku.
- Dlaczego?
- Felix mnie tak nazywał...
- Młody. - Hyunsoo podszedł do mnie, tarmosząc mi znowu włosy - Mówisz o nim, jakby umarł.
- Przestań.
- Sam widzisz... spokojnie. Jesteście razem, tak?
- Teoretycznie..
- Praktycznie też. Głowa do góry. - wymusiłem uśmiech, idąc do baru mamy. Rzeczywiście jak pojeżdżę trochę po mieście, to zajmę myśli choć na chwilę.
- Cześć synku.
- Hej... daj mi adresy i kurczaki. Ja to rozwiozę. 
- Pewny jesteś? Nie chciałam zawracać ci głowy.
- Żaden problem, serio. - mama westchnęła, podając mi torbę z jedzeniem i kartkę z adresami.
- Wszystko w porządku? - skinąłem jedynie głową, biorąc kluczyki do skutera - Chcesz jechać skuterem?
- Tak.
- Błagam cię, uważaj na siebie.
- Nic mi nie będzie mamuś... a jak będzie, to tylko lepiej dla mnie. - pociągnąłem nosem, idąc do drzwi.
- Hyunjin, uważaj! - wyszedłem na dwór. Było już ciemno, zimno i do tego padało. Chciałbym pojechać teraz do Felixa... Przytulić się do niego, pocałować go, powiedzieć, jak bardzo go kocham.. Brzmi ckliwie? Może i tak, ale co ja na to poradzę, że tak mi na nim zależy? Włożyłem kask, rozpoczynając tour po Seoulu. Miałem nadzieję, że przemieszczając się po mieście, zapomnę o moim chłopaku choć na minutę, jednak każda ulica, płot, knajpa, sklep, musiały mi o nim przypominać. Wiecie o czym jeszcze myślałem? O tym żeby wrócić do szkoły i starać się o dostanie stypendium na jednej z japońskich uczelni, ale szybko zrezygnowałem z tego pomysłu. W chwili obecnej jestem na 62 miejscu. Rolę przewodniczącego szkoły przejął Jisung... chociaż on dostał to, czego chciał.
Po około 2 godzinach dojechałem pod ostatni adres, podany przez mamę. Wryło mnie w ziemię. Moje serce biło bardzo, bardzo szybko. Wylądowałem pod domem Chana. Niby wszystko fajnie, tylko że on nie wie, że moja mama ma knajpę z drobiem, a nie sieć kawiarni... Mimo że się zaprzyjaźniliśmy, nie mogłem się przełamać żeby mu o tym powiedzieć. Niestety robota musiała zostać wykonana i nie było już odwrotu. Bałem się, że tego wieczoru stracę jeszcze przyjaciela..
- Hyunjin? - drzwi otworzył mi zdziwiony kolega. Skinąłem jedynie głową, wręczając mu pudełko z jedzeniem.
- 5 tysięcy wonów. - westchnąłem, uciekając wzrokiem.
- Poczekaj, wejdź. - wszedłem niechętnie do środka. Znowu czułem się upokorzony i w pewien sposób poniżony - Rozbieraj się, jesteś cały przemoczony. - położyłem pudełko na szafce, spoglądając na Chana.
- Oszukiwałem cię, a ty tak po prostu to zlewasz? 
- Oszukiwałeś... i jestem pewien, że gdybym nie zamówił kurczaka, nadal byś to robił. - spuściłem głowę, czując jak robi mi się gorąco - Jikyo kiedyś wpadł do ciebie, jak pokłóciłeś się z Felixem..
- Powiedział ci o wszystkim..
- Dokładnie, ale nie chciałem ci o niczym mówić. - chłopak podszedł do mnie, zdejmując ze mnie kurtkę - Ściągaj buty. Zaraz ci to wysuszę. 
- Chan..
- No już. - rozebrałem się, wchodząc wgłąb domu.
- Przepraszam. - westchnąłem, patrząc jak ten zanosi moje rzeczy do łazienki - Chciałem ci powiedzieć, ale wstydziłem się..
- Nie rozumiem czego.
- Tego, że nie jestem taki, jak wy. - przyjaciel nastawił suszarkę, po czym przeszedł obok mnie, idąc do kuchni.
- Chodź.
- Chan.. 
- Siadaj. - usiadłem przy stole, wpatrując się w chłopaka - Chyba dużo jeździłeś, co? Masz czerwony nos jakbyś pił przez tydzień. 
- Chan, przepraszam.
- Czy to, że ignoruję ten temat ci nie wystarcza i nie jest wystarczającą odpowiedzią? - chłopak podał mi herbatę, siadając obok mnie - Nic się nie stało, serio. Koniec tematu. - mówiąc to wgryzł się w kurczaka, uśmiechając się - Tobie nie dam... nie zasłużyłeś. - uśmiechnąłem się lekko, upijając łyk napoju - Jak się trzymasz?
- Beznadziejnie. - wziąłem głęboki oddech, kładąc głowę na ramieniu chłopaka - A jak tam z Jikyo?
- Mało rozmawiamy... ciągle ma rozmowy z jakimiś psychologami.. do tego non stop się uczy.
- Żartujesz... 
- Serio. Mówi, że chce czymś zająć myśli. - spojrzałem na Chana, gryząc podanego mi przez niego kurczaka.
- Tęsknisz za nim?
- Jak cholera... za nim, za Felixem... nawet za ich ojcem... Za atmosferą, która zawsze u nich panowała... za pizzą. - zaśmiałem się, czując spływające po policzkach łzy.
- Też dzisiaj myślałem o pizzy. 
- Nie płacz. - przyjaciel objął mnie, dając mi ponownie kurczaka - Wiem, że prędzej czy później wrócą.
- Skąd ta pewność?
- A ja wiem... po prostu to czuję. - skinąłem głową, sięgając po herbatę - Ty mi lepiej powiedz, co odwalasz ze szkołą.
- To znaczy?
- Niedługo egzaminy, a ty w ogóle nie pokazujesz się w szkole. Do tego to 62 miejsce... - odwróciłem głowę, wzdychając - Hyunjin... ty i 62 miejsce? Byłeś na pierwszym...
- Ale już nie jestem i nie będę... daj spokój.
- Po prostu mi ciebie szkoda i trochę tego nie rozumiem.
- Czego tutaj nie rozumiesz?
- Jak z najlepszego ucznia w szkole stałeś się... taki przeciętny. Dlaczego?
- A jak myślisz?
- Przez Felixa?
- Nie... przez wypadek. Potem ten Jikyo. Wiesz... po tym pieprzonym wypadku, wszystko zaczęło się pieprzyć. - upiłem łyk herbaty, zerkając na przyjaciela - Z resztą... po wypadku nie jestem w stanie się na niczym skupić. Nie wiem czy to nerwy... cholera wie, o co chodzi.
- Mówiłeś o tym lekarzowi?
- Coś ty.. Miał ważniejsze sprawy.
- Ty siebie słyszysz kretynie? Przecież coś mogło ci się poprzestawiać w głowie... miałeś kask, nie?
- No a jak. 
- Cholera... może to rzeczywiście przez stres?
- Nie wiem, serio... jest to mało istotne. - wzruszyłem ramionami, spoglądając na ogromne, kuchenne okno, przez które widać było pokryty mrokiem, ogród chłopaka.
- A co zamierzasz robić dalej?
- Podejdę do egzaminów żeby mieć papierek, a potem pójdę do pracy.
- Hyunjin.. - pociągnąłem nosem, czując jak Chan głaszcze mnie po plecach - Miałeś być kimś... Felix tak ci kibicował.
- A będę do końca życia robił na kasie albo w jakiejś knajpie. - spojrzałem na chłopaka, wymuszając uśmiech - Widocznie tak miało być Chan. 
- Nie... moim zdaniem zbyt szybko się poddałeś.
- Może i tak... ale ja już nie mam siły ciągle walczyć i wszystkim udowadniać, kim ja to nie jestem. A prawda jest taka, że byłem, jestem i będę nikim... Nie mam bogatych rodziców, którzy mi pomagają. Ojciec siedzi w pierdlu, mama prowadzi bar z kurczakami.. - parsknąłem śmiechem, zdając sobie tak naprawdę sprawę z tego, w jak beznadziejnej jestem sytuacji - Mój brat pracuje w knajpie i mnie czeka to samo. - Chan otworzył szerzej oczy, odkładając jedzenie.
- Poczekaj... dlaczego twój tato siedzi w więzieniu? 
- Nie chcę o tym gadać. 
- Te... te wszystkie siniaki i krwiaki jakie miałeś jakiś czas temu..
- Dość, proszę cię.
- Przepraszam. Przepraszam Hyunjin. - chłopak odetchnął, łapiąc mnie za rękę - To nie moja sprawa, przepraszam.
- W porządku. - oblizałem wargi, wstając od stołu - Moje rzeczy już wyschły? 
- Zostań u mnie. Pogadamy... zamówimy pizzę jak chcesz. - wymieniliśmy się uśmiechami, po czym odwróciłem wzrok, przytakując.
- Niech ci będzie... ale ja wybieram pizzę. 
- Mmm no nie wiem.
- No to wracam do domu.
- Dobra no. - Chan prychnął, pchając mnie w stronę swojego pokoju - Ale jesteś uparty. - wszedłem do jego sypialni, kładąc się od razu na mięciutkim łóżku - Pijemy coś?
- Nie wiem... ostatnio się to źle skończyło.
- Nie jak świnie... tak symbolicznie.
- Hm... to jak symbolicznie to dawaj coś. - po kilku minutach siedzieliśmy na łóżku w towarzystwie soju. Chłopak opowiadał mi co chwilę jakieś śmieszne historie z Felixem w roli głównej, żeby poprawić mi humor. Czułem się przy nim coraz swobodniej i choć na chwilę zapomniałem o tym, że mój chłopak mnie zostawił i wyjechał do innego kraju - Ty... a tak właściwie, to czemu ty mnie tak nie lubiłeś?
- Nie gadaliśmy już o tym?
- A ja wiem. - zachichotałem, zerkając na przyjaciela - Może i gadaliśmy.
- Bałem się, że zabierzesz mi i Woojinowi, Felixa. Poza tym zazdrościłem ci tego, że jesteś taki naj w każdej dziedzinie i wiesz... byłeś przewodniczącym. Laski za tobą szalały.
- Ahhh więc to tylko o to chodzi.
- Nie no..
- Czekaj, czekaj... a ty już wtedy nie podkochiwałeś się w Jikyo?
- Podkochiwałem, ale za laskami też lubiłem się obejrzeć.
- Ale jesteś podły. - zaśmiałem się, uderzając go poduszką - Tylko ci panienki w głowie. A co z Jikyo?
- No mówię przecież, że już wtedy mi się podobał! - zaśmiał się, siadając na mnie.
- Złaź dupku. - chichotałem, czując jak ten mnie łaskocze.
- Ty zacząłeś. 
- A ty skończ. Złaź. - Chan nachylił się do mnie, głęboko oddychając. Uśmiechnąłem się, czując jak muska ustami moje wargi - Złaź gnojku. - zamknąłem oczy, dotykając go niepewnie po twarzy - Nie powinniśmy.
- Nic przecież nie robimy.
- Ale będziemy.
- Znowu ty zacząłeś. - mruknął, wbijając się w moje wargi. Nie rozumiem swojego zachowania przy nim. Kiedy nie ma przy mnie Felixa, nie potrafię mu odmówić. Tak bardzo tęsknię za czułością i bliskością drugiej osoby, że nie jestem w stanie się pohamować. Wiem, że Chan czuje dokładnie to samo. Tęskni za Jikyo jak jasna cholera i kiedy nadarzy się okazja, szuka bliskości z kimś innym.
- Chan, to podłe. - wysapałem, będąc pozbawionym koszulki.
- Chan? - szepnął, całując mnie po szyi - Mogę być Felix... a ty Jikyo. 
- Tylko dzisiaj?
- Tylko dzisiaj.
- Sam seks?
- Sam seks. - skinąłem głową, naciskając kolanem na członka chłopaka. Chan podgryzał moją szyję, doprowadzając mnie do obłędu. Felix nigdy tego nie robił więc nie miałem pojęcia, że to może być tak przyjemne. Zdjąłem z Chana koszulkę, po czym zacząłem błądzić dłońmi po jego ramionach i klatce piersiowej. Chłopak znów wbił się w moje usta, całując mnie tak obłędnie, jak nikt inny. Nie mam pojęcia, jak on to robi, ale jest w tym niesamowity - Świetnie całujesz. - szepnąłem, czując uśmiech na jego twarzy.
- Lubię takie komplementy. - "lubię takie komplementy"... Felix powiedział mi dokładnie to samo po naszym ostatnim seksie.. Z wyrzutami sumienia, zagłuszanymi potwornym pragnieniem bliskości, wsunąłem dłoń w spodnie przyjaciela, czując jego twardego członka.
- Tak szybko? - zaśmiałem się, spoglądając na niego.
- Kto to mówi? - Chan wyprostował się, po czym jednym, zwinnym ruchem, ściągnął ze mnie spodnie.
- Woo... co tak brutalnie? 
- Nie lubisz tak?
- Lubię, ale pamiętaj, że jestem niewinnym, słodkim Jikyo. 
- To ty nim jesteś... robisz, co uważasz. - Chan nachylił się do mnie, całując mnie po brzuchu. Zagryzłem dolną wargę, głaszcząc go po głowie. Czułem się tak niesamowicie, że nie jestem nawet w stanie opisać stanu, w jakim się znajdowałem. Mimo to z tyłu głowy miałem uśmiechniętą twarz Felixa, zapewniającą mnie, że zawsze ze mną będzie i zawsze będzie mnie kochać.
- Źle robimy. - szepnąłem, ciągnąc go lekko za włosy.
- Oboje tego potrzebujemy, tak? - chłopak spojrzał na mnie, głaszcząc mnie po policzku - Hyunjin... jeden, jedyny raz. 
- Potrzebuję tego, ale... Boże, to podłe. 
- Spróbujmy. - szepnął, całując mnie w czoło.
- Bez takich czułości... proszę cię. Miał być tylko czysty seks. 
- Racja... sorki. - odepchnąłem chłopaka, siadając.
- Rozbieraj się. - burknąłem, zdejmując z siebie bokserki. Chan rozebrał się, uważnie mi się przyglądając - Rozumiem, że wolisz dominować.
- No nie ukrywam, że tak.
- Okej. - klęknąłem okrakiem między nogami chłopaka, wpatrując mu się w oczy. Chan ułożył dłonie na moich plecach, po czym zaczął nimi ostrożnie zjeżdżać na dół. Gdy jego ręce dotknęły moich pośladków, jęknąłem, delikatnie się uśmiechając.
- Sorry za pytanie, ale... dużo razy się kochaliście?
- Chodzi ci o to, czy będę bardzo cierpiał siadając na tym bydlaku? - zaśmiałem się, czując jak się czerwienię.
- Noo... dokładnie.
- O to się nie martw. - nabiłem się ostrożnie na jego członka, zaciskając powieki. Muszę przyznać, że Chan ma o wiele bardziej rozbudowane ciało i większego członka niż mój chłopak.
- Hyunjin.. 
- Jest okej. - owinąłem ręce wokół jego szyi, przywierając do jego warg. Po kilku pocałunkach, zacząłem poruszać biodrami, wywołując ciarki na ciele przyjaciela - Podoba ci się to. - uśmiechnąłem się, łapiąc go za ręce, które ułożyłem na swoich pośladkach.
- Pierwszy raz robię to z chłopakiem. 
- I jak? - mruknąłem, całując go po uchu. Niby chciał dominować, ale podobało mi się to, że jestem pierwszym chłopakiem, z którym się kocha. W takim momencie człowiek czuje lekką ekscytację - Chaniiii.. - zachichotałem, drapiąc go po ramionach.
- Dużo lepiej jak z dziewczyną.
- Serio? - spojrzałem na niego, lekko przyspieszając - Ile miałeś dziewczyn?
- Ani jednej.
- Ahh... jesteś typem, który zdobywa, zaciąga do łóżka i porzuca... Mnie też to czeka?
- Zobaczymy. - Chan dał mi porządnego klapsa, po czym położył mnie na plecach, kontynuując tą chorą zabawę.
- Jeszcze raz. 
- Nie wiedziałem, że lubisz takie zagrywki. - mruknął, wbijając się w moje usta, po czym ponownie dość porządnie mi przyłożył.
- Mmm. - zarzuciłem ręce na jego kark, walcząc z nim o dominację w pocałunku. Chan poruszał się we mnie bardzo szybko. W pewnym momencie chwycił mnie za dłonie, kładąc je obok mojej głowy. Lubię być taki ubezwłasnowolniony w łóżku. Felix też tak robił, ale był przy tym bardzo delikatny i czuły. Chyba czasami potrzebowałem takiego wstrząsu, jaki dał mi teraz Chan.
- Jak tam? - chłopak oderwał się ode mnie, unosząc brew.
- Mmm... sam nie wiem. 
- Co? - poczułem jak ten wychodzi ze mnie, po czym wchodzi bardzo, bardzo mocno. Jęknąłem jedynie podkulając lekko nogi - Przegiąłem?
- Zabiłbyś Jikyo, jakbyście poszli do łóżka. - zaśmiałem się, zaciskając powieki.
- To taka delikatna kruszynka... byłbym przy nim bardzo ostrożny.
- A ja to niby co? Worek z ziemniakami?
- No ty już jesteś wprawiony. 
- A co jakbym nie był? - Chan nachylił się do mnie, całując mnie po rozgrzanej twarzy.
- Wtedy byłbym bardzo... bardzo delikatny. 
- Bądź. - zamknąłem oczy, pieszcząc opuszkami palców jego szyję - Spróbuj. 
- Wiesz... coraz bardziej zaczyna mi się to podobać. 
- Zapomnij. - szepnąłem, muskając jego usta - To jest pierwszy i ostatni raz. 



*

- Już nie śpisz? - nawet nie drgnąłem. Wpatrywałem się w pokój Chana, czując potworne wyrzuty sumienia - Hyunjin. 
- Nie mogłem spać. - westchnąłem, zaciskając dłoń na kołdrze. Chłopak objął mnie, całując mnie w kark.
- Wyrzuty sumienia?
- Ogromne.. 
- Też dziwnie się czuję. - przekręciłem się na plecy, spoglądając na przyjaciela - Nie jestem z Jikyo, ale... dziwnie tak. Poza tym Felix to mój przyjaciel..
- Mogę się przytulić? - pociągnąłem nosem, czując jak się szmata... nie mogłem znaleźć na siebie innego określenia.
- Chodź. - Chan objął mnie, głaszcząc mnie po ramieniu - Źle zrobiliśmy, ale nie płacz.. To był jeden, jedyny raz. 
- Przeleciałeś w nocy chłopaka swojego najlepszego przyjaciela. 
- Hyunjin, sam tego chcia..
- Wiem, przepraszam. Oboje jesteśmy winni. 
- Niczego im nie powiemy, prawda?
- Oczywiście, że nie. Felix by nas zabił.. 
- Mnie by zabił... tobie by wybaczył.
- Co? - spojrzałem na niego, wycierając policzki.
- Wiem, że cię kocha. Wybaczyłby ci wszystko.
- Przestań... nie mów tak. - usiadłem, biorąc głęboki oddech. W głowie mi się nie mieści to, co zrobiłem - Może właśnie powinien mnie kopnąć w dupę, żebym się otrząsnął? 
- A chciałbyś tego?
- Nie. Znaczy... chciałbym być z nim szczery, to wszystko. 
- Czasami lepiej pewne rzeczy zostawić dla siebie. Dla własnego i czyjegoś dobra.
- Wiem... pewnie masz rację. - sięgnąłem po bokserki, po czym nałożyłem je, wstając z łóżka - Pójdę już do domu. - Chan skinął głową, ubierając się. 
- Hyunjin. - przyjaciel podał mi bluzkę, wzdychając - Tylko nie zrywaj ze mną kontaktu po tym wszystkim... mamy teraz tylko siebie.
- Wiem Chan, nie zrobię tego. - szepnąłem, lądując w jego ramionach.
- To tylko seks...
- Tak... niezobowiązujący, zwyczajny seks... zapomnijmy o tym. - wymusiłem uśmiech, idąc do drzwi. Chłopak nie odprowadził mnie. Może to i lepiej. Chciałbym teraz zadzwonić do Felixa i usłyszeć jego głos, by się uspokoić. Tylko nie wiem, czy przez emocje nie powiedziałbym mu całej prawdy. 
                           Zaparkowałem pod domem, zdejmując kask. Przez całą drogę myślałem tylko i wyłącznie o zeszłej nocy. Czułem, że jak komuś o tym nie powiem, to oszaleję i wygadam się mojemu chłopakowi. Wiadomo, że najlepszą osobą będzie mój brat. Woojin w ramach męskiej solidarności mógłby puścić parę z ust, a Minho? Cóż... kochany z niego chłopak, ale straszny głupek i gaduła. 
- Hyunjin! - odwróciłem głowę w kierunku drzwi, widząc zaniepokojonego Hyunsoo - Gdzie ty byłeś całą noc?! Dzwoniliśmy do ciebie z mamą z tysiąc razy!
- Nie krzycz. - zszedłem ze skutera, idąc do domu.
- Gdzie byłeś do cholery? - stanąłem przed bratem, wpatrując się w niego przeszklonymi oczyma - Hyunjin..
- Byłem u Chana. 
- U Chana? Nie mogłeś mi napisać głupiego sms'a?
- Nie.
- Co? Niby dlaczego?
- Bo się kochaliśmy... - Hyung otworzył szeroko oczy, łapiąc mnie chyba odruchowo za nadgarstek.
- Co robiliście? 
- Poszliśmy do łóżka. - spuściłem głowę, czując spływające po policzkach łzy.
- Oszalałeś do reszty? Masz chłopaka do cholery! - krzyknął, ściskając mnie za rękę.
- To boli! 
- Co się z tobą dzieje?!
- Puszczaj! - zabrałem rękę, głęboko oddychając.
- Hyunjin...
- Wiem, że źle zrobiłem. - wytarłem pospiesznie twarz, czując jak powoli gubię się wśród własnych emocji. Momentami nie jestem w stanie wytrzymać sam ze sobą - Nie wiem już, co mam robić. - dodałem niemalże szeptem, wchodząc do mieszkania. Brzydziłem się sobą. Wczorajszego wieczoru totalnie straciłem głowę i niestety mi się podobało to, co robiliśmy. Dzisiaj jednak bardzo tego żałuję i nie jestem w stanie na siebie spojrzeć.
- Hyunjinnie.. - Hyunsoo wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- Tęsknię za Felixem. 
- Wiem. - chłopak usiadł obok mnie, masując mój nadgarstek, za który ściskał mnie chwilę temu - Wiem, że za nim tęsknisz, ale zrozum, że nie możesz robić takich rzeczy. Zdradziłeś Felixa..
- Przestań. - wybuchnąłem płaczem, uderzając ręką o łóżko.
- Hej, uspokój się. - Hyung złapał mnie za dłonie, zmuszając mnie do tego, bym na niego spojrzał - Hyunjin... spokojnie. - skinąłem głową, starając się unormować oddech - Chan cię do tego zmusił?
- Nie.
- Sam tego chciałeś? 
- Oboje tego chcieliśmy. 
- Co ty masz w głowie dzieciaku? Przecież kochasz Felixa.
- Kocham i cholernie za nim tęsknię i to jest ten problem... Hyunsoo, ja już tak dłużej nie mogę. 
- Zachowujesz się tak, jakbyś się od niego uzależnił..
- Może tak jest? 
- To nie jest zdrowy związek młody.
- Nie... ja go kocham i wiem, że on mnie też. - pociągnąłem nosem, spoglądając na chłopaka - Ja... ja potrzebuję czyjejś bliskości i czułości. Dzisiaj w nocy, jak kochałem się z Chanem, myślałem o Felixie... potrzebuję go po tym wszystkim... Hyunsoo... ty nie wiesz, co nas łączyło. Jak go niedługo nie zobaczę, to zwariuję... zwariuję.
- Chodź tu. - Hyung przytulił mnie, głaszcząc mnie po głowie - Jak chcesz się z nim teraz zobaczyć, co? Będziesz w stanie spojrzeć mu w oczy?
- Nie. Brzydzę się sobą.
- Nie mów tak... Popełniłeś błąd, ale już teraz się nie obwiniaj... stało się, trudno. 
- Co ja mam robić?
- Powiedzieć mu prawdę.
- Nie. - poderwałem się, wbijając wzrok w brata - To byłby koniec.
- Chcesz budować z nim związek na kłamstwie? Przyjaźnicie się z Chanem... Jak wyobrażasz sobie wasze spotkanie w trójkę? 
- Nie myślałem o tym..
- A powinieneś. Boże, ale nawywijałeś.
- Jestem puszczalskim dupkiem? 
- Nie... zagubionym i samotnym dupkiem. - Hyunsoo westchnął, całując mnie w głowę - Przemyśl to wszystko na spokojnie. Pamiętaj, że jakby co, zawsze możesz na mnie liczyć.
- Wiem... dziękuję. 
- Głowa do góry Hyunjin... na pewno wszystko się dobrze ułoży. 






~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------