3 czerwca 2018

Wymiana~cz.5 [Taeyong&Jihoon]





                     Wróciłem ze szkoły, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Byłem padnięty... Chciałem jedynie wziąć prysznic, zjeść coś i położyć się do łóżka. Przechodząc obok pokoju Taeyonga, zobaczyłem, że ten siedzi przy otwartych drzwiach i rozmawia z kimś przez telefon. Ciekawy jego postawy w stosunku do tej drugiej osoby, stanąłem po cichu przy drzwiach, przysłuchując się jego rozmowie.
- Wiem. - westchnął, siadając na łóżku. Ton jego głosu był zupełnie inny... spokojny, cichy, potulny - Nie Hyung... po prostu już nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. - Hyung? Otworzyłem szerzej oczy, będąc coraz ciekawszym tej rozmowy - Nie, nie dlatego. Wyjechałem, bo miałem już cię dość i tego, jak mnie traktujesz. - wow. Dobra, w zasadzie to nie wiem, o co chodzi, ale wydaje mi się, że Tae rozmawia ze swoim byłym facetem.. ale numer - Co takiego? Nie Jungwoo, nie zgadzam się i proszę cię, daj mi w końcu święty spokój... cześć. - oblizałem jedynie wargi, robiąc krok w kierunku swojego pokoju - Nie powinieneś mnie podsłuchiwać Jihoon. - zamarłem... autentycznie wryło mnie w ziemię.
- Ja..
- Chodź tu. - odwróciłem się niepewnie, wchodząc do pokoju Taeyonga.
- Przepraszam. - ukłoniłem się, spoglądając na chłopaka - Hyung?
- Czego..
- Ty... masz kogoś? - usiadłem na łóżku, zaciskając dłoń na spodniach od mundurka.
- Nie powinno cię to interesować gnoju. - chwyciłem go za dłoń, głaszcząc je delikatnie kciukiem.
- A jednak interesuje i chciałbym znać prawdę.
- Po co? Kim ty niby dla mnie jesteś? 
- Ten Jungwoo... traktował cię tak, jak ty mnie teraz, mam rację? - 23-latek zabrał rękę, wstając z łóżka - Czyli mam.. - westchnąłem, widząc coraz większe zdenerwowanie na jego twarzy - Taeyong. - podszedłem do chłopaka, układając dłonie na jego buzi - Nie mów mi o tym, jeśli nie chcesz... to twoja sprawa, ale... - potwornie się denerwowałem. Tae nienawidzi, jak ktoś ingeruje w jego prywatne sprawy - Ale to nie musi tak wyglądać.
- Że co?
- Krzywdzisz ludzi w taki sam sposób, jak krzywdzono ciebie... dlaczego? 
- Skończ, dobrze ci radzę. 
- Dobrze, uderz mnie jeśli chcesz... jeśli to sprawi, że się uspokoisz, to mnie uderz.
- Jihoon..
- No uderz mnie. - Taeyong odszedł ode mnie kilka kroków, głęboko przy tym oddychając - Ja cię nie chcę prowokować... chcę cię tylko zrozumieć. 
- Jihoon, wyjdź.
- Nie.
- Wypad!
- Zależy mi na tobie dupku! - między nami zapadła cisza, zagłuszana jedynie moim ciężkim oddechem. Zacisnąłem dłonie w pięści, czując przy tym paraliżujący mnie stres. Z ręki, która została zraniona jakiś czas temu, popłynęła krew, jednak w tamtej chwili zupełnie mi to nie przeszkadzało.
- Ręka. - spuściłem wzrok, czując napływające do oczu łzy. Dlaczego zignorował to, co do niego powiedziałem? - Jihoon, ręka. - warknął, podchodząc do mnie, po czym złapał mnie za nadgarstek, unosząc go do góry - Uważaj.. - spojrzałem na niego, czując na policzku chłodną łzę. Taeyong w milczeniu zaprowadził mnie do kuchni, sadzając mnie przy stole. Śledziłem uważnie każdy jego ruch i to, jak sprawnie uwija się z bandażem.
- Ooo już wróciłeś młody? - wytarłem pospiesznie policzki, spoglądając na wchodzącego do kuchni brata - Coś ty zrobił?
- Nic... drobny wypadek. - szepnąłem, zerkając na skupionego zmienianiem opatrunku, Taeyonga.
- Bardzo cię boli? - Jiseok usiadł obok mnie, wycierając moją twarz.
- Nie... w ogóle.
- To czemu płaczesz?
- Puściły mu szwy... każdy by się popłakał. - wtrącił Tae, przemywając czymś moją dłoń. Był przy tym taki delikatny, jak nigdy. Dzięki jego chwilowej czułości, zupełnie zapomniałem o bólu dłoni i tym, jak mnie traktuje.
- To co braciszku? Może pizza na ukojenie bólu, hm? Twoja ulubiona z potrójnym serem. 
- Nie.. nie mogę. - zerknąłem na Taeyonga, bandażującego moją dłoń. Ten jedynie spojrzał na Jiseoka, lekko się uśmiechając.
- Zamów trzy... dla każdego po jednej. 
- No i to mi się podoba. 



*

                       Leżałem w łóżku, wpychając w siebie ostatnie kawałki pizzy. Muszę przyznać, że tyle jedzonka po tak wielu dniach niejedzenia, było dla mnie zbawieniem, ale przez to czułem się dziesięć razy cięższy niż wcześniej. Cały czas myślę o Taeyongu i tym, co słyszałem. Miał faceta... nie wiem czemu mnie tak to szokuje. Może dlatego, że jest typem dominatora z bardzo silnym charakterem, a z tego co mi wiadomo, jego facet był starszy od niego. Co za tym idzie, na pewno nad nim górował. Nie wyobrażam sobie Tae w roli tego posłusznego i uległego.
- Jeszcze nie śpisz? - poderwałem się z łóżka, widząc stojący w drzwiach, obiekt moich westchnień. Rzuciłem pod łóżko karton z pizzą, doprowadzając się do jakiegoś względnego ładu - Wyluzuj... jedz, jeśli chcesz. - zmarszczyłem czoło, uważnie mu się przyglądając. Nie rozumiem go. Jakiś czas temu wyzywał mnie od grubasów, a teraz? Od tak pozwala mi na jedzenie pizzy z cholernie tłustym i tuczącym serem. Tae, co z tobą?
- Coś się stało Hyung?
- Ciężko się do tego przyznać, ale ciągle myślę o tym, co mi powiedziałeś... gnojku. - no tak. Nie byłby sobą, gdyby nie zaakcentował swojej wypowiedzi słynnym "gnojkiem".
- O czym dokładnie mówisz? 
- Dobrze wiesz o czym. - 23-latek usiadł obok mnie na łóżku, głęboko wzdychając.
- Nie wiem.
- Jihoon, nie przeginaj.
- Przepraszam. - uśmiechnąłem się pod nosem, zerkając na chłopaka. Taeyong złapał mnie za zabandażowaną dłoń, uważnie się jej przyglądając - Hyung..
- Manipulował mną tak samo, jak ja tobą.. - otworzyłem usta, chcąc coś powiedzieć, jednak ten pospiesznie mi przerwał, kontynuując swoją wypowiedź - Poniżałem się dokładnie tak samo jak ty... momentami nawet gorzej. Wystarczyło parę razy, żebym uzależnił się od jego dotyku i obecności. Robił ze mną co chciał... znajome, co? - spuściłem wzrok, niepewnie przytakując - Chciał jakąś rzecz z drugiego końca miasta.. spoko, jechałem po to. Miałem się rozbierać przed nim i jego obleśnymi kumplami.. żaden problem..
- To okropne. - szepnąłem, ściskając odruchowo jego dłoń.
- Uważaj. - Tae rozprostował moją rękę, kładąc ją na łóżku - To nie jest okropne Jihoon. Tak wygląda życie, jeśli trafisz na nieodpowiednią osobę. 
- Traktujesz mnie w ten sposób, bo jestem nieodpowiednią osobą? - chłopak uśmiechnął się lekko, spoglądając na mnie.
- Nie... traktowałem cię tak, bo czułem tak ogromny żal i ból do całego świata, że chciałem je za wszelką cenę na kogoś przelać. Jak cię poznałem, widziałem w tobie stuprocentowego siebie sprzed kilku lat... Zagubiony, naiwny dzieciak, którym można sterować jak lalką... Myślałem, że jak przybiorę postawę gruboskórnego potwora, to moje życie będzie dużo łatwiejsze, ale tak nie jest... Ta ręka.. - mówiąc to, wskazał na moją dłoń - Nie spałem całą noc przez wyrzuty sumienia. - otworzyłem jedynie szerzej oczy, czując jak te zachodzą łzami - Doskonale wiedziałem co czujesz w każdej sytuacji, która była między nami i tak... mimo, że wiedziałem, jak bardzo czujesz się poniżony, robiłem to wszystko z pełną premedytacją, byleby dopieprzyć ci jeszcze bardziej. - 23-latek westchnął, wstając z łóżka - No.. chcę ci tylko powiedzieć, że daje sobie z tym spokój... nie bawi mnie to. - chwyciłem go pospiesznie za rękę, nie mogąc oderwać od niego wzroku - Puść, Jihoon.
- Nadal mi na tobie zależy Hyung. 
- Nie wygłupiaj się.
- Nigdy tego nie usłyszałeś, prawda? - przyciągnąłem go do siebie, wpatrując mu się w oczy - Jesteś dla mnie ważny... mimo wszystko. Spróbujmy jeszcze raz, chyba że... chyba że rzeczywiście byłem tylko zabawką na rozładowanie emocji.. - Taeyong spuścił wzrok, przygryzając nerwowo wargę, co było dla mnie wystarczającą odpowiedzią - Rozumiem.. - szepnąłem, puszczając go. Poczułem tak ogromny ból, którego nie jestem w stanie opisać.
- Posłuchaj mnie..
- Nie Hyung. - nie potrafiłem opanować emocji. Pociągnąłem nosem, płacząc przy nim jak dziecko. To, co robił ze mną do tej pory było niczym, w porównaniu z tym, jak bardzo poniżyłem się teraz przed nim tym żałosnym wyznaniem - Teraz to ja cię proszę żebyś wyszedł. 
- Nie sądziłem, że coś do mnie poczujesz... nie planowałem tego.. - mówiąc to wycierał moje policzki, jednak pospiesznie odtrąciłem jego ręce.
- A takie rzeczy można w ogóle zaplanować? 
- Jihoon..
- Wyjdź Tae... czuję się jak skończony kretyn. - położyłem się do łóżka, narzucając na siebie kołdrę. Po chwili usłyszałem jedynie cichy trzask zamykanych drzwi. Byłem pewien, że skoro upatrzył sobie mnie za ofiarę, to coś do mnie czuje, albo chociaż w jakimś stopniu mu się podobam. Ale ze mnie idiota..


*

                            Siedziałem z mamą w kuchni, pomagając jej w miarę możliwości z przygotowaniem kolacji. Od mojej ostatniej rozmowy z Taeyongiem minęło osiem dni. Staram się go unikać ze wszelką cenę, ale to praktycznie niemożliwe. Non stop na niego wpadam.. poza tym jemy razem śniadania, obiady i kolacje.. nie mam żadnej możliwości na unikanie go. 
- Słyszysz skarbie? - uniosłem głowę, spoglądając na mamę.
- Hm?
- Mówiłam, że jutro zdejmujesz w końcu szwy.
- A tak... zapomniałem o tym. 
- Chyba już tak bardzo nie dokucza ci ta ręka, co?
- Nie.. w ogóle mnie nie boli. 
- Całe szczęście. - westchnęła, stawiając na stole przygotowane jedzenie - Kolacja! - zająłem swoje miejsce, czekając w ciszy na przyjście taty i chłopaków. Mimo że to nie jest pierwszy raz, moje serce znów biło tak mocno, że za nic w świecie nie potrafiłem tego opanować.
- Mmm ale pachnie. 
- Co dzisiaj jemy?
- To co widzisz synku. - nałożyłem sobie w ciszy ryż, zerkając co chwilę na Taeyonga - Chłopcy, jutro trzeba jechać z Jihoonem do szpitala na zdjęcie szwów. 
- Ty miałaś ze mną jechać. - spojrzałem na mamę, czując potworny ścisk w żołądku.
- Mam jutro dużo spotkań... nie dam rady się wyrwać.
- Ja odpadam. - powiedział Jiseok, zajadając się kurczakiem - Mam jutro długo zajęcia, a potem umówiłem się z chłopakami.
- Spotkanie z kolegami jest dla ciebie ważniejsze od brata? - zapytał ojciec, nakładając mi na talerz kupę jedzenia.
- Nie przełożę tego. Mogliście powiedzieć mi o tym wcześniej.
- W porządku, ja z nim pójdę. - tego właśnie się obawiałem. Spojrzałem na Tae, przełykając z trudem naładowane w buzi jedzenie.
- Naprawdę mógłbyś? 
- Pewnie, żaden problem.
- Nie musisz Hyung. - burknąłem, uciekając wzrokiem.
- Owszem, nie muszę... ale chcę z tobą pójść. Nie mam na jutro żadnych planów.
- No to super. - ojciec nalał sobie i chłopakom soju, unosząc przy tym niewielką szklankę - Dam ci jutro kluczyki, to odbierzesz go ze szkoły i pojedziecie do szpitala. 
- Tato... nie trzeba mnie odbierać ze szkoły. 
- Ja wiem, że jesteś dorosłym chłopakiem, ale chodzi mi o to, żeby załatwić to od razu po szkole... to chyba lepiej dla ciebie, hm?
- Ta.. - westchnąłem zajmując się kolacją. Jutrzejszy dzień będzie dość niezręczny, ale cóż... odbębnimy to i znowu zejdziemy sobie z oczu.


*

- O... przyjechał. - spojrzałem na Jinyounga, machającego w kierunku Taeyonga.
- Nie ekscytuj się tak czubku.
- Czemu? Przecież to mój kolega.
- Pamiętasz jak rozmawialiśmy o tym, że licealistom odbija przy studentach?
- No tak.
- No właśnie. - westchnąłem, idąc w kierunku samochodu.
- Ale... Jihoon no! 
- Do jutra! - wsiadłem do auta, udając, że Tae jest mi całkowicie obojętny, po czym zająłem się zapinaniem pasów.
- No cześć.
- Hej. - burknąłem, zerkając na zegarek - Jedź Hyung... nie mam czasu.
- Mmmm no tak. - chłopak ruszył, co chwilę na mnie zerkając - Jak było w szkole?
- W porządku.
- Ile piątek?
- Dostałem dwóję...
- Że co? Ty?
- Niestety. - westchnąłem, sięgając po leżącą na podłodze wodę - Jutro poprawię.
- Z czego ta dwója?
- Z matmy..
- Kiepsko... ale na pewno poprawisz. - spojrzałem na niego, chwilowo się zamyślając.
- Hyung?
- No.
- Czemu jesteś dla mnie taki miły? 
- Mogę nie być.
- Wszystko jedno. - odwróciłem głowę, czując kujący ból w sercu.
- Potem o tym pogadamy, okej?
- Niby o czym?
- Naprawdę mam o tym mówić?
- Nie... nic już nie mów. - gdy zajechaliśmy do szpitala i zostałem poproszony przez lekarza do sali, Taeyong nie odstępował mnie nawet na krok. Pewnie przez wyrzuty sumienia chciał być przy mnie i kontrolować to, co dzieje się z moją ręką... albo został poproszony przez mamę, żeby wyszpiegował to, co mówi lekarz. Moja mama wie, że zwykle nie dzielę się z nią takimi informacjami. 
- Uhh... paskudnie to wygląda. - fu... przeniosłem wzrok na lekarza, uważnie obserwując jego ruchy - Porusz palcami, okej? - skinąłem głową, będąc święcie przekonanym, że ruszam dłonią, ale moje palce nawet nie drgnęły.
- Co jest..
- Spokojnie. Spróbuj jeszcze raz. - po maksymalnym skupieniu się, chciałem znów ruszyć palcami, jednak te nie reagowały - Tak, jak myślałem.
- Zaraz. - Tae stanął bliżej nas, spoglądając na lekarza - Co z jego ręką?
- Pan jest bratem, tak?
- Tak, proszę mi powiedzieć, co się dzieje. 
- Pański brat przeciął sobie nerwy... może być ciężko z odzyskaniem czucia w tej ręce. - spuściłem głowę, czując napływające do oczu łzy. Czy jestem na niego zły? Będę mu to wypominać? Nie... zakochałem się jak głupi szczyl i wybaczę mu absolutnie wszystko - Opatrzę ci to i skieruję cię do innego lekarza... umówisz się z nim na konsultację. - skinąłem głową, wycierając pospiesznie policzki - Nie płacz... spróbujemy coś z tym zrobić. 
- Jihoon... - uniosłem wzrok na 23-latka, wymuszając uśmiech.
- W porządku. - szepnąłem, czując jak lekarz bandażuje moją dłoń. Byłem przerażony, ale nie chciałem tego po sobie pokazywać. Poza tym po tym, co przeszedł Hyung, nie powinienem go dodatkowo dołować. 
                Wyszliśmy ze szpitala w kompletnej ciszy. Bałem się... co chwilę próbowałem poruszyć dłonią, ale ta miała gdzieś, czego ja chcę.. 
- Dzieciaku...
- W porządku, nic się nie dzieje. 
- Czekaj. - chłopak zatrzymał mnie, uważnie mi się przyglądając.
- Jeśli chodzi o rękę, to spoko... przecież mam jeszcze drugą. - zaśmiałem się, czując spływające po policzkach łzy - Przepraszam. 
- Boże, jest mi tak głupio... Jihoon, przepraszam. - spojrzałem na 23-latka, przytakując. 
- Mogę... mógłbym się przytulić? - Tae milczał. Skinąłem głową, lekko się uśmiechając - No jasne... przepraszam, ja... po prostu wtedy czuję się lepiej.
- Chodź. - mówiąc to objął mnie tak, jakby przytulał kaktusa. 
- Nie chcę cię do niczego zmuszać. - szepnąłem, zaciskając dłoń na jego bluzie. 
- Po prostu nie przywykłem do takich gestów. - Taeyong wzmocnił uścisk, głaszcząc mnie po głowie - Jihoon, przepraszam..
- Masz szczęście, że nie gram na pianinie czy coś. - spojrzałem na niego, czując jak cały smutek i gorycz ze mnie uciekają.
- Nie żartuj... to poważna sprawa.
- Czekają mnie w życiu gorsze rzeczy.. 
- Nie życzę ci tego.
- Czyżby? - uniosłem brew, widząc lekkie zmieszanie na jego twarzy - Przepraszam..
- Powiem twoim rodzicom, że to moja wina.
- Co? Zwariowałeś Hyung?
- Sorry, ale nie da mi to spokoju.
- A co to zmieni, jak im powiesz? 
- Będę miał czyste sumienie.
- Nie, proszę cię. - chwyciłem go za nadgarstek, wpatrując mu się w oczy - Proszę, nic im nie mów... niech myślą, że to moja wina..
- Wytłumacz mi, po jaką cholerę mają tak myśleć?
- Znam moich rodziców... tak się wściekną, że wyślą cię z powrotem do Chin..
- No i dobrze.
- Tak? Dla kogo dobrze? - chłopak przyjrzał mi się uważnie, wzdychając - Nie dla mnie Hyung... proszę cię, nie rób tego..








~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

2 komentarze:

  1. O jejuniu! Jak ja się cieszę, że Taeyong zmienił swoje nastawienie do Jihoona! Niedługo wszystko zacznie się układać tak jak trzeba. Nie mogę się doczekać co dalej. Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale jaja..
    Przynajmniej Tae skończył z gnojeniem
    Dobrze że rozdziały szybko lecą bo chyba umre bez kontynuacji 😂

    OdpowiedzUsuń