20 czerwca 2018

Wymiana~cz.13 [Taeyong&Jihoon]- KONIEC





- Będzie pan zadowolony. - wywinąłem oczami, słysząc za drzwiami głos Jungwoo - Nowy nabytek, ale klienci są bardzo z niego zadowoleni.
- W takim razie chcę go na dwie godziny. 
- O ludu.. - westchnąłem, wracając do czytania książki. Jestem tu od dwóch miesięcy i zdążyłem przywyknąć do tego, co się tu dzieje. Nie, nie podoba mi się to, mam ogromny żal do Taeyonga, ale nie mam zamiaru dłużej się nad sobą użalać... widocznie tak miało być.
- Oczywiście... miłej zabawy. - uniosłem wzrok znad książki, widząc wchodzącego do pokoju, młodego chłopaka. Ulżyło mi, kiedy usłyszałem, że Jungwoo rozmawia z nim po koreańsku. Z tymi chińskimi klientami nie potrafię się za cholerę dogadać.
- Cześć. 
- Hej. - burknąłem kontynuując czytanie.
- Mm... twój szef wspominał, że jesteś na początku opryskliwy. 
- Taki mój urok. - chłopak usiadł na łóżku, zabierając mi książkę - Hej..
- Zapłaciłem za ciebie i chcę się zabawić. Nie będę patrzeć, jak czytasz te bzdury. - uśmiechnąłem się cwaniacko, siadając bliżej niego - Jihoon, tak?
- Zgadza się. 
- Jaehyun.
- Powiedzmy, że mi miło. - chłopak uśmiechnął się, po czym oblizał wargi - Ile masz lat?
- 25, a co?
- Oo jak miło... w końcu jakaś młoda osoba. - westchnąłem, widząc jak ten wpatruje się w moją dłoń, pokrytą bliznami - Co jest..
- Co ci się stało?
- Nic.. - zabrałem rękę, unosząc na niego wzrok - Drobny wypadek. 
- Chyba nie taki drobny.
- Przyszedłeś tu gadać o mojej ręce? - wstałem z łóżka, po czym podszedłem do drzwi łazienki, otwierając je - Zapraszam. 
- Brałem prysznic przed przyjściem tutaj.
- Ta... wszyscy tak mówicie. - wywinąłem oczami, widząc jak ten przygląda mi się z lekkim uśmiechem - Marnujesz czas. 
- Taeyong przedstawił cię jako grzecznego, nieśmiałego chłopaczka... chyba dawno cię nie widział.
- Słucham.. - otworzyłem szerzej oczy, robiąc odruchowo krok w tył.
- Tae mnie tutaj przysłał. 
- Sorry, ale nie właduję się do łóżka jego koledze..
- Chyba nie rozumiesz. 
- To mnie oświeć. 
- Taeyong ma teraz zająć Jungwoo... ten stary cap ma do niego słabość więc na bank mu ulegnie.
- No i?
- No i to, że za ten czas spróbuję cię stąd wydostać.
- Że co? - parsknąłem śmiechem, cofając się coraz bardziej w kąt pokoju - Idź już stąd.
- Jihoon, co z tobą?
- Wyjdź z mojego pokoju, idź po Tae i idźcie stąd..
- Jihoon, on świeci teraz za ciebie tyłkiem, a przysięgał sobie, że nigdy więcej tego nie zrobi...
- Dlatego tym bardziej odpuść i idź po niego. 
- Żal ci go.. - spuściłem głowę, wbijając wzrok w podłogę - Jihoon, on chce cię stąd wyciągnąć... obiecał ci, tak?
- Ale nie własnym kosztem..
- Chodź dzieciaku. - Jaehyun złapał mnie za rękę, ciągnąc mnie w kierunku drzwi.
- Puszczaj. - wyrwałem rękę, wpatrując się w chłopaka wielkimi oczyma - Nie wyjdę stąd.
- Dlaczego?
- Bo stąd nie ma wyjścia.. - chłopak zmarszczył brwi, łapiąc mnie ostrożnie za ramiona.
- Byłeś tutaj trzymany przez ten cały czas? - skinąłem jedynie głową - Zaufaj mi, okej?
- Nie... ktoś nas złapie i będę miał przesrane.
- Nie bój się..
- Nie.. nigdzie nie idę. - 25-latek westchnął, zamyślając się.
- A Minseong? Gdzie on jest?
- Ma pokój obok mojego. 
- W porządku... siedź tu i się nie ruszaj. - nie podoba mi się to. To się nie uda, jestem tego pewien. Złapią nas, a ja i Minseong nie wyjdziemy stąd do końca życia. Mało tego... Jungwoo tak się wścieknie, że nas zatłucze na śmierć za to, że próbowaliśmy zwiać. Poza tym, co oni sobie wyobrażają? Czy Taeyong już całkowicie upadł na głowę? Jak mógł znowu wskoczyć do łóżka tego dupka? I to jeszcze z mojej winy...
- Jihoon, zbieraj się. - uniosłem wzrok, widząc przejętego całą tą sytuacją Minseonga.
- Nigdzie nie idę.
- Przestań chrzanić, zwijamy się stąd.
- Idź... powodzenia. - chłopak złapał mnie za ręce, przyciągając mnie bliżej siebie.
- Siedzę tu od trzech lat.. mam dość, rozumiesz?
- No to idź, droga wolna! - kolega zatkał mi usta ręką, zerkając nerwowo na drzwi.
- Zwariowałeś? Nie drzyj się. - złapałem go za dłoń, chcąc go odtrącić, ale ten głupek jest dużo silniejszy niż ja.
- Bierz go siłą.. naprawdę nie mamy czasu. 
- Jeszcze nam za to podziękujesz. - Minseong szarpnął mnie, prowadząc mnie w stronę drzwi. Jest środek nocy i raczej wszyscy powinni być zajęci teraz swoimi klientami. Boże błagam... żeby tylko nikt nas nie przyłapał. Chłopak prowadził mnie korytarzem, trzymając kurczowo dłoń na moich ustach. Przed nami skradał się Jaehyun, obserwując uważnie, czy aby na pewno korytarze burdelu są puste. Dziwnie się czuję... Od ponad 60 dni nie wychyliłem nawet nosa poza swój pokój. Jestem przerażony tym, co się dzieje - Szybciej. - szepnął Minseong.
- Cicho. - Jaehyun zatrzymał się przy końcu korytarza, uważnie się rozglądając - Kurwa mać.
- Co jest?
- Nie wiem, jak stąd wyjść. Głównym wejściem nie da rady. - uderzyłem Minseonga w rękę, czując jak brakuje mi powietrza - Puść go... tylko cisza ma być. - zaczerpnąłem powietrza, łapiąc z nerwów za rękę Minseonga.
- Damy radę, nie przejmuj się.
- Wracajmy, proszę cię. - szepnąłem, nerwowo się rozglądając.
- Nie panikuj do cholery.
- Przestańcie jazgotać. - warknął Jaehyun pokazując na jakiś kąt - Minseong teraz. - 23-latek puścił mnie, biegnąc pospiesznie we wskazane miejsce - Dobra... teraz my.
- Nie.
- Chodź. - chłopak szarpnął mnie, po czym biegiem ruszyliśmy na drugi koniec korytarza - Udało się.
- Co teraz?
- Ja mam wiedzieć? - syknął, rozglądając się. Czułem, że Jaehyun denerwuje się tym wszystkim coraz bardziej. W sumie, jakby Jungwoo go z nami złapał, skończyłby pewnie tak samo, jak my - Myśl do cholery.
- Może wentylacja.. - szepnąłem, wpatrując się w sufit, w którym znajdowały się przewody wentylacyjne.
- Nie ma opcji. - zaprzeczył Minseong.
- Nie mamy innego wyjścia.
- Mam klaustrofobię.
- Pieprzyć to człowieku... chcesz tu dalej siedzieć?
- Ale..
- Chcesz być dalej poniżany i traktowany jak szmata?
- Przestań Hyung. - warknąłem, szarpiąc Jaehyuna za bluzę - Nie mów tak.
- Racja... sorki.. - chłopak westchnął, zerkając na Minseonga - Mógłbyś mnie podsadzić? Jihoon nie da rady.
- Ta.. - Jaehyun wspiął się na barki 23-latka, otwierając dość niezdarnie wejście do wentylacji.
- Da radę.. sporo tu miejsca. 
- Szybciej.
- No już. - chłopak wszedł do środka, podając nam ręce - Chodź Jihoon. 
- Ja pierwszy?
- Tak, muszę cię podsadzić. - Minseong chwycił mnie w pasie, pomagając mi dostać się do przewodów. Wtedy też Jaehyun złapał mnie za zranioną przez Tae rękę. Syknąłem, odruchowo ją zabierając - Jihoon, co ty..
- To moja wina, sorki. 
- Chłopaki, szybciej. - 25-latek złapał mnie za nadgarstki, wciągając mnie na górę.
- W porządku? - skinąłem jedynie głową - Dobra.. chodź Minseong. - gdy byliśmy wszyscy w przewodach, Jaehyun ruszył bez zastanowienia jako pierwszy.
- Nie dam rady. - spojrzałem na Seonga, czując jak stres rozsadza mnie z każdej możliwej strony. Chłopak strasznie pobladł... w sumie jak ma problemy z ciasnymi pomieszczeniami, to musi czuć się teraz okropnie.
- Hyung, dasz radę. 
- Niedobrze mi..
- Jaehyun, zaczekaj. - chłopak zatrzymał się, odwracając się dość mozolnie w naszym kierunku.
- Na co wy czekacie?
- Duszę się. - złapałem Minseonga za rękę, wymuszając uśmiech.
- To siedzi tylko w twojej głowie Hyung... jestem pewien, że dasz sobie radę. 
- Nie.
- Będę cię trzymał za rękę, obiecuję. 
- Minseong... za kilka minut uciekniesz od tego gówna.. musisz to teraz jakoś przejść. 
- Chodź. - trzymając kurczowo jego dłoni, szliśmy na czworaka za Jaehyunem. Każde najmniejsze stuknięcie czy powiew powietrza przyprawiały nas o szybsze bicie serca.
- Cicho... tutaj chyba są pokoje. - syknął 25-latek, wskazując na kratkę, przez którą dobijały się do nas znikome ślady światła.
- Nie pokoje... tu jest biuro Jungwoo.
- Co.. - otworzyłem szerzej oczy, spoglądając na pomieszczenie, w którym Taeyong kochał się z tym potworem. Poczułem koszmarny ból w klatce piersiowej... dlaczego ten widok tak bardzo mnie boli? Mój były chłopak stał oparty o biurko, podczas gdy ten dupek pieprzył go, jakby był rzeczą, a nie człowiekiem. Widziałem na twarzy Hyunga ogromny niesmak i ból... jego twarz była cała czerwona i zapuchnięta, a z jego ust co chwilę wydobywało się ciche "przestań" albo "mam dość" - Taeyong..
- Cicho. - Jaehyun zatkał mi usta, odciągając mnie od kratki - Oszalałeś? 
- Ale on..
- Poradzi sobie. - zacisnąłem powieki, czując napływające do oczu łzy.
- Nie płacz. - szepnął Minseong, głaszcząc mnie po głowie - Niedługo to się skończy.
- On cierpi.. 
- Jihoonie, to nie czas na takie rozmowy... chodźcie. - Jaehyun ruszył w kierunku wyjścia. Spojrzałem na Minseonga, po czym przeniosłem wzrok na biuro Jungwoo.
- Chodź, Jaehyun ma rację. 
- Dasz radę Hyung?
- Tak, chodź dzieciaku. - czułem, że niewiele dzieli nas od wyjścia stąd, ale to co zobaczyłem sprawiło, że miałem ochotę wparować do biura tego potwora i przerwać to wszystko. Ten widok na długo zostanie w mojej głowie.
- Słuchajcie, mamy to. - Jaehyun odwrócił się do nas twarzą, uśmiechając się - Uważajcie. - mówiąc to, kopnął kilkakrotnie w metalową kratę, która po chwili spadła na betonowy teren, na którym stał budynek burdelu.
- Ja pieprzę, na bank ktoś to usłyszał. 
- Wiem.. dlatego trzeba szybko stąd spieprzać. - wychyliłem głowę, czując lejący mi się po skroni pot.
- To drugie piętro.. połamiemy się. 
- Wolisz złamać nogę czy być pieprzonym do końca życia? 
- Jaehyun, jesteś okropny. - oburzył się Seong - Jak możesz mówić mu takie rzeczy? 
- Dobra... skoczę pierwszy i coś zorganizuję. - 25-latek wziął głęboki oddech, spoglądając na dół.
- Hyung, nie.. - nawet nie zdążyłem dokończyć. Jaehyun zeskoczył na dół, lądując na betonie. Otworzyłem jedynie usta, widząc przerażenie na twarzy Minseonga.
- O kurwa.. Jaehyun!
- Ciii... Hyung, błagam. 
- Żyje?
- Nie drzyjcie się. - syknął chłopak, wstając z ziemi. Widać było, że nieźle się poobijał, ale najważniejsze, że nic poważnego mu się nie stało - O fuck.. 
- Jihoon, skaczemy.
- Oszalałeś?
- No już.
- Ale ja...
- Jaehyun, łap go.
- Nie, ja... - zostałem wypchnięty z przewodu, czując jak po chwili ląduję w ramionach chłopaka. Wylądowałem z nim na ziemi, przecierając mokrą od potu twarz - O matko.. 
- W porządku młody?
- Tak.
- Jesteś wolny. - uśmiechnął się, po czym wstał pospiesznie, asekurując Minseonga. Rozejrzałem się po ogrodzonym terenie, czując przyjemny, chłodny wiatr na swojej twarzy. Nade mną wisiało czarne niebo, pokryte ogromną ilością gwiazd... dawno nie czułem się tak wspaniale.
- Spadamy. - usłyszałem tuż za sobą zadowolony głos Seonga - Ja pierdzielę, ale super. 
- Co dalej? - zapytałem, spoglądając na Jaehyuna - Nie przejdziemy przez to ogrodzenie. 
- Bramka powinna być otwarta aż do rana... dopóki nie wyjdzie ostatni klient. Tak mówił Tae. - chłopak spojrzał na telefon, wzdychając - Dochodzi dopiero druga... mamy jeszcze czas. 
- Nie możemy przecież wyjść ot tak.
- Czekajcie... napiszę Taeyongowi żeby się już zwijał. - wziąłem głęboki oddech, skradając się tuż przy ścianie w kierunku bramy.
- Jihoon..
- Cicho... dzieciak wie, co robi. - wyjrzałem zza budynku, widząc palących przed wyjściem dwóch ochroniarzy. Teraz chyba bałem się nawet bardziej, jak w momencie wyjścia z pokoju czy skradaniem się przewodami wentylacyjnymi - I jak?
- Mam nadzieję, że zaraz stąd pójdą. 
- Powinni.. to tylko fajka. - wtedy też poczułem, jak Minseong łapie mnie za biodra, przylegając do mnie ciałem.
- I jak? Na co czekamy?
- Ochroniarze jarają przed wejściem. - odpowiedział Jaehyun, wzdychając.
- Zaraz pewnie skończą. - uśmiechnąłem się, zerkając na 23-latka.
- Co robisz Hyung?
- Wykorzystuję ostatnie chwile z tobą. - Jaehyn spojrzał na nas, marszcząc brwi.
- Pogięło was? 
- Nie w tym kontekście kretynie... Jihoon jest dla mnie jak braciszek. - spojrzałem na chłopaka, przytulając się do niego. Rzeczywiście był dla mnie ogromnym wsparciem podczas pobytu tutaj... szkoda, że to ostatnia chwila, spędzona wspólnie..
- Koniec tych przytulanek... chodźcie. - Minseong złapał mnie za rękę, przytakując.
- Dobra.. teraz albo nigdy. - ruszyliśmy biegiem w kierunku bramy. Byliśmy tak blisko od wyjścia stąd... dzieliły nas dosłownie sekundy - Szybciej! 
- Jihoon, szybciej! - zacisnąłem zęby, dając z siebie absolutne maksimum. Kilka kroków... furtka... udało się. Boże nie wierzę, udało się.
- Nie zwalniajcie! - krzyknął Jaehyun, kierując nas w jakieś wąskie uliczki.
- Jihoon, biegnij! Dasz radę! - no kondycji to ja nie mam, przyznaję. Wbiegliśmy w jedną z uliczek, chowając się za jakimiś samochodami - Udało się! - uśmiechnąłem się, czując jak ten mnie przytula - Nie wierzę. - 25-latek spojrzał na nas, szeroko się uśmiechając, po czym osunął się na ziemię, starając się unormować oddech.
- Ale numer, co?
- Jaehyun, jesteś wielki... serio. 
- A tam... cieszę się, że pomogłem. - chłopak wyciągnął telefon, wybierając do kogoś numer - No gdzie ty jesteś? - zerknąłem na niego, widząc jak uśmiech z jego twarzy znika - Płaczesz? ... Dobra, czekamy przy samochodzie, szybko. - przełknąłem z trudem ślinę, siadając bliżej kolegi.
- Tae?
- Ta..
- Co się stało?
- Nie wiem... zaraz się okaże.
- Ale płakał?
- Jihoon, a miał się śmiać? Nadstawił za was dupę.. - odwróciłem wzrok, czując kłucie serca - Przepraszam... martwię się o niego. 
- Ja też... nie zrzucaj na mnie winy..
- Ja nie zrzu...
- Ładujcie się do samochodu. - Taeyong.. poderwałem się na równe nogi, podchodząc do niego. Jego twarz była cała posiniaczona i podrapana, a oczy czerwone od płaczu.
- Hyung.. 
- Nic ci nie jest? - zaprzeczyłem skinieniem głowy, czując jak ten mnie obejmuje, całując mnie w czoło - Szybciej, trzeba stąd spadać. - nie mogłem oderwać od niego oczu. Fakt.. przez niego przesiedziałem dwa miesiące w burdelu, ale gdy zobaczyłem go w takim stanie, myślałem, że mi serce pęknie. Minseong miał rację... chyba jestem dla niego za dobry...



*

Trzy lata później


- Jihoon, dokąd idziesz?
- Na dziedziniec... muszę się pouczyć.
- Nie chcesz iść z nami na obiad?
- Może jutro, okej?
- No spoko... przyniosę ci coś. - Jinyoung uśmiechnął się, po czym odszedł do grupy naszych znajomych. Cóż... zaraz po tym, jak udało nam się uciec z burdelu, wróciłem do Korei. Nie chciałem niczego innego, jak obecności mojej rodziny i bezpiecznego, własnego domu. Nikt z mojej rodziny ani znajomych nie wie o tym, co się stało. Nikt nie wie przez jakie piekło przeszedłem w Szanghaju. To sprawa między mną, Tae, Minseongiem i Jaehyunem. Zaraz po tym, jak wróciłem do Seoulu, zapisałem się na terapie.. niedawno ją skończyłem i staram się zacząć wszystko od początku. Dostałem się na studia prawnicze, na tą samą uczelnię, co mój przyjaciel - Jinyoung. Moja rodzina była bardzo zdziwiona moim wcześniejszym powrotem... zrzuciłem winę na wysoki poziom i brak znajomości języka. Wcisnąłem im bajeczkę o tym, że jednak nie byłem gotowy na taki wyjazd, że brak znajomości języka uprzykrzał mi cały pobyt... łyknęli to. Jedynie mój brat czuł, że wróciłem tu przez Taeyonga, ale nie pisnąłem mu ani słówka ani o nim... ani o tym, co tam zaszło. Z moim byłym chłopakiem nie utrzymuję kontaktu, mimo że wciąż go kocham i nie ma dnia, w którym bym o nim nie myślał. Z resztą... Taeyong sam powiedział, żebym wrócił do Korei i żebyśmy o sobie zapomnieli. Że tak ponoć "będzie dla mnie lepiej". Cóż... tęsknię za nim jak jasna cholera i jestem bardzo ciekawy, jak sobie radzi, ale obiecałem sobie i psychologowi, że nie pęknę i nigdy więcej do niego nie napiszę. Utrzymuję za to kontakt z Minseongiem... z tego co wiem, poszedł na studia, ma nawet dziewczynę. Strasznie się cieszę, że też ułożył sobie życie. 
Usiadłem przy swoim ulubionym stoliku, stojącym pod ogromnym, starym drzewem. Miejsce to znajdowało się nieco na uboczu, dzięki czemu nie kręciło się tu zbyt wielu studentów, a że dzisiaj miałem sporo rzeczy do nauki, to taka cisza była dla mnie idealna. Postawiłem na stoliku największą kawę, jaka była w kawiarni, po czym zająłem miejsce, rozkładając swoje notatki. 
- Aishh.. nie chcę mi się. - szepnąłem, kładąc głowę na zeszytach. 
- Mogę się przysiąść?
- Jasne. - uniosłem głowę, otwierając szerzej oczy - Taeyong? - uśmiechnąłem się lekko, wstając od stołu - Wow... co ty tutaj robisz? - ależ on przystojny... 27-letni Hyung, hm.. ale ten czas leci. 
- Przyjechałem do Korei trzy miesiące temu.. na stałe. - uśmiechnął się, podchodząc bliżej mnie - Jiseok powiedział mi, że cię tu znajdę.
- Sprytnie. - moje serce biło jak szalone. Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczę - Siadaj, pogadamy. 
- Jak się czujesz? Wszystko u ciebie w porządku?
- Tak, jest okej... a ty? Jak sobie radzisz? 
- Aaa wiesz... generalnie jest dobrze. W końcu. 
- A jak sprawy z Jungwoo? 
- Jakby to powiedzieć... jestem główną atrakcją nielegalnych, gejowskich stron porno w Chinach.
- Że co?
- Szkoda gadać, naprawdę. - sięgnąłem po kawę, wręczając ją chłopakowi - Dzięki.
- Właśnie... zapomniałem ci za wszystko podziękować.
- Mi? Niby za co?
- Niby za to, że znowu musiałeś ulec temu kretynowi żeby ratować mój tyłek. Naprawdę strasznie ci dziękuję. - Hyung uśmiechnął się, po czym upił łyk kawy, odstawiając ją na stolik.
- Może... może dasz się zaprosić dzisiaj na jakieś jedzenie, co? 
- Sam nie wiem. - jasne, że dam się zaprosić, ale cholera jasna... boję się mu znowu zaufać, a wiem, że mimo upływu tych trzech lat, znów mu ulegnę. 
- Nie chcę cię absolutnie do niczego namawiać, Jihoon. Chciałbym zjeść z tobą kolację i pogadać... tak po prostu. 
- W sumie jest o czym... minęły trzy lata. 
- Właśnie. - Tae uśmiechnął się nerwowo, drapiąc się po głowie - To.. może wpadnę po ciebie koło 19-stej, co?
- Okej... w takim razie jesteśmy umówieni. - jak skończyła się ta historia? Chyba nie trudno się domyślić, hm? Wiem, że część z Was tego nie popiera, dlatego końcówkę zostawiam Wam. Bylibyście za tym, żebym dał Taeyongowi jeszcze jedną szansę czy żebym całkowicie o nim zapomniał i pogonił go, gdzie pieprz rośnie? Moje zdanie jest takie, że każdy, niezależnie od tego, co zrobi, zasługuje na drugą szansę i ja niestety jestem taki, że zawsze tą drugą szansę człowiekowi dam... Wierzę, że Tae się zmieni i że w końcu stworzymy coś poważnego i stałego. Trzymajcie kciuki.








~Koniec.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


3 komentarze:

  1. Matko Święta! Myślałem, że zejdę na zawał! Kiedy uciekali, to serce biło Mi jak oszalałe! No ale na szczęście wszystko się ułożyło. Wszyscy są bezpieczni, Taeyong i Jihoon są razem, nikt nie wie o zajściu w Chinach... Po prostu cudowne! Kocham to ❤️ ❤️ ❤️
    Mam też taką małą prośbę co do paringu. Czy mogłabyś napisać coś z Markiem z Got7? I najlepiej nie Markson, chociaż jeśli trzeba będzie, to go jakoś przetrawię. Miłego wieczoru!

    OdpowiedzUsuń
  2. xD...nie no mam nadzieję, że nikt z czytelników jednak nie pójdzie w jego ślady :)
    weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Każdy zasługuje na drugą szanse
    Nawet Taeyong po tym wszystkim :/
    Zakończenie baaardzo fajne, strasznie mnie ciekawiło
    Licze na kolejnego ficzka który bedzie równie długi i wieloczęściowy!

    OdpowiedzUsuń