15 czerwca 2018

Wymiana~cz.10 [Taeyong&Jihoon]




- Ja dostałem piątkę. 
- A ty Jiseok?
- Tróję.
- Przecież robiliście projekt na ten sam temat. Nie mogłeś zapytać Taeyonga, jak to trzeba zrobić?
- Dajże spokój... zaliczone? Zaliczone. Nie potrzebuję piątek.
- Weź się synu za naukę, bo mi wstyd za ciebie. 
- A ty kochanie? - sięgnąłem po ryż, dokładając go sobie - Jihoon.
- Hm? - uniosłem głowę, widząc wpatrujących się we mnie rodziców, Tae i brata.
- Jak ci idzie w szkole?
- Dobrze.. dostałem dzisiaj piątkę z matmy.
- No pięknie. - ucieszył się ojciec, głaszcząc mnie po głowie - Moja krew.
- A właśnie. - odłożyłem pałeczki, biorąc głęboki oddech - Muszę z wami o czymś pogadać.
- Coś się stało..
- Nieee.
- Mów o co chodzi. - wywinąłem oczami, biorąc głęboki oddech.
- Możecie nie panikować? Nic się nie stało.
- W porządku... mów synku, o co chodzi.
- No bo moja szkoła oferuje stypendia dla najlepszych uczniów. - zerknąłem na Taeyonga, widząc na jego twarzy ogromne zainteresowanie - No i tak sobie pomyślałem, że może mógłbym z takiego stypendium skorzystać..
- Ale po co? Przecież nie brakuje ci na nic pieniędzy.
- Nie rozumiesz mamuś... Chodzi o to, że dzięki temu mógłbym między innymi jeździć na takie wymiany jak Taeyong. - mój chłopak uśmiechnął się, ładując do buzi wołowinę - Mamy wyjazdy na rok nauki do Chin, Singapuru, Australii i w ogóle... no i tak sobie pomyślałem, że może mógłbym pojechać z Tae do Chin... jak on będzie już wracać. 
- Jedź młody. - powiedział Jiseok, spoglądając na rodziców.
- Nie ma mowy. - tradycyjnie... wbiłem wzrok w talerz, biorąc głęboki oddech.
- Mamo, zlituj się... to dorosły chłopak, niech jedzie. 
- Do kraju, w którym nikogo nie zna?
- No przecież chce jechać z Taeyongiem.
- Taeyong ma tam swoje życie... nie będzie niańczył Jihoona.
- Bardzo chętnie go poniańczę. - uśmiechnął się, czochrając mi włosy - Poza tym, tak jak powiedział Jiseok... to dorosły chłopak. Na pewno by sobie poradził. Takie wymiany to naprawdę świetna sprawa... będzie mógł nauczyć się nowej kultury, języka.. 
- Poczekajcie. - ojciec spojrzał na mnie, mierząc mnie dokładnie wzrokiem - A ty w ogóle rozmawiałeś o tym z dyrekcją? Ktoś powiedział, że będziesz mógł pojechać na coś takiego?
- Tak, rozmawiałem o tym z dyrektorem. Jestem jednym z lepszych uczniów w szkole i takie stypendium mi się po prostu należy.. 
- Nie Jihoonnie, nigdzie nie pojedziesz.
- Mamoooo... nie będę tam sam. Pojadę z uczniami, którzy wybiorą Chiny. Będziemy mieszkać razem w internacie i w ogóle.
- Dlaczego akurat Chiny? - zmieszałem się, uciekając od wszystkich wzrokiem.
- Skarbie, dobrze, że postawił na te Chiny... przecież tam będzie miał Taeyonga.
- Tak, tylko pytanie do jakiego miasta trafi i z jakiego miasta jest Tae, hm?
- Moja szkoła oferuje tylko Pekin i Szanghaj. 
- No to świetnie się składa. - wtrącił mój Hyung, kłaniając się przed moim ojcem, który polał mu kolejny kieliszek soju - Mieszkam z rodziną w Szanghaju. Naprawdę jakby udało mu się wyjechać, to chętnie bym się nim zajął.
- W to to ja nie wątpię. - zaśmiał się mój brat, jednak pospiesznie kopnąłem go w nogę - Auć. 
- Pomyślimy... jedzcie i uciekajcie do siebie. 



*

- Jestem taki podekscytowany! - zaszczebiotałem, gdy auto moich rodziców zatrzymało się na parkingu, tuż przed lotniskiem. Otrzymałem stypendium na roczną wymianę do Chin. Moja mama marudzi do tej pory i płacze po nocach, odkąd dowiedziała się, że jej ukochany synek zniknie na rok z domu. Tak potwornie się cieszę. Spędzę cały rok poza domem, razem z moim chłopakiem. Zobaczę Chiny, poznam język i nowych ludzi, będę szaleć jak głupi. Wykorzystam ten czas na maksa. 
- Za kilka godzin zobaczysz Chiny, młody. - zaśmiał się Taeyong, wysiadając z samochodu.
- No wiem! Obiecaj mi, że jeszcze dzisiaj gdzieś pójdziemy.
- Obiecuję.
- Chcę jechać z wami. - burknął Jiseok, lądując pod ramieniem Tae - Wiesz, że mimo wszystko będę tęsknić?
- Wiesz, że możesz wpaść do mnie na wakacje?
- Ty przyjedź tutaj... masz już nawet swój pokój.
- Mmm będzie mi go brakować, to fakt.
- Tae..
- No, co tam.
- Tylko nie zajedź mi młodego.. chcę żeby jeszcze kiedyś usiadł. - szepnął Jiseok, chichocząc.
- Nie mogę niczego obiecać.
- Ja tam liczę na to, że nie będę mógł długo usiąść. - zaczerwieniłem się, słysząc śmiech Taeyonga.
- O czym tak rozmawiacie? - zapytał ojciec, wyciągając nasze rzeczy z bagażnika. 
- A gadamy z Tae, że polecę do niego na wakacje.
- Mhm... to zależy jak zaliczysz następny rok nieuku. - uśmiechnąłem się, czując jak jestem obejmowany przez mamę.
- Co tam? - spojrzałem na nią, widząc jej zapuchniętą, zmartwioną twarz.
- Nie jedź skarbie.
- Mamuś, ja nie jadę na wojnę, tylko do szkoły... Wrócę jeszcze mądrzejszy, żebyś była ze mnie dumna.
- Synku, ja już jestem z ciebie dumna.
- A możesz być jeszcze bardziej. - pocałowałem ją w policzek, posyłając jej przy tym słodki uśmiech - Nie płacz, proszę cię... Jestem strasznie szczęśliwy, że tam jadę. Chcę żebyś ty też była...
- Jestem szczęśliwa i dumna... tylko boję się o ciebie Jihoon.
- Dlaczego? Jestem dorosły..
- Po prostu mam złe przeczucia, przepraszam. - zmarszczyłem brwi, uważnie jej się przyglądając. Mówi się, że matki czują takie rzeczy - Obiecaj mi, że codziennie będziesz dzwonić.
- Obiecuję.
- I uważaj tam na siebie. 
- Mamo, będę z Tae... nie bój się. 
- No właśnie..
- Mamo..
- Jihoon, chodź! - spojrzałem w stronę Jiseoka, który machał do mnie z jakiejś lotniskowej kawiarni. Dziwne.. o co jej chodzi? Przecież uwielbia Taeyonga, świetnie się dogadywali, Tae jej pomagał wielokrotnie, wyręczał ją w wielu rzeczach... nie wiem dlaczego, ale zacząłem mieć pewne obawy przed tym wyjazdem.


*

                     Taeyong wraz ze swoją rodziną, która odebrała nas z lotniska, odwieźli mnie do internatu, znajdującego się przy szkole, do której mam chodzić. Mam farta, gdyż jestem sam w pokoju i nikt nie robi żadnych problemów w związku z odwiedzinami czy późnymi powrotami. Mój chłopak ma rewelacyjną rodzinę... poczułem się, jakbym wcale nie wyjechał z Korei. Jego rodzice są tak samo pokręceni i opiekuńczy, jak moi. Teraz Tae spędza czas z nimi, a ja siedzę w pokoju, rozpakowując swoje rzeczy. Potem będę musiał załatwić kilka papierkowych spraw iiii... wieczorem idę na kolację z Hyungiem. Tak się cieszę! W końcu możemy gdzieś razem wyjść, bez obaw, że ktoś nas przyłapie. Jestem cholernie zadowolony, że Taeyong woli dzisiaj spędzić czas ze mną, a nie ze swoimi przyjaciółmi, którym powiedział, że wraca jutro. Ciekawe czy mnie im przedstawi. Pewnie tak, ale wątpię żeby powiedział, że jesteśmy razem.
               Spojrzałem na leżący na łóżku telefon, który poinformował mnie o dobijającym się do mnie Tae. Uśmiechnąłem się, sięgając po niego, po czym rzuciłem się na łóżko, odbierając.
- Halo.
- No hej, jak sobie radzisz?
- Mmm tak sobie.
- A co się dzieje?
- Tęsknię za tobą. - przekręciłem się na brzuch, głęboko wzdychając.
- No przecież niedługo się zobaczymy. 
- Wieeem... ale ja chcę już.
- Jaki ty jesteś niecierpliwy, dzieciaku. - wtedy też po moim pokoju rozległo się pukanie do drzwi.
- Tae, ktoś puka. 
- No to otwórz, poczekam.
- Ale ja nie znam chińskiego. 
- Może to ktoś od ciebie, nie wygłupiaj się. - zaśmiał się Hyung.
- A jak nie?
- To dasz temu komuś telefon i ja to załatwię.
- No dobrze. - wstałem z łóżka, podchodząc do drzwi - Boże, stresuję się. - zaśmiałem się, otwierając - Hyung! 
- Niespodzianka kretynie. - wtuliłem się w niego, chichocząc.
- Przestraszyłeś mnie. 
- Od jutra bierzemy się za twój chiński... nie ma zmiłuj.
- Tak jest! - Taeyong pogłaskał mnie po głowie, wchodząc do pokoju.
- No no... jeszcze kilka poprawek i będziesz miał tu naprawdę fajnie. 
- Wiesz czego mi tu brakuje?
- Czego? - zapytał, siadając na łóżku.
- Mojego starego... brzydkiego... upierdliwego... i momentami chamskiego, Hyunga. - uśmiechnąłem się, siadając na nim okrakiem.
- Kogo? - uniosłem jedynie brew, wpatrując się w chłopaka - Serio jest ze mną tak źle?
- No wiesz... ja cię i tak akceptuję. 
- Dzięki dupku. - zaśmiałem się, wbijając się w wargi Taeyonga. Nie widziałem go kilka godzin, a stęskniłem się, jakbym nie widział go przez kilka dni - Aż tak tęskniłeś?
- Bardzo. - wtuliłem się w niego, zamykając przy tym oczy - Boję się być tutaj sam.
- Wiem... dlatego do ciebie przyjechałem.
- A zostaniesz ze mną na noc?
- Na noc, to ja mam dla ciebie inną propozycję.
- Uuu jaką?
- Nie taką jak myślisz, niewyżyty gnojku. 
- No ej... a kiedy się ostatnio kochaliśmy?
- Niech pomyślę... wczoraj?
- No właśnie, to już minęło dużo czasu. 
- Boże, co ja się z tobą mam.. - uśmiechnąłem się, przywierając ustami do jego szyi.
- Jeśli nie masz ochoty, to powiedz Hyung.
- Aaa dobra... rób co chcesz. - wiedziałem... Tae tylko gada takie durnoty, a w rzeczywistości też nie wypuszczałby mnie z łóżka. Pieszcząc jego szyję, zacząłem dobierać się dość niezdarnie do jego spodni. Rozpięcie ich jedną ręką nie należy jednak do łatwych czynności - Może ci pomogę, co?
- Jakbyś mógł. - chłopak położył mnie na łóżku, po czym zdjął ze mnie spodnie, uśmiechając się.
- Niby taki grzeczniutki, a tu proszę... byś tylko non stop wykorzystywał swojego Hyunga.
- Tae no.. - usiadłem, przyglądając się 23-latkowi, zdejmującemu z siebie spodnie - Jeśli nie masz na to ochoty, to mi powiedz.
- Ojeju, żartuję przecież. 
- No ja już nie wiem, kiedy żartujesz, a kiedy mówisz serio. - Taeyong usiadł, opierając się o parapet, po czym westchnął, mierząc mnie wzrokiem.
- No chodź do mnie... już się nie złość. 
- Ja się nie złoszczę, tylko jest mi trochę przykro. - usiadłem bliżej niego, czując jego dłoń na swoim policzku.
- Jihoon... wiesz, że cię kocham i że cholernie mnie pociągasz, prawda?
- No chyba wiem.
- Chyba?
- Nie no, wiem.
- No właśnie... a że czasami sobie pożartuję, to przecież absolutnie nic nie zmienia. Lubię sobie z ciebie żartować.
- Pf... jesteś podły. 
- Jestem twoim Hyungiem.. taka moja rola. - uśmiechnąłem się, oblizując po chwili wargi.
- Tak mówisz? - usiadłem między jego nogami, zdejmując z niego bokserki.
- Mhm.
- No to zamknij teraz oczy.
- Znowu? Zawsze każesz mi przy tym zamykać oczy.
- No bo nie lubię, jak wtedy na mnie patrzysz.
- Ale ja lubię na ciebie patrzeć... wiesz, jak uroczo wtedy wyglądasz?
- Boże, zawstydzasz mnie. - zaśmiałem się, obejmując wargami jego członka. Taeyong jęknął, kładąc rękę na mojej głowie. Drapał mnie po niej, głęboko przy tym oddychając. Uwielbiam mu dogadzać... czuję, że to mu się podoba i jest wtedy cholernie zadowolony i pobudzony. O to mi właśnie chodzi.
- Mocniej Jihoonnie. - zacisnąłem wargi, po czym przyspieszyłem, czując jak chłopak dociska mnie do swojego penisa. Zacisnąłem dłoń na jego koszulce, robiąc wszystko, co w mojej mocy, by ten był zadowolony. Spojrzałem na chłopaka, lekko się uśmiechając. Oblizałem jego członka, po czym położyłem się na brzuchu, biorąc go w dłoń. Jeżdżąc nim po swoich wargach, wpatrywałem się w wijącego się z zadowolenia Hyunga - Słodko wyglądasz. - zachichotałem, powracając do wcześniej wykonywanej czynności. Odkąd jestem z Taeyongiem, robię to praktycznie codziennie i dumnie mogę stwierdzić, że jestem wprawiony, o czym świadczy satysfakcja i podniecenie mojego chłopaka.
- Już Hyung? - mruknąłem, ssąc główkę jego członka.
- Mhm.. za sekundę to ja dojdę. 
- Nie tak szybko. - zdjąłem bokserki, siadając na nim okrakiem.
- Jesteś coraz lepszy w te klocki. 
- Mam najlepszego nauczyciela. - pocałowałem go, starając się nabić na jego członka - Pomożesz? 
- Mhm... powoli. - usiadłem na nim czując rozchodzące się po moim ciele przyjemne ciepło - W porządku?
- Jak zawsze. - uśmiechnąłem się, łącząc nasze wargi. Moje biodra poruszały się powoli, jednak nie długo. Po chwili nabrały szybszego tempa, doprowadzając mnie do obłędu. Tae ma rację. Niby jestem nieśmiałym i poukładanym chłopakiem, ale jak jestem blisko niego, to nie potrafię nad sobą panować. Zachowuję się wtedy jak niewyżyte zwierzę, ale co ja na to poradzę, że on tak na mnie działa.


*


- Dokąd jedziemy? - jak tylko się ściemniło, Taeyong kazał mi się zebrać, mówiąc że ma dla mnie niespodziankę. Jechaliśmy w absolutnej ciszy, a ja wpatrywałem się w niego, jak w Boga. Prowadził swój samochód z taką klasą i spokojem. Aishh... kocham go.
- Mówiłem ci, że to niespodzianka.
- Za moment nie wytrzymam.
- Za moment to my już będziemy na miejscu... cierpliwości dzieciaku. 
- Tae, boję się. - zaśmiałem się, kładąc rękę na jego udzie.
- A to znaczy, że mi nie ufasz.
- Ufam ci, przecież wiesz. - wyjrzałem przez okno, marszcząc brwi - Tylko jakaś taka, nieciekawa ta dzielnica.
- A to na to nie zwracaj nawet uwagi. 
- No dobrze. - po kilku minutach samochód zatrzymał się przed jakimś wysokim, ciemnym budynkiem, otoczonym siatką z drutem kolczastym - Co to? Dom strachów?
- Zobaczysz. - gdy Hyung wysiadł z auta, pospiesznie poszedłem w jego ślady. Taeyong objął mnie, wprowadzając mnie na teren tego budynku. Stało przed nim trzech chłopaków, nieco młodszych ode mnie, którzy palili papierosy, rozmawiając o czymś po chińsku.
- Ooo Taeyong! 
- Patrzcie kto wrócił! - spojrzałem na uśmiechniętego Tae, czując jak przyspiesza mi serce.
- Potem pogadamy. Zawołajcie Jungwoo. - Jungwoo? Zrobiłem krok w tył, jednak chłopak przytrzymał mnie mocniej, zerkając na mnie.
- Hyung, chodźmy stąd.
- Nigdzie nie pójdziesz.
- Ale mi się nie podoba ta niespodzianka, chodź stąd.
- Boże, jaki ty jesteś głupi. - parsknął śmiechem, sprawiając, że do moich oczu napłynęły łzy. Miałem w głowie najczarniejszy scenariusz i byłem pewien, że za moment stanę się jego głównym bohaterem. 
- No nareszcie! - otworzyłem szerzej usta, widząc wychodzącego z budynku, rzekomo byłego faceta Tae - Już myślałem, że go nie przywieziesz. 
- Przecież ci obiecałem.
- Co? - szarpnąłem się, jednak Taeyong trzymał mnie tak mocno, że nie miałem żadnej możliwości ucieczki - Hyung, to nie jest śmieszne! Puszczaj!
- Daj mi go. - Jungwoo szarpnął mnie za ramię, mocno za nie ściskając.
- To boli!
- Przestań się drzeć. - warknął, sprawiając, że po moich policzkach popłynęły łzy. Spojrzałem na 23-latka, widząc lekki uśmiech na jego twarzy.
- Hyung...
- Jesteś taki naiwny Jihoon. Myślałem, że będę musiał zaciągnąć cię tutaj siłą, a ty sam mi się podłożyłeś.
- Co? - zagryzłem wargę, czując tak ogromny ból, jakiego chyba jeszcze nigdy nie doznałem - Nasz związek... Taeyong, okłamałeś mnie.
- Szybko się połapałeś.
- Przecież zerwaliście... Tae, mówiłeś, że mnie kochasz. 
- Tak, zerwaliśmy. Ale Jungwoo obiecał mi za ciebie sporą kasę... grzechem było odmówić.
- Sprzedałeś mnie... Hyung, błagam nie! - wtedy też poczułem silne uderzenie w twarz. Klęknąłem jedynie, będąc nadal trzymanym przez to stare, obleśne bydle.
- Mówiłem, że masz go nie lać! - oburzył się Taeyong, pomagając mi wstać - Nie masz prawa podnosić na niego ręki, rozumiesz?
- Jest teraz mój, zapomniałeś? Za każdą pyskówkę będzie obrywał po mordzie. 
- Nie tak się umawialiśmy.
- Dostałeś za niego kasę? Dostałeś... a teraz wypad. - spojrzałem na Taeyonga, zanosząc się łzami. Byłem przerażony. Tak ma wyglądać moja wymiana, tak? Dopóki będę młody, będę wykorzystywany przez jakiś obleśnych, chińskich biznesmenów? Przecież nie mogę tak skończyć - Chyba że schowasz różki i do mnie wrócisz. Będziesz miał wgląd na dupodajność tego gnojka.
- Tae, proszę.. - pisnąłem, płacząc jak głupi.
- Wiesz co Jungwoo? Zrobimy inaczej.
- No słucham.
- Oddam ci kasę, a ty mi Jihoona. 
- Nie bądź śmieszny. - parsknął śmiechem, wołając stojących na schodach, na oko 15-latków - Trzymajcie go. - mówiąc to odpalił papierosa, stając bliżej Taeyonga - Nie miałeś żadnych skrupułów, kiedy brałeś za niego kasę, a przecież ten gnojek dał ci wszystko, czego ja ci nie dałem, hm? - chłopak zacisnął dłonie w pięści, zerkając na mnie - Czułe słówka, wyznania miłości, nadmierna opiekuńczość i zapewne czuły, namiętny seks... a ty za kilka papierków oddałeś go jak psa. - zaśmiał się, zaciągając się dymem. Bolało... każde słowo tego dupka, tak cholernie mnie bolało. Boli, bo wiem, że ten człowiek ma rację. Tae przez ten cały czas mnie oszukiwał... szkoda, że sumienie ruszyło go dopiero teraz - To jak? Zostajesz z nim czy spadasz?
- Spadam stąd... mam dość poniżania się dla ciebie. 
- Nie.. Hyung, błagam cię! - Jungwoo złapał mnie za twarz, dość mocno ją ściskając.
- Stul pysk gnoju... weźcie go do środka. - chłopcy złapali mnie za ramiona, prowadząc mnie w stronę budynku.
- Taeyong, zabierz mnie stąd! - odwróciłem głowę, widząc wpatrującego się we mnie chłopaka - Hyung, błagam cię! Proszę, zrób coś! - zostałem zdradzony i sprzedany przez osobę, której bezgranicznie ufałem... którą kocham ponad wszystko i poza którą świata nie widzę. Przez chłopaka, za którego dałbym się pokroić i za którego wielokrotnie nadstawiałem policzek, byleby jemu nie stała się żadna krzywda... Bardziej niż fakt trafienia do chińskiego burdelu, boli mnie to, że zostałem tak podle potraktowany przez kogoś, za kogo byłbym w stanie oddać życie, a on? Bez zająknięcia wykorzystywał mnie i potem jeszcze oddał mnie w to miejsce. Ciekawe ile było warte moje życie i zdrowie psychicznie... ile musiał dostać za mnie kasy, że był w stanie posunąć się tak daleko..









~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

4 komentarze:

  1. Czułam, że tak będzie.Biedny Jihoon oby nic mu się nie stało. To co Taeyong zrobił było podłe. Jak można wykorzystywać czyjąś miłość i zaufanie i zrobić cos takiegio. Jihoon zasluguje na kogoś lepszego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko... spodziewałam się, że stanie się coś złego, bo było zbyt kolorowo, ale że będzie aż tak źle, to nawet nie przypuszczałam. Nie rozumiem jak Taeyong mógł go tak potraktować, skoro Jihoon faktycznie dał mu wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg nie spodziewałam sie takiego obrotu sprawy...

    OdpowiedzUsuń