21 czerwca 2018

Korepetycje~cz.1 [Hyunjin&Jeongin]






- Jeongin... znowu jedynka. - wywinąłem oczami, odbierając od nauczycielki swój sprawdzian z matematyki - Jak tak dalej pójdzie, to będziesz powtarzał klasę.
- Super..
- Słucham?
- Mówię, że wezmę się za naukę.
- No ja myślę.. naprawdę najwyższa pora. - aishh nie cierpię matmy. Mogę się uczyć absolutnie wszystkiego, ale ten nieszczęsny przedmiot spędza mi sen z powiek.
- Ty tumanie... tłumaczyłem ci to ze sto razy. - syknął mój przyjaciel-Seungmin.
- Hyung, nie rozumiem tego... jestem na to za głupi. - dlaczego Hyung? Moi rodzice wysłali mnie wcześniej do szkoły i dlatego zwracam się do Seungmina w taki, a nie inny sposób.
- Nie jesteś za głupi, tylko leniwy.. Weź się w końcu za robotę. 
- Posłuchaj swojego przyjaciela... wie, co mówi. - powiedziała nauczycielka, sprawiając, że cała klasa zaczęła się ze mnie śmiać. Mam tego dość... ta kobieta upokarza mnie na każdym kroku. Wstałem z ławki, pakując pospiesznie swoje rzeczy - Jeongin, siadaj. - chwyciłem za sprawdzian, kładąc go na biurku matematyczki - Słyszysz co do ciebie mówię? 
- Do widzenia. - burknąłem, wychodząc z klasy. Usłyszałem za sobą jedynie buczenie kolegów, przez które byłem już w stu procentach pewien, że będę miał niezłe problemy. Nie wiem czy moje problemy z matematyką to kwestia tego, że jestem typowym humanistą, czy tego, że wcześniej zacząłem szkołę i mój mózg nie jest w stanie przyswoić takiego materiału... Chociaż z drugiej strony chemia i fizyka idą mi jako tako, a przecież jakby nie patrzeć, te trzy przedmioty się ze sobą łączą. Dlaczego więc ta matematyka sprawia, że codziennie idę do szkoły zestresowany jak przed pierwszą randką, a zanim dojdę do klasy, to jestem mokry jak po porządnym treningu? Wiem! To wszystko wina tej wstrętnej baby... po prostu się na mnie uwzięła.
Aaa dobra... opowiem wam coś o sobie. Tak jak mówiłem, mam na imię Jeongin i jestem uczniem pierwszej klasy liceum, mimo że powinienem gnić jeszcze w gimnazjalnej ławce. Nie mam pojęcia, co podkusiło moich rodziców, by wysłać mnie wcześniej do szkoły. Do wszystkich muszę mówić na "Hyung" i "Noona", a uwierzcie mi, że czasami bywa to dość uciążliwe, zwłaszcza jeśli chodzi o moje starsze koleżanki. Dzieli nas zaledwie rok różnicy, a one traktują mnie jak dziecko. Może rzeczywiście jestem dość specyficzną osobą, budzącą u innych ludzi rodzicielskie odruchy, ale będąc w liceum nie chcę być traktowany jak 5-latek. Nawet mój młodszy brat uważa, że jestem momentami bardziej dziecinny jak on... no cóż. Chodzę do liceum Whimoon, co zobowiązuje mnie do bardzo ciężkiej pracy i ciągłych, niekończących się, dodatkowych zajęć. Jest to szkoła prywatna i za każdym razem, jak przynoszę do domu kolejną jedynkę, moi rodzice są po prostu wściekli. Mój starszy oraz młodszy brat uczą się bez zarzutów... same piątki i szóstki, a ja? Jak to mówią, "środkowe" dziecko jest tym najbardziej pechowym. W mojej rodzinie ta zasada sprawdza się w stu procentach. Hmm... przyjaźnię się z Seungminem.. Jako jedyny zainteresował się mną, kiedy dołączyłem do jego klasy. Cała reszta od samego początku miała mnie za dzieciaka, z którym nie można o niczym porozmawiać... też mi coś.
Zaszedłem do szatni chcąc zostawić swój plecak i poczekać w spokoju na Seungmina. Za chwilę miała rozpocząć się przerwa na obiad, a dzisiaj jestem wyjątkowo głodny... chyba bardziej niż zwykle. Gdy otworzyłem swoją szafkę, zerknąłem na wiszącą na drzwiczkach kartkę z ocenami. Zawsze je wypisuję żeby mieć nad nimi jakąkolwiek kontrolę. Matematyka: 2, 2, 1, 1, 1, 1... i dzisiaj kolejna jedynka.
- Ahh... co ja mam robić? - jęknąłem uderzając czołem o szafki - Jeongin, ty głupi... głupi głupku. 
- No tego to jeszcze nigdy nie słyszałem. - otworzyłem szerzej oczy, widząc stojącego kilka metrów dalej chłopaka. Z tego co się orientuję ma na imię Hyunjin i jest kimś na wzór szkolnej "gwiazdy". Dlaczego? Bo jest kapitanem szkolnej drużyny piłki nożnej.
- Przepraszam. - ukłoniłem się pospiesznie, czując się jak skończony dureń. Nie dość, że tuman z matematyki, to jeszcze niezrównoważony psychicznie dzieciak.
- Za co? - zaśmiał się, wyciągając z szafki jakąś książkę.
- A... w sumie to..
- No właśnie. - chłopak posłał mi ciepły uśmiech, podchodząc bliżej mnie. Jego wzrok szybko jednak przeskoczył na moją kartkę z ocenami... co za wstyd.
- Hyung, co ty..
- Uuu... jedynka za jedynką, ładnie to tak? 
- Ja...
- Nie chcę się uczyć.. to chciałeś powiedzieć? 
- Nie... ja się staram. - oburzyłem się, tupiąc odruchowo nogą. Hyunjin Hyung zaśmiał się jedynie, zamykając moją szafkę.
- Chodzisz do pierwszej klasy? - skinąłem jedynie głową - Przecież ten materiał nie jest taki trudny.
- Dla mnie jest.. - westchnąłem, spuszczając wzrok. Wtedy też usłyszałem dziewczęcy szczebiot, dobiegający z wejścia do szatni.
- Oo tu jesteś! - niska dziewczyna z pomalowanymi na wiśniowo włosami, podbiegła do chłopaka, całując go w policzek. Wiśniowe włosy... skąd ja to wziąłem?
- Cześć skarbie. - aishh jakie to niezręczne. Otworzyłem drzwiczki szafki, by uniknąć widoku całującej się pary. Pewnie ta dziewczyna uchodzi za niezłą szczęściarę. Spotykanie się z gwiazdą piłki nożnej, to jest coś.
- Młody, spadaj stąd. - zmarszczyłem czoło, wychylając się zza szafki.
- Słucham?
- Yunjin, przestań. - upomniał ją Hyung, bawiąc się jej włosami.
- Y y, ma stąd iść. - zerknąłem jedynie na chłopaka, po czym zostawiłem swoje rzeczy, lekko się kłaniając.
- Dobrze... już mnie nie ma. - wymusiłem uśmiech, idąc w kierunku stołówki. Strasznie nie lubię takich dziewczyn. Rozumiem, że chce pobyć chwilę ze swoim chłopakiem, no ale bez przesady..
                        


*

- Wróciłem! - wszedłem do domu, widząc siedzącą w kuchni rodzinę. Znowu wróciłem w trakcie ich kolacji... mamooo, chcę już skończyć to koszmarne liceum. 
- Chodź jeść! - krzyknął mój starszy brat. Wszedłem do kuchni, wymuszając uśmiech z ogromną nadzieją, że rodzice zapomnieli o tym, że dzisiaj miałem otrzymać wyniki ze sprawdzianu - Siadaj, bo zaraz nic nie będzie. 
- Okej.. - zająłem swoje miejsce, zerkając na rodziców - Jak wam minął dzień?
- Dobrze synku. - uśmiechnęła się mama, podsuwając mi pod nos jakieś mięso - Jedz. 
- A jak matematyka? - zapytał ojciec, mierząc mnie uważnie wzrokiem. Zacisnąłem jedynie powieki, czując, co się za moment stanie. 
- No... wiesz tato..
- Czyli jedynka... no kurwa mać, Jeongin! 
- Uspokój się. - upomniała go mama, pokazując na mojego młodszego brata - Wyrażaj się. 
- Przepraszam, ale już nie mogę! Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, ile ja ładuję w ciebie pieniędzy?! 
- To my już pójdziemy. - mój starszy brat odciągnął młodego od stołu, po czym zniknęli za drzwiami kuchni.
- Tato, przepraszam..
- Ty się weź dziecko za naukę! Twoi bracia mogą mieć same piątki, a ty?! Chodzisz do prywatnej szkoły, na dodatkowe zajęcia... to wszystko kosztuje! 
- Wiem, przepraszam.
- Nic z ciebie nie będzie!
- Kochanie, przestań. - mama złapała go za ramię, starając się go uspokoić - Jego też to stresuje.
- Nie... jakby go stresowało, to by się debil uczył. - zagryzłem wargę, czując jak wbijający się w nią aparat sprawia, że ta zaczyna krwawić. Syknąłem jedynie, wycierając pospiesznie usta - Marsz do pokoju i bierz się za naukę. 
- Tato, jestem zmęczony..
- Każdy jest zmęczony, ale żeby coś osiągnąć w życiu, trzeba ciężko pracować. Samo ci nic nie przyjdzie. - skinąłem jedynie głową, głęboko wzdychając.
- Jeonginie, zjedz coś.
- Dziękuję, ale nie jestem już głodny. - odszedłem od stołu, idąc do swojego pokoju. Nie prosiłem ojca o prywatną szkołę... nie prosiłem go o dodatkowe, płatne zajęcia. Wie, że całe życie byłem cienki z matematyki, a mimo to ma na to parcie i wymaga ode mnie samych piątek. Przecież to nierealne. Staram się... naprawdę się staram. Siedzę do późnych godzin rozwiązując zadania, ale jak przychodzi co do czego, nie potrafię zrobić absolutnie nic. Siadając w szkolnej ławce dostaję jakiejś zaćmy. 
Usiadłem przy biurku, biorąc głęboki oddech. Nie chce mi się już nic dzisiaj robić! 
- Jak tam młody? - Jongsoo.. mój starszy brat - Ale się wściekł, co?
- A daj spokój. - westchnąłem, wyciągając książki - Boże, nie muszę być ze wszystkiego geniuszem.
- Chyba nie znasz wystarczająco ojca..
- No tak. - nasz tato uważa, że powinniśmy być geniuszami w absolutnie każdej dziedzinie. Uważa, że my nie jesteśmy wcale mniej zdolni w którejś z dziedzin, tylko jesteśmy potwornie leniwi i najzwyczajniej w świecie nie chce nam się tego uczyć.
- Dawaj te książki, pomogę ci.
- Poradzę sobie Hyung. 
- Z matmą?
- Postaram się. 
- Mhm... no dawaj. 
- Nie jesteś zmęczony po uczelni?
- Nie... zawsze znajdę siłę żeby wytłumaczyć ci matmę. - zaśmiał się, po czym sięgnął po książkę, kładąc się do mojego łóżka - Co my tu mamy. 
- Funkcje trygonometryczne.
- Przecież to łatwe.
- Ta... wszyscy mi to mówią.
- Kto na przykład? - położyłem się obok brata, zamykając oczy.
- Zaczepił mnie dzisiaj chłopak z trzeciej klasy, bo zrobiłem z siebie głupka w szatni... jak zobaczył moje oceny, to się załamał. 
- Nie wstyd ci?
- Teraz ty? - wziąłem od Jongsoo podręcznik, wzdychając.
- Nie no, sorki. 
- Sam się pouczę. 
- No Jeonginie, nie gniewaj się. 
- Nie gniewam się, ale wolę to załatwić sam.
- Jongsoo, Mark do ciebie przyszedł! - spojrzałem na brata, słysząc donośny głos mamy.
- Ooo... pora na piwko. - uśmiechnąłem się pod nosem, kręcąc zrezygnowany głową - Poradzisz sobie?
- Tak, leć. 
- Sorki, zapomniałem, że się z nim ustawiłem. 
- No idź Hyung. - zaśmiałem się, przekręcając się na brzuch - Tylko nie pij za dużo i uważaj na siebie.
- Tak jest! 


*


- Cześć. - odkleiłem się od szafki, widząc koło siebie uśmiechniętego Seungmina.
- Cześć Hyung. 
- Oho... ktoś chyba dzisiaj nie spał. 
- Do czwartej rano siedziałem nad matmą. 
- I jak?
- I tak, że nadal nic nie umiem. - westchnąłem, opierając się o szafki - Chodząca ze mnie porażka. 
- Przestań... jesteś dobry z koreańskiego, geografii... nie musisz być we wszystkim rewelacyjny.
- Ty jeszcze nie poznałeś mojego taty, nie?
- No nie.
- No właśnie. - wtedy też zauważyłem Hyunjina, który wszedł do szatni w towarzystwie kilku pierwszoklasistek. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się, machając do mnie. Ukłoniłem się jedynie, czując się niezwykle wyróżnionym. Nie sądziłem, że taka osoba będzie pamiętać o rozmowie z uczniem z pierwszej klasy. 
- Wow... nie mówiłeś, że znasz Hyunjina.
- Bo nie znam. Wczoraj mnie zaczepił... Ale powiem ci Hyung, że ma podłą dziewczynę.
- Mhm.. słyszałem, że to niezła zołza. 
- Hej. - odwróciłem się, widząc opartego o szafki chłopaka - Uuu... twoja zmęczona twarz to wina matmy? 
- Tak... chyba tak. - skinąłem głową, uciekając od niego wzrokiem. 
- Tak w ogóle to jestem Hyunjin.
- Wiem. - spojrzałem na niego, kłaniając się - Znaczy.. słyszałem o tobie Hyung. Ahh.. Jeongin. 
- Jeongin... wiesz.. te twoje oceny tak mnie rażą, że pomyślałem, że może mógłbym ci pomóc. 
- No pewnie, to świetny pomysł. - uśmiechnął się Seungmin.
- Ale ja..
- Hyunjin Hyung nie dość, że jest kapitanem szkolnej drużyny, to jeszcze jest najlepszym uczniem w szkole.
- Już mnie tak nie zachwalaj. - zaśmiał się, zerkając na mnie - To jak? - odwróciłem głowę, widząc wpatrujących się w nas uczniów. Nie wiedziałem, że Hyunjin wzbudza wśród ludzi aż tak ogromne zainteresowanie - Jakby co, to wiesz gdzie mnie szukać. - mówiąc to poklepał mnie po ramieniu, idąc w kierunku drzwi. Kurcze... trochę mnie zatkało. Nie rozumiem dlaczego Hyung chce mi pomagać... z resztą. Jak zacznie, to po tygodniu i tak zrezygnuje, bo nie wystarczy mu do mnie cierpliwości..







~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

3 komentarze:

  1. Paring taki troche z dupy bo pierwszy raz bede go czytać 😂
    Ale zapowiada sie ok

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń