16 czerwca 2018

Wymiana~cz.11 [Taeyong&Jihoon]





- Ty mówić tylko koreański? - spojrzałem na jednego z chłopaków, który zaczepił mnie moim ojczystym, łamanym językiem. Skinąłem jedynie głową, po czym rozejrzałem się nerwowo po korytarzu, na którym staliśmy - Ja jestem Dai-lin.
- Jihoon..
- Nie bać się. - uśmiechnął się, głaszcząc mnie po ramieniu. Mam się nie bać? Czy ludzie, którzy tutaj przychodzą, wyprali im mózgi? Jak mam się nie bać? Jestem w burdelu, a nie w disneylandzie, do cholery - Ty... emm... mieć z kimś seks? - skinąłem ponownie głową, czując napływające do oczu łzy - Ooo to mieć szczęście. 
- Dlaczego?
- Ja... ahh ciężko. - Dai-lin wziął głęboki oddech, zamyślając się - Kto tu trafi.. ma.. ma seks z Jungwoo. Ten pierwszy seks. I to nie fajne. - nie wiem dlaczego, ale mimo wszelkich okoliczności, zaciekawił mnie ten temat. W końcu Tae przeżył swój pierwszy raz z tym dupkiem.
- Ty kochałeś się z Jungwoo? - pociągnąłem nosem, wycierając niezdarnie policzki.
- Tak... on bić i... mówić do ciebie brzydko. Hmm... boli. Wszystko wtedy boli. - osunąłem się po ścianie, wybuchając płaczem. Nie chcę tu być. Żałuję, że tu przyjechałem i mam do siebie ogromny żal o to, że tak łatwo zaufałem Taeyongowi. Zrobiłbym wszystko żeby być teraz w domu, w Seoulu - Nie płakać. - chłopak kucnął przede mną, głaszcząc mnie po głowie - Będzie dobrze. - spojrzałem na jego delikatną, niezwykle chłopięcą buzię. Jestem święcie przekonany, że jest młodszy ode mnie. Co on tutaj robi? Gdzie są rodzice tych chłopaków? Jak to jest, że nie zainteresowała się tym policja?
- Dai-lin..
- Hm?
- Ile masz lat?
- Ja lat? Czternaście. - zatkało mnie. Przecież to dziecko... dziecko, które jest koszmarnie wykorzystywane. To obrzydliwe..
- Co ty tutaj robisz? - chłopak ponownie zamyślił się, układając sobie odpowiedź w głowie.
- Ja ze wsi... mieszkałem na wsi. I to wieś niedaleko Szanghaju. I ja byłem z domu dziecka.. rozumiesz? - skinąłem jedynie głową - I Jungwoo mnie znale... ahh..
- Znalazł cię?
- Tak... i teraz ja tutaj. 
- Chcesz tutaj być?
- Tak. Mieć tu wszystko co chcę. - czyli co? Własne łóżko i uwagę starych zboczeńców? Może jestem wredny, ale jestem tak przerażony, że nie potrafię spojrzeć na to wszystko z jego perspektywy.
- Tu jesteście. - uniosłem gwałtownie wzrok, widząc stojącego nad sobą Jungwoo. Mężczyzna spojrzał na 14-latka, mówiąc coś po chińsku. Ten jedynie ukłonił się, po czym zniknął w jednym z pokoi - Wstań gnojku. - zrobiłem to, co chciał. Wolę z nim nie dyskutować w żadnej kwestii - Dobrze.. i teraz chodź za mną. - ten ton.. zupełnie jakbym słyszał Tae zaraz po tym, jak się poznaliśmy. Ruszyłem za mężczyzną, idąc cichym, ciemnym korytarzem, na którym znajdowało się bardzo dużo pomieszczeń. W wielu drzwiach stali chłopcy, zainteresowani nowym nabytkiem tego obrzydliwego miejsca. Szeptali coś między sobą, ale nie zrozumiałem ani słowa. Tylko jeden z nich przyglądał mi się z lekkim uśmiechem na twarzy... jestem pewien, że to Koreańczyk - Właź. - burknął Jungwoo, otwierając przede mną drzwi znajdujące się na końcu korytarza. Spojrzałem na niego, robiąc krok w tył. Było mi niedobrze gdy na niego patrzyłem - Głuchy jesteś?
- Nie.
- No to wejdź do tego pieprzonego pokoju. - wszedłem do sporych rozmiarów pomieszczenia, w którym znajdowało się łóżko, biurko i szafa. Okna zabite były jakimiś deskami, a na karniszach wisiały ciężkie, czerwone zasłony. W pokoju świeciło jedynie kilka dość ciemnych lampek... zwariuję tutaj - Od dzisiaj mieszkasz tutaj. Przez pierwsze kilka dni nie będziesz wychodził z pokoju, później zobaczymy... zależy, jak będziesz się zachowywać. 
- Gdzie jest Taeyong? - szczerze mówiąc nie interesowało mnie nic innego. Mimo tego, co mi zrobił, wciąż martwię się bardziej o niego, niż o siebie.
- Tae? Pojechał zaraz po tym, jak zniknąłeś mu z pola widzenia. - mężczyzna usiadł na łóżku, uśmiechając się - Ale cię wyrolował, co? Nawet ja bym się tego po nim nie spodziewał.
- Wróci po mnie. - szepnąłem, bawiąc się bandażem, którym miałem owiniętą dłoń.
- Nie liczyłbym na to. Chociaż powiem ci, że jak na niego, to nieźle się zaangażował. Nie dałem mu tego, co ty... pewnie czuł się przy tobie bardzo dobrze. - wbiłem wzrok w podłogę, gryząc z nerwów wargi - No cóż... wystarczyło tylko trochę kasy żeby kopnął cię w dupę. Tak to już jest Jihoon... kasa ponad wszelkie wartości. 
- To nieprawda..
- Dlaczego tak uważasz?
- Zrobił to, bo się pana boi. 
- Pana. - zaśmiał się, przyciągając mnie do siebie - Urocze... Taeyong się mnie boi? - skinąłem jedynie głową - A ty się mnie boisz? - nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Każda odpowiedź niosła za sobą ryzyko - Zapytałem cię o coś.
- Nie. 
- Mów całymi zdaniami.
- Nie boję się pana. 
- Hm... chyba jednak troszkę powinieneś, wiesz? - czułem, że co nie powiem, to będzie błąd - Powinieneś czuć przede mną respekt, gnojku.
- Czuję. 
- Gówno prawda. Przytakujesz na wszystko, bo się mnie cholernie boisz. Myślisz, że tego nie czuję?
- Przepraszam. - szepnąłem, zamykając powieki, spod których wypłynęły kolejne strużki łez.
- Masz szczęście, że nie jesteś pyskaty. Tutaj tatuś-prawnik cię nie poratuje. 
- Wiem.. - Jungwoo ułożył dłonie na moich pośladkach, uśmiechając się.
- Ile razy pieprzyłeś się z Taeyongiem? - zaczerwieniłem się, uciekając wzrokiem - Jihoon, błagam cię.. jesteś dorosłym chłopakiem, a nie dzieckiem. Umiesz dać komuś dupy, to powinieneś też o tym otwarcie mówić.
- Nie wiem... ciężko powiedzieć. 
- Wiesz, że mi się to potwornie nie podoba? 
- Przepraszam. - mężczyzna ułożył dłonie na moich spodniach, unosząc na mnie wzrok. Poczułem narastającą w gardle ogromną gulę... seks z nim to ostatnia rzecz, na jaką miałem ochotę.
- Hm... dzisiaj ci odpuszczę. - Jungwoo wstał, głęboko wzdychając - Nie martw się. Jak będziesz grzecznie współpracował, to z czasem bardzo ci się to opłaci. - mówiąc to pchnął mnie na łóżko, po czym wyszedł z pokoju. Chcę płakać, krzyczeć, uderzać we wszystko, co wpadnie mi w ręce. Nie wytrzymam tu. Czuję się jak w zaawansowanym szpitalu psychiatrycznym, w pokoju bez okien i klamek. Strasznie się boję, a wiem, że to dopiero początek tego koszmaru.


*

- Cześć. - leżałem na łóżku, wpatrując się beznamiętnie w ścianę. Jestem tutaj zaledwie dwa dni, a już mam dość. Jungwoo dał mi jedną książkę, żebym miał czym zająć myśli, ale nawet po nią nie sięgnąłem. Ciągle myślę o Taeyongu... co robi, jak się teraz czuje, czy Jungwoo aby na pewno nic mu nie zrobił, kiedy ja zniknąłem za drzwiami burdelu. Do tego moja rodzina.. jestem pewien, że odchodzą od zmysłów, a mój telefon został w samochodzie Tae. Co ja mam do cholery zrobić.. - Hej.. słyszysz? - uniosłem głowę, widząc stojącego nad łóżkiem Koreańczyka, którego widziałem w dniu przyjazdu.
- Słyszę. - chłopak usiadł obok mnie, uśmiechając się.
- Jihoon, mam rację? - skinąłem jedynie głową - Jestem Minseong. - wymusiłem uśmiech, spoglądając ponownie na ścianę. Nowy kolega położył się obok mnie, wdychając - Co ty tu robisz, dzieciaku?
- To samo, co i wy..
- Jaka pyskówka... Tae cię tu przywiózł?
- Skąd wiesz?
- Wszyscy o tym mówią. Ponoć byliście razem. - zacisnąłem dłoń na kołdrze, przełykając z trudem ślinę - Jak się poznaliście?
- Co cię to w ogóle obchodzi?
- Wyluzuj... nie wiesz tego, ale wszyscy jesteśmy tutaj dla siebie wsparciem. Nie jestem przeciwko tobie dupku. - westchnąłem, przekręcając się na plecy, po czym zerknąłem na leżącego obok mnie chłopaka.
- Przepraszam. - oblizałem wargi, czując znów potworne rozdarcie - Przyjechał do Korei na roczną wymianę. Mój brat zaoferował mu mieszkanie.. - westchnąłem, głaszcząc się po poharatanej dłoni - Tak się poznaliśmy.
- Wiesz... dziwię się, że mu zaufałeś. 
- Jak to?
- Kawał dupka i tyle... zawsze robił to, co kazał mu Jungwoo. Dopiero jakiś czas temu w końcu się zbuntował i stąd odszedł. 
- To nie jest zły człowiek...
- Mhm... to właśnie z dobroci serca wystawił cię Jungwoo i zamknął w burdelu... Jihoon, błagam cię.
- On się go boi..
- Tae? - Minseong zaśmiał się, spoglądając na mnie - Chyba nic nie wiesz o swoim chłopaku... Ten potwór się niczego nie boi, a już na pewno nie Jungwoo. Tae kręcił nim jak marionetką, a ten stary kretyn był na każde jego zawołanie. Z resztą... obaj są siebie warci. 
- Chyba nie rozumiem..
- Może to i lepiej dla ciebie. Grunt, że już nie masz z nim nic wspólnego. 
- Nie obrażaj go.
- Oj tak tak... święty Taeyong. Ja nie wiem, co ten chłopak z ciebie zrobił..
- Mniejsza, serio. - nie mam ochoty na słuchanie jakiś bezsensownych i nieuzasadnionych teorii, oczerniających mojego Hyunga - A ty co tu robisz?
- Ja? Tae był moim najlepszym przyjacielem... resztę sobie dopowiedz. 
- Minseong.. mów do cholery jaśniej.
- Jestem od ciebie starszy, także uważaj na słowa. 
- Przepraszam.
- Aishh... Mieszkam w Chinach od urodzenia, a Tae był moim sąsiadem zaraz po tym, jak się tutaj przeniósł z Korei. Jesteśmy w tym samym wieku i bardzo szybko się zaprzyjaźniliśmy. No... a jak skończyłem 20 lat, to Taeyong zapoznał mnie z Jungwoo... Wiedziałem, że są razem i często spotykaliśmy się we trójkę. - chłopak westchnął, odwracając wzrok - Sam rozumiesz... trafienie tutaj było kwestią czasu.
- Nie zbuntowałeś się?
- Próbowałem, ale z nimi nie wygrasz Jihoon. Nie wiem co by musiało się stać żebyś stąd zwiał. 
- A twoi rodzice? Nie szukają cię?
- Na pewno szukali.. ale po trzech latach to już nie ma najmniejszego sensu.
- Zaraz... to oni w ogóle nie wypuszczają cię na dwór?
- Nie no, aż tak to nie... chodzę na dwór z którymś z ochroniarzy... ale tylko po tym ogrodzonym terenie.
- Widziałem, że niektórzy wychodzą sami.
- Ta... głupie dzieciaki, zapatrzone w Jungwoo, jak w Boga. Powyciągał ich z biedy i teraz w dupach im się poprzewracało.
- Jak to?
- Za dobre zachowanie dostali książki do nauki, zarabiają kasę, Jungwoo puszcza ich gdzie tylko zechcą, bo i tak wie, że wrócą... Jak ktoś tańczy tak, jak zagra Jungwoo, to naprawdę można mieć tutaj dobrze.
- Ta... gdyby nie fakt, że trzeba dawać dupy obleśnym staruchom.
- Serio myślisz, że tacy tu przychodzą?
- No a nie?
- Oj zdziwisz się. - przekręciłem się na bok, wpatrując się uważnie w chłopaka - Najstarszy facet, który tu przychodzi jest lekko po 40-stce. Raczej na niego nie trafisz, bo ma swojego ulubieńca, do którego przyłazi od jakiś trzech lat... A tak to wiesz... początkujący biznesmeni, goście którym nie układa się w małżeństwie... czasami nawet zdarzają się studenci. 
- Poważnie?
- Mhm... pod tym względem nie ma tragedii. Oczywiście, jak już się wprawisz... Kochałeś się z Tae, nie? - skinąłem jedynie głową - No to luz... nie będzie tak źle.
- Dai-lin mówił mi, że ci co trafiają tu jako prawiczki, idą do łóżka z Jungwoo.
- Ta... koszmar, serio. Ciesz się, że ciebie to nie dotyczy. 
- Co on takiego robi?
- Gwałci cię. - chłopak zaśmiał się nerwowo, zerkając na mnie - Wyzywa cię od najgorszych, bije cię, poniża... chory dupek. - spuściłem wzrok, wyobrażając sobie w tej sytuacji Taeyonga. Przez co on musiał przejść..
- Myślisz Hyung, że Tae też tak traktował?
- Na pewno. On traktuje ciała młodych chłopaków jak zabawki... ale jak mam być szczery, ani trochę nie jest mi go szkoda. Zasłużył sobie na to. - poderwałem się nerwowo, wbijając wzrok w stojące na przeciwko mnie biurko - Nie mów, że ci go szkoda.
- Szkoda, bo go kocham... - szepnąłem, czując jak ten siada obok mnie.
- Jihoon... on cię podle wykorzystał. Litujesz się nad nim, a on? Nawet mu powieka nie drgnęła, jak cię tu zostawiał. 
- Nakrzyczał na Jungwoo, jak uderzył mnie w twarz..
- Serio? - skinąłem głową, wzdychając.
- Powiedział też, że odda Jungwoo pieniądze, jak ten mnie zostawi w spokoju..
- Co ty gadasz? Tae zrobił coś takiego?
- Tak.
- Wow... nie poznaję go. 
- Mówię ci, że to dobry człowiek... dobry, tylko pogubiony. 
- Jihoon... z drugiej strony, jakby był dobrym człowiekiem, to żadne pieniądze świata nie zmusiłyby go do tego, żeby cię tu zostawić... On widział jak to wszystko funkcjonuje przez wiele lat. Wiedział, co tu się dzieje.. 
- Widocznie musiał mnie tu oddać... ale na pewno po mnie wróci. - Minseong położył dłoń na moim udzie, biorąc głęboki oddech.
- Ten dupek na ciebie nie zasługuje. Byłeś dla niego za dobry.
- Wiedziałem przez co przeszedł... chciałem mu to wszystko jakoś wynagrodzić. Poza tym naprawdę mi na nim zależy i jestem w stanie znieść wszystko, byleby on był szczęśliwy.
- Chodź tu, dzieciaku. - chłopak przytulił mnie, głaszcząc mnie po głowie. Bardzo tego potrzebowałem. Chociaż przez chwilę mogłem wyobrazić sobie, że są to ramiona Taeyonga i uciec myślami jak najdalej stąd. Mam nadzieję, że to co mówię to prawda i że Tae rzeczywiście kiedyś po mnie przyjedzie... jeśli tego nie zrobi, to ja nie wiem, co ze mną będzie.


*

                        Wariuję tu. Od kilku dni chodzę po pokoju jak głupi, byleby zabić czas. Jestem totalnie odcięty od świata. Nie mam telefonu, nie mam internetu, nie wychodzę na dwór... czasami jedynie porozmawiam z chłopakami, którzy jako tako znają koreański, no i oczywiście z Minseongiem. Fajny z niego chłopak, tylko nie podoba mi się to, że ciągle oczernia Tae. 
- Zbieraj się. - podskoczyłem, słysząc za sobą głos Jungwoo - Na co się tak gapisz? Ducha zobaczyłeś? 
- Pan wystarczył.. - mężczyzna uśmiechnął się, oblizując wargi.
- Postaram się o to, żebyś pożałował tej uwagi.
- Hm?
- Przyszedł do ciebie pierwszy klient. - otworzyłem szeroko usta, czując jak uginają się pode mną nogi - No zbieraj się. I dobrze ci radzę... bądź dla niego miły. Płaci za ciebie dużą kasę.
- Ale..
- Masz minutę Jihoon. - mężczyzna wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samego. Nie wiedziałem, co robić. Nie mogłem nawet ruszyć się z miejsca. Pierwszy klient? Boże, czuję się jak szmata. Jak tania dziwka z przydrożnego burdelu. Po chwili drzwi do mojego pokoju otworzyły się. Wbiłem w nie wzrok, widząc jak wychodzi zza nich, na oko 30-letni mężczyzna ubrany w garnitur. Widząc mnie, uśmiechnął się, lekko się kłaniając.
- Dobry wieczór. - skinąłem głową, trzęsąc się jak galareta. Mężczyzna usiadł na łóżku, zdejmując z siebie marynarkę - Robię trochę błędów w koreańskim, także jak się pomylę, to mnie popraw. - znów skinąłem jedynie głową. Błagam, niech on już stąd idzie - Jihoon, tak?
- Tak.
- Jestem Luo-han. - przytaknąłem, zaciskając dłoń w pięść - Jestem twoim pierwszym klientem?
- Tak.
- Ahh... nie denerwuj się. Nie skrzywdzę cię... siadaj obok mnie. - wziąłem głęboki oddech, siadając obok mężczyzny. Bałem się nawet na niego spojrzeć. Nawet przystojny jak na chińczyka, ale wizja kochania się z nim przyprawia mnie o wymioty - Opowiesz mi coś o sobie? - pociągnąłem nosem, wpatrując się w podłogę.
- Ja... jestem tu od jakiegoś tygodnia... 
- Mhm.. a czemu akurat taka praca?
- Zostałem porwany... wcale nie chcę tu być. - spojrzałem na niego, znów się rozklejając - Proszę mi pomóc. 
- Poczekaj... jak to porwany?
- Proszę mnie stąd wydostać... błagam. 
- Jesteś naćpany?
- Nie... ja tu nie chcę być..
- Zapłaciłem za ciebie. 
- Ja nie chcę..
- Jihoon... Jungwoo to mój dobry znajomy, nie zrobię nic przeciwko niemu. - pisnąłem, płacząc jak głupi - Uspokój się, hej.. - klęknąłem przed mężczyzną, kładąc niemalże twarz na jego butach.
- Błagam, ja nie dam rady.
- Wstań, nie musisz się przede mną poniżać. - uniosłem na niego wzrok, czując jak ten wyciera moje policzki - Nie musisz niczego robić... i tak cię pochwalę przed Jungwoo.
- Dziękuję.. - odetchnąłem, kładąc głowę na jego nogach - Dziękuję panu.
- Chodź. - Luo-han podniósł mnie, sadzając mnie na łóżku - Różni ludzie tutaj przychodzą... nie każdy się nad tobą zlituje.
- Wiem.. i tym bardziej bardzo.. bardzo dziękuję. 
- Ile masz lat?
- 18-naście.
- Gówniarz z ciebie. - pociągnąłem nosem, wpatrując się w mężczyznę - Współpracuj z Jungwoo... opłaci ci się to. 
- Nie... nie cierpię go..
- Dlaczego?
- Bo mnie tu trzyma? Bo przez wiele lat krzywdził Ta.. - zamknąłem się, widząc lekki uśmiech na jego twarzy.
- Więc chodzi o Taeyonga... Czułem, że to on cię tutaj przywlókł. 
- Zaraz... ma pan z nim kontakt?
- Z Tae? - skinąłem jedynie głową - Swego czasu miałem... teraz już nie bardzo.
- Ale wie pan, gdzie go szukać.
- Pewnie tak. - poderwałem się z łóżka, po czym usiadłem przy biurku, pisząc na skrawku papieru coś w rodzaju listu. 30-latek stanął nade mną, uśmiechając się - Rozumiem, że mam mu to przekazać.
- Będę panu bardzo wdzięczny. 
- Nie jestem dla ciebie za dobry?
- Pewnie pan jest. - spojrzałem na niego, widząc na jego twarzy łagodny uśmiech.
- W porządku... pisz.



"Hyung,
nie wierzę w to, że mam jakąkolwiek możliwość skontaktowania się z tobą. Pan Luo-han zgodził się przekazać ci ten list. Hyung, błagam, wróć po mnie. Jest mi tu potwornie źle i bardzo za tobą tęsknię... mimo wszystko. Chłopcy są dla mnie naprawdę mili, ale ja tak dłużej nie wytrzymam. Codziennie myślę o tobie i o tym, jak się czujesz. Czy dobrze zjadłeś, czy się wyspałeś, czy przyniosłeś do domu kolejną piątkę z uczelni.. Boję się też o moją rodzinę. Odzywali się do ciebie? Wszystko z nimi w porządku? Proszę cię, daj im znać, że coś jest nie tak z moim telefonem i dlatego nie dzwonię. Powiedz im, że wszystko ze mną w porządku, proszę. 
Hyung, ja wiem, że Jungwoo tobą manipuluje. Wiem, że robisz to ze strachu przed nim, ale błagam cię... chociaż mnie odwiedź. Muszę z tobą porozmawiać.. muszę cię zobaczyć. Pamiętaj, że to, że tutaj jestem niczego nie zmienia. Kocham cię tak samo mocno, jak kiedyś.
Czekam na ciebie Hyung.


Jihoon"





~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

1 komentarz: