31 maja 2015

Sungjong & Sunggyu ~cz.3 [Nowa praca]



               Sunggyu mruczał i delikatnie całował mnie po klatce piersiowej. Czułem jak miękną mi nogi. Bałem się, że w każdej chwili mogę osunąć się na ziemię, a wolałbym raczej tego uniknąć. W pewnym momencie Gyu podniósł głowę do góry i oblizał wargi. Widziałem, że coś kombinuje, ale nie mogłem dojść co to takiego. 
- Nie umiesz oprzeć się swojemu pracodawcy?... niedobrze. 
Otworzyłem szeroko oczy i trzęsącymi się rękoma zacząłem zapinać koszulę. Chłopak jednak powstrzymał mnie, łapiąc za moje nadgarstki, które po chwili znalazły się nad moją głową. 
- Jesteś taki chudziutki i delikatny... jak ty sobie radzisz w tej pracy?
- Żadna praca nie jest łatwa... jak radzę sobie w tej, to poradzę sobie też w każdej innej...
Sunggyu uśmiechnął się i zbliżył do mnie swoją twarz, czym wywołał u mnie kolejną falę zimnego potu i niesamowicie głośne bicie serca.
- Czym się tak denerwujesz?
- Tym, że nie wiem co zamierzasz... puść mnie, muszę wracać do pracy.
- Dzisiaj masz już wolne.- chłopak uśmiechnął się i delikatnie mnie pocałował. Czułem jak serce rozsadza mi klatkę piersiową. Sunggyu to wyczuł, bo po chwili przyłożył do niego swoją dłoń - Spokojnie. To pierwszy raz, kiedy masz z kimś tak bliski kontakt?
Nie musiałem odpowiadać. Rumieniec zalewający moją twarz o wszystkim go poinformował. Gyu posłał mi kolejny uśmiech i powoli zaczął zapinać koszulę mojego uniformu. Czułem, że nie chce dla mnie źle. Wie, że jestem totalną ciemnotą w tych sprawach i na mnie nie naciska... wielki plus. Nie przeżyłbym chyba czegoś więcej z osobą taką jak Sunggyu. Poza tym nie jestem na to nastawiony psychicznie, a to jest chyba dość istotne. 
- Co robisz dzisiaj wieczorem?
- Hm?- spojrzałem w oczy chłopaka i z trudem przełknąłem ślinę. Czemu muszą być tak nieziemsko piękne? - N...nie wiem... chyba nic.
- Mogę wpaść po ciebie około 20-stej? 
- Pewnie... a po co?- i tutaj ugryzłem się w język... co za durne pytanie. Niestety zawsze przy Gyu wychodziłem na totalnego idiotę. Chłopak jedynie zachichotał i pogłaskał mnie po głowie.
- Zobaczysz... to będzie niespodzianka.- po tych słowach wyszedł z pomieszczenia i wrócił do swoich obowiązków. Ja natomiast rozpalony do granic możliwości poprawiłem uniform i pędem ruszyłem do szatni przeznaczonej dla pracowników. Nie mogłem się doczekać kiedy wrócę do domu i o wszystkim opowiem mojemu współlokatorowi. Wiedział o tym, że podoba mi się Sunggyu. Czułem, że jak usłyszy dzisiejszą historię to padnie z wrażenia. W sumie nie będę się dziwił... sam nie mogę objąć myślami tego, co się właśnie stało. Pędząc przez hotelowe korytarze nie zwracałem zbytnio uwagi na to, co się wokół mnie dzieje i przez to właśnie z impetem wpadłem w Howon'a.
- Jezus, gdzie tak lecisz?
- Przepraszam.- chłopak jest ode mnie starszy więc by mu nie podpaść ukłoniłem się lekko i poprawiłem wiszący na sobie uniform.
- Już po pracy?
- Tak...
- Jest dopiero 13-sta.
- Tak wiem, ale no... muszę już iść.- ukłoniłem się ponownie i zniknąłem za drzwiami windy. Wiedziałem, że na drugi dzień będę musiał długo się z tego tłumaczyć, ale jakoś w chwili obecnej wolałem nie zaprzątać sobie tym głowy. Po przebraniu się ruszyłem do najbliższej stacji metra. Chciałem jak najszybciej powiedzieć Jinwook'owi o tym co się dzisiaj stało. Poza tym mimo wczesnej pory chciałem zacząć przygotowania do wieczornego spotkania z Sunggyu. Po półgodzinnej jeździe wysiadłem na ostatniej stacji metra i biegiem ruszyłem do mieszkania, które wynajmowałem z Jinwook'iem i jego dwoma koleżankami. Gdy do niego wszedłem rzuciłem się na chłopaka i zacząłem piszczeć jak zakochana panienka.
- A tobie co się stało?
- Nie uwierzysz co się stało!
- Sunggyu powiedział ci "cześć"?- nienawidziłem gdy jechał w moją stronę sarkazmem.
- Ta... zaprosił mnie gdzieś dzisiaj wieczorem!
- Co...- widziałem po minie kolegi, że nie bardzo wierzy w to co do niego mówię. Jednak gdy przez dłuższą chwilę przyglądał się mojemu entuzjazmowi śmiało mógł stwierdzić, że to co mówię jest prawdą - Gdzie idziecie?
- Nie mam pojęcia... powiedział, że to będzie niespodzianka.
- Oho... ogól się.
- Pf... wal się. Nie dam mu się tak łatwo.- wtedy też przypomniałem sobie, co działo się dzisiaj w lokerze. Jeśli tak ma zakończyć się dzisiejszy wieczór to ja dziękuję. Mimo to pod pretekstem prysznica pobiegłem do łazienki i zacząłem dokładną depilację... całego ciała. W sumie to nigdy nic nie wiadomo, a oczywistym jest to, że zawsze lepiej być odpowiednio przygotowanym. Po kąpieli, depilacji i dokładnym wyszykowaniu się mogłem jedynie czekać. Wtedy też do głowy przyszło mi kilka myśli. Dlaczego wybrał akurat mnie? W hotelu pracuje masa przystojnych chłopaków na wyższysz stanowiskach niż boy... co więc podkusiło go, by wchodził w jakiekolwiek relacje ze mną? Nawet jeśli wpadłem mu w oko, to pewnie ta cała przygoda nie potrwa długo. A co jeśli dzisiejsze wieczorne wyjście to tylko żart? Z drugiej strony czy całowałby kogoś, kto mu się zupełnie nie podoba? Sam już do cholery nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć.
Dochodziła powoli 20-sta. Zaraz pewnie wszystko się rozstrzygnie. Zdenerwowany podszedłem do Jinwook'a, który przytulił mnie i zaczął uspokajać. Pewnie to tylko zwykłe wyjście mające na celu lepsze poznanie się, a ja głupi wyobrażam sobie nie wiadomo co. No cóż... taki już jestem.. naiwny i żyjący w zbyt wyimaginowanym świecie. Wtedy moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Spojrzałem na współlokatora, który uśmiechnął się szeroko i pchnął mnie w stronę drzwi. Roztrzęsiony położyłem dłoń na klamce, którą po chwili pociągnąłem w dół. Moim oczom ukazał się Sunggyu, ubrany w luźne, ale eleganckie ciuchy. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i pogłaskał mnie po głowie.
- Gotowy? 
Skinąłem jedynie twierdząco i nałożyłem buty. Po chwili Gyu złapał mnie w talii i wyprowadził na osiedlowy parking, po czym zaprosił do swojego samochodu... Coraz mniej zaczynało mi się to podobać.


~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------



Postaram się jak najszybciej dodać kolejną część, a teraz lęcę coś obejrzeć i spać.
Miłego tygodnia!  

29 maja 2015

Sungjong & Sunggyu ~cz.2 [Nowa praca]



                                 Minęły dwa tygodnie odkąd zacząłem pracę w hotelu. Po tych czternastu dniach mogę śmiało stwierdzić, że jestem wrakiem człowieka. Czuję się koszmarnie. Jestem bez przerwy senny i zmęczony. Wychodzę z domu przed siódmą rano, a wracam koło dwudziestej i tak w kółko, sześć dni w tygodniu. W wolną niedzielę nie wychodzę przez cały dzień z łóżka, tylko nacieram się różnymi przeciwbólowymi specyfikami i odsypiam poranne wstawanie... koszmar. Plusy są takie, że zarabiam dość sporo jak na boya i codziennie widzę Sunggyu. Kilka dni temu jak usiadł obok mnie na stołówce, myślałem, że serce rozsadzi mi klatkę piersiową. Do tego co chwilę na mnie zerkał, czym strasznie przeszkadzał mi w jedzeniu. 
     Właśnie przebywam z lokerze, w którym trzymamy hotelowe ręczniki. Goście zażyczyli sobie zmiany ręczników, mimo że kilka godzin wcześniej dostali pare czystych. Strasznie mnie to denerwuje... Przyjeżdża tu masa bogatych bufonów, którzy pomiatają pracownikami hotelu jak tylko chcą, a my jak te psy musimy grzecznie koło nich biegać, no ale cóż... mogłem się tego spodziewać przychodząc do pięcio-gwiazdkowego hotelu... Mam w uszach słuchawki, w których gra nowy album JJY. Pochłonięty muzyką przerzucam ręczniki na wózek, który znów muszę odwieźć na basen, w którym znajdują się goście. W pewnym momencie poczułem jak coś przejeżdża delikatnie po moim udzie. Odskoczyłem na drugi koniec lokera i pospiesznie wyciągnąłem słuchawki. 
- Oho... masz coś na sumieniu.
- Nie strasz mnie... 
Sunggyu uśmiechnął się ciepło i podszedł do mnie, by poprawić kołnierzyk w moim uniformie. 
- Jak tam? Ciężko masz dzisiaj?
- A daj spokój... mam już dosyć.
- Nikt nie powiedział, że będzie łatwo... Pamiętaj o co walczysz Sungjong. Rok pracy tutaj i śmiało możesz spadać do Europy. 
- No wiem wiem... chociaż teraz zastanawiam się nad tym wyjazdem...
- Mi też szkoda by było zostawiać Seoul.
- Nie chodzi o to...
- A o co?- Gyu spojrzał mi w oczy i ponownie się uśmiechnął. Miałem ochotę rzucić go w tą stertę ręczników i zatopić się w jego ustach, ale wiem, że byłbym wtedy stracony. Westchnąłem jedynie i wróciłem do pracy. Czułem na sobie spojrzenie chłopaka... nienawidziłem tego - Pomóc ci?
- No coś ty... ja tu jestem od brundej roboty.
- Pamiętaj, że bez ciebie ten hotel nie byłby takim jakim jest teraz.
Cały Sunggyu... motywujący swoich pracowników jak tylko się da. Przytaknąłem i zacząłem wyjeżdżać wózkiem na korytarz. Wtedy poczułem jego dłonie na swoich biodrach. Zadrżałem i niepewnie odwróciłem głowę w jego stronę. Czułem jak jestem z powrotem wciągany do środka. Serce podchodziło mi do gardła, a wyobraźnia zaczęła działać do tego stopnia, że w mojej głowie w chwili obecnej toczył się najlepszy film porno na świecie. Po wciągnięciu mnie do lokera, Gyu zamknął drzwi po czym mnie pod nimi postawił. Następnie naparł na mnie swoim ciałem i dokładnie mi się przyglądał. Czułem jak z nerwów niemiłosiernie się pocę, twarz robi się czerwona, a na rękach dostaję sinych plam. Chłopak zaczesał mi kosmyk włosów za ucho i zaczął rozpinać koszulę od mojego uniformu. Zagryzłem wargi, by nie wydać z siebie żadnego jęku, ale to na nic. Co chwilę pod wpływem dotyku Sunggyu jęczałem jak głupi, a to jak się okazało było dopiero początkiem...


~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam,że tak krótko i zapewne bez sensu, ale jestem tak zmęczona, że oczy same mi się zamykają. Buziaki 


26 maja 2015

Sungjong & Sunggyu ~cz.1 [Nowa praca]



                    Stałem przed nowym miejscem pracy i trząsłem się ze strachu. W końcu po kilku miesiącach poszukiwań udało mi się dostać pracę w prestiżowym i jednocześnie najlepszym hotelu w Seoulu. Była to dla mnie ogromna szansa, której nie chciałem zaprzepaścić. Planowałem wyjazd do Europy i rozpoczęcie studiów w Paryżu bądź Londynie, ale są to niestety plany na bardzo daleką przyszłość, dlatego też póki co muszę wziąć się w garść i zarobić na te marzenia. Po wzięciu głębokiego oddechu zrobiłem krok w przód i wszedłem do wielkiego budynku. Miejsce było niesamowite. Wszystko dopieszczone i niesamowicie czyste i poukładane. Muszę przyznać, że robiło to na mnie piorunujące wrażenie. Główny hol tak mnie wciągnął, że zapomniałem, po co tu przyszedłem.
- Ty jesteś Sungjong?
- Hm?- spojrzałem w stronę dobiegającego głosu i ujrzałem przed sobą elegancką kobietę w szpilkach, spódnicy i żakiecie. Przełknąłem głośno ślinę i lekko się uśmiechnąłem - Tak, to ja.
- Chodź za mną.- skinąłem jedynie głową i za nią ruszyłem. Po wejściu do sektora dla pracowników, kobieta wręczyła mi uniform i plakietkę z moim imieniem - Jak ci poszła rozmowa o pracę?
- Bardzo się stresowałem, ale em...no..udało się.- zwykle gdy nie wiem, co mam powiedzieć, jedynie głupkowato się uśmiecham.
- Hm..to dobrze. Teraz bardzo cię proszę przebierz się i przyjdź do mnie, to powiem ci co masz robić.- po tych słowach kobieta wpisała coś w papiery i zniknęła w pokręconych korytarzach. Ja natomiast jak ta sirota ruszyłem do szatni, by się przebrać. Po ubraniu uniformu i przypięciu plakietki poczułem niesamowitą dumę, mimo że moją pracą będzie praca boya hotelowego. Mimo to gdy patrzyłem na siebie w lustrze czułem się niesamowicie przyjemnie.
- Dobra Sungjong, koniec tego podziwinia.- lubię mówić sam do siebie. Tak wiem, jest to dziwne, ale zawsze podczas takiej "rozmowy" czuję się lepiej - Hwaiting!- uśmiechnąłem się szeroko i ruszyłem do gabinetu mojej szefowej. Po zapukaniu, do środka zaprosił mnie niski, męski głos.
- Em.. dzień dob...
- Hej.- przede mną stanął wysoki chłopak. Wyglądał na niewiele starszego ode mnie - Sungjong,tak?
- Zgadza się.
- Super. Dzisiaj zaczynasz pracę, także z uśmiechem, energią i nie stresuj się tak, dobra? Widać, że stres bije od ciebie na kilometr.... Przydzielę cię dzisiaj do Howon'a. On powie ci co i jak, okej?
- Dobrze..
- A... jestem Sunggyu. Mów mi na ty.- chłopak uśmiechnął się ciepło i podał mi rękę.
- Sungjong.
- Żeby nie przedłużać, przejdziemy od razu do Howon'a. - skinąłem głową i ruszyłem za chłopakiem. Był nieziemsko przystojny i jednocześnie strasznie słodki. Mój ideał. A właśnie... muszę się kryć ze swoim homoseksualizmem w pracy, żeby mnie przez to nie wywalili. Wiadomo jak to teraz jest. Potrafią zbluzgać człowieka za byle co. Po podejściu do recepcji Gyu poprosił bym na niego poczekał, po czym podszedł do jakiegoś bruneta. Gdy ten mnie zobaczył westchnął i skinął na polecenie swojego szefa. Yhym.. to pewnie ten Howon. Widać, że szkolenie nowego nie jest mu na rękę, ale cóż... nie ma wyjścia. Po kilku minutach chłopak podszedł do mnie i podał mi rękę.
- Howon...ale mów mi Hoya.
- Sungjong... miło mi.
- No dobra, to co? Powiem ci co i jak i poślę cię do jakiegoś gościa.
- J... już dzisiaj?
- A czego się spodziewałeś? Tu nie ma czasu na opierdzielanie się. 
W tym momencie byłem przerażony. Kontakty z ludźmi są dla mnie rzeczą masakryczną i ciężką do przepchnięcia, ale ta praca niestety tego wymaga. Cały czas motywowałem się tym, że po ostrej pracy w hotelu będę miał pieniądze na wyjazd i naukę w Europie. Ta myśl przebijała wszystkie inne. Po krótkim, ale treściwym wykładzie Howon'a, przeszliśmy pod główne wejście hotelu. Mieliśmy czekać na przyjezdnych i brać ich bagaże. W sumie nic trudnego pod warunkiem, że nie przyjedzie tu żaden obcokrajowiec. W sumie znam angielski i japoński, ale posługiwanie się nimi, to dla mnie ogromny stres. W pewnym momencie pod hotel podjechała limuzyna. Hoya szturchnął mnie i skinął głową, bym wziął wózek i zabrał rzeczy. Kilka pierwszych kolejek było okej, ale pod koniec dnia byłem ledwo żywy. Nogi bolały mnie jak nigdy dotąd, a plecy nie nadawały się do wyprostowania. Wracałem do domu ze łzami w oczach i szczerze przeklinałem to miejsce. Nie miałem ochoty wstawać na drugi dzień do pracy. Najchętniej zostałbym w łóżku i wyleczył wszystkie dolegliwości, jednak chęć zarobku i zobaczenia Sunggyu były silniejsze.


~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

24 maja 2015

...



Hej :)
Jutro zaczynam pracę więc posty na blogu pojawiać się będą rzadko, nad czym bardzo ubolewam. Prawdopodobnie coś nowego wychodzić będzie w weekend'y, chyba że będę miała siły i wenę po pracy, to chętnie będę coś pisała.

Buziaki

23 maja 2015

Mark & Jackson~cz.6 [Miłość z internetu- Koniec]



             Przez ostatnie dni pobytu Jacksona w Seoulu, bardzo wiele się działo. Każdy dzień, godzinę, minutę i sekundę spędzaliśmy razem. Rozstawaliśmy się jedynie na noce i to też niekoniecznie zawsze. Nie wyobrażałem sobie, że ten czas kiedykolwiek się skończy, ale niestety, to co piękne bardzo szybko się kończy. Rozstanie było dla mnie czymś niewyobrażalnie trudnym i ciężkim. Tak bardzo chciałbym cofnąć czas, by móc się z nim jeszcze raz zobaczyć, posłuchać jego wyznań, móc się do niego przytulić i go pocałować. Dlaczego musimy mieszkać od siebie tyle setek kilometrów? Ponoć Jackson planuje studia w Seoulu, ale do tego czasu oszaleję z tęsknoty za nim. Teraz przed nami najtrudniejszy etap... musimy utrzymać jakoś nasz związek. Raczej będzie to trudne, ale myślę, że nasza miłość jakoś sobie poradzi i za rok gdy znów się spotkamy będziemy piękną, idealną parą, święcącą przykładem dla innych... taką mam przynajmniej nadzieję. Póki co całymi dniami przesiaduję w pokoju, oglądam zdjęcia z ostatnich dwóch tygodni, piszę z Jacksonem i płaczę. Mało męskie? Nie sądzę... wydaje mi się, że zarówno laski jak i my faceci przeżywamy miłosne rozsterki tak samo. Youngjae podobnie jak ja rozstał się na rok z Jaebum'em, który razem z Jacksonem ma przyjechać tutaj na studia. On natomiast w przeciwieństwie do mnie wychodzi do ludzi, ciągle się z kimś spotyka, spędza czas na dworze... okno na jego podwórko o wszystkim mnie informuje. Ja jednak tak nie potrafię... tęsknota i rozmyślanie o moim chłopaku mi na to nie pozwalają. Najchętniej spędziłbym z nim całe wakacje, ale z tego co mi wiadomo, za kilka dni ma lecieć do Ameryki, do swojej rodziny. Gdy wróci zacznie się rok szkolny... porażka. 
   Siedząc na łóżku, bez przerwy rozmyślam o wspólnie spędzonej ostatniej nocy. Tak... kochaliśmy się. Pamiętam jak dziwiłem się JB i Youngjae, jak mogą się kochać już podczas pierwszego spotkania...teraz doskonale ich rozumiem. Impuls chwili i niesamowite pożądanie są silniejsze od zdrowego rozsądku. Poza tym dochodzi świadomość, że zobaczysz się z tą osobą dopiero za rok... równe 365 dni. Chcesz jakoś upieczętować waszą miłość i idziecie do łóżka... no cóż, tak to już w ludzkim świecie bywa. Wcale tego nie żałuję. Jackson mimo wrodzonej dominacji był niesamowicie czuły i troskliwy. Co chwilę pytał jak się czuję i czy aby na pewno chcę to zrobić. Odpowiedź była oczywista. Jak już się zdecydowałem na tak śmiały krok, to nie chcę go przerywać w takim momencie. Na samo wspomnienie tamtej nocy mam dziwny ucisk w podbrzuszu pomieszany z wielkim bólem serca wywołanym tęsknotą. 
   Założyłem specjalny kalendarz, w którym odliczam dni do naszego kolejnego spotkania. Zostało ich jeszcze 362. Nie mam pojęcia co zrobię ze sobą przez ten czas. Może zamknę się w pokoju i będę niedostępny dla ludzi? Jedyną osobą z jaką będę rozmawiał, będzie mój chłopak. W sumie ta opcja podoba mi się najbardziej. Jak postanowiłem, tak też zrobiłem. Po wakacjach, dokładnie po 1,5 miesięcznej przerwie od wychodzenia z domu musiałem w końcu wyjść do szkoły. Klasa maturalna, to wiadomo jak to jest. Mimo chodzenia do niej siedziałem może na 2-3 lekcjach i uciekałem do domu. Źle czułem się w towarzystwie ludzi. Do tego dochodził straszny gwar i szkolny hałas, który po 46 dniach totalnego wyciszenia był dla mnie niemalże przerażający. Dopiero po zamknięciu drzwi do swojego pokoju odczuwałem ulgę i spokój. Od razu siadałem do komputera i pisałem z Jacksonem. I tak nasza sielanka trwała około 10 miesięcy. 

*

Kilka dni do matury. Zamiast siedzieć w książkach wolałem przesiadywać przed komputerem i pisać z Wangiem. Czułem jak z każdym dniem kocham go coraz mocniej. Chciałem zrobić dla niego wszystko, by było mu jak najlepiej. Jackson o coś prosił i od razu to otrzymywał. Często fantazjowałem o tym, jak będzie wyglądać jego przeprowadzka do Seoulu. Nie mogłem doczekać się wspólnego zamieszkania, budzenia się koło siebie w tym samym łóżku, wspólnych posiłków, wyjść, imprez, wykładków na uczelni... i pomyśleć, że od tego wszystkiego dzielił nas zaledwie miesiąc matur. Później czerwiec, wakacje i nasze spotkanie. Na samą myśl szczerzyłem się sam do siebie jak głupi. 
Właśnie dochodził wieczór. Stała pora naszych rozmów. Usiadłem na czacie i czekałem na Jacksona. Gdy się pojawił od razu do niego napisałem.

<- Hej misiek, co tam?
-> To co zwyle... a u Ciebie?
<- Wszystko okej. Ciągle myślę o naszym wspólnym zamieszkaniu. Jestem tak podjarany tym faktem, że nawet sobie tego nie wyobrażasz <3 
-> Skup się teraz na maturze...
<- Matura to pikuś... napiszę ją jak najlpiej, bo wiadomo jaka czeka mnie za to nagroda
-> No
<- Mogę cię o coś zapytać?
-> Dawaj
<- Kochasz jeszcze swojego skarbka? 

(włączamy) Cisza. Znam Jacksona i wiem, że czasami zdarza mu się długo nie odpisywać więc nie miałem się czym denerwować. Poza tym jego zachowanie i brak chęci do rozmowy są pewnie związane ze stresem powiązanym z maturą i przeprowadzką. 

-> Nie chciałem załatwiać tego w ten sposób, ale nie mam wyjścia..
<- To znaczy?
-> Nie kocham Cię Mark... moim zdaniem zasługujesz na kogoś lepszego, a ja po roku przerwy doszedłem do wniosku, że wolę laski...

Nie mogłem uwierzyć w to co czytam. Co on pieprzy?! Jak to woli laski? Dlaczego? W czym ja jestem od nich gorszy?... Zamknąłem laptopa i roztrzęsiony położyłem się na łóżku. Moje oczy od razu napełniły się łzami, które po chwili mimowolnie wypłynęły na twarz. Czyli to koniec. Cała moja bajka, w której żyłem od prawie dwóch lat zamieniła się w koszmar... koszmar nie do opisania. Nie wiem co czułem w tej chwili... pustkę, żal, smutek, chęć odebrania sobie życia, nienawiść do całego świata... i narastającą miłość do Jacksona. Dlaczego?! Dlaczego ze mną zerwał?! Czym do cholery zawiniłem?... Starałem się być dla niego jak najlepszy. Robiłem wszystko co chciał. Ledwo pomyślał, a już to miał... gdzie popełniłem błąd? Co zrobiłem nie tak? Dlaczego musiał ze mną zerwać? Przecież się kochamy... Mieliśmy tyle wspólnych planów na przyszłość.. i to niedaleką przyszłość. Od spełnienia marzeń dzielił nas zaledwie jeden pieprzony miesiąc. Przetrwaliśmy 10 miesięcy, dlaczego nie daliśmy rady z tym ostatnim?! 
Zacisnąłem dłonie na pościeli i wybuchnąłem płaczem. Nie potrafiłem kryć emocji. Tym razem były one silniejsze ode mnie. Silniejsze...zbyt bolesne... nie do przeżycia. Co ja mam teraz ze sobą zrobić? Mój sens życia zniknął. Dla kogo ja mam żyć... a raczej wegetować? Dla siebie?... Od zawsze nienawidziłem swojego życia. Dopiero dzięki Jacksonowi zrozumiałem, że warto żyć, jeśli ma się przy sobie osobę, która cię kocha i zawsze wysłucha... a teraz już jej nie ma. 
Opadłem na podłogę i spojrzałem na rany po cięciach sprzed kilku miesięcy. Miałem ochotę znów je pogłębić. Wiedziałem, że ten ból nie będzie się równał z bólem jakim odczuwam teraz w sercu. W pewnym momencie usłyszałem dźwięk sms'a. Sięgnąłem po komórkę i odczytałem wiadomość:

<- Mark, przepraszam. Nie chciałem żeby to tak się skończyło. Mam nadzieję, że pozostaniemy w dobrych relacjach...

Co za dupek. Rzuciłem telefonem i skuliłem się płacząc jeszcze bardziej. Teraz kocham go i nienawidzę jednocześnie. Zawdzięczam mu tak wiele, ale też jednocześnie obwiniam o spieprzenie mojego życia. Dlaczego zawsze jak moje życie zaczynało się układać coś musiało je burzyć? Żyję w takim błędnym kole od prawie 19 lat... ileż można?! 


*

Rok później
Mimo pozostania w dobrych relacjach nie raz próbowałem targnąć się na swoje życie. Jak nie podcinaniem żył, to zażyciem nadmiernej ilości leków przypisanych od psychiatry. Nie sądziłem, że złamane serce może doprowadzić człowieka do takiego stanu. Mimo zdanej matury, rozpoczęcia studiów, a raczej teraz kończenia pierwszego roku, zawarcia nowych znajomości i imprez, nie było dnia bym nie myślał o Jacksonie. Miesiąc temu całkowicie zakończył naszą znajomość. Czy było mi z tym ciężko? Przepłakałem swoje i wróciłem do swoich obowiązków. Może po roku od rozstania nauczyłem się bez niego żyć i całkowite zakończenie naszej relacji nie było aż takim ciosem? Co ja mówię... Chciałbym okłamać sam siebie, ale nie umiem. Każdego dnia siedząc przy komputerze czekam aż do mnie napisze. Codzinnie wieczorem gdy kładę się spać, długo o nim myślę i wspominam dawne czasy, które już nigdy nie wrócą. Tak bardzo chciałbym cofnąć się w czasie i przeżyć to wszystko jeszcze raz.... dlaczego tak proste pragnienia są tak ciężkie do zrealizowania? 


~Koniec.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------




21 maja 2015

Mark & Jackson ~cz.5 [Miłość z internetu]



                        W wyniku utraconej krwi straciłem przytomność...i dobrze. Żałuję jedynie, że nie ścięło mnie na zawsze. Nie wiem co mam teraz ze sobą zrobić. Czuję się w tym wszystkim strasznie zagubiony i samotny. Z nikim tak naprawdę nie mogę o tym porozmawiać. Jeśli powiem o tym temu kablowi BamBam'owi, ten od razu poleci do rodziców i im o wszystkim powie. Stanę się wyrzutkiem i pośmiewiskiem. Może jeszcze ojciec by mnie zaakceptował, ale mama? Docinałaby mi do końca życia, a tego raczej bym nie zniósł. Nigdy nie żyliśmy w dobrych relacjach, a jeszcze jakby wyszedł na jaw mój homoseksualizm, wyrzekłaby się mnie i zapomniała o tym, że ma 18-letniego syna. Ta świadomość, że jesteś ciężarem dla swoich bliskich strasznie dołuje. Szczerze nienawidzę mojej rodziny... co ja mówię? Nienawidzę całego świata, a wszystko za sprawą Jacksona, JB i Youngjae. To oni spieprzyli całe moje życie i radość czerpaną z każdego dnia. 
Westchnąłem i spojrzałem na zabandażowane nadgarstki. Teraz to one będą mi przypominać o bólu związanym z miłością do osoby tej samej płci. Może miłość homoseksualna nie jest taka zła?.. po prostu to ja nie mam do niej szczęścia. 
- Mark...- mój młodszy brat. Zakryłem się kołdrą i odwróciłem plecami do pokoju. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać. Najchętniej byłbym już sam jak palec do końca życia - Mogę wejść?- czułem jak do oczu napływają mi łzy. Chciałem być sam... dlaczego do nikogo nie może to dotrzeć? Teraz każdy będzie starał się być miły na siłę i każdy będzie mi właził w tyłek. Nie chcę tego do cholery. Pragnę jedynie ciszy i samotności. W pewnym momencie poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Miałem ochotę wrzasnąć i ją odtrącić, ale mimo bólu i nienawiści do całego świata starałem się zachować resztki godności. 
- Mark.... chcesz może pogadać?- pierwszy raz zetknąłem się z sytuacją, kiedy to BamBam chce mnie wysłuchać i mi pomóc. Zabrałem jego rękę i wtuliłem się mocniej w poduszkę - Odsłonię ci te rolety... nie możesz siedzieć w takiej ciemności.
- Zostaw... 
- Powiesz mi co się stało?- znów zamilkłem. Po cholerę on mnie o to pyta? Po co rozdrapywać rany? Może idioci tacy jak on nie wiedzą, że poruszanie intymnych tematów nie zawsze pomaga? Czasami pewne informacje lepiej zostawiać dla siebie, niż dzielić się nimi ze światem - Mark... może ciągle się kłócimy, ale teraz strasznie się o ciebie martwię...
- Gówno prawda...
- Dlaczego mi nie wierzysz?
- Powiem ci o wszystkim, a ty polecisz do matki i jej o wszystkim powiesz.... znam cię. Nie raz zawiodłeś moje zaufanie... 
- Ale...
- Spieprzaj stąd...- chłopak westchnął, po czym odsłonił kawałek kołdry, ujawniając tym samym moją głowę, w którą po chwili mnie pocałował. Miałem ochotę krzyknąć i rozpłakać się jeszcze bardziej. BamBam nigdy nie był dla mnie tak miły. Czułem, że bije od niego fałszywość i dwulicowość. Teraz każdy przyjemny gest wykonany w moim kierunku był dla mnie podejrzany. 
- Jak zdecydujesz się pogadać, to przyjdź do m...- dźwiek dzwonka do drzwi. Zepchnąłem brata z łóżka i bardziej owinąłem się kołdrą. BamBam zamknął drzwi i pobiegł na dół. W głębi duszy modliłem się, by nie był to Youngjae lub Jackson. Nienawidziłem ich i miałem nadzieję, że nigdy więcej ich nie zobaczę - To nie jest dobry pomysł, żebyś do niego szedł...- właśnie tego bałem się najbardziej. Do moich uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi. Do środka ktoś wszedł... czułem czyjąś obecność, ale nie miałem ochoty patrzeć na tą osobę. Chyba najbardziej bałem się, że po zrzuceniu kołdry ujrzę Wanga. 
- Jak się czujesz?- nie myliłem się. Zadrżałem na dźwięk jego głosu i mocniej owinąłem się kołdrą - Mark, pozwól mi to wszystko wytłumaczyć...- wiedziałem, że nie ucieknę od tej rozmowy. Prędzej czy później musielibyśmy to przerobić, ale ja tak strasznie się bałem... nie wiedziałem, co mam mu powiedzieć i jak się zachować - Jeśli chcesz to zniknę z twojego życia... tylko powiedz mi to od razu...
- Nie...- wizja stracenia Wanga mnie przerażała. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. 
- Widzisz.... to proszę cię, usiądź i pogadajmy...
Niechętnie zrzuciłem z siebie kołdrę i usiadłem pod ścianą, podkulając nogi. Nie byłem w stanie na niego patrzeć. Moje przekrwione i zmęczone oczy wbite były w dywan. Wang usiadł obok mnie i położył dłoń na moim kolanie.
- Co masz na rękach? - skrzywiłem się i naciągnąłem rękawy od bluzy najmocniej jak mogłem. Jackson chwycił moje ręce i delikatnie je pocałował. Odwróciłem głowę w przeciwnym kierunku, by nie widział, jak znów się rozklejam - Mark, przepraszam... Wczoraj cały czas myślałem nad tym jak mam cię przeprosić, ale dzisiaj... rozumiem jak bardzo cię skrzywdziłem... Uwierz mi, że nie chciałem tego... nie mam w zwyczaju krzywdzenia osób, na których mi tak bardzo zależy...- pociągnąłem nosem i niepewnie spojrzałem w duże, czarne oczy Jacksona. Ten ułożył dłoń na moim policzku i pogłaskał go kciukiem. - Wybacz mi, błagam cię.... poza Jaebum'em mam tylko ciebie i nie chcę cię stracić...
- Wiedziałeś przecie...
- Wiedziałem... myślałem, że zrobię ci niespodziankę, ale nie jestem w tym najlepszy i wszystko spieprzyłem... - zamknąłem oczy i wtuliłem policzek w ciepłą, dużą dłoń chłopaka. Nie umiem gniewać się na osobę, którą kocham. Po chwili wylądowałem w jego ramionach. Czułem się niesamowicie bezpiecznie i dobrze. Jackson przykrył mnie kołdrą i delikatnie głaskał po głowie. Nic nie mówił...i dobrze. Potrzebowałem takiej ciszy i spokoju. Wiedziałem, że jeszcze nie raz wrócimy do tego tematu... w końcu sprawa nie jest do końca wyjaśniona. Póki co Wang pozwolił mi się wyciszyć i uspokoić. Wtulony w moje włosy cicho mruczał i głaskał mnie po karku i plecach. Właśnie w swoich wyobrażeniach widziałem go jako ciepłą i opiekuńczą osobę, przy której będę czuł się bezpiecznie. W tej kwestii Jackson nie zawiódł. W pewnym momencie chłopak pocałował mnie w czoło i szepnął bym się przespał. Do tego nie musiał mnie długo namawiać. Byłem tak zmęczony płaczem i utratą krwi, że niemalże od razu zasnąłem. 

*

       Coś ciepłego i miękkiego muskało moją twarz i ramiona. Po otwarciu oczu ujrzałem nad sobą Jacksona, który po kontakcie wzrokowym ze mną lekko się uśmiechnął. 
- Śpij jeszcze.
Pokręciłem przecząco głową i wtuliłem się w jego umięśnione, ciepłe ciało. Chłopak objął mnie jedną ręką, a drugą odgarnął mi włosy z czoła. Patrzyłem na niego półprzytomny i delikatnie obolałą ręką głaskałem go po twarzy. Jest idealny pod każdym względem. Nie sądziłem, że idealni ludzie istnieją, a jednak... Bóg stworzył takiego Jacksona. Chłopak pocałował głaszczącą go rękę i spojrzał mi w oczy.
- Jak się czujesz?
- Dobrze.... nawet bardzo dobrze...
Zastanawiałem się, czy mówić Jacksonowi o tym, co do niego czuję. W sumie głupi to on nie jest... pewnie dawno się domyślił. Poza tym to on pierwszy zaczął mnie całować podczas imprezy... może on też coś do mnie czuje? 
- O czym tak myślisz?
- O nas...
- I do jakich wniosków doszedłeś?
- Do takich, że cię kocham...i zawsze będę kochać...- widziałem, że chłopak jest zdziwiony moją odpowiedzią. Do jego oczu napłynęły łzy, jednak skorupa twardziela pod jaką się krył nie pozwalała mu na potok łez - Czemu nic nie mówisz...?
- Nie wiem, co mam ci odpowiedzieć.
- Powiedz prawdę...- bałem się. Czułem, że tym wyznaniem wszystko spieprzyłem. Jackson jednak po wytarciu łez nachylił się do mnie i delikatnie mnie pocałował. Czułem jak wtapiam się w łóżko. Moja ręka znajdująca się na policzku chłopaka zjechała na jego kark. Jackson mruknął i pogłębił pocałunek. Czułem jak się ośmieszam. Ostatnio całowałem się z nim pod wpływem alkoholu więc szło mi to o wiele lepiej niż teraz. 
- Rozluźnij się.- aishhh.... że też Jackson musiał to wyczuć. I jeszcze to upomnienie z jego strony...co za wstyd. Mimo stresu wziąłem głęboki oddech i włączyłem do zabawy swój język. Po uśmiechu Wanga wywnioskowałem, że to jest to czego oczekiwał. Jego dłonie błądziły po moim brzuchu, co wywoływało u mnie niekontrolowane jęki i westchnięcia. Widziałem, że temu kochanemu zboczeńcowi to się podoba. Uśmiechnąłem się lekko i ugryzłem go w język. Jackson spojrzał na mnie i uniósł brew.
- Wiesz, że takie gesty mnie cholernie kręcą. 
- Aishhh.... spadaj durniu.
- Spadaj durniu.- chłopak przedrzeźniając mnie zachichotał i mocno mnie przytulił. Czułem się niesamowicie szczęśliwy. Nie sądziłem, że jedna osoba może wywrócić mój świat do góry nogami. 
- Nie przedrzeźniaj mnie bo oberwiesz.
- A co?... zadzwonisz po swojego chłopaka?
- Y....no co za debil.- usiadłem na Wangu i znów połączyłem nasze usta w namiętnym, ale bardzo delikatnym pocałunku. Jackson chichocząc złapał mnie za biodra i odwzajemniał pieszczotę. Błagam, niech ta chwila nigdy się nie kończy.


~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------




20 maja 2015

Mark & Jackson ~cz.4 [Miłość z internetu]



                      Po wielokrotnych namowom Youngjae w końcu uległem i dla świętego spokoju pojechałem z nim i jego kolegami nad jezioro. Pogoda była cudowna więc w sumie żal byłoby zmarnować ją na siedzenie w domu. Mimo dość sympatycznej atmosfery wolałem trzymać się z boku grupy. Cały ja... zawsze wolałem trzymać się z dala od towarzystwa. Bałem się, że się im narzucam, czy coś. A tak potulnie nałożyłem słuchawki i udawałem, że mnie nie ma. Wpatrzony w wodę myślałem o Wangu i o tym,co teraz robi. Strasznie brakuje mi codziennych rozmów z nim... wymiana kilkoma sms'ami mnie nie zadowala. Pewnie sobie kogoś znalazł... z takim charakterem nie trudno o znalezienie miłości. Chciałbym tylko choć raz się z nim zobaczyć, powiedzieć mu co czuję, dostać kosza i odejść... szczerze mówiąc nie widzę tego inaczej. Po pierwsze... to internetowa znajomość. Nawet jeśli byśmy się spotkali to nie na długo, a co za tym idzie... związek na odległość nie przetrwa. Hm.. pewnie jak mnie zobaczy to zwątpi. Jestem paskudny, a on zapewne ma laski na pęczki. Z resztą... o czym ja mówię? Nigdy się nie spotkamy i nigdy nie będziemy razem, chociaż bardzo bym tego chciał.
   W pewnym momencie poczułem jak ktoś mnie szturcha. Wyciągnąłem z uszu słuchawki i leniwie podniosłem oczy ku górze. Przede mną stał zadowolony Jackson z butelką zimnego piwa.
- Chcę posiedzieć sam...
- Coś się stało?- chłopak usiadł obok mnie i wręczył mi alkohol.
- Nie... po prostu wolałbym teraz pobyć sam...
- Musisz mieć jakiś powód... przeżywasz to, że Youngjae kogoś ma?
- Jezus, coś się czepił tego Youngjae?... Wali mnie to, niech się spotyka z kim chce. Mówiłem, że to tylko mój kolega...
- Hmm...- Jackson westchnął i objął mnie ramieniem - Czemu wczoraj tak nagle wyszedłeś?
- Już ci mówiłem...
- Poważnie kogoś masz?
- Powiedzmy...- widziałem, że mimo zawodu chłopak się nie podda i będzie dalej próbował mnie wyrwać. Ja jednak starałem się być twardy i wierny Wangowi, mimo że nie byliśmy razem.
- Mam pomysł.
- Jaki?
- Powiedz mi, o co dokładnie chodzi... postaram się jakoś ci pomóc.
- Ale ja nie potrzebuję pomocy, poważnie...
- Maaaark.- Jackson zbliżył do mnie swoją twarz, tak, że dotykaliśmy się nosami - Jesteś potwornie uparty. 
- Taka moja natura.
- Lubię takich zadziornych chłopaków jak ty.- czułem jak znów się czerwienie. Przełknąłem głośno ślinę i spuściłem jedynie wzrok. O jakichkolwiek ruchach mogłem zapomnieć, bo byłem trzymany przez chłopaka.
- Daj mi w końcu spokój.
Jackson zachichotał i zamknął oczy przekrzywiając tym samym głowę lekko w bok. Czułem jak serce rozsadza mi klatkę piersiową. W mojej głowie znów zaczęły przewijać się myśli dotyczące Wanga i tego, że go cholernie kocham. Całowanie się z Jacksonem może wszystko popsuć. Gdy jego usta dotknęły moich chłopak uśmiechnął się i szepnął, łapiąc mnie tym samym za kark.
- Twój ruch.
Jęknąłem z niezadowolenia i odskoczyłem od niego najdalej jak mogłem. Następnie wściekły do granic możliwości zacząłem zbierać swoje rzeczy. Miałem już dość. Chciałem, by Jackson jak najszybciej stąd wyjechał i nigdy więcej nie pokazywał mi się na oczy. Nagle poczułem jak chłopak łapie mnie za rękę i ciągnie w swoją stronę. Znów zetknęliśmy się ciałami. Miałem ochotę dać mu w twarz i wrócić do domu, ale znów jego silne dłonie mi na to nie pozwoliły.
- Puść mnie do cholery...
- Czemu się tak zachowujesz?
- Puść mnie, głuchy jesteś?... Zaraz zadzwonię do swojego chłopaka i spuści ci taki łomot, że się nie pozbierasz.
- Dobrze. - Jackson puścił mnie i zrobił krok w tył - Dzwoń.
(włączamy) No to znalazłem się w pułapce bez wyjścia. Nie mogłem teraz odpuścić bo wyszedłbym na idiotę. Z drugiej jednak strony jak zadzwonię do Wanga i zacznę mu słodzić i prosić o pomoc...to wyjdę na jeszcze większego idiotę. Boże, co robić? Widziałem jak Jackson uważnie mi się przygląda. Czekał tylko aż wyciągnę telefon i zadzwonię do "swojego chłopaka". Trzymając nadal wściekłą minę wyjąłem telefon i wykręciłem numer do Wanga. Ręce strasznie mi drżały, a serce waliło jak młotem. Po usłyszeniu pierwszego sygnału zetknąłem się z muzyką dobiegającą z kieszeni spodni Jacksona. Chłopak uśmiechnął się, po czym wyciągnął komórkę i skierował ją w moją stronę. Na ekranie widniało zapisane moje imię. W tym momencie totalnie zgłupiałem. Nie wiedziałem co mam zrobić i jak się zachować. Jackson podszedł do mnie i wyciągnął telefon z mojej dłoni, po czym się rozłączył. Czułem jak robi mi się słabo. Moje nogi były jak z waty, w ustach zrobiło mi się bardzo sucho, a przed oczami zaczęły pojawiać się mroczki. Czułem, że długo nie ustoje. Jackson chwycił mnie w pasie i posadził na kocu. Głaszcząc mnie po twarzy, delikatnie mnie przytulał i lekko bujał. Za nic w świecie nie mogło do mnie dotrzeć, że siedzę teraz obok Wanga... chłopaka, z którym piszę od roku... chłopaka którego kocham najbardziej na świecie i o którym śnię każdej nocy od dnia naszego poznania. Nie chciałem...albo bardzo bałem się uwierzyć w to, co się właśnie stało. Bardzo chciałem teraz na niego spojrzeć, ale nie mogłem. Coś mnie przed tym hamowało i mi na to nie pozwalało. Zamknąłem oczy... czułem jak po policzkach spływają mi łzy, które automatycznie wycierane były przez Jacksona. Był to dla mnie zbyt duży szok. Chciałem teraz wrócić w cztery ściany swojego pokoju i o wszystkim zapomnieć. Nie tak wyobrażałem sobie nasze pierwsze spotkanie. Od samego początku chciałem być przygotowany na nie psychicznie... Wang doskonale o tym wiedział, a mimo to przyjechał tu bez mojej wiedzy i odwalał takie cyrki. W jednej chwili całkowicie go znienawidziłem, ale spowodowane to było zapewne szokiem, przez jaki teraz przechodziłem. Po otwarciu oczu zobaczyłem klekającego obok mnie Youngjae.
- Odwieź mnie do domu...- nawet wypowiedzenie tych słów z trudem przechodziło mi przez gardło.
- Mark...
- Proszę cię.- chłopak westchnął i pomógł mi wstać, po czym zaprowadził mnie do samochodu. Teraz widzę, że wszyscy o wszystkim wiedzieli. Widać, robienie idiotów z ludzi sprawia im przyjemność. Gdy mój sąsiad zamknął za mną drzwi spojrzałem kątem oka na Jacksona, który z wyrzutami sumienia osuwa się po drzewie i chowa twarz w nogach. Ten widok był kolejnym gwoździem do trumny. W środku mnie mieszała się setka emocji. Począwszy od tych najlepszych jak radość ze spotkania, po te najgorsze, jak ból, rozczarowanie i okropna złość. Sam nie wiem, czy byłem zły na Wanga czy na siebie. Gdybym wiedział, że to on jest miłością mojego życia nie traktowałbym go tak ostro. Z drugiej jednak strony on też mógł uprzedzić, że przyjeżdża. Setki razy mówiłem mu, że nasze spotkanie będzie dla mnie wielkim przeżyciem, na które będę musiał się psychicznie nastawić.
- Jesteśmy...- Youngjae delikatnie mnie szturchnął i westchnął - Co teraz?
- Nie chcę was znać...- po wyjściu z samochodu ruszyłem prosto do domu. Nie witając się z nikim z rodziny, pobiegłem wprost do swojego pokoju i zamknąłem się w nim na dwa zamki. Nie potrafiłem opisać swojego samopoczucia. Chyba najbardziej w tym wszystkim byłem zły na siebie. Dlaczego?... w zasadzie to sam nie wiem. Normalny człowiek raczej cieszyłby się z takiego spotkania. Ja natomiast płakałem i miałem ochotę ze sobą skończyć... zbyt duży szok. Wtedy przypomniałem sobie o słowach JB. Niewiele myśląc poszedłem do łazienki znajdującej się w moim pokoju i szybkim, zdecydowanym ruchem rozbiłem wiszące na ścianie lustro. Siadając obok wanny chwyciłem za kawałek szkła i zacząłem ciąć nim skórę na nadgarstkach. Nie udźwignąłem ciężaru tej sytuacji. Miłość do chłopaka mnie przerosła....nie sądziłem, że będzie tak bolesna i trudna. Do tego nasze spotkanie... nie tak miało ono wyglądać. Miałem ułożony w głowie idealny scenariusz, a te dwa dni wszystko zepsuły.
Oparłem głowę o ścianę. Zamglonymi oczyma przyglądałem się cieknącej po rękach krwi. Spływała tak spokojnie i powoli. Chciałem więcej... ten widok zdecydowanie działał na mnie kojąco. Po kilku kolejnych nacięciach uśmiechnąłem się lekko i zamknąłem oczy. Czułem się tak błogo. Dookoła mnie panowała totalna cisza i spokój... właśnie tego mi było trzeba.


~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------

19 maja 2015

Mark & Jackson ~cz.3 [Miłość z internetu]



                      Nie spałem całą noc. Stres, wyrzuty sumienia i nadmierne myślenie o Wangu mi na to nie pozwoliły. Czułem się jak śmieć.... jak mogłem całować się z pierwszym lepszym kolesiem poznanym na imprezie? Obrzydliwe... Najgorsze jest to, że Jackson będzie teraz mieszkał ze mną okno w okno do czasu, kiedy nie wrócą rodzice Youngjae. I jak ja mam się do cholery jasnej zachować? Przecież nie mogę ich cały czas unikać... to będzie nierealne. A Youngjae niestety jest taki, że gdzie nie idzie, zawsze chce mnie zabierać ze sobą. Hmm... może teraz jak ma tylu kolegów i chłopaka to o mnie zapomni i poświęci cały swój czas im? Sam już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. I jeszcze ten tekst JB... co on do cholery miał oznaczać? 
- Maaaaark!!- dziesiąta godzina, a ten jełop BamBam już nie śpi. 
- Co chcesz?!
- Zejdź na dół!- warknąłem pod nosem i niechętnie, w samych bokserkach zszedłem do przedpokoju. Miałem się w końcu czym pochwalić. Odkąd poznałem Wanga zacząłem dość intensywnie ćwiczyć i wyrobiłem niczego sobie abs. Lubiłem go prezentować, by robić na złość bratu. 
- Czego ty chcesz?- jęknąłem i przeczesałem palcami włosy. 
- Masz gościa... nie sądziłem, że kiedykolwiek znajdziesz sobie kolegów.
- Odwal się młody.- odepchnąłem BamBam'a i otworzyłem drzwi, w których stał skacowany do granic możliwości Jaebum. Gdy mnie zobaczył starał się trzymać pionu, co mimo doła wywołało u mnie lekki uśmiech - Hej, co jest?
- Zabierz mnie do jakiegoś spożywczaka... muszę kupić wodę.
- To Youngjae nic nie ma?
- Jakiś ty niekumaty.... chodź, musimy pogadać. 
- Daj mi chwilę...- wywróciłem oczami i pobiegłem na górę, zostawiając JB z moim głupim bratem. Słyszałem jak młody stara się zabawić gościa swoimi najlepszymi dowcipami, ale ciężka głowa Jaebum'a nie pozwalała mu zrozumieć specyficznego poczucia humoru BamBam'a. Żeby ulżyć mu w tym cierpieniu zbiegłem czym prędzej na dół i nałożyłem buty - Możemy iść.
- Już?... a tak fajnie nam się gadało, nie?
Półprzytomny JB przytaknął lekko i wyszedł z domu, na co ja wybuchnąłem dość głośnym śmiechem. BamBam skarcił mnie spojrzeniem pełnym nienawiści, po czym wypchnął mnie na dwór i zamknął za nami drzwi. Wziąłem głębszy oddech i spojrzałem na Jaebum'a, który był w trakcie odpalania papierosa.
- O czym chciałeś pogadać?... coś nie tak z Youngjae? W sumie na zdjęciach wygląda lepiej niż w realu.
- Mm...- chłopak zaciągnął się dymem i skinął głową byśmy odeszli dalej od domów - Z Youngjae jest wszystko okej.
- To o co chodzi?
- O stary... A jaki on jest w łóżku.- zamurowało mnie. Wczoraj widzieli się pierwszy raz na oczy i już się kochali?...no nieźle... XXI wiek zaskakuje mnie coraz bardziej. 
- To fajnie.... ale chyba nie o tym chciałeś pogadać, hm?
- No w sumie nie.... gdzie ten sklep, bo umrę zaraz.
- Za rogiem...
JB zamilkł i ponownie zaciągnął się dymem. Czułem jak się we mnie gotuje. Wyciąga mnie z domu i gada o seksie z moim sąsiadem, po czym ciągnie mnie do sklepu po wodę na kaca....serio?! Aishh... jak ja teraz spojrzę Youngjae w oczy? Chyba spalę się ze wstydu. Właśnie... jak ja zamierzam sobie kogoś znaleźć skoro tematy bliskości, nie mówiąc już o seksie tak bardzo mnie krępują? Wczoraj pierwszy raz się całowałem...i to jeszcze z obcym facetem. Jestem chodzącą porażką, tak wiem to. 
- Dobra... czekaj tutaj, idę po tą wodę.- JB wręczył mi resztkę papierosa i wszedł do sklepu. Mimo że jestem osobą niepalącą coś mnie podkusiło, by spróbować. Po pierwszym buchu żałowałem, że to zrobiłem. Czułem jak zaczynają mi łzawić oczy, a dym znajdujący się w moich płucach je wypala - Pal pal... dobrze ci to zrobi.
- A daj spokój.... obrzydlistwo. 
Jaebum zaśmiał się i napił się wody. Gdy to zrobił spojrzał na mnie i poklepał mnie po ramieniu. 
- Jak się wczoraj bawiłeś?
- Na pewno nie tak dobrze jak ty...
- Hm... w to nie wątpię....A tak swoją drogą. Co myślisz o Jacksonie?- zmarszczyłem brwi i już miałem odpowiadać, gdy nagle usłyszałem dźwięk sms'a. Pospiesznie wyciągnąłem telefon z nadzieją, że zobaczę w nim wiadomość od Wanga. Nie myliłem się. 
<- Heeeeej, jak tam żyjesz?
Uśmiechnąłem się szeroko i drżącymi z emocji rękoma napisałem odpowiedź.
-> Tęsknię debilu.... ostatnio o mnie zapominasz.
- Do kogo się tak szczerzysz?
- Hm?- spojrzałem na chłopaka, który patrzył na mnie jak na osobę obłąkaną. 
- Jakaś laska?
- Y y....chłopak.- ugryzłem się w język i szybko schowałem telefon - To o czym chciałeś pogadać?
- A w zasadzie to już o niczym....Zakochałeś się w chłopaku?
<- Przepraszaaaam, wybaczysz mi, prawda? :c
Uśmiechnąłem się lekko i wyciągnąłem telefon. Usłyszałem jedynie westchnięcie Jaebum'a, który z impetem wyrwał mi telefon. Gdy zerknął na moje wiadomości zachichotał i ponownie napił się wody. 
- Co cię tak bawi...?
- Nic... słodcy jesteście. Powiedziałbym..hmm... jak taka parka, która tam niby coś chce, ale żadne nie wie jak zacząć. 
- Pf... przestań.- czułem jak się czerwienie. Obcy ludzie postrzegali nas jako parę... aaa, jak słodko. Może rzeczywiście coś z tego będzie? 
-> Nie wiem... jak się zobaczymy będziesz musiał coś wymyślić żebym Ci wybaczył. 
<- Ojjj uważaj co mówisz ^^
- Co za dureń...- moje serce biło tak szybko jak jeszcze nigdy dotąd, a wyobraźnia zaczęła działać zbyt intensywnie. Co on miał na myśli pisząc mi takie słowa? Wielokrotnie ze sobą "flirtowaliśmy", ale żeby aż tak?
- Możesz odłożyć ten telefon?
- Przecież pytałem, czy chcesz o czymś pogadać, to powiedziałeś, że nie.... to w czym problem?
- Zaraz spadamy nad jezioro... rozumiem, że jedziesz z nami.
- Raczej nie...
- Czemu? Wang ci nie pozwoli?... Rozumiem, że jesteś zakochany, ale nie możesz być tak do niego uwiązany i podporządkowywać swojego życia pod niego...rozumiesz?
- Aishhh....ty nic nie rozumiesz...
- Rozumiem i wiem więcej niż ci się wydaje. 
Nie wiem dlaczego, ale postanowiłem z nim pogadać... mimo tego, że nie znałem go zbyt dobrze i był nieco upierdliwy, wydawał się być fajnym facetem. 
- No dobrze.... to co byś zrobił na moim miejscu?
- Opowiedz mi mniej więcej jak to wygląda. 
- Ale nie śmiej się...
- Błagam... ile my mamy lat?
- Yh... poznaliśmy się rok temu na necie. Jakoś po miesiącu znajomości poczułem do niego coś więcej... jest... dla mnie jest idealny. Mimo że nie mam pojęcia jak wygląda, to czuję, że jest to osoba, przy której czułbym się najlepiej....Mogę chyba powiedzieć, że go kocham... szkoda tylko, że on nie czuje tego samego...
- Skąd ta pewność? Patrząc na wasze sms'y stwierdzam, że wasza znajomość do zwykłych nie należy. 
- A daj spokój.... to nie jest takie proste...
- Wiem coś o tym. Ja z Youngjae też nie mieliśmy łatwo, ale jak widać, skończyło się to happy end'em.
- Właśnie... który pierwszy przyznał się do swoich uczuć?
- Ja... Youngjae powiedział, że potrzebuje czasu i nie odzywał się do mnie dobre dwa tygodnie. Widzisz to?- chłopak podciągnął rękawy i pokazał mi swoje nadgarstki... nadgarstki pokryte bliznami po wielokrotnym samookaleczaniu się - Robiłem to przez ten czas, kiedy nie miałem z nim kontaktu. Myślałem, że spieprzyłem naszą znajomość, a te rany miały odciągać ból i myśli związane z nieodwzajemnioną miłością.... jestem zdrowo pieprznięty, hm?.. Kto by się spodziewał, że facet może tak przeżywać miłość.
- Jestem pewny, że robiłbym dokładnie to samo... Za bardzo mi na nim zależy...
Jaebum westchnął, po czym stanął na przeciwko mnie i mocno mnie przytulił. 
- Powiem ci tylko jedną rzecz... miej oczy szeroko otwarte, bo ten twój Wang jest bliżej niż myślisz.
- Co?- oderwałem się od chłopaka i szeroko otworzyłem oczy. O czym on bredzi? Może alkohol dalej się go trzyma? JB uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu.
- Spadaj do domu po rzeczy... o 12 jedziemy.- po tych słowach udał się do domu Youngjae, a ja jak ten osioł wbity w cement, stałem i zastanawiałem się nad jego słowami.


~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------



18 maja 2015

Mark & Jackson ~cz.2 [Miłość z internetu]



                     Dochodziła 23. Wszyscy poza mną byli w doskonałych nastrojach. Spowodowane zapewne to było nadmierną ilością spożytego przez nich alkoholu. Może gdybym chciał też bym się wyluzował za pomocą piwa, ale myśli o Wangu mi na to nie pozwalały. Czułem się strasznie zawiedziony tym, że nie odpisał mi do tej pory. Może rzeczywiście ma mnie dosyć? Ale z drugiej strony, dlaczego? Wydaje mi się, że nie dawałem mu ku temu powodów. A co jeśli ten kolega, u którego teraz jest to jego chłopak? Aishh... gdy o tym myślę czuję jak się we mnie gotuje. Czemu uczucie zazdrości musi być tak męczące? Bez przerwy zajmuje moje myśli i nie daje mi spokoju. Mam dosyć. Najchętniej bym do niego zadzwonił i się upewnił co robi, ale nie chcę wyjść na namolnego. Poza tym okropnie bałbym się tej rozmowy. Może być też tak, że nie odbierze i wyjdę wtedy na totalnego idiotę. Wolałem raczej uniknąć takiej kompromitacji. Westchnąłem i spojrzałem w stronę hamaku, na którym beztrosko wylegiwał się mój sąsiad. Po chwili jednak podszedł do niego JB i usiadł na nim okrakiem. Youngjae uśmiechnął się i złapał go w talii, po czym przyciągnął w swoją stronę. Byłem dość mocno zszokowany... nie sądziłem, że mój sąsiad jest gejem. Hm.. jest gejem albo alkohol tak na niego zadziałał. W sumie wisi mi to... niech się całuje z kim chce. Ja czekam na swoją miłość, ale czuję, że nigdy się jej nie doczekam. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na niego, by upewnić się czy aby na pewno nikt do mnie nie pisał....i tak jak myślałem. Totalna pustka. 
- Dupek...
- Kto taki?- podniosłem oczy i zobaczyłem stojącego koło siebie Jacksona. Nie wyglądał na pijanego więc ewentualna rozmowa z nim powinna być dość przyjemna - Mówisz o Youngjae?... Nie wiedziałeś, że od dawna kręci z JB?
- Co?...nie, w sumie wisi mi to...
- Wiszą ci sprawy twojego najlepszego przyjaciela?- chłopak usiadł koło mnie i lekko się uśmiechnął.
- Mam innego najlepszego przyjaciela... Youngjae to kolega...
- Uu.... Youngjae mówi o tobie coś innego.
- To znaczy?
- Przedstawił mi ciebie jako swojego najlepszego kumpla. 
Westchnąłem i ponownie spojrzałem w stronę hamaku. Nie sądziłem, że ktoś traktuje mnie jak swojego najlepszego przyjaciela. Momentalnie zrobiło mi się bardzo miło, ale też głupio i niezręcznie. No cóż... najważniejsze, że Youngjae tego nie słyszał. 
- Skąd znasz Youngjae?
- Hm... powiem tak... Youngjae poznał przez neta JR, Yugyeoma i JB... Jaebum został tutaj zaproszony, a jako że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi to postanowił zabrać mnie ze sobą. Ten dureń nie potrafi beze mnie żyć. 
- Taa...- uśmiechnąłem się lekko pod nosem i znów sprawdziłem wiadomości - Doskonalne go rozumiem.
- W jakiej kwestii?
- Też mam osobę, bez której nie potrafię żyć, ale ostatnio mnie zlewa...
- Wiem coś o tym... laski są potwornie humorzaste. 
Spojrzałem na chłopaka, jednak po chwili nie wytrzymałem i spuściłem głowę. Wbiłem wzrok w trawę i bardziej naciągnąłem na siebie bluzę, gdyż powiał dość chłodny wiatr. Czułem, że muszę z kimś o tym porozmawiać, ale dlaczego akurat musiał to być Jackson? Znam chłopaka dopiero cztery godziny, a już mam mu się zwierzać? Nie wyjdę przy tym na totalnego idiotę? Trzy spożyte przeze mnie piwa i lekka depresja były jednak silniejsze od chęci zatajenia informacji o moim homoseksualizmie. Z drugiej jednak strony, jak tak o tym myślę, to inni faceci mnie nie kręcą... nawet nie mam ochoty na nich patrzeć. Dla mnie liczy się tylko i wyłącznie Wang. Hm... to może nie jestem gejem tylko no... zauroczyłem się? Aaaa, to takie głupie. 
- Co tak zamilkłeś?
Jak tak patrzę na Youngjae i JB to potwornie im zazdroszczę. Słodko razem wyglądają i widać, że są szczęśliwi... dlaczego moja internetowa znajomość nie może mieć takiego zakończenia? 
- Maaaaark.... haloooo.
- Hm?- potrząsnąłem głową i spojrzałem na Jacksona - Co jest?
- Czemu się tak nagle zawiesiłeś? Jak chcesz się z czegoś zwierzyć to wal śmiało... jestem ponoć dobry w doradzaniu. 
- Dzięki... mam już swojego osobistego psychologa...
- Jak tam chcesz.- chłopak uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Nie wiem czemu, ale poczułem jak przez moje ciało przechodzi przyjemny, ciepły dreszcz. Serce zaczęło jakby mocniej bić, a ja patrząc na Jacksona miałem ogromną ochotę rzucić się na niego i go pocałować. Co się ze mną do cholery jasnej dzieje?! Żeby przestać myśleć o tym przyjacielskim geście ponownie spojrzałem w stronę zakochanych. Widziałem jak Jaebum dziwnie nam się przygląda i się szczerzy... dosłownie... jego szczery uśmiech zajmował mu 3/4 twarzy. 
- Działaj Jackson!! 
Hm? Wzdrygnąłem się lekko i delikatnie odsunąłem się od chłopaka. Ten jednak przyciągnął mnie do siebie i podał mi puszkę piwa.
- Napij się.
- Co... ja już nie chcę.
- Piiij....jesteś na imprezie. 
- Tylko łyka...- mój brak asertywności i własnego zdania zaskakiwał mnie z dnia na dzień coraz bardziej. Do tego jeszcze te słowa JB... wiem... jest pijany jak świnia, ale mimo to coś mi tutaj nie grało. Po wypiciu umówionego "łyka" skierowałem butelkę w stronę Jacksona. Ten przyglądał mi się z lekkim uśmiechem, co wywołało u mnie spore rumieńce na twarzy - Nie patrz tak na m...- chłopak oblizał wargi i wbił się w moje usta jak wygłodniała pijawka. Muszę przyznać, że całował nieziemsko i z początku bardzo mi się to podobało, jednak po chwili poczułem wibrację w telefonie i momentalnie odskoczyłem od zdziwionego Jacksona. Po wyciągnięciu komórki okazało się, że padła mi bateria. Westchnąłem i podniosłem się z huśtawki. Czułem ogromne wyrzuty sumienia. Niby nie jestem z Wangiem, ale czułem się tak jakbym go zdradził... nie mam pojęcia dlaczego. Czułem jak delikatne palce chłopaka przesuwają się po mojej wrażliwej skórze. Jak widać też był porządnie pijany, tylko potrafił to ukryć w przeciwieństwie do reszty jego kolegów. 
- Coś się stało?
- Dlaczego to zrobiłeś?- spojrzałem w stronę chłopaka. Czułem jak do oczu napływają mi łzy. Nie wiem czy spowodowane to było zaistniałą sytuacją czy tym, że Wang ma mnie głęboko w dupie. 
- Wyluzuj się... jest początek wakacji, a ty jesteś na imprezie... zabaw się.
- Nie mogę...
- Czemu?
- Mam kogoś... nie wracajmy do tego...- rzuciłem oschle i ruszyłem w stronę wyjścia. Szczerze miałem nadzieję, że nigdy więcej nie zobaczę chłopaka. Czułem się jak śmieć. Jedyne czego pragnąłem to zamknięcie się w czterech ścianach swojego pokoju. Wciąż miałem nadzieję, że na czacie czeka na mnie wiadomość od Wanga, jednak po powrocie do domu doznałem kolejnego rozczarowania. Wpatrując się ślepo w pusty monitor myślałem o tym, co zrobiłem źle. Gdzie w naszej relacji popełniłem błąd? W moich rozmyśleniach przeszkadzał mi hałas dochodzący z podwórka sąsiada. Głośna muzyka, donośny "śpiew" Yugyeoma i obijające się o siebie szklane butelki. Zasunąłem rolety i położyłem się do łóżka. Po podłączeniu telefonu do ładowarki ponownie do niego zajrzałem, z nadzieją, że przez ostatnie 10 minut coś do mnie doszło. Kolejna pomyłka... 
- Kurwa, jak ja cię nienawidzę....- zamknąłem oczy, z których od razu poleciały słone łzy. Może za bardzo zaangażowałem się w tą znajomość? Może powinienem od samego początku traktować go jak zwykłego kumpla, a nie po cichu obiecywać sobie miłość z jego strony? Czemu miłość musi być tak skomplikowana? Wtedy poczułem wibracje idącą przez całe moje łóżko. Warknąłem i spojrzałem na telefon. Sms od Wanga. Uśmiechnąłem się do siebie i trzęsącymi się z emocji rękoma odczytałem go.
<- Przepraszam, że nie odpisywałem... co robisz? W sumie to mam nadzieję, że już śpisz.
-> Cały dzień czekałem na wiadomość od Ciebie.... z kim mnie zdradzałeś?
<- Haha dureń. Z nikim... znaczy w zasadzie to jestem na imprezie i poznałem fajnego chłopaka. 
Poczułem jak serce rozwala mi klatkę piersiową. Przełknąłem z trudem ślinę i przed wybuchem płaczu postanowiłem odpisać koledze. 
-> Ooo...  nie wiedziałem, że mój kochany przyjaciel jest gejem.
<- W zasadzie to nie jestem, ale koleś był fajny. 
Nie wiedziałem, czy powinienem ucieszyć się z tej wiadomości, czy brnąć w to dalej i dołować się jeszcze bardziej. 
-> Też byłem dzisiaj na imprezie. 
<- I jak było?
-> Całkiem fajnie... było dużo fajnych lasek, może któraś się jeszcze do mnie odezwie ;)
<- Tego Ci życzę. Ja spadam dalej się bawić. Do jutra.
Rzuciłem telefonem na podłogę i zakryłem się kołdrą. Czułem się koszmarnie. Chciałem wymazać ten dzień z pamięci... najlepiej by było jakby nigdy nie nadszedł. A może powinienem się usunąć i po prostu pozwolić mu być wolnym i szczęśliwym człowiekiem? W sumie to by było najlepsze rozwiązanie, ale ja tak nie potrafię... za bardzo kocham tego dupka...


~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jutro ruszam na rozmowę o pracę :D Trzymajcie kciuki żeby mi się udało. Jeśli tak będzie, niestety będę coraz rzadziej dodawać opowiadania, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. 
Buziaki 

17 maja 2015

Mark & Jackson ~cz.1 [Miłość z internetu]



              Znamy się od roku, a mimo to nigdy nie widzieliśmy swoich twarzy i nie słyszeliśmy swoich głosów. Porozumiewamy się ze sobą za pomocą czatu internetowego i to by było na tyle. Odkąd cię poznałem moje życie weszło na nowy tor. Dzięki tobie częściej się uśmiecham i mam większe chęci do życia. Do tej pory po rozstaniu z najlepszym przyjacielem zapomniałem czym jest przyjaźń i radość życia. Dzięki tobie znów otwieram się na ludzi i nowe znajomość, ale mimo to najbardziej zależy mi na znajomości z tobą. Jesteś dla mnie jak los wygrany na loterii. Wiem, że jak już uda mi się ciebie spotkać, to po fali płaczu wyściskam cię za wszystkie czasy i za wszystko podziękuję. Hmm... z początku nasza znajomość była dla mnie dość dziwna i podchodziłem do niej z wielkim dystansem, jednak po kilku miesiącach rozmów z tobą poczułem do ciebie coś więcej. W życiu nie spodziewałbym się, że zakocham się w chłopaku. Jak dla mnie to spory obciach, ale miłość nie wybiera. Nie wiem jak wyglądasz, ale po charakterze wiem, że jesteś pisaną mi osobą. Mógłbyś być osobą niepełnosprawną, chłopakiem z ogromnym trądzikiem czy też największym brzydalem na świecie... dla mnie liczy się twój charakter i dobre serce, którym mnie codziennie obdarzasz. Czy kiedyś przyznam ci się do tego, że się w tobie zakochałem?... chyba nie. Wolę nie ryzykować naszej znajomości. Nie przeżyłbym straty ciebie. Nasze codzienne rozmowy są dla mnie już pewnego rodzaju nawykiem i przyzwyczajeniem. Dzień bez rozmowy z tobą, byłby dniem straconym. Dlatego też wolę dusić wszystkie emocje w sobie i cieszyć się z tego, co jest teraz. Fakt... mogłoby być między nami lepiej, ale też moje wyznanie może wszystko popsuć, hm... nie, lepiej nie ryzykować.
   Właśnie nadeszły wakacje. Długo czekałem na ten okres, bo napisałeś mi, że być może przyjedziesz do Seoulu i się spotkamy. Strasznie cieszę się na to spotkanie. Wiem.. nie jest powiedziane na sto procent, że przyjedziesz, ale sam fakt, że jest taka możliwość wypełnia mnie ogromnym optymizmem.
- Mark!- usłyszałem krzyk mamy dobiegający z dołu domu. Wychyliłem głowę przez drzwi westchnąłem.
- Tak?
- Zejdź na dół... Youngjae do ciebie przyszedł!- wspomniany chłopak, to mój osiedlowy kolega. Mieszkamy okno w okno od 18-stu lat. Nie jesteśmy wielkimi przyjaciółmi, ale dość często się spotykamy i miło spędzamy ze sobą czas.
- Już idę!- szybko narzuciłem bluzę i zbiegłem do przedpokoju - Hej.- uśmiechnąłem się lekko i podałem koledze ręke.
- Co robisz dzisiaj wieczorem?- hm... normalnie pewnie rozmawiałbym z moją internetową miłością.
- Chyba nic... a co?
- Moi rodzice wyjechali rano do Indii więc zaprosiłem na ten czas kilku znajomych. Wpadniesz do nas na ognisko? 
- Łooo....a jakich ty masz znajomych?- zachichotałem, ale po chwili pożałowałem tych słów, bo dostałem dość porządnie w ramię.
- Poznaliśmy się jakiś czas temu w necie... mają do mnie przyjechać. 
- Spoko...wieczorem wpadnę.- hm... więc teraz wszystkie znajomości zawierane są przez internet. Nastały dość dziwne czasy, nie powiem. Brakuje mi czasów dzieciństwa, kiedy to poznawało się ludzi w osiedlowej piaskownicy i traktowało się ich jak najwierniejszych i najlepszych przyjaciół. Teraz każda znajomość zawierana jest za pośrednictwem facebook'a czy jakiegoś tematycznego czatu. Troche żałosne... ale z drugiej strony gdyby nie to, nie znałbym teraz Wanga. Rok znajomości... a ja nadal nie znam jego imienia...ottokaji?! Czemu ten człowiek jest aż tak bardzo tajemniczy? Ja od razu powiedziałem mu jak się nazywam, skąd jestem i ile mam lat, a on? Wang... wiek i miejsce zamieszkania nieznane. Hm.. chyba ta jego tajemniczość kręciła mnie jeszcze bardziej. No cóż... pożegnałem się z kolegą i pobiegłem do pokoju. Po włączeniu laptopa moja mina od razu zrzedła... nie miałem żadnej wiadomości. Zwykle w godzinach popołudniowych mój czat zasypany był wiadomościami od chłopaka. A co jeśli mu się znudziłem? A może coś mu się stało? Sięgnąłem po telefon i dość chaotycznie wyklepałem do niego sms'a.
<- Co robisz? Wszystko okej?
-> Tak... musiałem dość szybko wyjść z domu, bo dostałem zaproszenie do kolegi. Nie zdążyłbym ci tego napisać. Wieczorem się odezwę.
Westchnąłem i odłożyłem komórkę. Dlaczego poczułem nagły przypływ wielkiej zazdrości i złości? Zawsze jak gdzieś wychodził czułem się zazdrosny i miałem ochotę rozszarpać osobę, z którą się spotykał. Miał wielu znajomych więc takie sytuacje zdarzały się dość często. Wprawdzie później ze wszystkiego mi się meldował i wynagradzał to całonocną rozmową, ale mimo to za każdym razem jak szedł na spotkanie odczuwałem smutek i zawiść do osoby, z którą się spotykał. Tak było też i tym razem. Mimo to postanowiłem trochę wyluzować i zebrać się na ognisko. Wziąłem z szafy pierwsze lepsze rzeczy i ruszyłem pod prysznic. Stojąc pod strużkami letniej wody cały czas myślałem o Wangu i osobie, z którą się właśnie widzi. Czułem jak złość we mnie narasta. Moje dłonie zaczęły drżeć, a do oczu napłynęły łzy. Chciałem chwycić za coś i rzucić tym, tak by rozpadło się w drobny pył. Czemu moje uczucie do niego było tak silne? Dlaczego byłem zazdrosny o każdą osobę, z którą się widział? Przecież nie mogłem zabronić mu wyjść. Z drugiej strony jednak chciałem mieć go tylko i wyłącznie dla siebie. Chciałem żeby to właśnie mi poświęcał cały swój czas i uwagę. Czemu przyznanie się do miłości musi być tak trudne? Pewnie jakbym był laską wyglądałoby to zupełnie inaczej. Kiedyś nawet przez myśl przeszedł mi pomysł zmiany płci. Dla niego jestem w stanie zrobić wszystko. Jeśli wtedy mielibyśmy być razem to jestem w stanie poświęcić swój testosteron dla piersi i ciągłego przesiadywania w łazience. Chcę tylko by był przy mnie szczęśliwy... czy to coś złego?
   Po prysznicu, ubrałem się i zszedłem na dół. W salonie tradycyjnie przed telewizorem siedział mój młodszy brat, nazywany przez całą rodzinę BamBam'em.
- Zamierzasz przesiedzieć tak całe wakacje?
Chłopak odwrócił głowę i lekko się skrzywił.
- Oho... i kto to mówi? Ty nie robisz nic innego poza siedzeniem w pokoju na kompie. 
- Nie denerwuj mnie...- gr...nienawidziałem kiedy miał rację. Fakt... od rozstania z przyjacielem nie robiłem nic innego poza przesiadywaniem w czterech ścianach mojego pokoju. Nie czułem się z tym źle. Miałem stałe połączenie z internetem i Wangiem... niczego więcej nie potrzebowałem. Coraz częściej słyszałem, że uzależniłem się od internetu, ale te słowa totalnie mi zwisały. W internecie poznałem osobę, którą kocham... nie wyobrażam sobie życia bez stałego łącza.
- Wybierasz się gdzieś?
- No...
- Wooow...nasz Mark ma kolegów. Pewnie idziesz do Youngjae pograć na konsoli.
- Idę do Youngjae na imprezę z fajnymi dupami.
- E..eejjj...to ja też idę.
- Gnojów nie wpuszczamy.- uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem z domu. Całe szczeście był wieczór więc słońce chowało się już za chmurami. Nienawidzę kontaktu ze słońcem i ciepłem. Ideał piękna? Mleczna, czysta skóra... i tego właśnie chcę się trzymać. Słońce jedynie wszystko by popsuło. Zerknąłem na lewo i dostrzegłem samochód rodziców sąsiada. Czyli Youngjae odebrał już znajomych. Nie wiem dlaczego, ale strasznie stresowałem się tym ogniskiem. W zasadzie to wcale nie miałem na nie ochoty. Powodem było kolejne spotkanie Wanga z jakimś przyjacielem. Jezus jak mnie to wkurza! Dlaczego musi mieszkać na jakimś wypizdowie, a nie tutaj, w Seoulu? Wtedy mielibyśmy stały kontakt i miałbym nad nim większą kontrolę.
- Mark, nie śpij! - hm? Zerknąłem w stronę werandy domu obok, na której stał Youngjae - Chodź, nie czaj się tak!
Uśmiechnąłem się lekko i ruszyłem w stronę domu kolegi. W pewnym momencie na taras wyszedł wysoki brunet, ubrany w luźne, modne i dość drogie ciuchy. Złapał delikatnie Yooungjae w talii i szepnął mu coś na ucho. Chłopak zachichotał i dał mu kluczyki do samochodu, po czym ten ruszył do niego w dość szybkim tempie. Mijając się ze mną uśmiechnął się cwaniacko i poklepał mnie po ramieniu.
- Jak wrócę to się poznamy.- po tych słowach wsiadł do terenowego mercedesa i odjechał.
- Kto to był?
- Jackson... przyjechał z małej mieściny spod Masan. Pojechał po alkohol, bo zdążyliśmy już wszystko wypić. 
- Jest pod wpływem... wiesz jak to się może skończyć?
- Maaaark... nie panikuj, błagam cię.... Idź lepiej do ogrodu, poznasz chłopaków. 
Lekkomyślność mojego głupawego sąsiada zaskakiwała mnie z każdym dniem. Westchnąłem i za jego radą ruszyłem we wskazane miejsce. Zastałem w nim trójkę chłopaków. Nie wiedziałem jak mam się zachować, ale całe szczęście z pomocą przyszedł głos Youngjae.
- Jaebum! Poznaj Marka z chłopakami! 
Po chwili stał przy mnie lekko podpity chłopak. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko i podał mi rękę.
- Jaebum, co nie? Ale mów mi JB. 
- Emm... Mark...
- To tak.... ten co leży na huśtawce to JinYoung...w skrócie JR, a ten władca ognia to Yugyeom. Chyba najbardziej trzeźwy z nas wszystkich.- JB zachichotał i podbiegł do ogrodowej huśtawki, rzucając się tym samym na śpiącego na niej JinYoung'a. Chrząknąłem i przysiadłem na jednym z krzeseł. Czułem się nieswojo. Nie lubiłem poznawać nowych ludzi... strasznie mnie to krępowało. Zwłaszcza jeszcze, że towarzystwo, w którym miałem się bawić było tak przystojne. Nie!...stop! Ja mam przecież Wanga i tego mam się trzymać. Po chwili do ogrodu wyszedł Youngjae z ogromną miską mięsa. Pod drugą pachą trzymał butelkę piwa. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął sie szeroko i mi je wręczył.
- Pierwsze piwo od Jacksona leci do mojego kochanego sąsiada. 
- Aishh...- syknąłem i wziąłem od niego butelkę - Ile wypiłeś?
- Oj nie dużo... spokojnieee, jeszcze cała noc przed nami.
- Mhm... cała noc przed nami, a twoi koledzy już zgonują. 
- Zaraz ich obudzę, a ty poznaj Jacksona.- westchnąłem i ruszyłem do kuchni, w której chłopak pakował alkohol do lodówki.
- No...cześć.
Jackson odwrócił się w moją stronę i szeroko się uśmiechnął.
- Hej, jestem Jackson, a ty?
- Mark... miło mi.- chłopak uniósł brew i dość podejrzliwie przejechał mnie wzrokiem.
- Em...o co chodzi?
- Co?...O nic... przepraszam. 
Dziwny typ. Nie wiedziałem jak mam się zachować. Wyciągnąłem więc telefon z kieszeni bluzy i usiadłem przy kuchennym blacie. Brak wiadomości... no tak.
- Widzę, że ładnie zabalowałeś z tym kolegą...
- Do mnie mówisz?- podniosłem wzrok i zauważyłem stojącego przed sobą, zdziwionego chłopaka.
- Co?... aaa...nie, po prostu głośno myślałem. 
- No spoko. Idę do ogrodu, jak się rozprawisz z tym telefonem to przyjdź.
Przytaknąłem i ponownie spojrzałem w komórkę.
<- Jak się bawisz?
Tyle chyba powinno wystarczyć. Nie powinienem mu się narzucać. Westchnąłem i totalnie pozbawiony humoru i chęci do zabawy wróciłem do ogrodu. Może dzisiaj powinienem wyluzować i zacząć się dobrze bawić? Hm... chciałbym, ale brak kontaktu z Wangiem mi to uniemożliwiał.


~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------