17 maja 2015

Mark & Jackson ~cz.1 [Miłość z internetu]



              Znamy się od roku, a mimo to nigdy nie widzieliśmy swoich twarzy i nie słyszeliśmy swoich głosów. Porozumiewamy się ze sobą za pomocą czatu internetowego i to by było na tyle. Odkąd cię poznałem moje życie weszło na nowy tor. Dzięki tobie częściej się uśmiecham i mam większe chęci do życia. Do tej pory po rozstaniu z najlepszym przyjacielem zapomniałem czym jest przyjaźń i radość życia. Dzięki tobie znów otwieram się na ludzi i nowe znajomość, ale mimo to najbardziej zależy mi na znajomości z tobą. Jesteś dla mnie jak los wygrany na loterii. Wiem, że jak już uda mi się ciebie spotkać, to po fali płaczu wyściskam cię za wszystkie czasy i za wszystko podziękuję. Hmm... z początku nasza znajomość była dla mnie dość dziwna i podchodziłem do niej z wielkim dystansem, jednak po kilku miesiącach rozmów z tobą poczułem do ciebie coś więcej. W życiu nie spodziewałbym się, że zakocham się w chłopaku. Jak dla mnie to spory obciach, ale miłość nie wybiera. Nie wiem jak wyglądasz, ale po charakterze wiem, że jesteś pisaną mi osobą. Mógłbyś być osobą niepełnosprawną, chłopakiem z ogromnym trądzikiem czy też największym brzydalem na świecie... dla mnie liczy się twój charakter i dobre serce, którym mnie codziennie obdarzasz. Czy kiedyś przyznam ci się do tego, że się w tobie zakochałem?... chyba nie. Wolę nie ryzykować naszej znajomości. Nie przeżyłbym straty ciebie. Nasze codzienne rozmowy są dla mnie już pewnego rodzaju nawykiem i przyzwyczajeniem. Dzień bez rozmowy z tobą, byłby dniem straconym. Dlatego też wolę dusić wszystkie emocje w sobie i cieszyć się z tego, co jest teraz. Fakt... mogłoby być między nami lepiej, ale też moje wyznanie może wszystko popsuć, hm... nie, lepiej nie ryzykować.
   Właśnie nadeszły wakacje. Długo czekałem na ten okres, bo napisałeś mi, że być może przyjedziesz do Seoulu i się spotkamy. Strasznie cieszę się na to spotkanie. Wiem.. nie jest powiedziane na sto procent, że przyjedziesz, ale sam fakt, że jest taka możliwość wypełnia mnie ogromnym optymizmem.
- Mark!- usłyszałem krzyk mamy dobiegający z dołu domu. Wychyliłem głowę przez drzwi westchnąłem.
- Tak?
- Zejdź na dół... Youngjae do ciebie przyszedł!- wspomniany chłopak, to mój osiedlowy kolega. Mieszkamy okno w okno od 18-stu lat. Nie jesteśmy wielkimi przyjaciółmi, ale dość często się spotykamy i miło spędzamy ze sobą czas.
- Już idę!- szybko narzuciłem bluzę i zbiegłem do przedpokoju - Hej.- uśmiechnąłem się lekko i podałem koledze ręke.
- Co robisz dzisiaj wieczorem?- hm... normalnie pewnie rozmawiałbym z moją internetową miłością.
- Chyba nic... a co?
- Moi rodzice wyjechali rano do Indii więc zaprosiłem na ten czas kilku znajomych. Wpadniesz do nas na ognisko? 
- Łooo....a jakich ty masz znajomych?- zachichotałem, ale po chwili pożałowałem tych słów, bo dostałem dość porządnie w ramię.
- Poznaliśmy się jakiś czas temu w necie... mają do mnie przyjechać. 
- Spoko...wieczorem wpadnę.- hm... więc teraz wszystkie znajomości zawierane są przez internet. Nastały dość dziwne czasy, nie powiem. Brakuje mi czasów dzieciństwa, kiedy to poznawało się ludzi w osiedlowej piaskownicy i traktowało się ich jak najwierniejszych i najlepszych przyjaciół. Teraz każda znajomość zawierana jest za pośrednictwem facebook'a czy jakiegoś tematycznego czatu. Troche żałosne... ale z drugiej strony gdyby nie to, nie znałbym teraz Wanga. Rok znajomości... a ja nadal nie znam jego imienia...ottokaji?! Czemu ten człowiek jest aż tak bardzo tajemniczy? Ja od razu powiedziałem mu jak się nazywam, skąd jestem i ile mam lat, a on? Wang... wiek i miejsce zamieszkania nieznane. Hm.. chyba ta jego tajemniczość kręciła mnie jeszcze bardziej. No cóż... pożegnałem się z kolegą i pobiegłem do pokoju. Po włączeniu laptopa moja mina od razu zrzedła... nie miałem żadnej wiadomości. Zwykle w godzinach popołudniowych mój czat zasypany był wiadomościami od chłopaka. A co jeśli mu się znudziłem? A może coś mu się stało? Sięgnąłem po telefon i dość chaotycznie wyklepałem do niego sms'a.
<- Co robisz? Wszystko okej?
-> Tak... musiałem dość szybko wyjść z domu, bo dostałem zaproszenie do kolegi. Nie zdążyłbym ci tego napisać. Wieczorem się odezwę.
Westchnąłem i odłożyłem komórkę. Dlaczego poczułem nagły przypływ wielkiej zazdrości i złości? Zawsze jak gdzieś wychodził czułem się zazdrosny i miałem ochotę rozszarpać osobę, z którą się spotykał. Miał wielu znajomych więc takie sytuacje zdarzały się dość często. Wprawdzie później ze wszystkiego mi się meldował i wynagradzał to całonocną rozmową, ale mimo to za każdym razem jak szedł na spotkanie odczuwałem smutek i zawiść do osoby, z którą się spotykał. Tak było też i tym razem. Mimo to postanowiłem trochę wyluzować i zebrać się na ognisko. Wziąłem z szafy pierwsze lepsze rzeczy i ruszyłem pod prysznic. Stojąc pod strużkami letniej wody cały czas myślałem o Wangu i osobie, z którą się właśnie widzi. Czułem jak złość we mnie narasta. Moje dłonie zaczęły drżeć, a do oczu napłynęły łzy. Chciałem chwycić za coś i rzucić tym, tak by rozpadło się w drobny pył. Czemu moje uczucie do niego było tak silne? Dlaczego byłem zazdrosny o każdą osobę, z którą się widział? Przecież nie mogłem zabronić mu wyjść. Z drugiej strony jednak chciałem mieć go tylko i wyłącznie dla siebie. Chciałem żeby to właśnie mi poświęcał cały swój czas i uwagę. Czemu przyznanie się do miłości musi być tak trudne? Pewnie jakbym był laską wyglądałoby to zupełnie inaczej. Kiedyś nawet przez myśl przeszedł mi pomysł zmiany płci. Dla niego jestem w stanie zrobić wszystko. Jeśli wtedy mielibyśmy być razem to jestem w stanie poświęcić swój testosteron dla piersi i ciągłego przesiadywania w łazience. Chcę tylko by był przy mnie szczęśliwy... czy to coś złego?
   Po prysznicu, ubrałem się i zszedłem na dół. W salonie tradycyjnie przed telewizorem siedział mój młodszy brat, nazywany przez całą rodzinę BamBam'em.
- Zamierzasz przesiedzieć tak całe wakacje?
Chłopak odwrócił głowę i lekko się skrzywił.
- Oho... i kto to mówi? Ty nie robisz nic innego poza siedzeniem w pokoju na kompie. 
- Nie denerwuj mnie...- gr...nienawidziałem kiedy miał rację. Fakt... od rozstania z przyjacielem nie robiłem nic innego poza przesiadywaniem w czterech ścianach mojego pokoju. Nie czułem się z tym źle. Miałem stałe połączenie z internetem i Wangiem... niczego więcej nie potrzebowałem. Coraz częściej słyszałem, że uzależniłem się od internetu, ale te słowa totalnie mi zwisały. W internecie poznałem osobę, którą kocham... nie wyobrażam sobie życia bez stałego łącza.
- Wybierasz się gdzieś?
- No...
- Wooow...nasz Mark ma kolegów. Pewnie idziesz do Youngjae pograć na konsoli.
- Idę do Youngjae na imprezę z fajnymi dupami.
- E..eejjj...to ja też idę.
- Gnojów nie wpuszczamy.- uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem z domu. Całe szczeście był wieczór więc słońce chowało się już za chmurami. Nienawidzę kontaktu ze słońcem i ciepłem. Ideał piękna? Mleczna, czysta skóra... i tego właśnie chcę się trzymać. Słońce jedynie wszystko by popsuło. Zerknąłem na lewo i dostrzegłem samochód rodziców sąsiada. Czyli Youngjae odebrał już znajomych. Nie wiem dlaczego, ale strasznie stresowałem się tym ogniskiem. W zasadzie to wcale nie miałem na nie ochoty. Powodem było kolejne spotkanie Wanga z jakimś przyjacielem. Jezus jak mnie to wkurza! Dlaczego musi mieszkać na jakimś wypizdowie, a nie tutaj, w Seoulu? Wtedy mielibyśmy stały kontakt i miałbym nad nim większą kontrolę.
- Mark, nie śpij! - hm? Zerknąłem w stronę werandy domu obok, na której stał Youngjae - Chodź, nie czaj się tak!
Uśmiechnąłem się lekko i ruszyłem w stronę domu kolegi. W pewnym momencie na taras wyszedł wysoki brunet, ubrany w luźne, modne i dość drogie ciuchy. Złapał delikatnie Yooungjae w talii i szepnął mu coś na ucho. Chłopak zachichotał i dał mu kluczyki do samochodu, po czym ten ruszył do niego w dość szybkim tempie. Mijając się ze mną uśmiechnął się cwaniacko i poklepał mnie po ramieniu.
- Jak wrócę to się poznamy.- po tych słowach wsiadł do terenowego mercedesa i odjechał.
- Kto to był?
- Jackson... przyjechał z małej mieściny spod Masan. Pojechał po alkohol, bo zdążyliśmy już wszystko wypić. 
- Jest pod wpływem... wiesz jak to się może skończyć?
- Maaaark... nie panikuj, błagam cię.... Idź lepiej do ogrodu, poznasz chłopaków. 
Lekkomyślność mojego głupawego sąsiada zaskakiwała mnie z każdym dniem. Westchnąłem i za jego radą ruszyłem we wskazane miejsce. Zastałem w nim trójkę chłopaków. Nie wiedziałem jak mam się zachować, ale całe szczęście z pomocą przyszedł głos Youngjae.
- Jaebum! Poznaj Marka z chłopakami! 
Po chwili stał przy mnie lekko podpity chłopak. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko i podał mi rękę.
- Jaebum, co nie? Ale mów mi JB. 
- Emm... Mark...
- To tak.... ten co leży na huśtawce to JinYoung...w skrócie JR, a ten władca ognia to Yugyeom. Chyba najbardziej trzeźwy z nas wszystkich.- JB zachichotał i podbiegł do ogrodowej huśtawki, rzucając się tym samym na śpiącego na niej JinYoung'a. Chrząknąłem i przysiadłem na jednym z krzeseł. Czułem się nieswojo. Nie lubiłem poznawać nowych ludzi... strasznie mnie to krępowało. Zwłaszcza jeszcze, że towarzystwo, w którym miałem się bawić było tak przystojne. Nie!...stop! Ja mam przecież Wanga i tego mam się trzymać. Po chwili do ogrodu wyszedł Youngjae z ogromną miską mięsa. Pod drugą pachą trzymał butelkę piwa. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął sie szeroko i mi je wręczył.
- Pierwsze piwo od Jacksona leci do mojego kochanego sąsiada. 
- Aishh...- syknąłem i wziąłem od niego butelkę - Ile wypiłeś?
- Oj nie dużo... spokojnieee, jeszcze cała noc przed nami.
- Mhm... cała noc przed nami, a twoi koledzy już zgonują. 
- Zaraz ich obudzę, a ty poznaj Jacksona.- westchnąłem i ruszyłem do kuchni, w której chłopak pakował alkohol do lodówki.
- No...cześć.
Jackson odwrócił się w moją stronę i szeroko się uśmiechnął.
- Hej, jestem Jackson, a ty?
- Mark... miło mi.- chłopak uniósł brew i dość podejrzliwie przejechał mnie wzrokiem.
- Em...o co chodzi?
- Co?...O nic... przepraszam. 
Dziwny typ. Nie wiedziałem jak mam się zachować. Wyciągnąłem więc telefon z kieszeni bluzy i usiadłem przy kuchennym blacie. Brak wiadomości... no tak.
- Widzę, że ładnie zabalowałeś z tym kolegą...
- Do mnie mówisz?- podniosłem wzrok i zauważyłem stojącego przed sobą, zdziwionego chłopaka.
- Co?... aaa...nie, po prostu głośno myślałem. 
- No spoko. Idę do ogrodu, jak się rozprawisz z tym telefonem to przyjdź.
Przytaknąłem i ponownie spojrzałem w komórkę.
<- Jak się bawisz?
Tyle chyba powinno wystarczyć. Nie powinienem mu się narzucać. Westchnąłem i totalnie pozbawiony humoru i chęci do zabawy wróciłem do ogrodu. Może dzisiaj powinienem wyluzować i zacząć się dobrze bawić? Hm... chciałbym, ale brak kontaktu z Wangiem mi to uniemożliwiał.


~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------


7 komentarzy:

  1. Fajnie się zaczyna. Pisz dalej. Hwaiting

    OdpowiedzUsuń
  2. 2 opka jednwgo dnia??? YAY Hwaiting <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubie historie w twoich opowiadaniach *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo:)
      Ta historia jest z życia wzięta, ale troszkę ją pozmieniam żeby było ciekawiej :)

      Usuń
  4. LOL jak Mark zupełnie nie kojarzy faktów xD. Och ile ja wiem o takich internetowych znajomościach... Chyba to opowiadanie mi się spodoba :D

    OdpowiedzUsuń