21 maja 2015

Mark & Jackson ~cz.5 [Miłość z internetu]



                        W wyniku utraconej krwi straciłem przytomność...i dobrze. Żałuję jedynie, że nie ścięło mnie na zawsze. Nie wiem co mam teraz ze sobą zrobić. Czuję się w tym wszystkim strasznie zagubiony i samotny. Z nikim tak naprawdę nie mogę o tym porozmawiać. Jeśli powiem o tym temu kablowi BamBam'owi, ten od razu poleci do rodziców i im o wszystkim powie. Stanę się wyrzutkiem i pośmiewiskiem. Może jeszcze ojciec by mnie zaakceptował, ale mama? Docinałaby mi do końca życia, a tego raczej bym nie zniósł. Nigdy nie żyliśmy w dobrych relacjach, a jeszcze jakby wyszedł na jaw mój homoseksualizm, wyrzekłaby się mnie i zapomniała o tym, że ma 18-letniego syna. Ta świadomość, że jesteś ciężarem dla swoich bliskich strasznie dołuje. Szczerze nienawidzę mojej rodziny... co ja mówię? Nienawidzę całego świata, a wszystko za sprawą Jacksona, JB i Youngjae. To oni spieprzyli całe moje życie i radość czerpaną z każdego dnia. 
Westchnąłem i spojrzałem na zabandażowane nadgarstki. Teraz to one będą mi przypominać o bólu związanym z miłością do osoby tej samej płci. Może miłość homoseksualna nie jest taka zła?.. po prostu to ja nie mam do niej szczęścia. 
- Mark...- mój młodszy brat. Zakryłem się kołdrą i odwróciłem plecami do pokoju. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać. Najchętniej byłbym już sam jak palec do końca życia - Mogę wejść?- czułem jak do oczu napływają mi łzy. Chciałem być sam... dlaczego do nikogo nie może to dotrzeć? Teraz każdy będzie starał się być miły na siłę i każdy będzie mi właził w tyłek. Nie chcę tego do cholery. Pragnę jedynie ciszy i samotności. W pewnym momencie poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Miałem ochotę wrzasnąć i ją odtrącić, ale mimo bólu i nienawiści do całego świata starałem się zachować resztki godności. 
- Mark.... chcesz może pogadać?- pierwszy raz zetknąłem się z sytuacją, kiedy to BamBam chce mnie wysłuchać i mi pomóc. Zabrałem jego rękę i wtuliłem się mocniej w poduszkę - Odsłonię ci te rolety... nie możesz siedzieć w takiej ciemności.
- Zostaw... 
- Powiesz mi co się stało?- znów zamilkłem. Po cholerę on mnie o to pyta? Po co rozdrapywać rany? Może idioci tacy jak on nie wiedzą, że poruszanie intymnych tematów nie zawsze pomaga? Czasami pewne informacje lepiej zostawiać dla siebie, niż dzielić się nimi ze światem - Mark... może ciągle się kłócimy, ale teraz strasznie się o ciebie martwię...
- Gówno prawda...
- Dlaczego mi nie wierzysz?
- Powiem ci o wszystkim, a ty polecisz do matki i jej o wszystkim powiesz.... znam cię. Nie raz zawiodłeś moje zaufanie... 
- Ale...
- Spieprzaj stąd...- chłopak westchnął, po czym odsłonił kawałek kołdry, ujawniając tym samym moją głowę, w którą po chwili mnie pocałował. Miałem ochotę krzyknąć i rozpłakać się jeszcze bardziej. BamBam nigdy nie był dla mnie tak miły. Czułem, że bije od niego fałszywość i dwulicowość. Teraz każdy przyjemny gest wykonany w moim kierunku był dla mnie podejrzany. 
- Jak zdecydujesz się pogadać, to przyjdź do m...- dźwiek dzwonka do drzwi. Zepchnąłem brata z łóżka i bardziej owinąłem się kołdrą. BamBam zamknął drzwi i pobiegł na dół. W głębi duszy modliłem się, by nie był to Youngjae lub Jackson. Nienawidziłem ich i miałem nadzieję, że nigdy więcej ich nie zobaczę - To nie jest dobry pomysł, żebyś do niego szedł...- właśnie tego bałem się najbardziej. Do moich uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi. Do środka ktoś wszedł... czułem czyjąś obecność, ale nie miałem ochoty patrzeć na tą osobę. Chyba najbardziej bałem się, że po zrzuceniu kołdry ujrzę Wanga. 
- Jak się czujesz?- nie myliłem się. Zadrżałem na dźwięk jego głosu i mocniej owinąłem się kołdrą - Mark, pozwól mi to wszystko wytłumaczyć...- wiedziałem, że nie ucieknę od tej rozmowy. Prędzej czy później musielibyśmy to przerobić, ale ja tak strasznie się bałem... nie wiedziałem, co mam mu powiedzieć i jak się zachować - Jeśli chcesz to zniknę z twojego życia... tylko powiedz mi to od razu...
- Nie...- wizja stracenia Wanga mnie przerażała. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. 
- Widzisz.... to proszę cię, usiądź i pogadajmy...
Niechętnie zrzuciłem z siebie kołdrę i usiadłem pod ścianą, podkulając nogi. Nie byłem w stanie na niego patrzeć. Moje przekrwione i zmęczone oczy wbite były w dywan. Wang usiadł obok mnie i położył dłoń na moim kolanie.
- Co masz na rękach? - skrzywiłem się i naciągnąłem rękawy od bluzy najmocniej jak mogłem. Jackson chwycił moje ręce i delikatnie je pocałował. Odwróciłem głowę w przeciwnym kierunku, by nie widział, jak znów się rozklejam - Mark, przepraszam... Wczoraj cały czas myślałem nad tym jak mam cię przeprosić, ale dzisiaj... rozumiem jak bardzo cię skrzywdziłem... Uwierz mi, że nie chciałem tego... nie mam w zwyczaju krzywdzenia osób, na których mi tak bardzo zależy...- pociągnąłem nosem i niepewnie spojrzałem w duże, czarne oczy Jacksona. Ten ułożył dłoń na moim policzku i pogłaskał go kciukiem. - Wybacz mi, błagam cię.... poza Jaebum'em mam tylko ciebie i nie chcę cię stracić...
- Wiedziałeś przecie...
- Wiedziałem... myślałem, że zrobię ci niespodziankę, ale nie jestem w tym najlepszy i wszystko spieprzyłem... - zamknąłem oczy i wtuliłem policzek w ciepłą, dużą dłoń chłopaka. Nie umiem gniewać się na osobę, którą kocham. Po chwili wylądowałem w jego ramionach. Czułem się niesamowicie bezpiecznie i dobrze. Jackson przykrył mnie kołdrą i delikatnie głaskał po głowie. Nic nie mówił...i dobrze. Potrzebowałem takiej ciszy i spokoju. Wiedziałem, że jeszcze nie raz wrócimy do tego tematu... w końcu sprawa nie jest do końca wyjaśniona. Póki co Wang pozwolił mi się wyciszyć i uspokoić. Wtulony w moje włosy cicho mruczał i głaskał mnie po karku i plecach. Właśnie w swoich wyobrażeniach widziałem go jako ciepłą i opiekuńczą osobę, przy której będę czuł się bezpiecznie. W tej kwestii Jackson nie zawiódł. W pewnym momencie chłopak pocałował mnie w czoło i szepnął bym się przespał. Do tego nie musiał mnie długo namawiać. Byłem tak zmęczony płaczem i utratą krwi, że niemalże od razu zasnąłem. 

*

       Coś ciepłego i miękkiego muskało moją twarz i ramiona. Po otwarciu oczu ujrzałem nad sobą Jacksona, który po kontakcie wzrokowym ze mną lekko się uśmiechnął. 
- Śpij jeszcze.
Pokręciłem przecząco głową i wtuliłem się w jego umięśnione, ciepłe ciało. Chłopak objął mnie jedną ręką, a drugą odgarnął mi włosy z czoła. Patrzyłem na niego półprzytomny i delikatnie obolałą ręką głaskałem go po twarzy. Jest idealny pod każdym względem. Nie sądziłem, że idealni ludzie istnieją, a jednak... Bóg stworzył takiego Jacksona. Chłopak pocałował głaszczącą go rękę i spojrzał mi w oczy.
- Jak się czujesz?
- Dobrze.... nawet bardzo dobrze...
Zastanawiałem się, czy mówić Jacksonowi o tym, co do niego czuję. W sumie głupi to on nie jest... pewnie dawno się domyślił. Poza tym to on pierwszy zaczął mnie całować podczas imprezy... może on też coś do mnie czuje? 
- O czym tak myślisz?
- O nas...
- I do jakich wniosków doszedłeś?
- Do takich, że cię kocham...i zawsze będę kochać...- widziałem, że chłopak jest zdziwiony moją odpowiedzią. Do jego oczu napłynęły łzy, jednak skorupa twardziela pod jaką się krył nie pozwalała mu na potok łez - Czemu nic nie mówisz...?
- Nie wiem, co mam ci odpowiedzieć.
- Powiedz prawdę...- bałem się. Czułem, że tym wyznaniem wszystko spieprzyłem. Jackson jednak po wytarciu łez nachylił się do mnie i delikatnie mnie pocałował. Czułem jak wtapiam się w łóżko. Moja ręka znajdująca się na policzku chłopaka zjechała na jego kark. Jackson mruknął i pogłębił pocałunek. Czułem jak się ośmieszam. Ostatnio całowałem się z nim pod wpływem alkoholu więc szło mi to o wiele lepiej niż teraz. 
- Rozluźnij się.- aishhh.... że też Jackson musiał to wyczuć. I jeszcze to upomnienie z jego strony...co za wstyd. Mimo stresu wziąłem głęboki oddech i włączyłem do zabawy swój język. Po uśmiechu Wanga wywnioskowałem, że to jest to czego oczekiwał. Jego dłonie błądziły po moim brzuchu, co wywoływało u mnie niekontrolowane jęki i westchnięcia. Widziałem, że temu kochanemu zboczeńcowi to się podoba. Uśmiechnąłem się lekko i ugryzłem go w język. Jackson spojrzał na mnie i uniósł brew.
- Wiesz, że takie gesty mnie cholernie kręcą. 
- Aishhh.... spadaj durniu.
- Spadaj durniu.- chłopak przedrzeźniając mnie zachichotał i mocno mnie przytulił. Czułem się niesamowicie szczęśliwy. Nie sądziłem, że jedna osoba może wywrócić mój świat do góry nogami. 
- Nie przedrzeźniaj mnie bo oberwiesz.
- A co?... zadzwonisz po swojego chłopaka?
- Y....no co za debil.- usiadłem na Wangu i znów połączyłem nasze usta w namiętnym, ale bardzo delikatnym pocałunku. Jackson chichocząc złapał mnie za biodra i odwzajemniał pieszczotę. Błagam, niech ta chwila nigdy się nie kończy.


~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------




7 komentarzy:

  1. Bedzie ruchanko?
    Bądaż?
    Sadysta i masochista?

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww :3
    Dalej poproszę xD <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha! Po końcówce wnioskuję, że do pokoju wejdzie:
    a) brat Marka
    b) matka
    c) YoungJae
    Choć pierwsza opcja jest najbardziej prawdopodobna :P
    Yeeeeey, jakie to boskie! Oddaj mi swoją wyobraźnię no! :x

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale to dlugie @_@ i supi

    OdpowiedzUsuń
  5. No, myślałam, że to już koniec, a tu nie ^^ Ciekawe, co będzie dalej xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Kończenie w takim momencie :X mam nadzieję, że nikt im nie przerwie D:

    OdpowiedzUsuń
  7. A kiedy bedzie kolejny rozdzialik? :-) ;-)

    OdpowiedzUsuń