16 maja 2015

Hansol & B-joo~cz.5 [Tajemniczy nieznajomy- Koniec]



                   Czas mijał nieubłagalnie. Nim się obejrzałem wielkimi krokami zbliżał się 27 września. Czy się bałem?... Chyba nie. Te cztery lata spędzone u boku Hansola były naprawdę czymś cudownym. Większość rzeczy jakie miałem zaplanowane, wykonałem dzięki niemu. Byłem na wakacjach w Europie, widziałem stolicę Korei, robiłem to, co kocham i przede wszystkim zakochałem się. Nie sądziłem, że miłość potrafi być tak silna. Nie boję się pożegnania ze światem i życiem... boję się jedynie utraty Hansola. Mimo częstych kłótni i sprzeczek byłem przy nim cholernie szczęśliwy. Pragnąłem wręcz ciągłego kontaktu z nim... by był blisko, przytulał mnie, całował, mówił jak bardzo kocha... na samo wspomnienie tych pięknych chwil mam łzy w oczach. Czemu rozstanie z osobą, którą tak bardzo się kocha musi być aż tak bolesne? Zastanawiałem się jak on się teraz czuje. Czy jest równie przybity jak ja, czy już powoli wybiera nową ofiarę, której będzie towarzyszył w takim sam sposób jak mi. 
- Mówiłem ci już coś na ten temat Byungjoo...- hm? Odwróciłem głowę w stronę dobiegającego głosu. Wśród drzew stał Hansol wyniszczony do granic możliwości. Jego twarz wyrażała ból i ogromny smutek - Nie bądź taki zdziwiony... wiesz przecież, że potrafię czytać w myślach.
- No tak...
Chłopak usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił.
- Nigdy nie zakocham się w nikim innym Byungjoo...doskonalne wiesz, jak bardzo cię kocham. My demony inaczej postrzegamy miłość.
Spuściłem głowę wbijając tym samym wzrok w kamienie. Po chwili po moich policzkach popłynęły łzy. Hansol nie wykonywał żadnego gestu... pewnie sam nie wiedział co zrobić, bo cierpiał równie mocno jak ja. Czułem tylko jak jego zimne dłonie zaciskają się mocniej na moim ciele. 
- To już jutro...- spojrzałem na chłopaka i pocałowałem go w czoło - Powiedz mi jak i o której to się stanie...
- Nie mogę Byungjoo...
- Błagam... boję się, że nie zdążę powiedzieć ci ostatni raz jak bardzo cię kocham... Hansol, zrozum mnie do cholery...
- Rozumiem cię... ale nie mogę łamać zasad...
- Twoje pieprzone zasady są ważniejsze ode mnie?!- Hansol otworzył szeroko oczy i lekko się odsunął. Mój krzyk musiał go wystraszyć, gdyż nigdy wcześniej nie podnosiłem głosu w jego obecności - Przepraszam...
- Byungjoo zaufaj mi... wiem, co robię...- wtuliłem się w chłopaka i pocałowałem go w szyję... prawdopodobnie ostatni już raz. Ostatni raz mogłem smakować jego ciała... czuć jego oddech i delikatne dłonie pieszczące moje ciało. Świadomość jutrzejszego rozstania była okropnie bolesna. Czułem w środku ogromną pustkę i ból. Nie miałem już nawet siły płakać. Zamiast spędzić te ostatnie chwile w radosny sposób, my siedzieliśmy wtuleni w siebie, ze łzami w oczach. Z drugiej jednak strony chyba nikt nie potrafiłby cieszyć się daną chwilą wiedząc, że jutro już go nie będzie - Powinieneś już wracać do domu... jest dość późno.
- Nie chcę... chcę posiedzieć tutaj z tobą. 
- A rodzina?
- Nic nie mów i mnie przytul.... proszę cię...
Moja prośba została od razu wykonana. Hansol obejmował moje drżące ciało i co chwilę szeptał, bym się nie bał i że wszystko będzie dobrze. Z zamkniętymi oczyma wsłuchiwałem się ostatni raz w jego spokojny i kojący głos. Uwielbiałem go. Zawsze przy nim odpływałem. Tak było też i tym razem. Dotyk i słowa Hansola wystarczyły bym zasnął. Zrobił to pewnie specjalnie żebym nie zadręczał się jutrem.... może to i lepiej. 

*

    Obudziłem się w swoim pokoju... pierwszy raz od czterech lat bez Hansola u boku. Czułem się z tym dziwnie i źle. Wielokrotne próby nawoływania go szły na marne... gdzie on do jasnej cholery się podziewa?! Czyżby już o mnie zapomniał? Te ostatnie kilka godzin bądź minut powinniśmy spędzić razem, a on się szlajał nie wiadomo gdzie. 
- Hansol!- wtedy usłyszałem dość głośny hałas dobiegający z kuchni. Z nadzieją, że zaraz zobaczę chłopaka, zbiegłem po schodach i udałem się do wspomnianego wcześniej pomieszczenia. Nie zastałem w niej jednak nikogo poza moim bratem. Stał odwrócony plecami do mnie i ciężko oddychał - Youngsoo.... wszystko w porządku?
W odpowiedzi otrzymałem jedynie ciche warknięcie. 
- Youngsoo...- chłopak zachichotał i odwrócił się w moją stronę. W jego ręku znajdował się nóż - Znowu brałeś?.... błagam odłóż ten nóż...- tak... mój młodszy brat ma problemy z narkotykami. Wielokrotnie zdarzało mu się przedawkować, a później buchało od niego agresją i nienawiścią. Mimo częstych wizyt u lekarzy i psychiatrów Youngsoo przegrywał walkę z nałogiem i brał dalej. 
- Nienawidzę cię.
- Wiem... wielokrotnie to już słyszałem. - ruszyłem w stronę brata, jednak ten zamachnął się i przejechał mi nożem po całym ramieniu.
- Nie podchodź, bo cię zabiję!
- Youngsoo, błagam uspokój się... daj mi tylko ten nóż...- jeknąłem łapiąc się za krwawiące ramię. Chłopak jednak pewnie szedł w moją stronę i ciągle wymachiwał nożem jakby był zabawką - Pomogę ci z tym skończyć... wyjdziesz z tego gówna, rozumiesz?
- Zamknij się w końcu!!- Youngsoo kopnął mnie w brzuch, tak, że wylądowałem na ziemi. A więc to tak mam zginąć?... Z ręki własnego brata? W życiu nie przyszło by mi to do głowy. Nie muszę z nim walczyć... to koniec. Właśnie teraz wybijają ostatnie minuty mojego beznadziejnego życia. Chłopak stanął nade mną i lekko sie uśmiechnął.
- Wyglądasz żałośnie... zawsze byłeś życiową pizdą i nieudacznikiem.- mówiąc to splunął mi prosto w twarz. Szczerze mówiąc miał rację... Całe życie poświęcałem na naukę. Odtrącałem znajomych i tym samym zaniedbywałem też jego. Rozumiem, że teraz przyszła pora na podsumowanie i rachunek sumienia...
- Youngsoo, nie chcesz mnie zabić... błagam cię, ogarnij się.
- ZAMKNIJ TEN PYSK!! - widziałem jedynie jak Youngsoo robi zamach i celuje nożem w moją stronę. Nie czułem jednak bólu, nie ogarnęła mnie ciemność.... czy tak właśnie wygląda śmierć? Czułem jedynie, że frunę... jakaś istota trzymała mnie w ramionach i szybowała przez otwartą przestrzeń. Ogarnęła mnie nicość... totalna pustka i błogość.
- Umarłem za ciebie Byungjoo... łamiąc zasady zabiłem się. Nie zniósłbym myśli, że pozwoliłem cię zabić. Sprawię, że nigdy nie będziesz o mnie pamiętał.... Kocham cię Byungjoo...- po tym szepcie poczułem lekki pocałunek na moim czole. Otworzyłem szeroko oczy i zachłysnąłem się powietrzem. 
- O boże, wybudził się.- mama? Gdzie ja do cholery jestem? Mrugnąłem kilka razy i rozejrzałem się niepewnie po pomieszczeniu. Wyglądało jak sala szpitalna. Nad łóżkiem, na którym leżałem siedziała mama, ojciec i Youngsoo. Ja natomiast podpięty byłem do masy urządzeń podtrzymujących mnie przy życiu. Zaraz po słowach mamy do sali wbiegło kilku lekarzy, którzy od razu zaczęli ściągać ze mnie zbędne już przyrządy i pytać czy ich słyszę i jak się czuję.
- Co...mamo...- aish... nie sądziłem, że wypowiedzenie dwóch słów może być aż tak ciężkie i bolesne.
- Przez cztery lata leżałeś w śpiączce... baliśmy się, że już nigdy się nie wybudzisz.- mama płącząc co chwilę głaskała mnie po głowie. Roztrzęsiony Youngsoo natomiast przytulał się do ojca... ależ on się zmienił. 
- Co...
- Miałeś wypadek... wpadła na ciebie ciężarówka... nie pamiętasz tego? 
- Kochanie, nie wszystko na raz... daj mu odpocząć.- ojciec przytulił mamę i lekko uśmiechnął się w moją stronę. Ja natomiast wpół przytomny spojrzałem w okno. Czułem, że czegoś mi brakuje... nie byłem tylko pewien czego. Nie byłem w stanie logicznie myśleć, ale wiedziałem, że straciłem coś cennego, co już nigdy do mnie nie wróci... pytanie tylko, co to takiego było...?


~Koniec.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------





5 komentarzy:

  1. Jezu..
    Nie pomyślałam nawet, że tak możesz to zakończyć..
    Myślałam, że będą razem czy coś ;D
    Ale interesujące to było.
    Czekam na następne ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Tego się nie spodziewałem...

    OdpowiedzUsuń
  3. Szok... Piękne, troche smutne i no żal mi Hansola. Pięknie piszesz. Hwaiting

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow... niezłe zakończenie :D Jeśli chodzi o niespodziewane zakończenia, to jesteś mistrzynią :D

    OdpowiedzUsuń