10 maja 2015

Hansol & B-joo ~cz.1 [Tajemniczy nieznajomy]



             Od zawsze pragnąłem się zakochać... bezgranicznie, bezinteresownie... tak zwyczajnie, ale szczerze. Chciałem również być wolny... być kimś wyjątkowym, niepowtarzalnym. Jednak szkoła zabijała indywidualizm i kreatywność młodych ludzi, w tym moją. Nie pozwalała również na romantyczne popołudnia ze swoją połówką... ciągle tylko nauka i nauka. Masa pracy domowej i zdobywanie wiedzy...i tak do matury. Później pięć lat obijania się na studiach i w końcu zasuwanie do późnych lat starości... błędne koło, od którego nikt nie mógł uciec. Paranoja. Gdzie w tym wszystkim czas na odpoczynek... na zabawy, imprezy, miłość? Miałem dość. Chciałem by moje życie było pełne przygód, chciałem uczyć się wiedzy o świecie, podróżować, spełniać marzenia i być po prostu szcześliwym. Czemu bez pieniędzy to było tak trudne? Moi rodzice nie zarabiają dużo... często bywa tak, że razem z bratem potrafimy być cały dzień głodni. Ale w sumie po kilku latach idzie się przyzwyczaić. Mieszkam w pięknym, zabytkowym miasteczku Namwon nazywanym inaczej miastem "miłości". Hm... niby miasto miłości, a ja do tej pory nie mogę jej znaleźć. Przez Namwon płynie jedna z bardziej znanych rzek w Korei Południowej- Seomjin i to właśnie nad nią spędzam czas po szkole. Lubię rozmyślać i marzyć o lepszym życiu. Często fantazjuję o niezwykłej miłości u boku osoby nie z tej planety. Miłość z demonem... kosmitką czy innym alienem to byłoby coś. Owszem... straszne, chore i nierealne, ale wydaje mi się, że fajne. Takie... inne. Westchnąłem i zerknąłem na zegarek... dochodziła 7 rano. Dzisiaj po raz pierwszy przyszedłem nad rzekę przed szkołą. Chciałem przemyśleć pewną sprawę, ale znów rozmyślałem o miłości więc ta kwestia jest dalej niewyjaśniona. Miałem zajęcia na 8, ale do szkoły mam kilka dobrych minut pieszo. Nie jeździłem autobusami, bo zwyczajnie nie było mnie na nie stać. Po drodze cały czas przypominałem sobie matematykę, z której miałem mieć dzisiaj sprawdzian. Strasznie się stresowałem, gdyż matma to nie był mój konik. Zdecydowanie wolałem geografię czy koreański.
- Jezu jak to szło?....pi er kwa...- wtedy poczułem silne uderzenie. Musiałem na kogoś wpaść. Szybko zamknąłem książkę i spojrzałem na postać stojącą przede mną -Strasznie cię przepraszam.- jęknąłem i ukłoniłem się chłopakowi. Miał na sobie ten sam mundurek co ja, a pierwszy raz widziałem go w naszej szkole. Stał niewzruszony i jedynie lekko się uśmiechał. Czemu nic nie mówi? Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem ponownie na porcelanową twarz chłopaka - N..nic ci nie jest?
Ten jedynie pokręcił przecząco głową i ruszył w stronę szkoły. Dziwny typ. Nigdy jeszcze nie widziałem kogoś takiego. Wyglądał jak bożyszcze nastolatków, był... po prostu idealny. Gęste włosy opadały na jego bladą twarz, a mundurek idealnie odznaczał jego wyrzeźbione mięśnie. Musiał być nowy, bo jak mówiłem, widziałem go pierwszy raz w życiu. Idąc do sali zastanawiałem się co za idioci sprowadzili się na taką wiochę jak Namwon. Ten chłopak wyglądał na kogoś kto pochodzi z bogatej rodziny. Może jego rodzice mieli dość zgiełku i hałasu panującego w Seoulu i postanowili uciec na wieś? Pewnie jeszcze będą tego żałować. Wszedłem do klasy i zająłem miejsce. Tradycyjnie z nikim nie rozmawiałem. Szczerze mówiąc nie potrzebowałem żadnych relacji z rówieśnikami. No może jedynie miłości i bliskości osoby, którą kocham, a wiem, że w klasie bym takiej nie znalazł. Wyciągnąłem książki do angielskiego i czekałem na przyjście nauczycielki. W pewnym momencie poczułem jak zaczyna burczeć mi w brzuchu. Odruchowo zakryłem go ręką i westchnąłem. Wiem, że zaraz zaczęłyby się głupie teksty tych klasowych pustaków. Byłem tak cholernie głodny, ale co mogłem zrobić? Mogłem jedynie czekać, aż ojciec przyniesie do domu trochę wiecej wonów. Chociaż wiem, że nie ma co na to liczyć. Ostatnio słyszałem jak rozmawiał z mamą, że chcą zamykać fabrykę, w której pracuje więc niedługo zostanie bezrobotny. Przerażało mnie to... naprawdę. Chyba niczego tak się nie bałem.
- Hej Byungjoo! Znowu zrobisz na lekcji koncert?
Park Jisang... nienawidzę go. Przygłup starał się wyróżnić na tle klasy różnymi docinkami... jakie to puste i dziecinne.
- Może.... lubię umilać wam czas.- uśmiechnąłem się sztucznie i zabrałem się za przypomnienie słówek. Wtedy do sali weszła nauczycielka.
- Skupcie się chociaż na dwie minuty... chcę wam przedstawić nowego ucznia.
Hm? Podniosłem głowę i spojrzałem w stronę drzwi. Do środka wszedł chłopak, na którego wpadłem przed szkołą. Gdy mnie zobaczył lekko się uśmiechnął i stanął ramię w ramię z nauczycielką.
- To jest Kim Hansol. Od dzisiaj będzie chodził z wami do klasy... mam nadzieję, że dobrze się nim zajmiecie. Teraz Hansol może...- nie dokończyła, bo chłopak siedział już obok mnie. Okropnie mnie to krępowało...sam nie wiem czemu. Było tyle miejsc... dlaczego musiał zająć to obok mnie? To tak jak z jazdą autobusem...wokół pełno miejsca, a jakiś człowiek i tak usiądzie obok ciebie, wkurzające. Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem na nowego. Widziałem, że cała klasa się nam przygląda.
- Emm... Byungjoo...- szepnąłem nieco zmieszany i wyciągnąłem rękę w stronę Hansola. Jego lewy kącik ust jedynie lekko drgnął.
- Wiem. 
No dobra, nie takiej odpowiedzi się spodziewałem. Zabrałem pospiesznie rękę i czekałem na rozpoczęcie lekcji. Skąd wie jak się nazywam? Może jest jakiś nawiedzony czy coś? Hmm.. jest jeszcze opcja, że przed wejściem do sali nauczyciele pozwolili mu zobaczyć dziennik. Ale z drugiej strony skąd wiedziałby, że to ja jestem Byungjoo? Nie ważne... wolałem zająć się nauką niż nowym uczniem. Nie powinienem robić z tego aż takiej sensacji. Mimo skupienia nad nauką angielskiego cały czas czułem na sobie spojrzenie Hansola. Miałem ochotę zwrócić mu uwagę i wyjść, ale to byłoby nie na miejscu. Postanowiłem to przemilczeć i poczekać do końca zajęć. Jak na złość czas okropnie się dłużył i lekcja nie mogła dobiec końca. Gdy w końcu to nastało wstałem i ruszyłem w stronę łazienki. Czułem, że ktoś za mną idzie i wiedziałem, że jest to Hansol. Wśród szalejących na korytarzach dzieciaków słyszałem jedynie swoje głośno bijące serce i kroki podążającego za mną chłopaka. Nie miałem pojęcia czego może ode mnie chcieć. Może chce się zemścić za to,że wpadłem na niego przed szkołą? Ponoć niektóre dzieciaki mają w sobie tak niepohamową agresję, że potrafią pobić nawet z tak błahego na pozór powodu. Skręciłem w wąski korytarz prowadzący do łazienek. Kątem oka spostrzegłem Hansola i jego cwaniacki uśmiech. Momentalnie serce podskoczyło mi do gardła, a ręce zaczęły się trząść. Nigdy z nikim nie zadzierałem i zwykle trzymałem się z boku. Wolałem zajmować się nauką niż bzdetnymi relacjami, które po ukończeniu szkoły i tak się rozpadną. Wiedziałem, że nauka jaką nabędę w szkole pozostanie w mojej głowie na zawsze i dzięki niej będę kimś i będę mógł spełniać marzenia. Mimo strachu starałem się być opanowany. Wszedłem do środka, stanąłem przy umywalkach i zacząłem myć ręce. W lustrze cały czas patrzyłem na chłopaka i jego szyderczy wyraz twarzy.
- Czemu tu za mną przyszedłeś?
Nowy uśmiechnął się i stanął tóż obok mnie. Czułem bijący od niego chłód. Ogólnie panowała wokół niego dziwna aura, której nie byłem w stanie wytłumaczyć.
- Wiem, że nie jesteś taki jak reszta tych matołów. Dlatego wybrałem cię na swojego przyjaciela... wchodzisz w to?
Co takiego? Od kiedy w ten właśnie sposób dobiera się sobie znajomych? Może jest z nim coś nie tak i pomylił szkoły?
- Słucham..?
- Wiem, że jesteś strasznie inteligentnym chłopakiem z wygórowanymi marzeniami, które pragniesz spełniać choćby nie wiem co się działo... mam rację?
- A...ale skąd ty...
- Byungjoo.... zaufaj mi, hm? Uwierz mi, że jestem dokładnie taki sam jak ty.
Wziąłem głęboki oddech i starałem na spokojnie wszystko racjonalnie sobie wytłumaczyć. Być może było tak, że wychowawca powiedział mu o mnie i o tym,że uczę się najlepiej w klasie? Co miesiąc nauczyciele mają indywidualne rozmowy z każdym uczniem. Dopytują nas o wszystko i zawsze otrzymują odpowiedzi. Mój wychowawca, pan Lee, doskonale wie o tym, że moja rodzina nie ma pieniędzy, że uczę się dniami i nocami, by im pomóc i wyjechać do stolicy po lepsze życie, że marzę o niezwykłej przygodzie, która diametralnie odmieni moje życie... ale dlaczego powiedział to wszystko nowemu uczniowi? Wydaje mi się, że takie informacje powinien zostawić jednak dla siebie.
- Dobrze... niech tak będzie. 
- Super!- Hansol uśmiechnął się szeroko i mnie przytulił - W takim razie po lekcjach zapraszam cię na sok.
- Em...okej... tylko błagam, bez takich czułości.- mówiąc to odsunąłem się od chłopaka, co wywołało u niego strasznie słodki jak na faceta uśmiech i lekkie skrępowanie. Chłopak ze słodkim uśmiechem... ta.. pewnie gej. Westchnąłem i ruszyłem w stronę sali. Hansol warknął i do mnie podbiegł.
- Nie poczekasz na mnie?
- Przepraszam... nie przywykłem do posiadania kolegów. 
- Spoko... wszystkiego cię nauczę.- mówiąc to uśmiechnął się ciepło i oboje zasiedliśmy w ławce.
  Po lekcjach zgodnie z obietnicą ruszyliśmy do kawiarni. Czułem, że z Hansolem jest coś nie tak... nie wiedziałem tylko co. Szczerze mówiąc trochę mnie przerażał i czułem się przy nim nieswojo, ale miałem nadzieję, że z czasem to minie. Jak już mówiłem, nie przywykłem do towarzystwa i ten pierwszy kontakt to była dla mnie masakra. Teraz zacząłem się zastanawiać jak ja znajdę miłość swojego życia, skoro relacja z kolegą tak mnie zawstydza i krępuje. Gdy zaszliśmy w kawiarni Hansol przysiadł obok mnie, a mógł przecież na przeciwko... gr.
- Wstydzisz się kontaktu z drugim człowiekiem?
- Trochę. - skoro mamy być kolegami to chciałem być wobec niego szczery. Wtedy poczułem rękę chłopaka na swoim udzie. Momentalnie poczułem jak się we mnie gotuje. Nie ze złości... bardziej ze wstydu i lekkiego podniecenia.
- Czemu? Zawsze myślałem, że dotyk drugiej osoby jest raczej przyjemny.... sam zobacz.- mówiąc to pogłaskał mnie delikatnie po nodze i się uśmiechnął. Czułem się jak puszczalska panienka podczas swojego pierwszego spotkania z klientem. Dotyk Hansola był przyjemny, to fakt, ale z drugiej strony totalnie nie na miejscu. Zaprosił mnie do kawiarni po to, by mnie lepiej poznać, ale przepraszam bardzo, z której strony?
- Wy... wystarczy już. 
- Dobrze.- chłopak zabrał rękę i zajął się sokiem. Może chciał dobrze? Być może chce mnie otwierać na ludzi? Ale... przecież za mało o mnie wie... powiedziałbym, że nic. Skąd więc tak śmiały ruch z jego strony? A może mu się podobam?.... zaraz.... z tego co wiem nie jestem gejem, także to odpada. Cholera wie, czego ten typ ode mnie chce. Póki co będę zgrywał miłego... może czas pokaże co będzie z naszej relacji.


~c.d.n
---------------------------------------------------------------------------------------------------------


10 komentarzy:

  1. Uuuu powiedz że Hani to wampirek proszę powiedz!!! Kocham ten motyw w opowiadaniach 💜 Zapowiada się naprawdę ciekawie, czekam z niecierpliwością na kolejną część 😜
    Weny życzę 😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe, Hansol kojarzy mi się ze wszystko wiedzącym kosmitą:D Czekam na kontynuacje. Hwaiting

    OdpowiedzUsuń
  3. I znowu tajemnice haha x3 No cóż, będzie ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Yah już to lubię ~~~! Oh my fells <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże jak ja uwielbiam Twoje opowiadania ;-; ♡

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham twojego bloga xx the end xx to opowiadanie podbiło moje serduszko cry >>>>

    OdpowiedzUsuń
  7. kocham twojego bloga xx the end xx to opowiadanie podbiło moje serduszko cry >>>>

    OdpowiedzUsuń