30 kwietnia 2016

Mark & Sunggyu~cz.4 [Zamiana]



                     Wróciłem do mieszkania.... wróciłem z ogromnym poczuciem winy, pozbawiony godności i jakichkolwiek ludzkich odczuć. Nienawidzę siebie za to... Z pełną świadomością krzywdzę Sungjonga, ale z drugiej strony coś niewidzialnego pcha mnie w stronę Marka. Nie wiem co ten dzieciak w sobie ma, że tak cholernie mnie pociąga. 
Starałem się wejść do mieszkania tak cicho jak tylko jest to możliwe. Gdy otworzyłem drzwi zobaczyłem jednak zapalone w sypialni niewielkie światło. Sungjonggie zawsze przy nim śpi gdy spędza noc w mieszkaniu sam. Rozebrałem się po czym cicho zamknąłem drzwi. W drodze do sypialni chciałem jeszcze wstąpić do kuchni po coś do picia, jednak wtedy usłyszałem cichy, nieśmiały pomruk dobiegający z progu pokoju.
- Hyung...- wziąłem głęboki oddech odwracając się w stronę partnera.
- Czemu nie śpisz skarbie?
- Czekałem na ciebie.- chłopak podszedł do mnie wtulając się we mnie - Jesteś pewnie głodny i zmęczony, co?
- Trochę, ale poradzę sobie... leć spać.
- Y y.... przygotowałem ci gopchang gui.- mówiąc to włączył kuchenkę, by podgrzać danie - Wiem, że na noc to jest za ciężkie, ale pomyślałem, że skoro tak ciężko pracowałeś to przed spaniem...
- Myszko... dziękuję.- uśmiechnąłem się głaszcząc go po głowie. Sungjong uśmiechnął się delikatnie, po czym westchnął - Coś cię gnębi?
- Trochę... ale nie będę ci zawracał tym głowy.- zmarszczyłem brwi nalewając nam soku.
- Mów co się dzieje.- chłopak chwycił niepewnie szklankę upijając łyk napoju. 
- Nie chcę cię denerwować na noc...
- Sungjong...
- No już już...- mówiąc to nałożył mi jeść stawiając talerz na stole - Jedz.- westchnąłem siadając.
- Słucham.
- Hyung... byłeś dzisiaj u niego?- chłopak zacisnął dłonie na szklance wbijając tym samym wzrok w podłogę. Otworzyłem szeroko oczy nie wiedząc co mam odpowiedzieć i jak się w tej chwili zachować.
- O czym ty mówisz?
- Mówię o Marku.... byłeś u niego czy... czy nie?- po jego porcelanowej twarzy popłynęły łzy.
- Oczywiście, że nie... skąd ten pomysł?- starałem się zachować spokój, ale nie jest to takie proste.
- Widziałem przecież jak na siebie patrzycie... on... pożerał cię wzrokiem... pozwoliłeś mu dominować... Gyu do cholery...- Sungjong spojrzał na mnie z trudem hamując wybuch płaczu - Spotykasz się z nim?
- Nie... nie spotykam się z nim...- podszedłem do niego patrząc mu głęboko w oczy - Kocham cię... przestań ciągle węszyć i podejrzewać mnie o ciągłe zdrady.
- Zrozum.... zrozum, że nie chcę cię stracić...
- Wiem to... i tysiące razy mówiłem ci, że mnie nie stracisz... Sungjong, co ja mam zrobić żebyś w końcu poczuł się przeze mnie kochany?
- Okaż mi to... podejdź do mnie choć raz i przytul mnie sam z siebie... zabierz mnie gdzieś... nawet głupi pocałunek na dzień dobry sprawi mi ogromną radość... Nigdy nie pocałowałeś mnie pierwszy... dopóki ja tego nie zrobię to nie wyjdziesz sam z inicjatywą. Nie wiem... może to wina leży po mojej stronie? Co robię źle?- westchnąłem głaszcząc go po twarzy - Powiedz mi Gyu... jeśli to z mojej winy szukasz pocieszenia u innych...
- U nikogo nie szukam żadnego pocieszenia, zrozum... Byłem dzisiaj w pracy i kończyłem projekt, który rano ma trafić w ręce inwestorów... Błagam cię, uwierz mi...- Sungjong skinął głową wycierając z policzków łzy.
- Przepraszam...
- Boże, co ja się z tobą mam...- wtuliłem go w siebie głaszcząc go po głowie.
- Usuń jego numer...
- Ty dalej swoje...
- Proszę cię, zrób to.
- Dobrze.- wyciągnąłem telefon kasując na oczach partnera numer Marka - Teraz troszkę spauzujesz?- ten jedynie skinął głową wieszając mi się na szyi.
- Jesteś tylko mój... żaden Mark nie będzie mi cię zabierał...
- Sungjonggie...
- Jakbyś odszedł do kogoś innego bym się zabił... nie zniósłbym rozłąki z tobą.- westchnąłem biorąc go na ręce. On coś wie... wie i teraz bezczelnie gra mi na emocjach i mną manipuluje. 
- Nigdy od ciebie nie odejdę. Naprawdę nie wiem ile razy mam ci to jeszcze powtarzać.- mówiąc to zaniosłem go do sypialni kładąc go do łóżka - Jest już po trzeciej... śpij.
- A ty?
- Zjem, wykąpię się i do ciebie przyjdę.
- Wykąpiemy się razem?- uśmiechnąłem się całując chłopaka w czoło.
- Mam lepszy pomysł... pozwalam ci nie iść jutro na uczelnię, a ja zrobię sobie dzień wolny od pracy iii.... spędzimy cały dzień razem... może być?
- Hyung.- Sungjong przyciągnął mnie do siebie mocno mnie przytulając - Nie pamiętam kiedy ostatnio spędziliśmy razem cały dzień. Mogę zaplanować ten dzień?
- Pewnie, ale to rano.- odpowiedziałem cmokając go - Teraz obiecaj mi, że pójdziesz spać.
- Dobra no...- jęknął patrząc mi w oczy - Dobranoc Sunggyu.- nie zdążyłem nawet otworzyć ust - Kocham cię.
- Ja ciebie też klusku.... śpij dobrze.- pocałowałem go najdelikatniej jak tylko mogłem, po czym po nakryciu go kołdrą i jego ulubionym kocem wyszedłem z pokoju kierując się do kuchni. Co za dzień... muszę to wszystko dokładnie przemyśleć. W piątek pojadę ostatni raz do Marka, ale tylko i wyłącznie na rozmowę... chcę się dowiedzieć czegoś więcej o jego związku z Jacksonem i pomóc mu ewentualnie w znalezieniu odpowiadającego mu partnera.

*

- Sunggyuuu...- usłyszałem cichy głos tuż obok mojego ucha. Mruknąłem naciągając na siebie kołdrę - Grubasie... wstawaj już.
- Mm... ja ci dam grubasa.- nie chciało mi się nawet otwierać oczu. Zaspany wtuliłem w siebie Sungjonga cmokając go w czoło - Jeszcze chwilę.
- Hyung jest już 11-sta. Chciałbym żebyśmy wykorzystali cały dzień. 
- Mhm.- ziewnąłem spoglądając na tą słodką istotkę leżącą obok mnie - Mógłbyś zrobić mi kawę?
- Głupio się pytasz.- chłopak pocałował mnie wyskakując z łóżka. Sięgnąłem po telefon odczytując zaległe wiadomości.... jedna z nich przyszła od niezapisanego numeru... Mark. "Nie mogę przestać o Tobie myśleć Sunggyu. Błagam Cię, przyjedź dzisiaj do mnie". Zagryzłem wargę kasując od razu sms'a, po czym usiadłem na łóżku przecierając twarz - Proszę.- chłopak postawił na szafce nocnej kubek z gorącą kawą - Co chcesz na śniadanie?- upiłem łyk napoju, po czym odstawiłem kubek na bok spoglądając na partnera.
- Ciebie.- Jong zachichotał kucając między moimi nogami.
- Tak na dzień dobry?- zapytał całując mnie - Wiesz, że wolę się kochać wieczorem.
- Wiem... ale dzisiaj jest wyjątkowa sytuacja.- chłopak usiadł na mnie okrakiem patrząc mi w oczy.
- Jaki ty jesteś zaspany.
- Rozbudzisz mnie jakoś?- złapałem go w talii, delikatnie go po niej głaszcząc.
- Postaram się.- jego twarz nabrała delikatnych rumieńców... wyglądał tak samo jak podczas pierwszego razu... nieśmiały, zaczerwieniony... definicja słodyczy. Po chwili jednak połączył nasze usta pocałunkiem głaszcząc mnie po karku i tyle głowy. Położyłem się na łóżku ciągnąc go za sobą. Sungjong przeniósł wargi na moją szyję oraz obojczyki. Przygryzłem jedynie wargę pieszcząc delikatnie jego nagie plecy - Hyung?
- Hmm?
- Mógłbym dzisiaj być na górze?
- Jeśli to cię uszczęśliwi...
- Nie wiesz jak bardzo.- uśmiechnął się powracając do wcześniejszej czynności. W pewnym momencie naszą grę wstępną przerwał dzwonek do drzwi. Sungjong wyprostował się patrząc w stronę przedpokoju - Spodziewasz się kogoś?
- Nie.- westchnąłem siadając - Poczekaj chwilę, zaraz wrócę.
- Gyu...
- Może to coś ważnego.- pocałowałem chłopaka kierując się do drzwi. Gdy je otworzyłem wbiło mnie w ziemię. Pospiesznie wyszedłem na klatkę schodową zamykając za sobą drzwi - Mark?!- syknąłem trzymając klamkę, by nie wyszedł do nas Sungjong - Co ty tu robisz?
- Nie odpisałeś na mojego sms'a...
- Skąd wiesz gdzie mieszkam...
- Wiem o tobie wszystko.- mówiąc to zbliżył się do mnie całując mnie - Tęskniłem.
- Sungjong jest w domu... co ty wyprawiasz?
- Zlej go... Zrozum, że to mnie potrzebujesz.- mówiąc to ponownie wbił się w moje usta. Odtrąciłem go głęboko oddychając.
- Przyjdę do ciebie w piątek... a teraz spadaj.
- Przyjdź dzisiaj...
- Dzisiaj cały dzień spędzam z Sungjongiem... 
- Hyung...
- Idź już stąd.- wszedłem do mieszkania zamykając za sobą drzwi. W progu sypialni ujrzałem zaciekawionego partnera - Już jestem.
- Kto to?
- Jakiś ankieter... zawraca tyłek i tyle.- serce rozsadzało mi klatkę piersiową. Jestem tak potwornie zestresowany, że za cholerę nie mogę się uspokoić. Sungjong podszedł do mnie wtulając się we mnie.
- Czym się tak denerwujesz?
- Nie denerwuję się.
- Mocno bije ci serce.- po tych słowach pocałował mnie w klatkę piersiową posyłając mi przy tym uśmiech.
- Bo jestem potwornie na ciebie napalony, a ten dupek nam przerwał.
- Spokojnie Hyung... za chwilkę do tego wrócimy.- po tych słowach zaciągnął mnie do sypialni rzucając mną na łóżko. Dopiero teraz widzę jak bardzo potrzebowałem zbliżenia z nim. Muszę za wszelką cenę skupić się na swoim chłopaku, by jak najszybciej dotarło do mnie, że Mark był jednorazową przygodą, którą muszę jak najszybciej zakończyć. Gdy po udanym stosunku z Sungjongiem wyszedłem spod prysznica ten zrezygnowany podszedł do mnie wzdychając teatralnie.
- Co się dzieje divo?
- Wieczorem ma przyjść do nas Dongwoo.
- Uwielbiam go, ale... po cholerę ma tu przyłazić?- chłopak zaśmiał się dźgając mnie w brzuch.
- Chce z tobą o czymś pogadać... a mi kazał jechać do rodziców.
- Co takiego?... coś się stało czy o co chodzi?- zapytałem wycierając włosy.
- Nie mam pojęcia... może ma jakiś problem czy coś...
- Powiedziałby ci o tym.- westchnąłem rzucając ręcznik do łazienki - To co? Zamawiamy żarcie i oglądamy jakiś film?- chłopak pospiesznie skinął głową biegnąc do kuchni po ulotki z różnych knajp.
- Dzisiaj mam ochotę na mandu i jjajangmyeon!
- Weź wszystko na co masz ochotę.... i nie krzycz.- zaśmiałem się przytulając partnera od tyłu. Sungjong uśmiechnął się wręczając mi ulotki.
- A ty co zjesz?
- Sungjonga w... czymkolwiek.- odpowiedziałem całując go w policzek.
- A tak poważnie?- znów się zaczerwienił... moje kochane cudo.
- Hmmm.... może maeuntang.
- Tylko?
- Mhm... nie jestem głodny.
- No dobrze.- Sungjong sięgnął po telefon wybierając numer do restauracji. Gdy jedzenie w końcu przyszło, rozsiedliśmy się przed telewizorem oglądając wspólnie film, do którego zabieraliśmy się od  dobrych dwóch miesięcy. 
- O której ma przyjść Dongwoo?
- Mówił, że będzie koło 19-stej.
- Aish... to zaraz.
- No.... zjem i spadam do rodziców.
- Daj spokój... zostań w domu.
- Nie chcę wam przeszkadzać.
- Gadanie... masz zostać.
- Hyung prosił żebym pojechał... ponoć to coś poważnego.- westchnął biorąc ostatni kęs mandu do ust  - Ale liczę na to, że później mi wszystko opowiesz.
- Pewnie, że tak.- uśmiechnąłem się zastanawiając się o czym poważnym może rozmawiać ze mną Dongwoo... on i poważna rozmowa? To nie idzie ze sobą w parze. Po kilku minutach usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Jęknąłem spoglądając na chłopaka.
- Otworzę.- Jonggie wyrwał do drzwi otwierając je - Cześć Hyung.
- Hej młody... jak tam?
- Dobrze... tylko odkąd dostałem od ciebie telefon zastanawiam się co jest tak poważne, że aż muszę jechać do rodziców.
- Dowiesz się w swoim czasie... spakowałeś się?
- Tak.- mówiąc to wskazał na leżący w przedpokoju plecak.
- Tu masz kasę na taksówkę.- westchnąłem idąc leniwie do przedpokoju.
- Hej.
- Cześć...- Dongwoo zmierzył mnie wzrokiem podając bratu bluzę - Ubierz ją i zmykaj.
- Już?
- Sungjong nie dyskutuj.- chłopak westchnął podchodząc do mnie.
- Wrócę jutro po zajęciach.- uśmiechnąłem się cmokając go.
- Uważaj na siebie.
- Dobrze... ah... i dziękuję ci za dzisiejszy dzień.- czułem jak pęka mi serce... nie sądziłem, że wspólne leniuchowanie na kanapie sprawi mu tyle radości.
- Nie masz za co dziękować skarbie.- pocałowałem go zapinając mu w międzyczasie bluzę - Jak będziesz szedł spać...
- Tak wiem... zadzwonię.- wymieniliśmy się uśmiechami, po czym Sungjong wyszedł z mieszkania. Dongwoo zamknął drzwi na klucz, po czym przeniósł na mnie wzrok.
- Coś się stało?- zapytałem idąc do salonu.
- Rzygać mi się chcę jak na was patrzę...- zatrzymałem się odwracając się niepewnie do tyłu.
- O czym ty mówisz?
- O czym mówię?!- przyjaciel podszedł do mnie wręczając mi telefon z wiadomościami - Przeczytaj to!- zdziwiony zacząłem przeglądać smsy.... zamurowało mnie. Mark zdobył numer do Dongwoo i powiedział mu o naszym romansie... po prostu nie wierzę.
- Co... jak on...
- Sypiasz z nim, a później jak gdyby nigdy nic wracasz do Sungjonga?! Jak możesz?! Nie wstyd ci?!
- Nie mów, że w to uwierzyłeś.
- To ty wpadłeś na pomysł zamiany partnerów!... Teraz mogę spodziewać się po tobie wszystkiego!
- Nie spotykam się z nim! Co wam do cholery odwaliło?!
- Oo czyli jednak Sungjong też coś podejrzewa, tak?!
- Jesteście przewrażliwieni!- chłopak podszedł do mnie łapiąc mnie za koszulkę.
- My przewrażliwieni czy ty puszczalski?!
- Uważaj co mówisz!
- Jeśli nie potrafisz utrzymać fiuta w spodniach to nie powinieneś być z nikim! Po cholerę jesteś z moim bratem skoro i tak puszczasz się z innymi?!- odepchnąłem od siebie przyjaciela głęboko oddychając.
- Nie zdradziłem Sungjonga, jasne?
- Nie chcę mi się w to wierzyć...
- Gówno mnie obchodzi w co wierzysz, a w co nie... 
- Posłuchaj mnie uważnie.... jeśli Sungjong się o tym dowie i coś sobie przez to zrobi to kurwa nie ręczę za siebie... 
- Wyjdź stąd...
- Rozumiesz co do ciebie mówię?!
- Chyba wyraźnie powiedziałem żebyś stąd spieprzał!
- Dupek... nienawidzę cię...- podszedłem do Dongwoo wypychając go za drzwi, które zamknąłem za nim z hukiem. Byłem wściekły. Zlapałem za telefon wybierając numer Marka. Czułem, że jak go spotkam to go zabiję.
- Słucham.
- Słucham?! Za 5 minut masz u mnie być!
- Coś się stało?!
- Nie rób z siebie idioty! 
- Sunggyu...
- Rusz dupę i tu przyjdź!- rzuciłem telefonem głęboko oddychając. Właśnie straciłem przyjaciela, a jak tak dalej pójdzie to stracę też chłopaka. Co ten pieprzony Mark sobie wyobraża?! Jak może tak bardzo ingerować w moje życie?! Chodziłem po całym mieszkaniu czekając na przyjście kochanka. W międzyczasie obmyślałem plan zemsty. Nie zostawię tak tego... nie dam mu spieprzyć sobie życia. Gdy usłyszałem pukanie do drzwi pospiesznie je otworzyłem wciągając rudzielca do środka - Ty podły dupku...
- Hyung, o co chodzi...
- O co chodzi?!... Bawisz się w prześladowcę czy o chuj ci chodzi?! Skąd wiesz gdzie mieszkam i skąd masz numer do Dongwoo?! W ogóle... jak mogłeś do niego napisać?!- Mark uśmiechnął się podchodząc bliżej mnie.
- To dlatego, że cie kocham.
- Co ty w ogóle mówisz?- syknąłem - Nic o sobie nie wiemy... tylko ze sobą sypiamy, to wszystko...
- Powinieneś dać mi szansę Sunggyu.
- Zapomnij... to koniec, rozumiesz?! Po tym co zrobiłeś mam dać ci szansę?! Jaja sobie robisz?!
- Sungjong na ciebie nie zasługuje... to dzieciak, który nic nie wie o poważnym związku.
- Jesteś chory... 
- Po prostu zakochany.
- Wybij to sobie z głowy... przekraczasz próg tego domu i o mnie zapominasz... to koniec Mark.
- Boisz się, co?
- Wyjdź stąd, dobrze ci radzę...- Mark uśmiechnął się oblizując wargi.
- Szkoda gdyby Sungjong się o tym dowiedział, co?
- Spróbuj pisnąć mu choć słówko... zatłukę cię jak psa...
- Hm... myślę, że dopiero wtedy mi podziękujesz za to, że cię od niego uwolniłem.- wściekły wyrzuciłem chłopaka za drzwi osuwając się po nich. To koniec... wystarczył jeden skok w bok, by moje dotychczasowe, idealne życie, którego nie potrafiłem docenić, posypało się jak domek z kart...

~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------





28 kwietnia 2016

Mark & Sunggyu~cz.3 [Zamiana]



                            Przez ostatnie dwa dni bardzo dużo myślałem o moim związku z Sungjongiem. Doszedłem do wniosku, że cholernie go kocham, ale czasami potrzebuję oderwania się od rutyny związanej właśnie z nim. Czy to normalne i poprawne? Pewnie nie, ale nie przekonam się dopóki nie doświadczę tego na własnej skórze.
- Wychodzisz gdzieś?- zapytał zdziwiony Sungjong wpatrując się we mnie wielkimi oczyma. Akurat wyszedłem spod prysznica i zacząłem się ubierać gdyż o 20-stej byłem umówiony z Markiem.
- Mhm... a co?
- Dokąd idziesz? Nic mi o tym nie powiedziałeś.
- Skarbie... nie muszę ci się ze wszystkiego spowiadać.
- Po siedmiu latach związku musisz... a raczej powinieneś.- westchnąłem podchodząc bliżej niego, po czym złapałem go delikatnie za twarz przybliżając się tym samym bliżej niej.
- Wrócę jutro.- szepnąłem muskając jego wargi.
- Że co? Sunggyu...
- Mam ważny projekt do zrobienia.
- Możesz go zrobić w domu.
- Właśnie nie mogę... wszyscy mamy być w nocy w pracy, także wrócę jutro koło 18-stej... jak zwykle.
- Wiesz, że nie lubię zostawać sam na noc.
- Myszko, jesteś dorosły. Jak będziesz iść spać to do mnie zadzwoń, okej?- chłopak posmutniał przytakując - Co to za mina?
- Będę tęsknił.- nie da się go nie kochać, co? Uśmiechnąłem się wtulając go w siebie.
- Rano wpadnę do domu ze śniadaniem.
- Obiecujesz?
- Wiesz, że z moją pracą nie jestem w stanie ci niczego obiecać, ale na pewno będę się starał.- Sungjong westchnął delikatnie mnie całując.
- Hyung?
- Tak?
- Ty... ty mnie jeszcze kochasz?- wbiło mnie w ziemię. Sungjong pytał całkiem serio, gdyż jego urocza buźka nie wyrażała żadnych emocji.
- Oczywiście, że cię kocham... czemu nagle o to pytasz?
- Po prostu się boję, że cię stracę.
- Idę tylko do pracy, a ty mi zadajesz takie pytania.- westchnąłem głaszcząc go po głowie - Ty głupi dzieciaku.- na ten gest chłopak lekko się uśmiechnął spoglądając na mnie.
- Dasz buzi?
- Mhmmm...- przycisnąłem go do ściany namiętnie go całując. Jonggie odwzajemniał niezwykle czule głaszcząc mnie po talii.
- Sunggyu?
- Hm?- moje usta zjechały na wrażliwe ucho partnera. Chłopak jęknął delikatnie drżąc.
- Znajdziesz dla mnie jeszcze pół godzinki?
- Niestety muszę już spadać.- szepnąłem cmokając go w policzek - Obiecuję, że jak wrócę to wszystko nadrobimy.- Sungjong uśmiechnął się cmokając mnie.
- Leć, żebyś nie miał problemów.- weszliśmy do przedpokoju gdzie pospiesznie ubrałem buty.
- Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej.- ostatni buziak i już po chwili  byłem w windzie. Tak wiem... kawał ze mnie ch... resztę sobie dopowiedzcie. Mam przy sobie ogromny skarb, którego nie potrafię docenić, ale jak przypomnę sobie noc z Markiem... Robiło mi się gorąco na samą myśl o dzisiejszym wieczorze spędzonym w jego towarzystwie.
Nie minęło nawet pięć minut, a ja już byłem pod jego blokiem... jak dobrze, że mieszka tak blisko. Z mocno bijącym sercem zapukałem do drzwi. Miałem pewne wątpliwości i obawy związane z tym spotkaniem, ale co mi tam... raz się żyje. Po kilku sekundach drzwi otworzyły się, a w nich stanął uśmiechnięty od ucha do ucha Mark. [włączamy]
- Jednak przyszedłeś.- mówiąc to wciągnął mnie do mieszkania zamykając za nami drzwi. Następnie oparł mnie o ścianę uważnie mi się przyglądając - Tęskniłem.
- Przestań.- szepnąłem czując na wargach jego ciepły oddech.
- Ty za mną nie tęskniłeś?
- Tęskniłem za tobą i za tym co potrafisz zdziałać w łóżku.- rudzielec uśmiechnął się przygryzając moją wargę.
- Nie widziałeś jeszcze wszystkiego.- szepnął wbijając się w moje usta. Stwierdziłem, że tym razem to ja przejmę inicjatywę. Jednym, zwinnym ruchem oparłem go o ścianę kontynuując pocałunek. Mark uśmiechnął się wieszając mi się na szyi - Chcesz przejść od razu do rzeczy?
- A przygotowałeś na dzisiaj coś innego?- uśmiechnąłem się pieszcząc nosem jego ucho.
- Na kolację przy świecach i dobre wino musisz sobie czymś zasłużyć.
- Hmm...- z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Mimo wyrzutów sumienia czułem się przy nim naprawdę szczęśliwy - Jakie więc miejsce proponujesz?
- Prysznic.- szepnął ciągnąc mnie do łazienki.
- A co z Jacksonem?
- Wraca dopiero w sobotę.- chłopak przygryzł wargę rozbierając mnie. Okej Sunggyu, nie stresuj się... przerabiałeś przecież taką historię setki razy. Rozbieranie Sungjonga jest jednak znacznie łatwiejsze... przy nim nie trzęsą mi się tak potwornie ręce - Denerwujesz się?
- Aż tak to widać?- zapytałem opuszczając jego spodnie.
- Mhmmm... co się dzieje?
- Chcę wypaść przed tobą jak najlepiej.- cmoknąłem go zaciągając go do ogromnej kabiny.
- Jakby nie było i tak będę zadowolony.- mówiąc to puścił ciepłą wodę odwracając mnie tyłem do siebie - Możemy dzisiaj bez gumki?- odwróciłem się gwałtownie przyciskając chłopaka do zimnej ściany kabiny.
- Dzisiaj to ja powinienem zadać ci to pytanie.
- Chcesz dominować?
- Mam to we krwi.- szepnąłem całując go po wyrzeźbionych plecach. Mark uśmiechnął się opierając się rękoma o szybę. Jego biodra automatycznie ruszyły do tyłu prosząc wręcz o pieszczoty - Otwórz buźkę.- rozkazałem wodząc dwoma palcami po jego plecach. Gdy to zrobił wsadziłem mu je do ust. Chłopak od razu zrozumiał o co chodzi, bo już po chwili zassał się na nich najmocniej jak tylko mógł wydając przy tym niezwykle zachęcające jęki - Jeszcze.- szepnąłem podgryzając jego spięte barki. Po chwili wyciągnąłem palce umieszczając je od razu w wejściu chłopaka. Mark krzyknął nabijając się bardziej na palce.
- Hyung.- jęknął poruszając biodrami. Ten dzieciak to maszynka do pieprzenia... Sungjong jest przy nim niczym... nasze gry wstępne nigdy tak nie wyglądały - Mocniej.
- Jaki ty jesteś niecierpliwy.- zaśmiałem się w międzyczasie sobie dogadzając.
- Wejdź już we mnie.
- Jak sobie życzysz.- po chwili zamieniłem palce na coś znacznie większego, czym sprawiłem kochankowi ogromną przyjemność. Rudzielec jęknął niesamowicie seksownie, po czym odwrócił głowę w moją stronę łącząc tym samym nasze usta w niezdarnym pocałunku. Chwyciłem go za drobne biodra wchodząc w niego z całej siły. Przy Sungjongu nie mogę sobie pozwolić na coś takiego. Ten od razu marudzi, że coś go boli.. że to za mocno... eh.. jak dobrze, że mam Marka.
- Aish... tylko na tyle cię stać?- jak ten gnojek lubi prowokować.
- Wolę cię oszczędzić.
- Też mi coś... ah.... pokaż co potrafisz.- uśmiechnąłem się cwaniacko zgarniając ręce chłopaka do tyłu, po czym przytrzymałem je z całej siły. W przypływie emocji zacząłem gryźć go po szyi i plecach robiąc przy tym sporej wielkości krwiaki. Temu jednak wciąż było mało. Moje biodra chyba nigdy nie chodziły tak szybko - Sun... Sunggyu...- widziałem jak po jego nogach spływa biała ciecz. Zadowolony ze swojej roboty skończyłem w nim opadając tym samym na jego zgrzane plecy.
- Nie podoba mi się to, że przy tobie dochodzę tak szybko.- szepnąłem powoli z niego wychodząc. Zmęczony i zaskoczony Mark osunął się po kabinie na ziemię głęboko oddychając.
- Wow.- uśmiechnąłem się jedynie sięgając po przygotowane wcześniej ręczniki - Chcę jeszcze.
- Mam swoje lata... zmęczyłem się.- zaśmiałem się narzucając na siebie jedynie długi t-shirt.
- Przed nami cała noc... wytrzymasz?
- Z tobą zawsze.- mruknąłem cmokając go. Zadowolony rudzielec wstał wskakując w bokserki, po czym złapał mnie za rękę prowadząc mnie do kuchni.
- Zjemy kolację w łóżku, co ty na to?- skinąłem jedynie głową opierając się o blat. Wpatrując się w zapracowanego Marka zacząłem się zastanawiać nad tym, co ja właściwie robię...
- Wiesz...
- Hm?
- Nie rozumiem naszej relacji.
- Co masz na myśli?- chłopak spojrzał na mnie oblizując palce z sosu.
- Nie znamy się... nic o sobie nie wiemy...- westchnąłem czując targające mną coraz większe wyrzuty sumienia - Oboje mamy partnerów, których kochamy...
- Mów za siebie.- parsknął nakładając nam przygotowane wcześniej jedzenie.
- Nie rozumiem...
- Nie kocham Jacksona... jesteśmy ze sobą tylko dla seksu.
- Wiesz.... wydaje mi się, że on postrzega cię jednak inaczej... przynajmniej tak to wyglądało.
- Wiem...- Mark podszedł do mnie zarzucając mi ręce na szyję - Ale ja do niego nic nie czuję.- szepnął chcąc mnie pocałować, jednak wtedy zadzwonił do mnie telefon. Sięgnąłem niechętnie po niego wzdychając.
- Sungjong.... słucham skarbie.
- Idę spać.
- Dobrze... na którą idziesz jutro na uczelnię?- Mark chcąc zwrócić na siebie moją uwagę zaczął całować mnie po szyi, jednak mimo podniecenia starałem się pozostać twardy.
- Dopiero na 12-stą... jak w pracy?
- Ciężko, ale mam nadzieję, że dzisiaj to skończymy. 
- Jesteście najlepsi... dacie sobie radę.- uśmiechnąłem się głaszcząc Marka po nagich plecach.
- Dziękuję... sprawdź czy zamknąłeś dobrze drzwi.
- Sprawdzałem...- chłopak westchnął - Hyung...
- Słucham.- rudzielec mruknął całując mnie po klatce piersiowej schodząc coraz niżej... czułem co za chwilę się stanie.
- Na pewno mnie kochasz?
- Skarbie, o co ci chodzi, hm?- Mark przejechał delikatnie językiem po moich udach. Oparłem się o blat starając się nie wydobyć z siebie nawet najmniejszego jęku.
- Tak nagle wyszedłeś...- Sungjong był bliski płaczu... co mu się do cholery stało?
- Nie płacz... mówiłem, że idę do pracy, tak? Nie masz powodów, by bać się o nasz związek.- Mark parsknął śmiechem, po czym zaczął ssać mój żołądź. Syknąłem biorąc głęboki oddech.
- Coś się stało Gyu?
- Potknąłem się o krzesło...
- Uważaj żeby nic ci się nie stało...- kurwa jaki jestem podły.
- Do... dobrze...- chwyciłem Marka za włosy chcąc go od siebie odsunąć, jednak ten szedł w zaparte zasysając się na moim członku jeszcze mocniej.
- Czuję, że coś jest nie tak...
- Myszko...- zacisnąłem powieki wzdychając - Postaram się wrócić dzisiaj do domu.
- Poczekam na ciebie.
- Nie... jak przyjdę masz spać...
- Ale...
- Dobranoc, kocham cię.- rozłączyłem się łapiąc rudzielca za głowę - Oszalałeś?
- Ale ryzyko, co?- zaśmiał się kontynuując. Przygryzłem wargi oddając się w pełni kochankowi, który swoim zwinnym językiem doprowadzał mnie do szału.
- Za... zaraz... będę musiał... iść...- moje dłonie zaczęły zaciskać się na krzesłach stojących przy wysokim blacie. Mark jedynie mruknął niezadowolony wyciągając członka z ust.
- Czemu?- jęknął dogadzając mi ręką.
- Sungjong...- syknąłem dochodząc na jego rękę oraz twarz. Rudzielec oblizał palce, po czym złapał mnie za biodra całując mnie delikatnie po brzuchu, idąc coraz to wyżej. Gdy stanął na nogach wtulił się we mnie zamykając oczy.
- Zazdroszczę mu...
- Czego?- byłem naprawdę zdziwiony. Objąłem chłopaka cmokając go w głowę.
- Ma przy sobie największy skarb... też chciałbym mieć takiego chłopaka.
- Daj szansę Jacksonowi...
- Zrozum, że chcę ciebie...- westchnąłem spoglądając na kochanka.
- Mówiłem ci coś...
- Tak wiem, ale... proszę cię przemyśl to...- skinąłem jedynie głową idąc do łazienki po resztę swoich reczy, po czym zacząłem się ubierać - Mogło być nam dzisiaj naprawdę dobrze.
- Jeszcze cię kiedyś odwiedzę.
- Może piątek?
- Jak widzisz, zostawianie Sungjonga nie jest takie proste.
- Bo to jeszcze dzieciak... potrzebujesz kogoś takiego jak ja.
- Sam zdecyduję kogo potrzebuję.- sprostowałem sprawę cmokając chłopaka, po czym pospiesznie opuściłem jego mieszkanie. To się w głowie nie mieści... co ja do cholery wyprawiam? W tym momencie ranię ich obu, jednak Sungjong... ta sirotka jest mi bardzo bliska... jak mogę go tak krzywdzić? Jestem dupkiem bez serca. Tak naprawdę nie zasługuję na nikogo.... Dongwoo miał rację... ta pieprzona, zamienna randka to zły pomysł. W tym momencie przyniosła ona więcej szkód niż korzyści. Jestem ciekaw jak to się dalej potoczy, a wiem, że niestety koniec tej historii zależy tylko i wyłącznie ode mnie...

~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


26 kwietnia 2016

Mark & Sunggyu~cz.2 [Zamiana]



- Czas na mnie.- szepnąłem całując delikatnie chłopaka.
- Myślisz, że puszczę cię tak szybko?
- Nie masz wyjścia.- Mark westchnął schodząc ze mnie. Widać było, że jest rozczarowany tym, że to już koniec.
- Sunggyu?
- Hm?- spojrzałem na niego nakładając spodnie.
- Spotkamy się jeszcze?- zamurowało mnie. Sądziłem, że będzie to jednorazowa przygoda. Chłopak wpatrywał się we mnie wielkimi oczyma czekając na odpowiedź.
- Ale...
- Sungjong i Jackson nie muszą o tym wiedzieć.
- To nie byłoby w porządku wobec nich...
- Hyung... nie podobało ci się?- mówiąc to wstał po czym podszedł do mnie łapiąc mnie za rękę.
- Podobało, ale...
- Właśnie... powtórzmy to.
- Mark...- dłonie rudzielca spoczęły na mojej rozgrzanej jeszcze twarzy, a usta w delikatny sposób przywarły do moich. Nie jestem w stanie opisać jak dobrze się czułem.
- Mogę coś jeszcze zrobić?.... tak na zachęte.
- Co takiego?- uśmiechnąłem się cmokając chłopaka w kącik ust. Ten przygryzając wargi klęknął opuszczając moje spodnie wraz z bielizną - Mark... to nie jest dobry po.... aishhh!- syknąłem opierając się o biurko. Mój kochanek jest nieziemsko dobry w te klocki. Język Marka w niesamowicie delikatny sposób pieścił moje wędzidełko, czym doprowadzał mnie do szału. Nogi same się pode mną uginały, a z ust co chwilę wydobywały się jęki i westchnięcia.
- Pora się zabawić.- mruknął wsadzając do ust cały trzon. Czułem jak oczy zachodzą mi mgłą. Gdy czułem na męskości jego ciepłe, wilgotne wargi miałem wrażenie, że znajduję się w raju.
- Ma... Mark...- jęczałem szarpiąc chłopaka za włosy, na co ten w ogóle nie protestował... widać, że lubi takie zabawy. W pewnym momencie jego głowa przyspieszyła, a usta pochłaniały moją męskość w całości. To wystarczyło... po chwili z pełnych jeszcze ust chłopaka wypływała biała, gęsta maź. Mark oblizał się z uśmiechem, po czym podniósł się przywierając do moich ust. Podniecony odwzajemniałem pocałunek niezwykle zachłannie.
- I jak?- szepnął całując mnie w policzek - Dasz się namówić na jeszcze jedno spotkanie?
- Na jedno na pewno.- uśmiechnąłem się cmokając go - Na więcej musisz jeszcze popracować.
- Wiesz, że zrobię wszystko żeby...- wtedy też rozległo się pukanie do drzwi.
- Kotek, kończycie?- Jackson... aish, dość niekomfortowa sytuacja.
- Tak, już wychodzimy.- rudzielec westchnął całując mnie - Napiszę do ciebie, dobrze?... Ale wstępnie umówmy się na wtorek, bo Jackson ma wyjazd z pracy.
- Co mam powiedzieć Sungjongowi?... Jak się dowie, że się spotykamy...
- Wiem... spokojnie, coś wymyślę.- mówiąc to cmoknął mnie, po czym podszedł do drzwi lądując w objęciach swojego chłopaka - Jak było?- brunet zachichotał spoglądając na mnie.
- Masz strasznie słodkiego chłopaka.- odwzajemniłem uśmiech narzucając na siebie bluzkę.
- A... gdzie on jest?
- Tak go wymęczyłem, że śpi.
- No tak... przepraszam... już go budzę i spadamy.
- Daj spokój... zostańcie na śniadanie.- powiedział rudzielec rozkoszując się pocałunkami Jacksona.
- No dokładnie. Kawki?
- Nie, naprawdę dziękuję.
- Zrób mu kawy kotek... mi zresztą też możesz.- Jackson cmoknął rudzielca w głowę i posłusznie ruszył do kuchni.
- Mark...
- Daj mi się jeszcze sobą nacieszyć.- westchnąłem wciągając go do pokoju.
- Nie tak to miało wyglądać...
- Tak, wiem... pierwszy raz przeżywam coś takiego.
- To znaczy co?
- Hyuuuung.- spojrzałem na stojącego na przeciwko nas Sungjonga, który zaspany i zmęczony przecierał oczy.
- Chodź skarbie.- chłopak podszedł do nas wtulając się we mnie - Jesteś zmęczony?
- Mhm.
- A jak było?
- Wolę ciebie.- na te słowa Mark zaśmiał się spoglądając na mnie.
- Nie każdy lubi ostry, odważny seks.
- Sugerujesz, że jestem kiepski w łóżku?- wziąłem głęboki oddech powstrzymując się od zaciągnięcia Marka do sypialni.
- Nie wiem... nie dałeś mi tego sprawdzić.
- Co?... Mark w ciebie wszedł?- myszałek od razu się obudził. Spojrzał na mnie wielkimi oczyma, w których można było dostrzec ogromne rozczarowanie.
- Noo...
- Musisz poświęcać mu więcej czasu Sungjong.- mój partner przeniósł wzrok na Marka - Sunggyu potrzebuje więcej twojej uwagi i czułości.
- Co...
- Pamiętaj, że każdy związek opiera się na wzajemnych relacjach partnerskich... musicie się uzupełniać.- chciałbym żeby mój chłopak miał właśnie takie podejście.
- Chodźcie na śniadanie!- z kuchni dało się usłyszeć głos Jacksona.
- Chcę do domu.- powiedział stanowczo Sungjong łapiąc mnie za rękę.
- Skarbie, zostańmy...
- Do domu...- westchnąłem patrząc na rudzielca.
- Przepraszam...
- Spoko, rozumiem.- wymieniliśmy się uśmiechami, po czym Mark odprowadził nas do przedpokoju, w którym zaczęliśmy się pospiesznie ubierać.
- To...- szczerze? Nie miałem pojęcia jak mam się pożegnać.
- Było naprawdę fajnie.- Mark uśmiechnął się lądując po chwili w objęciach Jacksona.
- Mhm... dzięki i...
- Narazie.- rzucił Sungjong wyciągając mnie na korytarz. Drzwi do mieszkania chłopców zamknęły się, a my w ciszy zeszliśmy na parter - Nie wierzę...
- O co ci chodzi?
- On w ciebie wszedł?... Obcy facet?!... Ile razy ci mówiłem żebyśmy się zamienili?!- stanąłem jak wryty... nigdy nie widziałem wściekłego Sungjonga. Nigdy też nie podniósł na mnie głosu...
- Porozmawiamy o tym w domu...
- A czemu nie tutaj?!... Boże Sunggyu, jak mogłeś mi to zrobić?!... Miałem nadzieję, że to mnie spotka zaszczyt i to ja będę pierwszym facetem, który... wiesz o co mi chodzi!- chłopak spuścił z tonu widząc przechodzących obok nas ludzi. Poczułem się jak skończony dupek... Sungjong ma rację. Wiele razy chciał zamiany... proponował, że to on wejdzie we mnie... za każdym razem jednak odmawiałem - Zabolało mnie to Hyung...
- Wybacz mi skarbie... nie wiem co mi strzeliło do głowy...- Sungjong wziął głęboki oddech wtulając się we mnie. Cały Jonggie... jego złość trwa maksymalnie dwie minuty, po czym włącza mu się dziecko i znów się do mnie przytula i jest moją starą, kochaną przytulanką.
- Dobrze ci z nim było?- zapytał cicho głaszcząc mnie po plecach.
- Nie...- skłamałem, by nie wszczynać kolejnej kłótni - Wolę się kochać z tobą...
- Mógłbym dzisiaj chociaż raz... no wiesz.... proszę.- wymusiłem uśmiech przytakując. Nie sądziłem, że to wywoła u mojego partnera tyle radości. Po powrocie do domu Sungjong nie odstępował mnie na krok. Chodził za mną jak pies co chwilę się do mnie przytulając, siądając mi na kolanach i mnie całując.
- Co się dzisiaj z tobą dzieje?
- Noc rozłąki to dla mnie za dużo... muszę to teraz nadrobić.
- Aż tak mnie kochasz?
- Żartujesz sobie, prawda?- chłopak spojrzał na mnie wielkimi oczyma - Nikogo nie kocham tak bardzo jak ciebie... Dobrze przecież wiesz, że nie widzę poza tobą świata. Jesteś... hm... najprzystojniejszym, najmądrzejszym i najkochańszym facetem na świecie... a co najlepsze, jesteś calusieńki mój.- gdy to powiedział uśmiechnął się szeroko wtulając się we mnie. Objąłem go czując jak boli mnie serce... jak mogę być tak podły i nie doceniać takiego skarbu jakim jest Sungjong? Co więc tak bardzo pcha mnie w stronę Marka? Tylko łóżko? W zasadzie w ogóle się nie znamy więc łóżko jest tu jedynym wytłumaczeniem - Nic nie powiesz?
- Nie wiem co...
- To co czujesz.
- Kocham cię myszko.
- To jest dla mnie najważniejsze.- uśmiechnął się wskakując na blat - Pocałuj mnie.- stanąłem między jego nogami namiętnie go całując. Po kilku sekundach jednak zapomniałem o Sungjongu wyobrażając sobie na jego miejscu Marka. Chłopak po chwili leżał na blacie, a ja całowałem go po szyi i obojczykach podwijając jego koszulkę, z pod której wyskoczyły dwa rzędy żeber. Nie mogłem przestać całować jego zapadniętego brzucha dobierając się w międzyczasie do jego spodni - Hyung...- uciszyłem go malinką zrobioną na podbrzuszu. Chłopak jęknął zaciskając dłonie na krawędziach blatu. Gdy pozbawiłem go spodni i bielizny zacząłem całować go po drżących, wychudzonych udach - Sun... Sunggyu, co ty...
- Ciii....- wziąłem do ust męskość partnera ssąc ją najmocniej jak tylko mogłem. Biodra Sungjonga uniosły się ku górze, a z jego ust wydobył się krzyk. Po chwili chłopak usiadł łapiąc mnie za ramiona.
- Hyung!- doszedł.... tak szybko? Co jest do cholery? Podniosłem głowę spoglądając ze zdziwieniem na partnera. Sungjong głęboko oddychając zebrał na palec spermę z kącika moich ust, po czym niewinnie go oblizał.
- Tak szybko?- mruknąłem całując go w ucho.
- Wiesz, że za każdym razem czuję się jakby był to nasz pierwszy raz... za każdym razem jestem tak samo podniecony i podekscytowany.
- Wiem to żabko.- zaśmiałem się całując go w czoło - Ale tak szybko chyba jeszcze nigdy nie skończyliśmy.- po tych słowach udałem się do łazienki zamykając za sobą drzwi. Gdy się w niej znalazłem osunąłem się po drzwiach głęboko oddychając. Co się ze mną do cholery dzieje? Czemu będąc blisko z własnym chłopakiem, z którym jestem od siedmiu lat myślę o przypadkowo spotkanym Marku? Przecież to nie jest normalne. Może... może to jedynie chwila słabości? W końcu każdy przecież takie miewa. Może to właśnie moja kolej? Nie wiem... nie potrafię tego inaczej wytłumaczyć...

~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



24 kwietnia 2016

Mark & Sunggyu~cz.1 [Zamiana]



                 Obudziłem się po południu. Gdy zerknąłem na zegarek dostrzegłem godzinę 16-stą. Zdezorientowany i lekko zdenerwowany poszedłem do salonu, po czym z pogardą spojrzałem na swojego partnera i jego brata, którzy w najlepsze spali na dywanie.
- Wstawać lenie!- Dongwoo zerwał się na równe nogi przyjmując bojową pozę... zawsze tak robi gdy wyrwie się go niespodziewanie ze snu.
- Co?... Jezu, jak mnie boli głowa.
- Do której siedzieliście?
- Ja wiem... jak zasypiałem to na dworze było już jasno.
- Pięknie.- westchnąłem kucając przy Sungjongu - Skarbie, wstawaj.
- Mmmm...- chłopak jęknął odtrącając mnie ręką.
- Jest 16-sta... musimy się zbierać.- wtedy też przekręcił się na plecy, po czym lekko otworzył zaspane oczka.
- Nie chcę.
- Umawialiśmy się...
- Hyung...
- Obiecuję, że to tylko jeden raz.- chłopak westchnął wstając, po czym półprzytomny ruszył do łazienki.
- O czym wy mówicie?- Dongwoo usiadł na oparciu kanapy pijąc litrową wodę.
- Sungjong mówił ci o tym wczoraj.
- A bo myślisz, że ja pamiętam o czym wczoraj gadaliśmy.
- No tak... Zamieniamy się na jedną noc partnerami.- przyjaciel wypluł przed siebie wodę patrząc na mnie wielkimi oczyma.
- Że co?!... I Sungjong się na to zgodził?
- Mhm... bez problemu.
- Znudził ci się?
- Co?... Nie, po prostu...
- W końcu siedem lat to kupa czasu.
- Dongwoo do cholery... oboje chcemy spróbować czegoś nowego i tyle... jedna noc nie popsuje tego co jest między nami. 
- Hyuuuung!- usłyszałem zachrypnięty głos myszałka dobiegający z łazienki.
- Co jest?!
- Umyjesz mi plecy?!
- Już idę!- uśmiechnąłem się lekko spoglądając na zdziwionego Dongwoo - Idę się z nim wykąpać, a ty... weź sobie coś z lodówki i wyluzuj.- po tych słowach zniknąłem za drzwiami łazienki wpatrując się w stojącego w kabinie chłopca - Nie lepiej było wejść do wanny?
- Tu szybciej wytrzeźwieję.- rozebrałem się wchodząc pod ciepłe strużki prysznica. Gdy stanąłem za chłopakiem zacząłem delikatnie całować go po plecach, na co ten lekko się spiął.
- Co jest?
- Wciąż nie mogę cię zrozumieć.
- Boże, Sungjong...
- Boję się, że mnie po tym zostawisz.
- Nie gadaj głupot. 
- To darujmy to sobie.
- Jesteśmy już umówieni... nie mogę tego odwołać.- chłopak westchnął odwracając się przodem do mnie.
- Buzi.- pogłaskałem go po twarzy delikatnie go całując. Sungjong odwzajemniał pocałunek jakby miał być naszym ostatnim.
- Co tak łapczywie?
- Mówiłem ci już... chcę cię dobrze zapamiętać.- przez myśl przeszło mi odwołanie spotkania, jednak głos Marka był tak zachęcający, że wiem iż bardzo długo żałowałbym odwołania tej "randki".
- A ja ci już mówiłem, że jesteś głupi.- pospiesznie się umyłem wychodząc z kabiny - Myj się i wyłaź... mamy mało czasu.- chłopak przytaknął myjąc się niezwykle topornie. Gdy się ubrałem usiadłem w salonie obok Dongwoo, który znudzony oglądał telewizję.
- To zły pomysł.- powiedział w końcu zerkając na mnie.
- Niby dlaczego?
- Bo po tym wasz związek się posypie.
- Szczerze mówiąc w to wątpię. 
- A ja jestem tego niemal pewien.- przyjaciel westchnął wstając z kanapy - Dobra, spadam... bawcie się dobrze.- nie odpowiedziałem. Nie ma sensu żeby w ogóle rozmawiać na ten temat. Gdy opuścił nasze mieszkanie zrezygnowany spojrzałem na telefon, w którym czekał na mnie sms od Marka z dokładnym adresem. Jak się okazało mieszkają niedaleko nas więc spokojnie możemy przejść się do nich na piechotkę.
- Sungjong!
- Już idę!- widzę, że może być nieciekawie gdy już do nich przyjdziemy. Sungjong pewnie będzie miał obawy, będzie się bał... nie zdziwię się jak się wycofa - Chodź.- jęknął stając obok kanapy. Wstałem łapiąc go za rękę.
- Będzie dobrze.
- No wiem.- wymusił uśmiech cmokając mnie w dłoń. Kilka minut później byliśmy już w drodze. Szczerze? Czułem się coraz bardziej zestresowany, a serce rozsadzało mi klatkę piersiową - Poci ci się dłoń.
- Bo jest ciepło.
- Nie... bo się stresujesz. 
- Może trochę.
- Wracajmy do domu.
- Y y... idziemy do nich.
- A jak się czymś zarazimy?
- Nie zarazimy, bo mamy kochać się w gumce.
- Nie lubię tak...- jęknął chłopak wtulając się we mnie.
- Ja też... ale to dla naszego bezpieczeństwa....o... jesteśmy na miejscu.- przed nami ukazał się niewielki, 3-piętrowy blok znajdujący się na urokliwym, pełnym zieleni osiedlu - Chodź, żeby nie przedłużać.
- Hyung...
- No już.- jestem potwornie ciekawy Marka i jego partnera... w sumie to bardziej Marka. Przeszliśmy kilka schodów wchodząc na pierwsze piętro. Od razu zapukałem do drzwi ściskając mocniej dłoń przestraszonego Sungjonga. W pewnym momencie drzwi otworzyły się, a w progu stanął uśmiechnięty, czerwonowłosy chłopak.
- Hej... Sunggyu, tak?
- Zgadza się.
- Zapraszam.- puściłem partnera przodem, który wszedł do środka ze spuszczoną głową.
- To mój chłopak Sungjong... tylko trochę się stresuje.
- Hej.- Mark z uśmiechem podał mu rękę - W sumie to go rozumiem. Za pierwszym razem też się potwornie stresowałem.
- Widzisz... będzie dobrze.
- Pewnie, że tak.
- A twój partner...
- Jest na spacerze z psem... zaraz pewnie wróci.- ten cały Mark jest tak przystojny, że od razu bym się chętnie do niego dobrał - Wejdźcie do kuchni... kończę robić kolację.- ich mieszkanko jest strasznie przytulne i urokliwe. Z kuchni unosiły się niesamowite zapachy, przez które zrobiłem się potwornie głodny - Chcesz coś na uspokojenie Sungjong?
- Nie... nie, dziękuję.
- W sumie mamy dobre wina, to będzie wystarczające znieczulenie.- chłopak uśmiechnął się mieszając coś na patelni - Chociaż z drugiej strony chyba sporo wczoraj wypiliście.- mówiąc to spojrzał na mnie na co zareagowałem lekkim rumieńcem.
- Przestań.
- Oj no śmieję się... jest kacyk?
- I to jaki.
- Spoko... w nocy się go pozbędziemy.- puścił mi oczko, przez które ugięły się pode mną nogi. Wtedy też usłyszeliśmy szczeknięcie psa - Jackson wrócił.... kto to leci... chodź Bada!- do kuchni wbiegł ogromny psiak, który od razu zaczął się do nas łasić.
- Widzę, że mamy gości.- zamurowało mnie... para idealna. Jackson jest równie przystojny jak jego chłopak - Hej... jestem Jackson.
- Sunggyu.
- Sungjong...- burknął młodszy chowając się za moimi plecami.
- Ustaliliście kto z kim?
- Skarbie spokojnie.- Mark postawił na stole miski oraz talerze z przepysznym jedzeniem - Siadajcie.
- Muszę to wiedzieć żeby obmyślić strategię.
- Ty i te twoje strategie.- zaśmiał się rudzielec - Ja biorę Sunggyu.- właśnie to chciałem usłyszeć. Gdy usiedliśmy i nałożyliśmy sobie jeść Jackson spojrzał na Sungjonga upijając łyk wina.
- To wasz pierwszy raz?
- Tak.
- Co was skłoniło do czegoś takiego?
- Rutyna... jesteśmy ze sobą od siedmiu lat.
- Uuu, to faktycznie sporo.- odpowiedział Mark napychając usta jedzeniem.
- Mhm... a wy?
- Znamy się od czterech lat, a mieszkamy razem od dwóch.
- Uprzedzając wasze pytania... poznaliśmy się na jednej z takich zamiennych randek.- oho... spojrzałem na Sungjonga, który automatycznie odłożył pałeczki.
- Sugerujecie coś?- zapytał przysuwając się bliżej mnie.
- Nie... tylko was o tym informuję.- odpowiedział z uśmiechem brunet.
- A tak swoją drogą... jaki seks preferujecie?- Mark nie odrywał ode mnie wzroku jakby czuł, że w głowie kotłuje mi się idealny obraz naszego stosunku.
- Zawsze jestem na górze... tak tylko mówię.- uśmiechnąłem się cwaniacko spoglądając w oczy chłopaka.
- W takim razie może być ci ze mną ciężko.
- Co masz na myśli?
- Mark uwielbia dominować.- odpowiedział Jackson głaszcząc go pod stołem po udzie.
- To... to może ja wezmę Marka?- zasugerował nieśmiało Sungjong, na co oboje z rudzielcem powiedzieliśmy stanowcze "nie".
- Nie bój się Sungjong... ja się tobą zajmę.- Jackson spojrzał na niego posyłając mu uśmiech. Po kolacji i dwóch butelkach wina brunet pocałował Marka w czoło, po czym złapał w talii mojego chłopaka - My spadamy.- nie protestowaliśmy. Gdy zniknęli za drzwiami pokoju Mark przygryzł wargi głaszcząc mnie po udzie.
- Gotowy?
- Myślę, że tak.
- Jeśli chcesz, dam ci jeszcze trochę czasu.
- Po co z tym zwlekać?- ahh jak on mnie kręci. Mark złapał mnie za rękę, po czym zaciągnął mnie do sypialni zamykając drzwi na klucz.
- Wiesz.... podobasz mi się.- mimo ogromnego podniecenia starałem się zachować twarz i jeszcze trochę z nim poflirtować.
- A co z Jacksonem?
- To, że ze sobą mieszkamy o niczym przecież nie świadczy, prawda?- mówiąc to podszedł do mnie kładąc ręce na moich biodrach - Poza tym i tak rzadko kiedy ze sobą śpimy... głównie kochamy się z innymi osobami.
- W takim razie... ten wasz pseudo związek nie ma żadnego sensu.- chwyciłem rudzielca za podbródek patrząc mu prosto w oczy.
- No właśnie... po co go dalej ciągnąć?- szepnął cmokając mnie w kącik ust. Po tym geście przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
- Każdemu zamiennemu partnerowi tak mówisz?- Mark pokręcił jedynie przecząco głową.
- Sunggyu.... jesteś szczęśliwy z Sungjongiem?
- Tak... i go kocham, ale...- westchnąłem czując jego wargi przesuwające się delikatnie po mojej szyi - Czasami czuję się źle w jego towarzystwie.... nudzi mnie...
- Dlatego masz teraz mnie.- chłopak pchnął mnie na łóżko, po czym usiadł na mnie okrakiem namiętnie mnie całując. W życiu nie poznałem nikogo, kto całowałby tak dobrze. Nie oszukujmy się, ale Sungjongie nie dorasta mu do pięt. Moje dłonie spoczęły na jego udach lekko je pieszcząc. Rudzielec westchnął mi w usta delikatnie się uśmiechając, po czym jednym, zwinnym ruchem zdjął ze mnie koszulkę rzucając ją w kąt pokoju. Jego wargi przeniosły się na moje obojczyki, klatkę piersiową oraz brzuch. Czułem, że coraz ciężej mi się oddycha. Zatopiłem palce w jego włosach odchylając głowę do tyłu - Aż tak ci dobrze?
- Jest mi cholernie dobrze.- Mark usiadł kładąc dłoń na moim członku.
- Widać, że to ty zawsze dogadzałeś Sungjongowi.- jego palce poszły w ruch, czym wywołał u mnie dość donośny jęk - Wchodził w ciebie chociaż raz?- mówiąc to rozpiął moje spodnie zdejmując je.
- Nie... to ja zawsze dominuję.
- No właśnie...- chłopak westchnął ponownie się nade mną nachylając - Szkoda mi ciebie Sunggyu.- zarzuciłem dłonie na jego kark delikatnie się uśmiechając.
- W takim razie zrób coś z tym.
- Mówiłeś, że lubisz dominować.
- Dzisiaj pozwalam ci zrobić ze mną co chcesz.- Mark uśmiechnął się ponownie mnie całując, podczas gdy jego dłoń dość intensywnie masowała mojego członka. Odwzajemniając pocałunek wsunąłem rękę pod bluzkę chłopaka bawiąc się jego sutkiem. Na ten gest rudzielec jęknął odrywając się ode mnie.
- Nie wytrzymam.
- Nie rozumiem...- mój zamienny partner usiadł pospiesznie się rozbierając.
- Przepraszam... zwykle się tak nie zachowuję.- jakie... on... ma... ciało.
- Zrobiłem coś nie tak?
- Cholernie mnie podniecasz.- Mark cmoknął mnie, po czym nakazał bym usiadł przy oparciu łóżka. Gdy to zrobiłem usiadł między moimi nogami całując mnie po brzuchu. Czułem jak robi mi się gorąco. Moje dłonie zacisnęły się na pościeli, a usta przybrały wyraz lekkiego grymasu. Gdy rudzielec przeszedł do pieszczenia mojego członka zacisnąłem powieki cicho jęcząc - Rozluźnij się.- szepnął ściągając ze mnie bokserki za pomocą zębów, po czym bez żadnej delikatności zanurkował między moimi nogami. Wiłem się po łóżku utrudniając tym samym kochankowi zadanie - Mam cię przywiązać do łóżka?- mruknął całując mnie po udach.
- Jeśli tego chcesz.
- Mmm...- Mark usiadł nachylając się do mojego ucha - Jesteś potwornie uległy.
- Zdarza mi się to pierwszy raz.
- Czuję się wyróżniony.- jego język przejechał po moim płatku, co wywołało u mnie przyjemny dreszcz - Jesteś potwornie niedopieszczony. 
- Przestań to powtarzać, bo mnie zawstydzasz.
- Okej... w takim razie...- chłopak uśmiechnął się przygryzając wargę - Przejdźmy w końcu do rzeczy, bo znając Jacksona, on i Sungjong już kończą.
- Twój facet masz aż takie tempo?
- Mhm... ale spokojnie... ja nie wypuszczę cię z łóżka do rana.- mówiąc to pociągnął mnie za nogi przez co moje ciało znalazło się w pozycji leżącej. Następnie Mark usiadł za mną zdejmując z siebie bieliznę... nie wiem czy byłem na to gotowy. W końcu jakby nie patrzeć to ja zawsze jestem górą i to ja wchodzę w Sungjonga... nigdy nie było odwrotnie - Stresujesz się?
- Troszkę.
- Mam być delikatny?- zapytał nakładając gumkę.
- Nie.... nie wiem... nie, leć na całość.
- Możesz tego żałować.
- Ufam ci...- rudzielec spojrzał na mnie zdziwiony. W sumie się nie znamy, a ja twierdzę, że mu ufam... no cóż. Chłopak sprawia wrażenie osoby, do której można mieć zaufanie.
- No dobrze... pierwsza i najważniejsza zasada... rozluźnij się.
- Okej.- wziąłem głęboki oddech nie mogąc uwierzyć w to, że dam w siebie wejść obcemu mi chłopakowi. Gdy poczułem ogarniającą mnie błogość chłopak zaczął we mnie wchodzić. Widać było, że potwornie mu się to podobało.
- Jaki ty jesteś ciasny.- jęknąłem jedynie zaciskając kurczowo powieki, po czym zarzuciłem dłonie na kark chłopaka przyciągając go do siebie - Boli?
- Nie... ale to trochę niekomfortowe.
- Zaraz się przyzwyczaisz... wejdę w ciebie do końca i dam ci trochę czasu.- mówiąc to zaczął całować mnie po twarzy i spełniać swoją wcześniejszą obietnicę. Gdy czułem jego ciepłe wargi na swojej owianej strachem i niepewnością buzi poczułem spokój. W pewnym momencie Mark położył się na mnie głęboko oddychając.
- Wszystko okej?
- To ja powinienem zadać to pytanie tobie.
- Zacznij już.
- Jesteś pewien?- skinąłem głową łącząc nasze usta pocałunkiem. Rudzielec zaczął się we mnie poruszać wydając przy tym niezwykle urocze jęki i stęknięcia. Powiem szczerze, że wyobrażałem to sobie zupełnie inaczej. Byłem pewien, że parka, z którą się wymieniamy pospiesznie załatwi swoje i nas pogoni, a tu? Kolacja, wino, rozmowa i o dziwo czuły, niezwykle przyjemny seks. Nie wierzę, że to mówię, ale mam nadzieję, że to nie będzie nasze ostatnie spotkanie...

~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Przepraszam, że nic tyle nie dodawałam, ale miałam pewne problemy osobiste, jednak mimo to nie chcę Was zaniedbywać i będę się starała dodawać posty na bieżąco.
I... z racji tego, że jest Was na moim blogu coraz więcej przypominam o trwającym do końca miesiąca konkursie, w którym wygrać można moją książkę i koreańskie przysmaki. Co należy zrobić? Wysłać mi na maila (xiaoluyaoi@gmail.com) recenzję Waszego ulubionego opowiadania znajdującego się na moim blogu.
+przypominam również o moim snapie: xiaolu_95 :)
Buziaki~

21 kwietnia 2016

Mark & Sunggyu~wstęp [Zamiana]



                     
                     Hm... nie wiem od czego mam zacząć. Może... Hej, nazywam się Sunggyu i mam 27 lat... aish, nie to głupie. No dobra... nazywam się Sunggyu i jestem mieszkańcem Seoulu. Od siedmiu lat jestem w związku z bratem mojego najlepszego przyjaciela- Sungjongiem. Z Dongwoo znam się od piaskownicy. Nasi rodzice są najlepszymi przyjaciółmi więc to logiczne, że nas ze sobą poznali. Miałem 3 lata gdy na świat przyszedł jego brat, którego od początku traktowałem jak swojego brata i najlepszego przyjaciela. Z czasem dopiero zaczęło docierać do mnie, że Sungjong jest dla mnie kimś więcej. Jak się okazało, on również coś do mnie czuł. Dowiedziałem się o tym gdy podczas świętowania moich 20 urodzin siedziałem z Dongwoo na piwie. Wtedy też przyznał mi, że jego młodszy braciszek jest zakochany we mnie po uszy. Dosłownie kilka dni po tej rozmowie spotkałem się z Sungjongiem i cóż... do tej pory jesteśmy parą. Mieszkamy ze sobą i żyje nam się... no właśnie. Wydaje mi się, że zbyt szybko się zaangażowaliśmy. Dopiero teraz widzę, że nie byłem gotowy na tak poważny i długi związek. W końcu to siedem lat... po tym czasie ludzie poza tym, że ze sobą mieszkają, pobierają się, tworzą rodzinę, planują wspólne wakacje, podjęcie kredytów... Ja czuję... hm... kocham Sungjonga... jest uroczym, ciepłym dzieciakiem, ale nie na dłuższą metę. Czuję, że potrzebuję czegoś nowego. Chcę spróbować nowych rzeczy... poznać nowe osoby... spróbować... z kimś innym. Sungjong wydaje mi się być zbyt dziecinny i niedojrzały do tak długiego związku.
- Hyuuuung!- westchnąłem nie odrywając wzroku od laptopa.
- Słucham skarbie!- po chwili w drzwiach stanął uśmiechnięty chłopak prezentując swoje wychudzone wręcz ciałko jedynie w samych spodniach.
- Kupiłem nowe spodnie... nie pogrubiają mnie?
- Żartujesz, prawda?
- Pogrubiają?... Boże, mówiłem Dongwoo, że będą złe.
- Chodzi mi o to, że jesteś potwornie chudy, a zadajesz mi jeszcze takie pytania... Przydałoby się żebyś przytył.- chłopak podszedł do mnie, po czym usiadł mi na kolanach wtulając się we mnie - No... sama skóra i kości.
- Nie podobam ci się?
- Podobasz, ale się o ciebie martwię... musisz trochę przytyć.
- Ile?
- Z dobre 10 kilo.
- Aishhh to za dużo.- mówiąc to cmoknął mnie w policzek zerkając na monitor komputera - Co oglądasz?
- Wpadłem na pewien pomysł.
- Jaki?- czułem, że to będzie jedynie monolog, na który Sungjong trochę pofuczy, ale z czasem i tak się zgodzi.
- Nie uważasz, że w naszym związku panuje potworna rutyna?
- To znaczy?
- No... ja pracuję, ty się uczysz... wracamy do domu, jemy obiad i każdy ucieka do swoich zabaweczek... Wieczorem przed spaniem się kochamy i rano znów to samo... ile tak można...
- Ale ja... ja lubię nasze wspólne życie...
- Sungjong, nie rozumiesz...- westchnąłem odgarniając mu grzywkę z czoła - Chcę żebyś wiedział, że cię bardzo kocham i chcę z tobą być...
- Ale...
- Ale... chcę spróbować czegoś nowego... znalazłem parę, która zajmuje się swingingiem i...
- Leczą coś?... Hyung, jesteś chory?- o tym właśnie mówiłem na początku... kochany, ale potwornie głupiutki dzieciak.
- Nie skarbie... wymieniają się na jedną noc partnerami i chcę żebyśmy spróbowali tego właśnie z nimi.- cisza... Sungjong zszedł z moich kolan wpatrując się ślepo w monitor.
- Ale że co... nie podoba ci się ze mną w łóżku?... Sunggyu, ja naprawdę daję z siebie wszystko... chcę żeby ci było jak najlepiej...
- Wiem, ale jesteśmy ze sobą siedem lat i...
- Oddasz mnie w ręce innego chłopaka?... Czemu?- jego głos się łamał. Było mi go potwornie szkoda, ale chciałem dociągnąć to do końca. Wstałem wtulając w siebie partnera.
- Jedna noc myszko... i później wszystko będzie jak dawniej.
- Ale...
- Oni nam pokażą ile dla siebie tak naprawdę znaczymy i jak bardzo się kochamy.
- Zgoda...- no.. cały Sungjong... albo myszałek, bo tak też go nazywam.
- Będzie naprawdę fajnie, zaufaj mi.
- Wiem Hyung... skoro tak mówisz to na pewno tak będzie.- uśmiechnąłem się delikatnie go całując - Mmm... obiecaj mi coś.
- Co zechcesz.
- Obiecaj, że to będzie jednorazowa akcja.
- Obiecuję, a teraz chodź.- pociągnąłem go na łóżko kładąc się na plecach. Myszałek z uśmiechem usiadł na mnie okrakiem kręcąc delikatnie biodrami - Nooo pokaż na co cię stać.- wtedy też usłyszałem dzwoniący telefon służbowy stojący na biurku.
- Nie odbieraj.
- Nie mam zamiaru.- złapałem go za drobne biodra przygryzając wargi. Wtedy jednak włączyła się sekretarka, a w niej zabrzmiał głos Dongwoo.
- Wiem durnie, że jesteście w domu i że pewnie się kochacie dlatego nie odbieracie...- chłopak westchnął, a my wymieniliśmy się uśmiechami - Macie 5 minut, także Sunggyu, ty stara ruro działaj... Wpadam do was z żarciem i winem... do zobaczenia. - koniec wiadomości. Spojrzałem zamyślony na partnera, który śmiał się w najlepsze.
- Stara ruro?... To odniesienie do mojego penisa czy co?- Sungjong wybuchł śmiechem siadając między moimi nogami.
- Ja tam uwielbiam twoją starą rurę.- mówiąc to delikatnie pocałował mojego członka przez materiał spodni, po czym zeskoczył z łóżka.
- I teraz zostawisz swojego Hyunga na pożarcie chcicy.
- Wierzę w to, że mój dzielny Hyung opanuje swój pociąg seksualny i poczeka grzecznie do wieczora.
- Nie mam innego wyjścia.- westchnąłem wstając - Nie wiesz co może chcieć Dongwoo?
- Y y... a nie... może chodzi o jego laske?
- Mają jakąś dramę?- mówiąc to ruszyłem do kuchni by przygotować trzy kieliszki na wino.
- Nie chciał mi powiedzieć, ale ja widzę, że coś jest nie tak.
- No cóż... przyjdzie to zobaczymy.
- Sunggyu?
- Hm?
- I zobacz... będziemy mieź teraz jakieś urozmaicenie... nadal chcesz zmiany partnerów?
- Kotek...
- Nie chcę żeby dotykał cię inny chłopak.
- Aż taki jesteś zazdrosny?
- Wiesz, że tak...- zaśmiałem się wtulając w siebie chłopaka. Wtedy też rozległo się pukanie do drzwi. Pocałowałem go w czoło posyłając mu ciepły uśmiech.
- Otworzysz?- gdy Sungjong pobiegł do drzwi wziąłem głęboki oddech, by przygotować się na rozmowę z najlepszym kumplem. Gdy ten wszedł do kuchni klepnął mnie w plecy, czym mało co nie wybił mi płuc.
- Siemaaa.
- Hej... a ty co taki wesoły?- Dongwoo postawił na ladzie cztery butelki wina i reklamówkę z pysznie pachnącym jedzeniem.
- Uwaga... właśnie zerwałem z Seolhyun.- otworzyłem szeroko oczy zerkając na zdziwionego Sungjonga.
- Co... dlaczego?
- Przyłapałem ją na zdradzie... w zasadzie nasz związek od dłuższego czasu był dość toksyczny i...
- To cię tak cieszy Dongwoo?- zapytał jego młodszy brat rozlewajac do kieliszków wino.
- Trochę pocierpiałem, ale czuję, że teraz rozpocznę nowe życie.
- Skoro masz takie do tego podejście, nie pozostaje mi nic innego jak tylko się cieszyć i ci kibicować.- odparłem z uśmiechem.
- To co?... Dzisiaj pijemy do rana.... a... i zostanę u was na noc.
- Ale...
- Jechałem autobusem i nie będę miał do siebie nocnego... poza tym nie ruszałem nawet samochodu, bo wiedziałem, że wyjdę od was pijany jak świnia.- wymieniliśmy z Sungjongiem uśmiechy prowadząc chłopaka do salonu. Fakt... noc była długa i zakrapiana ogromną ilością alkoholu. Gdy wypiliśmy ostatnią butelkę wina, Sungjong poszedł do sklepu po kolejne kilka butelek, które zniknęły równie szybko jak się pojawiły.
- Ej... ej Dong... Dongwoo.- myszałek beknął, czym wowołał u nas śmiech - Ty wiesz co ja... co wymyśliła stara rura?- "oburzyłem" się uderzając pijanego partnera poduszką.
- Co takiego?
- Że się będziemy pieprzyć z kimś innym.- mimo ogromnej ilości alkoholu we krwi starałem się trzeźwo myśleć i załagodzić wybuch Dongwoo jakąś mądrą wymówką.
- Ej no i spoko.- hm... no takiej reakcji się nie spodziewałem.
- Co nie? 
- Ej dobra... bo ja ledwo widzę na oczy.- uciąłem temat kładąc się na kanapie.
- Ty zawsze masz probemy z widzeniem... a właśnie Sungjong... znasz ten kawał?
- Jaki kawał?
- Kawał, nie kawał... taką docinkę...o... żart sytuacyjny.- aż przyjemnie się patrzyło na tą inteligentą rozmowę braci.
- Nie... dawaj.
- Hej Sunggyu! Gdzie zgubiłeś oczy?!- wtuliłem twarz w poduszkę starając się zachować powagę... co za żałosny "dowcip"... w sumie jest on w stylu Dongwoo. Sungjong leżał na ziemi płacząc ze śmiechu, a zadowolony z kawału starszy brat nalewał sobie kolejny kieliszek.
- Koniec tego picia... Sungjong jutro musimy być trzeźwi, a szykuje nam się kac jak stąd do Busan.
- A jutro macie tą swoją zamienną randkę?
- No... chyba tak.- jęknąłem przecierając rękoma twarz, po czym mimo późnej pory wybrałem numer do jednego z chłopaków.
- Tak słucham.- jego niski, niesamowicie męski głos od razu postawił mnie do pionu.
- Y... hej... mówi Sunggyu... ja...
- A tak, wiem kim jesteś... dzisiaj ze sobą pisaliśmy, prawda?
- Tak... dzwonię właśnie w tej sprawie.
- Hm... jesteś pijany?- fuck... aż tak bardzo to słychać?
- Aish... wybacz...- usłyszałem jedynie cichy, uroczy śmiech.
- Jest piątek, to normalne... kiedy bylibyście gotowi się spotkać?
- Nawet jutro.
- Oo super... proponuję 19- stą... u nas w mieszkaniu.
- Jasne.
- Rano przyślę ci sms'a z przypomnieniem i adresem, bo teraz może być ci ciężko to zapamiętać.- chłopak ponownie się zaśmiał. Westchnąłem zaciskając ze wstydu powieki - A... zapisz sobie mój numer.
- A...
- Nazywam się Mark... jutro poznamy się lepiej.
- Okej...
- To co Sunggyu... do jutra?
- Do jutra.
- Pa, trzymaj się.- rozłączyłem się spoglądając na wesołych braci.
- Jutro o 19-stej.- burknąłem łapiąc się za głowę - Idę do łóżka... idziesz mysza?
- Jeszcze posiedzę.
- Okej... ale nie pij już.- pocałowałem go w kącik ust, po czym ruszyłem do sypialni rzucając się na łóżko. Mimo tego, że jestem potwornie nieprzytomny, nie potrafię przestać myśleć o Marku... w zasadzie to o jego głosie. Jest... ah... aż przyjemnie będzie się go jutro słuchać. Wiem już, że wezmę sobie jego... Sungjongowi zostawię jego partnera. Póki co jednak zamykające się samoczynnie powieki dają mi wyraźnie znać, że to pora na spanie. No cóż... nie pozostaje mi więc nic innego jak życzyć Wam dobrej nocy i wytrwałości co do tego opowiadania.

~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------



20 kwietnia 2016

Jackson & Jungkook~cz.10 [Nowa rodzina- Koniec]

1 2 3 4 5 6 7 8 9


- Jungkook...
- Hm?- leżałem plecami do drzwi wpatrując się tym samym w ulice Seoulu.
- Pogadamy?
- O czym?- chłopak podszedł do mnie siadając na łóżku.
- Jesteś na mnie zły?
- Nie... ale wiem, że ty jesteś zły na mnie. 
- Nie jestem...- Jackson westchnął głaszcząc mnie po głowie - Jak się czujesz?
- Źle.
- A co się dzieje?- przewróciłem się na plecy patrząc w wielkie oczy siedzącego nade mną chłopaka.
- Mam... mam dziwne wrażenie, że ja i BamBam...
- Jungkook...
- Sam nie wiem...- ciało bruneta zawisło nade mną, a jego wargi delikatnie dotknęły moich.
- Jesteś cały mój, jasne?
- Jackson...
- Jasne czy nie?- skinąłem głową cmokając go. Dla Jacksona było to jednak za mało. Wbił się w moje usta badając bardzo dokładnie ich wnętrze. 
- Ekhem... nie chciałbym wam przeszkadzać panowie...- speszyłem się odwracając głowę w stronę okna.
- Ale to robisz... daj nam chwilę.- burknął Jackson wpatrując się w stojącego w drzwiach Marka.
- Chcę tylko powiedzieć, że jest najwyższa pora żebyśmy jechali do BamBama.
- Co?- spojrzałem na mojego chłopaka - Po co mamy do niego jechać?
- W ramach zemsty skarbie.
- Co?... ja nie jadę.
- Wszyscy jedziemy.- po chwili do pokoju wparował Junior z Jaebumem. Jackson wciąż wisiał nade mną pieszcząc nosem moje ucho... czułem jak robię się czerwony jak burak. 
- Dacie mi pobyć chwilę z Jungkookiem?
- A nie możemy na was popatrzeć?- zaświergotał JR.
- Mmm słodko razem wyglądacie.
- Boże weź ich stąd.- szepnąłem chowając twarz w bluzie bruneta.
- Dwie minuty... a teraz wypad mi stąd.- chłopcy zaśmiali się, po czym opuścili pokój zamykając za sobą drzwi - Wyszli... dawaj buziaka.
- Aish...- spojrzałem na chłopaka, na co ten zareagował szerokim uśmiechem - Co jest?
- Ale jesteś czerwony.
- Bo mnie jełopy zawstydzili.
- Spokojnie.- szepnął całując mnie po szyi - Ale mam na ciebie ochotę.
- Przestań, bo znowu tu wejdą.
- Jak wszystko załatwimy z tym ćwokiem to nie wypuszczę cię z łóżka do powrotu rodziców.
- W końcu by ci się znudziło.
- Twoje słodkie ciałko?
- Boże Hyung...- zepchnąłem go na ziemię cicho chichocząc. Chłopak syknął masując się po pośladkach - Co jest?
- Zemszczę się.
- I tak nic nie poczuję.- pokazałem mu język wskakując na wózek.
- Spokojnie... mam swoje sposoby.- oho... jak tak mówi to czuję, że nieźle dzisiaj pożałuję.
- Spadaj.- wyjechałem do salonu ze spuszczoną głową. Przez tego durnia było mi wstyd patrzeć jego kolegom w oczy.
- I jak tam Kookie?- jako pierwszy kucnął przy mnie Mark - Jak się czujesz?
- Dobrze... dzięki.
- Mmmm wszystko za sprawą Jacksona, co?
- Skończ.
- Nie wstydź się tak.
- To nie poruszaj tego tematu.- po chwili obok mnie stanął Jackson - Jungkooka to krępuje, tak?- nie zdążyłem nawet odpowiedzieć, bo już po chwili chłopak całował mnie na oczach swoich przyjaciół.
- Nienawidzę cię...- jęknąłem - Jedźmy już... chociaż nie wiem do czego ja tam jestem potrzebny.
- Dowiesz się w swoim czasie.- nie rozumiem po jaką cholerę miałem się tłuc przez cały Seoul do tego kretyna. Jakoś nie bardzo miałem ochotę go oglądać, no ale cóż... chcę zobaczyć jak chłopaki się na nim mszczą. W samochodzie panował gwar i ogólnie wszystkim było dość wesoło... poza mną. Bałem się konfrontacji z tym dupkiem.
- Jesteśmy.- Jaebum zajechał pod ogromną willę, w której rzekomo mieszka BamBam. Hm... widzę, że mój chłopak i ten ćwok idealnie się dobrali. Oboje z bogatych, zarabiających miliony rodzin. Mimo że moja mama również zarabia kupę kasy, to poczułem się gorszy... czuję, że nie pasuję do Jacksona.
- Czekajcie tu... a Ty Kookie idziesz ze mną.- zamurowało mnie.
- Co?... czemu?
- Ta sprawa dotyczy naszej trójki, tak?
- No... chyba tak.
- No właśnie.- mówiąc to wysiadł z auta rozkładając mój wózek, na którym po chwili mnie posadził.
- Nie chcę go widzieć...
- Czego ty się tak boisz? Przecież przy mnie ci niczego nie zrobi.- westchnąłem nie odzywając się już do chłopaka ani słowem. Brunet wyczuł, że mam już fazę wstępną do tzw. focha, dlatego też bez słowa złapał za wózek prowadząc mnie na posiadłość BamBama. Szliśmy krętymi, zadbanymi alejkami, które wiodły do domu, na basen, miejsce na grilla oraz kort tenisowy... wow.
- Widzę, że dobrze znasz ten teren...
- Nie zaczynaj.
- Jestem zestresowany, jasne?
- Nie rozumiem tylko dlaczego.- warknąłem zaciskając dłonie na wózku... doszliśmy pod drzwi. Gdy Jackson zadzwonił poczułem jak wnętrzności podchodzą mi do gardła.
- Nie ma go... wracajmy do domu.
- Cierpliwości.- fakt... po chwili drzwi otworzyły się, a w progu stanął uśmiechnięty BamBam.
- Cześć Jackson.
- Też tu jestem...- syknąłem.
- Niestety to widzę... czego chcecie?
- Pszyszedłem z tobą pogadać.- Jackson wprowadził mnie do środka - Rozumiem, że jesteś sam.
- Nadal pamiętasz w jakich godzinach pracują moi rodzice i kiedy bezkarnie możesz do mnie wpadać.- czułem jak się we mnie gotuje... co za dupek.
- Ta... to może salon?
- Zapraszam.- ten podły uśmiech nie schodził mu z twarzy. Chłopak postawił wózek koło kanapy, na której po chwili usiadł. BamBam zajął miejsce obok niego przygryzając wargi - To co? Mała powtórka sprzed miesiąca?- otworzyłem szeroko oczy spoglądając na nieporuszonego Jacksona.
- Słucham...
- Kookie... daj mi to załatwić.- westchnął spoglądając na BamBama - O czym ty kurwa mówisz?
- Ahh no tak... zapomniałem o Jungkooku. Mam ci może przypomnieć?
- Jackson...- miałem ochotę jak najszybciej stamtąd wyjść.
- Jungkook, on ściemnia... zaufaj mi.- wziąłem głęboki oddech, po czym skinąłem lekko głową.
- Uuu jaki łatwowierny... strasznie nim manipulujesz.- i komu ja mam do cholery wierzyć?!
- Zamknij się i mnie uważnie posłuchaj...- brunet wziął głęboki oddech - Wiem co zrobiłeś wczoraj Jungkookowi...
- Skarbie...
- Nie mów tak do mnie!- aż podskoczyłem... jego krzyk naprawdę mnie wystraszył - Daj mi powiedzieć... Wiem, że go spiłeś i nafaszerowałeś jakimiś prochami...
- Ale...
- Nie skończyłem...- BamBam westchnął wyciągając z kieszeni telefon.
- Za to ja zaraz zakończę wasz związek raz na zawsze.
- Co ty pieprzysz do cholery...
- Zobacz.- mówiąc to włączył jakiś filmik, którego w zasadzie nie widziałem... słyszałem jedynie westchnięcia i głos BamBama oraz moje ciche jęki przeplatane z histerycznym błaganiem, by... coś ode mnie zabrał.
- Jackson...- załapałem go niepewnie za rękę. Chłopak spojrzał na mnie ogromnymi oczyma.
- Pamiętasz to?
- Nie wiem...- brunet wyrwał telefon z rąk byłego, po czym mi go wręczył. Gdy zobaczyłem treść filmiku zamurowało mnie. BamBam w najlepsze się do mnie dobierał, po czym mnie zgwałcił. Ze łzami w oczach rzuciłem telefonem na ziemię - Co to jest?!
- Kookie, przecież sam tego chciałeś.- odpowiedział drwiąco.
- Upiłeś mnie i wykorzystałeś!- pospiesznie starałem się odblokować wózek i stąd uciec, jednak w przypływie emocji nie byłem w stanie tego zrobić.
- Zgwałciłeś go...- Jackson złapał mnie za ręce biorąc głęboki oddech - Uspokój się... Jaebum zaraz po ciebie przyjdzie...
- Jackson, ja naprawdę tego nie chciałem! Ja...
- Wiem... idź do przedpokoju...
- Co ty chcesz...
- No już. 
- Jackson chce po prostu pobyć ze mną sam na sam.- odpowiedział z uśmiechem BamBam.
- Nie odzywaj się!- po moim krzyku Jackson zamachnął się uderzając z całej siły w twarz chłopaka. Ten padł na ziemię jak długi jęcząc z bólu - Jackson jedźmy do domu...
- Daj mi to załatwić do końca.- brunet był naprawdę wściekły. Złapał BamBama za koszulkę stawiając go do pionu - Co teraz powiesz chuju....
- Jackson...
- Wiesz, że to twój koniec...- co... on chyba nie zamierza...
- Jackson zostaw go.
- Jungkook nie wtrącaj się.- mówiąc to przycisnął chłopaka do ściany ciskając jego głową o beton. Po kilku uderzeniach biała farba splamiona była krwią.
- Jackson!
- Oho.. już zaczęli?- odwróciłem się za siebie słysząc głos JB.
- Zrób coś!
- Spokojnie... Jackson zawsze tak załatwia sprawy.- Jaebum złapał za wózek prowadząc mnie do wyjścia.
- Spokojnie?! On go zabije!
- I dobrze... należy mu się...- wtedy też usłyszałem przeraźliwy głos BamBama. Zrobiło mi się niedobrze... wolę nie wiedzieć co właśnie robi z nim Jackson.
- Przecież go znajdą! Jackson trafi do więzienia!
- Widzę, że mało wiesz o swoim chłopaku.- wyszliśmy z willi. Idąc alejkami wpatrywałem się ślepo przed siebie.
- O czym ty mówisz...
- O tym, że Jackson załatwił już niejednego, a że jego ojciec jest prawnikiem...
- Co...
- Maszyna do zabijania... tak go nazywamy.
- Odwieź mnie do domu...
- Kookie...
- No już! Chcę do domu!- boję się go. Nie chcę go widzieć, ale wiem, że nie jest to możliwe... Zacząłem płakać z trudem łapiąc powietrze. Jaebum otworzył bagażnik vana po czym mnie w nim usadził wręczając mi wodę.
- Napij się i się uspokój.
- Zawieź mnie do domu...
- Co się stało?- Mark spojrzał na nas wielkimi oczyma - Chyba mu nie powiedziałeś...
- Sam widział jak Jackson rozwala młodemu łeb. Reszta morderstw to jedynie kwestia czasu.- zacisnąłem powieki ciężko oddychając.
- Super...- Mark usiadł obok mnie obejmując mnie ramieniem, jednak pospiesznie je odtrąciłem - Jungkook...
- Dobra, jestem.- usłyszałem głos Jacksona. Spuściłem głowę zaciskając dłonie na plastikowej butelce - Kookie, tak mi przykro.- gdy mnie objął zacząłem bić go po plecach i klatce piersiowej z nadzieją, że mnie puści - Jungkook...
- Nie dotykaj mnie! 
- Zasłużył na to... po tym jak cię wczoraj potraktował...
- Ten gwałt jest niczym w porównaniu z tym co ty wyprawiasz!... Ile osób już zabiłeś?! Myślisz, że jak Sungjun jest prawnikiem to jesteś bezkarny?! 
- Co? Jungkook, uspokój się...
- Mam dość twoich kłamstw, rozumiesz?! 
- Daj mi wyjaśnić...
- Nie chcę cię słuchać! Nie uwierzę w żadne twoje słowo!
- Wyjaśnicie to w domu... musimy spadać...- Mark pomógł mi usiąść, po czym ruszyliśmy w stronę centrum Seoulu. Czułem obrzydzenie siedząc obok Jacksona. Chciałem by ta droga minęła nam jak najszybciej... Mój chłopak zabił właśnie człowieka... przy mnie... skąd mam mieć pewność, że taki los nie czeka też mnie? Nienawidzę go... nie chcę go znać i mieć z nim cokolwiek wspólnego. Od dzisiaj dla mnie nie istnieje.
- Pomogę ci.- nie odezwałem się ani słowem przejeżdżając jedynie chłopakowi po nodze. Ten pospiesznie pożegnał się z przyjaciółmi i pędem ruszył za mną - Jungkook.... musimy ze sobą porozmawiać.- milczałem... bałem się odezwać... Wjechałem do windy naciskając ostatnie piętro. Jackson w milczeniu stał obok mnie. Czułem na sobie jego spojrzenie... to było okropne. Gdy winda się zatrzymała pospiesznie ruszyłem do mieszkania. Po wjechaniu do środka od razu ruszyłem do swojego pokoju. Chciałem się w nim zamknąć i nie wychodzić do powrotu rodziców, jednak Jackson był szybszy ode mnie. Wziął mnie na ręce wtulając mnie w siebie - Posłuchaj mnie...
- Puść mnie!
- Jungkook do cholery...
- Puść bo wezwę policję! 
- Obiecaj, że mnie wysłuchasz.
- Posadź mnie na wózku...- gdy to zrobił zacisnąłem dłonie na wózku spuszczając głowę w dół - Mów...
- Kookie...- chłopak kucnął głaszcząc mnie po twarzy. [włączamy]
- Kurwa nie dotykaj mnie...- warknąłem odwracając głowę. Jackson westchnął zabierając dłoń.
- Posłuchaj... wiem... wiem jak się teraz czujesz i jest mi z tego powodu bardzo przykro... 
- Myślałeś, że nigdy się nie dowiem?- po moich policzkach zaczęły spływać łzy - Pewnie myślałeś, że skoro kaleka to pewnie też idiota, co?
- Nie... nie myślałem tak, ale miałem szczerą nadzieję, że nigdy się o tym nie dowiesz... Chciałem... chciałem i nadal chcę być kimś... chcę być w twoich oczach kimś w rodzaju bohatera... kimś, przy kim będziesz czuł się bezpiecznie... kimś, komu będziesz ufać...
- Za późno...
- Wiem... Jungkook...- chłopak westchnął wycierając łzy w mojej twarzy - Nie płacz... tak mi przykro...
- Tobie jest przykro?.... To nie ciebie oszukała osoba, którą kochasz najbardziej na świecie.... To nie twój chłopak morduje wszystkich, którzy wejdą mu w drogę. Mnie też zabijesz?
- Nie popadaj w paranoje... to nie tak...
- A jak?- spojrzałem na jego przejętą... pełną wyrzutów twarz - Jackson ja cię kocham... czemu ty to robisz?... Jak ja mam się teraz przy tobie czuć?... Uważasz, że powinienem czuć się przy tobie bezpiecznie? 
- Nie... wiem, że widzisz teraz we mnie potwora, ale uwierz mi, że ciebie nigdy bym nie skrzywdził... 
- BamBamowi mówiłeś pewnie to samo...
- Jungkook, nasze relacje są zupełnie inne...
- Błagam cię, nie kłam...- złapaliśmy się za ręce... mimo że się go boję nie wyobrażam sobie życia bez niego... - Ile... ile osób zabiłeś?
- Cztery...
- Dlaczego?- pisnąłem zaciskając uścisk.
- Za każdym razem jedna z nich raniła najbliższe mi osoby... nie jestem w stanie tolerować czegoś takiego...
- Jackson...
- Jeśli chcesz dam ci czas żeby to przemyśleć... nie będę się do ciebie zbliżał, tylko wiedz, że nie dam ci tak łatwo odejść... za bardzo cię kocham...
- Ja... nie wiem...
- Wiem, że się mnie boisz... czuję to Jungkook...
- Boję... ale też cholernie cię kocham...- puściłem jego dłoń udając się w stronę pokoju.
- Kookie...
- Daj mi chwilę, proszę cię...
- Jasne...- nie potrafiłem tak tego zostawić. Jeszcze tego samego dnia szczerze ze sobą porozmawialiśmy. Po powrocie rodziców Sungjun zatuszował sprawę chłopaka, ostrzegając go, że był to jego ostatni taki wyskok. Następnym razem będzie odpowiadał przed sądem i jeśli będzie taka potrzeba, pójdzie siedzieć. Mój ojciec miesiąc temu trafił za kratki i będzie odsiadywał dożywocie przez co jestem niezwykle szczęśliwy. Hm... ja i Jackson jesteśmy ze sobą już pół roku. Tworzymy szczęśliwą, bezkonfliktową parę, która przede wszystkim opiera się teraz na szczerości i wzajemnym zaufaniu. Jackson nawet chciał wynająć nam mieszkanie żebyśmy spróbowali dorosłego życia, jednak nasi rodzice, ze względu na to, że jeszcze się uczę, nie wyrazili na to zgody i nadal musimy mieszkać z nimi. Jednak z tym również sobie poradziliśmy. Jackson wprowadził się do mojego pokoju przez co spędzamy ze sobą dosłownie każdą sekundę. Nie poszedł też na studia prawnicze, tylko na rehabilitację... idiota, no ale cóż. Dzięki niemu przynajmniej odzyskuję powoli czucie w nogach. Chłopak mi nie odpuszcza... ćwiczy ze mną dzień w dzień po kilka godzin, nie dając mi chwili wytchnienia. Jak mówi: "To dla mojego dobra". Dzięki temu zacząłem wierzyć w jego dobre serce i szczere intencje wobec mnie. Czasem się zastanawiam czy nie zakochałem się zbyt szybko, ale później dochodzę do wniosku, że chyba w każdym związku są wzloty i upadki i każdy związek musi przejść przez setki szczerych, niekiedy niezwykle bolesnych rózmów, ale to tylko po to, by w stu procentach upewnić się co do naszego wybranka. Wtedy też dochodzi do nas, jak bardzo kochamy daną osobę i że jesteśmy w stanie znieść dosłownie wszystko w imię miłości do niej.
Nie będę już Was zanudzał... poza tym jest wieczór, a my jesteśmy sami w mieszkaniu, to chyba nie muszę Wam tłumaczyć o co chodzi... Trzymajcie się!

~Koniec.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------