12 kwietnia 2016

Jackson & Jungkook ~cz.6 [Nowa rodzina]

[Osoby wrażliwe proszone są o niezapoznawanie się z treścią tej części]
   
             
       
           Minęło dokładnie 6 dni i 14 godzin odkąd jestem z Jacksonem. Wiem, że takie odliczanie jest głupie i dziecinne, ale kocham go tak bardzo, że liczę dosłownie każdą sekundę spędzoną w jego towarzystwie.
Piątek... dochodziła godzina 16-sta. Zmęczony czekałem na "braciszka" na szkolnym dziedzińcu ciesząc się ciepłymi promieniami słońca. Jackson skończył właśnie ostatnią lekcję. Tego dnia umówiliśmy się, że na niego poczekam i wrócimy razem. Gdy usłyszałem dzwonek uśmiechnąłem się sam do siebie na myśl, że za chwilę go zobaczę. Położyłem na nogach plecak, po czym ruszyłem w stronę drzewa, pod którym się umówiliśmy. Gdy pod nim stanąłem spojrzałem w stronę głównego wejścia, z którego wychodził Jackson... z jakąś laską. Warknąłem pod nosem czekając aż do mnie podejdą. Gdy brunet mnie zobaczył pomachał mi radośnie, po czym pociągnął dziewczynę w moim kierunku. Po cholerę on ją do nas ciągnie? Czułem jak się we mnie gotuje.
- Cześć Kookie.- rzucił czochrając mi włosy... nie odpowiedziałem. Nie mogłem oderwać wzroku od... nawet ładnej dziewczyny stojącej naprzeciwko mnie - Poznaj moją przyjaciółkę Youngji.- dziewczyna wyciągnęła rękę w moją stronę uśmiechając się przy tym.
- Miło mi cię poznać. Jackson bardzo dużo mi o tobie opowiadał.- podałem jej od niechcenia rękę spoglądając na chłopaka.
- Co ciekawego ci o mnie powiedział?
- Że jesteś jego kochanym, młodszym braciszkiem.- to jej pseudo aegyo w ogóle na mnie nie działa... no cóż... nie każdy, tak jak Jackson lubi takie słodkie idiotki.
- Mhm... mówisz, że jesteście przyjaciółmi...
- Zgadza się... odkąd tu przyjechał ze Stanów jesteśmy nierozłączni.
- Słodko...- syknąłem odblokowując wózek - W takim razie mało ci mówi jak na najlepszego przyjaciela.- rzuciłem Jacksonowi spojrzenie przepełnione wyrzutami i bólem, po czym ruszyłem w stronę wyjścia.
- Kookie...- brunet złapał za wózek kucając przede mną - O co znowu chodzi?
- Może o to, że jej o nas nie powiedziałeś?.... Wstydzisz się mnie?- parsknąłem śmiechem - W sumie głupio się pytam... to jest wręcz oczywiste.
- A nie nie.- Youngji podeszła do nas uśmiechając się - Wiem, że jesteście parą, ale wolę nie wspominać o tym na terenie szkoły.- fajnie... znów wyszedłem na idiotę. Zerknąłem na Jacksona, który wpatrywał się we mnie z uśmiechem na twarzy.
- Jadę do domu.- spojrzałem na koleżankę tego pacana - Miło było cię poznać.- ta jedynie odpowiedziała uśmiechem.
- Leć zazdrośniku... za chwilę cię dogonię.- Jackson wstał umożliwiając mi wyjazd z terenu szkoły.
- W to nie wątpię...- Boże mam dość... po co on ją ze mną zapoznawał? Po raz kolejny wyszedłem na debila... Swoją drogą ta cała Youngji niezbyt mi się podoba... Jest... ładna, nie oszukujmy się, ale jej charakter i zachowanie wobec mojego Jacksona mnie irytują. Z czasem na pewno mnie dla niej zostawi...
- Kookie, czekaj!- nie zatrzymywałem się... przecież dogoni mnie z palcem w tyłku. Po chwili poczułem szarpnięcie uderzając tym samym plecami o oparcie wózka. Syknąłem przenosząc wzrok na stojącego za mną chłopaka - Czemu się nie zatrzymałeś?
- Nie miałem na to ochoty. 
- Oho... znów mamy foszka?- zapytał kucając przede mną.
- Nie...
- Skarbie...
- Nie skarbuj mnie... jestem teraz na ciebie zły...
- Ale o co ci konkretnie chodzi?
- Ile masz jeszcze tych przyjaciółek i byłych? Starczy mi życia żeby wszystkich poznać?- chłopak westchnął głaszcząc mnie po nogach.
- Nie bądź taki zazdrosny.
- Nie jestem zazdrosny...- spojrzenie Jacksona nakazywało mi powiedzenie prawdy - Dobra jestem... ale to dlatego, że cię ko...- czemu te słowa nie mogą mi przejść przez gardło? Westchnąłem wbijając wzrok w plecak leżący na moich nogach - Zależy mi na tobie... nie chcę żeby mi ktoś cię zabrał.
- Kochasz mnie?- zapytał po dłuższej chwili.
- Powiedziałem, że mi na tobie zależy...
- Jungkook... powiedz mi to...- zacisnąłem dłonie w pięści biorąc głęboki oddech. Czemu wyznanie miłości musi być tak stresujące?
- Kocham cię... bardzo cię kocham i... chcę po prostu żebyś był mój... nie chcę się tobą z nikim dzielić...- czekałem na falę śmiechu z jego strony. Ten jednak złapał moją twarz w obie dłonie, po czym czule mnie pocałował.
- Jesteś dla mnie najważniejszy zazdrośniku... to ciebie kocham, a nie tych wszystkich ludzi, których ciągle poznajesz.- uśmiechnąłem się lekko spoglądając na chłopaka - I co? Powiedzenie tego było tak trudne?- zaśmiałem się zarzucając dłoń na jego kark, po czym znów przyciągnąłem go do siebie namiętnie go całując. Nikt tak dobrze jak on nie potrafi mi poprawić humoru. Po kilkuminutowych czułościach Jackson złapał za wózek prowadząc mnie do mieszkania - Co dzisiaj robimy?
- Myślałem nad nocą horrorów.
- Mmm... nie boisz się?
- Przy tobie nie muszę się bać.- odchyliłem głowę w tył posyłając mu słodki uśmiech. Jackson odwzajemnił go pocałunkiem w kącik ust - Nie wiem tylko co z rodzicami.
- Hm... dzisiaj można znowu wysłać ich do kina.
- A sobota i niedziela?
- I właśnie tutaj mamy problem... mogę pogadać z ojcem żeby zabrał gdzieś twoją mamę... romantyczny wypad tylko we dwoje czy coś takiego.
- A my kiedy będziemy mieć romantyczny wypad tylko we dwoje?
- No wiesz... wakacje są coraz bliżej.
- Nie masz żadnych planów?
- W sumie to mam.
- A właśnie...- westchnąłem robiąc smutną minę.
- Ale wszystkie te plany związane są z tobą... wiesz, że bez ciebie się nigdzie nie ruszę.- kąciki moich ust uniosły się lekko ku górze... i jak tu nie kochać tego jełopka?
- A co z chłopakami?
- Jaebum jedzie na obóz językowny do Chin, Mark jedzie do rodziny do Stanów, a Jinyoung pewnie znowu wyjedzie do pracy.
- A BamBam?- cisza... w sumie nie wiem po co poruszam ten temat.
- Nie wiem Kookie... nie interesuje mnie to.- reszta drogi minęła nam w całkowitej ciszy. Dopiero gdy byliśmy w windzie nie mogłem znieść jego milczenia i go zagadałem.
- Ciekawe co jest na obiad... jestem strasznie głodny.
- Czemu nic nie mówiłeś? Zabrałbym cię do jakiejś knajpy.
- Nie chciałem żebyś wydawał na mnie pieniądze.
- Też mi coś.- powiedział pospiesznie mnie całując - Za chwilkę zjesz.- gdy wysiedliśmy z windy usłyszeliśmy odgłosy awantury dobiegające z naszego mieszkania.
- O co chodzi?- spojrzałem przestraszony na bruneta, który podobnie jak ja czuł się zdezorientowany.
- Nie mam pojęcia... tylko spokojnie...- włożył klucz do zamka pospiesznie go przekręcając. Po otwarciu drzwi usłyszałem histeryczny krzyk mojej mamy. Bałem się, że Sungjun jej coś zrobił więc pospiesznie ruszyłem w stronę pokoju, z którego dobiegały krzyki - Jungkook, wróć tu.- gdy wjechałem wózkiem do kuchni zamarłem... Przy blacie stała zapłakana mama... obok niej Sungjun przeglądający jakieś papiery, a przy stole... przy stole siedział mój ojciec... to chyba jakiś koszmar. Gdy mnie ujrzał wstał szeroko się uśmiechając.
- Jungkook! Chłopie jak ty wyrosłeś.- gdy kucnął przy mnie i wystawił rękę, by pogłaskać mnie po policzku odtrąciłem ją pospiesznie wymierzając mu cios w twarz.
- Nie dotykaj mnie!- po policzkach zaczęły mi spływać łzy... nie wierzę... przecież ten zwyrodnialec powinien gnić w więzieniu... co on tutaj robi?!
- Ojjj synu... lepiej bądź grzeczny. Spędzisz ze mną cały weekend.
- Powiedziałam ci wyraźnie, że nigdzie go nie zabierzesz!- stan mamy był okropny. Po chwili do kuchni wparował Jackson od razu stając w mojej obronie.
- Ma pan trzy sekundy żeby stąd wyjść, inaczej wezwę policję.
- Nie wtrącaj się szczylu.
- Wypad stąd...
- Bądź tak miły i go spakuj... wróci do was w niedzielę wieczorem.
- Nie!- spojrzałem na mamę, która właśnie szła w moją stronę - Mamo, nie! Nie chcę! 
- Ciii... nie pozwolę mu cię zabrać.- kucnęła wtulając mnie w siebie. Jackson złapał mojego ojca za koszulę ciągnąc go w stronę jadalni, w której stał Sungjun.
- Jesteś prawnikiem do cholery... czy osoba, która gwałciła własne dziecko może mieć teraz prawo do zabrania go od opiekuna wyznaczonego przez sąd?
- Z tych papierów wynika, że tak...- Sungjun westchnął spuszczając głowę na co to bydle zwane moim ojcem zareagowało triumfalnym uśmiechem. Brunet nie wytrzymał... wyrwał papiery z rąk swojego taty uważnie je przeglądając.
- Molestował go, gwałcił, bił i znęcał się nad jego matką... trzy lata w pierdlu i nagłe pozwolenie na widywanie się z dzieckiem jest chyba dość podejrzane, nie uważasz?
- Przestań się spinać gnoju.- rzucił mój ojciec - Przynieś mi klika jego rzeczy... chcę w końcu rozpocząć weekend ze swoim dzieckiem.- zadrżałem w ramionach mamy. Nie mogłem pohamować łez... Cały czas starałem się być twardy... nie martwić jej... pokazywać, że sobie radzę... że jestem szczęśliwy... Wystarczył niespodziewany powrót tego potwora, by moja maska twardziela odeszła w niepamięć - Kookie...- mężczyzna podszedł do mnie chcąc pownownie mnie dotkąć.
- Nie dotykaj go zwyrodnialcu!- mama stanęła w mojej obronie rzucając się na niego... miałem dość. Wspomnienia sprzed trzech lat wróciły w mgnieniu oka...
- Mamo nie!- Sungjun odciągnął ją, po czym ją w siebie wtulił... poczułem ulgę wiedząc, że z nami jest i że się nią zajmie. Nie było sensu ciągnąć tego cyrku... czym prędzej zejdę z oczu mamie tym lepiej. Spojrzałem na ojca, jednak po chwili wbiłem wzrok w nogi... nie jestem w stanie na niego patrzeć - Daj mi 5 minut...- ruszyłem do pokoju wyciągając z szafy torbę, w którą ze łzami w oczach pakowałem to, co wpadło mi w ręce. Po chwili usłyszałem dźwięk zamykających się drzwi... był to Jackson. Podbiegł do mnie mocno mnie w siebie wtulając - Dam radę...- szepnąłem z zaciśniętym gardłem.
- Kookie...
- Zajmij się mamą, błagam cię...- wyrwałem się z objęć ukochanego rzucając torbą o ziemię - Kurwa mać...- syknąłem łykając łzy.
- Jungkook.... skarbie...- brunet złapał mnie za dłoń... drugą ręką zaczął głaskać mnie po policzku - Nie pozwolę mu cię skrzywdzić... podaj mi szybko jego adres.
- Nie znam... 
- Jak to...
- Dopiero wyszedł z więzienia... nie wiem gdzie mieszka.- znów wybuchłem płaczem. Jackson przytulił mnie głaszcząc mnie po głowie.
- Nic ci nie zrobi... obiecuję ci to...
- Zrobi...- szepnąłem trzęsąc się - Jackson... zrobisz coś dla mnie?
- Wszystko...
- Zaopiekujesz się mamą?... Ona to pewnie przeżywa bardziej niż ja...
- Jungkook...
- Muszę jej pokazać, że dam radę... nie mogę jej martwić.- wtedy też rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- Ile mam czekać?!
- Idę!- spojrzałem na chłopaka delikatnie go całując - Obiecaj mi, że się nią zajmiesz...
- Obiecuję...- uśmiechnąłem się lekko cmokając go w czoło.
- Kocham cię... zobaczymy się w niedzielę.... chyba.- po tych słowach rzuciłem na nogi torbę, po czym otworzyłem drzwi - Jedźmy już...- ojciec uśmiechnął się łapiąc za wózek.
- Grzeczny chłopiec.- gdy przejeżdżaliśmy przez kuchnię spojrzałem na mamę posyłając jej ciepły uśmiech... nie potrafiła go odwzajemnić - Przywiozę go w niedzielę.- rzucił wyprowadzając mnie z mieszkania. Milczałem... ten człowiek mnie przeraża. Przeraża mnie do tego stopnia, że nie jestem w stanie wypowiedzieć przy nim nawet słowa - Ale mamy czasu do nadrobienia, co?- nic nie odpowiedziałem... zacisnąłem powieki licząc na to, że na tym zakończy rozmowę - Nie chcesz ze mną rozmawiać?- ojciec wsadził mnie do samochodu, po czym zaczął pakować rzeczy do bagażnika. Gdy to zrobił usiadł za kierownicą uśmiechając się do mnie - Daj mi swój telefon.
- Nie...
- Dawaj go!- zadrżałem, po czym powolnym ruchem wyciągnąłem z bluzy telefon wręczając go ojcu. Mężczyzna rzucił go na tył auta - Nie będzie ci potrzebny.- po tych słowach położył dłonie na moich nogach, po czym zbliżył się do mnie wodząc nosem po mojej szyi i twarzy... czułem jak robi mi się niedobrze - Tęskniłem za tym.
- Przestań...- szepnąłem odwracając od niego głowę.
- Racja... tu nie będziemy tego robić.- pocałował mnie pospiesznie w policzek i ruszył... nie mam pojęcia dokąd. Starałem się zapamiętać każdy szczegół z tej drogi... chciałem później dopaść telefon i o wszystkim powiadomić Jacksona. W głębi duszy liczyłem na to, że mnie odnajdzie i uchroni przed najgorszym - Co mi ciekawego powiesz?
- Nic...
- Hm.... mama jest szczęśliwa z tym dupkiem?
- Tak... 
- Pieprzy ją?- czułem jak zaczyna się we mnie gotować. Gdybym tylko miał sprawność w nogach dawno bym go zabił... - Pieprzy tą dziwkę czy nie?!
- Nie mów tak o niej!- poczułem uderzenie w twarz... przywykłem - Gówno ci do tego co z nią robi...
- Widzę, że ładnie cię wychowała... pieprzona suka...
- Jeszcze raz tak nazwiesz moją mamę...
- To co? Co ty mi możesz kaleko zrobić?
- Obrażaj mnie...- nie mogłem złapać oddechu... cała ta sytuacja była dla mnie zbyt bolesna - Wyżywaj się na mnie...- do oczu napłynęły mi łzy - Ale nie mów źle o mamie... nie pozwolę ci jej obrażać...
- Jaki heroiczny synek... matka musi być z ciebie bardzo dumna.
- Jest...- rzuciłem wyglądając przez okno... wyjechaliśmy za Seoul... co ten dupek kombinuje? - Gdzie jedziemy?
- Zobaczysz. 
- Chcę wiedzieć dokąd mnie zabierasz...
- Zaraz będziemy na miejscu.- stwierdziłem, że nie ma sensu z nim dyskutować. Zamilkłem nastawiając się psychicznie na najgorsze. Po koło 15 minutach zajechaliśmy do niewielkiego domku ukrytego w środku lasu... super. Potwór wiedział co robi... tu nikt nie usłyszy mojego wołania o pomoc - Rozumiem, że mam cię zanieść.
- Przez ciebie nie chodzę... poczuj się do obowiązku...- ojciec wysiadł z auta, po czym przerzucił mnie przez ramię jak jakiś przedmiot - Posadź mnie na wózku... 
- Zaraz go przyniosę.- wisząc zauważyłem pokój z wstawionymi w oknie kratami... wiem już gdzie będę mieszkał. Po wejściu do domku mężczyzna skierował się od razu do wyznaczonego dla mnie pokoju, po czym pchnął mną o łóżko - Nie ruszaj się stąd.
- Zabawne...- nie miałem siły się podnieść. Ojciec opuścił dom, jednak po kilku sekundach wrócił z wózkiem i moją torbą. Stojąc w progu uśmiechnął się przygryzając wargi... zaczyna się - Tylko mnie tknij... 
- To co?- zapytał zamykając za sobą drzwi.
- Znowu trafisz do pierdla...- ten jedynie zaśmiał się szyderczo zasuwając w oknach rolety.
- Nic mi już nie mogą zrobić.- usiadł obok mnie uważnie mi się przyglądając. Jego ręka powoli sunęła po mojej talii.
- Nie dotykaj mnie! 
- Mam cię przywiązać i zakneblować?
- Tato, błagam...- po moich policzkach znów zaczęły spływać łzy. Ojciec nachylił się do mnie przytrzymując mi nad głową ręce, po czym zaczął całować mnie po twarzy - Nie!- wrzasnąłem histerycznie starając się wyrwać - Nie rób tego, błagam cię!
- Mmmm Kookie...- jego obleśne usta zaczęły pieścić moje ucho.
- NIE! PRZESTAŃ!
- Ciii...- szepnął mi w usta delikatnie je całując - Pójdziemy na pewien układ, co ty na to?- pokręciłem jedynie przecząco głową zaciskając przy tym kurczowo powieki - Albo mi się oddasz.... albo twoja matka gorzko pożałuje.- przełknąłem z trudem ślinę spoglądając z obrzydzeniem na ojca.
- C...co...
- A widzisz... będziesz teraz się ze mną grzecznie kochał... jeśli będziesz stawiał opory zatłukę twoją matkę. 
- Nawet nie próbuj jej tknąć!- nie mogłem powstrzymać się od płaczu... nie pozwolę na to żeby ją skrzywdził - Nie rób jej nic, błagam...
- Musisz się zgodzić na taki układ... co dwa tygodnie w weekendy będziesz tu ze mną przyjeżdżał i będziesz robił wszystko co ci każę.- otworzyłem usta, by coś powiedzieć, jednak ten mówił dalej - Jeśli będziesz stawiał opory potraktuję tą szmatę jak najgorszego psa... rozumiesz?
- Tak...- szepnąłem przestając z nim walczyć - Obiecaj, że dotrzymasz słowa... że wystarczę ci tylko ja...
- Obiecuję.... a teraz się rozluźnij.- szepnął całując mnie. Odwzajemniałem pocałunek z trudem powstrzymując się od wymiotów. To co ze mną robił było obrzydliwe... wolałem jednak, by do końca zgnoił mnie niż znęcał się nad mamą - Daj łapkę.- jęknął wsuwając moją dłoń w swoje spodnie. Skrzywiłem się z trudem mu dogadzając... kurwa, mam dość tego pieprzonego zboczeńca - Dobrze Kookie... nie przestawaj.
- Przestań... błagam cię.- szepnąłem zaciskając powieki. Ojciec zaśmiał się rozpinając sobie spodnie, po czym osunął je wraz z bielizną.
- Otwórz buzię.
- Nie... zapomnij...
- Jungkook, umowa.
- Nie rób tego...- mężczyzna złapał mnie za włosy ciskając moją głową o stos poduszek.
- Otwórz ten ryj szczylu...
- N... nie...
- No już!- wrzasnął bijąc mnie po twarzy. Starałem się bronić, jednak był o wiele silniejszy ode mnie.
- Przestań!- po chwili poczułem jego ciężar na swojej klatce piersiowej, a jego męskość po sam koniec wsunęła się w moje usta. Dusiłem się... nie mogłem złapać tchu, a do tego potwornie ciągnęło mnie na wymioty.
- Rozluźnij się Jungkook.- czułem, że walka z nim do niczego nie doprowadzi. Zacisnąłem powieki łykając kolejną dawkę wstydu i upokorzenia, po czym z pokorą spełniałem jego zachciankę - Mocniej synu.- wydusiłem z siebie kolejne łzy zasysając usta na jego członku. Mężczyzna zadrżał sycząc, po czym doszedł w moje gardło. Nie wytrzymałem... odepchnąłem go pospiesznie, po czym spuściłem głowę za łóżko, wymiotując. Co ja zrobiłem... czym zawiniłem, że muszę tak teraz cierpieć?! - Jak na taką przerwę, nie było najgorzej.- usiadłem wycierając usta drżącą ręką. Ojciec wstał ubierając się - Wrócę do ciebie w nocy.- skinąłem twierdząco głową... kierował mną strach. Pragnąłem być teraz w domu w objęciach Jacksona. Gdy mężczyzna wyszedł z pokoju położyłem się na łóżku zakrywając się po uszy kołdrą... płakałem... nie sądziłem, że ten koszmar kiedykolwiek wróci. Czuję się jak szmata... jestem... taki brudny. Jak można dawać się wykorzystywać własnemu ojcu? Przecież to jest chore. Gdy był w więzieniu powinni go byli wykastrować, a później żywcem spalić. W sumie nie wiem czy to byłaby wystarczająca kara. Takich jak on od razu powinni wysyłać na stryczek. Błagam... nie patrzcie na mnie źle... wiecie, że to nie moja wina...

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Czas na konkurs, o którym wspominalam Wam w 1 części tego opowiadania. Zasady są proste. Wystarczy wysłać mi na maila [ xiaoluyaoi@gmail.com ] odpowiedź na pytanie: Które z opowiadań znajdujących się na tym blogu podoba Ci się najbardziej? Oraz uzasadnij dlaczego.
Macie na to czas do końca miesiąca:) Autora najciekawszej recenzji nagrodzę swoją książką, która jest już przeze mnie jedynie dopieszczana oraz koreańskimi przysmakami :)
Powodzenia!~

5 komentarzy:

  1. O nie biedny Jungkook. Nie wytrzymam chyba następnych części. Ale i tak życzę weny.Z chęcią pomyślę o tym konkursie ;-) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na dalsza część 💕

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja droga ja po prostu wiedziałam, że nie możesz usiedzieć spokojnie i od tak ładnie i grzecznie skończyć tego opowiadania bez żadnych ekscesów! Ale to dobrze, przynajmniej jest ciekawie jednak bardzo szkoda mi Jungkooka i mam ochotę zatłuc jego ojca!
    Co do konkursu to mam już swoje ulubione opowiadanie! Muszę tylko napisać ciekawą recenzje :D
    Czekam na kolejny rozdział!!!
    Pozdrawiam ciepło! ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Mimo, iż jestem wrażliwa i ryczę przy każdej dramie, przeczytałam tą część. Muszę przyznać, że tego się nie spodziewałam. Teraz jeszcze bardziej szkoda mi Jungkooka.
    Znów opko wyszło Ci cudnie. Powodzenia w dalszym pisaniu.

    OdpowiedzUsuń