9 kwietnia 2016

Jackson & Jungkook~cz.4 [Nowa rodzina]



                       Obudził mnie chłód, który w bestialski sposób szczypał moją twarz i ramiona. Ziewnąłem rozglądając się dookoła. Sądziłem, że ujrzę obok siebie Jacksona, jednak tego znów nie było... czemu tak ciągle ode mnie ucieka? Sięgnąłem po jedną z jego bluz, po czym narzuciłem ją na siebie.
- Jackson do cholery przejrzyj na oczy.- hm? Przysunąłem się bliżej wejścia do namiotu, by lepiej słyszeć. Zdaje mi się, że słyszałem głos BamBama... czego on znowu chce?
- Ile razy mam ci do cholery powtarzać?... Nie kocham cię, rozumiesz? 
- Kilka tygodni temu mówiłeś mi coś innego.
- Trochę się zmieniło od tamtego czasu.- zaraz zaraz... czy ja dobrze słyszę? Jackson był kiedyś z tym dupkiem?
- Jackson...
- Poza tym pragnę ci przypomnieć, że to ty zawiniłeś...
- Ale...
- Nie ja wepchnąłem cię Minhyukowi do łóżka... to był tylko i wyłącznie twój pierdolony wybór...- cisza... czułem jak się we mnie gotuje. Dlaczego Jackson nie powiedział mi o tym od razu? Czemu nie powiedział mi, że BamBam to jego były? Przecież... to zmieniłoby postać rzeczy. Nie podrywałbym "braciszka" na oczach BamBama... teraz wiem, że musiało go to cholernie boleć. Z drugiej jednak strony Jackson powiedział, że to on zawinił więc zerwanie po tak bolesnej zdradzie jest wręcz czymś oczywistym.
- Jackson... nadal cię kocham, zrozum...
- Nie chcę tego słuchać.- wśród ciemności ujrzałem jedynie drobny płomień, za pomocą którego brunet odpalił papierosa.
- Nie mogę znieść obecności tego pieprzonego Jungkooka... on mi cię zabiera.
- Zastanów się co mówisz... wskoczyłeś swojemu byłemu do łóżka kiedy wyjechałem na zawody... nie było mnie raptem trzy dni... Trzy dni kurwa, a ty już musiałeś skorzystać z okazji. 
- To przez alko...
- Pieprzenie... gdybyś miał odrobinę rozumu i byłbyś mi wierny choćbyś nie wiem jak się spił, to i tak byś nie poszedł z nim do łóżka.- zamilkli... czułem jak do oczu napływają mi łzy... sam do końca nie wiedziałem dlaczego.
- Więc.... ty i Jungkook...- wyprostowałem się momentalnie jak struna nasłuchując tego, co powie teraz Jackson.
- Nie twój interes.
- Jesteście razem?... widzę jak na siebie patrzycie... jak ten gnój pożera cię wzrokiem...
- A co? Jesteś zazdrosny?- mruknął chłopak rzucając na ziemię peta. Przełknąłem z trudem ślinę starając się powstrzymywać od łez.
- Jestem, bo cholernie cię kocham.- zamknij się, zamknij się, zamknij się! Nie mogę już tego słuchać! Zacisnąłem dłonie na śpiworze łykając łapczywie powietrze.
- I słusznie...- Jackson poruszył się... dlaczego stanął tak blisko BamBama? Co on do cholery zamierza?! Po chwili włosy młodszego znajdowały się w dłoni bruneta... Boże, nie. Ich twarze dzieliły dosłownie milimetry.
- Pocałuj mnie...- szepnął histerycznie, a ja w sekundzie poczułem jak serce pęka mi na setki drobnych kawałeczków. Jackson zbliżył się do ucha BamBama.
- Zapamiętaj sobie raz na zawsze...- szepnął - Nie kocham cię i odpieprz się w końcu ode mnie. A teraz wybacz, ale Kookie na mnie czeka.- gdy usłyszałem swoje imię położyłem się pospiesznie wycierając z policzków łzy. Gdy usłyszałem dźwięk suwaka zamknąłem oczy udając, że śpię. Po chwili Jackson leżał obok mnie delikatnie mnie w siebie wtulając. Gdy poczułem jego zapach i ciepło bijące od jego ciała, odczułem błogi spokój i bezpieczeństwo, mimo że w środku targała mną setka negatywnych emocji - Moja klusia.- szepnął całując mnie w ramię. Chciałem odwrócić się w jego stronę, ale nie potrafiłem...

*

             Nie mogłem zasnąć. Wyszedłem z namiotu wraz ze wschodem słońca. Podtrzymując się drzewa wskoczyłem na wózek, po czym ruszyłem w stronę niewielkiego mostu. Wydawał się być stabilny więc bez najmniejszych oporów wjechałem na niego podziwiając wschód słońca. Dzisiejszego dnia nurt rzeki był niewykle porywisty i agresywny, a szkoda, bo bardzo chciałem wejść do niej z Jacksonem. Westchnąłem wystawiając twarz w stronę ciepłego słońca... szkoda, że nie przyjechałem tu z chłopakiem sam na sam... ahhh wtedy dopiero byłoby przyjemnie, a tak cały czas w paradę musi wchodzić nam ten burak. W pewnym momencie poczułem dym papierosa... nienawidzę tego zapachu więc momentalnie otworzyłem oczy. Obok mnie stał BamBam.
- Zgaś to.
- Bo?
- Drażni mnie ten zapach.
- Mam to w dupie.- uśmiechnął się, po czym nachylił się do mnie dmuchając mi tym smrodem w twarz. Od razu przypomniał mi się ojciec, który nałogowo wypalał po dwie paczki dziennie. 
- Jesteś okropny... co ja ci do cholery zrobiłem?
- Zabrałeś mi chłopaka... gdyby nie ty Jackson nadal byłby ze mną.
- Gówno prawda... z tego co wiem, to ty puściłeś się z innym facetem.
- Tak ci powiedział?- BamBam jęknął wyciągając się - Żyliśmy w luźnym związku... on też bzykał na prawo i lewo. Jestem pewny, że jesteś kolejnym chłopakiem na jedną noc.
- Zamknij się...
- Zabolało?... taka jest prawda Jungkook.
- Boli cię po prostu to, że Jackson wybrał mnie i że to mnie teraz kocha.- hm... w zasadzie takie słowa nie padły z jego ust, ale co mi tam... zrobię wszystko żeby zgnoić tego matoła - Poza tym ostatniej nocy było mi z nim cholernie dobrze... cały czas powtarzał jak bardzo mnie kocha i że jestem dla niego najważniejszy... wątpię żeby mówił to chłopakowi, którego chce jedynie zaliczyć i zostawić.- BamBam był czerwony ze złości... o to właśnie chodziło. 
- Jackson w życiu nie zabrałby się za kalekę, który nie potrafi sobie nawet sam dupy podetrzeć... jesteś nieudacznikiem.- zabolało... nienawidzę jak ktoś czepia się tego, że jeżdżę na wózku, ale mimo to starałem się ciągnąć to dalej.
- Przynajmniej nie jestem zapatrzonym w siebie egoistą, który puszcza się na prawo i lewo z byle kim.- poczułem uderzenie w twarz - Dziwka...- syknąłem łapiąc się za bolący policzek. 
- Powtórz to...
- Męska dziwka...- BamBam złapał mnie za bluzę posyłając mi szyderczy uśmiech - Co ty robisz?!
- Na razie Kookie.- zaśmiał się wrzucając mnie do wody.
- Nie! JACKSON!- gdy wpadłem do rzeki poczułem jak uderzam plecami o kamień. Starałem się za wszelką cenę utrzymać na powierzchni, jednak nurt rzeki był zbyt silny i bez przerwy zanurzał mnie pod wodę - Po... pomocy!- poczułem jak się dławię. Nie byłem w stanie złapać powietrza... kaszlałem machając nerwowo rękoma, co nie przynosiło jednak żadnego efektu. W pewnym momencie uderzyłem głową o coś twardego całkowicie tracąc przytomność...

*

- Jungkook!
- Zrób jeszcze raz sztuczne oddychanie.- było mi zimno. Czułem jak zamarzam, jednak nie do końca wiedziałem dlaczego. Nagle poczułem na ustach ciepłe wargi... Jackson. Lekki wdech, po czym od rau zacząłem kaszleć wodą.
- Kookie.- ktoś mnie usadził klepiąc mnie w plecy, bym mógł wypluć resztki płynu. Gdy w końcu mogłem złapać powietrze otworzyłem lekko oczy patrząc na to, co dzieje się wokół mnie.
- Mark, przynieś jeszcze koce!... Jungkook słyszysz mnie?- spojrzałem na Jacksona... wyglądał naprawdę źle. Cały ociekał lodowatą wodą. 
- Chor...- kaszlnąłem wzdrygując się z zimna. Wtedy jednak przybiegł Mark otulając mnie kolejnym kocem - Będziesz... chory...- szepnąłem wtulając się w poruszonego bruneta, który z trudem powstrzymywał się od płaczu. 
- Wezwać karetkę?- zapytał Jaebum delikatnie wycierając moje włosy.
- Póki co nie... Kookie, jak się czujesz?
- Do...- spojrzałem na niego sennym wzrokiem. Jackson cmoknął mnie w czoło, po czym wtulił mnie w swoje ciało - Chcę... do domu.
- Już jedziemy, spokojnie.- jego wargi spoczęły na moim czole delikatnie je cmokając. Szlochał... naprawdę musiałem go zdenerwować.
- Spakowałem was... przebierzmy go i was odwiozę.- powiadomił Jacksona JB, po czym usiadł obok nas wręczając brunetowi suche ubrania. 
- Dzięki... ale poczekajmy jeszcze chwilę.- zamknąłem oczy wtulając się w "brata" - Jungkookie...
- Przepraszam...- mój oddech się unormował, dzięki czemu mogłem wymawiać poprawnie składniowo wyrazy. 
- Ciiii, spokojnie. Już dobrze.- otworzyłem zmęczone oczy spoglądając na jego kolegów... brakowało wśród nich jedynie BamBama.
- Przepraszam... że zepsułem wam wyjazd.
- Kookie,nic się nie stało... najważniejsze, że tobie nic nie jest.- poczułem spływające po policzkach łzy - Co się dzieje?- mam dość... znów jestem pośmiewiskiem... znowu wyszedłem na nieudacznika... po raz kolejny nie potrafię o siebie zadbać i ponownie kogoś zawodzę - Jungkook...
- Wracajmy do domu.- odparł pospiesznie Jackson trzymając mnie na rękach jak dziecko. W czasie drogi powrotnej nie odezwałem się ani słowem. Dopiero gdy wysiadaliśmy z auta spojrzałem na JB.
- Przepraszam Hyung...
- Będę mógł jutro do was wpaść?
- Jasne.- Jackson uśmiechnął się lekko, po czym ruszył w stronę mieszkania. Ma chłopak siłę... podtrzymywał mnie jedną ręką, a drugą prowadził wózek z naszymi torbami - Kookiś...
- Tak?
- Nie wiesz jak się o ciebie bałem.- szepnął zaciskając powieki, po czym po wejściu do windy wtulił mnie w siebie z całej siły. 
- Przepraszam Hyung... byłem nieuważny.- chłopak pocałował mnie w policzek, po czym po cichu wszedł do mieszkania.
- Wróciliście?!- usłyszałem dobiegający z kuchni głos mamy.
- Tak!- krzyknął brunet niosąc mnie do pokoju.
- Nie mieliście przypadkiem wrócić jutro wieczorem?- zapytał Sungjun odrywając wzrok od laptopa.
- A cicho... całe szczęście, że już są. Myjcie łapki i chodźcie na obiad.
- Jesteśmy zmęczeni i chcielibyśmy pójść spać.- oparłem głowę o klatkę piersiową Jacksona zamykając oczy.
- Kookie... co się z nim dzieje?
- Pewnie już zasnął... całą noc nieźle imprezował.
- Dałeś mu alkohol?- Sungjun podszedł do nas klepiąc mnie po twarzy, jednak Jackson pospiesznie odwrócił się w stronę mojego pokoju uniemożliwiając mu dotykanie mnie.
- Nie, nie pił... jest mądrym chłopakiem i wie, że biorąc leki nie może pić.
- Połóż go spać.- Jackson ruszył do pokoju zamykając za nami drzwi. Gdy położył mnie do łóżka nakrył mnie kołdrą i kocem, po czym zaczął głaskać mnie po głowie.
- Śpisz?
- Połóż się obok mnie.- nie musiałem długo czekać. Po chwili leżałem w objęciach "brata", który trzymał mnie jak najcenniejszy skarb - Byłeś z BamBamem?- chłopak ciężko westchnął.
- Jungkook nie teraz...
- Czemu mi nie powiedziałeś?
- Ciii... odpoczywaj.
- Nic mi nie jest.- uniosłem zmarzniętą dłoń przystawiając ją do twarzy chłopaka - Długo z nim byłeś?
- Skąd...
- Słyszałem w nocy waszą rozmowę.- Jackson chwycił mnie za rękę składając na niej delikatne pocałunki.
- Kookie, to było dawno temu... nie ma sensu do tego wracać.
- Opowiesz mi coś o tym?
- Tak, ale nie dzisiaj.- westchnąłem wtulając się w niego. 
- Pocałujesz mnie?- chłopak oparł się na jednej ręce cmokając mnie w kącik ust - Jeszcze.- pragnąłem jego bliskości. Poza tym byłem o niego potwornie zazdrosny i chciałem by w stu procentach był mój. Jackson zamiast spełnić moją prośbę wpatrywał się we mnie z lekkim uśmiechem - Czemu tak patrzysz?
- A tak sobie myślę.
- Nad czym?
- Hm... Nigdy... znając kogoś tak krótko nie byłem w stanie stwierdzić, że ten ktoś tak bardzo mnie pociąga... Najchętniej nie odstępowałbym cię na krok.- czułem jak moja twarz nabiera rumieńców - Chciałbym ciągle na ciebie patrzeć... całować cię... dotykać.- szepnął całując mnie delikatnie po buzi. Uśmiechnąłem się pieszcząc opuszkami palców jego kark.- Czuję, że będę od ciebie uzależniony.- nie potrafiłem tego skomentować. Przyciągnąłem go jedynie bliżej siebie składając na jego ustach namiętny, pełen pożądania pocałunek. Kochanek odwzajemniał cicho mrucząc. Jego wolna dłoń splotła palce wraz z moją... czułem się nieziemsko... jak w dobrym filmie romantycznym.
- Jackson.- Sungjun zapukał do drzwi pokoju. Przestraszyłem się pospiesznie przerywając pocałunek.
- Chwilkę.- odpowiedział całując mnie w czoło - Prześpij się... dobrze ci to zrobi.
- Chcę z tobą.
- Musimy uważać Kookie... później do ciebie przyjdę.- nakrył mnie jeszcze kołdrą, po czym podszedł do drzwi uchylając je - Co jest staruszku?
- Co z nim?
- Śpi jak dziecko.
- Dobrze... chodź, porozmawiamy.- chłopak wyszedł z pokoju, a ja zasmucony brakiem jego obecności wpatrywałem się w główną ulicę Seoulu. Nie mogłem przestać myśleć o tym co mi powiedział. Na samo wspomnienie na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Byłem jednak rozdarty... moje myśli gnębiła nocna rozmowa Jacksona z BamBamem... poza tym ten poranny wypadek... aish. Zacisnąłem powieki głęboko wzdychając. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Wszystko dzieje się zbyt szybko. Nie potrafię dogonić własnych myśli, których z sekundy na sekundę jest coraz więcej. Zawsze w każdej kwestii doradzała mi mama, jednak jeśli o to chodzi, muszę trzymać język za zębami. Załamałaby się jakby się dowiedziała, że jej dziecko jest gejem... to znaczy tak mi się przynajmniej wydaje. Poza tym jakbym przyznał się do... tego chyba nie można nazwać związkiem... no to może do romansu z nazwijmy to "bratem", to już całkowicie by sfiksowała.
- Jasne, nie ma problemu.- otworzyłem oczy przekręcając lekko głowę w stronę drzwi, przy których usłyszałem głos Jacksona.
- Tylko go nakarm, bo on do jedzenia nie jest zbyt chętny.
- Skarbie, to duży chłopak.- odpowiedział Sungjun.
- Tak wiem, ale mimo wszystko trzeba się nim opiekować jak dzieckiem... z czasem sam się przekonasz.- świetnie... Kocham moją mamę najbardziej na świecie, ale te podłe jak dla mnie komentarze naprawdę mogłaby sobie darować. Jackson nie musi wiedzieć o tym, że w rzeczywistości potrzebuję całodobowej opieki, mimo że przy ludziach staram się udawać, że ze wszystkim potrafię sobie poradzić sam. Nie musi wiedzieć tego, że trzeba wpychać we mnie jedzenie, gdyż mam do niego wstręt... nie chcę też żeby wiedział o tym, że trzeba chodzić ze mną do łazienki i podcierać tyłek jak dziecku. Boże, to wszystko jest tak upokarzające. Nienawidzę mojego ojca za to, że mnie tak urządził. Gwałty i molestowanie... jeśli mam być szczery z czasem do nich przywykłem. Ojciec wpajał mi, że jest to czymś normalnym... że każdy ojciec robi tak ze swoim synem. Mimo bólu psychicznego i fizycznego jaki wtedy odczuwałem wolałbym zacisnąć pięści i nadal być tak traktowanym niż siedzieć prawdopodobnie do końca życia na wózku, nie mając władzy w połowie swojego ciała. Po co ja o tym myślę? Po co się katuję? Chwyciłem poduszkę zaciskając na niej dłoń. Po moich policzkach znów popłynęły łzy. Nienawidzę siebie za to, że jestem tak słaby i bezsilny.
- Dobra, nie kłóćcie się.... odróbcie sobie to kino, a ja się nim zajmę.- do moich uszu dobiegł dźwięk naciskanej klamki.
- Zostaw go, niech teraz śpi.- aish... Sungjun zachowuje się tak, jakby coś wiedział. Nie podoba mi się to.
- To źle, że chcę ciągle przy nim być?
- Nie, ale...
- Poczytam coś w tym czasie... albo popatrzę na Seoul. Ja nie dostałem pokoju z takim fajnym widokiem.
- Dobra idź... tylko cicho.- drzwi zamknęły się... tym razem na klucz.
- Śpisz?- szepnął podchodząc bliżej łóżka.
- Nie.
- Zdążyłeś zatęsknić?- chłopak położył się obok mnie, po czym zaczął głaskać mnie po twarzy - Płaczesz?
- Nie.
- Jungkook...
- Po prostu mnie przytul.- po chwili mogłem cieszyć się ciepłym i niezwykle bezpiecznym objęciem "brata".
- Co się dzieje?
- Możemy porozmawiać o tym później?... jak już rodzice pójdą?
- Pewnie...- pocałował mnie w czoło wzmacniając uścisk. Zamknąłem oczy ciesząc się tą chwilą. Czuję, że prędzej czy później nasza relacja ulegnie zmianie... na gorsze oczywiście. Gdy już Jackson zobaczy ile jest przy mnie roboty od razu odechce mu się takiego pseudo związku. Poza tym wystarczy, że nasi rodzice się o tym dowiedzą... to będzie koniec. Dlatego też w sumie wolę nie odbiegać w przyszłość tylko cieszyć się tym, co jest tu i teraz.

~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Wolicie oneshot'y czy może raczej długie, wielowątkowe i kilku rozdziałowe ficzki? :)
A tak odbiegając od pytania... jeśli ktoś chce wiedzieć co robię poza moją największą miłością jaką jest pisanie, to zapraszam na swojego snapa: xiaolu_95

5 komentarzy:

  1. Niegrzeczny Bambam!! Ale Jackson..... Kocham jak taki jest. Mam nadzieje że wszystko się ułoży. A co do snapa to już zapraszam ;-) :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz jakoś mi tak szkoda BamBama. Mimo, iż to on zdradził Jacksona. No, ale powiedział, że był pijany, więc nie panował nad sobą. Na dodatek Jackson też taki święty nie jest. Ciekawe czy serio zdradzał BamBama na prawo i lewo.
    Co do Twojego pytania to mi tam obojętnie. I te, i te lubię, choć zależy to głównie od mojego humoru. Jednak jeśli musiałabym wybrać, to wybrałabym długie, wielowątkowe i kilku rozdziałowe opka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rany czemu BamBam jest taki wredny? D: Mam nadzieje ze da im już spokój...
    Uwielbiam tą relacje Kookiego i Jacksona ♡ oby nic tego nie zmieniło.
    A jeżeli chodzi o opowiadania to wolę te wielowątkowe.. przy nich można się lepiej wczuć w fabułę i bohaterów.. ale oneshoty również są spoko.. zwłaszcza takie długaśne XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Martwię się o BamBam, bo jeśli Jackson się o tym dowie to może być kolorowo, z przewagą czerwonego... Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    Co do opowiadań, przeczytałabym jakieś fajnego one shota np. coś o wiezieniu! xD
    Życzę weny i czekam na kolejne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń