14 kwietnia 2016

Jackson & Jungkook~cz.7 [Nowa rodzina]



               Leżałem na brzuchu z biodrami uniesionymi ku górze. Moje dłonie były fioletowe od uścisku na pościeli. Po bladej ze strachu twarzy ściągniętej zaschłymi łzami zaczęła spływać drobna strużka krwi z rozciętej kilka minut wcześniej wargi. Ostatnie pchnięcie... krzyk ojca... skończył. Moje ciało bezwładnie opadło na łóżko, podczas gdy to bydle z uśmiechem na twarzy wstało ubierając spodnie.
- Szkoda, że to już koniec, co?- leżałem w bezruchu... nie potrafiłem nawet mrugnąć - Trzeba cię niestety odstawić do domu.... zbieraj się.- zostaw mnie ty pieprzony draniu. Przez cały weekend byłem pozbawiony kontaktu z rodziną i chłopakiem. Zmuszałeś mnie do seksu z odstępami dosłownie godziny... wciąż ci było mało... ciągle chciałeś więcej. Pieprzyłeś mnie jak przedmiot... moja twarz obijała się jedynie o oparcie łóżka w rytmie nadawanym jej przez twoje obleśne ciało... nienawidzę cię za to - Głuchy jesteś?!- po moich policzkach znów popłynęły łzy. Wściekły tyran podszedł do mnie przewracając mnie na plecy, po czym z całej siły uderzył mnie w twarz... zamknąłem jedynie oczy. Krzyk i błaganie o to by przestał w niczym tu nie pomogą. Gdy ojciec zobaczył, że bicie w niczym nie skutkuje, wziął głęboki oddech ubierając mnie - Mam to zrobić?- otworzyłem oczy niepewnie na niego spoglądając - Dobra...- po tych słowach usadził mnie nakładając na mnie ubrania - Dlaczego mój syn musi być takim nieudacznikiem...- nie będę z nim dyskutować. Boję się... chcę być już w domu... w swoim pokoju... otoczony ciszą, ciemnością i spokojem. W pewnym momencie ojciec wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu rzucając mnie na jego tylne siedzenia. Nie potrafiłem się ruszyć... Chciałem żebyśmy w drodze do domu mieli wypadek samochodowy, w którym oboje byśmy zginęli. Ja nie musiałbym znosić jego gwałtów, a mama jego przytłaczającej jej obecności. Tak... wypadek to dobry pomysł... - Teraz mnie uważnie posłuchaj.- gdy usiadł za kierownicą odpalił silnik odwracając się do tyłu - Przy matce i tym pieprzonym Sungjunie mówisz, że weekend był bardzo przyjemny i że chcesz przyjeżdżać tutaj co tydzień, jasne?- wpatrywałem się w niego wielkimi oczyma... Nie patrz się już na mnie tylko jedź... - Pytam czy jest to dla ciebie jasne...- przełknąłem z trudem ślinę kiwając twierdząco głową - Super...- wreszcie ruszył. Za jakieś pół godziny będę w domu... bezpieczny... z dala od tego zboczeńca - Właśnie... miałem o coś zapytać.- skuliłem się zaciskając dłoń na bluzie, którą zabrałem Jacksonowi - Powiesz mi z kim się pieprzyłeś pod moją nieobecność?- co takiego? Uniosłem powoli obolałe ciało, po czym wlepiłem wzrok w lusterko łapiąc tym samym kontakt wzrokowy z ojcem - Kto cię pieprzył synu?... Mów póki jestem miły.
- Ni... nikt...- szepnąłem przez zaciśnięte gardło spuszczając głowę.
- Byłeś rozciągnięty ty pieprzona dziwko!- zacisnąłem kurczowo powieki starając się złapać oddech.., nienawidzę tych ataków paniki - Z kim to robiłeś?!
- Z... z moim.... z chło...
- A więc masz chłopaka...- spuścił z tonu robiąc przy tym zamyśloną minę.
- Byłym...- dodałem dławiąc się łzami.
- Jak długo z nim byłeś?... ile razy cię pieprzył?
- Raz...
- Mhm... nie pozwalam ci nikogo mieć, czy to jest jasne?- skinąłem jedynie głową wybuchając płaczem - Nie wyj do cholery.- zabiję go... przysięgam, że jak przyjadę z nim do tego pieprzonego domku w następny weekend to go zabiję. Nie mam już siły tego znosić - Zamknij ten ryj, bo inaczej zaraz porozmawiamy...- nie mogę... nie można tak nagle przestać płakać... za bardzo się go boję. W pewnym momencie mężczyzna zajechał na pobocze, po czym wysiadł z auta idąc w stronę moich drzwi... zacząłem panikować jeszcze bardziej. Gdy je otworzył rzucił się na mnie z pięściami - Zamknij się, rozumiesz?!- przyjmowałem jego ciosy z pokorą... chciałem żeby mnie zatłukł na śmierć. Boże... gdybym tylko miał władzę w nogach. Miałem idealną okazję, by kopnąć go pod koła pędzących samochodów - Będzie spokój?!- warknął wlepiając we mnie swoje przepełnione nienawiścią spojrzenie. Położyłem się jedynie na siedzeniach zamykając oczy... była to dla niego wystarczająca odpowiedź. Reszta drogi do Seoulu minęła nam w całkowitej ciszy. Gdy zajechaliśmy na osiedle podstawił pod drzwi wózek, po czym usadził mnie na nim udając troskliwego ojca - Spróbuj im coś zdradzić to cię zatłukę...- skinąłem jedynie głową kierując wózek w stronę klatki. W sumie nie musiałem nic mówić... mam poobijane całe ciało oraz twarz... Mama na pewno domyśli się o co chodzi... w końcu widziała mnie setki razy w takim stanie.
Wreszcie.... wreszcie mogę przekroczyć próg mieszkania.
- Jungkook?!- mama... jak dobrze słyszeć jej głos. Po chwili znajdowałem się w jej roztrzęsionych ramionach - Wreszcie jesteś.- spojrzała na mnie robiąc przy tym ogromne oczy - Jung.... nie... Sungjun, dzwoń na policję!- wtedy jednak przypomniałem sobie o umowie z ojcem.
- Sam to zrobiłem...- szepnąłem wbijając wzrok w głąb mieszkania - Gdzie Jackson?
- Jak sam to zrobiłeś?!- Sungjun kucnął przede mną uważnie mnie oglądając - Ewidentnie są to ślady pobicia.
- Wychodziłem z wanny... i upadłem na szafkę...- spojrzałem na ojczyma półprzytomnym wzrokiem - Gdzie Jackson?
- Sami widzicie...- poczułem na głowie obleśną łapę ojca, która czochrała moje włosy z udawaną czułością - Zabieram go za tydzień.
- Nie... zapomnij o tym. Był to pierwszy i ostatni raz, kiedy się z tobą widział!- wrzasnęła mama wsuwając wózek w głąb mieszkania.
- Może posłuchajmy tego, co ma do powiedzenia Jungkook.- przełknąłem z trudem ślinę spoglądając na rodziców.
- Chcę do niego jechać...- szepnąłem powstrzymując się od płaczu - Gdzie jest Jackson...
- Nie... nie pozwalam na to... 
- Obawiam się, że nie masz już nic do powiedzenia w tej kwestii.- ojciec uśmiechnął się szyderczo - Do piątku Kookie.- po tych słowach wyszedł z mieszkania... wreszcie. Zacisnąłem dłonie na wózku wybuchając płaczem.
- Wiedziałam...- mama kucnęła przy mnie mocno mnie przytulając - Co on ci zrobił skarbie?- płakała razem ze mną... to jest ponad moje siły.
- Jadę na policję złożyć zeznania...- Sungjun przejęty całą tą sytuacją zaczął krzątać się po mieszkaniu - Załatwimy temu gnojowi dożywocie.
- Gdzie jest Jackson?!- jak długo można zadawać to samo pytanie?! Cisza... mama wraz z Sungjunem spojrzeli na mnie wielkimi oczyma.
- Jest u kolegi...- odpowiedział cicho mężczyzna wymieniając znaczące spojrzenie z mamą.
- Kolegi?.... jakiego kolegi?
- U BamBama.... niedługo powinien wrócić.
- Skarbie... teraz musimy wziąć się w garść i złożyć skargę na ojca...
- Puść mnie...- warknąłem wyrywając się z objęć mamy, po czym pospiesznie ruszyłem do swojego pokoju trzaskając przy tym drzwiami. Gdy tylko się w nim znalazłem w końcu mogłem wyładować całą złość i ból, które zabijały mnie od środka. Gwałt i bicie przez ojca... nasilająca się depresja mamy i... i Jackson, który pod moją nieobecność zdradza mnie ze swoim byłym. Wrzasnąłem ile miałem siły w płucach zrzucając z szafek wszystko co wpadło mi w ręce.
- Jungkook!.... Jungkook otwórz te drzwi!
- Odpieprzcie się wszyscy ode mnie!- krzyknąłem zrzucając na ziemię stojący na wprost łóżka telewizor.
- Co ty wyprawiasz?!... Otwieraj!
- Nie! Mam was dość, rozumiesz?!... Mam dość tego pierdolonego wózka!- złapałem za lampkę stojącą na biurku, po czym z całej siły cisnąłem nią w okno rozbijając jedną z jego szyb w drobny pył.
- JUNGKOOK!
- Cały weekend ojciec pieprzył mnie jak jakąś szmatę, a wy?!.... Co zrobiliście żeby mi pomóc?!- usłyszałem histeryczny krzyk mamy... moje serce w tym momencie pękło na tysiące kawałków. Wziąłem głęboki oddech podjeżdżając bliżej drzwi - Nienawidzę mojego życia...
- Jungkook...- ton Sungjuna uległ zmianie - Proszę cię, otwórz drzwi... porozmawiamy...
- Nie...
- Jungkook, nie skrzywdzę cię... Zrób to dla swojej mamy i otwórz te drzwi...- drżącą ręką złapałem za klucz niepewnie go przekręcając... drzwi od razu otworzyły się i do środka wparowała mama ostatkiem sił biorąc mnie na ręce i wtulając w siebie.
- Skarbie, wybacz mi... Przepraszam.- pocałowałem ją w policzek wtulając się w nią.
- Mamo, pomóż mi...- szepnąłem zalewając się łzami.
- Ciii.... oczywiście, że ci pomogę... spokojnie.
- Nic nie rozumiesz...
- Dzisiaj porozmawiamy... cichutko.- zawsze gdy mam ataki paniki czy złości mama bierze mnie na ręce mówiąc do mnie jak do małego dziecka. Wtedy też usłyszałem dźwięk pinu wklepywanego w drzwi wejściowe - Sungjun, Jackson wrócił.
- Pójdę po niego.- mężczyzna pogłaskał mnie po głowie, po czym ruszył do przedpokoju.
- Weźmiesz mnie na spacer?- zamknąłem oczy głaszcząc mamę po karku.
- Tak... uspokój się skarbie.
- Rozbiłem okno i telewizor...
- To nic... 
- Jungkook!- poczułem kłucie w sercu. Od dzisiaj nienawidzę jego głosu - Co tu się stało...
- Nic... wszystko już jest dobrze.- odpowiedziała mama.
- Mogę z nim porozmawiać?
- Tak... Kookie...- podniosłem głowę spoglądając na chłopaka. Gdy mnie zobaczył otworzył szeroko oczy.
- Co... co on ci zrobił...
- A ty co robiłeś z BamBamem?
- Co... Jungkook ja...
- Nie tłumacz się...- mama spojrzała na nas zdezorientowana.
- Chłopcy...
- Proszę nas zostawić.- brunet wziął mnie na ręce posyłając kobiecie znaczące spojrzenie.
- Powinnam o czymś wiedzieć?
- Proszę dać nam kilka minut.- po chwili mama opuściła pokój zamykając za sobą drzwi.
- Posadź mnie na wózku...- jak nakazałem, tak zrobił.
- Kookie... skarbie, co on ci...
- Zdradziłeś mnie?
- Boże, o czym ty mówisz?
- Tak czy nie?
- Oczywiście, że nie...
- Po co u niego byłeś?- czułem jak do oczu napływają mi łzy.
- Skarbie, nie zdradziłbym cię... 
- Po co u niego byłeś do cholery?! 
- Wyjaśniłem mu w końcu, że już nigdy ze sobą nie będziemy... byłem tam tylko pogadać...
- Mhm...- zacząłem jechać w stronę drzwi, jednak chłopak pospiesznie mnie zatrzymał.
- Kookie...
- Nie wierzę ci...  
- Jak mam ci udowodnić, że do niczego między nami nie doszło?! 
- I tak nie uwierzę w żadne twoje słowo.
- Jungkook do cholery.- Jackson kucnął przede mną łapiąc moją twarz w obie ręce. Widziałem w jego wielkich oczach łzy - Kocham cię, rozumiesz? Nie zdradziłbym cię...
- Nie mam ochoty o tym rozmawiać... mam już wszystkiego dość...
- Wiem... mam tego świadomość, ale błagam cię, musisz mi uwierzyć.- zawiesiłem się. Wpatrując się w chłopaka do głowy przyszedł mi pewien pomysł.
- Udowodnij mi, że mnie kochasz...
- Dobrze... jak mam to zrobić?
- Pomóż mi ze sobą skończyć.- jego twarz wyrażała w tej chwili setki emocji.
- Co?- chłopak uśmiechnął się nerwowo, po czym oblizał wargi - O czym ty mówisz?
- O tym żebyś pomógł mi ze sobą skończyć.
- Skarbie... Kookie.... chodzi o ojca, tak? 
- O ojca... wózek... spieprzone życie... i teraz o ciebie...- westchnąłem bawiąc się palcami - Nie chcę tak żyć.
- Poradzimy sobie ze wszystkim, uspokój się...
- Ty na pewno sobie poradzisz... znajdziesz chłopaka, wyprowadzisz się stąd... 
- Znalazłem chłopaka i siedzi tu przede mną... kiedy to w końcu do ciebie dotrze? Nigdy cię nie zostawię, bo cię cholernie kocham Jungkook.
- Czemu mnie nie szukałeś?- nie myślę dziś trzeźwo... te napady agresji i ciągłe zmiany tematu - Czemu zamiast mnie szukać pojechałeś do swojego byłego?
- Zadzwonił do mnie, że chce się spotkać żeby porozmawiać o naszym związku... specjalnie się zgodziłem pod twoją nieobecność żebyś się nie denerwował. Powiedziałem mu wprost, że nie istnieje dla mnie za to co zrobił i że to ty jesteś moim chłopakiem i to ciebie kocham...
- Przyrzekasz?
- Tak skarbie...- wtuliłem w siebie chłopaka głaszcząc go po plecach.
- Mam taki mętlik w głowie...
- Spokojnie... ze wszystkim pomału się uporamy.- Jackson cmoknął mój obolały policzek obejmując mnie.
- Jackson?
- Tak?
- Dziękuję, że jesteś...

~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



4 komentarze:

  1. Odjęło mi normalnie mowę , aż ciarki przeszły po moim całym ciele :D
    Kobietoo boskie .. Taak bardzo szkoda chłopaka liczę że zrobisz im Happy End niczym z bajki :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zbijasz ludzi z pantałyku, a tak się nie robi. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Zamiast wszystko się powoli rozjaśniać to się zaciemnia. Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczy się to opowiadanie, bo według mnie tłumaczenie Jacksona jest słabe. Czekam z niecierpliwieniem na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co się tutaj dzieje... jeżeli Jackson kłamie a Kookie faktycznie ze sobą skończy to się zalamie... Błagam niech to się wszystko dobrze skończy.. ;;

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam mętlik w głowie po tym opowiadaniu. Nawet nie wiem za bardzo co napisać... Za dużo dramatu... Czemu Kookie tak cierpi? To zaczyna się robić coraz straszniejsze. Szkoda mi Jungkooka. Tyle wycierpiał. Mam nadzieję, że wszystko jak najszybciej się ułoży.
    Opko boskie i wgl. Powodzenia w dalszym pisaniu.

    OdpowiedzUsuń