16 marca 2016

Zelo & Jungkook ~cz.12 [Be my doll- Koniec]

wstęp 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11


                 Wróciliśmy do hotelu. W dostaniu się do niego pomógł nam James- na chwilę obecną mój zaufany przyjaciel, z którym utrzymuję kontakt do tej pory. Ale o tym później. Po przyjeździe do hotelu Jungkook zażyczył sobie gorącą kąpiel. Był okropnie przemarznięty, mimo że na dworze panował środek lata. Sama Lorraine Warren nie potrafiła wyjaśnić tak wysokiego spadku temperatury jego ciała.
- Zeloooś!- odłożyłem książkę delikatnie się uśmiechając.
- Słucham.
- Przyjdziesz do mnie?- nie musiał długo czekać. Od razu podniosłem się z kanapy i ruszyłem w stronę łazienki. Po przekroczeniu progu ujrzałem skulonego w wannie drobnego chłopaczka, który po zobaczeniu mnie uśmiechnął się wyciągając do mnie ręce. Kucnąłem więc obok wanny głaszcząc go po głowie.
- Co jest żabko?
- Chodź do mnie... nie chcę tu siedzieć sam.
- No dobrze.- rozebrałem się ku wielkiej uciesze bruneta, po czym wszedłem do wrzącej wody - Nie za gorąca?
- Y y... jest idealna.- oparłem się o wannę, robiąc między nogami miejsce dla Kooka.
- Chodź.- chłopak oparł się plecami o moją klatkę piersiową, po czym wtulił twarz w moją szyję - Wszystko dobrze?
- Tak.
- A jak się czujesz?
- Dobrze... czemu ciągle o to pytasz?
- Bo cię kocham...- szepnąłem całując go w czoło - I się potwornie o ciebie martwię.- Jungkook spojrzał na mnie uśmiechając się.
- Bardzo mnie kochasz?- cały Kookie... będzie domagał się coraz to większych dowodów miłości.
- Najbardziej na świecie, przecież doskonale o tym wiesz.- cmoknąłem go, jednak to było dla nas za mało. Jungkook pogłębił pocałunek robiąc to niezwykle łapczywie i namiętnie.
- Czuję jakbym nie całował cię szmat czasu.
- Można powiedzieć, że tak było.- głaszcząc go po twarzy nie potrafiłem przerwać tej przyjemnej czynności. Tak bardzo mi go brakowało... jego czułych słów, delikatności, namiętności i pożądania.
- Mm... jesteśmy ze sobą tak długo i jeszcze nigdy nie robiliśmy tego w wannie.
- No już nie przesadzaj.- uśmiechnąłem się całując go w nos.
- Nie chcesz spróbować?
- Może nie dzisiaj, dobrze?- Kookie spojrzał na mnie wielkimi oczyma.. widziałem, że jest zawiedziony.
- Już cię nie pociągam?
- Co takiego?
- Co zrobiłem źle?
- Boże, skarbie...
- Brzydzisz się mnie?
- Jungkook...- westchnąłem mocniej go w siebie wtulając - Teraz... działo się dużo złych rzeczy... rzeczy, których nie pamiętasz... pozwól mi siebie poprzytulać... popatrzeć na siebie... Odłóżmy seks na inny dzień.
- Jakich złych rzeczy?
- Nie chcę do tego wracać.
- Zelo, jako twój chłopak mam prawo wiedzieć.
- Ale naprawdę nie ma takiej potrzeby...
- Mów!!- zamurowało mnie... nie wiedziałem czy to znów demon kieruje moim chłopakiem, czy on sam traci już nad sobą kontrolę. Widziałem jednak, że on sam przeraził się tym, że podniósł na mnie głos - Zelo...
- Wiesz... poczekam na ciebie w pokoju...- sięgnąłem po ręcznik zarzucając go na biodra, po czym opuściłem łazienkę. Nigdy jeszcze się nie pokłóciliśmy... hm... nie no, może źle to nazwałem. W sumie to nie kłótnia, a drobna sprzeczka. Sprzeczka, która rozdarła mnie na pół... trochę mnie to zabolało. Po narzuceniu na siebie koszulki i bokserek usiadłem na tarasie wbijając oczy w niesamowicie oświetlony Nowy Jork. Podoba mi się to miasto, jednak nie tak bardzo jak Seoul... w sumie czasem mam ogromną ochotę do niego wrócić... czasem chciałbym zacząć z Jungkookiem wszystko od początku... Często też myślę kim bym teraz był i czym się zajmował nie znając kukły.
- Mogę?- ten speszony, pełen wyrzutów sumienia głos...
- Chodź.- Kookie usiadł na fotelu obok mnie. Jego wzrok wbity był w ziemię, a palce nerwowo przeplatały się ze sobą.
- Zeloś...- był bliski płaczu... słychać to było w tonie jego głosu... mimo to nie chciałem ulegać, tylko wysłuchać do końca co ma mi do powiedzenia.
- Słucham.
- Tak bardzo cię przepraszam... nie wiem dlaczego podniosłem na ciebie głos.- wziął głęboki oddech wycierając spływającą po policzku łzę - Po prostu... po prostu się boję, bo masz przede mną jakieś tajemnice... Ja... ja się boję, że mnie zdradzasz.... że masz kogoś lepszego... Nie wiem już co mam o tym myśleć... Wybacz mi.- naprawdę czułem się skołowany po tym co usłyszałem.
- Naprawdę myślisz, że mógłbym cię zdradzić?
- Nie wiem...
- Wiesz... jest mi teraz trochę przykro, że masz o mnie takie zdanie...
- Przepraszam...- chłopak westchnął łapiąc mnie za rękę - Powiesz mi o co chodzi?- zawiesiłem się. Jak mógł posądzić mnie o coś takiego? Co on sobie wyobraża? Robię dla niego dosłownie wszystko... ratuję go za wszelką cenę, dbam o niego, a on? On twierdzi, że go zdradzam... - Zelo...
- Z kim niby miałbym cię zdradzić?
- Nie wiem skarbie...- Jungkook skulił się płacząc - Ja... po prostu bardzo cię kocham i jestem o ciebie strasznie zazdrosny... wybacz mi, błagam cię. Nie zniosę kłótni z tobą.- dureń... pogłaskałem go po głowie nie odrywając wzroku od Nowego Jorku.
- Nigdy więcej nie myśl, że byłbym w stanie cię zdradzić...
- Przepraszam...- Kookie spojrzał na mnie wycierając oczy - Mogę się przytulić?- skinąłem głową, na co ten od razu usiadł na mnie kurczowo się we mnie wtulając - Zeloś?
- Hm?
- Mogę ci coś powiedzieć?
- Pewnie.
- Z dnia na dzień przywiązuję się do ciebie coraz bardziej... czuję... czuję jakbym był od ciebie uzależniony... 
- Chcesz mi coś przez to powiedzieć?- spojrzeliśmy na siebie. Widziałem, że mój chłopak panicznie się czegoś boi i nie bardzo wie jak ma podejść do tej sprawy - Jungkook...
- Trochę... trochę tobą manipulowałem...
- Słucham?
- Z początku... kierowałem twoimi emocjami... ja... bardzo chciałem żebyś mnie pokochał.- nie wierzę... po prostu do cholery jasnej nie wierzę!
- Zejdź ze mnie.
- Nie, błagam...
- Zejdź oszuście...
- Nie mów tak o mnie...- byłem wściekły. Zrzuciłem z siebie chłopaka, po czym podszedłem do barierki... Tyle razem przeszliśmy i teraz dowiaduję się, że to wszystko było jego manipulacją?
- Jak mogłeś...- gdy spojrzałem na taras chłopaka już nie było - Jungkook...- wszedłem do pokoju zaglądając w każdy zakamarek - Jungkook!- drzwi do pokoju były uchylone... tylko nie to. Boję się puszczać go do osiedlowego sklepu, a teraz? Jesteśmy w centrum Nowego Jorku. Wybiegłem na korytarz, jednak po przejściu go dobre trzy razy nigdzie nie wpadłem na ślad chłopaka - Przepraszam...- podbiegłem do boya hotelowego idącego akurat korytarzem - Gdzie w hotelu znajduje się monitoring?
- Przykro mi, ale goście nie mają do niego dostępu.
- Zaginął mój chłopak... proszę mi pomóc...- mężczyzna skinął głową, po czym pokierował mnie do pokoju ochrony hotelu. Gdy do niego wszedłem zastałem w nim trzech mężczyzn wpatrujących się w dziesiątki monitorów - Przepraszam...
- Proszę stąd wyjść.
- Nie... potrzebuję nagrania z kamery moniturującej główne wejście... dosłownie sprzed 10 minut. 
- A co się stało, jeśli mogę spytać.
- Pokłóciłem się z chłopakiem...- mówiąc to wyciągnąłem portfel pokazując im jego zdjęcie - Chcę wiedzieć czy wyszedł z hotelu czy gdzieś się tu zaszył...
- No dobrze.- ochroniarz przewinął nagranie uważnie mu się przyglądając - Hm... to nie on?
- Tak... tak, to on.... zaraz.- Jungkook wbiegł gwałtownie do taksówki stojącej pod hotelem - Muszę wiedzieć gdzie pojechał.
- Nie za bardzo pan się tym przejmuje? To tylko kłótnia... zdarza się w każdym związku.
- Pan nie rozumie... proszę namierzyć tą taksówkę.- mówiąc to wyciągnąłem kilka pokaźnych banknotów rzucając je na biurko. Mężczyzna od razu sięgnął po telefon. Czułem jak moje serce bije coraz mocniej. Cholera wie co wpadło do głowy temu dzieciakowi. Teraz jestem na siebie potwornie wściekły za to co mu powiedziałem, ale wydaje mi się, że większość osób w tej sytuacji powiedziałoby dokładnie to samo.
- Hm... nie do końca wiem jak wytłumaczyć panu położenie ulicy, na którą pojechał pański chłopak.
- Namierzył ją pan?- czułem jak z serca spada mi ogromny ciężar - Nie wiem... może jakieś charakterystyczne miejsca?
- Ta uliczka jest bardzo skryta... Monroe Turnpike... hm... jest tam dosłownie kilka spożywczaków i muzeum...
- Co?... jakie muzeum?
- Już panu mówię.- mężczyzna pogrzebał chwilę w telefonie, po czym podniósł na mnie wzrok - Dość znane w Stanach... Muzeum Warrenów.- nie wierzę... po jaką cholerę Jungkook miałby tam jechać...
- Wiem gdzie to jest... dziękuję.- pospiesznie wybiegłem przed hotel łapiąc pierwszą lepszą taksówkę. Po wskazaniu miejsca sięgnąłem po telefon wybierając numer do Kooka. Starałem się dodzwonić do niego setki razy... jego komórka milczy - Kurwa mać... daleko jeszcze?
- Już dojeżdżamy.- widzę je. Jestem już tak blisko. Przez głowę przechodziły mi setki przeróżnych, złych myśli. Czułem, że czeka mnie najgorsze... Po zapłaceniu za przejazd ruszyłem w stronę domu. Nie myślałem teraz o dobrych manierach. Wszedłem bez pukania do środka - Pani Warren!... Jungkook!
- Co to za krzyki?- po chwili do przedpokoju wyszedł James - Oo to ty.
- Gdzie jest Jungkook?- podszedłem bliżej niego głęboko oddychając.
- Uspokój się...
- Jest tutaj?- chłopak złapał mnie za ramię.
- Usiądź... porozmawiamy.
- Jest tu czy nie?!
- Uspokójcie się.- po chwili zza drzwi wyłoniła się staruszka - Chłopcze... chodź za mną.- wymieniłem spojrzenie z Jamesem, po czym ruszyłem za kobietą.
- Przyjechał tu?... proszę mi odpowiedzieć.- nie rozumiem dlaczego pani Lorraine prowadziła mnie do piwnicy, w której trzymała swoją kolekcje nawiedzonych przedmiotów - On tam jest?
- Posłuchaj mnie uważnie...- zeszliśmy kilka schodów w dół. Kobieta zatrzymała się patrząc na mnie ze współczuciem - Twój chłopak przyjechał tutaj w okropnym stanie...
- Słucham?... nie rozumiem...
- Przyjechał zapłakany, po czym ruszył w stronę piwnicy.
- Tak... tak wiem, to moja wina... ale... nic mu nie jest, prawda?
- Wiesz... ciężko mi o tym mówić... w całej swojej karierze nie miałam jeszcze takiej sytuacji...
- Dowiem się o co chodzi?- czułem ogromny strach... serce rozsadzało moją klatkę piersiową, a do oczu powoli napływały łzy.
- To... Jungkook to tylko zabawka... zabawka, która nagle poczuła, że twoja miłość do niej przeminęła. Do tego targały nim ogromne wyrzuty sumienia... mówił, że twój brak miłości spowodowany jest jego głupotą i samolubstwem...
- Gdzie on jest...- staruszka wzięła głęboki oddech, po czym zeszła do końca schodów wskazując na jakieś miejsce. Pospiesznie zbiegłem na dół wbijając wzrok w szklaną gablotę - Nie... Nie! Jungkook!- podbiegłem do gabloty. W jej środku siedział mój chłopak... dokładnie w takim samym stanie w jakim go nabyłem kilka miesięcy temu - Nie!... Co pani mu zrobiła?!- otworzyłem drzwiczki wyciągając z niej Kooka.
- Zrobił to sam... prosił tylko żeby go stąd nie zabierać... mówił też, że bardzo cię kocha i za wszystko przeprasza...- upadłem na kolana wtulając w siebie drewnianą, niewielką kukiełkę. Nie potrafiłem powstrzymać łez... ból był tak ogromny i nie do zniesienia. Chciałem umrzeć. Cały mój sens i radość życia właśnie odeszły...
- Co mam zrobić żeby do mnie wrócił?!... Przecież go kocham! Kocham go ponad wszystko!... Raz tylko się pokłóciliśmy!... Jungkook nie rób mi tego! 
- Przykro mi...
- Pani jest przykro?! Wie pani co nas łączy?!- nie mogłem znieść jego widoku. Jego czarne oczy zamieniły się w kryształowe, puste kulki... - Jungkook!
- Obawiam się, że cię nie słyszy... to... to koniec kochanie...- zerwałem się z ziemi nie puszczając z objęć mojego skarba.
- Co wy mu zrobiliście?! Jak pani mogła do tego dopuścić?! 
- Naprawdę mi przykro... nie wiem jak mogłabym ci pomóc...
- Umie pani robić takie rzeczy! Proszę przywrócić go do życia!
- To tylko lalka... zwykły przedmiot...- zagryzłem wargi wybiegając na górę. Czułem nienawiść do całego świata. Gdybym wtedy w hotelu przemilczał tą sprawę, wszystko wyglądałoby teraz inaczej...
- Zelo...- poczułem na ramieniu czyjąś rękę. Po odwróceniu się ujrzałem smutnego Jamesa.
- Nie dotykaj mnie...
- Zelo, przykro mi...
- Gówno prawda... nie wiesz jak się teraz czuję!
- Uspokój się...- wyższy ode mnie mężczyzna podszedł do mnie wtulając mnie w siebie. Bardzo wtedy tego potrzebowałem. W jego ramionach przepłakałem dobre kilkanaście minut, a i tak wciąż było mi mało...- Zostawisz go tutaj?
- Nie... jest mój i wróci ze mną do Korei...
- Rozumiem... w takim razie odwiozę cię... was... do hotelu.
- Nie musisz...
- Wolę mieć pewność, że nic ci nie jest.- po tych słowach w milczeniu ruszyliśmy do auta. W drodze do hotelu nie odrywałem wzroku od Jungkooka. Co chwilę na jego drewniane ciałko spadały wielkie krople łez, których za cholerę nie potrafiłem powstrzymać - Kiedy wracasz do Korei?
- Jutro...
- Dlaczego?
- Miałem spędzić tutaj miesiąc z Jungkookiem... Nie widzę teraz potrzeby siedzenia w tych popieprzonych Stanach...- chłopak westchnął zatrzymując się na hotelowym parkingu.
- Rozumiem co teraz przeżywasz... 
- Nie rozumiesz... straciłeś kiedyś kogoś kogo kochałeś najbardziej na świecie? Koło kogo buziłeś się każdego ranka, a każdego wieczoru przed spaniem mogłeś przytulać się do jego ciała? Kogoś z kim dzieliłeś wszystkie radosne i smutne chwile?- wziąłem głęboki oddech głaszcząc Kooka po małej, drewnianej główce - Miałeś kiedyś kogoś dzięki komu postrzegałeś otaczającą cię rzeczywistość w różowych barwach?... Kogoś, dzięki komu w ogóle chciałeś żyć...- zacisnąłem powieki ponownie płacząc.
- Nie... 
- Widzisz... nie wiesz jak się teraz czuję...- otworzyłem drzwi - Dziękuję za podwózkę...
- Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy...- skinąłem głową zamykając za sobą drzwi. Po wejściu do pokoju usadziłem Jungkooka na łóżku... chciałem rozpocząć pakowanie, ale emocje mi na to nie pozwalały. Zamiast ucieczki z tego przepełnionego bólem miejsca usiadłem na środku pokoju płacząc...

*

         [włączamy]  Do Korei wróciłem tydzień po tym wydarzeniu. Nie potrafiłem się spakować... zarezerwować lotu... nie miałem na to zwyczajnie siły. Tydzień przesiedziałem w pokoju... W zasadzie leżałem tylko w łóżku tuląc do siebie Jungkooka. Rozmawiałem z nim... całowałem... zapewniałem, że go kocham... wszystko na nic. 
Po powrocie do domu nie potrafiłem znaleźć dla siebie miejsca. Rodzicom powiedziałem, że zerwaliśmy... nie mogłem przecież powiedzieć im prawdy. Wziąłem też roczną przerwę na uczelni. Pewnie myślicie: "Przecież to tylko facet", "Jak nie ten, to następny"... nie... Jungkook był... w zasadzie nadal jest najlepszym co mnie spotkało w życiu. Zawdzięczam mu masę rzeczy... Dzięki niemu nauczyłem się kochać i postrzegać świat zupełnie inaczej. Od momentu jego przemiany nie wiem kim jestem. Nie jem... nie śpię... nie wychodzę z domu. Całymi dniami leżę w łóżku wpatrując się w pułkę, na której stoi Kookie z nadzieją, że któregoś dnia do mnie wróci... Odrzucam połączenia od znajomych, lektorów i rodziców. Zmieniłem zamki w drzwiach, żeby nikt nie miał do mnie wstępu. 
Po około trzech tygodniach leżąc w łóżku usłyszałem dzwonek do drzwi. Nie chciałem otwierać, jednak osoba stojąca na klatce schodowej nie dawała za wygraną. Zwlokłem się więc z łóżka otwierając drzwi. 
- Jak ty wyglądasz...
- James?- w drzwiach stał wnuk pani Warren. 
- Mogę wejść?- skinąłem głową otwierając szerzej drzwi. Gdy mężczyzna wszedł do środka ponownie udałem się do wypialni kładąc się na łóżku - Nie jesteś zbyt gościnny...- powiedział stając w progu.
- Przepraszam...- szepnąłem wbijając ponownie wzrok w lalkę - Czuj się jak u siebie...- James usiadł obok mnie głaszcząc mnie po głowie.
- Jestem tu w interesach i postanowiłem cię odwiedzić.
- To miłe...
- Jak się czujesz?
- Dobrze...
- Schudłeś z dobre 10 kilo... wyglądasz okropnie.
- Dzięki...- chłopak westchnął kładąc się obok mnie. Automatycznie wtuliłem się w jego klatkę piersiową - Wybacz...
- Nic się nie dzieje.- blondyn objął mnie cmokając mnie w czoło - Co teraz zamierzasz?
- Nie wiem... nie chce mi się żyć...
- Nie mów tak... daj sobie jeszcze miesiąc... może dwa...
- Nie, James... nie potrafię wyjaśnić ci naszej więzi, ale jest tak silna, że mimo jego zamiany czuję do niego tak samo wielkie uczucie... jak nie większe...
- Rozumiem...- chłopak zaczął głaskać mnie po talii... potrzebowałem bliskości. Wtedy nie postrzegałem tego jakbym robił coś złego...
- Co robisz?
- Ciii...- nasze usta połączyły się... z początku niepewnie z lekkim dystansem. Po chwili jednak James pozwolił sobie na więcej. Całował nieziemsko, to fakt... ale ja nadal czułem się jakbym zdradzał Kookiego.
- Mmm.... nie mogę.- oderwałem się od niego siadając.
- Za szybko?- skinąłem twierdząco głową. Chłopak usiadł całując mnie w głowę - Przyjdę do ciebie jutro... dobrze?- potwierdziłem to kolejnym skinieniem - Pójdę już.- odprowadziłem go do drzwi zamykając je za nim na wszystkie zamki. Byłem na siebie wściekły. Idąc do pokoju zrzucałem z szafek wszystko co wpadło mi w ręce. Gdy wszedłem do pokoju spojrzałem na kukłę. Siedziała w bezruchu...
- Przepraszam! Jungkook, nie chciałem tego!- osunąłem się na ziemię wbijając wzrok w panele - Co...- na ziemi znajdowało się kilka kropel wody... wyglądały jak łzy. Znajdowały się tuż pod lalką - Kookie...- zacisnąłem powieki histerycznie płacząc - Boże, ja już wariuję!- po chwili zerwałem się na równe nogi idąc do kuchni, z której przyniosłem ostry nóż. Następnie sięgnąłem po Jungkooka sadzając go wygodnie na poduszkach. Usiadłem na przeciwko niego celując ostrym narzędziem w nadgarstek - Kookie wybacz mi... naprawdę nie chciałem cię tak nazwać. Byłem po prostu w szoku... Nie słyszysz mnie, wiem... w zasadzie nie wiem po co to mówię.- wbiłem go lekko w rękę krzywiąc się - Kocham cię najbardziej na świecie i to się nigdy nie zmieni...- wbiłem nóż w nadgarstek, po którym od razu zaczęły płynąć stróżki krwi. Mimo to wbijałem go coraz głębiej z nadzieją, że moje męki za chwilę się skończą... Robiło mi się słabo... czułem, że to już mój koniec... Położyłem się na łóżku wtulając w siebie Jungkooka, po czym z uśmiechem na twarzy zamknąłem oczy... odleciałem...

*

- Co z nim?
- Jak się czuje nasze dziecko?!- zdaje mi się, że słyszę głosy rodziców... mimo to nie wiem co się ze mną dzieje... gdzie jestem? Widzę ciemność... zaraz. Czuję jakby ktoś dotykał mnie po policzku. Doskonale znam ten dotyk - Boże Kookie... gdybyś go wtedy nie znalazł...
- Zerwaliście, a ty uratowałeś mu życie...- co?! Przebudziłem się łapiąc łapczywie powietrze... czułem jak się duszę - Panie doktorze!
- Spokojnie...- po chwili znalazł się przy mnie mężczyzna głaszcząc mnie po twarzy - To normalne, spokojnie.... oddychaj... mhm...- czułem jak mój oddech się normuje - Dobrze... teraz poczujesz nieprzyjemne kłucie w przełyku.- mówiąc to wyciągnął mi  gardła długą rurkę, która wywołała u mnie odruch wymiotny - Już... powiedz mi jak się nazywasz... słyszysz mnie?
- Jungkook...- szepnąłem rozglądając się dookoła.
- Jest tu kochanie... uspokój się.- mama? Czułem się potwornie skołowany. 
- Mamuś...- czułem jak po policzkach spływają mi łzy.
- Tak skarbie?
- Gdzie... gdzie on...
- Poszedł do bufetu... spokojnie. Już dobrze.
- Nie... nie żartuj...- kobieta spojrzała do doktora.
- Proszę się nie martwić... gdy chłopak się uspokoi porozmawia z nim psycholog.
- On... on nie żył... mamo...- czułem jak znów zaczynam panikować.
- Idź po niego.- mama szturchnęła przestraszonego ojca, który od razu wybiegł z sali - Uspokój się skarbie... za chwilkę się zobaczycie.
- Ale jak...
- Uratował ci życie... jak dobrze, że przyszedł wtedy do twojego mieszkania.
- Co...- drzwi do sali otworzyły się. Spojrzałem w ich stronę. Niepewnym krokiem wszedł do środka Jungkook. Nie wierzyłem w to co widzę - Jungkook... Kookie!- zerwałem się z łóżka, jednak pospiesznie zostałem do niego przybity przez lekarza. 
- Niech pan go puści.- brunet podbiegł do mnie płacząc. Po chwili znajdowałem się w jego ramionach - Co ty sobie myślałeś?! Chciałeś mnie zostawić?!
- Zostawiłeś mnie pierwszy! Nie umiałem sobie bez ciebie poradzić!
- Wybacz mi! Gdybym wiedział, że przez coś takiego będziesz chciał się zabić...
- Przez coś takiego?!- spojrzałem na jego zapłakaną buźkę - Zostawiłeś mnie tak nagle!... Wiesz co ja przeżywałem?! 
- Przepraszam...- chłopak płakał wycierając co chwilę spływające po policzkach łzy - A... ty i James...
- Widziałeś to?!... Boże Jungkook! Dlaczego przez ten caly czas nie dawałeś znaku życia?!
- Byłem pewien, że po tym czego się ode mnie dowiedziałeś, nie chcesz mnie widzieć...
- Co?... Czy ty widziałeś w jakim ja byłem stanie?... Wiesz, że wszystko ci wybaczę...
- Tak mi głupio...- Kookie spojrzał na mnie głaszcząc mnie niepewnie po dłoni - Czy... czy ja... czy mógłbym prosić cię o jeszcze jedną szansę?
- Zawsze...- przyciągnąłem go do siebie mocno go tuląc. Czułem, że nie wypuszczę go z objęć przez najbliższe dziesięć lat. Przez kolejne będę mówił mu jak bardzo go kocham, a potem? Niech się dzieje co chce... obym miał go przy sobie. Jak sami widzicie każdy, nawet najdziwniejszy związek miewa wzloty i upadki. Każda jednak kłótnia czy drobna sprzeczka czegoś nas uczy... przynajmniej teoretycznie powinna. Mnie nauczyła umiejętności kochania i uświadomiła mi jak bardzo Jungkook jest dla mnie ważny. 
Co jeszcze mogę Wam powiedzieć? O wiem! Uważajcie na to co kupujecie... Nigdy nie wiadomo, czy kupiony przez Was przedmiot nie stanie się Waszą największą miłością i obsesją.
Trzymajcie się!

~Koniec.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



9 komentarzy:

  1. Love, love~~~ kocham!!! 😃😃😃😃
    Kookie i Zelo xD Koolo xD (bezsensu mój mózg nie działa! XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawał !! Mam ochotę krzyczeć, ryczec i nie wiem co jeszcze. CU-DO kocham !! Szok i jeszcze raz szok !! Piękne *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne zakończenie ;;;;

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest fantastyczne *..* ich relacja była niesamowita, szkoda że to już koniec... ALE I TAK CUDOWNE

    OdpowiedzUsuń
  5. To bylo cudowne!!! Jej najleprze zakonczenie. Myslalam ze jak Kookie przemienił sie lalke to bedzie koniec. Kocham to opowiadanie. Licze na nastepne opowiadania np kogos z iKON

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie umiem ubrać w słowa jak ja to opowiadanie uwielbiam i jakie genialne jest. Scena w szpitalu była świetna, realistycznie to oddałaś! Czekam na kolejne, pisz dalej ^0^

    OdpowiedzUsuń
  7. Sorki za spóźnienie.
    A tak wracając do opka to... poryczałam się jak dziecko. Jak ja uwielbiam opka yaoi z wątkiem dramatycznym. To było cudne. Czekam na więcej Twoich opowiadaniach.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowne. Jedno z najlepszych opowiadań jakie kiedykolwiek czytałam! ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeju to jest cudowne! Kocham to opowiadanie, nie mogę przez to przestać ryczeć. Zrób jeszcze jakieś opowiadanie z Zelo i Kookiem ^^ <3

    OdpowiedzUsuń