Druga, nieprzespana noc. Nienawidzę siebie i chcę jak najszybciej wrócić do Korei. O czym myślałem tej nocy? O rozstaniu z Jungkookiem... rozważałem taką opcję, jednak po kilku godzinach doszedłem do wniosku, że gdyby przeze mnie coś mu się teraz stało, nie będę w stanie zostawić go samemu sobie. W sumie jakby nie patrzeć ma tylko mnie. Jego ojciec, dziadkowie czy znajomi myślą, że chłopak nie żyje... Czemu to wszystko musi być tak skomplikowane? Przez bite 10 godzin nie ruszałem się z miejsca. Cały czas czuwałem nad Jungkookiem... przytulałem go, sprawdzałem temperaturę ciała, patrzyłem na jego zachowanie. Cała noc jednak przebiegła bardzo spokojnie, a Kook ani razu nie dał po sobie poznać, że coś jest z nim nie tak. Jego temperatura była niska, jednak nie tak bardzo jak w muzeum... ewidentnie kukła wracała do siebie. Nad ranem, gdy za oknem świtało, pozwoliłem sobie ułożyć głowę na poduszce i na chwilę zamknąć oczy.
- Buzi.- usłyszałem cichutki, zaspany głos chłopaka. Zbliżyłem się do niego delikatnie go cmokając.
- Śpij jeszcze skarbie... dochodzi dopiero 6 rano.
- Wyspałem się.- brunet ziewnął wtulając się we mnie jeszcze bardziej.
- Możemy jeszcze chwilę poleżeć?
- Pewnie... śpij jeszcze jak chcesz.- otworzyłem oczy spoglądając na mojego zaspanego skarba.
- Jak się czujesz?
- Dobrze.... przepraszam za wczoraj.
- Nie zaczynaj.- przekręciłem się na plecy wtulając tym samym Jungkooka w klatkę piersiową - Co chcesz dzisiaj robić?
- Nie jedziemy do muzeum?
- Zwariowałeś? Twoja noga nigdy więcej tam nie postanie...
- Jak to?- Jungkook podniósł głowę uważnie mi się przyglądając.
- Napiszę pracę licencjacką o czymś innym. Nie będę cię narażał...
- Ale Zelo...
- Koniec tematu.- przyciągnąłem do siebie chłopaka namietnie go całując - To co? Wiesz już co chcesz dzisiaj robić?- Kook westchnął patrząc przez okno.
- To mówisz, że jest dopiero 6 rano.
- Zgadza się.
- To mamy przed sobą cały dzień.- wtedy też mój zwierzak zanurkował pod kołdrą. Uśmiechnąłem się przygryzając wargi. Po chwili poczułem jak jego delikatne palce wodzą po moim nagim brzuchu. Jungkook dogadzał mi w ten sposób tysiące razy, jednak kiedy by tego nie robił, zawsze odczuwam to samo podniecenie... dokładnie to samo, jakie towarzyszyło mi przy pierwszym razie.
- Jungkookie...
- Ciii... pozwól pracować mistrzowi.- zachichotałem zaciskając dłonie na kołdrze. Po chwili czułem jego ciepłe, wilgotne wargi całujące linię oddzielającą moją męskość i brzuch. Jego zimne palce wjechały w nogawki moich bokserek, pieszcząc w delikatny sposób mojego członka. Mój oddech robił się coraz cięższy i głębszy - Cierpliwości olbrzymie.- szepnął zdejmując zbędny materiał - Jak ty się szybko podniecasz.
- Ale zaraz oberwiesz.- brunet zachichotał całując mnie po członku.
- Rozluźnij się.- staram się... staram się za każdym razem jak odwala mi taki numer, ale to nie jest niestety takie proste. Zacisnąłem oczy dość głośno sycząc... Jungkook rozpoczął swoją zabawę. Jego ruchy były dziś niewiarygodnie szybkie i zachłanne, ale mimo to bardzo staranne. Wiłem się po całym łóżku... nie byłem w stanie utrzymać ciała w jednej pozycji. Brunet po pewnym czasie zaczął wydawać z siebie głośne, prowokujące jęki, co pobudzało mnie jeszcze bardziej.
- Zaraz... zaraz dojdę.
- Czuję.- szepnął dogadzając mi ręką, podczas gdy jego usta zaciśnięte były na główce członka. Nie minęło nawet 10 sekund... ten gnojek zna moje czułe punkty i zawsze wie jak się ze mną zabawiać, by było mi jak najlepiej. Doszedłem... z krzykiem, zaciśniętymi na pościeli pięściami, których kolor przypominał buraka i z wielkimi wypiekami na twarzy. Czułem jak Jungkook pełza po mnie, po czym siadając na mnie okrakiem zaczął mnie całować. Nie robimy tego często, jednak gdy już do tego dochodzi jest to dla nas niezwykle przyjemne doświadczenie - Boże Zelo...- chłopak dyszał podgryzając mi wargi i szyję. Chwyciłem go za tył głowy, delikatnie szarpiąc go za włosy.
- Hm?
- Ale mam na ciebie ochotę.
- Rób co chcesz skarbie.
- A mogę dzisiaj poszaleć?
- Możesz... tylko tak żebym był w stanie później chodzić.- nigdy nie widziałem go tak napalonego. Jungkook zerwał z siebie bokserki i koszulkę, w której spał i ponownie zaczął całować mnie po całym ciele. Owszem... czasem miewa tak ogromną chcicę, ale chyba nigdy nie widziałem go aż z tak przeogromną ochotą na seks.
- Mamy lubrykant?
- Y y... będziemy musieli później kupić.
- Dasz radę bez?
- Myślę, że tak.- brunet napluł sobie na rękę rozprowadzając wydzielinę na swoim członku.
- Zelo...- chłopak ciężko oddychając przekręcił mnie na brzuch.
- Co jest?
- Wybacz mi.- po tych słowach poczułem przeraźliwy ból przeszywający mnie od pasa w dół. Zacisnąłem dłonie na poduszce, chowając też w niej twarz. Czułem jak z oczu lecą mi łzy... co on do cholery wyprawia? Jungkook szarpał mnie za włosy ujeżdżając mnie jak skończoną szmatę, do której nie ma za grosz szacunku.
- Jungkook...- jego ostre, jak nigdy dotąd paznokcie kaleczyły moje plecy i talię. Przygryzłem wargi tak mocno, że po chwili mogłem smakować swojej słodkiej krwi. Co mu przyszło do głowy?! Mój Jungkook nigdy by mnie tak nie potraktował. Zawsze dbał o to, by było mi jak najlepiej... za każdym razem był czuły i niezwykle delikatny, a teraz? Zupełnie go nie poznaję.
- Jak się bawisz?- zapytał niskim głosem wgryzając mi się w kark. Krzyknąłem z trudem łapiąc powietrze.
- Skarbie skończ.... błagam cię.
- Właśnie kończę.- czułem jak po moim wnętrzu rozlewa się ciepły, gęsty płyn. Nawet nie wiecie jak bardzo cieszyłem się z tego, że to już koniec. Jungkook wyszedł ze mnie klepiąc mnie z całej siły w pośladek - Dobra robota.- po tych słowach jak gdyby nigdy nic narzucił na siebie koszulkę i położył się obok mnie zamykając oczy... to nie jest mój chłopak... Kook się tak nie zachowuje. Pospiesznie zerwałem się z łóżka, po czym zamknąłem się za drzwiami łazienki. Wisiałem nad ubikacją dobre pół godziny... wymiotowałem z bólu. Sam nie wiem co bolało mnie bardziej... nieczuły, pełen agresji seks czy nagła zmiana mojego partnera. Mimo, że dochodziła dopiero 7 rano sięgnąłem po telefon wybierając numer do pani Warren.
- Lorraine Warren przy telefonie.
- Dzi... dzień dobry...- nie byłem w stanie się uspokoić. Tylko ona może nam pomóc i telefon do niej był ostatnią deską ratunku.
- Witam... kto mówi?
- Wczoraj... wczoraj byłem u pani z moim chłopakiem...
- Ah tak, pamiętam... czy coś się stało?
- Jungkook... on... strasznie dziwnie się zachowuje... jak nie on.
- Musisz powiedzieć mi coś więcej.
- Jest strasznie agresywny... dzisiaj...- zacisnąłem wargi... nie mogło mi to przejść przez gardło.
- Chłopcze... muszę wiedzieć o wszystkim żeby wam pomóc.
- Kochaliśmy się...- czułem jak robi mi się gorąco ze wstydu.
- Czy coś się wtedy stało?- zero zdziwienia? Zero docinków i głupich tekstów? Aż mi się wierzyć nie chce...
- Zawsze był delikatny, a dzisiaj... był bardzo agresywny... mówił... mówił jakimś dziwnym głosem...
- Po pierwsze uspokój się... dasz radę z nim tutaj przyjechać?
- Nie wiem... boję się go...
- Jesteś z dala od niego?
- Zamknąłem się w łazience, a on... on po wszystkim poszedł spać...- szczerze? Nigdy nie czułem się tak poniżony i upokorzony. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę musiał tłumaczyć się obcym ludziom z moich łóżkowych spraw.
- Poczekaj aż się obudzi... później spróbuj go do mnie przywieźć.
- Dobrze... do zobaczenia...- rozłączyłem się powstrzymując się od wybuchu płaczu. Coś złego dzieje się z Jungkookiem... coś... coś w niego weszło. Jeden z demonów musiał przenieść się do jego bezbronnego ciałka... Co ja do cholery narobiłem?!
- Zelooo... kąpiesz się?- co? Zerwałem się na równe nogi stając koło umywalki. Gdy usłyszałem ponowne pukanie do drzwi byłem bliski rozkopania podłogi, byleby tylko stąd uciec - Hej... wszystko dobrze?- jego głos... ton... mój stary Jungkook...
- T... tak... już wychodzę.
- Zadzwonię po śniadanie... na co masz ochotę?
- Weź... weź mi tylko kawę...
- Musisz coś zjeść... chcesz może naleśniki?- wrócił mój skarb... nałogowy zjadacz naleśników. Wiedziałem jednak, że nie ma powodów by się cieszyć... to było przejściowe.
- Tak...
- Okej, już dzwonię.- pospiesznie wziąłem zimny prysznic obmywając się z krwi, po czym narzuciłem na siebie hotelowy szlafrok, by nie pokazywać chłopakowi siniaków i zadrapań, które mi zrobił. Wyszedłem niepewnym krokiem z łazienki. Jungkook siedział na fotelu i oglądał poranne wiadomości. Westchnąłem upadając na kanapę... czułem, że nie dam rady usiąść - Co tam żabko?
- Nic... jak się czujesz?
- Dobrze, a czemu pytasz?
- Z troski...
- Co ty jakiś taki nie do życia dzisiaj?- Kook kucnął obok mnie głaszcząc mnie po głowie.
- Źle się czuję...
- Iść do apteki? Co cię boli?
- Spokojnie... może przeżyję.
- Nie rozumiem.
- Skarbie...- wtedy też rozległo się pukanie do drzwi.
- To pewnie śniadanie.- brunet wyrwał w stronę drzwi otwierając je. Po chwili na środek salonu wjechał stolik z kawą, naleśnikami oraz dodatkami do nich. Kukła przygotowała naleśniki z czekoladą oraz truskawkami, po czym usiadła na ziemi obok mnie - Otwieraj buzię.- gdy to zrobiłem zostałem nakarmiony pysznym, słodkim śniadaniem - I dokończ to, co zacząłeś mówić.
- Musimy dzisiaj jechać do tego muzeum...- chłopak wyraźnie posmutniał.
- Dobrze... mam porozmawiać z lalkami?
- Nie... porozmawiamy z właścicielką.
- Po co?- westchnąłem podnosząc się do siadu. Jungkook w tym czasie wyjadał z miseczki pokrojone truskawki.
- O kuźwa...- syknąłem ponownie opadając na kanapę.
- Zelo, co się dzieje?!- nie sądziłem, że seks bez lubrykantu może sprawić tyle bólu... hm... z drugiej strony może to nie wina złego nawilżenia, tylko faktu, że kochałem się z demonem...
- Nic... spokojnie...- nagle poczułem jak zadrapania, które zrobił mi chłopak zaczynają mnie okropnie piec... zupełnie tak, jakby ktoś przypalał je ogniem - Co jest do cholery...- twarz mojego chłopaka przybrała okropnego wyrazu. Nagle na jego dotychczasowej, anielskiej buzi pojawił się złowieszczy, drwiący uśmiech. Oczy natomiast były czarne jak smoła.
- Boli?- co to za głos?! Z pewnością nie należy do Jungkooka... jest... jest taki niski, oschły i... jakby... zdeformowany. Dlaczego więc wydobywa się z jego ust?!
- Czym ty jesteś?!- rany bolały mnie coraz bardziej... do tego stopnia, że miałem ochotę zedrzeć z siebie skórę.
- Trzeba było ze mną nie zadzierać.
- Zostaw... zostaw Jungkooka... błagam!- upadłem na ziemię... ten ból był nie do zniesienia. Nie chciałem nigdy pokazywać swoich słabości przy chłopaku, ale ta sytuacja nie pozostawiała mi wyboru. Poza tym to już nie jest mój kochany, cukierkowy chłopak... mogę zapomnieć o tamtym Jungkooku. W pewnym momencie ujrzałem przez łzy miotającego się po całym pokoju bruneta. To coś nie dawało mu spokoju... Rzucało nim o meble i ściany, wyrządzając mu tym samym ogromną krzywdę - Zostaw go!- cisza... ciało Kooka lewitowało w powietrzu. W pewnym momencie bezwładny chłopak runął na ziemię tracąc tym samym przytomność. Resztkami sił podszedłem do niego łapiąc niepewnie jego spoconą twarz w dłonie - Jungkookie...- głaskałem kciukami jego niewinnie wyglądającą buzię. Do czego ja doprowadziłem? Przez swoją pazerność muszę teraz znosić cierpienie najukochańszej osoby - Kookie...- nachyliłem się do niego płacząc. Stracę go... czuję, że to już koniec...
- Mmm...
- Boże Jungkook...- podniosłem głowę całując go po czole - Przepraszam...- szepnąłem dławiąc się łzami.
- Hm?- brunet złapał mnie delikatnie za rękę - Co ty Zelo... co ty mówisz?
- Niczego nie pamiętasz?- ten jedynie pokręcił przecząco głową - Ty... coś... coś w tobie jest...
- Co?- widziałem, że przestraszył się słysząc te słowa - Pomóż mi...
- Kookie...
- Błagam, nie zostawiaj mnie...- nigdy chyba nie widziałem go tak przerażonego.
- Pomogę ci... zrobię wszystko co w mojej mocy...
- Nie, Zelo... oni zabiorą mi duszę...
- Uspokój się, słyszysz? Nie panikuj...
- Będę tylko kukłą...- Jungkook złapał kurczowo mojego szlafroka patrząc na mnie błagalnym wzrokiem - Muszę zostać z tobą!
- O czym ty mówisz?- muszę przyznać, że w tym momencie moje serce mało nie odmówiło mi posłuszeństwa.
- Zrób coś! Nie chcę być zabawką stojącą u ciebie w pokoju!- wtuliłem w siebie roztrzęsionego chłopaka starając się go uspokoić. Nie było to jednak proste... w głębi duszy bałem się tak samo jak on. Nie mogę go stracić... Jungkook zacisnął dłonie na szlafroku... uścisk był tak mocny, że jego delikatne łapki przybrały fioletowego koloru. Oddech chłopaka był szybki i bardzo niespokojny. Można powiedzieć, że dusił się z nerwów i przepełniającego go lęku.
- Jungkook... Kocham cię najbardziej na świecie... Jesteś dla mnie wszystkim i nie pozwolę żeby to gówno cię skrzywdziło...
~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak jakby... jest mi szkoda Kooka ale tylko w połowie bo byłam na to przygotowana! #^_^#
OdpowiedzUsuńCo do Zelo to tak jakby nie jego wina, ale wiesz mimo wszystko on myśli inaczej na jego miejscu tez bym tak sie czula...
No nic czekam na next~
Umarłam.
OdpowiedzUsuńDemony, Jungkook i Zelo. Wszystko do spełnienia moich marzeń!
Już w głowie pojawił się taki plan zrobienia z tego filmu, jaka ja jestem głupia;;;
Weny kochana!~
Demony wkraczają w akcje *-* Kocham
OdpowiedzUsuńJongkook opętany przez demona. Fajny pomysł. Mam tylko nadzieje, że nie zabiorą mu duszy.
OdpowiedzUsuńCo do Zelo to też mi go szkoda. W końcu tyłek i plecy go bolą. Łatwo nie ma. Mam tylko nadzieję, iż wyjdą z tego cało.