Obudziłem się... spoglądając przez okno zauważyłem przeraźliwie nieprzyjemną pogodę. Z szarego nieba leciały strugi grubego deszczu. Usiadłem na łóżku rozglądając się dookoła... tak jak czułem. Cała ta sytuacja z V była jedynie snem. Może to i lepiej... przynajmniej nie będę musiał tłuc się za kasę... co za chory pomysł.
- Tatoooo! Zrób mi gofry!- czyli wyjazd ojca również musiał być snem... jak dobrze. Przeciągnąłem się, po czym ruszyłem do kuchni - Tato, słyszysz?
- Cześć synku... jak się spało?- zamurowało mnie... przy kuchence stał uśmiechnięty Taehyung popijający herbatę.
- Co ty... to to mi się nie śniło...
- Widzę, że nic się nie zmieniłeś. Nadal masz ochotę na gofry?- skinąłem jedynie głową, przyglądając się pracującemu przyjacielowi - Co ci się dzisiaj śniło?... Jęczałeś jak głupi.
- Co...- czułem jak moją twarz pokrywa rumieniec.
- Nooo, opowiadaj... masz jakąś laskę na oku?
- Pf... nie znasz mnie?
- To się nie zmieniło?- pokręciłem przecząco głową siadając przy stole. Tae podał mi kawę uśmiechając się - Pamiętasz jak mnie pocałowałeś?
- Nie zaczynaj...
- Miałeś wtedy 12 lat... pamiętam jak twoi rodzice pojechali na jakąś rodzinną imprezę, a ty zaprosiłeś mnie na noc horrorów...- czułem jak gotuje się we mnie ze wstydu... nienawidzę jak do tego wraca - Pocałowałeś mnie wtedy tak nieśmiało...
- A ty dałeś mi w twarz wyzywając mnie od najgorszych.... skończ już...- to była nasza jedyna kłótnia... wprawdzie z mojej winy. Wiem, że nie powinienem był całować najlepszego przyjaciela, ale moje uczucia w stosunku do niego były silniejsze od zdrowego rozsądku. Nadal jak przypomnę sobie to uderzenie w twarz i wyzwiska typu: "Jesteś pedałem?!", "Całuj kogo chcesz, byle nie mnie!", "Jesteś obrzydliwy!" , czuję jak serce rozdziera się na miliony drobnych kawałeczków.
- Miałem 13 lat, byłem gówniarzem... teraz bym tak nie zareagował...
- Po cholerę do tego wracasz...
- Chciałbym w końcu to wyjaśnić.
- Temat jest raczej zamknięty... dwa tygodnie później przyszedłeś do mnie z nową grą i z przeprosinami... to wystarczy.
- Wiem, że nie...- westchnąłem powstrzymując się od łez.
- Długo jeszcze mam czekać na te gofry?- chłopak odchrząknął wykładając na talerz cieplutkie gofry.
- Smacznego.
- Dzięki... sobie też nałóż.
- Nie jestem głodny.- wziąłem kęsa spoglądając na przyjaciela.
- A tobie w takim razie jak się układa w tych sprawach?
- Nie układa się... póki co nikogo nie szukam, raczej z wiadomych przyczyn.
- No tak.- V przygryzł wargę patrząc na mnie jak jem.
- Mam dzisiaj walkę... będziesz mi kibicował?- zacząłem dławić się jedzeniem. Wczoraj odnalazłem go po trzech latach, a dzisiaj mam go stracić? Nie pozwolę na to... Sięgnąłem po kawę starając się popić zalegające w przełyku jedzenie.
- Że co...
- No tak... walczę w każdy piątek... dzisiaj niestety z Jacksonem.
- Nie... nie pozwalam na to...
- Niestety to nie ty o tym decydujesz.- zamilkliśmy. Automatycznie straciłem apetyt. Siedzieliśmy w ciszy przez dobre kilka minut. Po tym czasie Taehyung uśmiechnął się lekko łapiąc mnie za rękę - Będzie dobrze.- nie odpowiedziałem. Zerwałem się z krzesła idąc do pokoju. Po wejściu do niego rzuciłem się na łóżko owijając się szczelnie kołdrą - Youngjae...- moje uczucie w stosunku do niego jest niezmienne... kocham go tak mocno jak w szkole podstawowej, gimnazjum... gdy wyjechał pokochałem go jeszcze bardziej... - Ej no co ty.- czułem jak przyjaciel głaszcze mnie po głowie - Nie dam się.
- Nie mogę cię stracić...- usłyszałem jak Tae chichocze.
- Mówisz tak jakbyś był we mnie zakochany... spokojnie.- cały V... zero wyczucia.
- Wyjdź...
- Co...
- Wyjdź stąd!
- Ale o co ci chodzi?- usiadłem na łóżku wpatrując się w zdezorientowanego kolegę.
- Naprawdę jesteś tak głupi?... Zero wyczucia...
- Boże, Youngjae...
- Wyjdź...- V przełknął z trudem ślinę czerwieniąc się ze wstydu.
- Przepraszam...
- Widzimy się wieczorem.- ponownie się położyłem odwracając się plecami do chłopaka. Po chwili mogłem usłyszeć jak ten wychodzi z mieszkania. Było mi wstyd, że go wyrzuciłem, ale to było silniejsze ode mnie. Wtedy, gdy miałem 12 lat powiedziałem Tae, że mi się podoba i że go kocham. Ten debil musiał o tym zapomnieć albo myślał, że już dawno mi przeszło. W końcu jakby nie patrzeć od tego wydarzenia minęło siedem lat. Ale wtopa... zakochać się we własnym przyjacielu i jeszcze bezczelnie mu się do tego przyznać... to naprawdę trzeba być takim idiotą jak ja. Niestety jako dzieci mamy w sobie o wiele więcej odwagi niż w okresie tzw. "wczesnej dorosłości". Chciałbym móc cofnąć czas i dusić to uczucie w sobie... - Pieprzyć to wszystko...- syknąłem spoglądając na dzwoniący telefon. Sięgnąłem po niego odbierając go będąc przepełnionym jadem i nienawiścią - Co znów chcesz?... Mówiłem ci,że zobaczymy się dopiero wieczorem. Daj mi spokojnie pomyśleć...
- Em... Youngjae, wszystko okej?
- Tato?- ale wtopa. Zacisnąłem powieki biorąc głęboki oddech - Co tam?
- Z kim widzisz się wieczorem?
- Z Tae... znaczy... no, spotkaliśmy się...
- Żartujesz?... No to świetnie.
- Powiedzmy.- ojciec zamyślił się wzdychając.
- W takim razie o czym chcesz tak myśleć?
- Jestem dorosły... nie będę ci się zwierzał.
- Youngjae...
- Skoro już wiesz, że żyję to może kończmy, hm?- cisza... rozłączył się. Boże, jaki ze mnie dupek.
Cały dzień spędziłem na kanapie. Oglądałem telewizję rozmyślając o spotkaniu z przyjacielem. Wtedy też przypomniałem sobie, że o 20 miałem zjawić się w budynku, w którego podziemiach odbywają się walki. Zerwałem się na równe nogi pospiesznie się zbierając. Za chwilę mój Hyung stoczy walkę, którego stawką zapewne będzie jego życie. Ze łzami w oczach złapałem pierwszą lepszą taksówkę jadąc we wskazane miejsce. Po wejściu do budynku ruszyłem w stronę wiwatującej sali... zaczęło się. Gdy wbiegłem do loży uczestników zamurowało mnie. Wbiłem wzrok w ring, na którym Taehyung bezdusznie okładał pięściami Jacksona. Nigdy nie widziałem w nim tak kipiącej agresji. Jego twarz przybrała okropnego wyrazu... oczy dosłownie płonęły nienawiścią. Co się stało do cholery z moim przyjacielem? Zupełnie go nie poznaję.
Zawziętej walce nie było końca. Widać było, że Jackson nie zamierzał przegrać... był w końcu numerem jeden. Po około dwóch godzinach przyglądania się rzezi V powalił na ziemię wykończonego kolegę. Tłum gapiów znów zaczął krzyczeć, by Tae zabił słabszego... jak widać teraz to on będzie ulubieńcem. Ten jednak wziął głęboki oddech podając brunetowi rękę. Gdy ten za nią chwycił i wstał, Taehyung przytulił go lekko się uśmiechając. Zostały w nim resztki człowieczeństwa... jak dobrze widzieć coś takiego.
- Zwycięzcą dzisiejszej walki zostaje Taehyung!... Jak się bawiliście?!- sala przepełniona była męskimi okrzykami... jakie to irytujące. Po około pięciu minutach fetyszyści tego niepojętego jak dla mnie sportu zaczęli opuszczać salę... uczestnicy natomiast ruszyli do swojej szatni. Niewiele myśląc pobiegłem do niej, by zobaczyć jak poważne obrażenia ma na ciele V.
- Tae!- wbiegłem do środka rozglądając się za przyjacielem. Ten stał przy lustrze opatrując sobie rozcięty łuk brwiowy. Gdy mnie zobaczył odwrócił się odkładając na stolik zakrwawiony gazik.
- Jednak przyszedłeś...
- Miałem opuścić tak dobrą walkę?- chłopak uśmiechnął się lekko patrząc znów w lustro - Chodź... pojedziemy z tym do szpitala.
- Nie ma takiej potrzeby... już jest okej.
- Hyung...
- Naprawdę nie musisz się tak o mnie martwić... przeżyłem gorsze rzeczy.
- Nalegam.- V podszedł do mnie uważnie mi się przyglądając.
- Wygrałem tą walkę dzięki tobie...
- Co?
- Dzięki tobie zrozumiałem jakim dzieckiem jeszcze jestem i jak bardzo jestem niedojrzały... Miałem w sobie tyle złości przez to co ci powiedziałem, że musiałem ją na kimś wyładować...- Hyung uśmiechnął się głaszcząc mnie po ramieniu - Wybacz mi Youngjae...
- Ale sobie słodzicie... jesteście parą?- ygh... spojrzeliśmy w bok. Obok nas stał zakrwawiony Jackson, którego opatrywał Suga.
- Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.- sprostowałem sprawę wbijając wzrok w ziemię.
- Aleee... kto wie co z tego wyjdzie.- że co... spojrzałem na Tae otwierając szeroko oczy.
- Znowu robisz sobie ze mnie jaja...
- Co?... Nie, Youngjae, źle to odbierasz...
- Tak cię bawi fakt, że jestem gejem?... Kurwa...- czułem jak po policzkach spływają mi łzy - Wiesz co?... Dobrze się stało, że wtedy wyjechałeś...
- Youngjae...
- Żałuję, że znowu musiałem na ciebie wpaść...- warknąłem idąc w stronę wyjścia. Słyszałem jak Taehyung za mną krzyczy, jednak został zatrzymany przez szefa. Nienawidzę go... szczerze go nienawidzę. On jest dupkiem, a ja jestem pieprznięty... kocham go i nienawidzę jednocześnie. Tak w ogóle można? Wybiegłem z budynku udając się na najbliższy przystanek, jednak nie czekałem na autobus jadący pod mój dom. Wsiadłem w pierwszy lepszy autobus jadąc przed siebie...Środek nocy, Seoul, złamane serce... dajcie mi tylko reżysera i bezsensowny scenariusz nadający się na dramę. Świetnie odegram pierwszoplanową rolę...
~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jedno słowo "dziwak" a do kogo należy Jae... aish na serio według mnie on jest dziwny... nawet bardzo xD
OdpowiedzUsuńRozdział genialny~
O boże V chciał dobrze a wyszło źle. Jestem ciekawa co będzie dalej. Czekam nas kolejną część. Weny!! <3 :-*
OdpowiedzUsuńCoooooo. COOOO. Nie, czemu oni nie mogą się miłościć ;__; Jak Jae mógł powiedzieć coś takiego...Rozdział genialny, uzależniam się od Twoich opowiadań! Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńPS. Ostatnie zdania wyszły ci bosko *.*
UsuńTaehyung zachowuj się trochę jak dziecko. Jak można być takim ślepym? Nie pojmuję tego. No ja rozumiem, że czasem nie łatwo jest zorientować się, iż nasz przyjaciel coś do na czuje. Jednak skoro V już kiedyś pocałował Taehyunga i nie chciał mu pozwolić na tą całą walkę, to to o czymś świadczy.
UsuńCo do V to bardzo spodobał mi się jego charakter. Wydaje się taki wrażliwy i ...trochę zagubiony w tym wszystkim.
Opko znów boskie i w ogóle. Nie będę się za bardzo rozpisywać, bo leń ze mnie.
Czekam na więcej 😄
Zachowuje*
UsuńTen rozdział wyszedł Ci genialnie. Nie mogłam się od niego oderwać! Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Informuję, że jeżeli V, albo Youngjae kuźwa nie przeżyje, to mój telefon również, bo jak czytam twoje opowiadania to kurde rzucam telefonem o ściany. Mój ekran jest jak mozaika!!!!!!! Proszę cię na kolanach...na kolankach......nie rozdzielaj ich...huh??? Błagam, bo wczoraj kończyłam czytać Żelka i Kooka to ryczałam jak dzieciak wyciskając przy okazji poduszkę z łez...NIE UMIERNIJ ŻADNEGO Z NICH...NIE ROZDZIELNIAJ...PLZ....UNNIE...PLZ...
OdpowiedzUsuń