26 marca 2016

V & Youngjae ~cz.3 [Spotkanie po latach]



                    Jechałem przed siebie... Jakoś nieszczególnie interesował mnie cel, do którego zmierzam. Szczerze mówiąc było mi wszystko jedno. Byłem wściekły na V nienawidząc go z całego serca. Jak on może mnie tak traktować? Nie widzieliśmy się trzy lata, a on mimo tego wciąż się ze mnie wyśmiewa i nie akceptuje mojej... inności. O ile w ogóle mogę to tak nazwać. W sumie jak dla mnie nie jest to nic nadzwyczajnego... z drugiej strony może on również by tak do tego podchodził gdyby nie fakt, że zakochałem się akurat w nim. Może jakbym nie wspominał kto mi się podoba lub wskazałbym jakiegoś przypadkowego znajomego jego pogląd na tą sprawę byłby zupełnie inny? W sumie ciężko powiedzieć... wyszło jak wyszło i niestety już tego nie zmienię.
             Wysiadłem na końcowym przystanku nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Rozejrzałem się dookoła starając się rozpoznać okolicę, jednak znajdujący się przede mną las niewiele mi mówił. Westchnąłem spoglądając na rozkład autobusów... ten był ostatni.
- Świetnie...- syknąłem sięgając po telefon. Normalnie w takiej sytuacji zadzwoniłbym do ojca, jednak z racji tego, że go nie ma musiałem wykombinować coś innego. Sięgnąłem do kieszeni... w portfelu nie miałem oczywiście nic. Nie było nawet opcji żebym mógł zadzwonić po taksówkę. Lekko wystraszony zacząłem iść skrajem lasu z nadzieją, że niebawem dojdę do jakiegoś domu. Wszędzie jednak panowała totalna pustka... cisza, ciemność i przerażające uczucie, że jesteś obserwowany i śledzony. Co chwilę odwracałem się za siebie, jednak nikogo nie widziałem za swoimi plecami - To siedzi tylko w mojej głowie...- przyspieszyłem kroku. Bałem się... naprawdę się bałem. Co chwilę słyszałem szelest liści i drzew znajdujących się po mojej lewej stronie. Po prawej natomiast znajdowało się pole, dzięki któremu mogłem chociaż dostrzec niebo i padające z niego światło księżyca. Należę niestety do osób o bardzo bujnej wyobraźni. Zdążyłem wymyślić historię, przy której normalny człowiek dawno by zwariował i wpadł w totalną panikę. Wtedy też usłyszałem dźwięk telefonu. Przestraszony pospiesznie go odebrałem - Tak?
- Youngjae, gdzie jesteś?- Taehyung... jak dobrze go słyszeć. Mimo złości cieszyłem się, że mogę z nim porozmawiać.
- Nie wiem...- wydusiłem zaczynając biec.
- Biegniesz?.... Co się dzieje?
- Boję się.- słyszałem jak Hyung się z kimś żegna i w pośpiechu opuszcza jakieś pomieszczenie.
- Uspokój się... gdzie ty debilu pojechałeś?
- Najpierw pedał teraz debil?
- Kurwa Youngjae!- przystanąłem powstrzymując się od łez. Z drugiej strony może ma rację... może jestem zbyt przewrażliwiony i przesadzam? Nie wiem, ale jedno jest pewne... chcę już jak najszybciej być w domu i na spokojnie o tym pomyśleć - Przepraszam...
- Hyung...
- Słucham...
- Przyjedź po mnie... naprawdę się boję.- słyszałem jak przyjaciel wsiada do samochodu.
- Skup się... gdzie jesteś?
- Nie mam pojęcia.
- A autobus, którym jechałeś?
- 873... wysiadłem na ostatnim przystanku... jestem w jakimś lesie.- odwróciłem się gwałtownie do tyłu widząc za sobą parę żółtych oczu. Po chwili jednak dostrzegłem ich właściciela... był to zwyczajny lis - Tae, proszę cię...
- Wiem gdzie jesteś... postaram się tam być jak najszybciej. Poszukaj jakiegoś domu i poczekaj na mnie przy nim.
- Nie ma tu nic poza lasem i polem... jedziesz już?
- Tak, spokojnie... jak chcesz to możemy ciągle rozmawiać.- przytaknąłem trzymając telefon kurczowo przy uchu. Rozmawialiśmy o wszystkim... nawet o obiedzie Tae sprzed tygodnia... wszystko byleby przytrzymać mnie przy zdrowych zmysłach. Czas mijał, a chłopaka nadal nie było... czułem jak robi mi się słabo ze strachu - I jak się trzymasz?
- Nie mogę już...
- Wjeżdżam już w ten zakręt to za sekundę będę.- rzeczywiście... po chwili mogłem dostrzec światła dobiegające z samochodu. Gdy auto się zatrzymało wbiegłem do niego zamykając drzwi od środka - Youngjae...- rzuciłem się na przyjaciela wtulając się w jego ramiona. Ten objął mnie głaszcząc mnie po głowie - Już dobrze.... wszystko okej?- skinąłem jedynie głową - Ale jesteś przemarznięty... odwiozę cię do domu.
- Dziękuję, że po mnie przyjechałeś...
- Od czego ma się przyjaciół.- spojrzałem na uśmiechniętego V.
- Słuchaj... wtedy w szatni...
- Nie musisz mi się tłumaczyć... wiem jak to musiało zabrzmieć.- wytarłem spływające po policzkach łzy patrząc przed siebie.
- W zasadzie co miałeś wtedy na myśli?- Taehyung milczał... przestraszony tym, że znów powiedziałem coś nie tak spojrzałem na niego otwierając usta.
- Mógłbym zatrzymać się u ciebie na noc?
- Tak, a...
- Później.- ruszyliśmy. Cała droga minęła nam w całkowitej ciszy. Jedynie spoglądaliśmy na siebie delikatnie się uśmiechając. Niczego już nie rozumiem... mam w głowie totalny mętlik, który chciałbym w końcu sprostować, ale za cholerę nie wiem jak. Droga przez klatkę do mieszkania również spowita była głuchą ciszą.
- Jesteśmy...- szepnąłem otwierając drzwi do mieszkania. V skinął głową wchodząc do środka. Gdy zamknąłem drzwi stanął przede mną spoglądając na mnie z lekkim zdenerwowaniem.
- Chciałbym coś z tobą wyjaśnić.- ton jego głosu był niezwykle poważny... nie lubię takich sytuacji.
- To... może zrobię coś do picia?
- Nie ma na to czasu.- przełknąłem z trudem ślinę wbijając wzrok w chłopaka - Youngjae... wtedy.... wtedy jak mnie pocałowałeś...
- Hyung...
- Daj mi dokończyć, proszę.- skinąłem głową czując coraz większe zdenerwowanie - Od tamtego momentu patrzę na ciebie zupełnie inaczej...
- Domyślam się...
- Nie... w pozytywnym sensie... Wtedy... może byłem w szoku, ale podobało mi się to...- na jego twarzy pojawił się widoczny rumieniec - Youngjae, ja... od tamtego momentu patrzę na ciebie jak na... nie wiem... potencjalnego... chłopaka...
- Co... znaczy...
- Wiem, że jesteś zaskoczony... i... przepraszam, że mówię ci o tym teraz... w takich okolicznościach...- nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa. Taehyung westchnął kierując się w stronę drzwi - Przepraszam, że znów namieszałem w twoim życiu... może... może będzie lepiej jak już pójdę.- zatrzymałem go patrząc mu głęboko w oczy.
- Chcesz... chcesz sobie to przypomnieć?- Tae posłał mi nieśmiały uśmiech stając bliżej mnie.
- A jeśli to zaważy na naszej przyjaźni?
- Musimy być ostrożni...- cmoknąłem go w kącik ust. Czułem jak cały się trzęsę. Wróciły do mnie wszystkie wspomnienia sprzed siedmiu lat. Taehyung połączył nasze usta pocałunkiem kierując mnie w stronę mojego pokoju. Gdy już do niego weszliśmy położył mnie ostrożnie na łóżku nie przerywając wcześniej zaczętej czynności. Czekałem na tą jedną chwilę całe życie - Hyung...
- Ciii...
- Trochę się denerwuję.
- Nie masz czym... spokojnie.- zaufałem mu i przyznam, że... była to najlepsza noc w moim życiu. By rozwiać wszelkie wątpliwości... nie kochaliśmy się, jednak całusom i rozmowom nie było końca. Nie potrafiliśmy zasnąć. Nad ranem, gdy już świtało, Tae pocałował mnie w kark, po czym zaczął pieścić go nosem - Prześpij się.
- Wiesz, że nie zasnę.
- Czemu?
- Z emocji.- mówiąc to zaczerwieniłem się odwracając się w stronę chłopaka - Czekałem na to tak długo.- V posłał mi swój najsłodszy uśmiech całując mnie w czoło.
- Musisz jeszcze o czymś wiedzieć.
- Hm?
- Nastaw się na to, że ta bajka może nie trwać zbyt długo.
- Nie rozumiem...
- Dzisiaj wieczorem zaczynasz treningi... ja... ja jestem wystawiany do coraz brutalniejszych walk...
- Zerwijmy z tym.
- Nie możemy... wtedy będziemy mieli zagwarantowaną szybką śmierć.
- Tae...
- Przykro mi...- chłopak westchnął bawiąc się moimi włosami.
- Nie mogę cię stracić...
- W ogóle jesteś głupi, że zadzwoniłeś do Kima.
- I kto to mówi...- zamilkliśmy. Spojrzałem na jego zamyśloną twarz powstrzymując się od kolejnego napadu płaczu - Damy sobie radę?
- Oczywiście, że tak... musimy.- powiedział to bez przekonania w głosie... Tae wie o czymś, czym nie chce się ze mną podzielić. Cholera, co to może być?
- Hyung...
- Nie myśl o tym głuptasie.- by mnie uspokoić znów zaczął mnie całować. Mimo robienia tego czego pragnąłem od dawna, myśli związane z naszą pracą nie dawały mi spokoju. Zrobię wszystko, by nas z tego wyciągnąć bez ponoszenia jakichkolwiek konsekwencji. Pytanie tylko jak mam to zrobić.... z tego co wiem jest to całkowicie niemożliwe...

~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------


2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. A już myślałam, że dojdzie do czegoś więcej w sypialni. Nadzieja matką głupich... Kurde, teraz mam brudne myśli.
      Dobrze, iż przynajmniej V pogodził się z Youngjae. Tylko szkoda, że muszą brać udział w tych walkach. Najgorzej by było gdyby któryś z nich stracił życie albo obaj.
      Opko jak zawsze mi się spodobało. Czekam na więcej 😄

      Usuń