14 marca 2016

Zelo & Jungkook ~cz.11 [Be my doll]

wstęp 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10


                          Sytuacja nieco się uspokoiła. Mówię oczywiście o tamtym konkretnym dniu... jeśli chodzi o zachowanie Jungkooka z dnia na dzień było ono coraz gorsze. Tamtego dnia, gdy demon postanowił mu trochę odpuścić zawiozłem go do muzeum Warrenów. Jednak przed jego drzwiami, Kook znów zaczął się okropnie zachowywać...
- Jesteśmy skarbie...- spojrzałem na nieobecną twarz bruneta - Kookie...- ten jednak nie dając znaku życia ślepo wpatrywał się w drzwi wejściowe - Jungkook... słyszysz co do ciebie mówię?- na jego twarzy pojawił się demoniczny, złowrogi uśmiech.
- Słyszę!- syknął gwałtownie klękając.
- O nie...- kucnąłem obok lalki pospiesznie ją w siebie wtulając - Kookie, już dobrze, słyszysz?
- Puść mnie!- jego głos był przeraźliwy i z pewnością nie należał do mojego chłopaka.
- Zapomnij...- chwyciłem go mocniej, delikatnie całując go w głowę. Brunet jakby na chwilę się uspokoił. Wykorzystałem moment patrząc mu głęboko w oczy - Wypieprzaj z ciała mojego chłopaka...- jak patrzę na to z perspektywy czasu to dziwię się, że moje serce potrafi jeszcze normalnie bić. W tamtym okresie rozsadzało mi niemalże klatkę piersiową.
- Nie...- znów ten syczący głos - Wiesz... Zelo...
- Nie wymawiaj mojego imienia...
- Hm... tak naprawdę cię nie kocham i nigdy nie kochałem... jestem z tobą tylko dlatego, że dzięki twojej pedalskiej miłości mogę żyć. 
- Przestań...- tak, wiem... Jungkook w życiu by mi czegoś takiego nie powiedział, jednak sam fakt, że tak okropne słowa wypowiadane były za pomocą jego ust, bardzo mnie ranił.
- W łóżku też jesteś beznadziejny... - zagryzłem wargi... nie chciałem dać się sprowokować jakiemuś pieprzonemu dupkowi.
- Wstań... idziemy do środka...
- Masz tak małego, że jak zobaczyłem go pierwszy raz myślałem, że padnę ze śmiechu.
- Wstań...- warknąłem zaciskając pięści. Było mi potwornie przykro... Czułem jak do oczu napływają mi łzy. Ten okres był tak bolesny i ciężki, że momentami byłem bliski załamania psychicznego czy odebrania sobie życia. Wszystko przez docinki byłego mieszkańca Annabelle, który bestialsko kierował teraz moim chłopakiem.
- Zmuś mnie siroto.- wstałem biorąc głęboki oddech. Po chwili zauważyłem jak ciało Jungkooka podnosi się, a na jego twarzy formuje się szyderczy uśmiech.
- I z czego się tak cieszysz?!... Wyjdź z niego ty skurwielu!- czułem jak po policzkach spływają mi łzy.. miałem dość. Tak bardzo chciałem cofnąć czas i zacząć wszystko od nowa... naprawić błędy...
- Y y... szkoda, że się teraz nie widzisz. Jesteś tak bardzo żałosny...- wtedy też wydarzyło się coś, czego żałuję do dnia dzisiejszego i czego będę żałował i wypominał sobie do końca życia. [włączamy] W przypływie negatywnych emocji i bezsilności podniosłem rękę na Jungkooka, uderzając go w twarz. Po kilku sekundach dotarło do mnie co zrobiłem... głęboko oddychając wpatrywałem się w odwróconą sylwetkę bruneta - Dlaczego mnie uderzyłeś?- pękło mi serce. Ten demon gra nami jak mu się rzewnie spodoba.
- Jungkook...- chłopak odwrócił się patrząc na mnie z ogromnym przerażeniem w oczach. Jego twarz zalana była łzami, a prawy policzek był niemalże siny od uderzenia - Czemu mnie uderzyłeś?!
- Jungkook, to nie tak...- mam dość. Jedyne czego pragnąłem to rzucić się pod koła pędzących obok muzeum samochodów.
- Co ja ci zrobiłem...
- Skarbie...- wtuliłem w siebie chłopaka, płacząc przy tym jak dziecko - Nie zrozumiesz.... błagam, wybacz mi...
- To przez to, że dałem ciała w tym muzeum?- czułem jak się trzęsie. Nie sądziłem, że osoba, którą tak bardzo kocham będzie się bała przebywać w mojej obecności.
- Nie... Kookie...- spojrzałem mu w oczy... wszystko wraca do normy... jego gałki były czarne jak smoła - Pani Warren!- pomyślicie sobie pewnie, że to obciach iż dorosły chłopak w obliczu zagrożenia i bezsilności błaga o pomoc przypadkowych ludzi. Stojąc obok pomyślałbym tak samo, jednak wtedy nie widziałem innego wyjścia - Jungkook...
- Jungkooka tu nie ma!!- cisza... oczy kukły wbite były w przestrzeń znajdującą się ze mną. Po chwili jednak coś pchnęło go w moje ramiona.
- Kookie.... Pomocy!- przed muzeum wybiegł wnuk pani Warren - Błagam, pomóż mi.
- Już...- James wziął na ręce nieprzytomnego chłopaka - Spadaj do środka.- jak kazał, tak też zrobiłem. Zauważyłem krzątającą się po salonie Lorraine Warren, która w pośpiechu rozstawiała jakieś przedmioty.
- Pani Warren...
- Skup się chłopcze... musisz być silny, bo inaczej nam się nie uda.
- Słucham...- byłem w takim szoku, że zupełnie nie rozumiałem, o czym ona do mnie mówi.
- Gdzie twój chłopak?
- James...- wtedy też do pokoju wszedł wspomniany wcześniej chłopak, trzymając na rękach miotającego się Jungkooka - Boże, Jungkook!
- Spokój!- w życiu nie powiedziałbym, że staruszka potrafi zachować zimną krew widząc coś takiego - James, połóż go na ziemi.
- Za bardzo go nosi... roztrzaska sobie głowę.- złapałem się za usta powstrzymując się od płaczu. Ten widok był okropny...
- Przytrzymajcie go.- James skinął na mnie głową. Pospieszne się otrząsnąłem podchodząc bliżej.
- Usiądź za nim i trzymaj mu głowę.- chłopak położył Kooka na ziemi. Szybko klęknąłem za nim kładąc na kolanach jego miotającą się głowę. W pewnym momencie ręce oraz nogi kukły zaczęły wyginać się na wszelkie możliwe strony. Zupełnie tak jakby były z plasteliny.
- Co się dzieje?!- pani Warren stała nad nami z zamkniętymi oczami i szeptała coś pod nosem. Jej wnuk natomiast starał się utrzymać jego nogi.
- Rozmawiaj z nim.- zapłakany spojrzałem na Jamesa.
- Co...
- Rozmawiaj z nim... mów jak bardzo go kochasz... że chcesz go już zobaczyć...- skinąłem głową nachylając się niepewnie do partnera. Jego widok mnie przerażał... gałki oczne przybrały białego koloru, twarz była sina, a z ust toczyła się piana.
- Jungkookie... słyszysz mnie?- ciało kukły wygięło się w łuk, a z ust wydobył się przeraźliwy wrzask.
- Dalej! Nie poddawaj się!- przełknąłem z trudem ślinę dotykając ustami jego lodowatego czoła.
- Wiem, że tam jesteś Kookie...- złapałem oddech starając się nie rozkleić - Nie wiesz jak bardzo mi ciebie brakuje...- na każde moje słowo demon szarpał lalką łamiąc mu przy tym różne części ciała.
- Łamie się jak patyk...- James był naprawdę zdziwiony, podczas gdy pani Warren przyglądała mi się z ogromną ciekawością.
- Kim on jest...- zapytała klękając przy połamanym ciele Jungkooka. Nie potrafiłem nic z siebie wydusić. Nie puszczając jego głowy starałem się złapać odrobinę powietrza... ten widok był dla mnie zbyt bolesny - Nie pomogę mu, jeśli nie dowiem się czym on jest.
- N...nie... nie mogę...- Warrenowie wymienili się spojrzeniami. Lorraine ułożyła dłoń na moim ramieniu wzdychając.
- Chyba nie chcesz przyczyniać się do jego cierpienia...- spojrzałem na ledwo żywego Kooka zaprzeczając - Pomogę mu, jeśli się dowiem czym on jest...
- Jest... Jungkook... Jungkook jest lalką...- zacisnąłem usta spoglądając na zdezorientowaną kobietę - Nie oddam go wam... jest mój...
- Jak to możliwe...- James puścił Jungkooka uważnie mu się przyglądając.
- Błagam, pomóżcie mu!- nachyliłem się do partnera głaszcząc go po twarzy - Myszko, słyszysz mnie? Oni ci pomogą... niedługo wrócimy do domu...- majaczyłem... ze strachu, bezsilności... czułem, że teraz będę z tym sam...
- Boli...- głos mojego skarba... zacisnąłem powieki, spod których wypłynęły strużki łez.
- Jak mam ci pomóc?
- Zabij mnie...
- Jungkookie...
- Przestań mnie kochać...
- Nie, co ty mówisz?!
- To boli! Mam dość, rozumiesz?!- spojrzałem na staruszkę.
- Błagam, proszę mu pomóc... zrobię wszystko...
- Odsuń się.- pani Warren uklękła kładąc dłonie na poranionym ciele mojego chłopaka.
- Zabijcie mnie...- jej szepty mające na celu wygnanie demona przerywał co chwilę histeryczny głos Kooka - Zabijcie mnie! Błagam!... Mam już dość!- w pokoju zapanował mrok... meble, podłoga oraz ściany pokryły się szronem... w jednej sekundzie zrobiło się przeraźliwie zimno. W pewnym momencie ciało Jungkooka uniosło się na wysokość około metra. Jego kończyny ponownie zaczęły wyginać się na wszelkie możliwe strony potwornie przy tym trzeszcząc.
- Co się dzieje...- spojrzałem na Jamesa, który skinął jedynie głową - James...
- Daj mu jeszcze chwilę...- pani Warren również odsunęła się od chłopaka głęboko oddychając. Trwaliśmy w ciszy przez kilka sekund, jednak wtedy sekundy te dłużyły mi się w nieskończoność. Huk... Jungkook upadł na ziemię. W pokoju ponownie zrobiło się ciepło i jasno - Udało się...
- Jungkook...- podbiegłem do chłopaka wtulając go w siebie. Był zimny i nieprzytomny - Jungkookie... 
- Spokojnie.- Lorraine usiadła na kanapie głęboko oddychając.
- Co z nim?
- Okaż mu dużo miłości i sto procent swojej uwagi... z racji tego, że jest tylko zabawką, źle mogło się to dla niego skończyć.- skinąłem głową całując Kooka w czoło.
- Nie zabierajcie mi go...
- Nie mamy takiego prawa...
- Ale z drugiej strony jeśli będziesz chciał możesz nam o tym opowiedzieć... widzieliśmy tysiące dziwnych przypadków, ale kukłę, która pod wpływem miłości właściciela zmienia się w człowieka zdarza nam się widzieć po raz pierwszy. 
- Zelo...- otworzyłem szeroko oczy spoglądając na nieprzytomnego chłopaka.
- Jungkook...- wtuliłem go w siebie dławiąc się przy tym łzami.
- Czemu płaczesz?
- Co... niczego nie pamiętasz?
- Y y...- kukła zamknęła oczy kurczowo się we mnie wtulając - Zimno mi.- uśmiechnąłem się starając się za wszelką cenę go ogrzać - Co my tu robimy?
- Nic skarbie... za chwilę będziemy jechać do hotelu.
- Mhm... jestem troszkę zmęczony. - nie potrafię opisać emocji jakie mi wtedy towarzyszyły. Radość przeplatana z ogromnym żalem i wyrzutami sumienia. Jednocześnie okropnie bałem się, że ten koszmar do nas wróci... że Lorraine Warren zmieni jednak zdanie i będzie chciała odebrać mi Jungkooka. Dopiero taki "eksponat" sprowadziłby do jej muzeum masę gapiów...

~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------



3 komentarze:

  1. Zamarłam...biedny Kookie mam nadzieje że ten koszmar nie wróci

    OdpowiedzUsuń
  2. To było straszne i fajne jednocześnie. Jednak zastanawia mnie czy Jongkook będzie miał jakiekolwiek złamania po tym wszystkim. Jak mi go szkoda. Tak się namęczył. Dobrze, iż. Zelo przy nim był.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta kobieta przeprowadzająca egzorcyzm. 100% realne

    OdpowiedzUsuń