13 października 2015

Sungoh & Daeil ~cz.1 [Nowy współlokator]


         
                 Od dłuższego czasu nie wiem co mam zrobić z tą sytuacją. W sumie mogłem liczyć się z tym, że mieszkanie w centrum Seoulu nie będzie należało do najtańszych. Jednak po wynajmie i regularnych opłatach nie sądziłbym, że cena ta wzrośnie i to niemalże dwukrotnie. Nie mam żadnego kolegi, który szarpnąłby się na mieszkanie w samym centrum. Poza tym mieszkanie w pojedynkę bardzo mi odpowiada. Nie muszę się z nikim, niczym dzielić, mogę robić co chcę i kiedy chcę, nie mam problemów z kuchnią, łazienką czy spaniem gdzie popadnie. Jeśli miałbym współlokatora wolność ta zostałaby bardzo ograniczona, a tego raczej bym nie chciał. Nie mam jednak wyjścia. Nie mam zamiaru rezygnować z tego mieszkania. Mam wszystko pod nosem, począwszy od uczelni, do stacji metra, sklepów i najlepszych knajp. Wystarczy jedynie podzielić się mieszkaniem z jakimś bogatym osłem i wszystkie przyjemności zostaną zachowane.
   Właśnie siedziałem w internecie i szukałem odpowiedniego współlokatora, kiedy do mieszkania wbiegł mój najlepszy przyjaciel Byungho.
- Widzę, że wchodzisz tutaj jak do siebie..- burknąłem nie odrywając oczu od laptopa. Chłopak usiadł przede mną na biurku i szeroko się uśmiechnął - Wyrwałeś jakąś dupę?
- Nie tym razem... mam dla ciebie współlokatora. 
- Oo...- zamknąłem komputer i spojrzałem na kolegę - No to słucham... kto to? Mam nadzieję, że jakaś fajna laska...hm...najlepiej Europejka.
- Chciałbyś... Pomyślałem, że mógłbyś przygarnąć do siebie mojego starego kolegę. Jak miał 10 lat wyjechał z rodzicami do Japonii i teraz chce przyjechać tutaj na studia. Co ty na to?
- Może coś więcej? 
- Jest rok od ciebie starszy, ale wygląda na 15 lat, ma na imię Sungoh..hm... nie wiem, co jeszcze chciałbyś o nim wiedzieć.
- Jaki jest? Poukładany i spokojny czy jakiś idiota? Woli porządek czy żyje w syfie...
- On? Cicha myszka, ciesząca się dosłownie ze wszystkiego, podporządkowująca się do zasad i zwyczajów danego otoczenia.... dostosuje się też do twojego porządku. 
- Spoko... kiedy ma tu przyjechać?
- O...- przyjaciel otworzył szeroko oczy - Nie sądziłem, że się zgodzisz.
- Nie mam wyjścia... jeśli nie znajdę nikogo do przyszłego miesiąca będę musiał się stąd wyprowadzić.- a jak już wcześniej wspominałem, wolałbym tego uniknąć. Jeszcze tego samego dnia bardzo dużo myślałem o Sungoh'u i o tym jaki jest i jak będzie nam się mieszkać. Miałem nadzieję, że będzie na tyle spokojny i przestraszony, że całymi dniami będzie przesiadywał w pokoju, który mu wyznaczę. Krew by mnie zalała, jakbym zobaczył go plątającego się po mieszkaniu. Nienawidzę wręcz jak ktoś kręci się po moim terenie lub dotyka moich rzeczy. Oby ten koleś taki nie był. Byungho za niego ręczył, a że bezgranicznie mu wierzę, wierzę też w to, że ten cały Sungoh będzie w porządku. Po kilku dniach od poznania informacji o moim przyszłym wpółlokatorze, rzuciłem się w wir nauki i imprez i całkowicie o tym zapomniałem. W niedzielne popołudnie leżąc na kanapie i lecząc sobotniego kaca ktoś w bestialski sposób zerwał mnie na równe nogi, dzwoniąc kilkakrotnie do drzwi.
- Co jest kuźwa...- przeciągnąłem się leniwie i podszedłem do drzwi. W progu stał uśmiechnięty chłopak z masą walizek - Em... zgubiłeś się?
- Hm..- chłopak spojrzał na numer drzwi i na telefon - Siedem...czyli dobrze trafiłem. Jestem Sungoh.
- Sun... ahh no tak... wejdź.- hm... uroczy chłopiec, nie powiem. Byungho miał racje. Wygląda na góra 15 lat, a jest starszy ode mnie. Może być zabawnie - Zaraz pokażę ci twój pokój.
- Dobrze.- chłopak rozejrzał się po mieszkaniu i szeroko się uśmiechnął - Niezłe to mieszkanko.
- Wiem...- otworzyłem drzwi do pokoju... a raczej do klitki jaką przeznaczyłem dla mojego nowego współlokatora - To twój pokój... mam nadzieję, że Byungho powiedział ci o zasadach panujących w tym domu.
- Oczywiście... postaram się do wszystkiego dostosować.- i to mi się podoba. Uśmiechnąłem się cwaniacko, po czym wrzuciłem walizki chłopaka do jego sypialni. Następnie wróciłem do salonu i ułożyłem się wygodnie na kanapie - Em... nie pomożesz mi z walizkami?
- To znaczy?
- No... rozpakować je.
- Jesteś dużym chłopcem... poradzisz sobie.- chłopak westchnął, po czym zniknął za drzwiami pokoju. Zrezygnowany sięgnąłem po telefon i napisałem do przyjaciela.
<- Kto to kurwa jest?
-> Nie podoba Ci się?
<- Jestem hetero...
-> W sensie, że no... będzie złym współlokatorem?
<- Błagam... to jakiś pedał i maminsynek.
-> Ile go znasz? 5 minut? Daj mu czas człowieku.
Jęknąłem i rzuciłem telefonem na szklany stolik. Przez tego gnojka... starszego ode mnie, ale jednak gnojka czuję się źle we własnym mieszkaniu. Nawet... nawet piernąć nie mogę żeby się przypadkiem nie oburzył.
- Jestem głodny...- wrzasnąłem i dość boleśnie spadłem z kanapy.
- Zwariowałeś?! Nie strasz mnie tak!
- Ups... musisz mieć coś na sumieniu.- ups? Chyba mu zaraz walnę. Pospiesznie podniosłem się z ziemi i spojrzałem na chłopaka.
- Kuchnia jest tam...- warknąłem wskazując na drzwi - Zrób se coś jeść...
- Ale jesteś nieprzyjemny.
- Musisz się do tego przyzwyczaić.- jest tu od 10 minut, a już doprowadza mnie do szału. Mam przeczucie, że to wcale nie jest taki spokojny i poukładany chłopak. Za maską cichego i słodkiego chłoptasia musi kryć się kawał cwaniaka. Uderzyłem go z bara i wściekły ruszyłem do pokoju.
- Widzę, że nie będzie nam łatwo.
- Jeśli będziesz stosował się do zasad, to może jakoś wytrzymamy. 
- Na to liczę.- chłopak uniósł brew i lekko się uśmiechnął. Prychnąłem i czym prędzej uciekłem do swojego pokoju mocno trzaskając drzwiami. Mam dość. Nienawidzę jak ktoś plącze się po moim terenie i odbiera mi moją osobistą wolność. To takie wkurzające.

*

             Dochodziła 23. Wziąłem prysznic i opatulony samym ręcznikiem wyszedłem z łazienki. Sungoh siedział w salonie przed telewizorem. Gdy mnie zobaczył przygryzł wargi i złapał za materiał mocno za niego szarpiąc. Stałem teraz przed nim tak jak mnie Pan Bóg stworzył jednak mimo tego, że w środku cały chodziłem nie chciałem pokazywać tego chłopakowi. W sumie nie miałem się czego wstydzić.
- Mam nadzieję, że dobrze się bawisz.- sięgnąłem po ręcznik i narzuciłem go na twarz chłopaka. 
- Hm... myślałem, że twoja reakcja będzie inna.
- Chcesz mnie na siłę sprowokować? Nie radzę...
- W zasadzie wyglądasz na takiego bad boy'a. 
- Jestem nim... dlatego lepiej ze mną nie zadzierać.- Sungoh westchnął i podszedł do mnie patrząc mi głęboko w oczy - Z tego co widzę ty też nie należysz do grzecznych chłopców.
- Mhm... ta chłopięca buźka potrafi zmylić, co?
- Rozumiem, że będzie między nami wojna...- sięgnąłem po ogromną koszulkę leżącą na oparciu fotela i pospiesznie ją nałożyłem.
- Jestem tu w końcu po to żeby utrudnić ci życie. 
- Nie wkurwiaj mnie...- chłopak uśmiechnął się pod nosem, po czym przejechał zimną dłonią po moim nagim biodrze - Skończ!
- Nie denerwuj się tak... złość piękności szkodzi. 
- Dupek...- odepchnąłem chłopaka i szybko zniknąłem za drzwiami pokoju. Co on sobie do cholery wyobraża? Jest tu jeden dzień, a panoszy się jakby był niewiadomo kim. Ponownie sięgnąłem po telefon i zadzwoniłem do Byungho.
- No witam... i jak wam się układa?
- Jutro ma go tu nie być...
- Słucham? Jest aż tak źle?
- Okłamałeś mnie... mówiłeś, że to spokojny chłopak...
- Hm... jakbym ci powiedział jaki jest naprawdę, na pewno byś go nie przyjął.
- Jak mogłeś?! 
- Uspokój się... oboje macie podobne charakterki... jakoś musicie ze sobą wytrzymać. 
- Jeszcze mi powiedz, że jest gejem to już całkiem zwątpię...- chłopak milczał. Warknąłem i rozłączając się, rzuciłem telefonem na łóżko. Czyli przede mną długie miesiące a nawet lata mieszkania pod jednym dachem z humorzastym i do tego pyskatym gejem. Świetnie...


~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------




3 komentarze: