26 października 2015

Joshua & Vernon ~cz.4 [Pomóż mi]




                              Indywidualna wizyta u Hansola? Bez Seoka? Hm... no dobrze. Widocznie mój facet musiał coś przeskrobać skoro psycholog chce się osobiście ze mną widzieć. Po wejściu do jego gabinetu usiadłem wygodnie w fotelu i czekałem na przyjście lekarza. Gdy się zjawił uśmiechnął się szeroko i nade mną stanął. 
- Dlaczego chciałeś się ze mną zobaczyć?- chłopak nachylił się do mnie i szepnął.
- Stęskniłem się za tobą Joshua.- nie zdążyłem nawet nic powiedzieć, bo już po chwili Vernon wbił się w moje usta. Pod wpływem emocji złapałem go za biodra i przyciągnąłem w swoją stronę. Chłopak usiadł na mnie i obejmując mnie za szyję całował mnie w nieziemski wręcz sposób. Dzięki niemu przez chwilę czułem się jak w niebie. Czułem, że oboje chcemy czegoś więcej. Vernon naparł na mnie swoim ciałem i rozpinając mi koszulę całował mnie po uchu i szyi. 
- Hansol przestań...- jęczałem mu do ucha, dobierając się jednocześnie do jego spodni.
- Dongseok się o niczym nie dowie.- te słowa w ostateczności mnie przekonały. W całości oddałem się chłopakowi, który obchodził się ze mną wręcz idealnie. 
- Joshua...hej... Joshuuuuuaaaa.- czułem jak ktoś szarpie mnie za ramię. Idealny wręcz obraz przedstawiający mnie i Vernona zaczął mi się rozmazywać - Wstawaj no.- otworzyłem oczy i ujrzałem nad sobą twarz Juna. Ah... seks z Hansolem był jedynie snem... jak dobrze. Odetchnąłem z ulgą, po czym usiadłem rozglądając się nieprzytomnym wzrokiem po pokoju - Przespałeś cały dzień.- spojrzałem na przyjaciela i ziewnąłem.
- Co ty tu robisz?
- Aishhh jakie miłe powitanie.
- Yh... przepraszam... co tam?
- Przyszedłem sprawdzić co się z tobą dzieje... kolejny dzień nie było cię w szkole. 
- Junnie.... mam teraz ważniejsze sprawy na głowie.
- Słyszałem, że zaciągnąłeś Dongseoka na leczenie.
- Skąd to wiesz?
- Wpuścił mnie tutaj i sam mi się tym pochwalił... teraz gdzieś polazł.- sięgnąłem po telefon... dochodziła 19 więc pewnie pojechał na wizytę u psychologa.
- Mhm...
- A co ty jakiś taki bez życia? Coś się stało?
- Mm...- wtuliłem się w przyjaciela - Źle się czuję.- Jun przyłożył mi rękę do czoła.
- Będziesz chory?
- To nie to.
- To co się dzieje?
- Jun...- podniosłem głowę i spojrzałem w oczy przyjaciela, które wyrażały ogromną troskę - To ma zostać między nami.- gdy chłopak potwierdził to skinieniem głowy westchnąłem i wbiłem wzrok w ziemię - Dzień w dzień mdleję, mam zawroty głowy i wymiotuję...
- Nie rozumiem...
- Ostatnio tak dostałem od hyunga, że lekarz stwierdził u mnie wstrząs mózgu.
- Co?!- syknąłem i zacisnąłem oczy. Jego wrzask jedynie pogorszył mój ból głowy - Dlaczego nie leżysz w szpitalu?!...I co ten dupek musiał ci zrobić, że doprowadził cię do takiego stanu?!
- Junnie...ciszej.
- Kurwa, przecież jak go zobaczę to zabiję.- chwyciłem chłopaka za tył głowy i delikatnie go pocałowałem.
- Uspokój się... proszę cię.- nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje. Kocham Seoka i to z nim chcę być do końca życia. Co więc takiego pcha mnie w stronę Juna? I dlaczego miałem dzisiaj taki sen z Hansolem? (włączamy)
- Ji... Jisoo...
- Hm?- spojrzałem na chłopaka. Był niesamowicie zaskoczony tym co zrobiłem.
- Powiedz mi... czy coś jest w stanie zepsuć relacje między nami?
- Skąd nagle takie pytanie?
- Wiesz... gdybym na przykład zrobił coś takiego...- mówiąc to zbliżył się do mnie i niepewnie mnie pocałował - Joshua.... chciałbym tylko raz móc...- o czym on do cholery mówi... patrzyłem na niego przerażony, ale jednocześnie troszkę podekscytowany tym wyznaniem i gestem. 
- Móc...- chłopak położył mnie na łóżku i zawisł nade mną patrząc ze spokojem na moją twarz. Czułem jak serce rozsadza mi klatkę piersiową. Bałem się, że to, co się za chwilę stanie wszystko popsuje. Jun nachylił się do mnie i cmoknął mnie z niesamowitym wyczuciem. Nie wytrzymałem. Taka bliskość i czułość były czymś, czego potrzebuję od bardzo dawna. Złapałem go za twarz i pogłębiłem pocałunek. Czułem jak nam obojgu lecą po policzkach łzy. Nie byłem w stanie zrozumieć tej sytuacji. Tyle razem przeszliśmy i tyle o sobie wiemy, dlaczego więc... nie... nie, to dobrze, że nie jesteśmy razem. Przez problemy Dongseoka czuję się tak zagubiony i osamotniony. Wiem jednak, że nie mogę wykorzystywać najlepszego przyjaciela do tego, by choć na chwilę o tym wszystkim zapomnieć. W pewnym momencie chłopak oderwał się od moich ust i delikatnie pocałował mnie w czoło. 
- Nie płacz, proszę cię...- wyszeptał, po czym całując mnie po twarzy starał się zabrać uciekający ze mnie w postaci łez smutek. 
- Junnie...
- Tak bardzo bym chciał żebyś w końcu był bezpieczny i szczęśliwy...- ponownie zbliżył wargi do mojego czoła. Mówiąc coś muskał je bardzo delikatnie - Nie wiem co mam zrobić żeby tak się stało...- otworzyłem usta by coś powiedzieć, ale Jun mnie wyprzedził - Przepraszam za to co zrobiłem...- chłopak wstał i wyszedł z pokoju...tak po prostu. Byłem w takim szoku, że nie wiedziałem co mam zrobić. Mimo ogromnego bólu głowy zerwałem się z łóżka i pobiegłem za przyjacielem.
- Jun!- tego jednak nie było już w mieszkaniu. Wybiegłem na klatkę - Junnie...- odwracając się w stronę schodów w kogoś uderzyłem. Syknąłem i niepewnie spojrzałem do góry - D...Dongseok?
- Coś taki zdziwiony...- oho... nie ma humoru. Musiałem teraz jak najszybciej pozbyć się myśli o Junie i o tym co się właśnie stało. Wziąłem głęboki oddech i stanąłem na palcach by móc go pocałować - Daruj sobie...- mężczyzna odtrącił mnie i wszedł do środka. Szybko ruszyłem za nim zamykając za nami drzwi.
- Co się stało skarbie?- 34-latek podszedł do szafki i wyciągnął z niej butelkę wódki. Otworzyłem szeroko oczy... nie byłem w stanie niczego powiedzieć.
- Ten twój Hansol tak mnie wkurwił, że nawet sobie tego nie wyobrażasz!... do tego jeszcze miałem telefon od szefa, że za tydzień muszę jechać w delegację do Tokio... kurwa mać...
- H... hyung...- podszedłem do chłopaka i niepewnie sięgnąłem po alkohol.
- Zostaw to do cholery...- Seok chwycił za butelkę i wlał w siebie kilka łyków wódki. Nie mogłem na to patrzeć... nie byłem dziś gotowy na kolejne bluzgi i siniaki. 
- Proszę cię, nie pij...- pisnąłem wręcz histerycznie, jednak na nim nie robiło to żadnego wrażenia. Pospiesznie dopił alkohol i trzymając za szyjkę butelki uważnie mi się przyglądał. Bałem się, że mnie nią uderzy... wtedy na pewno byłoby po mnie - Seokkie...- mężczyzna zrobił zamach i rzucił przedmiotem w ścianę znajdującą się tuż za mną. Usłyszałem jedynie rozbijające się szkło, które już po chwili leżało pod moimi nogami. To stanowczo ponad moje siły. Czym prędzej chwyciłem za telefon i wybiegłem z domu. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić i gdzie się teraz podziać. Bałem się przebywać we własnym domu w towarzystwie Dongseoka... to co właśnie zrobił przechodzi ludzkie pojęcie. Chyba jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie. Pobiegłem jak najdalej od bloku. Usiadłem na jakiejś ławce i wyciągnąłem telefon. Nie mam pojęcia dlaczego wykręciłem numer do Hansola.
- Słucham?- nie mogłem nic z siebie wydusić. Płakałem do telefonu dławiąc się co chwilę łzami i starając się złapać powietrze - Joshua?
- Nie wiem co mam robić...
- Poczekaj, spokojnie... co się dzieje?- znów tylko płacz... - Joshua... gdzie teraz jesteś?
- Boję się...
- Powiedz mi szybko gdzie jesteś.- po podaniu adresu skuliłem się i czekałem... sam nie wiem na co. Nie wierzyłem w to, że nagle zjawi się tu Hansol i przygarnie mnie do siebie chociaż na tą jedną noc. Bardziej w tej chwili zastanawiałem się nad tym co robi teraz Seok. Martwiłem się o niego. Jest pijany i pewnie nie wie co robi. Co jeśli coś sobie zrobi? Nie darowałbym sobie tego, że go wtedy zostawiłem, uciekając z domu - Joshua!!- miałem wrażenie, że słyszę jak ktoś mnie woła. Podniosłem głowę, rozglądając się półprzytomny dookoła - Joshua!- po ostatnim starciu z hyungiem mój wzrok nieco się pogorszył. Widziałem, że ktoś idzie w moją stronę, ale kto to był, już nie miałem pojęcia - Tu jesteś.
- Vernon?- przestawałem już kontaktować. Chłopak kucnął przede mną i zaczął uważnie mi się przyglądać.
- Zabiorę cię dzisiaj do siebie.- nie miałem siły się z nim kłócić. Hansol zaprowadził mnie do samochodu, po czym ruszyliśmy do jego mieszkania. O nic nie pytał... milczał...i dobrze. Ja jedynie wpatrywałem się nieobecnymi oczyma w to co dzieje się na drodze przed nami.
- Hansol..
- Tak?
- Odwieź mnie do domu...
- Chyba zwariowałeś... dzisiaj śpisz u mnie.
- Dongseok... może coś sobie zrobić...
- Znów pił?- skinąłem jedynie głową - Nie martw się... pewnie padł i śpi...- zamilkłem.. może ma rację. Po około 15 minutach dojechaliśmy pod dom jednorodzinny chłopaka. Gdy wysiedliśmy z samochodu poczułem pewną barierę.
- Nie powinieneś mnie tutaj przywozić...
- Dlaczego?
- Nie chcę Wam przeszkadzać.
- Wam?... mieszkam sam.
- No to tobie... pewnie masz dużo pracy...- Hansol uśmiechnął się lekko, po czym wprowadził mnie do środka. Mieszkanie było urządzone bardzo nowocześnie. Czułem się w nim jak w pudełeczku. Wszystko poukładane było bardzo dokładnie i starannie... tak jak lubię.
- Chcesz iść pod prysznic?- pokręciłem przecząco głową. Mimo strachu chciałem wrócić do domu. Bardziej niż tęsknota przeszkadzało mi ogromne poczucie winy i strach związany z obecną samotnością Dongesoka - Hm... a na co miałbyś ochotę?- wzruszyłem jedynie ramionami. Nie wiem czego chcę... Vernon posadził mnie na kanapie, po czym zniknął w kuchni. Oparłem głowę na oparciu i sięgnąłem po telefon. Strasznie mnie korciło żeby zadzwonić do Seoka, ale wiem, że byłoby to bezsensowne. Jednak ten telefon uspokoiłby mnie i wiedziałbym przynajmniej co teraz robi - Słodzisz?- hm? Spojrzałem w stronę głosu. Do pokoju wszedł chłopak z dwoma kubkami w rękach.
- Nie...- Hansol usiadł obok mnie i westchnął.
- Pogadamy?... tak szczerze.- skinąłem jedynie głową. Potrzebowałem się teraz wygadać - No to słucham... nie naciskam... zacznij kiedy będziesz chciał... skończyć też możesz jak już będziesz miał dosyć.- sięgnąłem po herbatę. Patrząc w unoszącą się nad kubkiem parę zastanawiałem się od czego właściwie mam zacząć.
- Dzisiaj... nie wiem czy to jest istotne, ale mnie to męczy...- westchnąłem. Było mi tak cholernie wstyd. Bałem się, że chłopak uzna mnie za puszczalskiego gnojka, ale czułem, że to wyznanie może dużo wnieść - Mam przyjaciela.. Juna... przyszedł do mnie dzisiaj, jak Dongseok jechał do Ciebie na wizytę...- znów się zawiesiłem. Vernon na pewno wiedział o co chodzi, jednak cierpliwie czekał aż dokończę - Zaczęliśmy się całować...on... powiedział mi, że chciałby mieć w końcu pewność, że jestem bezpieczny i szczęśliwy...- po moich policzkach spłynęły łzy. Nie wiem dlaczego... czy były one wywołane poczuciem winy czy wzruszeniem związanym z wyznaniem przyjaciela. Psycholog westchnął, po czym usiadł bliżej mnie i pogłaskał mnie po plecach.
- Jesteś dla niego strasznie ważny... nie tylko jako przyjaciel.
- Nie chcę tego...
- Nie rozumiem.
- On... jest dla mnie jak brat... nie możemy być razem. Jeśli byśmy się rozstali, straciłbym go na zawsze... nie zniósłbym tego. Poza tym jestem z Dongseokiem...
- Właśnie... mówiąc o nim... hm... o kim myślałeś całując się z Junem? 
- O... o Junie...
- Sam widzisz Joshua... może dopiero do ciebie powoli dociera, że wybrałeś niewłaściwego partnera.- spojrzałem na niego zdziwiony.
- Nie mogłem trafić na nikogo lepszego...- chłopak westchnął i napił się herbaty.
- Joshua... nie masz wrażenia, że okłamujesz sam siebie? Zastanów się, co tak naprawdę jeszcze cię przy nim trzyma...
- Miłość.- widziałem zdziwienie na jego twarzy. Nie kłamałem... naprawdę kocham Seoka, nie ważne co zrobi, zawsze będzie dla mnie najważniejszy.
- Hm...- Hansol uśmiechnął się lekko i odstawił herbatę - Dongseok nawet nie zdaje sobie sprawy jaki ma przy sobie skarb.- zamórowało mnie. Po dzisiejszym zdarzeniu z Junem, bałem się, że znów miał być to jakiś podtekst.
- Powinienem już wracać...- podniosłem się z kanapy, jednak po chwili zostałem zatrzymany przez rękę łapiącą mnie za nadgarstek.
- Nie chciałem żebyś źle to odebrał... spokojnie.- widziałem jak Vernon uważnie mi się przygląda - Źle się czujesz?- fakt, było mi słabo, ale nie sądziłem, że tak bardzo to po mnie widać.
- Trochę...- po chwili leżałem w jego łóżku, co okropnie mnie krępowało. Mimo to czułem, że robi mi się lepiej.
- Joshua?
- Hm?
- Dasz radę mi powiedzieć co się z tobą dzieje?
- Po co?
- Martwię się...- westchnąłem i spojrzałem na chłopaka.
- Mam wstrząs mózgu... to wszystko.- widziałem, że się w nim gotuje. Bałem się, że wybuchnie w moją stronę taką samą agresją jak Seok. Ten jednak odetchnął głęboko i niepewnie pogłaskał mnie po głowie.
- Dlaczego nie leżysz w szpitalu?
- Bo to nic takiego...
- Ty siebie słyszysz?... jeśli nie zrobisz odpowiednich badań powikłania po wstrząsie będą do ciebie wracać do końca życia.
- To znaczy?
- Silne bóle głowy, wymioty... a najgorsze jest to, że możesz nie daj Boże dostać wylewu i co wtedy?
- Nic... będzie po mnie...- sam nie wiem dlaczego mówiłem o tym z takim spokojem. Może chciałem zobaczyć reakcję Hansola na to wszystko? - Hm... Hansol?
- Słucham..
- Połóż się koło mnie.
- Nie chcę cię krępować.
- Przecież to twój dom i twoje łóżko... chodź.- chłopak położył się obok mnie. Odwróciliśmy głowy w tym samym czasie patrząc sobie w oczy.
- Jak się czujesz?
- Już dobrze... te ataki są chwilowe.- Hansol westchnął i spojrzał w sufit.
- Nie rozumiem cię... naprawdę... jesteś chyba moim pierwszym pacjentem, którego za cholerę nie potrafię zrozumieć...
- To znaczy?
- Jesteś z dorosłym mężczyzną...ale szczerze mówiąc to jest mało istotne... Jesteś z facetem, który cię leje, poniża i wykorzystuje... naprawdę masz siłę to wszystko znosić?- Vernon znów na mnie spojrzał, a ja już nie byłem w stanie znaleźć kolejnych argumentów broniących mojego chłopaka - Za co ty go tak naprawdę kochasz?- nie wiem... Hansol ma jednak rację. Jestem jedynie marionetką w rękach faceta- terrorysty. Przysunąłem się bliżej chłopaka i wtuliłem się w jego bok. Po chwili jednak chwyciłem go dość mocno za koszulkę i znów zacząłem płakać... - Joshua... przepraszam...- mój płacz jedynie się nasilił. Hansol przytulił mnie i pogłaskał po głowie - Nie chciałem cię urazić...
- Masz rację...
- Hm?
- Jestem z człowiekiem, który traktuje mnie jak największe gówno, a ja nic nie potrafię z tym zrobić.- podniosłem lekko głowę - Nie wiem... może jest to spowodowane strachem...
- Boisz się powiedzieć mu, że chcesz się z nim rozstać?- zamilkłem... nie do końca byłem pewny czy chcę się z nim rozstawać.
- To nie jest takie proste...
- Ja na ciebie nie naciskam... ale najlepszym wyjściem byłoby rozstanie się z nim.
- Wierzę w to, że się zmieni...  poza tym on mnie kocha...
- Joshua...
- Tak wiem... bije mnie i gwałci... ale to przez alkohol. Jak jest trzeźwy traktuje mnie jak swój największy skarb...- współczuję Vernonowi. Sam nie wiedziałbym już jak mam rozmawiać z osobą taką jak ja. Jestem cholernie uparty jeśli chodzi o Dongseoka.
- W takim razie trzeba go zamknąć przymusowo na odwyku... innej opcji nie widzę...- chłopak wstał i wyszedł z pokoju. Podniosłem się gwałtownie i ruszyłem za nim.
- Hansol?- ten stał na tarasie i palił - Powiedziałem coś nie tak?- jego mina mówiła wszystko. Chłopak strzepał popiół, po czym na mnie spojrzał.
- Nie... po prostu staram się ciebie zrozumieć i ci pomóc... ale szczerze ci powiem, że jeszcze nigdy nie spotkałem się z takim człowiekiem jak ty...
- Co masz na myśli...?
- Jesteś... aish... w życiu nie spotkałem tak dobrego... oddanego... i zaślepionego miłością człowieka. To... to jak traktuje cię Dongseok... mimo tego tak bardzo go kochasz i wierzysz w jego zmianę... 
- Czy to, że kogoś się kocha to coś złego..?
- Nie to mam na myśli... Chodzi mi bardziej o to...- chłopak westchnął i zaciągnął się dymem - Jeszcze raz się powtórzę... Dongseok jest ogromnym szczęściarzem, a nie potrafi tego docenić...
- Ty potrafiłbyś docenić taką osobę jak ja?- widziałem, że Hansol jest dość zaskoczony tym pytaniem, jednak mimo początkowego zdziwienia zachował spokój i powoli podniósł na mnie wzrok.
- Oczywiście, że tak... ale teraz nie rozmawiamy o mnie Joshua.
- Może właśnie powinniśmy?
- O co ci chodzi?- usiadłem na barierce naprzeciwko chłopaka.
- Czemu nikogo nie masz?
- Nie rozumiem dlaczego o to pytasz.
- A czemu nie?... słyszałem, że ludzie, którzy najwięcej pomagają, sami potrzebują dużo czyjejś uwagi, bo najprawdopodobniej mają jakieś problemy. 
- Hm...- Hansol uśmiechnął się pod nosem i zgasił papierosa - Widzę, że rośnie nam przyszły psycholog.
- To prawda?
- Być może.
- No więc...?- chłopak oparł się na barierce tuż obok mnie.
- Wiesz... wolę pomagać ludziom kosztem własnego, osobistego szczęścia. Hm... w zasadzie radość daje mi satysfakcja z pomagania. 
- Nie możesz w tym wszystkim zapominać o sobie.
- I kto to mówi, hm?- chłopak popatrzył na mnie z lekkim uśmiechem. Prychnąłem i lekko uderzyłem go w ramię - Sam widzisz Joshua... każdy potrafi się mądrzyć, ale mało kto umie wprowadzić te swoje złote rady w życie.- westchnąłem i przyciągnąłem do siebie chłopaka. Ten stanął między moimi nogami i wtulił się w moją klatkę piersiową. Przytuliłem go opierając głowę o jego - Ciężko pojąć życie, hm?- skinąłem jedynie głową obejmując mocniej ciało Hansola. Czułem się teraz dziwnie spokojny i wyciszony... widocznie tego potrzebowałem...chwilowej ucieczki od Seoka - O czym myślisz?
- A jak ci się wydaje?- chłopak westchnął i na mnie spojrzał... byliśmy teraz tak blisko - Co mam zrobić żeby cię powoli od niego odzwyczajać?
- Nie wiem...- szepnąłem mrużąc oczy. Hansol nie czekał dłużej. Po chwili zbliżył się do mnie... niepewnie i z wielką uwagą musnął moje wargi. Zadrżałem, jednak nie próbowałem go powstrzymywać.
- Przepraszam...- szepnął, po czym spuścił głowę. Nie starałem się go do niczego zachęcać... sam nie wiedziałem, czy to co robię jest dobre. Przejechałem jedynie palcem po jego policzku... nie sądziłem, że to pchnie go do czegoś więcej. Po chwili moja twarz znajdowała się w rękach Hansola. Patrzyliśmy sobie w oczy... przestraszeni... z obawami i hamulcami... ale też z pewnym pożądaniem i tęsknotą... tęsknotą za bliskością i byciem kochanym.
- Hansol...
- Powiedz, że nie chcesz to przestanę... - pokręciłem przecząco głową i wbiłem się w jego usta. Po chwili jednak zwolniłem... całowaliśmy się niesamowicie delikatnie, czule... było to coś, czego oboje potrzebowaliśmy. Vernon złapał mnie w talii i nieśmiało głaskał ją kciukami, ja natomiast po zatopieniu ręki w jego gęstych, brązowych włosach, głaskałem go po głowie. Mijały minuty... nie byliśmy w stanie tego przerwać. Chęć bliskości i czułości była silniejsza niż zdrowy rozsądek. Wyrzuty sumienia?...hm... nie tym razem. Odrzuciłem wszelkie myśli związane z Seokiem. Skupiłem się teraz tylko i wyłącznie na kontakcie z Hansolem - Nie powinienem...
- Nie przerywaj tego...- szepnąłem zeskakując z barierki. Oparłem się o nią plecami i znów zatopiłem się w ustach chłopaka.
- A Dongseok?
- Dongseok się o niczym nie dowie...


~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------








6 komentarzy: