21 października 2015

Joshua & Vernon ~cz.2 [Pomóż mi]

cz.1 



                            Na drugi dzień nie byłem w stanie podnieść się z łóżka. Bolało mnie całe ciało, zwłaszcza ramiona, brzuch i głowa. Spojrzałem na telefon... dochodziła 6 rano. Westchnąłem i zakrywając się do połowy głowy kołdrą zawołałem Dongseoka. Wiedziałem, że jest jeszcze w domu. Dziś wyjątkowo miał na 8 więc pewnie dopiero co wstał. W nocy stwierdziłem, że nie chcę koło niego spać... wolałem przespać się na kanapie. Nie wiadomo co by mu odwaliło w środku nocy.
- Co tam?- lekko zadrżałem słysząc jego głos. Mimo to była to miła odmiana móc zobaczyć go trzeźwego.
- Zrobisz mi herbatę?- mężczyzna położył się obok mnie i wtulił mnie w swoje ciało. Do oczu napłynęły mi łzy. Kiedyś to była codzienność, a teraz?...szkoda gadać.
- Za chwilkę... odwiozę cię dzisiaj do szkoły, bo idę do roboty na 8. 
- Yhhh hyung... nie dam rady dzisiaj iść.
- Czemu?- Seok odkrył moją twarz i otworzył szeroko oczy - Widzę, że jest z tobą coraz gorzej... kiedy w końcu wybierzesz się do lekarza?- hm.. no właśnie. Kolejna kwestia, o której nie wiecie. Za każdym razem wmawiam mu, że te siniaki i krwiaki są zasługą mojego braku koordynacji ruchowej bądź agresywnych treningów. Mhm.. powiedziałem mu, że trenuję boks. Prawda jest taka, że nawet laski są silniejsze ode mnie, a ja nie jestem w stanie skrzywdzić nawet muchy. 
- A tam... to przecież nic takiego...
- Dzisiaj idziesz do lekarza, jasne?
- Ta... ale to zamiast szkoły, okej?- 34-latek westchnął, po czym delikatnie pocałował mnie w czoło.
- Niech ci będzie... ale tylko dzisiaj robię taki wyjątek.- uśmiechnąłem się delikatnie, po czym położyłem się bokiem do mojego partnera. Ten po chwili pieszczot połączył nasze usta w niesamowicie czułym pocałunku. To było dla mnie za wiele. Oddając pocałunki płakałem jak nienormalny... można powiedzieć, że po pewnym czasie zacząłem dławić się łzami - Co się dzieje? - Dongseok przerywając pocałunek okrył mnie bardziej kołdrą i popatrzył na mnie zaniepokojony. 
- Tak cholernie cię kocham.... nie może być między nami już tak zawsze?
- O co ci chodzi?- płacząc wtuliłem się w umięśnione ciało mężczyzny. Tak bardzo chciałbym, by nasz związek już zawsze tak wyglądał. Seok pocałował mnie w głowę, po czym ruszył do kuchni. Cały romantyzm i ludzkie odruchy totalnie z niego wyparowały. Kiedyś gdy zaczynałem płakać robił wszystko, by poprawić mi jakoś humor, a teraz? Jak widać... buziak w głowę i do widzenia. Czuję się tak cholernie źle... pomijając ból ciała i ciągłe nudności, czuję ogromną pustkę. Od 1,5 roku jestem wrakiem człowieka, który jedynie wegetuje. Nie mam już żadnej radości z życia... nie czerpię z niego kompletnie nic. Trwam wiernie u boku Dongseoka, usługuję mu, zaspokajam... a co ze mną? W tym wszystkim zupełnie zapomniałem o sobie... - Przynieść ci herbatę do pokoju?
- Tak.- usiadłem opierając się od razu o oparcie kanapy. Aish... strasznie kręci mi się w głowie. Seok podał mi kubek i lekko się uśmiechnął.
- Powiedzieć ci coś?
- Mhm.
- Wiesz czego dawno nie robiliśmy?
- Z mojego punktu widzenia wiem.... ty pewnie masz coś innego na myśli hyung.- mężczyzna przygryzł wargi i kucnął obok kanapy.
- Dawno się z tobą nie kochałem szkrabie.- westchnąłem i upijając łyk herbaty spojrzałem na chłopaka.
- Jak chcesz zrobimy to dzisiaj...
- Wiesz... nie chcę niczego na tobie wymuszać.- posłałem mu lekki uśmiech i pokręciłem zrezygnowany głową.
- Oj hyung... mniej pij to będziesz o wszystkim pamiętał.- po tych słowach delikatnie go pocałowałem i ruszyłem do swojego pokoju. Hm... mieszkamy w apartamentowcu. Mamy wspólną sypialnię jak i oddzielne pokoje. Seok ma w swoim domowe biuro, a ja pokój, w którym się uczę i trzymam swoje graty. Po zamknięciu drzwi osunąłem się na ziemię i sięgnąłem po telefon, by zadzwonić do Juna.
- Mmm słucham?
- Obudziłem cię?
- Oo Joshua... coś się stało?- głos przyjaciela jakby nagle się ożywił.
- N... nie... po prostu nie dam rady przyjść dzisiaj do szkoły. Wytłumaczysz mnie jakoś?
- Co ci zrobił...
- Nic... wszystko jest okej, naprawdę.
- Albo mi powiesz albo zaraz u was będę...- jak już mówiłem, niezbyt chętnie mówię mu o swoich problemach. Wiedziałem jednak, że jak tu przyjedzie, Dongseok popadnie w jakąś chorą paranoję i zazdrość i znowu mi się dostanie.
- Wczoraj mnie pobił... tak mi się kręci w głowie, że nie dojdę do szkoły...- westchnąłem i wytarłem spływającą po pobitym policzku łzę - Poza tym o 16-stej jestem umówiony z psychologiem... stwierdziłem, że zapiszę Seoka na jakąś terapię...
- Ja pierdole...- wiem, że Jun już ma dość i jakby tylko mógł zabiłby mojego chłopaka gołymi rękoma - Joshua... nie, wiesz co? Nie będę ci prawił morałów o tym, że dawno temu powinieneś kopnąć go w dupę... powiedz mi tylko czy naprawdę wierzysz w to, że ten chuj pójdzie na tą terapię i że ona w ogóle coś da?
- Mam taką nadzieję... Jun...
- Słucham...
- Dlaczego mi tak bardzo zależy na związku z nim? Leje mnie i gwałci jak największą szmatę, a ja nadal go kocham...- mój przyjaciel zamilkł. Sam nie wiedziałbym co powiedzieć na takie słowa przy towarzyszących im takich okolicznościach.
- Jisoo...
- Junnie... muszę kończyć... odezwę się do ciebie wieczorem.- rozłączyłem się i położyłem się na ziemi. Nie miałem siły utrzymywać tego poobijanego ciała w pionie. Myśląc o Dongseoku usłyszałem ciche pukanie do drzwi - Tak?
- Wychodzę do pracy.... dasz buzi?
- Chwilkę skarbie...- wstałem podtrzymując się ściany, po czym z przyklejonym uśmiechem otworzyłem drzwi - O której wrócisz?- mężczyzna pocałował mnie i pogłaskał po głowie.
- Pewnie po 22. Nie czekaj na mnie, tylko leć spać, okej?
- Dobrze.- wymieniliśmy się uśmiechami, po których Seok opuścił mieszkanie. Chwiejnym krokiem udałem się pod prysznic, po którym troszeczkę odżyłem. Następnie zacząłem moją prawie dwuletnią rytunę. Sprzątnięcie mieszkania, ugotowanie obiadu, pranie... mało męskie zajęcie, tak wiem. 
Po odbębnieniu swojej roboty sprawdziłem adres ośrodka, po czym udałem się na stację metra. Jak się okazało czekała mnie około godzinna podróż... no cóż, przynajmniej nie jestem zmuszony do siedzenia w mieszkaniu, z którym łączy się tyle bolesnych wspomnień. Po zajechaniu na ostatnią stację metra wsiadłem w autobus i ruszyłem bezpośrednio pod klinikę. Bałem się. Cały czas mam wrażenie, że Seok mnie śledzi i wie co robię w każdej minucie swojego życia. Wiem, że byłby wściekły jakby dowiedział się o tym, że jadę do psychologa i to jeszcze w jego sprawie. Poza tym obiecałem mu, że pójdę dzisiaj do lekarza... hm... znów będę musiał coś wymyślić. 
W końcu dojechałem pod ośrodek. Budynek znajduje się na skraju niewielkiego lasku, otoczony jest wysokim murem, a przy wejściach stoją ochroniarze. Mimo to placówka wydaje się być dość przyjemnym miejscem. No.. wiadomo, że nie dla pacjentów. Ale jeśli chodzi o zwykłego, szarego człowieka, pozbawionego jakichkolwiek nałogów, to wszystko wydaje się być w porządku. Gdy wszedłem do środka, od razu przywitał mnie uśmiech kobiety pracującej na rejestracji.
- Dzień dobry... byłem umówiony na 16-stą do pana Choi Hansola...
- Mhm już sprawdzam.- kobieta spojrzała na komputer, po czym znów się uśmiechnęła - Pan psycholog przyjmuje w sali numer 15, która jest na drugim piętrze. Z tego co wiem nie ma teraz żadnego pacjenta, także proszę od razu wejść do gabinetu.
- Dobrze... dziękuję.- udałem się we wskazane miejsce. Stojąc przed drzwiami czułem jak serce rozsadza mi klatkę piersiową, ale mimo lęku i masy obaw wiedziałem, że robię to dla Dongseoka i ta właśnie myśl pchnęła mnie do środka - Dzień dobry...- mężczyzna siedział w fotelu, tyłem do drzwi. Widziałem jedynie jego brązowe, gęste włosy wystające zza oparcia. Gdy mnie usłyszał odwrócił się w moją stronę, po czym wstał i lekko się uśmiechnął.
- Witam... proszę wejść.- wow... rzeczywiście młody.. i do tego niesamowicie przystojny, ale mniejsza z tym. Wszedłem do sali, po czym usiadłem na krześle, które wskazał mi psycholog - To z panem rozmawiałem wczoraj przez telefon, zgadza się?
- Tak...
- Dobrze... może od razu przejdźmy sobie na ty, tak będzie prościej. Jestem Hansol, ale możesz mówić mi Vernon.
- Hong Jisoo... dla bliskich Joshua.
- Świetnie.- chłopak uśmiechnął się, po czym podał mi butelkę wody - To słucham Joshua... co cię do mnie sprowadza?
- Em... tak jak mówiłem... mój partner pije i... bije mnie...
- Mhm... widzę, że jesteś strasznie spięty.- ma nosa. Siedziałem jak na szpilkach, to fakt - Nie ma tu nikogo poza mną i tobą... a ja jestem tutaj po to żeby ci pomóc, tak? Napij się i powiedz mi o wszystkim od początku.- jak nakazał tak też zrobiłem.
- Dwa lata temu przeprowadziłem się tu z moim partnerem...on... ma 34 lata. Przestał radzić sobie z pracą przez co zaczął pić... Chodzi o to, że...
- Że?
- On... codziennie wraca do domu pijany... Za każdym razem mnie bije lub... 
- Zmusza cię do seksu?- skinąłem jedynie głową... było mi tak cholernie wstyd.
- Rozumiem...- Vernon westchnął i dokładnie mi się przyjrzał - Te wszystkie krwiaki to jego sprawka?
- Tak...
- Dobrze Jisoo... powiedz mi... jak wyglądał wasz związek przed przeprowadzką?
- Widywalismy się codziennie... za każdym razem zabierał mnie do kina, na jakąś kolację... lub do siebie... Mówił mi wtedy, że mnie kocha i że jestem dla niego całym światem...- znów po mojej twarzy popłynęły łzy. Psycholog podał mi chusteczki i głęboko westchnął.
- Rozumiem, że teraz tego od niego nie słyszysz.
- Nie...
- Mhm... a powiedz mi, jak wyglądało wasze życie seksualne przed przeprowadzką?
- Tak jak u każdej kochającej się pary...nie chcę o tym mówić.
- Rozumiem. Powiedz mi jeszcze... czego ode mnie oczekujesz przychodząc tutaj?
- Chciałbym żebyś się z nim spotkał, porozmawiał... i namówił na leczenie... Ja już nie mam siły tak żyć.- pod wpływem łez zmyła mi się połowa makijażu. Mhm.. maluję się żeby zakryć ślady pobicia i w miarę normalnie wychodzić do ludzi. Vernon kucnął i delikatnie za pomocą chusteczki wytarł resztę kosmetyków.
- Boże, co on ci robi...
- Te krwiaki to nic takiego... Pomożesz mi?
- Postaram się... w końcu od tego tu jestem.

*

    Przez resztę wizyty opowiadałem mu... w zasadzie o wszystkim co leży mi na sercu. Po wyjściu z kliniki poczułem wielką ulgę. Cieszę się, że w końcu wyrzuciłem z siebie to, co dusiłem w sobie przez 1,5 roku. Wróciłem do domu około 20-stej. Dongseoka jeszcze nie było... może to i lepiej. Po zjedzeniu kolacji przypomniałem sobie, na co byłem dziś z nim umówiony. Na samą myśl zrobiło mi się niedobrze i przeszły mnie ciarki, no ale cóż... już mu obiecałem. Posłusznie więc ruszyłem do łazienki i zacząłem się przygotowywać. Jak sobie pomyślę, że znów będę musiał leżeć pod jego spitym cielskiem robiło mi się słabo. Hm... w zasadzie podczas gwałtu nie odczuwałem już bólu. Bardziej czułem coś w rodzaju bólu psychicznego i ogromnego rozczarowania tym, że człowiek, którego kocham tak bardzo zmienił się przez ostatnie 1,5 roku. Wychodząc spod prysznica usłyszałem dźwięk oznajmiający czyjeś wejście do mieszkania. Westchnąłem, po czym opatulony szlafrokiem ruszyłem przywitać Dongseoka. 
- Hej...- mhm... to nieprzytomne spojrzenie - Znowu piłeś?
- Należy mi się po pracy.
- Tak, ale w umiarkowanej ilości. Idź do łóżka...
- Czekaj, czekaj...- mężczyzna podszedł do mnie, po czym wbił się w moje usta.
- Odejdź... wali od ciebie gorzałą...
- Joshua... bez pyskowania.
- Proszę cię, idź do łóżka...
- Pójdę, ale z tobą.- po tych słowach chwycił mnie w talii i zaczął prowadzić do sypialni. 
- Hyung, daj sobie spokój...- zostałem rzucony na łóżko... miło z jego strony, że nie pchnął mnie na ziemię lub szafkę. Gdy zobaczyłem jak zaczyna się rozbierać przewróciłem oczami i usiadłem - Może nie dzisiaj, co?
- Zamknij się wreszcie.- no to się zaczyna. Włączyła mu się agresja czego najbardziej się w nim boję. Gdy nagi położył się na mnie przypomniałem sobie o telefonie, który trzymam w tylnej kieszeni szlafroka. Jako że komórka żyje swoim życiem odblokowała mi się i wybrała numer do Juna.
- Dongseok nie dzisiaj, proszę cię...
- Stul w końcu ten pysk!- kolejne uderzenie w twarz. Ile można... Zakryłem twarz rękoma i zacząłem wrzeszczeć i błagać go by przestał. Jednak gdy jest pod wpływem alkoholu jest znieczulony na moje wszelkie prośby i histerie. Gdy w końcu ściągnął ze mnie szlafrok, robiąc mi oczywiście przy tym mase siniaków ktoś zadzwonił do drzwi. Pierwsza myśl? Boże, nie wiem jak mam ci dziękować. Seok narzucił na siebie bieliznę, po czym chwiejnym krokiem poszedł otworzyć drzwi.
- Joshua! Do ciebie!- co? Nałożyłem szlafrok i nieprzytomny ruszyłem do przedpokoju. W drzwiach stał przerażony Jun. Gdy go zobaczyłem mało nie zemdlałem z nerwów. Mój przyjaciel jednak wiedział jak ma to rozegrać.
- Joshua... przepraszam, że przeszkadzam... rodzice znowu się kłócą...
- Zostaniesz u nas na noc...- wyszeptałem niemalże, po czym spojrzałem na swojego partnera - Może skarbie, prawda?
- Tak tak... i tak już miałem iść spać...- ta poza i granie kochającego chłopaka... porażka. Seok pocałował mnie delikatnie, po czym zniknął za drzwiami sypialni. Niewiele myśląc zaciągnąłem Juna do swojego pokoju i mocno go przytuliłem, płacząc cicho w jego klatkę piersiową.
- Dziękuję...- Jun uniósł delikatnie moją twarz dokładnie się jej przyglądając.
- Zabiję go...
- Przestań gadać głupoty... on nie wie co robi.
- Nie możesz go ciągle usprawiedliwiać... jest dorosły, a zachowuje się jak skończony idiota.
- Nie mów tak o nim...- gdy chłopak zobaczył, że mówiąc o nim jak o największym ścierwie rani mnie jeszcze bardziej postanowił odpuścić. Usiadł ze mną na kanapie, po czym mocno mnie przytulił. Od bardzo dawna nie czułem się tak bezpiecznie - Co z rodzicami?
- Daj spokój... mam to w dupie, niech robią co chcą... teraz ty jesteś dla mnie najważniejszy.- co takiego? Podniosłem lekko głowę i spojrzałem nieobecnymi oczami na przyjaciela. Ten pogłaskał mnie po głowie i westchnął - Damy radę Joshua... musimy.
- Junnie...
- Tak?- przejechałem delikatnie opuszkami palców po pełnych wargach chłopaka. Tak bardzo potrzebowałem teraz miłości i czułości... sam nie wiedziałem co robię - Jisoo...
- Raz... błagam cię.- mój histeryczny ton go przekonał. Po chwili czułem na twarzy delikatne usta Juna. Zamknąłem oczy i cicho odetchnąłem - Junnie...- zacisnąłem dłoń na koszulce chłopaka - Czuję się taki zagubiony... nie potrafię już z nim walczyć.
- Ciii...- przyjaciel delikatnie mnie pocałował, po czym ułożył moją głowę na swojej klatce piersiowej - Prześpij się... będę nad tobą czuwał.
- Dziękuję...- czułem, że będę żałował tego, co się właśnie tu wydarzyło. Mimo to na chwilę obecną bardzo mnie to uspokoiło i wyciszyło. Do tego zapewnienie Juna... nie pamiętam kiedy ostatni raz spokojnie spałem, bez zastanawiania się nad tym, czy aby na pewno obudzę się na drugi dzień...

~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------


4 komentarze:

  1. To opowiadanie podoba mi się o wiele bardziej niż twój pierwszy (?) fanfic Seventeen, tj. Jihan. Trafiłaś do mnie tą tematyką, a końcówka była niezmiernie urocza... Teraz już nie mam pojęcia, jak się to wszystko potoczy dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Końcówka bardzo mi się podobała <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak mi też się to niezmiernie podoba. Przepraszam, ale kilka Twoich ostatnich opowiadan wgl nie czytałam ponieważ nie lubiłam bądź nie znałam zespołów. Ostatnie z Seventeen również nie podeszło pod moją tematykę.
    to jednak będę czytać napewno :) :* ♥ weny

    OdpowiedzUsuń