24 października 2015

Joshua & Vernon ~cz.3 [Pomóż mi]



                 Przebudziłem się gdy na dworze było jeszcze ciemno. Czułem, że nadal leżę na siedzącym Junie. Niepewnie podniosłem głowę i ujrzałem półprzytomnego i sennego przyjaciela.
- Junnie...- chłopak kilkakrotnie zamrugał, po czym spojrzał na mnie i westchnął.
- Śpij... dopiero czwarta.
- Też powinieneś się przespać. 
- Spokojnie... póki co nie czuję takiej potrzeby.- Jun przejechał palcem po siniaku, którego dostałem wczoraj od Dongseoka - Jest fioletowy jak cholera...
- To nic...- westchnąłem i znów położyłem głowę na klatce piersiowej przyjaciela - Pewnie hyung się zdziwi jak cię tu dzisiaj zobaczy.
- Nic nie pamięta na drugi dzień?
- Kompletnie nic... 
- Joshua... jest tylu fajnych i porządnych chłopaków w tym Seoulu... czemu akurat uczepiłeś się tego buraka?
- Kocham go... to powinno wystarczyć...- Jun westchnął i pogłaskał mnie po głowie.
- Rozumiem... znaczy... staram się to zrozumieć, ale jakoś ciężko mi to idzie. Śpij jeszcze aniołku...- uśmiechnąłem się lekko w stronę kolegi. Znów miałem ochotę go pocałować. Jun robi to niezwykle delikatnie i czule, a Seok? Gryzie mnie po wargach, przez co są niesamowicie poharatane. No cóż.... wolę nie ryzykować naszej przyjaźni. Lepiej darować sobie te chwile czułości i pozostać wiernymi przyjaciółmi. Wiadomo, że pocałunki czy nie daj Boże coś więcej mogą wszystko popsuć. Hm.. na przykład jakbym był z Junem, a później byśmy zerwali nie byłoby opcji powrotu do przyjaźni... a już na pewno nie do tak silnej i oddanej jak teraz... Za radą przyjaciela zamknąłem oczy i znów zasnąłem. Nie wiedziałem co Junnie teraz odwali...
Chłopak ułożył mnie na kanapie, po czym cicho wymknął się z pokoju. Zamknął za sobą drzwi i ruszył do kuchni, po której już krzątał się mój niewyspany skarb.
- Dzień dobry hyung...- mężczyzna odwrócił się uśmiechnięty w jego stronę, jednak po chwili otworzył szeroko oczy.
- Jun? Co ty tutaj robisz?
- Niczego nie pamiętasz?
- Nie rozumiem...- Seok usiadł przy stole i zaczął pić kawę. Jun stanął nad nim po czym pokręcił głową.
- Nie męczy cię kac? 
- Jun nie zapędzaj się... o co ci chodzi?
- Hm... może o to, że te ciągłe krwiaki na ciele Jisoo to twoja wina...
- Słucham?... ja nie kazałem zapisywać mu się na boks.
- Pomyśl jak dorosły facet. Spójrz na Jisoo... drobne chucherko i boks? On nie jest w stanie przeskoczyć kozła na zajęciach w szkole. Naprawdę uwierzyłeś mu w to, że tak wrażliwy i delikatny chłopak jest w stanie naparzać się jak popieprzony? Hm... no właśnie... za to ty potrafisz tłuc jak zawodowy bokser.... Wystarczy ci odrobina alkoholu...- Dongseok wstał po czym podszedł do okna. W tym samym też czasie przebudziłem się i rozejrzałem się za Junem. Gdy zobaczyłem, że nie ma go w pokoju wychyliłem głowę zza drzwi. Jak zobaczyłem go stojącego obok mojego chłopaka znów pobladłem i zrobiło mi się strasznie słabo.
- Skarbie, już nie śpisz?- już po chwili byłem u boku Seoka. Serce waliło mi jak szalone, a ręce pociły się i trzęsły. Mężczyzna spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie. 
- Dlaczego mnie okłamałeś Joshua?
- C... co? O czym ty mówisz hyung?
- Boks?... Nie mogłeś powiedzieć mi prawdy?!
- Nie krzycz...- kucnąłem i zacząłem płakać. Po co do cholery jasnej Jun się w to wtrącał? Zakładam, że teraz będzie jeszcze gorzej. Po chwili poczułem, że ląduję w czyichś ramionach. Ten zapach... Dongseok - Przepraszam...
- Ty Joshua nie masz za co przepraszać tej gnidy...- Seok westchnął, po czym spojrzał na wtrącającego się Juna.
- Jun... zrobiłeś swoje... możesz już iść? Musimy porozmawiać z Jisoo.
- Nie ma nawet takiej opcji...
- Junnie...- spojrzałem na przyjaciela błagalnym wzrokiem. Chłopak westchnął i rzucił mojemu partnerowi wrogie spojrzenie.
- Jak zobaczę na nim nowego siniaka to zgnijesz w pierdlu dupku...- po tych słowach zebrał się pospiesznie i opuścił mieszkanie. Bałem się. Czułem, że za chwilę znów usłyszę falę wyzwisk, a moje ciało zostanie zbroczone krwią. Dongseok podniósł mnie i mocno wtulił w swoje ciało. Objąłem go trzęsącymi się rękoma, jednak nie miałem odwagi na niego spojrzeć. 
- Wiem, że "przepraszam" tu nie wystarczy...
- Nie, skarbie...- znów to samo. Znowu starałem się go bronić... nawet przed samym sobą - Naprawdę nic się nie dzieje... Rozumiem, że ciężko pracujesz i musisz się czasami napić...
- Joshua...
- A to że dostaję po łbie... należy mi się hyung. Też nie jestem święty...
- Skarbie...- podniosłem niepewnie głowę i spojrzałem w mokre od łez oczy partnera - Nic... kompletnie nic nie usprawiedliwia mojego zachowania... kurwa mać... Jisoo, wiesz, że nigdy nie podniósłbym na ciebie ręki... Ja... sam nie wiem co się ze mną dzieje odkąd się tu przeprowadziliśmy...- pogłaskałem go po drżącym policzku i delikatnie pocałowałem. 
- Zapomnijmy o tym hyung...
- Jak Joshua?... Katuję cię odkąd zacząłem tą pieprzoną pracę tutaj...- w tym momencie widziałem pierwszy raz w życiu jak mój facet płacze. Ten widok ścisnął mnie za serce... nie chciałem, by miał przeze mnie wyrzuty sumienia - Jesteś... boże, co ja ci zrobiłem... Jun ma racje. Powinienem zgnić w pierdlu.
- Nie...- wtuliłem się w umięśnione ciało Dongseoka - Nie umiałbym bez ciebie żyć...- chłopak bez problemu mnie podniósł podtrzymując mnie za pośladki. Owinąłem wokół niego nogi i mocno chwyciłem się jego karku.
- Strasznie cię kocham Jisoo...- pocałowałem go po czym spoglądając mu w oczy złożyłem propozycję. W zasadzie nie propozycję... było to coś w rodzaju szantażu.
- Skoro mnie kochasz,to coś dla mnie zrobisz...
- Co takiego?
- Podejmiesz się terapii...- widziałem jak walczy sam ze sobą. Nie chciał tego, ale wiedział, że musi się zgodzić i coś ze sobą zrobić - Kocham cię... ale... czasami boję się z tobą przebywać... przepraszam, że to mówię hyung...
- Rozumiem...- Seok westchnął i posadził mnie na blacie - Co to za terapia?
Hm... nie wierzę, że to mówię, ale cieszę się, że Jun powiedział o wszystkim Dongseokowi. Może w końcu mój chłopak się ogarnie i znów wszystko będzie jak dawniej? Najważniejsze jest to, że zaciekawił się tematem terapii i być może zgodzi się na nią pójść. Po przedstawieniu mu wszystkich szczegółów, zaproponowałem wizytę w tym samym dniu.
- Praca skarbie...
- Nie możesz raz nie iść? Powiedz, że jesteś chory czy coś...- Dongseok uśmiechnął się, po czym delikatnie mnie pocałował i wyciągnął telefon. Po długiej rozmowie z szefem oznajmił, że ten dał mu tydzień wolnego, by się porządnie wykurował i dopiero wrócił do biura. Szkoda tylko, że leczenie nałogu trwa od kilku miesięcy do pewnie nawet paru lat. Wiem jednak, że jakby Seok przyznał się do tego, że ma problem z alkoholem, dawno wyleciałby z firmy - Hyung?
- Tak?
- Chodź do mnie na chwilkę.- mężczyzna podszedł do mnie i widać było, że z bólem serca przyglądał się mojej poobijanej twarzy. Rozszerzyłem nogi stawiając go między nimi i lekko się uśmiechnąłem. Po tym geście położyłem dłoń na jego twarzy i przyciągnąłem go do siebie, delikatnie go całując. Seok odwzajemniał pocałunki i szeptał, że bardzo mnie kocha i nie wyobraża sobie życia beze mnie. Hm... dziwny obrót sprawy. Będę robił wszystko, by już zawsze było tak między nami. Póki co mój skarb musi się podjąć leczenia, a ja muszę wygoić te strupy, krwiaki i siniaki.
Mieliśmy jedynie wymienić kilka pocałunków, a ta chwila czułości zmieniła się w godzinne przytulanki, tłumaczenia i przepraszania. Po tym wszystkim wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy w stronę ośrodka. Widziałem po Dongseoku, że jest strasznie zdenerwowany i boi się konfrontacji z lekarzem.
- Nie bój się skarbie... wszystko będzie dobrze.
- Ja? Zapamiętaj sobie Joshua, że ja się nigdy, niczego nie bałem.- uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po głowie. Nie pamiętam kiedy ostatni raz czułem się tak szczęśliwy u jego boku.
- Wiem wiem.... ale Vernon jest naprawdę fajnym lekarzem. Powinniście się dogadać.
- Znasz go?
- Em... znaczy raz u niego byłem...
- Chyba sobie żartujesz? Kiedy u niego byłeś?
- Hyung nie zaczynaj...- mężczyzna wziął głęboki oddech. Poza tym, że pije, jest też okropnie o mnie zazdrosny. Jego zazdrość nie raz potrafiła zabić i to dosłownie. Pamiętam aferę z nim w roli głównej zaraz po tym jak przeprowadziliśmy się do Seoulu. Poszliśmy do klubu żeby jakoś fajnie wejść w "nowe życie". Tam zaczął zagadywać mnie na oko około 30-letni facet. Postawił mi drinka i chwilę pogadaliśmy. Gdy Dongseok to zobaczył wyprowadził go z klubu i spuścił taki łomot, że mężczyzna wylądował w szpitalu. Seok miał sprawę w sądzie, ale zapłacił karę i sprawa jakoś się rozeszła.
- Dobrze.... powiedz mi w takim razie ile razy u niego byłeś, kiedy i po co...
- Dongseokkie...
- No mów!- znów to samo... na co ja głupi liczyłem...
- Zatrzymaj się...- Seok zamknął od wewnątrz samochód i przyspieszył - Zatrzymaj się hyung...
- Joshua, pytam się ciebie o coś, tak?- odwróciłem głowę. Nie chciałem by Seok widział, że znów płaczę.
- Byłem u niego raz.... wczoraj czy przedwczoraj... chciałem tylko zapisać cię na wizytę, to wszystko.
- Bez mojej zgody...?
- Dongseok do cholery...- spojrzałem na 34-latka - Zrozum to wreszcie, że robię to wszystko dla ciebie bo cię kocham.... kocham cię, rozumiesz? Nigdy by mi do głowy nie przyszło żeby cię z kimś zdradzić. Ty jesteś dla mnie najważniejszy na świecie i tak już kurwa będzie do usranej śmierci...- nie wytrzymałem. Zwykle jestem grzecznym i potulnym chłopcem, ale naprawdę nie wiem już jak mam do niego trafiać. Po tym wyznaniu oparłem głowę o szybę i zamknąłem oczy. Jestem już tym wszystkim zmęczony. Chcę tylko wieść szczęśliwe i spokojne życie u boku osoby, którą kocham... naprawdę pragnę od życia tak wiele?
- Dobrze... niech ci będzie...- dziękuję skarbie za ten potok słów... Po około 40 minutach dojechaliśmy pod ośrodek. Wysiadłem z samochodu i oparłem się o niego, gdyż znowu zakręciło mi się w głowie. Jest to kolejna rzecz, której mam już dość. Dzień w dzień po kilka razy zdarza mi się zasłabnąć lub zemdleć... ile można? - Co się dzieje?
- Słabo mi...- popatrzyłem na Seoka i cicho westchnąłem - Przytulisz?- już po chwili byłem wtulony w ciało chłopaka. Hyung głaskał mnie po głowie i znów szeptał, a co? Tradycyjnie przeprosiny... tym razem za wybuch agresji w samochodzie... przywykłem. Jednak ile razy by się to nie powtórzyło, zawsze mu to wybaczę. Złapałem go za rękę i zaprowadziłem do środka jak malutkie dziecko. Bał się... ale w sumie go rozumiem. Pewnie będzie nam teraz bardzo ciężko, ale wierzę w to, że damy radę. Siedząc przed salą uchyliłem okno znajdujące się na korytarzu i nalałem sobie wody. Czułem się jakbym miał zaraz zejść. Nie wiem czy było to spowodowane stresem związanym z wizytą czy stwierdzonym przez lekarza wstrząśnieniem mózgu, do którego jednak nie chcę się przyznawać mojemu partnerowi.
- Nadal ci słabo?
- Nieee, już jest lepiej.- złapałem chłopaka za rękę i lekko się uśmiechnąłem - Damy radę?
- Musimy.- po tych słowach drzwi do gabinetu otworzyły się i stanął w nich Vernon. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się lekko, jednak po chwili przeniósł wzrok na Dongseoka. Gdy go ujrzał uśmiech z jego twarzy od razu zniknął.
- No witam.- psycholog podszedł do Seoka i podał mu rękę - Proszę wejść do środka.- Dongseok westchnął i wszedł do sali. Pospiesznie spojrzałem na lekarza.
- Proszę cię...
- Joshua... będzie dobrze, tylko spokojnie.- skinąłem jedynie głową, po czym oboje weszliśmy do środka. Usiadłem obok mężczyzny. Na przeciwko nas zasiadł Choi Hansol i wyciągnął z szafki sporządzony podczas ostatniej wizyty raport - Wiele już o panu słyszałem.
- Mhm... co ten dzieciak o mnie panu naopowiadał?- psycholog westchnął i nałożył okulary.
- Powiem panu tak... Jisoo powiedział mi o wszystkim także mam jako taki zarys całej tej sytuacji... hm... chciałbym się dowiedzieć jak to wszystko wygląda z pańskiego punktu widzenia.
- Może lepiej by było jakbym się dowiedział co mówił o mnie Joshua...
- Nie powinienem tego mówić, no ale cóż... Powiem tylko tyle, że mimo, że pan go bije i mówię o tym z pełną świadomością, bo to jest główny powód waszej wizyty tutaj... to Jisoo nie widzi świata poza panem. Jeśli pan go kocha to nie ma zmiłuj... będzie się pan musiał ostro za siebie wziąć, bo problem jest ogromny. Gdyby nie błagania pańskiego chłopaka już podczas pierwszej wizyty powinienem był zawiadomić policję, bo to w jakim stanie był pański chłopak przechodzi ludzkie pojęcie.
- Wolniej, bo troszkę się pan zapędza... Przyszedłem tutaj, żeby mi pan pomógł, a pan mnie od samego początku oskarża.
- Absolutnie nie.... staram się jedynie przedstawić panu problem tej całej sytuacji, bo mam wrażenie, że do pana nie dociera to, że pod wpływem alkoholu katuje pan swojego partnera.
- Katuję?
- Ciągłe gwałty i pobicia można chyba tak nazwać...- czułem jak moja twarz robi się biała. Serce mało nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Siedziałem ze wzrokiem wbitym w ziemię... bałem się spojrzeć na Dongseoka, nie mówiąc już o zabraniu głosu. Vernon musiał to zauważyć, bo po chwili znów zabrał głos - Przedstawię wam teraz moją propozycję terapii, dobrze?- Hansol wstał i podszedł do okna lekko je uchylając - Na początku będę się musiał z panem widywać powiedzmy... dwa razy w tygodniu. Chciałbym być z waszymi problemami na bieżąco. W międzyczasie co sobotę będziecie uczęszczać na terapię dla par...
- Nie potrzebujemy jej...- psycholog uśmiechnął się lekko, po czym podszedł do mnie i delikatnie podniósł moją głowę przedstawiając hyungowi wszystkie siniaki znajdujące się na mojej twarzy.
- Nadal pan twierdzi, że nie potrzebujecie takiej terapii?
- Proszę go nie dotykać...- Hansol westchnął i wrócił na swoje miejsce.
- Wracając do programu leczenia... jeśli po indywidualnych rozmowach z panem nie zauważę poprawy będzie pan musiał iść na przymusowe leczenie na okres od trzech do hm... prawdopodobnie sześciu-siedmiu miesięcy.... Joshua.- zamarłem. Podniosłem niepewnie głowę spoglądając na Hansola - Chciałbyś może się wypowiedzieć?
- N...nie... raczej nie...
- Hm... powiedz mi jak wyglądało wasze życie od naszej ostatniej rozmowy.- czułem na sobie mordercze spojrzenie Dongseoka.
- Wszystko jest dobrze.... Hyung mnie przeprosił za to, co robił...
- O...- widziałem, że Hansol jest bardzo zaskoczony tym co powiedziałem - Możesz mi o tym opowiedzieć?
- Rozmawialiśmy dzisiaj rano... Mówiłem ci, że Dongseok jest dobrym człowiekiem, tylko... czasami nie radzi sobie z pracą...- drżącą ręką złapałem niepewnie za dłoń Seoka - Ja też nie jestem święty... czasami można stracić przy mnie cierpliwość, prawda hyung?- mężczyzna jedynie pocałował mnie w rękę i spojrzał na Hansola.
- Jesteście na "ty"?- tylko nie to.... znów spieprzyłem sprawę.
- Z pacjentami zbliżonymi do mojego wieku rozmawiam jak z kolegami... tak jest prościej, nie uważa pan?- hyung objął mnie i pocałował w głowę, demonstrując tym, że jestem tylko i wyłącznie jego.
- Rozumiem... niech tak będzie. 
- No dobrze...- psycholog wyciągnął kalendarz - Kiedy miałby pan czas na pierwsze spotkanie ze mną?
- Mam teraz tydzień wolnego więc się dostosuję...
- Hm... to żeby tego nie odwlekać... jutro wieczorem? Tak koło 19-stej?
- Może być.- Hansol wpisał Dongseoka i lekko się uśmiechnął.
- Myślę, że na dzisiaj wystarczy. Mógłby pan na chwilę wyjść? Bardzo bym pana o to prosił.
- Nie rozumiem po co.
- Chciałbym porozmawiać chwilę z pańskim chłopakiem.
- Wolałbym przy tym być...
- Proszę pana...- widziałem, że Hansol będzie miał z Seokiem masę roboty - Utrudnia mi pan w tym momencie pracę. 
- W porządku...- dwójka mężczyzn bardzo się zdziwiła gdy zabrałem głos - Możemy rozmawiać przy hyungu.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że jakby się coś działo to cały czas jestem pod telefonem.
- Dobrze...- Seok wstał i spojrzał na mnie.
- Wychodzimy Joshua... na dzisiaj to koniec.
- Dobrze hyung.- gwałtownie wstałem, co było ogromnym błędem z mojej strony. Czułem jak gnął mi się kolana, a przed oczami widziałem jedynie czarny obraz. Zacząłem lecieć na ziemię, jednak w porę zostałem złapany przez Dongseoka.
- Mam wezwać lekarza?- słyszałem jedynie niewyraźny głos Hansola.
- Nie... myślę, że nie... Joshua...- jęknąłem i drżącą ręką zacząłem szukać dłoni hyunga - Niech pan da wodę.- mężczyzna powoli mnie posadził, po czym wtulił w siebie i zaczął poić podaną przed psychologa wodą.
- Takie ataki zdarzają mu się często?
- Nie wiem... całymi dniami nie ma mnie w domu.
- Niech pan jedzie z nim do szpitala i to najlepiej dzisiaj.
- Mm...- otworzyłem lekko oczy i złapałem za płaszcz partnera - Chcę do domu...
- Joshua pojedziemy do szpi...
- Już jest dobrze...
- Nie wierzę, że to mówię, ale twój chłopak ma rację.- Hansol kucnął obok mnie i spojrzał mi w oczy - Nie wiem czy jest to skutkiem zmęczenia, stresu czy tych cholernych pobić, ale lepiej to sprawdzić.
- Nie nie... - złapałem się biurka i powoli wstałem - Mam tak jak się nie wyśpię.- wtuliłem się w hyunga, który wstał zaraz po mnie - Jak wrócimy do domu to pójdę spać.- psycholog westchnął i spojrzał na 34-latka.
- Proszę tego dopilnować...- po tych słowach wyszliśmy z sali. Było mi za siebie wstyd. Nie chciałem mdleć na ich oczach, ale nie mogłem przecież tego kontrolować. Po powrocie do domu Dongseok rozebrał mnie i położył do łóżka.
- Przepraszam skarbie...
- Co?... za co?
- Nie chciałem sprawiać ci problemu...
- Boże Joshua...- Seok westchnął i położył się obok mnie - Martwię się o ciebie szkrabie, a najgorsze jest to, że nie chcesz współpracować i sprawdzić co ci jest.- "szkrabie"... czy już wspominałem o tym, że kocham wręcz jak tak do mnie mówi? Spojrzałem na niego i cicho westchnąłem. Mimo osłabienia pragnąłem teraz kilku minut zajęcia się mną.
- Wiesz co mi pomoże?
- Buzi?
- Nie tylko.... pomiziasz mnie trochę?- kiedyś robił to dzień w dzień.
- Może najpierw się prześpij, hm?
- Hyuuuung.... tylko chwilkę.- mężczyzna uśmiechnął się lekko i zaczął tą niesamowicie przyjemną czynność. Całował mnie delikatnie po twarzy, szyi, rękach... w końcu podciągnął mi koszulkę i ostrożnie muskał mój poobijany brzuch. Niby to nic takiego, ale w tym momencie czułem się dla niego niezwykle ważny. Za każdym razem jak to robił, obchodził się ze mną jak z laleczką. W końcu przyciągnąłem go do siebie i zatapiając palce w jego gęstych, czarnych włosach pieściłem jego wargi. Po kilku odwzajemnionych buziakach Dongseok spojrzał na mnie i pogłaskał mnie po policzku.
- Kocham cię maluszku.- aishhh hyung, dlaczego? Przyciągnąłem go do siebie i znów zacząłem płakać. Hyung uspokajał mnie i głaskał po głowie. Był to dla mnie dość ciężki dzień. Byłem zmęczony, osłabiony, żyłem wizytą w ośrodku i pocałunkiem z Junem... jak dla mnie to za dużo jak na jeden dzień. Mimo to w głębi duszy cieszę się z takiego obrotu sprawy i wierzę w to, że Dongseok się zmieni.


~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------





1 komentarz: