27 października 2015

Joshua & Vernon ~cz.5 [Pomóż mi]




                        Wstałem, gdy na dworze było już jasno. Hansola nie było obok mnie, mimo że kładliśmy się spać razem. Pewnie od dobrych kilku godzin siedział w pracy. W zasadzie też powinienem już wracać do domu... wolę nawet nie myśleć, co mnie czeka po powrocie. Przestraszony ruszyłem do kuchni. Na stole leżała karteczka, a obok niej klucze do mieszkania.
" Weź je na wszelki wypadek. Gdyby się coś działo zawsze będziesz mógł tutaj przyjść. Miłego dnia Joshua!~"
Uśmiechnąłem się lekko, po czym schowałem do kieszeni kurtki klucze wraz z liścikiem. Nie uśmiechał mi się powrót do domu. Dochodziła 12-sta. Dongseok na pewno już się obudził i pewnie zastanawia się gdzie jestem. Hm.. w zasadzie mogę mu ściemnić, że byłem dzisiaj w szkole. Może wtedy uniknę kolejnej kłótni. Po wyjściu z domu na wszelki wypadek narzuciłem na głowę kaptur... jak już mówiłem mam dziwne wrażenie, że jestem ciągle obserwowany przez Seoka. Szybkim krokiem ruszyłem na stację metra. Dopiero gdy wsiadłem do środka odetchnąłem. Znów zacząłem się zastanawiać nad tym co zrobiłem... co się ze mną do cholery jasnej dzieje? Zachowuję się... jak jakaś dziwka. Czepiam się każdego, kto jest w stanie dać mi odrobinę ciepła i miłości. To w zasadzie nie jest zachowanie dziwki... sam już nie wiem kim mogę się teraz określić. Może Jun i Hansol mają rację? Może rzeczywiście pora na zdecydowany, mocny krok? Teraz tylko tak mówię... jednak gdy zobaczę Dongseoka wszystko do mnie wróci... zarówno te dobre jak i złe chwile. Nie... zbyt mocno go kocham, by powiedzieć mu "z nami koniec". W zasadzie jakbym coś takiego powiedział, pewnie bym już nie żył. Seok robiłby wszystko żeby mnie przy sobie zatrzymać... o ... może to jest właśnie to? Może jak go zastraszę, że odchodzę to w końcu się za siebie weźmie? 
Gdy usłyszałem swoją stację serce podeszło mi do gardła. Wysiadłem i niepewnym krokiem ruszyłem w stronę mieszkania. Po drodze jednak wstąpiłem do cukierni i kupiłem ulubione ciasto hyunga. Po co? Nie wiem... pewnie znów ze strachu. Jadąc windą myślałem tylko o tym jak przywita mnie chłopak. Z uśmiechem i czułością czy z bluzgami i agresją?
- Hyuuuuung!- wszedłem do środka stawiając ciasto na szafce - Skarbie, wróciłem wcześniej ze szkoły!- cisza... trochę dziwne. Przez głowę przechodziły mi już najgorsze myśli. Nie rozbierając się ruszyłem pospiesznie w głąb mieszkania. Nigdzie jednak nie było śladu po Seoku. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem do niego numer. 
- Słucham...
- Hyung?... gdzie jesteś?
- Ahh Joshua.... mówiłem ci, że jadę do Tokio.
- A...ale mówiłeś... mówiłeś, że za tydzień...
- Musiało mi się pomylić.- westchnąłem i osunąłem się na ziemię. Czułem jak już dopada mnie tęsknota.
- Kiedy wrócisz?
- Nie wiem... chyba za tydzień.
- Hyung...
- Hm?
- Kochasz mnie?- co się ze mną dzieje? Mam ochotę wyć i rwać sobie włosy z głowy w ramach tęsknoty za nim. Seok westchnął, po czym przeprosił kolegów i odszedł w ciche miejsce.
- Kocham cię najbardziej na świecie myszko.... a coś się stało?
- Lubię po prostu jak mi mówisz takie rzeczy... już za tobą tęsknię. Mogłeś mi powiedzieć, że wyjeżdżasz właśnie dzisiaj.
- Przepraszam...- słyszałem jak odpala papierosa i zaciąga się dymem - Jak wrócę to cię gdzieś zabiorę, hm?
- Naprawdę?
- Obiecuję... co będziesz dzisiaj robił?
- Pewnie umierał z tęsknoty. 
- Joshua...
- To źle, że cię kocham?!- cisza... cisza, która jeszcze bardziej nakręciła mnie na to, by w końcu wyładować emocje - W ogóle... jak mogłeś wyjechać nic mi o tym nie mówiąc?! Kim ja dla ciebie do cholery jestem?! Znikasz bez słowa i nawet nie wiesz kiedy do mnie wrócisz!... Co ja mam teraz ze sobą zrobić?!
- Skarbie...- znów musiałem się wyładować poprzez łzy.
- Przepraszam...- szepnąłem wycierając oczy.
- Joshua... wrócę jak tylko będę mógł, dobrze?... Zadzwoń po Juna, niech teraz z tobą mieszka i cię pilnuje... 
- Chcę ciebie...
- Jisoo... zadzwonię do niego, dobrze?- co? Nie... nie mogłem się teraz widzieć z Junem... nie po tym wszystkim.
- Ja to zrobię hyung...
- Obiecujesz?
- Tak... idź już do pracy.
- Będę do ciebie dzwonił kilka razy dziennie, dobrze?
- Mhm... kocham cię.- rozłączyłem się rzucając telefonem o kanapę. Nie potrafię zrozumieć samego siebie. Po pierwsze- Dongseok. Jestem z nim już bardzo długo, łączy nas wiele dobrych i złych chwil. Chcę być z nim, ale się boję... boję się, że przez jego alkoholizm, któregoś dnia po prostu w napadzie agresji mnie zabije. Mimo to pragnę mu pomóc, bo nie mogę patrzeć na to jak na dno leci mężczyzna, który znaczy dla mnie tak wiele. Osoba z numerem drugim- Jun. Najlepszy przyjaciel. Mimo krótkiej znajomości wiemy o sobie dosłownie wszystko. Pomagamy sobie we wszystkim, wspieramy się i kochamy jak bracia. Przynajmniej ja traktuję go jak najukochańszego brata, a on? Czy całowanie się i takie wyznanie to rzeczywiście jedynie dowód przyjaźni? Hm... mam wrażenie, że Jun się we mnie zakochał. Jak już mówiłem nie chcę tego. Nie potrafiłbym z nim być. Jeśli nam się nie uda i go stracę to będę już wtedy zupełnie sam. Czuję, że czeka nas poważna rozmowa, na którą niestety nie jestem gotowy. I w końcu trzecia osoba- Hansol. Pojawił się w moim życiu totalnie przez przypadek, a miesza w nim jak mało kto. Niby jest kolejną osobą, która chce mi pomóc, ale to co było między nami wczoraj... ponoć miłość zawsze pojawia się w naszym życiu przypadkowo, czyli wszystko by się zgadzało. Wydaje mi się, że najlepszą opcją będzie trzymanie się Seoka. Musimy jedynie spiąć się i dzielnie iść do przodu. Chodzić na terapię dla par, Dongseok musi przestać pić... damy radę. 
Przede mną teraz samotny tydzień. Jestem osobą, która cały czas potrzebuje czyjejś uwagi i bliskości więc nie wiem jak sobie z tym poradzę. Hyung ma rację... najlepszą opcją byłoby przyjście Juna, ale boję się, że źle się to może skończyć. Żeby o tym nie myśleć zrobiłem sobie jeść i zasiadłem na kanapie. Włączyłem telewizor i wpatrywałem się w niego grzebiąc jednocześnie w jedzeniu. W pewnym momencie zadzwonił do mnie telefon. Myśląc, że to Seok, rzuciłem się w jego stronę i pospiesznie odebrałem.
- Hyung!
- Em... Joshua?
- Jun...- zacisnąłem oczy i cicho westchnąłem.
- Możemy się spotkać?- mimo tego co zaszło między nami ostatnio, starałem się udawać, że nic się nie stało.
- Pewnie... wpadnij do mnie jak chcesz.
- Dongseok jest w pracy?
- Wyjechał w delegację do Tokio.
- Mhm... mogę wpaść za godzinę?
- Wpadnij kiedy będziesz chciał... nie planuję nigdzie wychodzić.- tak bardzo bałem się tego spotkania. Nie tego, że znowu do czegoś między nami dojdzie... nie dałbym się drugi raz. Bałem się rozmowy z nim i tego, że może ona zaważyć na naszej przyjaźni. Poza tym nie chciałem go zranić ani odrzucić w jakiś chamski sposób. Wtedy też przypomniało mi się, że w salonie jest rozsypane, potłuczone szkło z butelki po wódce Dongseoka. Westchnąłem i podniosłem się z kanapy, by je sprzątnąć. Sam jego widok wywoływał u mnie łzy i kłucie serca. Zdążyłem idealnie przed przyjściem przyjaciela. Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi ja akurat wyrzucałem śmieci. 
- Hej.- uśmiechnąłem się lekko i wpuściłem go do środka. Jun wszedł i rozejrzał się po mieszkaniu.
- Na pewno go nie ma?
- Mhm... a o co chodzi?- usiedliśmy w moim pokoju na kanapie. Chłopak spojrzał na mnie i westchnął.
- Bardzo spieprzyłem naszą przyjaźń? 
- Nie rozumiem... 
- Nie wiem co mi wtedy odwaliło, ale... chcę po prostu dla ciebie jak najlepiej... a ten pocałunek... przepraszam...- uśmiechnąłem się lekko i złapałem go za rękę.
- Powiesz mi dlaczego to zrobiłeś?
- Wolę nie.
- Junnie...
- Po co to roztrząsać, hm?- westchnąłem wpatrując się cały czas w jego oczy. Widziałem, że coś go męczy.
- Może jak powiesz to ci ulży?
- Wątpię.- Jun uśmiechnął się lekko i wstał - Pójdę już.
- Nie no przestań... posiedź jeszcze.
- Jisoo... tak będzie lepiej.- Jisoo... ten poważny ton... kurwa mać, tylko nie to.
- Nie wypuszczę cię stąd dopóki mi nie powiesz o co chodzi i dlaczego się tak dziwnie zachowujesz...- Jun westchnął i podszedł do okna.
- Wczoraj rodzice mieli sprawę w sądzie... mieszkam już teraz tylko z mamą. Jakoś... odkąd zaczęli się kłócić i straszyć tym rozwodem poczułem się tak źle jak nigdy dotąd.... żeby nie myśleć o nich bardziej zaangażowałem się w twoje problemy z Dongseokiem i... w pewnym momencie doszedłem do wniosku, że jesteś dla mnie strasznie ważny... Joshua...- chłopak spojrzał na mnie - To co czuję do ciebie to coś więcej niż przyjaźń... Wiem, że jesteś z Seokiem, dlatego nie chcę się w nic już mieszać... tak będzie lepiej...
- Nie rozumiem...
- Wyjeżdżam z mamą do Anyang...- o czym on mówi... czułem jak grunt usuwa mi się spod nóg. 
- Co...- nie mogłem nic z siebie wydusić. Żal ściskał mnie za gardło - Jun ja... - z trudem starałem się złapać choć odrobinę powietrza - Nie pozwolę ci na to...
- Joshua...- widziałem jak do oczu przyjaciela napływają łzy. W końcu podszedł do mnie i mocno mnie objął. Wtuliłem się w niego i znów zacząłem płakać - Tak będzie lepiej, zrozum...
- Nie możesz mnie zostawić!... Jun, błagam cię!- podniosłem głowę i spojrzałem mu w oczy. Nie sądziłem, że nasza przyjaźń kiedykolwiek się skończy... i to jeszcze w taki sposób - To przez Seoka?! To co ostatnio zrobiliśmy... zostawiasz mnie przez Dongseoka, tak?! - chłopak złapał moją twarz w obie dłonie i delikatnie pocałował mnie w czoło.
- Mi też jest z tym ciężko... przepraszam...
- TO PRZEZ NIEGO?!
- Jeśli powiem ci, że cię kocham, ale nie mógłbym odbierać ci szczęścia jakim jest dla ciebie Seok, to by to coś zmieniło?- otworzyłem szeroko oczy. Nie sądziłem, że kiedykolwiek usłyszę od niego takie słowa - Widzę, że go kochasz... jeśli jesteś z nim szczęśliwy, ja również postaram się taki być... - to był impuls. W jednej sekundzie dotarło do mnie, że przyjaźń Juna znaczy dla mnie znacznie więcej niż pseudo miłość Dongseoka. 
- Junnie...- zaciągnąłem się powietrzem... czułem jak znów robi mi się słabo. Jun od razu posadził mnie na kanapie i pogłaskał po plecach.
- Spokojnie...
- Nie... Jun...- spojrzałem na niego zapłakanymi i zamglonymi oczyma - Nie mogę cię stracić, rozumiesz? 
- Tak będzie lepiej dla nas obu...
- Sam nie wierzysz w to co mówisz... 
- Joshua...
- Mam tylko ciebie.... odkąd wyjechałem nie mam kontaktu z rodzicami, Dongseok... nawet o nim nie wspomnę... 
- Posłuchaj...
- Nie... teraz to ty posłuchasz mnie...- Jun otworzył szeroko oczy - Przyjaźń z tobą znaczy dla mnie znacznie więcej niż Seok... jeśli teraz wyjedziesz... możesz być pewien, że jak wrócisz do Seoulu to tylko po to żeby odwiedzić mój grób. 
- Czekaj Jisoo... spokojnie... 
- Chcę się rozstać z Seokiem... jeśli stracę jeszcze ciebie...- schowałem twarz w nogach i znów zacząłem płakać. To co się ostatnio dzieje w moim życiu jest stanowczo ponad moje siły. Po chwili poczułem jak ląduję w objęciach przyjaciela - Nie wyjeżdżaj stąd...
- Myślisz, że damy radę wrócić do starej przyjaźni?- spojrzałem na niego i skinąłem głową.
- Tak... tylko proszę cię... zostań tutaj...- ta rozmowa była dla nas obu niesamowicie bolesna. Jun obiecał, że porozmawia z mamą, a ja zacząłem zastanawiać się nad tym co mu powiedziałem. "Chcę się rozstać z Seokiem"... coś w tym jest. Sam już nie wiem... 
             
*

               Sobota. Z czystym sumieniem, że nie opuszczam zajęć, mogłem poleniuchować. No... powiedzmy. Byłem na spacerze z Junem, podczas którego bardzo dużo rozmawialiśmy, zjedliśmy masę pysznych rzeczy, odwiedziłem jego mamę, która zaprosiła mnie na domowy obiad... mile spędzony czas... tak jak dawniej. Podczas spędzonego u Juna w domu popołudnia dowiedziałem się, że jego mama wyjeżdża do Anyang do pracy, a Jun ma zostać w Seoulu u swojej babci... idealnie. Można by rzec, że wszystko powróciło do chwilowej normy. Gdy wróciłem wieczorem do mieszkania poczułem znów ogromną pustkę i pewnego rodzaju strach. Dongseoka nie było już od czterech dni. Czy za nim tęskniłem? Chyba tak... jednak wiedziałem, że po jego powrocie będzie nas czekała poważna rozmowa, na której niestety to ja ucierpię najbardziej. Przygotowując kolację spojrzałem na telefon, w którym czekał na mnie sms. 
<- Jak tam sobie radzisz?- uśmiechnąłem się lekko pod nosem gdyż była to wiadomość od Vernona. Niewiele myśląc wykręciłem do niego numer.
- Słucham?
- Hej, jak tam?
- Oo Joshua... wszystko w porządku?
- Mhm... a powiedz mi... co robisz dzisiaj wieczorem?
- Hmm... w zasadzie to nic. Chcesz porozmawiać?
- To też... wpadniesz do mnie na kolację i jakiś film? Dongseok siedzi w Tokio więc wiesz...
- Chętnie... o której mam być?
- Hmm...- spojrzałem na zegar.. dochodziła 19-sta - W zasadzie już możesz przyjeżdżać. 
- Dobrze... to do zobaczenia.- rozłączyłem się uśmiechając się szeroko. Odkąd Dongseok wyjechał czuję się... jakoś tak lżej. Fakt... mam momenty, w których potrafię płakać za nim jak głupi, ale przychodzą one coraz rzadziej i są dosłownie chwilowe. Z Junem również wszystko sobie wytłumaczyłem i stanęło na tym, że zostajemy przyjaciółmi.. takimi jak dawniej. Teraz zostaje jedynie kwestia Hansola. 
Po przygotowaniu stołu, świeczek, jedzenia i masy filmów ze zniecierpliwieniem czekałem na przyjazd chłopaka. Gdy w końcu się zjawił czułem jak serce rozsadza mi klatkę piersiową. Otworzyłem jednak drzwi i szeroko się uśmiechnąłem.
- Wooow... Joshua potrafi się uśmiechać.- z takimi słowami wszedł do mieszkania i delikatnie mnie pocałował. Czułem jak miliony motylków wirują mi po brzuchu... już zapomniałem jakie to przyjemne uczucie. 
- Mhmmm... i myślę, że teraz będę miał ku temu coraz więcej powodów.
- Żartujesz? Widzę, że przez te ostatnie dni trochę się pozmieniało.
- Aishhh... zaraz ci wszystko opowiem.- gdy zaczęliśmy jeść opowiedziałem o wszystkim chłopakowi. O rozmowie z Junem, o planach dotyczących Dongseoka. Widziałem, że Hansol jest niesamowicie przejęty i zaangażowany w całą tą sytuację - Masz jeszcze ochotę na wino?
- Mmm... mhm, w sumie czemu nie.- uśmiechnąłem się, po czym posprzątałem ze stołu i przyniosłem owoce oraz drugą butelkę wina. Przenieśliśmy to jednak do salonu i popijając zaczęliśmy oglądać wybrany przez Vernona film. Nie mogłem się jednak na nim skupić, bo chłopak obejmując mnie bawił się moimi włosami. Oparłem o niego głowę i na niego spojrzałem.
- Rozpraszasz mnie.- ten uśmiechnął się, po czym wyciągnął z mojej dłoni kieliszek i postawił go na stole.
- Bardzo?- zapytał całując mnie w kącik ust. Uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po policzku. 
- Bardzo... przez ciebie nie wiem o czym jest film.
- Mam ci go streścić?- zapytał pieszcząc nosem moje ucho. 
- Poproszę.- spojrzeliśmy na siebie i delikatnie, z lekkimi rumieńcami na twarzach uśmiechnęliśmy się do siebie. Po chwili jednak znów smakowaliśmy swoich ust. Znowu czułem jak się rozpływam - Mm... Hansol. 
- Tak?- wstałem i chwyciłem go za rękę. Chłopak bez żadnego sprzeciwu poszedł za mną. Po chwili leżałem już pod nim na łóżku. Patrzyliśmy sobie w oczy i nieśmiało rękoma badaliśmy każdy milimetr swoich twarzy - Joshua...
- Tak?
- Zostaw tego dupka... błagam cię.- skinąłem jedynie głową i znów zatopiłem się w jego ustach. Czułem się przy nim taki bezpieczny i szczęśliwy. Czy nie tak właśnie powinien wyglądać związek? Czy nie powinien on opierać się na wzajemnym zaufaniu, poczuciu bezpieczeństwa, oddaniu i wzajemnej, bezgranicznej miłości? Te cechy są zupełnym przeciwieństwem mojej chorej relacji z Dongseokiem. 
Hansol w niezwykle nieśmiały i delikatny sposób dotykał mojego poobijanego ciała. Czułem, że nie chce bym czuł się niekomfortowo przez ewentualny ból krwiaków. Zdjąłem z niego koszulkę i drżącymi rękoma drapałem go delikatnie po plecach. Po pewnym czasie Hansol złapał moje ręce i położył je na łóżku. Rozpinając mi koszulę całował mnie delikatnie po klatce piersiowej i brzuchu. Jęknąłem łapiąc go za włosy. Chłopak spojrzał na mnie przestraszony.
- Boli?- pokręciłem przecząco głową i pogłaskałem go po twarzy. Ten ucałował moją dłoń i mocno za nią złapał kontynuując wcześniej zaczętą czynność. Głaskałem go po ręce kciukiem i cicho mruczałem. Serce waliło mi jak szalone. Czułem się jak podczas pierwszego razu. Masa mieszających się ze sobą emocji. Strach, niepewność, pożądanie, podekscytowanie... miło było znów to poczuć. Chłopak usiadł między moimi nogami i całując mnie po brzuchu niepewnie rozpinał mi spodnie. Gdy je zdjął otworzył szeroko oczy - O boże...- no tak... zapomniałem. Moje nogi wyglądają okropnie. Poza tym, że są pokryte siniakami i krwiakami, są też wychudzone i pocięte z mojej własnej głupoty. 
- Nie przejmuj się tym.- szepnąłem i znów przyciągnąłem do siebie chłopaka. 
- Nie chcę cię skrzywdzić.
- Dzięki tobie zapominam o całym bólu.- seks z Hansolem? Bajka... nie sądziłem, że można mieć z tego taką przyjemność. Do tej pory pójście do łóżka kojarzyło mi się wyłącznie z bólem, łzami i upokorzeniem. Teraz wiem, że jeśli robi się to z osobą, która traktuje cię jak swój największy skarb wygląda to zupełnie inaczej. Każdy jego ruch był delikatny i przemyślany. Zamiast ciągłych uderzeń w twarz, czułem na niej jego delikatne, drżące wargi. Opuszki jego palców głaskały mnie po wrażliwej talii, a usta szeptały niezwykle czułe rzeczy. Chciałem by ta chwila trwała wiecznie... było mi tak cholernie dobrze. Kochaliśmy się całą noc... skończyliśmy gdy na dworze zaczęło świtać. Leżałem wtulony w nagie i rozgrzane ciało Hansola. Ze spokojem wsłuchiwałem się w bicie jego serca i czekałem z niecierpliwością kiedy się obudzi i kiedy będę mógł go przywitać. Nie wytrzymałem. Zacząłem głaskać go po policzku i całować po szyi. Po chwili usłyszałem cichy mruk chłopaka. Zachichotałem i na niego spojrzałem - Wstawaj juź śpiochu.- Hansol sięgnął po telefon.
- Jest 5 rano głupku.
- No właśnie.- pocałowałem go i zerwałem się z łóżka narzucając na siebie jego za duża koszulkę - Jak wyglądam?
- Ślicznie jak zawsze.- uśmiechnąłem się i usiadłem okrakiem na chłopaku.
- Co dzisiaj będziemy robić?
- Mmm... najpierw daj mi buzi.- nachyliłem się do chłopaka namiętnie go całując. Następnie pocałowałem go w szyję oraz klatkę piersiową, po czym oparłem na niej brodę patrząc na chłopaka. Ten pocałował mnie w czoło i się uśmiechnął - Na 7 muszę jechać do pracy... powinienem obrobić się jakoś do 15-stej to zabiorę cię gdzieś na obiad.
- Mmm co ja będę robił do 15-stej?
- Myślał o mnie chudzielcu.
- To na pewno.- uśmiechnąłem się i zszedłem z chłopaka. Ten wstał i zaczął się ubierać.
- Oddasz mi koszulkę?
- Nie... jest moja. Weź coś ode mnie z szafy.- Vernon pokręcił głową i wygrzebał jakąś koszulę.
- Nada się?
- Pokaż się w niej.- po ubraniu się przybrał pozę modela i przygryzł wargi czym wywołał u mnie falę śmiechu.
- Ejjj.... jest aż tak źle?- podszedłem do niego, poprawiając mu kołnierzyk. 
- Teraz jest idealnie.- po chwili zostałem przyciśnięty do ściany. Jego drobne rączki trzymały moje biodra, a język znów badał wnętrze moich ust. Po kilku minutach przerwał patrząc mi w oczy.
- Lecę, bo się spóźnię.- jęknąłem niezadowolony tupiąc nogą czym wywołałem uśmiech na jego twarzy - Joshua...
- Co...- chciałem grać twardego, ale przy tak słodkiej osobie się nie da.
- Dziękuję, że jesteś.- wtuliłem się w niego - Ze wszystkim damy sobie radę, tak?
- Musimy.- chłopak pocałował mnie i lekko się uśmiechnął - Będę o 15-stej.
- Dobrze... miłego dnia.- znów samotność. Mimo to czułem się niesamowicie szczęśliwy. Nie wiedziałem jednak, że będzie to tak krótkie i przejściowe. Gdy Hansol wychodził z klatki w tym samym czasie pod blok przyjechał Dongseok... nie sądziłem, że wróci wcześniej z delegacji...


~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------


5 komentarzy:

  1. O nie teraz chyba stanie sie coś niedobrego ;;

    OdpowiedzUsuń
  2. Albo sie wyminą i potem będzie afera albo zacznie sie nie zły za przeproszeniem wpierdol

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo nieee ;-; no to będzie niezła masakra... tylko oby się wszystko dobrze skończyło ;-;

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś czuje że on to wszystko wie bo w końcu Joshua miał wrażenie ze on go cały czas obserwuje.

    OdpowiedzUsuń