20 października 2015

Joshua & Vernon ~cz.1 [Pomóż mi]





                      Nazywam się Hong Jisoo, ale większość ludzi mówi do mnie Joshua. Od dwóch lat mieszkam w Seoulu z moim chłopakiem Dongseokiem. W zasadzie nie z chłopakiem tylko facetem... hm.. jest starszy ode mnie o 14 lat. To może po kolei? Wcześniej mieszkałem w Yeosu i tam właśnie poznałem Seoka na jednej z imprez, na które niegdyś dość często chodziłem. Z początku spotykaliśmy się jak typowe parki, no wiecie... kino, knajpy, spacery. Po około czterech miesiącach związku zaproponował mi wyjazd do Seoulu. W sumie to on był zmuszony do przeprowadzki... taka praca. Firma, w której pracuje, przeniosła swoją siedzibę do stolicy Korei. Powiedział, że nie chce się ze mną rozstawać i że spotykanie się ze mną będzie teraz bardzo trudne. Widywalibyśmy się pewnie raz na miesiąc jak dostałby jakieś wolne. Mało tego... musiałby jechać przez całą Koreę tylko po to, by spędzić ze mną weekend. Dongseok obiecał, że w Seoulu znajdzie odpowiadającą mi szkołę i że spokojnie będę mógł kontynuować naukę, na której bardzo mi zależy. Jestem obecnie w klasie maturalnej. Podczas przeprowadzki zaczynałem liceum, co było idealnym wręcz pretekstem do zmiany otoczenia. W zasadzie był to jeden z bardziej kluczowych argumentów, którym operowałem podczas rozmowy z rodzicami. Oczywiście rodzice nie wiedzą o tym, że przeprowadziłem się z facetem i mieszkam właśnie z nim. Cały czas żyją w przekonaniu, że wynajmuję pokój w akademiku i wiodę spokojne życie przeciętnego, koreańskiego ucznia. Szczerze? Bardzo bym tego chciał... Niestety nie mam tak kolorowo, jakby się mogło wydawać. 
Dongseok przestał radzić sobie z nadmiarem i tempem wykonywanej pracy. Siedzi w biurze od 7 rano do około 21-22 bez chwili wytchnienia. Można zwariować, co? No właśnie... Około 1,5 roku temu zaczął pić. Pić to mało powiedziane... chleje na umór, do nieprzytomności. Zanim jednak padnie w przedpokoju bądź salonie musi wyżyć się na mnie. Jak? To proste. Nie ma dnia, w którym nie zaciągnąłby mnie do łóżka. Nieraz potrafi zrobić to ze mną na stole, kanapie, w przedpokoju, w łazience... wszystko jedno. Za każdym razem jak się stawiam lub odmawiam dostaję po gębie. Dongseok to kawał chłopa, także każde uderzenie z jego strony kończy się masą siniaków i krwiaków. Mam już dość... szczerze mam dość takiego życia, ale co mogę zrobić? Muszę godzić się na takie traktowanie, inaczej zostanę bez pieniędzy i dachu nad głową. Poza tym mimo wszystko chyba nadal coś do niego czuję...

*

               Usiadłem na korytarzu czekając na pierwszą lekcję. Na głowę narzuciłem kaptur, a rękawy bluzy obciągnąłem, by nikt nie patrzył na moje ręce. Siedziałem ze spuszczoną głową i czekałem ze zniecierpliwieniem na ten nieszczęsny dzwonek, który dzisiaj jak na złość nie chciał zadzwonić. W pewnym momencie poczułem jak ktoś siada ze mną ramię w ramię, jednak nie miałem odwagi, by zobaczyć kto to.
- Hej, co tam?- ten głos... Jun. Mój najlepszy przyjaciel, którego poznałem w pierwszej klasie liceum.
- Spoko, jakoś leci.... nauczyłeś się na sprawdzian z matmy?
- Hmm... no powiedzmy.
- To siedzę z tobą... nic nie umiem...
- Znowu gotowałeś obiadki i sprzątałeś chałupę tego ćwoka zamiast się uczyć?
- Daruj sobie, okej?- podniosłem głowę spoglądając na chłopaka. Gdy zobaczyłem wyraz jego twarzy przypomniałem sobie o nowym siniaku pod okiem. 
- Znowu cię pobił?!
- Ciszej bądź...- syknąłem, gdy zobaczyłem spoglądających na nas uczniów - Jak widać... widocznie mi się należało.
- Pewnie... co tym razem? Plamka na ścierce w kuchni czy nie chciałeś się znowu z nim pieprzyć?
- Jun... to nie twoja sprawa.
- Jak nie moja sprawa do cholery? Jesteśmy przyjaciółmi czy nie?... Jak mam siedzieć cicho jak widzę co ten chuj ci robi?
- Nie mów tak o nim...- chłopak wstał i głośno westchnął.
- Nie rozumiem co ty w nim widzisz i czemu ciągle z nim jesteś...- podniosłem się powoli i syknąłem.
- Aishh... mówiłem ci, że go kocham, tak? Jak ludzie się kochają to ze sobą są... logiczne.
- A co z nim? On w taki sposób okazuje ci miłość?- Jun podwinął rękawy mojej bluzy i pokręcił głową - Kiedy w końcu zmądrzejesz?- dzwonek... idealnie. Wreszcie nie będę musiał kontynuować tej rozmowy. 
Reszta dnia zleciała mi w miarę szybko. W sumie miałem dzisiaj tylko 5 lekcji więc nie ma opcji, by ten czas jakoś szczególnie się dłużył. Właśnie... tylko 5 lekcji... wyszedłem ze szkoły o 13-stej i co teraz? Nie miałem ochoty na powrót do domu, ale chcąc nie chcąc musiałem to zrobić. Najchętniej powłóczyłbym się gdzieś z Junem, ale obowiązki na mnie czekały. Sprzątnięcie mieszkania, zrobienie obiadu... dzień jak co dzień. Hm... później tylko zaciskanie zębów i szykowanie tyłka na powrót Seoka z pracy. Na samą myśl parsknąłem śmiechem i ruszyłem do domu. Idąc przez park, za którym mieszkaliśmy zauważyłem parkę hm... chyba studentów, trzymających się za ręce i karmiących się nawzajem ciasteczkami imbirowymi. Na sam widok na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Zaraz jednak w głowie zaczęły rodzić się pytania, dlaczego związek mój i Dongseoka nie może tak wyglądać? Czym do cholery jasnej zawiniłem? Nie, zaraz... co ja mówię? Ponoć to zachowanie to efekt jego nadmiernej i ciężkiej pracy. Ale czy to jest rzeczywiście jedyny powód przez który się tak na mnie wyżywa? Hm... może wina tkwi również po mojej stronie? Sam już nie wiem... widocznie tak musi być i koniec. 
Po powrocie do domu i zrobieniu wszystkich domowych czynności usiadłem przed kompem. Zamiast odpalić tradycyjnie jakąś grę postanowiłem poszukać ośrodka i odpowiedniego psychologa dla mojego partnera. Stwierdziłem, że spróbuję umówić go na wizytę do specjalisty, który pomoże mu z jego problemami. Może ja jako gówniarz nie jestem w stanie mu odpowiednio doradzić? Chyba jedyne co mogę dla niego zrobić to zaproponować mu taką wizytę. Hm... no i coś jest. Ośrodek leczenia uzależnień na obrzeżach Seoulu... ciche i spokojne miejsce z masą wyszkolonych specjalistów... idealnie. Teraz pozostaje kwestia wyboru psychologa. Hm.. większość opinii jest podzielona 50/50. Po około godzinie udało mi się znaleźć kogoś odpowiedniego. Ludzie twierdzą, że mimo młodego wieku jest niesamowitym lekarzem. Do tego posiada na swoim profilu same pozytywne opinie... o to mi właśnie chodziło. Sięgnąłem po telefon i zadzwoniłem pod jego numer. 
- Choi Hansol, psycholog, w czym mogę pomóc?
- Em... dzień dobry... Chciałbym... chciałbym umówić na wizytę do pana mojego chłopaka...
- Mhm... a co się dzieje?- gdy usłyszałem przyjazny głos mężczyzny poczułem nagłą ulgę.
- Od 1,5 roku pije przez pracę. Po powrocie do domu.... on... znęca się nade mną...
- Hm.. wie pan co? To nie jest rozmowa na telefon.- mężczyzna westchnął - Kiedy miałby pan czas przyjechać do kliniki? Wie pan... póki co bez partnera. Powiedziałby mi pan o co dokładnie chodzi.
- Jutro... mogę przyjechać nawet jutro. Będzie miał pan czas?
- Oczywiście... hm, proszę chwilkę poczekać.- słyszałem jedynie spokojny oddech lekarza i szelest papieru - Odpowiada panu 16-sta?
- Tak.
- Świetnie... w takim razie do zobaczenia.
Ulżyło mi. Cieszyłem się, że wreszcie będę mógł powiedzieć komuś o wszystkim co mnie boli. Fakt, mam Juna, ale nie chcę zadręczać go swoimi problemami. Wystarczająco się już o mnie martwi. Sam nie ma lekko, a bardziej przejmuje się mną niż sobą. Wprawdzie on ma problemy z rozwodzącymi się rodzicami, ale wiadomo, że bardzo to przeżywa. 
            Dochodziła 19-sta. Leżałem na kanapie i oglądałem wiadomości zerkając co chwilę nerwowo na zegar. Wiedziałem, że Dongseok wróci prawdopodobnie dopiero o 22, ale już zacząłem się stresować. Strasznie denerwowałem się tym, że muszę mu powiedzieć o tym, że chcę go wysłać na leczenie. Wiem, że się nie zgodzi, ale muszę jakoś próbować do cholery. Jeśli mamy ze sobą być to musi coś zrobić ze swoim uzależnieniem i pociągiem do seksu. W pewnym momencie usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi. Pospiesznie wstałem i ruszyłem w stronę przedpokoju, w którym rozbierał się Dongseok. Stojąc w drzwiach czułem już od niego alkohol. Mimo to podszedłem do niego i niepewnie się do niego przytuliłem. Seok pocałował mnie w głowę i lekko się uśmiechnął.
- Co tam młody?
- Wszystko dobrze.... jak w pracy?
- Aaaa.... szkoda gadać. Tak mnie szef wkurwia...
- Nie przeklinaj...- mężczyzna spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął.
- Zrobiłeś mi świętoszku jeść?
- Tak... już ci nakładam.- poszedłem do kuchni. Drżącymi rękoma nałożyłem mu kolację i postawiłem ją na stole przed mężczyzną - Hyung?
- Tak?
- Nie myślałeś może o zmianie pracy?- Dongseok podszedł do lodówki i wyciągnął z niej wino. Następnie usiadł i polewając sam sobie, jadł i popijał wspomnianym przeze mnie wcześniej trunkiem.
- A co ty myślisz? Że to jest takie proste?
- N...nie, ale...
- No właśnie... masz czym zapchać mordę, masz się gdzie uczyć i mieszkać... to nie marudź.
- Nie... Skarbie... chodzi mi o to, że zaharujesz się na śmierć... Martwię się o ciebie...- Seok parsknął śmiechem i spojrzał na mnie spitymi oczami.
- Martwisz się o mnie?...urocze. Wiesz co możesz dla mnie zrobić żeby poprawić mi humor?
- Co takiego?
- Przynieś mi grzecznie z piwnicy zgrzewkę piwa, a później poczekaj na mnie w łóżku.- westchnąłem i spuściłem głowę. Czułem jak do oczu napływają mi łzy - Joshua... słyszysz?- wstałem przerażony i podszedłem do mężczyzny niepewnie go przytulając. Wtuliłem jego głowę w swój brzuch,a następnie go w nią pocałowałem. Seok położył mi rękę na pośladkach i w miarę delikatnie mnie po nich poklepał - Joshua...
- Wpadłem na pewien pomysł hyung.
- No słucham.- usiadłem na krześle obok chłopaka i pogłaskałem go po twarzy.
- Zadzwoniłem dzisiaj do ośrodka... tam... tam leczą osoby takie jak ty...
- Czekaj, czekaj... co takiego? (włączamy)
- Chcę żebyś podjął się terapii... Nie widzę dalej naszego związku jeśli niczego ze sobą nie zrobisz.- sam nie wierzyłem w to co powiedziałem. Widziałem jak Seok robi się siny ze złości. 
- Za kogo ty mnie masz gnojku...No pytam!
- N... nie krzycz, błagam cię...- Dongseok podniósł się gwałtownie z krzesła i szarpnął mnie za bluzę. Przyciskając mnie do ściany ciężko oddychał i mierzył mnie wzrokiem. 
- Skarbie, uspokój się...
- Co to za ośrodek? Dla czubków?!... Naprawdę za takiego mnie masz?!- po raz pierwszy tego dnia zostałem uderzony w twarz. Powstrzymując łzy podniosłem głowę i spojrzałem partnerowi w oczy.
- Hyung, chcę ci pomóc... pójdź tam ze mną tylko na jedną wizytę... proszę cię... 
- Pewnie... zamkniesz mnie w ośrodku i zaczniesz sobie sprowadzać innych, tak?! Jesteś tylko mój do cholery!
- Przestań mnie traktować jak rzecz!- gdy zobaczyłem unoszącą się w górę rękę mężczyzny zacisnąłem kurczowo oczy wierząc, że to mnie przed czymś ochroni - Przepraszam, nie bij mnie!- po chwili poczułem jednak silne uderzenie w głowę. Osunąłem się na ziemię i czekałem aż zniknął mi mroczki przed oczami. Momentalnie jednak zrobiło mi się niedobrze... nie wytrzymałem. Tak... zwymiotowałem prosto pod nogi Seoka. Można się domyślić jak to się skończyło. Zostałem sprany jak najgorsza szmata. Nigdy jeszcze nie pobił mnie do tego stopnia, że z większości części ciała leciała mi krew. Jego wyładowywanie negatywnych emocji trwało może 10 minut. Przez ten czas jednak zdążyła polać mi się krew z wargi, nosa, ucha, powyrywanych paznokci, które straciłem chcąc się obronić i przedramienia, które rozciął mi nożem leżącym na stole. Po tym wszystkim udał się do łóżka... zupełnie tak, jakby nic się nie stało. Zawsze tak jest... mam już dość.


~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------






8 komentarzy:

  1. Lubię tematykę, jaką wybrałaś :) I nieźle podstarzyłaś Vernona xD
    Nie przepadam za Nightcore, ale dzięki za podsunięcie fajnej piosenki - odszukałam sobie oryginał :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ten facio, z którym jest Jisoo to nie Vernon. On ma na imię Hansol, o ile się nie mylę ^^.

      Usuń
    2. Hansol to jest psycholog, czyli Vernon. Nie rozumiem, dlaczego ktoś napisał ze ten facet to Vernon o ile dobrze zrozumialam ten komentarz. +.+

      Usuń
  2. O nieee biedny Joshua ;-;
    Ale i tak strasznie podoba mi się motyw jaki wybrałaś *^*
    Jestem ciekawa jak to dalej będzie, czekam z niecierpliwością ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, mój bias i przesłodki Joshua 😊 No, ciekawe jak to się dalej potoczy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Joshua nie powinien się po tym nożu wykrwawić?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawie opisany temat. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń