22 lipca 2018

Korepetycje~cz.14 [Hyunjin&Jeongin]



 
                        Minęły trzy tygodnie. Po ostatniej rozmowie, mój związek z Hyunjinem wszedł na nieco inne tory. Częściej ze sobą rozmawiamy, spędzamy ze sobą jeszcze więcej czasu, coraz swobodniej się przy nim czuję i powoli tłumaczę sobie, że w niczym nie jestem od niego gorszy. Każdy z nas jest specjalny i wyjątkowy na swój sposób i póki co, tego właśnie się trzymam.
                    Siedziałem na szkolnym dziedzińcu, czekając na przyjazd mojego chłopaka. Było potwornie zimno i ponuro, jednak mimo to stwierdziłem, że poczekam na Hyunga i razem pójdziemy do szkoły. Siedziałem na ławce przeglądając książkę od matematyki. Ta jędza pyta mnie na absolutnie każdych zajęciach. Wprawdzie dostaję piątki i czwórki, ale co z tego? Dzień w dzień muszę zaglądać do tego cholerstwa, którego nigdy nie użyję w dorosłym życiu.
- Jeongin-ah! - uniosłem głowę, słysząc głos Jisunga. Nie widziałem go w szkole od ponad miesiąca więc byłem ogromnie zdziwiony faktem, że w końcu się pojawił. Moją uwagę przykuł jednak ktoś inny... Jisung prowadził przed sobą wózek z Minho.. zmizerniałym, bladym jak trup, okrytym od pasa w dół kocem, Minho.
- Hyung.. - poderwałem się na równe nogi, biegnąc w ich kierunku. Ostatni raz byłem u niego w szpitalu ponad tydzień temu. O jego stanie zdrowia dowiadywałem się jedynie od chłopaków, którzy przesiadywali u niego codziennie. Hyunjin mówił mi, że Minho przeszedł amputację obu nóg i mimo, że jest pełnym optymizmu chłopakiem, który zawsze starał się znaleźć we wszystkim pozytywną stronę, tego nie był w stanie przełknąć.. - Cześć.. - wydusiłem przez ściśnięte gardło, wbijając wzrok w zbolałą twarz przyjaciela.
- Jak tam młody? - zapytał Jisung, głaszcząc swojego chłopaka po głowie.
- W porządku. - kucnąłem, łapiąc niepewnie Minho za rękę - Cześć Hyung.. - ten skinął jedynie głową, wbijając wzrok w kraciasty koc - Cieszę się, że wróciłeś do szkoły. 
- Tylko po papiery.. - szepnął unosząc wzrok na zmieszanego Jisunga.
- Jak.. jak to po papiery?
- Minho chce zrezygnować ze szkoły.
- Ale..
- Będzie się uczyć w domu.. tak będzie dla niego lepiej. 
- Rozumiem. - objąłem Minho, czując bijący od niego chłód i absolutną obojętność - Masz w nas wsparcie Hyung... pamiętaj. 
- Wiem Jeonginie..
- Jakbyś potrzebował czegokolwiek.. o każdej porze dnia czy nocy to dawaj znać, dobrze?
- Dziękuję. 
- Dzięki młody. - szepnął Jisung, uśmiechając się - Pójdziemy już.. nie chcemy wzbudzać niepotrzebnej sensacji. 
- Tak.. jasne, rozumiem. - byłem w totalnym szoku. Wiedziałem, że Minho źle to zniesie.. każdy by zareagował podobnie.. ale nie sądziłem, że zostanie z niego wrak człowieka, odporny na każdy miły gest czy dobre słowo. Może zwyczajnie potrzebuje czasu? Może za miesiąc, dwa czy pół roku, znów będzie się uśmiechać? Mam nadzieję, że ten wypadek zmienił coś w Jisungu i rzeczywiście weźmie za Minho pełną odpowiedzialność. Swoją drogą podziwiam go... decydowanie się na życie z kimś w stanie Minho to ogromna odpowiedzialność i podporządkowanie całego swojego życia pod chorą osobę. Chyba rzeczywiście Jisung bardzo mocno go kocha, skoro zdecydował się na taki krok..

*

                        Wszedłem na stołówkę w towarzystwie mojego chłopaka i Felixa. Pozostali chłopcy czekali już na nas przy naszym stałym miejscu. Idąc w stronę stolika z tacą pełną jedzenia, usłyszałem za plecami dziewczęcy, bardzo piskliwy głos. 
- Hyunjin! - o nie... jakaś panienka chce zbliżyć się od mojego Hyunga? Po moim trupie.. 
- Yunjin... co jest? - burknął od niechcenia mój chłopak, wpatrując się w swoją byłą dziewczynę. Jeszcze tylko jej mi do szczęścia brakowało. Czego ona jeszcze od niego chce? Przecież wyraźnie jej powiedział, że między nimi koniec. 
- Ahh.. chciałam zapytać, co u ciebie.
- Wszystko w porządku.. co z resztą widać. - mówiąc to zerknął na mnie, uśmiechając się. 
- No tak. Cała szkoła o was mówi... kapitan drużyny, chłopak z dobrego domu i najlepszy uczeń w szkole i... to coś, są razem. Kto by pomyślał, co?
- Widzę, że nic się nie zmieniłaś... pójdziemy już. 
- Słyszałam, że ten dzieciak stroni od seksu. - Hyunjin spojrzał na dziewczynę, marszcząc przy tym brwi.
- Coś ty powiedziała?
- Widzę jaki ostatnio jesteś spięty i zły. - Yunjin podeszła do chłopaka, kokietując go w tak obrzydliwy sposób, że miałem ochotę zwymiotować, a potem wydłubać jej te wysmarowane na grubo oczy - Wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć w tych sprawach.
- Jesteś śmieszna. - Felix parsknął śmiechem, zerkając na mnie - Chodź młody, usiądziemy.
- Moment..
- Nie no, niech słucha.. nie wiesz, co tracisz.. śmieciu. - burknęła z pogardą, przenosząc ponownie wzrok na mojego chłopaka.
- Yunjin, nie poniżaj się jeszcze bardziej. - westchnął Hyunjin - Aha... i nie życzę sobie takich odzywek w stosunku do Jeongina, jasne?
- Jeongin, tak? - dziewczyna zaśmiała się, podchodząc bliżej mnie - Nie lubisz, jak ktoś cię ciągnie za włosy? Albo daje klapsy?
- Słucham.. - zalałem się rumieńcem, czując jednocześnie narastającą we mnie złość.
- Yunjin, dość... Jeongin nie słuchaj jej... gada głupoty.
- Głupoty, tak? Kiedyś nie mógł się ode mnie odkleić. - uśmiechnęła się w moim kierunku, sprawiając, że coś we mnie pękło. Czułem się tak poniżony, okłamany i wściekły, jak nigdy dotąd - Ale to dobrze, że taka z ciebie cnotka.. Hyunjin w końcu nie wytrzyma i wróci do mnie. Przy mnie miał wszystko, czego potrzebował.. - nie myślałem nad tym, co robię. Rzuciłem pod nogi tacę z jedzeniem, popychając z całej siły tą podłą pindę, tak że ta wylądowała na ziemi - Posrało cię?! 
- Co ty wyprawiasz.. - warknął Hyunjin, szarpiąc mnie za rękę.
- Ty... co to miało być? - uniosłem wzrok, widząc patrzącego na mnie z góry III-klasistę. 
- Daj spokój, zostaw go. - burknął mój chłopak.
- Ty się nie wtrącaj... to sprawa między mną o tym gnojem. - mówiąc to chwycił mnie za mundurek, odciągając mnie od Hyunjina i zdezorientowanego Felixa - Brzydzę się damskimi bokserami, rozumiesz? - nic nie mówiąc, spojrzałem na Yunjin i triumfujący na jej twarzy uśmiech - Pytam, czy zrozumiałeś?!
- Ja.. - w jednej chwili poczułem ogromny ból twarzy, przez który wylądowałem na ziemi, starając się poskładać jak najszybciej rozmazany przed oczami, obraz. 
- Jeongin! Coś ty zrobił idioto?! 
- Może to go oduczy takiego zachowania... pieprzony śmieć. 
- Jeongin.. - gdy poczułem chwytającą mnie za nadgarstek rękę Hyunjina, odtrąciłem ją, starając się jakoś wstać - Chodź.. trzeba cię stąd zabrać. - mówiąc to, narzucił moją rękę na swoje ramiona, jednak wyraźnie dałem mu do zrozumienia, że poradzę sobie sam - Jeongin, co jest? 
- Wygląda jeszcze bardziej żałośnie, niż zwykle. - uniosłem ostrożnie głowę, widząc śmiejącą się nade mną Yunjin.
- Zadowolona jesteś z siebie? 
- Nie powiem, że nie. - wstałem leniwie z ziemi, dotykając niepewnie twarzy. Tak, jak myślałem.. znowu moje usta i nos wyglądały, jakby ktoś rozkwasił na nich pomidora.. ohyda. 
- Nie dotykaj.. 
- Daj mi spokój. - burknąłem, idąc w kierunku drzwi. Strasznie kręciło mi się w głowie i do tego było mi potwornie niedobrze. Mimo to chciałem jak najszybciej zniknąć ze stołówki, z widoku wszystkich uczniów. Ta dziewczyna nigdy nie odpuści i nigdy już nie da mi spokoju.. mam już tego serdecznie dość. Gdy tylko wyszedłem z budynku, wszedłem w krzaki, by nikt mnie nie widział i zwymiotowałem.. tak po prostu. Czułem się strasznie skołowany... nie wiem czy przez to, że dostałem w nos, czy przez to, co usłyszałem od Yunjin..
- Jeongin-ah! - mój chłopak podbiegł do mnie, łapiąc mnie w pasie - Boże, co z tobą.. - pochyliłem się jedynie, po czym splunąłem, biorąc głęboki oddech - Chodź, musisz usiąść. - nie miałem siły się z nim kłócić. Usiadłem na wskazanej ławce, głęboko oddychając. Hyung wyjął ze swojego plecaka wodę i chusteczki, którymi zaczął obmywać ostrożnie moją twarz - Boli?
- Nie. - wyjąłem z jego dłoni namoczony materiał, wycierając zakrwawiony nos.
- Jesteś na mnie zły, prawda? - spojrzałem jedynie na niego, zostawiając to bez komentarza - Skarbie.. przysięgam ci, że to, co mówiła Yunjin, to nie jest prawda... to, co mówiła, było obrzydliwe.
- Dałeś się jej kokietować i stanąłeś w jej obronie.. - splunąłem krwią, wyciągając z jego dłoni kolejną chusteczkę. 
- Kituś, o czym ty mówisz?
- Nadal ci na niej zależy, prawda?
- Nie. Absolutnie nie, przecież wiesz..
- To dlaczego jej na to wszystko pozwoliłeś?! 
- O... my chyba nie w porę. - odwróciłem się, widząc stojącą za mną grupkę naszych znajomych.
- Chcieliśmy zobaczyć, co z tobą, ale..
- Jest okej, dziękuję. - wstałem z ławki, przechodząc na chodnik - Pójdę już.
- Dokąd?
- Do domu. 
- Ale lekcje..
- Odwiozę cię. - Hyunjin zarzucił plecak na ramię, wstając.
- Nie trzeba.
- Posłuchaj mnie uważnie. - chłopak złapał mnie za rękę, wpatrując się we mnie ze złością - Jesteś znowu na mnie zły... nie wiem z jakiego powodu, ale niech ci będzie. Jak chcesz się znowu boczyć, o Bóg wie co, to śmiało... ale jesteś moim chłopakiem, który kilka minut temu dostał po gębie i moim zasranym obowiązkiem jest zadbanie o ciebie, czy ci się to podoba, czy nie.. jasne? 
- Zasranym obowiązkiem, tak? 
- Wiesz co.. 
- Dobra, spokój panowie. - Chan wszedł między nas, izolując nas od siebie - Jeongin.. zapewniam cię, że to, co mówiła Yunjin to totalna ściema.
- Zaglądałeś im do łóżka? - spojrzałem na Hyunga, czując jak się we mnie gotuje.
- Byliśmy razem do cholery.. to logiczne, że ze sobą sypialiśmy! 
- Przestań się na mnie drzeć! - wrzasnąłem, czując ponowne zawroty głowy.
- Ej, ej, ej młody.. - Changbin chwycił mnie w pasie, podtrzymując mnie w pionie - Wszystko okej?
- Odwiozę go do domu. - Hyunjin wziął mnie na ręce bez najmniejszego problemu, po czym wbił we mnie wzrok. Widziałem, że mimo złości bardzo się o mnie martwi - Ani słowa, bo zaraz ja ci przyłożę.. - burknął, spoglądając na chłopaków - Odwiozę go i wrócę.
- Zostań z nim w domu.
- Jakoś cię usprawiedliwimy. 
- Jeongin nie ma ochoty na moje towarzystwo.. - rzucił beznamiętnie, niosąc mnie w kierunku samochodu. Czułem się jak skończony dupek... znowu. Ale to, co usłyszałem od Yunjin całkowicie wytrąciło mnie z równowagi. Co jeśli mój chłopak rzeczywiście zachowuje się w łóżku jak niewyżyte bydle? Nie wytrzymałbym z kimś takim..


*


- Kiedy Jongoo wraca z uczelni? 
- Niedługo powinien być. - Hyunjin skinął głową, składając mój mundurek - Hyung..
- Leż w łóżku i najlepiej z niego nie wychodź... wieczorem do ciebie zadzwonię.
- Ale..
- Jakbyś czegoś potrzebował, to oczywiście dzwoń..
- Ja nie..
- Pojadę teraz do Minho, ale będę pod telefonem..
- Przepraszam! - brunet powiesił mój mundurek, odwracając się powoli w moim kierunku.
- Słucham?
- Przepraszam Hyung. 
- Wiesz chociaż za co?
- Wiem.. za to, że na ciebie naskoczyłem, a... nie mnie to oceniać, co lubisz w łóżku..
- Że co? - Hyunjin zaśmiał się, siadając obok mnie - Czyli uwierzyłeś Yunjin? - zamilkłem jedynie, odwracając wzrok - Czy ty nie widzisz tego, że ona chce nas skłócić? Naiwna myśli, że do niej wrócę..
- Ale nie chcesz, prawda?
- Oczywiście, że nie chcę. - Hyunjin nachylił się do mnie, całując mnie ostrożnie w czoło - To z tobą chcę być do końca życia, czy ci się to podoba czy nie. - uniosłem wzrok na chłopaka, czując mocniej bijące serce.
- Brzmi jak oświadczyny. - zaczerwieniłem się, lekko się przy tym uśmiechając.
- Mmm nie... myślę, że w tej kwestii stać mnie na więcej. 
- Hyung, no co ty..
- Cierpliwości. - szepnął, po czym położył mnie do łóżka, nakrywając mnie przy tym kołdrą - Przeprosiny oczywiście przyjęte... nie umiem się na ciebie gniewać.
- Hyung?
- Hm?
- Nie zostaniesz ze mną? 
- Pojadę do Minho, okej? - westchnąłem, dość niechętnie przytakując. To nie tak, że jestem nieczułym dupkiem i chcę mieć Hyunjina tylko i wyłącznie dla siebie, ale po tej naszej drobnej kłótni wolałbym się teraz do niego poprzytulać, a nie siedzieć samemu w domu - Jak masz ochotę, to wyskoczymy gdzieś na weekend... tylko ty i ja, hm?
- Chętnie, ale mój ojciec..
- No tak. - chłopak zamyślił się, głaszcząc mnie po dłoni - A nie możesz raz odpuścić? Wynajmiemy sobie jakiś domek, będziemy siedzieć do późna przy ognisku, o ile pogoda pozwoli.. hmmm.. będę cię caaaaały czas przytulał i mówił, jak bardzo cię kocham. - zaśmiałem się, łapiąc Hyunga za rękę - Podoba się taka opcja?
- Bardzo. 
- Pogadaj z ojcem i daj mi znać.. czegoś dla nas poszukam.
- Dobrze.
- No.. a teraz odpoczywaj, a ja lecę do Minho. - Hyunjin obdarował mnie długim całusem w czoło, po czym posłał mi chyba najsłodszy na świecie uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałem - Wieczorem zadzwonię. 
- Mhmm... kocham cię Hyung.
- Ja ciebie też. - szepnął, przywierając do mnie ponownie wargami.


*

- Taehyung jest w twoim wieku Jongsoo... na pewno się dogadacie. - siedziałem w samochodzie ojca, jadąc z nim na kolejny wspaniały weekend w domu mojej podłej matematyczki. Moje prośby o wolny weekend poszły na marne... wprawdzie ojciec zgodził się, ale dopiero w przyszłym tygodniu, bo chciał za wszelką cenę, bym poznał syna tej wstrętnej baby. Nie wiem po co mam go poznawać, ale niech mu będzie. Wolę już unikać z nim jakichkolwiek kłótni. 
- Mam się dogadywać z synem ździry, z którą zdradziłeś mamę? Żarty sobie stroisz?
- Nie tym tonem gówniarzu... Ma być miło i wszyscy mają być zadowoleni, jasne?
- O tak... ty i ta baba z pewnością będziecie zadowoleni. Trochę gorzej z nami, ale to cię już kompletnie nie interesuje. 
- Zamknij się, bo oberwiesz po pysku.
- Tato, przestań. - siedzący z przodu Jejoon poklepał ojca po ramieniu, uśmiechając się - Ja będę grzeczny, obiecuję.
- Skończ młody, bo mi się niedobrze robi. - burknął Jongsoo.
- Udam, że nie słyszałem. - ojciec spojrzał w lusterko, zerkając na mnie - A ty Jeongin nic nie powiesz?
- A co ma mówić? Zastanów się w jakiej ty go stawiasz sytuacji. Co tydzień wozisz go do baby, która uczy go matmy... jak on ma się czuć do cholery? 
- Przysięgam, że powiesz jeszcze słowo, to zatrzymam samochód i ci wpieprzę. - złapałem brata za rękę, posyłając mu dość znaczące spojrzenie. Boję się ojca... nigdy mnie wprawdzie nie uderzył, ale to, jak potrafi się na mnie wydrzeć i wyniszczyć psychicznie, w zupełności wystarczy. 
Po kilku minutach zajechaliśmy na miejsce. Byłem już tu trzy weekendy z rzędu więc mogę już co nie co powiedzieć o tym miejscu. Jest to niewielki, parterowy domek na obrzeżach Seoulu. Mały ogródek, huśtawka i miejsce na grilla... w okół cisza, zero sklepów, czy jakichkolwiek miejsc, do których można uciec, gdy atmosfera w domu robi się gorąca... tragedia - Spokój i uśmiech.. i tak przez cały weekend, zrozumiano?
- Ta.. - weszliśmy do środka. Po chwili do przedpokoju weszła moja matematyczka, szeroko się uśmiechając.
- Cześć chłopcy.
- Dzień dobry. - powiedzieliśmy zgodnie, kłaniając się.
- Tae skoczył do sklepu... zrobimy sobie dzisiaj grilla, hm?
- Pewnie kotku. - kotku? Ble.. - Trzeba korzystać, póki nie leje. - zarzuciłem torbę na ramię, zerkając na starszego brata.
- Idziemy do pokoju?
- Mhm.. też nie mogę tego słuchać. - burknął, prowadząc mnie do pokoju, który jest co tydzień przeznaczony dla naszej trójki. Stoją w nim trzy polowe łóżka, szafa i półka z książkami, gdyż ojciec odłącza nas całkowicie od internetu gdy spędzamy z nim weekend. Każe nam za to dużo czytać, a gdy odwozi nas w niedzielę do mamy, przepytuje nas z przeczytanych książek... paranoja, co? - Super weekend, nie? - Jongsoo rzucił torbę na łóżko, rozpakowując się.
- Mogłem teraz jechać z Hyunjinem za miasto.. - westchnąłem, kładąc się na swoim łóżku.
- Dokładnie... a ja w końcu wyszedłbym gdzieś z Markiem. Na tygodniu nie ma czasu na takie rzeczy..
- Nie no wiesz... przecież Taehyung jest w twoim wieku. Na pewno się dogadacie.
- Jaki ty jesteś złośliwy. - zaśmiałem się, pisząc do Hyunga, że dojechałem właśnie na miejsce.
- Ale kto go tam wie... może jest całkowitym przeciwieństwem swojej mamusi. 
- Szczerze na to liczę... czytanie tych książek mnie nie urządza. Tak bym może chociaż z kimś pogadał.
- Mam nadzieję, że jest fajny. 
- Przyjaciółmi i tak nie zostaniemy.
- Pf... wykluczone. - zerknąłem na telefon, słysząc dźwięk wiadomości. "Baw się dobrze i uważaj na siebie. Głowa do góry skarbie. Wpadnę do ciebie w niedzielę, hm? Kocham cię". Uśmiechnąłem się szeroko, czując, jak brat zagląda mi przez ramię - Jongsoo!
- Ooo jaki on jest kochany.
- Spadaj... jest mój. 
- Nie śmiałbym go tknąć. - zaśmiał się, czochrając mi włosy - Mówiłeś ojcu?
- O tym, że mam chłopaka? Oszalałeś?
- W sumie..
- Zabiłby mnie na miejscu. - odłożyłem telefon, zerkając na brata - Gdzie już lecisz?
- Na fajkę... zajaram i do ciebie wrócę.
- Okej. - wtuliłem twarz w poduszkę, głęboko wzdychając. Był dopiero piątek, godzina 18-sta. Do spotkania z Hyunjinem zostało równe 48 godzin... 48 godzin.. ludzie, co to robić bez niego? Widziałem się z nim zaledwie dwie godziny temu, a już potwornie za nim tęsknię i chcę się do niego przytulić. Sięgnąłem ponownie po telefon, chcąc napisać Hyunjinowi jeszcze jednego sms'a o tym, jak bardzo go kocham i tęsknię, jednak wtedy usłyszałem za sobą niski, męski głos.
- Cześć. - czyżby to był wspomniany wcześniej Tae? Poderwałem się na równe nogi, wbijając wzrok w chłopaka... W chłopaka, którego bardzo dobrze już znałem - Ooo... kogo ja tu widzę? - Taehyung zamknął za sobą drzwi, uśmiechając się - Kto by pomyślał, co? Ale spotkanie.. - pamiętacie, jak około trzech miesięcy temu zaczepiła mnie pod szkołą grupka studentów? Ukradli mi telefon, Hyunjin stanął w mojej obronie i takie tam... był to nie kto inny, jak syn mojej nauczycielki - Nie przywitasz się ze mną?
- Niechętnie. 
- Uuu. - Tae zaśmiał się, wyciągając z kieszeni bluzy mój telefon - Poznajesz?
- Oddaj mi go. 
- Żartujesz? Jest mój. 
- Jest mój, a ty go ukradłeś.. oddaj mi go, proszę. 
- Jaki ty jesteś uroczy. - chłopak podszedł do mnie, wpatrując się we mnie z góry. Około 190 cm wzrostu robiło swoje.. - Możesz mnie błagać na kolanach, a ja ci go i tak nie oddam.
- Ale..
- Chociaż. - podły drań zaśmiał się, łapiąc mnie za bluzę - Widzimy się co tydzień więc w sumie mogę zrobić z ciebie jakiś użytek. Będziesz robił to, co chcę i wtedy pomyślę nad oddaniem ci telefonu. 
- On mi się należy..
- Aha, no właśnie. - Taehyung nachylił się do mojej twarzy, cwaniacko się uśmiechając - Jeśli komukolwiek o tym powiesz, to przysięgam, że wyrządzę ci ogromną krzywdę. 
- Chyba nie wiesz z kim zadzierasz. - w jednej chwili zeszło ze mnie całe powietrze. Do pokoju wszedł Jongsoo, mierząc wzrokiem mojego oprawcę... który to już będzie?
- A ty to kto?
- Jongsoo... jego starszy brat.
- Puść mnie.
- Głuchy jesteś? Puść go w tej chwili. - syn mojej matematyczki uśmiechnął się zadziornie, puszczając moją bluzę - Super... a teraz oddaj mi jego telefon. 
- Samo słowo "nie" wystarczy? Czy mam ci to jakoś inaczej wytłumaczyć?
- A to przepraszam, za kogo ty się do cholery uważasz? - podszedłem bliżej brata, chowając się za jego plecami.
- Za posiadacza najnowszego iphone'a.
- Wyborny dowcip... dawno nikt nie podjął się tak żałosnej próby zgaszenia mnie. - Jongsoo podszedł bliżej chłopaka, wyciągając rękę w jego kierunku - Oddawaj telefon mojego brata.. już. 
- Dlaczego niby miałbym zrobić coś, czego żąda ode mnie jakiś śmierdzący kundel?
- Posłuchaj mnie dupku. - warknął chłopak, łapiąc Taehyunga za bluzę - Albo oddasz Jeonginowi ten zasrany telefon albo ci tak wpieprzę, że własna matka cię nie pozna, rozumiesz? Nie pozwolę ci gnębić mojego brata, śmieciu. - widać było po twarzy Tae, że się waha. Po chwili jednak wywinął oczami, wręczając mi mój telefon - Bardzo ładnie... i dobrze ci radzę. Trzymaj się z dala od Jeongina, jasne? Jeśli dowiem się, że próbowałeś go zaczepiać to ci jaja urwę. 
- Pieprz się. - warknął, odpychając Jongsoo - Z tego co słyszałem od waszego ojca, Jeongin się go chyba boi, co?
- O czym ty mówisz?
- O tym, że tak go urobię, że gnojek nie będzie miał życia. 
- Ty..
- Też nie wiesz z kim zadarłeś Jongsoo.. - zaśmiał się, opuszczając nasz pokój. Spojrzałem jedynie na brata, mieląc w dłoni odzyskany telefon.
- Nie bój się. Jakoś to załatwię. - uśmiechnąłem się, przytulając się do chłopaka - A tobie co?
- Dziękuję. 
- Ale..
- Pieprzyć go... dziękuję.
- Ej, ej, ej... słownictwo młody. - zaśmiałem się, unosząc wzrok.
- Serio urwałbyś mu jaja?
- No pewnie... dla ciebie wszystko. - Jongsoo zaśmiał się, kręcąc głową - Jaki ty się zrobiłeś wulgarny... gdzie mój słodki, niewinny brat?
- Będzie miał comeback jak tylko stąd wyjedziemy. Tu trzeba być twardym.
- O! I słusznie. Nie daj się mu młody.. jak dupek zobaczy, że się go boisz, to cię zgnoi. 
- Postaram się.
- Próbuj Jeongin... pamiętaj, że nie zawsze będę przy tobie żeby ci obronić tyłek.. naucz się chociaż asertywności. W twoim wypadku, to już będzie coś.










~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------




Kochani! Biorę udział w konkursie na ficzka. Wystawiłam opowiadanie pt."Stypendium" (Hyunjin&Felix). Byłabym niezwykle wdzięczna absolutnie każdemu z Was, kto zechciałby oddać na mnie swój głos. Z góry Wam bardzo dziękuję!!!! <3  --> [klik]

3 komentarze: