3 marca 2017

Taeyong&Ten~cz.6[Trainee]




                     Nie wiem co powinienem zrobić. Od ostatniego wieczoru Taeyong nie chce ze mną rozmawiać, co potwornie mnie boli. Nie wiem gdzie popełniłem błąd, o ile fakt niegotowości na seks można nazwać błędem. Powinienem z nim porozmawiać, to jest pewne, ale przed tym muszę chyba porozmawiać z kimś, kto zna go najlepiej na świecie. Mam na myśli jego brata- Jisunga. Nie mam pojęcia czy rozmowa z 13-latkiem na taki temat to dobry pomysł, ale czuję, że nie mam innego wyjścia.
- Jisung...- wszedłem do szatni machając w stronę blondyna. Chłopiec uśmiechnął się szeroko narzucając na siebie koszulkę, po czym do mnie podbiegł.
- Hej, co słychać?
- Możemy pogadać?
- Jasne, a... coś się stało?
- Nie wiem jak powinienem ugryźć ten temat.- westchnąłem wyciągając chłopca na korytarz.
- Mów śmiało... pewnie chodzi o mojego brata.- skinąłem głową zerkając na 13-latka.
- Czemu... czemu momentami jest taki agresywny? Wiesz... świetnie się ze sobą dogadywaliśmy, a po chwili on zmienia się w potwora...
- Wiem o czym mówisz.- Jisung zaciągnął mnie do łazienki patrząc czy aby na pewno nikogo w niej nie ma - W zasadzie nie powinienem ci o tym mówić... to nasza rodzinna sprawa, o której wie tylko szef i trener. 
- Jisung... zależy mi na nim...- wziąłem głęboki oddech czując się jak kretyn... z drugiej jednak strony może mi przecież na nim zależeć jako koledze, prawda? - Przysięgam, że nikomu nie powiem ani słowa.
- Wiem... ufam ci.- blondyn uśmiechnął się nachylając się do mojego ucha - Tae kiedyś sprawiał bardzo dużo problemów. Wpadł w złe towarzystwo i zaczął brać narkotyki... Wytwórnia powiedziała, że może trenować pod warunkiem, że pójdzie na odwyk i przestanie to brać. Wydaje mi się, że jego zachowanie spowodowane jest tym, że już długo nie bierze i wiesz... zaczyna go powoli nosić.- jestem w szoku... nie mam pojęcia co powinienem teraz powiedzieć.
- On... leczy się w jakimś ośrodku?
- Leczył... ostatnio przestał, bo ma coraz więcej roboty w wytwórni. 
- Rozumiem...
- Tylko błagam, nic mu nie mów, bo mnie zabije.
- Spokojnie, to zostanie między nami.- wymusiłem uśmiech głaszcząc wystraszonego chłopaka po głowie.
- Pójdę już... pewnie trener na mnie czeka.
- Jasne... dziękuję, że ze mną porozmawiałeś.- Jisung ukłonił się wybiegając z łazienki. Otworzyłem okno, po czym wskoczyłem na parapet zaciągając się porannym, chłodnym powietrzem. Związałem się z ćpunem... dlaczego Taeyong nic mi nie powiedział? Rzeczywiście nie jest to powód do dumy, ale do cholery jasnej jesteśmy razem... muszę wiedzieć takie rzeczy. Jak mam teraz z nim porozmawiać? Przecież jak mu powiem o tym, że wiem o narkotykach, na pewno domyśli się, że to Jisung o wszystkim mi powiedział. Nagle usłyszałem jak drzwi do łazienki się otwierają. Zeskoczyłem z parapetu zamykając pospiesznie okno i wtedy ujrzałem stojącego przed sobą Taemina. Ukłoniłem się czując jak serce rozsadza moją klatkę piersiową.
- Hej... jak tam nastawienie przed treningiem?
- Eee.... do.. dobrze... bardzo dobrze.- chłopak zaśmiał się myjąc ręce.
- Chyba nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać... wybacz, ale cię nie kojarzę.
- Tak... trenuję dopiero... dopiero od dwóch dni.- Taemin podszedł do mnie uśmiechając się.
- Mówisz, że trenujesz od dwóch dni i już trafiłeś do debiutującej grupy? Musisz być naprawdę dobry.
- Nie... raczej nie...- ten zaśmiał się poprawiając włosy.
- To jak się nazywasz?
- Chittaphon... ale żeby było łatwiej mów mi Ten... Hyung... przepraszam.
- Nie musimy bawić się w takie formalne zwroty... mów mi po prostu Taemin, okej?- skinąłem jedynie głową.
- To zaszczyt cię poznać... naprawdę.
- Miło mi to słyszeć.- chłopak uśmiechnął się idąc w stronę drzwi - Miłego dnia.- ukłoniłem się czując wychodzące na moich policzkach rumieńce. W życiu przez myśl mi nawet nie przeszło, że kiedykolwiek zamienię słowo z kimś z SHINee... po prostu wow.
- Ten! Gdzie jesteś?!- cholera, trening... Wybiegłem pospiesznie z łazienki wpadając na zaniepokojonego Marka - Czekamy na ciebie.... co z tobą?
- Nic... przepraszam.- wymusiłem uśmiech, po czym oboje wpadliśmy na salę treningową.
- Ooo znalazła się nasza zguba. Dobra panowie, rozgrzewka.
- Tylko tyle masz mu do powiedzenia?- warknął Taeyong idąc w moją stronę... widzę, że jest z nim coraz gorzej.
- Tae... nie rób scen.- trener westchnął wyłączając muzykę.
- Przepraszam, zagadałem się...- blondyn podszedł do mnie uderzając mnie w twarz.
- Z kim się zagadałeś?!- na sali zapanowała absolutna cisza. Spojrzałem na chłopaka z przerażeniem trzymając się za policzek.
- Przestań...- szepnąłem czując jak się rozklejam.
- Jesteś trainee i zawsze masz być tutaj na czas, czy to jest jasne?!
- Tae... musimy chyba porozmawiać...
- Po tym co zrobiłeś wczoraj?- chłopak parsknął śmiechem - Wybacz, ale nie mam zamiaru.
- Raczej czego nie zrobiłem... proszę cię, nie rób tutaj scen...- spojrzałem na trenera. Gdy ten skinął głową chwyciłem Taeyonga za nadgarstek wyprowadzając go z sali.
- Nie szarp mnie.- warknął gdy znaleźliśmy się na korytarzu.
- Taeyong, wiem o wszystkim... 
- Niby o czym?
- O tym, że jesteś ćpunem... rozumiem już twoje zachowanie.
- Jisung ci powiedział, tak? Kurwa, rozszarpię gnoja...
- Nie... przestań. Powiedział mi, bo oboje bardzo się o ciebie martwimy... chcę ci pomóc. 
- Jak? Załatwisz mi działkę jakiegoś dobrego towaru?
- Przestań, błagam cię.
- To jak inaczej chcesz mi pomóc?!- chwyciłem chłopaka za rękę ciągnąc go do łazienki. Nie chciałem robić na korytarzu sensacji - Nie szarp mnie.
- Tae, posłuchaj mnie.- oparłem blondyna o ścianę łapiąc go ostrożnie za twarz - Zależy mi na tobie jak na nikim innym... Jesteś dla mnie bardzo ważny i chcę ci pomóc. Musisz tylko ze mną współpracować. 
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy.
- Taeyong...- czułem, że ta rozmowa nie będzie należeć do przyjemnych i łatwych - Odpowiedz mi szczerze... kim dla ciebie jestem?
- Myślałem, że moim chłopakiem, ale myliłem się.
- Dlaczego? Bo nie chciałem się z tobą kochać?
- Mhm... chyba jednak ci na mnie nie zależy.
- Tae... związek to nie tylko seks, zrozum. Chcę ci pomóc wyjść z nałogu w jaki się wpieprzyłeś... nadal uważasz, że mi na tobie nie zależy?- chłopak milczał zagryzając nerwowo wargi - Taeyong... będę przy tobie cały czas, obiecuję... wyjdziesz z tego, zobaczysz.- cmoknąłem go niepewnie w kącik ust bojąc się, że za moment znów oberwę. Blondyn jednak nieco zmiękł wtulając się we mnie.
- Wybacz mi...
- Daj spokój, doskonale cię rozumiem...- westchnąłem głaszcząc go po głowie - I nie bądź zły na Jisunga... on naprawdę bardzo się o ciebie martwi. 
- Chittaphon, ja momentami nad sobą nie panuję...
- Nie tłumacz mi się...
- Muszę.
- Przestań.- chwyciłem twarz chłopaka w obie dłonie uważnie mu się przyglądając - Wyjdziesz z tego... oboje z tego wyjdziemy.- szepnąłem muskając delikatnie jego wargi - Dasz radę, prawda?- ten jedynie skinął głową wtulając mnie w siebie. Czuję się totalnie bezsilny. Ta sytuacja mnie przerosła... nie mam pojęcia jak mam mu pomóc. Mogę wspierać go jedynie słowami. Na terapię go nie zaciągnę... po pierwsze nie ma na to czasu, po drugie jest trainee SM więc takie wizyty w ośrodku mogą mu poważnie zaszkodzić.

*

            Dni mijają, a z Tae jest coraz gorzej... widać, że walczy i bardzo się stara, ale z marnym skutkiem. Ciągle ma napady agresji, absolutnie wszystko go irytuje, zaraz po tym czuje się potwornie osłabiony i wychodzi z treningu, by odetchnąć. Co do mnie i mojego bycia trainee. Rozmawiałem o tym z rodzicami i siostrą. Mój ojciec i Hathai są zachwyceni i bardzo mi kibicują... mama podchodzi do tego dość sceptycznie twierdząc, że źle to wpłynie na moją psychikę. Obiecałem im, że gdy tylko zarobię większą sumę pieniędzy oddam im je na otwarcie restauracji czy kawiarni. Ponoć rodziny znanych osób zbijają na tym niezły interes. Ojciec obiecał, że rozważy tą propozycję i z tego co wiem jesteśmy na dobrej drodze... mam nadzieję, że niedługo unormują się chociaż moje domowe problemy. 
- Taeil... widziałeś gdzieś Taeyonga?
- Chyba pobiegł do łazienki.
- Coś się stało?
- Dostał krwotoku z nosa, ale spoko, trener z nim jest.- westchnąłem biegnąc pospiesznie we wskazane miejsce. Tak cholernie się o niego boję, a nie wiem w jaki sposób mogę mu pomóc...
- Tae, jesteś tu?- wszedłem do łazienki widząc siedzącego na ziemi blondyna. Tuż obok niego kucał trener trzymający przy jego nosie mokry kawałek materiału - Co się stało?- kucnąłem obok niego uważnie mu się przyglądając.
- Dostał krwotoku... nie przejmuj się.
- Jak mam się nie przejmować?
- Chittaphon...- spojrzałem na partnera starając się być silnym i nie rozklejać się na jego oczach - Nic mi nie jest... nie denerwuj się. 
- Taeyong potwornie ostatnio schudłeś... do tego ten krwotok...- zacisnąłem dłonie na jego spodniach czując jak po policzku spływa mi łza - Boję się... musisz iść na badania.
- Nie ma takiej potrzeby.- blondyn wytarł spływającą po mojej twarzy łzę wzdychając - Przy odstawieniu prochów to jest normalne.
- Taeyong...- syknął trener zabijając go niemalże wzrokiem.
- Chittaphon o wszystkim wie.
- Co? A reszta?
- Tylko Chittaphon...- mężczyzna westchnął sprawdzając nos chłopaka.
- Naprawdę można mi zaufać... nikomu nic nie powiem...
- Skoro Tae ci powiedział musi tak być... Ten, zabierzesz Tae do dormu, okej? Zostań z nim dopóki nie przyjedziemy.
- Dobrze.
- Mogę jechać sam.
- Nie ma takiej opcji... na pewno nie puszczę cię samego.- gdy krwawienie ustało, przebraliśmy się, po czym wsiedliśmy do vana, który od razu skierował się w stronę dormu. Chciałem złapać go za rękę, pocałować i do siebie przytulić... nie chciałem jednak, by kierowca domyślił się, że jest coś między nami - Martwię się o ciebie.- szepnąłem zerkając na niego.
- Będziemy musieli porozmawiać.
- Wiedziałem, że coś przede mną ukrywasz... 
- Nie denerwuj się... proszę cię, spokojnie.
- Jak mam być do cholery spokojny?- syknąłem nachylając się do niego - Jesteś dla mnie najważniejszy na świecie, boję się, zrozum to.
- Uspokój się.- chłopak zerknął na kierowcę, po czym pospiesznie cmoknął mnie w policzek - Za chwilę wszystko ci wyjaśnię.
             Po wejściu do dormu nie miałem nawet ochoty podniecać się jego pięknem i ogromem. Chciałem jedynie jak najszybciej porozmawiać z Taeyongiem.
- Błagam, mów o co chodzi, bo zwariuję.- blondyn podszedł do mnie łapiąc mnie za ręce. Czułem, że sprawa jest poważna i że nie wyjdę stąd zadowolony.
- Chittaphon... obiecaj mi, że jak stąd wyjdziesz zapomnisz o mnie i o tym co było między nami.
- Słucham?!- wyrwałem się głęboko oddychając - Ty chyba jesteś niepoważny!
- Proszę cię, przestań krzyczeć.
- Masz kogoś, tak?! W sumie od dłuższego czasu widzę jak patrzysz na Marka!
- Przestań, nikogo nie mam.
- No to mów o co chodzi!
- Jestem chory...- zamurowało mnie. Poczułem się jak skończony kretyn naskakując tak na niego. 
- Chory?- usiadłem na kanapie z trudem łapiąc powietrze - Na... na co jesteś chory?
- Chittaphon...- Tae kucnął przede mną głaszcząc mnie delikatnie po dłoniach - Jak brałem... ja... sypiałem z każdym, kto zaproponował mi jakieś dragi... byłem w stanie zrobić dla nich wszystko.- nie, do cholery jasnej, to musi być sen! Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę! - Jestem chory na HIV... Chittaphon, przepraszam...- poderwałem się z kanapy czując jak potworny ból rozdziera moją klatkę piersiową. Nie ma opcji... nie zostawię go. Musi z tego wyjść do cholery! Jak nie, to odejdziemy stąd razem! 
- Rozpoczniesz leczenie...- wydusiłem ze ściśniętym gardłem czując jak ten staje za mną niepewnie mnie przytulając.
- Nie mogę z tobą być...
- Przestań tak mówić... wyjdziesz z tego. Ze wszystkim ci pomogę. 
- Nie wiesz nawet jak jest mi teraz potwornie głupio... 
- Taeyong, będę o ciebie dbał.- odwróciłem się w jego stronę głaszcząc go po twarzy - Jestem teraz w szoku, ale na pewno cię z tym nie zostawię... 
- Nie... to koniec Chittaphon...
- Błagam cię, nie mów tak...- zacisnąłem powieki czując jak znów się rozklejam - Tae, nie zostawię cię z tym... zależy mi na tobie.
- Proszę cię, zapomnij o nas.
- Taeyong...- spojrzałem na jego kamienną twarz czując jak ziemia osuwa mi się spod nóg - Ja...- bałem mu się przyznać do tego, co czuję, ale wiedziałem, że nie mam teraz innego wyjścia - Ja cię kocham... zakochałem się w tobie, błagam, daj sobie pomóc.
- Proszę cię, idź już.
- Taeyong...
- To koniec... przepraszam.- wziąłem głęboki oddech wycierając pospiesznie mokrą od łez twarz.
- Ja... miałem z tobą zostać dopóki reszta nie wróci do dormu...- usiadłem przy stole bawiąc się nerwowo palcami. Wiedziałem, że bycie szczęśliwym nie jest mi pisane. Czuję się potwornie i nie jestem w stanie opisać bólu jaki teraz czuję. Czułem, że wszystkie emocje wyjdą ze mnie dopiero wtedy gdy opuszczę to przeklęte miejsce... nie chciałem pokazywać przy Tae jaki jestem słaby. Chłopak usiadł na krześle obok mnie głęboko wzdychając.
- Chittaphon...
- Posiedźmy w ciszy... tak będzie lepiej.- nie mam pojęcia ile czasu minęło, ale miałem wrażenie, że każda sekunda dłużyła mi się w nieskończoność. Gdy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi wstałem gwałtownie idąc w kierunku przedpokoju.
- Ooo Chittaphon...i co z... co jest?- spojrzałem na całą grupę wymuszając uśmiech.
- Błagam was, dbajcie o niego...- wydusiłem wychodząc pospiesznie z dormu. Będąc na klatce schodowej nie byłem w stanie kryć już emocji. Wybuchnąłem płaczem siadając na jednym ze schodów. Nie dam się tak łatwo. Taeyong może mnie odtrącać i gnoić ile wlezie. Nie bez powodu powiedział mi o swojej chorobie. Muszę teraz wziąć to na siebie i o niego zadbać. 
- Ten.- ktoś obok mnie usiadł. Nie wiem kto to był.... mimo to chciałem wtulić się w tą osobę i wykrzyczeć wszystkie swoje żale - Taeyong powiedział ci prawdę?- pociągnąłem nosem podnosząc leniwie głowę. Ujrzałem siedzącego obok siebie trenera. Skinąłem jedynie głową zagryzając wargi - Dobrze zrobił zrywając z tobą...
- Słucham?- wstałem ze schodów będąc w absolutnym szoku.
- Czuję się odpowiedzialny za tego chłopaka... Tae mówi mi absolutnie o wszystkim... Możesz być spokojny, tylko ja o tym wiem. 
- To może zerwał ze mną dla pana?
- Zaczynasz gadać głupoty... bardzo mu na tobie zależy i martwi się o ciebie... Nie chce żebyś był z chorą osobą.
- Ale to nie jest dla mnie żaden problem!- mężczyzna podszedł do mnie mocno mnie przytulając.
- Taeyong nie chce cię zarazić... możesz mi wierzyć, że martwi się w tym wszystkim bardziej o ciebie niż o siebie.- pokręciłem przecząco głową spoglądając na mężczyznę.
- Błagam... niech pan z nim porozmawia... 
- On już podjął decyzję i wydaje mi się, że słuszną.
- Mój brat jest chory?- podniosłem gwałtownie głowę widząc stojącego piętro wyżej Jisunga - Byłeś z Taeyongiem?
- Boże, Jisung...
- Młody, wypad na górę.
- Jisunggie...- podbiegłem do 13-latka mocno go przytulając - To nie jest nic poważnego, nie musisz się martwić. 
- Na pewno?
- Tak... spokojnie, Tae niedługo z tego wyjdzie.- sam chciałbym być tak naiwny, by w to uwierzyć. 
- To czemu płaczesz? Zerwał z tobą? W ogóle... ja nic nie wiedziałem, że on...
- Nie... niczym się nie przejmuj, wszystko jest dobrze, naprawdę. 
- Chittaphon, obiecaj...- jak mogę tak podle oszukiwać to biedne dziecko? Z drugiej strony nie mogę mu przecież powiedzieć, że jego starszy brat jest śmiertelnie chory.
- Obiecuję... niedługo wszystko wróci do normy. Musisz teraz opiekować się swoim bratem żeby szybciej wrócił do zdrowia.
- Na pewno będę.- chłopiec uśmiechnął się przytulając mnie.
- Leć na górę Jisung... zaraz do was przyjdę.- wtrącił trener odciągając mnie na bok - Masz szczęście, że z tego wybrnąłeś.- syknął nerwowo się rozglądając.
- Jak widać nie jestem aż tak głupi...
- Chittaphon...
- Jest późno, pójdę już.
- Uważaj na siebie.
- Ta...- burknąłem wybiegając z klatki. Oficjalnie zaliczam ten dzień do najgorszych dni, jakie kiedykolwiek przeżyłem w swoim głupim, bezsensownym życiu. Nie wiem co mam zrobić, by zatrzymać przy sobie Taeyonga i by mu pomóc... Do tego biedny, nieświadomy niczego Jisung... co ja mam do cholery robić?

~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

1 komentarz:

  1. O nie, nie nie! Wiem, że uwielbiasz bawić się naszymi emocjam, ale już ledwo wytrzymuję! Oby to nie była historia podobna do Kookiego i V, gdy Kookie miał raka ;-; Może to nie HIV? Tylko katar? Tae włóczył się po klubach nocą, mógł się przeziębić, prawda??? Oooooh, genialne opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń