9 marca 2017

Taeyong&Ten~cz.8[Trainee]



                  Nie mogłem się oderwać od jego warg. Są tak pociągające i słodkie, że mógłbym przywierać do nich cały czas. Poza tym jest to jedyna bliska czynność, którą póki co potrafię wykonywać. Strasznie się boję zbliżenia z Tae, ale nie chcę się już wycofywać.
- Jak się czujesz?- mruknął wpatrując mi się w oczy. Przełknąłem z trudem ślinę wymuszając uśmiech.
- Dobrze... czemu pytasz?
- Czuję jak się denerwujesz. 
- Co?- usiadłem nerwowo chichocząc - No coś ty... wydaje ci się.
- Wiesz, że mnie nie okłamiesz.- Taeyong usiadł bardzo blisko mnie głaszcząc mnie delikatnie po twarzy - Wyglądasz jak aniołek.- zalałem się rumieńcem czując jak robi mi się potwornie gorąco.
- Aishh... przestań... robisz to specjalnie.
- Lubię patrzeć jak się czerwienisz. 
- Ale masz okropny fetysz.
- Nie jest okropny, bo tyczy się ciebie.- uśmiechnąłem się delikatnie go całując.
- Denerwuję się.
- Nie wycofuj się.- szepnął głaszcząc mnie po udach.
- Nawet mi to przez myśl nie przeszło.
- Więc o co chodzi?- oblizałem wargi zerkając na chłopaka.
- O nic... o nic, przepraszam.
- Hm... tak się denerwujesz to powiedz mi, jak zdobyłeś to wszystko?- mówiąc to wskazał na wyciągnięte z szuflady gumki i lubrykant.
- Nie ważne... tajemnica...
- Powieeeedz... jestem cholernie ciekawy.- o mamo, jaki wstyd. Westchnąłem czując jak gotuję się ze wstydu i zażenowania.
- Poprosiłem o to Hathai...
- Że co?- blondyn zaśmiał się powodując, że znów poczułem się jak idiota - Kazałeś to kupić swojej siostrze, która jest na dodatek od ciebie młodsza?
- Taeyong... nie wszyscy są tacy otwarci jak ty...- sięgnąłem po koszulkę z chęcią ubrania się, jednak chłopak złapał mnie za rękę wzdychając.
- Masz rację, przepraszam.
- Ciągle się ze mnie nabijasz... to mnie boli Tae.
- Wybacz mi... trafiłeś na chłopaka idiotę.- kąciki moich ust lekko drgnęły ku górzę, jednak jeśli mam być szczery to straciłem ochotę na ciąg dalszy tego wieczoru.
- Fakt... spotykanie się z palantem to tylko strata czasu.
- Ej...
- Żartuję.- westchnąłem wtulając się w niego - Chciałbym być taki jak ty.
- To znaczy?
- No wiesz... otwarty, przebojowy, taki no... do przodu. Ja się boję absolutnie wszystkiego.
- I to mi się strasznie w tobie podoba.- uniosłem wzrok wbijając go w blondyna - To ja mam dominować w związku.- prychnąłem uderzając chłopaka w klatkę piersiową.
- Jesteś beznadziejny.
- Ale i tak mnie kochasz, co?
- Nie wiem... muszę pomyśleć.
- Lubisz się ze mną droczyć, hm?
- Uwielbiam.- uśmiechnąłem się całując go w policzek. Tae ułożył dłoń na mojej twarzy patrząc mi głęboko w oczy - Nie patrz tak na mnie.
- Dlaczego?
- Krępuje mnie to.
- Czemu moja obecność tak bardzo cię krępuje?- uśmiechnąłem się lekko spuszczając wzrok.
- Bo mi na tobie zależy i nie chcę wyjść przed tobą na głupka...
- Wiesz.... zawsze będziesz moim małym głupkiem.
- Aishh... tak bardzo cię nienawidzę, że aż mam ochotę cię uderzyć.
- Naprawdę byłbyś w stanie mnie uderzyć?- chłopak nachylił się do mnie robiąc "słodką" minę - Spójrz tylko, jaki jestem słodki.
- Mm... tak bardzo, że mam ochotę pobić cię ze zdwojoną siłą.- westchnąłem wstając z łóżka.
- Chittaphoooon... dokąd idziesz?
- Do kontaktu... zgaszę światło.
- Aaa... nie chcesz żeby sąsiedzi widzieli, że się nade mną znęcasz.
- Sprytnie kombinujesz.- zaśmiałem się wyłączając światło, po czym usiadłem niepewnie na chłopaku łapiąc go za twarz - Gdy cię nie widzę jest znacznie lepiej.- zaśmiałem się całując go w czoło.
- Chittaphon... 
- Tak?
- Zaufaj mi w końcu... obiecuję, że tutaj nie nawalę.- wziąłem głęboki oddech nachylając się do partnera.
- Wiem... czuję to.- połączyłem nasze wargi pocałunkiem. Mimo masy wątpliwości postanowiłem dać mu szansę. Matura? Pójście do wytwórni? Zostanie trainee? Czym jest ten stres w porównaniu z tym, co mnie właśnie czeka? Objąłem chłopaka nie odrywając się od jego delikatnych ust. Tae mruczał całując mnie niesamowicie namiętnie... nie sądziłem, że można poczuć się tak cholernie dobrze dzięki pocałunkowi.
- Działasz na mnie bardziej niż te wszystkie dragi, które brałem.- speszyłem się słysząc to, jednak z drugiej strony zrobiło mi się bardzo miło. Nie sądziłem, że jest coś, co podziała na niego mocniej niż narkotyki. Uśmiechnąłem się lekko kontynuując pocałunek. Wtedy poczułem jak ciepłe dłonie chłopaka pieszczą delikatnie moją talię. Wzdrygnąłem się, jednak nie miałem odwagi przerwać pocałunku, by zająć się jego ciałem. Czemu zbliżenie z ukochaną osobą musi mnie tak stresować? Dłonie Taeyonga spoczęły na moich udach dotykając ich na całej ich długości. Co mam robić?! Aaaa Chittaphon do cholery, bądź facetem. Lepiej, gorzej, ale sobie z tym poradzisz... musisz! Pokierowałem dłonie na koszulę chłopaka z chęcią rozpięcia jej guzików, jednak dłonie trzęsły mi się tak bardzo, że nie byłem w stanie wykonać nawet najprostszego ruchu - Zostaw to.- uśmiechnął się całując mnie po szyi. Zagryzłem wargi głaszcząc go po głowie. To wszystko kosztuje mnie zbyt dużo nerwów... czy to znak, że nie jestem gotowy na seks? Może stres to coś całkowicie normalnego w takiej sytuacji? Nagle poczułem jak dłoń Tae ląduje na moim członku delikatnie go masując. Jęknąłem chowając twarz we włosach chłopaka. Do oczu automatycznie napłynęły mi łzy, których nie byłem w stanie powstrzymać, jednak nie mogłem pokazać Taeyongowi, że się boję kontaktu z nim. To co robił... może i byłoby to przyjemne gdybym tylko odrobinę wyluzował, ale nie potrafię. Może za dużo o tym myślę? Powinienem wyłączyć myśli i oddać się chwili... pytanie tylko, jak to zrobić? Moje ciało wylądowało bezwładnie na łóżku. Przełknąłem z trudem ślinę zamykając oczy. Czułem jak spod powiek wypływają strużki łez spływające po moich policzkach - Chittaphon...- zerknąłem na chłopaka wymuszając uśmiech.
- Tak?
- Myślałem, że tego chcesz...
- Oczywiście, że chcę... o co chodzi?
- O to, że płaczesz... Boisz się mnie?- Tae nachylił się do mnie wycierając mokre policzki.
- Nie... nie, to nie tak...- uniosłem się niepewnie, po czym wstałem z łóżka nieśmiało się rozbierając. Czułem, że jeśli tego z nim nie zrobię to go stracę.
- Co ty wyprawiasz?
- To co widzisz.- gdy zostały na mnie same bokserki uniosłem wzrok ku górze, by choć na chwilę zatrzymać łzy.
- Chittaphon...- stałem przed nim całkowicie nagi... wydaje mi się, że teraz będzie tylko lepiej. Najbardziej w tym wszystkim bałem się nagości... nie mam pojęcia czemu stresuje mnie ona tak bardzo. Wiem, że Taeyong widział mnie już nago, ale wtedy nie byłem tego świadomy... Teraz kiedy wiem co się dzieje, denerwuję się niemiłosiernie - Ja naprawdę...
- Przestań.- wydusiłem klękając przed chłopakiem z chęcią rozpięcia jego spodni - Nie wiem zbytnio co robić...- zaśmiałem się nerwowo czując jak znów się rozklejam. Gdy moje dłonie wylądowały na jego rozporku chłopak złapał mnie za nie ciągnąc mnie ku górze, bym wstał.
- Co ty robisz...- spojrzałem na jego przerażoną twarz. Wbiłem wzrok w ziemię czując się jak skończony idiota.
- Wiem, wszystko zepsułem... przepraszam.
- Nie wytrzymam z tobą, naprawdę.- Taeyong sięgnął po koc okrywając mnie nim - Nie mogłeś mi powiedzieć, że nie jesteś gotowy?
- Daj spokój... nikt się teraz nie bawi w takie szczerości...
- Nie rozumiem.
- Wszyscy kochają się ze sobą jak popadnie... tylko ja mam z tym problem.- chłopak westchnął głaszcząc mnie po twarzy.
- Chittaphon... kocham cię, rozumiesz? Bardzo cię kocham i poczekam na ciebie tyle, ile będziesz chciał... Naprawdę nie powinno nam się tak spieszyć.
- Ponoć niedługo debiutujemy... kiedy będziesz chciał to zrobić?
- Skończyłem ten temat... nie chcę iść teraz z tobą do łóżka.
- Taeyong...- zacisnąłem wargi słysząc jak w kieszeni spodni chłopaka dzwoni telefon.
- Poczekaj chwilę.- westchnął odbierając - Tak?... Taeil?- czemu na jego twarzy pojawił się tak szeroki uśmiech? - Jestem trochę zajęty, a o co chodzi?... Mhm... pewnie, zaraz będę.- że co?!
- Tae, co ty...- blondyn jednoznacznie pokazał mi, że mam się zamknąć.
- Jasne, już jadę... no, do zobaczenia.- westchnąłem jedynie ubierając się.
- Muszę iść...
- Nic nie mów...- gdy nałożyłem na siebie bokserki i koszulkę podszedłem do drzwi otwierając je na oścież - Taeil czeka.
- Chittaphon, to mój przyjaciel...
- Dla którego zostawiasz swojego rzekomo chłopaka w jednej z ważniejszych chwil jego życia.... narazie...
- Boże Chittaphon...
- Wszystko zawsze jest ważniejsze ode mnie...- nie mam zamiaru kryć już łez. Ukrywanie smutku i duszenie go w sobie boli jeszcze bardziej.
- Błagam, nie płacz.... jadę tylko do przyjaciela... Tam będą wszyscy, nie jadę cię zdradzać.
- Tu nawet nie chodzi o to Taeyong... Denerwowałem się jak nigdy przed tym, co miało się dzisiaj stać, ale bardzo tego chciałem... Myślałem, że bedziesz choć trochę wyrozumiały i poświęcisz mi dzisiaj czas, a tu co? Wycofałem się z nerwów, a ty od razu uciekasz pod pretekstem Taeila...
- Chittaphon...
- Jedź już... chciałbym się już położyć.- chłopak podszedł do mnie z chęcią pocałowania mnie, jednak odwróciłem głowę czując jak w gardle rodzi się ogromna gula.
- Do jutra.- skinąłem głową zamykając drzwi, po czym rzuciłem się na łóżko wybuchając płaczem. Czułem, że gdy się z nim nie prześpię wszystko się posypie. Chyba nie jestem dla niego odpowiednim partnerem. Taeyong potrzebuje kogoś takiego jak on... przebojowego, otwartego, nie bojącego się nowych wyzwań... Jestem jego całkowitym przeciwieństwem.
- Chittaphon...- westchnąłem wycierając policzki.
- Hathai, nie mam ochoty teraz rozmawiać... poza tym jest późno, powinnaś już spać.
- Przestań.- dziewczyna weszła do pokoju siadając na łóżku - Wiesz... nie wiem zbytnio od czego mam zacząć... Nie wiedziałam, że ty i Taeyong...
- Hathai, błagam cię...- zacisnąłem dłonie na poduszce czując się jak skończony debil.
- Jesteśmy z Tajlandii... jakoś mnie to nie dziwi, ale...
- Przestań.
- Czy on cię do czegoś zmusił? Martwię się o ciebie... Odkąd się z nim zadajesz jesteś innym człowiekiem...
- Hathai, to nie są twoje sprawy...
- Ale kupowanie ci gumek owszem.- poderwałem się z łóżka ubierając spodnie i bluzę - Co ty robisz?
- Jesteście beznadziejni... wszyscy...- ruszyłem w stronę przedpokoju. Siostra pobiegła za mną chcąc mnie powstrzymać, jednak nie miałem ochoty na przebywanie w domu w jej towarzystwie.
- Chittaphon przepraszam... proszę cię, nie idź nigdzie... coś może ci się stać.
- Daj mi spokój.
- Zostań w domu...
- Możesz śmiało powiedzieć rodzicom, że mają syna pedała, a jego chłopak non stop go zlewa znajdując sobie ciekawsze zajęcia.
- Co... poczekaj, porozmawiaj ze mną.- wyszedłem z domu zbiegając pospiesznie po schodach - Chittaphon!- nie wiem w zasadzie dokąd pójdę. Dawno nie czułem się tak beznadziejnie. Nigdy nie miałem przyjaciół czy drugiej połówki, ale ta samotność nie doskwierała mi tak bardzo jak teraz...
Po wyjściu z bloku ruszyłem nad Han, by tam móc pozbierać myśli. Ciekawi mnie co Hathai miała na myśli mówiąc, że zmieniłem się pod wpływem znajomości z Taeyongiem. Nawet jeśli tak jest nie zrezygnuję z niego... Za bardzo go kocham. Chybaże to on pierwszy całkowicie zakończy tą znajomość... wtedy nie będę miał wyjścia. Po zajściu nad rzekę usiadłem na ławce obok mostu, po czym wbiłem wzrok w wodę. Wydawała się być taka spokojna, cicha... dobrze, że tu przyszedłem. Takie widoki bardzo mnie uspokajają.

*

- Chłopcze... halo, słyszysz mnie?
- To nie koreańczyk, może nie rozumie?
- Halo, obudź się.- mrugnąłem kilkakrotnie widząc przed sobą grupę kilku osób. Co ja tu właściwie robię? Aishh jak mi zimno - Rozumiesz koreański?
- A czemu miałbym go nie rozumieć?- ziewnąłem czując jak przeszywa mnie przerażający chłód. 
- Krew mu leci!- ludu, jaki jestem skołowany. Chyba spanie na ławce mi nie służy.
- Matko jedyna... trzymaj chusteczkę.- starsza kobieta wręczyła mi chusteczkę. Zdezorientowany wziąłęm ją nie wiedząc zbytnio co mam z nią zrobić - Leci ci krew z nosa.- hm? Po przyłożeniu do nosa palców rzeczywiście zorientowałem się, że krwawię... pytanie tylko dlaczego.
- Ojej... dziękuję pani.
- Czemu tu spałeś? Przecież trzeba to zgłosić.
- Słucham? Nie... nie, spokojnie... 
- Uciekłeś z domu? Skąd w ogóle jesteś?- a co ich to nagle obchodzi? Westchnąłem wycierając nos.
- Przepraszam, ale... która jest godzina?
- Dochodzi 12-sta.
- Cholera, jestem spóźniony.- ukłoniłem się wymuszając uśmiech - Dziękuję za troskę, ale muszę już iść.- pędem ruszyłem w kierunku wytwórni. W międzyczasie przeszukiwałem kieszenie, ale tak jak myślałem... zapomniałem z domu telefonu. Po dotarciu do wytwórni wparowałem od razu na salę treningową z chęcią zameldowania się i przeproszenia za spóźnienie. Na sali nie było jednak nikogo poza trenerem.
- Ten... 
- Bardzo przepraszam za spóźnienie.
- Jak ty wyglądasz...- mężczyzna podszedł do mnie uważnie mnie oglądając - Co ci się stało? Ktoś cię pobił?
- Nie... ja... jakoś tak po prostu.
- Mów o co chodzi póki nie ma chłopaków.
- A gdzie oni są?
- Ten... mów.- westchnąłem zerkając na czerwoną od krwi chusteczkę.
- Spałem dzisiaj na ławce... rano jak się obudziłem dostałem krwotoku, ale to nic poważnego.
- Tego akurat nie wiesz... Dlaczego spałeś na ławce, a nie w domu?
- Naprawdę wolałbym o tym nie rozmawiać.
- Nie ufasz mi, co?
- Ufam panu... krępuje mnie po prostu rozmowa o moich prywatnych sprawach.
- Rozumiem... a jak układa ci się z Taeyongiem?- zamilkłem nie mając pojęcia co właściwie powinienem mu odpowiedzieć - Czyli to się tyczy też niego... oj chłopcy chłopcy... Za cholerę nie potraficie do siebie dotrzeć.
- Nie zaprzeczę...- burknąłem słysząc donośne krzyki nadchodzących chłopców - Nie było teraz treningu?
- Chłopcy ci nie mówili, że dzisiaj macie zajęcia językowe?
- Nie... nic nie wspomnieli...
- Dzień doooobry trenerze!
- Cześć panowie.- westchnąłem kierując się w stronę wyjścia, by zaczepić Johnnego, który chyba jako jedyny stoi po mojej stronie.
- Johnny...
- Ten... co ci się stało?
- Em... nic takiego. Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Jasne... chodź.- chłopak wyprowadził mnie na korytarz uważnie mi się przyglądając.
- Miałbyś może jakieś ciuchy na zmianę? Przepraszam, że cię proszę o takie rze...
- Daj spokój... chodź, coś ci dam.- jak dobrze, że chociaż z nim mam dobry kontakt. Jakbym był tu sam, chyba bym zwariował - Myślę, że będą na ciebie dobre.
- Dziękuję.- przytuliłem chłopaka wzdychając - Wiesz... mam pytanie.
- Śmiało.
- Co łączy Tae z Taeilem?- nie chciałem owijać w bawełnę... mam już dość tych podchodów. Johnny otworzył szerzej oczy lekko się pesząc.
- Są najlepszymi przyjaciółmi, a... czemu o to pytasz?
- Z ciekawości... cóż... dziękuję za ubrania.- uśmiechnąłem się kierując się w stronę prysznicy - O której mamy zajęcia?
- Za 50 minut... spokojnie zdążysz.- przytaknąłem, po czym zniknąłem za drzwiami łazienki odświeżając się. Stojąc pod prysznicem poczułem jak kręci mi się w głowie. Osunąłem się po zimnych kafelkach biorąc kilka głębokich wdechów. Gdybym nie był znowu pokłócony z Taeyongiem chciałbym, by teraz przy mnie był.
- Chittaphon, jesteś tutaj?- może zamiast trainee powinienem zostać jasnowidzem? Chwyciłem za zasłonę jednak nie miałem siły pociągnąć jej w bok. Zerwałem ją robiąc przy tym sporo szumu.
- Co ja narobiłem...- wysapałem zerkając na idącego w moim kierunku Taeyonga - Przepraszam... ja... naprawię to.
- Boże, gdzieś ty był całą noc?!- chłopak zakręcił wodę pomagając mi wstać, po czym narzucił na mnie ręcznik - Wiesz jak się o ciebie martwiłem?! Dzwoniłem wczoraj do ciebie, ale Hathai odebrała twój telefon i.... Chittaphon słuchasz mnie?- przytaknąłem opierając głowę na ramieniu blondyna - Hej... co się dzieje?
- Nie wiem... słabo mi.
- Co? Czekaj, patrz na mnie... nie zasypiaj. Pomocy!... Chittaphon...
- Niedobrze mi...
- Co się dzieje?
- Nie wiem, mówi, że mu słabo.
- Jest... jestem nago...
- Przestań gadać głupoty.- Tae wraz z pomocą Johnnego położyli mnie na drewnianej ławeczce ubierając mnie.
- Wcześniej leciała mu krew z nosa.
- Co...- czemu Taeyong tak na mnie patrzy? Przecież nie zrobiłem nic złego... Chybaże się mylę...

~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



2 komentarze: