28 lutego 2017

Taeyong&Ten~cz.5[Trainee]



                  Trenowałem całą noc. Dopiero gdy dochodziła siódma położyłem się na materacu zamykając oczy choć na chwilę. Nauczyłem się choreografii w jedną noc.. należy mi się chociaż godzina snu.
- Ten?- przekręciłem się na drugi bok naciągając bluzę na głowę - Hej, co ty tu robisz?
- Mmmm...
- Spałeś tutaj?- to już ósma? Boże nie, nie dam rady znowu trenować. Jak oni to robią, że ćwiczą latami i nie widać tak po nich zmęczenia? - Wszystko okej?- zrzuciłem z siebie bluzę przekręcając się na plecy. Zauważyłem wiszącego nad sobą trenera.
- Wszystko okej.- burknąłem czując się jak na kacu.
- Byłeś tu całą noc?
- Mhm... ćwiczyłem układ.
- Zwariowałeś? Ile dzisiaj spałeś?
- Położyłem się koło siódmej.
- Brawo... będziesz dzisiaj nieprzytomny.
- Nie... wezmę prysznic i wszystko będzie okej.
- Tu chodzi o to, że się o ciebie martwię. Możesz nie dać sobie rady.
- Jestem tu po to żeby udowodnić coś sobie i osobie, która mnie podle wykorzystała... dam sobie radę.
- Czekaj... ta osoba jest w tej grupie?- westchnąłem unosząc wzrok gdyż w tym momencie ktoś wszedł na salę. Łatwo się domyślić kto to był... - Ten...
- Pójdę wziąć szybki prysznic.- burknąłem wstając, po czym pospiesznie wyszedłem z sali.
- A temu co?- zadrwił Taeyong stawiając obok lustra butelkę wody.
- Właśnie miałem pytać cię o to samo... 
- Pf... nie znam go... skąd mam wiedzieć o co mu chodzi?- trener podszedł do chłopaka mierząc go wzrokiem.
- To nie jest Taeyong jakiego znam... wiem, że kręcisz. O co wam poszło?
- O nic... daj spokój.
- Ten mówił coś o wykorzystaniu... Wiesz, to nie moja sprawa, ale...
- No właśnie... to nie jest twoja sprawa więc odpuść.
- Taeyong...
- Dajcie mi do cholery wszyscy święty spokój... mam prawo robić co chcę i z kim chcę, jasne?- mężczyzna jedynie westchnął, po czym podszedł do laptopa włączając jakąś muzykę. W tym samym też czasie reszta grupy weszła na salę rozgrzewając się.
- Co z Chittaphonem? Nie będzie go dzisiaj?
- Będzie... 
- W ogóle się do siebie nie odzywacie... on też jest dobry więc pewnie czujesz konkurencję.
- Kurwa, zaraz nie wytrzymam!- na sali zapanowała totalna cisza. Po prysznicu ubrałem się pospiesznie udając się na salę - Nie, nie czuję w nim żadnej konkurencji, jest dla mnie nikim. Jak mi podpadnie to go zniszczę, rozumiecie?... I przestańcie się mnie w końcu wypytywać co z nim... gówno mnie to obchodzi.- poczułem jak moje serca pęka na tysiące kawałków jednak mimo to nie chciałem wyjść na pogubioną sirotę. Chciałem za wszelką cenę poniżyć go przy kolegach.
- Na twoim miejscu zacząłbym się jednak trochę martwić Taeyong.- oczy wszystkich chłopców zostały skupione na mnie. Podszedłem do blondyna patrząc mu głęboko w oczy - Nie rozumiem dlaczego tak denerwuje cię temat mojej osoby... Czyżby coś się między nami popsuło? Może powiesz kolegom o co chodzi i rozwiejesz ich wszelkie wątpliwości? 
- Zamknij się, dobrze ci radzę.
- Daj spokój... jesteśmy dorosłymi ludźmi. 
- Panowie spokój... bierzemy się do pracy.- widać, że trener nie chce mieć nieprzyjemności, ale musi mi to wybaczyć... nie dam się tak traktować.
- Moment... co ty sobie gnoju wyobrażasz?
- Pokazuję ci jedynie, że niesprawiedliwie mnie potraktowałeś i źle mnie oceniłeś... dopiero mogę ci pokazać co potrafię i jaki naprawdę jestem.- chłopak parsknął śmiechem łapiąc mnie za koszulkę.
- To była groźba?
- Nie... jedynie ostrzeżenie.- odepchnąłem chłopaka poprawiając koszulkę, po czym spojrzałem w stronę trenera - Powinniśmy już zacząć.
- A... tak, tak... panowie do roboty!
Po kilkakrotnym zatańczeniu choreografii mężczyzna wyłączył muzykę bijąc brawo. Zmieszałem się nieco gdyż byłem pewien, że jedynie przeszkadzałem chłopakom.
- Wow... naprawdę kawał dobrej roboty panowie. A ty Ten... czuję, że będziesz naszym głównym tancerzem.- co? O nie, nie, tylko nie to. Teraz Taeyong musi być naprawdę wściekły, a sam tak naprawdę nie wiem czy rzeczywiście chcę się z nim kłócić.
- Ja? A... ale ja... nie powinienem...
- Daj spokój... wszyscy doskonale widzieli jak świetnie ci poszło.
- Aish... dziękuję.
- No dobra... macie 10 minut przerwy.- westchnąłem podchodząc do szafki, na której trzymałem wodę, jednak wtedy poczułem jak ktoś szarpie mnie za rękę.
- Co ty...
- Musimy pogadać... teraz.
- Tae... jeśli chodzi o ten układ...
- Chodź.- blondyn pociągnął mnie w stronę korytarza jednak zaraz po tym zniknęliśmy za drzwiami szatni.
- Co jest?
- To, że wyszedłeś na prowadzenie w tej choreografii lata mi koło tyłka... bardziej chodzi mi o to, co przy wszystkich odstawiasz... Co to za szopka? 
- Dajmy sobie już spokój, co?
- Jak? Non stop do tego wracasz.... Zaraz cała wytwórnia będzie gadać.
- Tak bardzo boisz się o swój tyłek?
- Naprawdę po tym wszystkim chcesz mnie upokorzyć i zniszczyć?- wiem, że ta walka i tak nie ma sensu gdyż Taeyong bez najmniejszego wysiłku ją wygra. Westchnąłem jedynie stając twarzą w twarz z chłopakiem.
- Nie... ale nie mam zamiaru cię przepraszać... w zasadzie to nie mam za co. 
- Czy jeśli cię przeproszę, odpuścisz w końcu?
- Nie chcę fałszywych przeprosin. Przeproś mnie dopiero jak zrozumiesz swój błąd. 
- A co jeśli go zrozumiałem, ale należę do osób, którym ciężko jest przyznać się do błędu?
- Jakoś ci nie wierzę...- wtedy też poczułem na ustach słodkie wargi blondyna. Jego dłonie w delikatny sposób pieściły moją twarz.... Na chwilę zapomniałem o naszej kłótni i znów mu się oddałem.
- Teraz mi wierzysz?- uniosłem wzrok na chłopaka głęboko oddychając.
- Nie powinieneś był tego robić...- ruszyłem w stronę drzwi. Gdy je otwierałem Taeyong ponownie je zamknął, po czym oparł mnie o nie znowu smakując moich warg. Dlaczego nie potrafię mu odmówić? Myślałem, że jestem dość asertywną osobą, zwłaszcza w stosunku do tego buraka.
- Przepraszam za to co zrobiłem...- mówiąc to całował mnie dotykając ostrożnie mojego ciała - Przepraszam za te prostackie teksty... 
- Daj już spokój.- wysapałem zarzucając mu ręce na szyję. Co ja najlepszego wyprawiam? Przecież to facet! Z drugiej jednak strony mimo tych kłótni czuję się przy nim naprawdę dobrze i wiem, że z mojej strony może to być coś więcej. Nie! Aishh, Chittaphon w jakim ty świecie żyjesz?! Taeyong debiutuje! Nie ma opcji żebyśmy byli razem! - Taeyong...
- Tak?- blondyn spojrzał na mnie głaszcząc mnie po policzku.
- My... chyba źle robimy. Nie powinniśmy...
- Cholernie mnie do ciebie ciągnie... wiem, że ja też nie jestem ci obojętny.- moja twarz poczerwieniała, a serce jakby nagle przyspieszyło.
- Tak... nie jesteś mi obojętny, ale... Tae, nie...
- Boisz się?- skinąłem jedynie głową - Czego?
- Głównie boję się o ciebie.
- O mnie? Dlaczego?
- Możesz mieć przez to jakieś nieprzyjemności... przecież jakby ktoś się dowiedział...
- Nikt się nie dowie, naprawdę... Nie musisz się o mnie martwić.- chłopak zaśmiał się całując mnie w kącik ust - Pół godziny temy byliśmy jeszcze największymi wrogami.
- Jak mam być szczery miałem wyrzuty sumienia przez to, że tak na ciebie naskakuję...
- Chittaphon...- uniosłem niepewnie wzrok zerkając nieśmiało na chłopaka - Obiecaj mi, że tak będzie już zawsze.
- Jak?- pogłaskałem chłopaka po twarzy delikatnie go całując - O tak?
- Dokładnie tak.- uśmiechnął się głaszcząc mnie po głowie.
- Hm... chyba wolałem się z tobą kłócić.- zaśmiałem się.
- Ty mendo... Jeśli chcesz możemy nadal toczyć ze sobą wojnę.
- Y yyy.... ale jeśli chodzi o chłopaków...
- Traktujemy siebie jak zwykłych kolegów, okej?
- Okej.- przyciągnąłem go do siebie chwilę go całując, po czym wyszedłem z szatni kierując się na salę. Co się ze mną dzieje? Czuję się jak pan tego świata... mogę teraz zrobić absolutnie wszystko! Nigdy jeszcze nie czułem się tak wspaniale! Ja... aishh dobra... chyba się zakochałem. Ale żeby tak w chłopaku? A z resztą... co mi tam.

*

               Po treningu spakowałem wszystkie rzeczy czekając przed budynkiem na Taeyonga. Chciałem się z nim pożegnać i pojechać do domu... marzyło mi się łóżko i solidny, długi sen. 
- Pewnie, że tak, ale dzisiaj Dongyoung wybiera film.- oho... idą. Wziąłem głęboki oddech zerkając w stronę otwieranych drzwi.
- Ooo Chittaphon... jedziesz z nami do dormu?- zapytał Mark. 
- Ja... dziękuję, ale chyba jeszcze nie mogę...
- No tak... pogadaj z szefem żebyś mógł w końcu z nami zamieszkać.
- Dokładnie... codziennie oglądamy filmy i zajadamy cały dzień fast foodami.
- Panowie... idźcie do vana, zaraz do was przyjdę.- gdy usłyszałem głos Tae moje serce zabiło pięć razy szybciej. 
- Tylko bez bójek.
- Bez obaw.- gdy chłopcy odeszli, Taeyong spojrzał na mnie oblizując wargi - Świetnie ci dzisiaj poszło.
- Dziękuję.- zaczerwieniłem się lekko się pesząc.
- Szkoda, że nie możesz z nami jechać.
- Myślałem, że może wpadłbyś do mnie.- blondyn uśmiechnął się opierając się o budynek tuż obok mojej głowy.
- Co na to twoi rodzice?
- Na pewno nie będą mieli nic przeciwko... poza tym z tego co wiem, mamę już poznałeś.
- Mhmm... no sam nie wiem.
- Nie daj się prosić... niedługo nie będzie już czasu na takie rzeczy.- Tae zaśmiał się zerkając w stronę vana.
- Jedźcie beze mnie!... No to co? Lecimy?- po powrocie do domu, w którym nie byłem z resztą od dwóch dni weszliśmy do kuchni trafiając akurat na moją rodzinę jedzącą kolację.
- Hej...
- Dobry wieczór.
- Chittaphon!- mama poderwała się od stołu mocno mnie przytulając - Gdzie ty się podziewałeś?
- Wiesz jak się o ciebie baliśmy?- ojciec podał dłoń Taeyongowi, po czym stanął obok mnie dokładnie mnie oglądając - Nic ci się nie stało?
- Nieee, spokojnie... Przepraszam, że nic wam nie powiedziałem, ale musieliśmy zostać dłużej w pracy.
- Ah tak... wspominałeś, że pracujecie razem.
- Eee... tak... to... może zjemy?
- Oczywiście, siadajcie.- mama podała nam pospiesznie talerze oraz miski. Gdy usiedliśmy przy stole moja siostra spojrzała na blondyna szeroko się uśmiechając.
- Fajnie, że do nas wpadłeś.
- Ah... Chittaphon zaproponował mi dzisiaj nocleg.- chłopak spojrzał na moich rodziców upijając łyk herbaty - Mam nadzieję, że to nie będzie dla państwa kłopot...
- Nie, nie... bardzo się cieszymy, że znów nas odwiedziłeś. Jedz, na pewno jesteś zmęczony po pracy.
- Dziękuję.- w końcu mogłem posiedzieć chwilę z rodzicami i moją głupią siostrą. Niedługo będę musiał porozmawiać z nimi o wytwórni... mam nadzieję, że mnie za to nie zabiją...
- Wiesz... jak coś to możesz spać w moim pokoju.- miałem ochotę wydrzeć się na siostrę, ale na szczęście uprzedził mnie ojciec.
- Hathai, jak ty się dziewucho zachowujesz?
- Żartuję przecież...
- Tym dziewczynom tylko jedno w głowie...  Taeyong...
- Tak?- aaa błagam tylko nie to. Mój ojciec już zaczyna przesłuchanie... oby Tae się nie wygadał.
- Żona mówiła mi, że ty i Chittaphon razem pracujecie.
- Zgadza się.
- Też sprzątasz?- zerknąłem wymownie na blondyna czując jak serce rozsadza mi klatkę piersiową.
- Tak... studiuję zaocznie i muszę jakoś dorobić na studia.
- Super... a co studiujesz?
- Rachunkowość.- uff... jak dobrze, że Taeyong potrafi ściemniać w tak szybkim tempie.
- Może uda ci się namówić Chittaphona na studia.
- Tato... miałem przecież skupić się na pracy...
- Jak widzisz można pogodzić ze sobą te dwie rzeczy.- zaczyna się... cały ojciec. Zawsze jest źle, zawsze jest mu mało, całe życie byłem w jego oczach idiotą i nieudacznikiem.
- Wolę pracować żeby móc utrzymać rodzinę, mimo że to twoje zadanie.- w kuchni zapanowała cisza. Wziąłem głęboki oddech wstając od stołu - Przepraszam.
- Nie synu, masz rację...
- Daj spokój...- wyszedłem z kuchni kierując się do swojego pokoju. Po chwili wszedł za mną Tae, zamykając za nami drzwi.
- Chittaphon...
- Przepraszam... nie chcę o tym gadać.
- Nie mówiłeś, że musisz zarabiać na dom...
- A jest to jakiś powód do chwalenia się? 
- Na pewno nie jest to powód do wstydu.
- Tae... nie chcę o tym rozmawiać.- wręczyłem chłopakowi swoje rzeczy - Weź prysznic, ja pójdę po tobie... chcę się już położyć i odpocząć.
- Rozumiem, że nie mówiłeś rodzicom o wytwórni.
- Nie... i czuję, że szybko im nie powiem.- blondyn podszedł do mnie obejmując mnie.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz... musi być dobrze.- spojrzałem na niego delikatnie go całując.
- Mam taką nadzieję...- gdy się wykąpaliśmy położyliśmy się do łóżka włączając na laptopie jakiś film, który całkowicie nas nie interesował.
- Nikt tu nie wejdzie?
- Ojciec i Hathai już śpią, mama pewnie coś ogląda... poza tym drzwi i tak są zamknięte na klucz.- wtedy też poczułem jak chłopak nachyla się do mnie głaszcząc mnie po twarzy. Jego wargi błądziły po mojej twarzy przyprawiając mnie o szybsze bicie serca - Co ty robisz?- szepnąłem lekko się uśmiechając.
- Chcę wykorzystać ten moment. 
- W jaki sposób?
- A jak myślisz?
- Nie wiem czy jestem gotowy.
- Zaufaj mi.
- Ufam ci, ale... boję się tego.- chłopak zdjął ze mnie koszulkę całując mnie po szyi i klatce piersiowej. Zagryzłem wargi czując jak odpływam, jednak cała ta sytuacja potwornie mnie stresowała - Nie, nie jestem jeszcze gotowy.
- No daj spokój... sam mówiłeś, że takiej okazji już nie będzie.
- Nie miałem na myśli seksu... jeszcze nie chcę...
- Nie bądź taką cnotką.- blondyn przycisnął mnie do łóżka dość brutalnie mnie całując. Starałem się go odepchnąć, jednak ten kurczowo trzymał moje ręce.
- Mmm... przestań... nie chcę do cholery...- gdy jego dłoń zawędrowała na mojego członka nie wytrzymałem. Zrzuciłem go z siebie czując jak do oczu napływają mi łzy - Co ty wyprawiasz?- syknąłem całkowicie się rozklejając.
- Nie sądziłem, że jesteś aż tak beznadziejny.
- Słucham?- chłopak wstał ubierając się - Taeyong, co ty robisz?
- Wracam do dormu.
- Co?... dlaczego?
- Może dlatego, że mój chłopak nie ma do mnie zaufania i odmawia mi seksu.
- Tae, dla mnie to za szybko... przepraszam...
- Daj spokój.
- Taeyong.- poderwałem się z łóżka łapiąc chłopaka za nadgarstek - Przepraszam, zrozum mnie...
- Ta... jak zmienisz zdanie to wiesz gdzie mnie szukać...

~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

3 komentarze:

  1. Ta bipolarność Taeyonga mnie rozwala xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Od kiedy związek polega na seksie? o.O

    OdpowiedzUsuń
  3. No wiedziałam, że nie powinien tak od razu tej mendzie wybaczać

    OdpowiedzUsuń