26 lutego 2017

Taeyong&Ten~cz.4[Trainee]



               Od kilku dni Taeyong całkowicie mnie ignoruje, co potwornie mnie boli i jednocześnie irytuje. Fakt... sytuacja z pocałunkiem była jednorazowa, ale chyba nadal jesteśmy znajomymi więc powiedzenie mi na korytarzu głupiego "cześć" nie powinno chyba sprawiać mu dużo problemu. Przez ostatnie kilka dni więcej rozmawiam z Jisungiem niż z nim samym.
Sprzątałem właśnie jedną z sal słysząc jak obok mnie trwa jeszcze trening którejś z grup. Miałem szczerą nadzieje, że jest to grupa Tae, gdyż bardzo chciałem z nim porozmawiać. Nie wiedziałem jeszcze jak to rozegram i co mu powiem, ale czułem, że gdy dzisiaj nie zamienię z nim kilku słów to oszaleję. Gdy muzyka ucichła rzuciłem na ziemię mokrą szmatę, którą przemywałem parapety, po czym pędem ruszyłem w stronę drzwi stając w ich progu. Tak jak myślałem... z naprzeciwka zaczęła wychodzić grupa Taeyonga. Zacisnąłem dłonie w pięści wstrzymując oddech. Nienawidzę jak ktoś tak się zachowuje w stosunku do mnie... nie dam się tak traktować. Chłopcy trenujący z moim kolegą uśmiechali się do mnie kierując się w stronę szatni... tradycyjnie Tae wyszedł jako ostatni zerkając na mnie od niechcenia.
- Taeyong...- przełknąłem z trudem ślinę robiąc krok w jego kierunku. Ten jedynie westchnął łapiąc mnie za nadgarstek.
- Dobra, pogadajmy.- burknął ciągnąc mnie do sali, którą właśnie sprzątałem.
- Taeyong.- wyrwałem się głęboko oddychając - Co się z tobą do cholery dzieje?
- Ja... po prostu nie możemy dłużej tego ciągnąć.
- Słucham?
- Mam ważniejsze rzeczy na głowie, wybacz mi.- parsknąłem śmiechem czując się jak skończony idiota.
- Co ty pieprzysz? Jesteśmy tylko znajomymi... tak ciężko jest ci się ze mną przywitać?
- Znajomymi mówisz... myślałem, że po naszej wspólnej nocy jestem dla ciebie kimś więcej.
- Czekaj... jakiej wspólnej nocy? Tylko się całowaliśmy...- poczułem jak moją twarz zalewają rumieńce.
- Musiałeś być naprawdę pijany skoro nic nie pamiętasz...
- O nie... nie wmówisz mi, że sobą spaliśmy.- chłopak westchnął przygryzając nerwowo wargę.
- Zaczęliśmy pocałunkiem... później jednak poszliśmy o krok za daleko... byłem pewien, że to pamiętasz.
- Taeyong, do cholery!
- Przepraszam... myślałem, że jesteś świadomy tego co robisz.- nie wierzę... przespałem się z facetem?! I to z jakim... znam go zaledwie dwa tygodnie! Co ja najlepszego narobiłem?! - Chittaphon...
- Wiesz...- uniosłem wzrok na blondyna głęboko oddychając - Dobrze w takim razie, że po tym wszystkim nie stałem się nikim więcej dla ciebie... 
- Nie zrozum mnie źle.
- Nie tłumacz się.
- Niedługo debiutuję... mam zakaz spotykania się z kimkolwiek... 
- Wiesz co?- byłem wściekły... nie dość, że wykorzystał fakt, że byłem całkowicie pijany żeby się ze mną przespać, to jeszcze po wszystkim mnie zostawia... - Też niedługo debiutuję... w zasadzie ta sytuacja jest dobra dla nas obu.
- Czekaj, co ty mówisz?
- Zaskoczony?... O to mi właśnie chodziło.- zdjąłem pospiesznie z rąk rękawiczki kierując się do biura szefa.
- Chittaphon!- zapukałem wchodząc od razu do środka.
- Zaraz, zaraz... co to za pośpiech?- zamknąłem drzwi głęboko się kłaniając.
- Proszę wybaczyć... mam do pana nagłą sprawę.
- Słucham.
- Pamięta pan gdy przyszedłem tu pierwszy raz? Pytał mnie pan wtedy o moje hobby... taniec, śpiew, rap...
- No tak, pamiętam.
- Chciałbym się panu zaprezentować i starać się o miejsce w wytwórni.- sam nie wierzę, że to mówię. Jestem jednak w stanie zrobić wszystko, by odgryźć się Taeyongowi za to jak mnie potraktował. Szef SM zaśmiał się mierząc mnie wzrokiem.
- Myślisz, że od tak cię tutaj przyjmę?
- Nie... ale mam nadzieję, że chociaż poświęci mi pan 10 minut, bym mógł pokazać to, co potrafię.
- Hm... odwagi to ci nie brakuje. 
- Ponoć to też jest ważne.
- Owszem... mam debiutujący zespół, ale niektórzy chłopcy trenują już od ponad ośmiu lat. Nie wierzę żebyś był tak dobry, bym mógł cię do nich wrzucić.
- Proszę dać mi szansę. 
- Zgoda... mam nadzieję, że nie zmarnujesz mojego czasu.- mężczyzna wręczył mi tekst jednej z piosenek EXO - Masz 15 minut żeby się przygotować. Idź na salę, zaraz do ciebie dojdę.
- Dziękuję panu.- ukłoniłem się kierując się z powrotem na salę treningową. Co ja wyprawiam?! Nigdy nie chciałem być idolem. Owszem, myślałem o tym jak to może wyglądać, ale czy chciałem nim zostać? Sam nie wiem...
- Chittaphon.- fuck, jeszcze jego mi tutaj brakowało.
- Ooo nadal tu jesteś... nie masz co robić?
- Chciałem to z tobą wyjaśnić.
- Nie ma co wyjaśniać.
- Nie wspominałeś mi o tym, że będziesz debiutował.
- Przecież jesteśmy dla siebie nikim... nie muszę ci się chyba ze wszystkiego spowiadać.
- Odpuść do cholery.
- Co mam odpuścić?! Sam zakończyłeś ze mną znajomość więc nie wiem o co ci do cholery chodzi!
- Przestań krzyczeć...- syknął szarpiąc mnie za rękę - Nie chciałem żeby to tak wyszło.
- Całowałeś się ze mną, ponoć ze sobą spaliśmy, spowiadaliśmy się sobie ze wszystkiego, a ty po tym wszystkim postanawiasz kopnąć mnie w dupę... mam ci to wyjaśnić jakoś prościej?
- Jak widać nie spowiadaliśmy się sobie ze wszystkiego skoro nie raczyłeś mi nawet powiedzieć, że jesteś trainee... 
- Uwierz mi, jest to mało istotne.
- Dla mnie jest to bardzo istotne...
- Czemu? Boisz się konkurecji?
- Dobra Ten, pokaż co potrafisz.- na salę wszedł szef pobudzając moje serce do szybszego bicia.
- Ten?
- Mhm... teraz tak możesz się do mnie zwracać.- spojrzałem drwiąco na Taeyonga wychodząc na środek sali.
- Wybierz sobie kilka linijek i je zaśpiewaj... potem przejdziemy do rapu.- wziąłem głęboki oddech wmawiając sobie, że muszę wypaść jak najlepiej, by po pierwsze.. dostać się do wytwórni... po drugie.. pokazać Tae kto tu rządzi. Po odśpiewaniu pięciu linijek spojrzałem niepewnie na mężczyznę, jednak ten jedynie się uśmiechnął przytakując - No dobrze... jeśli chodzi o rap chciałbym żebyś zaimprowizował... liczę na kreatywność moich artystów.
- Jasne.- skinąłem głową nawijając to, co ślina przyniosła mi na język, jednak z czasem dotarło do mnie, że ma to jednak sens i chyba nie robię z siebie właśnie idioty.
- Wow... muszę ci powiedzieć, że jestem pod wrażeniem. Co myślisz Taeyong?
- Ta... jest całkiem nieźle.- co dupku? Czyżbyś się przestraszył?
- Włącz jakąkolwiek muzykę i zatańcz do tego.- podbiegłem do wieży trafiając akurat na kawałek TVXQ "Mirotic". Po wbiciu się w rytm bez problemu mogłem zatańczyć całą choreografię. Nie oszukujmy się... jest to klasyk klasyków i raczej każdy w Korei zna choćby kawałek piosenki jak i układu. Gdy piosenka się skończyła usłyszałem jedynie brawa ze strony szefa. Uśmiechnąłem się do siebie w duchu czując, że może mi się udać dostać do wytwórni. Wtedy przysięgam, że zniszczę Taeyonga... - Mogę prosić cię do swojego gabinetu?
- Oczywiście...- wziąłem głęboki oddech idąc za mężczyzną. Z drugiej jednak strony jeśli poniosłem porażkę lepiej żeby powiedział mi o tym na osobności, a nie przy tym dupku.
- Muszę ci powiedzieć, że jestem pod wrażeniem.- zaczął gdy weszliśmy do biura.
- Dziękuję...- wolałem udawać pokornego chłopaczka niż wypytywać się czy dzięki temu zostanę przyjęty na trainee.
- Jutro o ósmej grupa, w której jest Taeyong zaczyna trening. Przyjdź, niech oceni się trener.
- Naprawdę?
- Masz potencjał... szkoda żebyś biegał z mopem skoro masz taki talent. 
- Ja... wow... nie wiem co mam powiedzieć.
- Wystarczy głupie "dziękuję".
- Bardzo panu dziękuję.- ukłoniłem się szeroko się uśmiechając - Ja... nie zawiodę pana... dam jutro z siebie wszystko.
- Mam nadzieję chłopcze... jestem pewien, że nie dostaniesz drugiej takiej szansy więc dobrze się na jutro przygotuj.
- Tak jest.
- Możesz iść.- westchnął siadając z powrotem do papierów.
- Dziękuję.- wyszedłem z gabinetu ciesząc się jak dziecko. Nie wierzę, że mi się udało. Fakt, jeszcze musi ocenić mnie trener, ale mam nadzieję, że poradzę sobie z nim bez najmniejszego problemu. Po przebraniu się wyszedłem z budynku zaciągając się świeżym, chłodnym powietrzem. Pragnąłem jak najszybciej dotrzeć do domu i położyć się do łóżka.
- Jak rozmowa z szefem?- przed wytwórnią stał oparty o budynek Tae palący papierosa.
- Dobrze... musisz ciągle za mną łazić?
- Chcę tylko żebyśmy sobie wyjaśnili pare spraw.
- Jakich spraw człowieku? Ja nie mam z tobą żadnych wspólnych spraw, co ty chcesz wyjaśniać?- blondyn złapał mnie za rękę tym samym mnie zatrzymując.
- Jesteś na mnie taki cięty za to, że powiedziałem, że musimy ograniczyć ze sobą kontakt?
- O nie... ty powiedziałeś, że musimy ten kontakt zerwać, a nie go ograniczać. Poza tym przeleciałeś mnie, to teraz weź za to odpowiedzialność.
- Czy ty siebie słyszysz? Mówisz tak jakbyś ze mną zaciążył.
- Nie bądź śmieszny.
- To ty jesteś śmieszny Chittaphon... ludzie robią takie rzeczy, a później się rozchodzą udając, że nic się nie stało, zrozum...
- A ty zrozum, że nie chcę kończyć z tobą znajomości i udawać, że do niczego między nami nie doszło!- wyrwałem się czując jak do oczu napływają mi łzy, jednak nie chciałem niczego po sobie pokazywać.
- Chittaphon...
- Spieszę się.- burknąłem kierując się w kierunku metra.
- Zaczekaj do cholery.- chłopak ponownie chwycił mnie za ramię. Westchnąłem zatrzymując się jednak nie miałem ochoty odwracać się w jego kierunku - To tylko seks... daj spokój.
- Może ty się pieprzysz na prawo i lewo, ale ja taki nie jestem... jeśli rzeczywiście się ze sobą przespaliśmy to byłeś moim pierwszym partnerem i raczej nie chciałbym o tym zapominać...- wziąłem głęboki oddech zaciskając dłonie w pięści - Wykorzystałeś mnie... tak się po prostu nie robi.
- Byłem pewien, że sam tego chcesz... skoro pamiętasz nasz pocałunek, nie rozumiem dlaczego podczas seksu urwał ci się nagle film. Poza tym... podobało ci się...
- Przestań...
- Jeśli chcesz możemy to powtórzyć... jak będziesz trzeźwy... sam ocenisz.- poczułem jak po policzku spływa mi łza. Odwróciłem się w kierunku chłopaka głęboko oddychając - Chittaphon...
- Za kogo ty mnie masz?! Za puszczalską dziwkę?!... Wiesz co? Popełniłem błąd zadając się z tobą...
- Zaczekaj...
- Jesteś podłym, nic nie wartym dupkiem Taeyong... 
- Chittaphon...- odepchnąłem chłopaka kierując się w stronę metra. Chciałem jak najszybciej zniknąć z oczu blondyna. Jak można być tak podłym? Gdzie ja miałem oczy zadając się z nim? Nigdy nie powiedziałbym, że Tae należy do grupy tak beznadziejnych ludzi. Jestem facetem, a miałem ochotę płakać jak dziecko, po tym czego się dowiedziałem. Naprawdę, szczerze go teraz nienawidzę. Nie sądziłem, że od samego początku może mu chodzić jedynie o seks. Byłem pewien, że po tym jak zaprosił mnie na kawę i imprezę, po tym jak troszczył się o mnie odprowadzając mnie do domu, jednak odrobinę mu na mnie zależy... jako koledze oczywiście.

*

                  Wcale nie miałem ochoty jechać na dziejsze zajęcia z trenerem, jednak czego nie robi się w ramach zemsty. Nie chciałem patrzeć na Taeyonga, to jak ze mnie szydzi i obgaduje za plecami. Dobra... może jestem niesprawiedliwy i trochę to wszystko wyolbrzymiam, ale on też nie zachował się fair. 
Gdy wszedłem do szatni była ona całkowicie pusta... na szczęście. Przebrałem się pospiesznie idąc pod drzwi sali, w której zawsze grupa tego pacana ma treningi. Wtedy też korytarz rozbrzmiał rozmowami chłopców. Wszyscy musieli zjechać się z dormów na zajęcia. Westchnąłem udając, że czytam coś w telefonie, jednak wtedy usłyszałem nad sobą niski, męski głos.
- Hej, słyszałem, że od dzisiaj będziesz z nami trenował.- uniosłem niechętnie wzrok widząc przed sobą wysokiego chłopaka o brązowych włosach i strasznie nieprzyjemnym wyrazie twarzy - Jestem Johnny.
- Chittaphon...- westchnąłem uciekając wzrokiem od całej reszty, która była niezwykle mną zainteresowana - Dam z siebie wszystko żeby wam dorównać.
- Szef mówił, że jesteś naprawdę dobry, ale spokojnie... zajmiemy się tobą.- uśmiechnął się klepiąc mnie w ramię, po czym ruszył do szatni. Zabrzmiało to dość dwuznacznie. Jeśli trzyma z Taeyongiem, a zakładam, że tak jest, to może zajmą się mną w ten sposób, że będą chcieli mnie pobić czy coś? Byleby mieć mniejszą konkurencję. Nie no... nie ma co zakładać takich czarnych scenariuszy. Podniosłem z ziemi butelkę wody idąc do sali. Widziałem jak na korytarz wchodzi Tae, jednak za wszelką cenę chciałem udać, że go nie widzę. 
- Cześć.- westchnąłem zerkając na niego od niechcenia. 
- Hej...
- Fajnie, że jesteś... mam nadzieję, że dasz sobie radę.
- Na twoim miejscu bardziej martwił bym się o swoją dupę... poradzę sobie.
- Przestaniesz w końcu? O co ci chodzi?
- Mam rozwinąć temat jeszcze raz? Chcesz żeby cała wytwórnia wiedziała jaki jesteś?
- A jaki jestem?- ton jego głosu nabrał poważniejszego wyrazu. Przełknąłem z trudem ślinę lekko się pesząc.
- Jesteś podły... to powinno ci wystarczyć.- wszedłem na salę kłaniając się trenerowi.
- Ten, mam rację?- a tak... tak mówi do mnie dyrektor.
- Zgadza się.
- Mogę cię zobaczyć póki nie ma reszty?
- Pewnie.- wyszedłem na środek czekając aż ten włączy mi muzykę. Gdy to zrobił zamknąłem na chwilę oczy wczuwając się w rytm, po czym zacząłem improwizować gdyż ta piosenka była mi całkowicie nieznana. Gdy ta się skończyła uniosłem niepewnie wzrok na mężczyznę głęboko oddychając.
- Witam na pokładzie.- uśmiechnąłem się szeroko głęboko się kłaniając.
- Dziękuję panu.
- Chłopcy pokażą ci teraz choreografię, którą katuję z nimi od tygodnia i... dam ci dwa dni żeby się jej nauczyć. Za dwa dni ocenię czy rzeczywiście się nadajesz czy nie. [-> choreo]
- Jasne, rozumiem.- po przedstawieniu mnie całej grupie, trainee pokazali mi choreografię i cóż mogę powiedzieć? Szczena mi opadła... w życiu się tego nie nauczę. Później jednak omówiliśmy grafik, ćwiczyliśmy choreografię starszych zespołów, które jako tako są mi znane... można więc powiedzieć, że nie dałem dzisiejszego dnia aż tak ogromnej plamy. 
- To co Ten? Rozumiem, że zostajesz.
- Pewnie... muszę się nauczyć choreografi.- uśmiechnąłem się w kierunku trenera.
- Zostawiam ci lapka z filmikiem i muzykę... poradzisz sobie.
- Dziękuję.- ukłoniłem się biorąc kilka łyków wody. Mimo że byłem potwornie zmęczony chciałem nadal ćwiczyć, by pokazać Tae, że wcale nie jestem od niego gorszy. Gdy wszyscy wyszli z sali uśmiechnąłem się w duchu kucając przy laptopie. Wtedy jednak usłyszałem jak ktoś wchodzi na salę. 
- Zostajesz tu sam?- Johnny? Uśmiechnąłem się zerkając na chłopaka.
- Mhm... mam dwa dni żeby się tego nauczyć.
- Czemu nic nie mówisz? Pomogę ci. 
- Nie musisz, ja mu pomogę.- oho... a ten czego znowu tu chce? Wstałem wbijając wzrok w blondyna.
- Mówiłeś, że jesteś zmęczony Tae... jedź do dormu, ja z nim poćwiczę.
- Jestem liderem... to moja robota.
- Chciałem tylko pomóc...- Johnny zmieszał się ostrożnie się wycofując. Westchnąłem podchodząc bliżej Taeyonga.
- Chcesz mnie ośmieszyć czy jest to jakaś próba odkupienia swoich win?
- Daruj sobie...- syknął zerkając na Johnnego.
- Lata mi to koło tyłka czy jesteś liderem czy nie... nie mam zamiaru mieć do ciebie jakiegokolwiek szacunku.
- Może ja już pójdę...
- Zostań.- Tae zatrzymał go, po czym stanął ze mną twarzą w twarz wpatrując się we mnie z nienawiścią - Jesteś pieprzonym hipokrytą Chittaphon.
- Ja?! Wiesz co, jesteś niemożliwy! Widzę, że potrafisz zmieszać człowieka z największym gównem byleby wybielić samego siebie.
- Owszem... obudź się, takie mamy czasy, w których każdy musi dbać o swoją dupę.
- Wiesz... ja bym o swoją zadbał gdyby nie fakt, że mnie spiłeś, a potem bezczelnie wykorzystałeś.
- Sam pchałeś mi się do łóżka dzieciaku... chciałem poprzestać na tym cholernym pocałunku, ale ty musiałeś pójść dalej.
- Byłem pijany jak świnia... mogłeś mnie powstrzymać, a nie mnie wykorzystywać.- chłopak złapał mnie za nadgarstki celując we mnie coraz większym jadem.
- Podobało ci się to i prosiłeś o więcej.
- Nie bądź śmieszny... jestem pewien, że tak nie było. 
- Chcesz się przekonać? Ponoć jestem niezły w te klocki.
- A ty znowu to samo... w życiu nie pójdę z tobą do łóżka. Brzydzę się tobą. Skoro jesteś takim nimfomanem to idź na dziwki... nie brakuje tego w Seoulu. 
- Chłopaki uspokójcie się... na pewno da się to spokojnie i racjonalnie wyjaśnić...- Johnny... cholera, zapomniałem, że tu jest, ale z drugiej strony otrzymał na to pozwolenie od Taeyonga. 
- Właśnie sobie wszystko wyjaśniamy, nie przejmuj się.- blondyn szarpnął mnie za ręce patrząc mi głęboko w oczy - Nie wiem co w tobie widziałem... gdybym wiedział, że jesteś tak podłą, pretensjonalną łajzą to bym w życiu nie zwrócił na ciebie uwagi.- zagryzłem wargi czując jak po policzkach spływają mi łzy.
- Chcesz... chcesz zrzucić całą winę na mnie... co ja ci człowieku zrobiłem? No co?!- blondyn pchnął mnie na lustro powstrzymując kolegę od tego, by mi nie pomógł.
- Johnny, wracamy do dormu....a ty zapamiętaj sobie, że jestem liderem i nie masz prawa podnosić na mnie głosu...

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


2 komentarze:

  1. O matko ale się porobiło :O Biedny Ten :(

    OdpowiedzUsuń
  2. O nieeee, czy oni nie mogą się miłościć?! Zamknijcie ich w jednym pokoju, albo się pogodzą, albo pozabijają, zawsze jest jakaś szansa. Ale się wczułam ❤

    OdpowiedzUsuń