6 marca 2017

Taeyong&Ten~cz.7[Trainee]



- Skarbie.... synu...- westchnąłem zdejmując z głowy grubą kołdrę.
- Hm?
- Nie masz dzisiaj treningu?
- Mam.
- To czemu jeszcze śpisz? Spóźnisz się.- sięgnąłem telefon, by sprawdzić która jest godzina. Na zegarku widniała godzina 9-ta plus kilka wiadomości od trenera.
- Nie idę... źle się czuję.
- Nie możesz chyba tak opuszczać zajęć.
- Mamo... proszę cię, wyjdź... chcę być sam.
- Chittaphon... coś się stało? Ktoś cię skrzywdził? Może trener ci coś powiedział?
- Nie, wszystko jest okej... jestem po prostu zmęczony.- ukryłem się pod kołdrą odpisując trenerowi.
<- Przepraszam, ale nie będzie mnie dzisiaj na zajęciach. Przyjdę na trening po chłopakach.
-> Chodzi o Taeyonga? Przyjdź i nie zwracajcie po prostu na siebie uwagi.
<- Nie potrafię nie zwracać na niego uwagi... miłego dnia.
Wyłączyłem telefon ponownie zamykając oczy. Miałem nadzieję, że zasnę na bardzo, bardzo długo, by nie musieć myśleć o całej tej sytuacji. Nie chodzi o chorobę Tae... szczerze mówiąc w niczym mi ona nie przeszkadza. Ludzie żyją również z HIVem... Bardziej boli mnie to, że Taeyong chce mnie za wszelką cenę od siebie odsunąć, dlaczego? Czy tak trudno jest pojąć, że komuś zależy na tym, by mimo choroby był szczęśliwy i kochany? Czemu on musi być taki oschły i nieprzyjemny? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że naprawdę bardzo mi się podoba i... chyba rzeczywiście się zakochałem. Myślę o nim bez przerwy, podczas każdej możliwej wykonywanej czynności. W życiu nie pomyślałbym, że spodoba mi się chłopak, przecież to niedorzeczne. Do tego jeszcze seks, którego za cholerę nie mogę sobie przypomnieć. Może tak naprawdę wcale go nie było? Może Tae jedynie badał sytuację i moją czujność? Nie... po co niby miałby to robić? Z drugiej jednak strony seks pod wpływem alkoholu ma swoje plusy... nie pamiętam wstydu i bólu związanego z pierwszym razem więc chyba nie jest tak źle. A co jeśli Taeyong zostawił mnie dla Marka? Zauważyłem, że ostatnio bardzo się do siebie zbliżyli... aż za bardzo. Umarłbym z zazdrości jakby Mark zabrał mi chłopaka. Zaraz... na co ja jeszcze czekam? Przecież moja nieobecność na treningu to dla nich idealna okazja na flirtowanie i spędzenie ze sobą większej ilości czasu. Zerwałem się pospiesznie z łóżka narzucając na siebie byle jakie ubrania. Po przemyciu twarzy i zębów chwyciłem za leżące na stole jabłko, po czym ruszyłem w stronę drzwi.
- Chittaphon... idziesz na trening?
- Tak... zapomniałem o czymś ważnym, pa!- co ja najlepszego wyprawiam? Nie mogę pozwolić na to, by mój chłopak był sam na sam z jakimś pseudo amerykaninem. Po 20- minutowej jeździe metrem dotarłem pod wytwórnię. Po wejściu do środka ruszyłem do szatni, by jak najszybciej się przebrać i wejść na salę treningową. Pospiesznie wszedłem do środka biegnąc w kierunku swojej szafki, jednak obok niej czekała na mnie niemiła niespodzianka.
- Ooo Chittaphon, w końcu jesteś... coś się stało?- wyjąłem z kieszeni spodni kluczyk do szafki starając się trafić nim w zamek.
- Nie... zaspałem...
- Dobrze się czujesz?
- Mark, nie bądź ciekawski...- burknąłem irytując się jeszcze bardziej faktem, że nie mogę otworzyć szafki na oczach Marka i mojego chyba już byłego chłopaka.
- Pomogę ci.- poczułem na dłoni delikatną rękę Taeyonga. Zerknąłem na niego pozwalając mu na "pomoc". Gdy blondyn otworzył moją szafkę westchnąłem spuszczając pospiesznie wzrok.
- Dzięki...
- Czuję, że znowu jest coś między wami nie tak...- Mark dość nieśmiało ukłonił się idąc w kierunku drzwi - Lepiej was zostawię...- nie zwracając uwagi na Tae rozebrałem się narzucając na siebie ubrania przeznaczone do treningu. Po chwili jednak dotarło do mnie, że to co robię jest dziecinne i potwornie burackie.
- Jak się czujesz?- szepnąłem niemalże spoglądając na chłopaka.
- W przeciwieństwie do ciebie, bardzo dobrze.
- W przeciwieństwie do mnie? Czuję się świetnie, o co ci chodzi?
- Czyżby? A te drżące dłonie?- wziąłem głęboki oddech zamykając szafkę - Na pewno dobrze się czujesz?
- A jak mam się czuć po wczorajszej rozmowie z tobą?
- Zrozum, że robię to dla twojego dobra...- podszedłem do chłopaka patrząc mu głęboko w oczy.
- Czy dla mojego dobra użyłeś gumki kiedy się ze mną kochałeś?- twarz Taeyonga automatycznie pobladła... czułem, że tego nie zrobił więc nie jestem jakoś szczególnie niemiło zaskoczony - Tak myślałem... sam widzisz, że siedzimy w tym razem...
- Chittaphon, ja wtedy jeszcze nie wiedziałem...
- Nie mam przecież do ciebie żadnych pretensji.- ruszyłem na salę treningową witając się z grupą i trenerem.
- Ten, pogadajmy.- aishhh, znowu? Po wczorajszej rozmowie nie mam ochoty na pogaduszki z trenerem.
- Słucham.
- Rozmawiałeś z Taeyongiem?
- Tak, ale to są nasze sprawy.
- Wiem... ja... boję się o was, zrozum... Wiem, że nie powinienem się wtrącać, ale to jest silniejsze ode mnie.
- Rozumiem... lepiej niech zajmie się pan Taeyongiem... mi nic nie będzie. 
- Rozstaliście cię... musisz czuć się źle...
- Musi mi pan o tym przypominać?- syknąłem czując narastającą złość - Poza tym nikt się z nikim nie rozstawał... mamy jedynie kryzys.
- Naprawdę?- dlaczego mam wrażenie, że słyszę w jego głosie lekkie rozczarowanie?
- Czyżbym pokrzyżował wam plany?
- Nie... Chittaphon...
- Zaraz zwariuję...- ruszyłem biegiem do szatni jednak w drzwiach wpadłem na zamyślonego Taeyonga - Musimy pogadać.- blondyn bez najmniejszego sprzeciwu skinął głową cofając się na korytarz.
- Pójdę z tobą na badania...
- Skończ... 
- Słucham?
- Zerwałeś ze mną przez trenera czy Marka? 
- Czekaj... o czym ty mówisz?
- Pytam dlaczego się ze mną rozstałeś... dla kogo to zrobiłeś?
- Dla ciebie idioto... dla twojego dobra.
- Nie wierzę w to.
- Nie chcę żebyś się ze mną męczył... zależy mi na tobie...
- Udowodnij mi to.
- Udowodniłem rozstając się z tobą.
- Zaczynasz mnie irytować...
- Chittaphon...
- Liczę do trzech... masz ostatnią szansę, by coś wymyślić.
- A jeśli tego nie zrobię?
- Jeden... 
- Błagam cię.
- Dwa...
- Chittaphon do cholery.
- Trzy.- chwyciłem chłopaka za twarz zatapiając się w jego wargach. Nie potrafię przejść obok niego obojętnie... za bardzo mi zależy na tym dupku.
- Zwariowałeś?- zostałem odepchnięty lądując na ścianie - Ktoś mógł nas zobaczyć.
- Zrozum...- mam dość... czemu on mnie tak podle traktuje? Zacisnąłem dłonie w pięści czując jak po policzkach spływają mi zimne strużki łez - Zrozum, że mi na tobie zależy dupku... Co mam zrobić żeby cię przy sobie zatrzymać?- uniosłem wzrok na blondyna widząc na jego twarzy lekkie zmieszanie - Co mam zrobić żebyś mnie pokochał? Wydaje mi się, że po tym co przeszliśmy nie chcę od ciebie wiele... chcę jedynie twojej uwagi, bo cię kocham...- trąciłem chłopaka udając się do szatni. Nie wiem po co tu przychodziłem. Po kolejną dawkę rozczarowania i upokorzenia? Może rzeczywiście powinienem dać sobie z nim spokój skoro ewidentnie widać, że Taeyong ma mnie głęboko w dupie...

/w tym samym czasie/

- Hyung...- Taeyong przeniósł wzrok w kierunku, z którego dobiegał chłopięcy głos. W drzwiach jednej z sal stał Jisung wpatrujący się w swojego starszego brata.
- Podsłuchiwałeś?
- Nie mówiłeś, że jesteś... że wolisz chłopców...
- Akurat jesteś za młody żebym rozmawiał z tobą na takie tematy.- 13-latek podszedł do chłopaka łapiąc go za nadgarstek.
- Byłeś z Chittaphonem? Czemu go zostawiłeś?
- Jisung, to nie jest twoja sprawa.
- Zerwałeś z nim dla Marka? Hyung, Mark mu do pięt nie dorasta... i o jakich badaniach mówiłeś? Chittaphon jest chory?
- Nie denerwuj mnie... wracaj na trening.
- Mam przerwę.- chłopiec uśmiechnął się wtulając się w swojego brata - Wiem, że na coś chorujesz... wiem, że byłeś z Chittaphonem i że Chittaphon bardzo cię kocha, a ty go odrzucasz... nie rozumiem tylko dlaczego.- Jisung westchnął unosząc wzrok na Tae - Mam dopiero 13 lat więc nie musisz mi o wszystkim mówić... połowy pewnie i tak nie zrozumiem, ale wiem, że jesteś moim ukochany bratem i chcę żebyś był szczęśliwy... skoro już wolisz chłopców to Chittaphon to dla ciebie idealna partia.- zaśmiał się wywołując lekki uśmiech na twarzy Taeyonga - Nie wiem na co chorujesz i zakładam, że szybko się nie dowiem, ale skoro Chittaphon chce z tobą przez to przejść, powinieneś to docenić Hyung... 
- Jisunggie...
- Martwię się o ciebie.- wydusił wskakując na ręce chłopaka.
- Ciii nie rozklejaj się.
- Kocham cię i zawsze będę się martwił.... kocham cię mimo że mnie tak bardzo nie lubisz...
- Boże, co ty wygadujesz?- chłopiec spojrzał na Taeyonga pociągając nosem.
- Ostatnio ciągle mnie odrzucasz... z resztą nie tylko mnie...
- Wiesz, że mam masę problemów, ale nadal jesteś moim oczkiem w głowie durniu... nie pozwalam ci płakać i myśleć, że mi na tobie nie zależy, zrozumiałeś?
- Tak...- Tae cmoknął braciszka w policzek stawiając go na ziemi.
- Hm... czuję, że muszę pogadać z moim dojrzalszym ode mnie, młodszym bratem.- Jisung uśmiechnął się łapiąc chłopaka za nadgarstek - Co twoim zdaniem powinienem zrobić z Chittaphonem?- blondyn wytarł mokre policzki uśmiechając się.
- Powinieneś do niego pojechać Hyung i szczerze z nim porozmawiać... sam mnie uczyłeś, że szczera rozmowa to podstawa... 
- Racja...
- Moim zdaniem powinieneś go przeprosić... naprawdę go polubiłem.
- Ja też...- Taeyong westchnął bawiąc się włosami brata - Ale dorosłe życie nie jest niestety takie proste.
- Nie strasz mnie.
- Ty akurat nie masz się o co bać... Wiesz, że masz mnie, a ja nie dam ci zginąć. 


*

- Chittaphon.
- Hm?- wyjąłem z ucha słuchawkę odkrywając tym samym kawałek głowy, który do tej pory krył się pod kołdrą. 
- Zrobisz mi zadania z matmy? Nie rozumiem tego.
- Hathai... w weekend ci to wytłumaczę... nie mam dzisiaj do tego głowy, przepraszam.- dziewczyna westchnęła otwierając szerzej drzwi.
- Tak jest cały dzień, ale może jakoś do niego dotrzesz.- słucham? Poderwałem się z łóżka widząc stojącego w progu Taeyonga.
- Co ty tu robisz?... Dlaczego go wspuściłaś?
- Mówił, że ma do ciebie pilną sprawę...
- Z pewnością... 
- Ja... zostawię was...- gdy Hathai wyszła z pokoju, Tae zamknął za nią drzwi podchodząc niepewnie do łóżka. Westchnąłem zdejmując słuchawki, po czym zerknąłem od niechcenia na chłopaka.
- Jestem zajęty... po co przyszedłeś?
- Właśnie widzę... tylko uważaj żeby się nie przepracować.
- Przyszedłeś się dalej nabijać? Daruj sobie...
- Nie... przepraszam.- blondyn usiadł na łóżku patrząc mi w oczy - Chcę wyjaśnić z tobą tą całą sytuację.
- Ponoć wszystko sobie wyjaśniliśmy.
- Nie do końca... widzisz... źle się czuję z tym, co ci powiedziałem.- chłopak westchnął łapiąc mnie niepewnie za rękę jednak pospiesznie ją zabrałem - Chittaphon, chodzi o to... ja... chciałem się z tobą rozstać, bo wiem, że bycie z osobą chorą na HIV nie jest łatwe... Nie chciałem być dla ciebie ciężarem i zagrożeniem... To nie chodzi o to, że nie darzę cię żadnymi uczuciami, bo kocham cię najbardziej na świecie... no... przed tobą jedynie stoi Jisunggie.- uśmiechnął się wywołując lekki uśmiech na mojej twarzy - Naprawdę mi na tobie zależy... zrobiłem to po prostu z troski...
- Dlaczego... dlaczego nie chcesz ode mnie żadnej pomocy?
- To również jest związane z troską o ciebie... nie chciałbym cię zarazić i schrzanić ci reszty życia...
- Taeyong... dla mnie nie ma to żadnego znaczenia... zrozum, że chcę po prostu z tobą być... kocham cię, a to co mówiłeś przez ostatnie dni...- poczułem jak moje oczy zachodzą łzami - Potwornie mnie to bolało...
- Wiem... błagam, wybacz mi.
- Dupek... nie rób tego nigdy więcej.- usiadłem okrakiem na chłopaku wtulając się w niego. 
- Tak po prostu mi wybaczasz?
- Tak... nie potrafię być na ciebie zły.- uniosłem wzrok na blondyna patrząc uważnie na jego wargi. 
- Kocham cię.- szepnął całując mnie. Objąłem go za szyję oddając się tej chwili. Wiem, że za jakiś czas znów dojdzie do kryzysu między nami jednak teraz starałem się zupełnie o tym nie myśleć. Chciałem w pełni skupić się na bliskości Taeyonga. 
- Nie mogłeś od razu ze mną szczerze porozmawiać?- wydusiłem przez łzy całując go.
- Nie, bo jestem dupkiem myślącym, że potrafię poradzić sobie ze wszystkim absolutnie sam.... a prawda jest taka, że cholernie cię potrzebuję.- uśmiechnąłem się pieszcząc jego twarz. Ten nie odrywając się od moich warg zdjął ze mnie koszulkę przenosząc pocałunki na moją szyję i obojczyki. Jakie to stresujące, a zarazem ekscytujące i podniecające. 
- Tae...- jęknąłem gdy ten położył mnie na łóżku. Chłopak wyprostował się unosząc dłonie na wysokość swojej twarzy.
- Przepraszam... nie powinienem.- uśmiechnąłem się pokazując na szafkę nocną.
- Zajrzyj do szuflady.- chłopak zmarszczył brwi, po czym wyjął ze wskazanego miejsca prezerwatywę i lubrykant.
- Z kim mnie zdradzałeś?
- Z nikim durniu.... cały czas czekały na ciebie.- Taeyong zaśmiał się, po czym nachylił się do mnie namiętnie mnie całując. Nie mogłem sobie lepiej wymarzyć tego momentu...

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Wszystkich zainteresowanych zapraszam na swojego fp [Yaoi by XiaoLu] oraz na snapa, na którym w zasadzie nic się nie dzieje, ale mimo wszystko zapraszam [xiaolu_95]. :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz