30 grudnia 2016

Wonho&Jungkook~cz.7[Cud]


                   
                         Uśmiechnąłem się jeżdżąc palcem po nagiej klatce piersiowej chłopaka. Ten jedynie mruczał głaszcząc mnie po głowie. Trwaliśmy w takiej absolutnej ciszy od dobrych kilku minut, jednak szczerze mówiąc wcale mi to nie przeszkadzało.
- Powinienem podać ci leki.- westchnąłem jedynie delikatnie go całując.
- Przecież nic mi nie jest.
- Tak na wszelki wypadek.- uśmiechnął się wstając z łóżka. W pełni prezentował swoje jędrne, cudownie zbudowane ciało. Zaczerwieniłem się lekko się uśmiechając.
- Ubierz się.- szepnąłęm zasłaniając oczy.
- Krępuje cię moje ciało?
- Owszem... zwłaszcza nagie.- Wonho zaśmiał się nakładając bokserki i koszulkę, po czym podszedł do szafki z zastrzykami - Znowu zastrzyk?
- Mhm... ale obiecuję, że to już długo nie potrwa.
- Aishh Hyung... zamiast leżeć koło mnie i mnie całować zajmujesz się takimi bzdetami.
- Twoje zdrowie to bzdety?- zapytał siadając obok mnie.
- No nie...
- Sam widzisz.- blondyn nachylił się do mnie całując mnie po uchu. Jęknąłem zarzucając ręce na jego kark - Mmm jak będziesz grzeczny tooo...
- To?- pisnąłem bawiąc się jego włosami.
- To zajmę się później tym...- na "tym" przejechał dłonią po moim nagim członku wywołując dość głośny jęk z moich ust.
- Możesz zająć się tym teraz.
- Aż tak ci się podobało?- skinąłem jedynie głową uśmiechając się - Póki co musisz wypocząć i uzbroić się w cierpliwość.- chłopak zatopił się w moich ustach jeżdżąc dłonią po moim pośladku. Odwzajemniałem jego pocałunki dość zachłannie... jego osoba sprawiała, że nie byłem sobą. W pewnym momencie poczułem dość mocne ukłucie. Syknąłem czując jak robi mi się ciemno przed oczami.
- Hy...
- Ciii... śpij Kookie.- były to ostatnie słowa jakie usłyszałem. Dosłownie w jednej chwili zamiast twarzy Wonho widziałem mgłę przechodzącą w czarny, pusty obraz. Zanim całkowicie straciłem świadomość czułem jak moje ciało drętwieje, a oddech staje się coraz spokojniejszy. Słyszałem też jak Wonho klepie mnie po twarzy, po czym zrywa się z łóżka wychodząc gdzieś. Później jednak całkowicie odpłynąłem.

*

                        Gdy się obudziłem w pokoju panowała ciemność. Nieprzytomnym wzrokiem spojrzałem na zegarek, na którym dochodziła 23:10. Gdy spojrzałem na miejsce obok mnie było ono oczywiście puste. Usiadłem trzymając się za głowę, która aż pulsowała z bólu. Syknąłem podnosząc się ostrożnie z łóżka. Gdy już stałem na podłodze z przekonaniem, że się nie wywrócę ruszyłem w stronę drzwi. Po wyjściu z pokoju wziąłem głęboki oddech przytrzymując się ściany... było mi potwornie słabo. 
- Won... Hyung...- cisza. Jęknąłem wlekąc się do kuchni, salonu, łazienki... pusto - Wonho...- osunąłem się na ziemię z trudem łapiąc powietrze. Co się ze mną do cholery dzieje? Co on mi podał, że czuję się tak paskudnie? Dlaczego podał mi zastrzyk tak nagle nie ostrzegając mnie? Czemu po podaniu mi go uciekł? Może ma mnie dość? Wydawało mi się, że jestem dla niego dobry, ale... fakt... może opieka nad chorym jest dla niego zbyt uciążliwa? Nagle ujrzałem światło dobiegające z przedpokoju i towarzyszące temu trzaśnięcie drzwiami - Wonho...
- No... nie wiem, ale niedługo powinien się obudzić... spoko, dam znać...
- Hyung!- krzyknąłem kładąc się na ziemi... czuję się tak paskudnie jak jeszcze nigdy. 
- Muszę kończyć.- w pewnym momencie ujrzałem przy sobie chłopaka - Kookie... kto ci pozwolił do cholery wstawać?- zapytał biorąc mnie na ręce. Parsknąłem śmiechem wycierając drżącą dłonią spływającą po skroni strużkę potu. 
- Co... co ty mi podałeś?
- Ciii... jesteś słaby, nic nie mów.
- Wonho... co mi podałeś?- partner zaniósł mnie do łóżka ponownie mnie w nim umieszczając - Mów..
- Jak się czujesz?
- Jak... jak po dobrych... dobrych prochach...- wziąłem głęboki oddech zamykając oczy - Jakbym miał umrzeć...
- Nie umrzesz.... dostałeś silne leki przeciwbólowe.
- Co?... nic... nic mnie nie boli.
- Tak na wszelki wypadek.
- Co... co ty kombinujesz?- sięgnąłem po telefon otwierając szerzej oczy - Co... spałem trzy dni?!- wrzasnąłem jednak po chwili opadłem na łóżko łapiąc łapczywie powietrze - Wonho...
- Przestań krzyczeć.
- Co... co ty robisz?- czułem jak do oczu napływają mi łzy... naprawdę byłem przerażony i potwornie się bałem.
- Po prostu o ciebie dbam Kookie... nie czujesz się lepiej po takim długim spaniu?
- Póki co nie... jest mi... jest mi słabo.
- Leki muszą jeszcze działać.- szepnął całując mnie w czoło - Nie bój się... zaraz wszystko będzie dobrze.- sam już nie wiem czy powinienem mu wierzyć czy się go bać.
- Aishh...- syknąłem łapiąc się za brzuch. W jednej chwili zrobiło mi się strasznie niedobrze.
- Co się dzieje?
- Będę... chyba zwymiotuję.- chłopak zerwał się z łóżka biegnąc po miskę. Gdy wrócił postawił ją na łóżku pomagając mi usiąść. Gdy moja twarz zawisła nad miską jęknąłem automatycznie wymiotując.
- Teraz powinieneś czuć się lepiej skarbie.- skinąłem głową lądując ponownie na łóżku. Wonho wytarł mi usta wzdychając - Posprzątam i się koło ciebie położę.
- Nie musisz...
- Nie rozumiem...
- Coś kombinujesz Hyung...
- Nie myszko, źle to odebrałeś... naprawdę chciałem żebyś odpoczął.
- Na pewno?
- Oczywiście.- szepnął przykrywając mnie kołdrą - Zamknij oczka... zaraz do ciebie przyjdę.
- Dobrze.- westchnąłem zamykając zmęczone powieki. Czułem się tak źle, że nie byłem nawet w stanie czekać na Wonho. Po zamknięciu oczu automatycznie odpłynąłem... znowu.

*

                      Obudziłem się pod wpływem ciepłych, delikatnych pocałunków na mojej twarzy. Ziewnąłem otwierając lekko powieki. Nade mną wisiał uśmiechnięty Wonho, który na mój widok wyszczerzył się delikatnie mnie całując.
- Dzień dobry skarbie.
- Heeej.- uśmiechnąłem się wieszając ręce na jego szyi. Pamiętam, że ostatnio było między nami coś nie tak... nie... może to był tylko sen? Aishh mniejsza z tym. Blondyn nachylił się do mnie namiętnie mnie całując. Odwzajemniałem pocałunek jeżdżąc dłonią po jego klatce piersiowej. 
- Kookie..
- Tak?
- Masz może ochotę na seks?
- Tak z rana?- zaczerwieniłem się łapiąc go za męskość.
- No teraz nie masz wyjścia.- zaśmiałem się czując jak chłopak nurkuje pod kołdrą całując mnie po klatce piersiowej, brzuchu oraz penisie. Jęczałem szarpiąc go za włosy... jeszcze się dobrze nie obudziłem, a ten wyleciał mi z taką propozycją. Nagle chłopak mruknął gryząc mnie ostrożnie w główkę penisa. Krzyknąłem nerwowo chichocząc... jak ten chłopak na mnie działa. W pewnym momencie po pokoju rozległ się dźwięk leżącego na szafce nocnej telefonu.
- Nie odbieraj.- wydyszałem czując jak mój penis twardnieje.
- To pewnie z pracy.- westchnął siadając, po czym chwycił za komórkę odbierając - Słucham.- jego druga w tym czasie dogadzała mojemu członkowi. Zasłoniłem usta dłonią, by nie wydobył się z nich nawet najmniejszy jęk - No będę będę, tylko miałem dzisiaj przyjść na 16-stą, a dochodzi dopiero 9-ta.... Nooo nie ukrywam, że jestem troszkę zajęty.- mówiąc to spojrzał na mnie ściskając mocniej mojego członka. Jęknąłem czując jak ulewa się z niego preelakujat. Wonho uśmiechnął się nabierając go między palce, po czym zaczął się nim "bawić" - Nie, po prostu gniję w łóżku z Kookim, ale jak trzeba to przyjadę.... no... narazie.- gdy blondyn się rozłączył spojrzałem na niego wymownie głęboko oddychając.
- Co to miało być?!
- Nie denerwuj się żabko.... dokończę cię dopieszczać i lecę do roboty.- po chwili czułem jak jego ciepłe wargi pochłaniają mojego członka. Syknąłem siadając. Ponownie pod wpływem ogromnego pożądania i podniecenia rozszerzyłem bardziej nogi ułatwiając dostęp Wonho. Chłopak robił mi dobrze wkładając we mnie jednocześnie palce, które po chwili uformował w kształt nożyc. Spojrzałem na niego głęboko oddychając, po czym odepchnąłem go od siebie siadając na nim pospiesznie okrakiem - Kookie...
- Cicho bądź.- jęknąłem opuszczając jego bokserki, po czym nabiłem się na jego męskość wtulając się w niego. Zacząłem wykonywać dość mocne ruchy biodrami... jak na drugi raz chyba nie szło mi najgorzej. Poza tym nic mnie nie bolało, co również było dziwne. Wonho zaczął mnie gryźć po obojczykach ugniatając moje pośladki - Hyung...- spojrzałem na niego krzywiąc się.
- Hm?
- Jak... jak ty mnie podniecasz.- chłopak uśmiechnął się cwaniacko łapiąc mnie za biodra pomagając mi tym samym wykonywać coraz szybsze, mocniejsze ruchy. Chwyciłem go za ramiona odchylając głowę w tył - Zaraz...- jęknąłem dochodząc na jego brzuch. Spojrzałem na niego zamglonymi oczyma starając się złapać oddech. Wonho uśmiechnął się zbierając na palce moją spermę, po czym przejechał nimi po moich wargach. Uśmiechnąłem się delikatnie zasysając się na jego palcach. Blondyn syknął przygryzając wargę.
- Wyglądasz teraz idealnie.- szepnął liżąc mnie po klatce piersiowej. Chwyciłem go za włosy jęcząc.
- Doszedłeś Hyung?
- Nie... pomożesz mi?- zszedłem z chłopaka kładąc się na brzuchu między jego nogami. Wonho zaśmiał się kładąc się na łóżku. Jego dłoń przywarła do mojej głowy - Śmiało.
- Chętnie, ale... ja chyba nie umiem...
- Pora się nauczyć skarbie.- skinąłem głową przejeżdżając niepewnie językiem po jego nabrzmiałym penisie - Chcę to nagrać.- mruknął włączając telefon.
- Hyung... to krępujące...
- To film tylko dla nas... nie bój się.
- Dobrze.- oparłem się na łokciach pochłaniając ustami jego męskość. Po kilku sekundach poczułem odruch wymiotny jednak nie chciałem się wycofywać. Zacisnąłem powieki poruszając niepewnie głową. Wonho syczał bawiąc się moimi włosami.
- Mocniej Kookie.- jęknął dociskając mnie do swojej miednicy. Czułem jak jego penis wchodzi mi po same migdałki. Jęknąłem czując jak do gardła podchodzi mi żołądek, jednak mimo to chciałem jak najlepiej go zaspokoić - Dobrze skarbie.- chyba mu się podoba. Zacisnąłem mocniej powieki wykonując nieco śmielsze ruchy. Czułem jak brzuch partnera się kurczy... musiał być blisko. Podgryzłem główkę jego penisa czując jak członek wysuwa się z moich ust obryzgując moją twarz. Zaczerwieniłem się głęboko oddychając - Podobało ci się?- zapytał zbliżając do mnie telefon.
- Bardzo.- uśmiechnąłem się opadając na łóżko - A tobie?
- Jeszcze bardziej.- mruknął delikatnie mnie całując. Po chwili jednak wstał zakładając bokserki - Muszę spadać.
- Wonho...
- Może szybciej wrócę.
- Nie chcę zostawać sam. 
- Nie zaproponuję ci wyjścia ze mną do pracy, bo byłoby to nie na miejscu.- westchnąłem wycierając niezdarnie twarz - Nie bądź smutny... postaram się szybko wrócić.- uśmiechnął się udając się do łazienki. Opadłem na łóżko zastnawiając się co mógłbym dzisiaj robić... znów wyjdzie z domu o 10-tej i wróci koło 20-stej na kolację... kolejny dzień bezczynnego siedzenia w pustym mieszkaniu mnie nie zadowala. W sumie jakby nie patrzeć powinienem chyba w końcu się przełamać i udać się na grób rodziców i brata. Od ich śmierci minęły prawie trzy miesiące, a ja wciąż ich nie odwiedziłem. Nie chcę jednak mówić o swoich planach Wonho, bo się jedynie zdenerwuje i zamknie mnie na wszystkie możliwe zamki - Lecę żabko.
- Mhm... uważaj na siebie.- chłopak podszedł do mnie całując mnie.
- A ty jakie masz plany?
- Ugotuję ci coś dobrego i może coś pooglądam.
- Tylko nie przesadź... nie chcę żebyś się przemęczał.
- Dobrze Hyung.- blondyn pocałował mnie w czoło uśmiechając się.
- Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej, pamiętaj.
- Wieczorem się z tobą o to wykłócę.- zaśmiał się wychodząc z pokoju. Westchnąłem podnosząc się z łóżka. W sumie prysznic w tym stanie byłby jak najbardziej wskazany - Pa!
- Miłego dnia!- trzask drzwi... wyszedł. Teraz tylko szybki prysznic, śniadanie i mogę w spokoju przez cały dzień szukać cmentarza, na którym została pochowana moja rodzina. Czy jestem na to gotowy? Oczywiście, że nie, ale z szacunku wypada się w końcu tam pokazać. Po kąpieli i misce płatków z mlekiem ubrałem się w ciuchy Wonho, po czym wyszedłem z mieszkania czując się jak jakiś uciekinier. W sumie boję się wychodzić sam... przez to, że nie robiłem tego tak długo jest to dla mnie naprawdę przeżycie. A jeśli Wonho ma rację i faktycznie nie powinienem wychodzić z mieszkania, bo źle to wpłynie na moje zdrowie? Aishh... nie no... rodzina jest dla mnie ważniejsza niż moje zdrowie. Wyszedłem z wieżowca rozglądając się dookoła. Otaczała mnie masa zieleni okrążona płotem sięgającym około dwóch metrów. Wygląda na to, że mieszkam na strzeżonym osiedlu... wow. Wziąłem głęboki oddech podchodząc do mężczyzny siedzącym przy wyjeździe z osiedla - Dzień dobry...- ukłoniłem się głęboko podnosząc niepewnie wzrok na stróża.
- Ohh... pan tu mieszka?
- Em... tak... raczej pomieszkuję u kolegi...
- Ahh rozumiem.
- Mam pytanie...
- Słucham.
- Jak stąd dojechać do centrum?- mężczyzna zmarszczył brwi lekko się uśmiechając.
- Znajdujemy się w samym centrum chłopcze. Dzielnica Gangnam wita.- zaczerwieniłem się uciekając wzrokiem - Czego konkretnie szukasz?
- Cmentarza... tego... tego największego...
- Mhmmm... wystarczy, że wsiądziesz w C45 i pojedziesz...- stróż zamyślił się - Chyba pięć przystanków. 
- O... dziękuję panu bardzo.- ukłoniłem się udając się do furtki.
- Chłopcze.
- Tak?
- Wszystko w porządku?
- Tak... tak, dziękuję.- wymusiłem uśmiech wychodząc na główną ulicę. Przystanek, autobus... Boże, Jungkook skup się do cholery, mieszkasz w tym przeklętym mieście od 19-stu lat. Gangnam... kiedyś mieszkałeś na jej obrzeżach, znasz ją jak własną kieszeń. Dlaczego teraz czuję taki potworny strach i niemoc? Mimo kilku przeszkód i nieprzyjemnych sytuacji dotarłem na przystanek, obok którego stał ogromny, seoulski cmentarz. Po spędzeniu na nim kilku godzin dowiedziałem się od dozorcy, że w przeciągu ostatnich miesięcy nie odbył się tu pogrzeb rodziny Jeon... Lekko zdezorientowany poprosiłem o rozrysowanie czegoś na wzór mapy, bym mógł objeździć wszystkie cmentarze.
- Poczekaj... ułatwię ci trochę zadanie.- skinąłem głową przyglądając się uważnie mężczyźnie. Ten wykonał kilka telefonów głęboko wzdychając - Jesteś pewien, że pogrzeb odbył się w Seoulu?
- Tak... 
- Dziwne... żaden cmentarz nie chował ostatnio rodziny Jeon.
- To niemożliwe...
- Mówię to, co przekazali mi koledzy... może pomyliłeś miasta?
- Raczej nie.- westchnąłem kłaniając się - Dziękuję za pomoc.- wyszedłem z pomieszczenia udając się do wyjścia. Przystanąłem przy głównej bramie, przed którą znajduje się tablica ogłoszeń wraz z klepsydrami. Z ciekawości zacząłem odrywać ostrożnie kawałki papieru z nadzieją, że znajdę klepsydry rodziców. W pewnym momencie wbiło mnie w ziemię - Co... co to?- szepnąłem widząc na tablicy swoje zdjęcie. Zerwałem pospiesznie ogłoszenie zakrywające treść znajdującą się pod moją fotografią.
"Zaginął 19-letni Jeon Jungkook. Ostatni raz widziany był 29.10.2016 roku w galerii Department Story w dzielnicy Gangnam. W dniu zaginięcia miał na sobie czarne spodnie, biały t-shirt i skórzaną kurtkę. Jeśli coś wiecie prosimy o jak najszybszy kontakt [4-6423-8903]."
Co jest do cholery jasnej?! To numer telefonu mojego ojca. Aishh... gdyby tylko Wonho nie zabrał mi komórki... Zrywając z tablicy ogłoszenie udałem się pospiesznie na przystanek, z którego ruszyłem w drogę powrotną do domu. Robiło się już ciemno... miałem nadzieję, że Wonho nie wrócił jeszcze z pracy. Chciałem wykorzystać chwilę jego nieobecności, by zadzwonić pod ten numer. Szczerze mówiąc jest to bardzo nieudany żart z czyjejś strony... Po wkroczeniu na osiedle ruszyłem do windy głęboko oddychając. Bałem się... coś mi tu śmierdzi i naprawdę czuję się teraz potwornie zdezorientowany. Gdy dotarłem pod drzwi apartamentu wklepałem pin wchodząc do środka.
- Jungkook?!- cholera jasna, już 20-sta? Zgiąłem ogłoszenia chowając je w kieszeń spodni.
- To ja Hyung!- stanąłem w przedpokoju jak zbity pies czekając na karę. Po chwili do pomieszczenia wparował wściekły chłopak - Przepraszam.- upadłem na kolana czując jak moje oczy wypełniają łzy.
- Gdzie byłeś...
- Ja...
- Przecież wyraźnie ci mówiłem, że masz zakaz wychodzenia! Czego nie zrozumiałeś w tych słowach?!
- Błagam cię Hyung, nie krzycz na mnie!- wytarłem niezdarnie mokrą od łez twarz unosząc niepewnie wzrok na partnera - Już nie będę, przepraszam...- blondyn wziął głęboki oddech podnosząc mnie z ziemi.
- Gdzie byłeś...
- Na spacerze... chciałem iść do sklepu, bo nie mogłem znaleźć makaronu, a...
- Przecież pokazywałem ci gdzie leży.
- Przepraszam... musiałem zapomnieć. Przepraszam Hyung...
- Okej...- chłopak westchnął przecierając twarz - Przestraszyłem się jak zastałem pusty dom, zrozum...
- Rozumiem... już nie będę wychodzić. Nie chciałem żebyś się martwił.- Wonho podszedł do mnie całując mnie w czoło.
- Od jutra zmieniam kod... będę cię zamykał jak psa... nie chciałem tego Kookie, ale nie dajesz mi wyboru.- po tych słowach oddalił się zostawiając mnie samego w przedpokoju.
                          Środek nocy. Otworzyłem oczy przyglądając się śpiącemu obok mnie Wonho.
- Skarbie...- szepnąłem czekając na jakąś reakcję z jego strony - Wonho...- jak dobrze, że ma twardy sen. Wstałem cicho z łóżka nie odrywając wzroku od chłopaka... spał jak zabity. Na palcach wyszedłem z sypialni zamykając za sobą drzwi. Odetchnąłem udając się do łazienki, w której ukryłem ogłoszenie. Bałem się... potwornie się bałem dzwoniąc na ten numer pod obecność Wonho, ale wiedziałem, że jeśli nie zrobię tego teraz to już nigdy nie dowiem się kto wywiesił to ogłoszenie. Na palcach udałem się do salonu sięgając niepewnie po leżący na stole telefon chłopaka. Po wybraniu numeru wziąłem głęboki oddech modląc się by nikt nie odebrał...
- Tak słucham?- otworzyłem szeroko oczy nie mogąc wypowiedzieć ani jednego słowa - Haaalo...
- Tato...- szepnąłem czując jak usuwa mi się grunt spod nóg.
- O mój boże...
- Tato... jak...
- Jungkook ty żyjesz! Tak... tak skarbie, to Kookie...- czy w tle słyszę głos mamy? Usiadłem na kanapie czując jak się rozklejam. O co tu do cholery chodzi?!
- Wy żyjecie?- wydusiłem czując jak brakuje mi powietrza.
- Gdzie... gdzie ty jesteś?
- Nie wiem.... tato...przecież wy... ty nie żyjesz.
- Kookie, co ty mówisz... powiedz mi gdzie jesteś.
- Nie wiem.... w Gangnam.
- Do kogo dzwonisz?- zerwałem się z kanapy wbijając wzrok w stojącego w drzwiach Wonho.
- Co...
- Zostaw ten telefon!
- Synu, z kim ty jesteś?
- Oddaj go!- blondyn podbiegł do mnie wyrywając mi telefon, po czym rozłączył się głęboko oddychając.
- Wonho... moi rodzice ży...- poczułem silne uderzenie w twarz. Zamurowało mnie... nie sądziłem, że Hyung kiedykolwiek podniesie na mnie ręke.
- Kto ci pozwolił ruszać mój telefon?! 
- Hyung...- drżącą dłonią wręczyłem partnerowi ogłoszenie - Moi rodzice...
- Wiem... żyją i mają się świetnie, a teraz wracaj do łóżka.
- Co...
- Powiedziałem wracaj do łóżka!- skuliłem się patrząc na chłopaka ogromnymi oczyma.
- Kim... kim ty jesteś?
- Do tej pory miałeś ze mną wyjątkowo dobrze... przygotuj się teraz na piekło gnoju...

~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------


3 komentarze: