20 grudnia 2016

Wonho&Jungkook~cz.2[Cud]



- Wonho...- było mi cholernie zimno. Siedziałem przybity do krzesła przez dobre kilka godzin, sam, w ciemnym pomieszczeniu, które rozjaśniało kilka, laboratoryjnych lampek. Bałem się, czułem się potwornie samotny i rozdarty gdyż od kilku godzin walczę z wiadomością o stracie najbliższych - Wonho!- w korytarzu znajdującym się po mojej lewej stronie zapaliło się blade światło oświetlające sylwetkę wołanego przeze mnie chłopaka.
- Co się dzieje?- zapytał kucając obok mnie.
- Wypuśćcie mnie stąd... nie zgadzam się na... na to wszystko. 
- Mam na papierach podpis twojego ojca...- parsknąłem śmiechem przyglądając się uważnie chłopakowi.
- To teraz wiesz co możesz zrobić z tymi papierami?... Podetrzeć sobie nimi dupę.- blondyn westchnął wbijając we mnie wzrok.
- Jungkook rozumiem jak się czujesz...
- Nie, nie rozumiesz... wypuść mnie stąd. Nie zgadzam się na to wszystko. 
- Jesteś niepełnoletni i...- zagryzłem wargę spuszczając głowę w dół.
- Nie mam nic do powiedzenia...
- To nie tak, zrozum...- pokręciłem jedynie głową czując jak pęka mi serce - Jungkook...
- Moja rodzina mnie nie szuka?
- Wszyscy twoi bliscy wiedzieli o decyzji twojego ojca.
- To podłe...- pisnąłem czując jak po policzkach spływają mi łzy. Po  chwili poczułem na twarzy delikatne, ciepłe dłonie chłopaka, które w niezwykle ostrożny sposób zdejmowały łzy z mojej buzi.
- Zaopiekujemy się tobą.
- Jasne... robiąc na mnie eksperymenty i traktując mnie jak szczura. Jaki będę miał numerek? Pewnie pierwszy, co? Czy już eksperymentowaliście na ludziach?
- Nic nie rozumiesz...
- To mnie w końcu oświeć!- nie jestem w stanie nad sobą panować. Nie poznaję samego siebie... to przez ten stres i panujące tu warunki... normalnie przecież nie jestem taki, jestem zupełną przeciwnością tego, co powoli tworzy się tutaj... Wonho westchnął wstając, po czym podszedł do stoiska z kolorowymi probówkami.
- Pracujemy nad wynalezieniem wirusa, który będzie umieszczany w broni i bombach wysyłanych amerykańskiej armii. Wirus musi być na tyle silny żeby za jednym zamachem zabił jak największą ilość osób.
- Chcecie testować to wszystko na mnie?- szepnąłem czując jak drżę ze strachu - Przecież tak nie można!
- Jeśli mam być szczery też nie czuję się z tym za dobrze, ale nie mamy wyjścia...
- Zawsze możesz mnie wypuścić i nakłamać, że uciekłem. 
- Cały obszar laboratorium jest monitorowany... coś takiego by nie przeszło.
- Tu jesteś.- zadrżałem słysząc w korytarzu spokojny głos rudzielca, który ponownie zapisywał coś w kartach.
- Oo Kihyun... co chciałeś?
- Musimy zacząć pracować... podawałeś mu coś teraz?
- Nie... póki co jest czysty.
- Rozumiem.- chłopak podszedł do blatu mieszając ze sobą dwie probówki, po czym zawartość przelał do strzykawki. Swoje ogromne ze strachu oczy przeniosłem na Wonho, który stał bezczynnie wpatrując się w swojego kolegę.
- Wiesz co robisz?- zapytał powoli do mnie podchodząc.
- Podaję mu to o czym rozmawialiśmy już setki razy, trochę zaufania.- odburknął stając naprzeciwko mnie - Żyła będzie odpowiednia, prawda?
- Nie... nie, nie zgadzam się!
- Dałbym mu coś na uspokojenie, ale wtedy to może nie zadziałać.- na "to" pomachał strzykawką doprowadzając mnie ponownie do łez.
- Przestań już się z nim drażnić i mu to wstrzyknij.
- Zostaniesz na obserwacji? 
- Tak... dzisiaj moja kolej.- westchnął blondyn spoglądając na mnie. Po chwili rudzielec stanął obok mnie wypuszczając z igły odrobinę płynu.
- Nie ruszaj się, bo sam zrobisz sobie krzywdę.- powiedział zza maski wstrzykując w moje prawe zgięcie zawartość strzykawki. Jęknąłem zaciskając kurczowo oczy. Nienawidzę igieł i zastrzyków... bałem się ich od zawsze - Po sprawie.
- Jakie może mieć po tym objawy?
- Generalnie normalny człowiek zacząłby się dusić, kaszleć krwią i mieć mdłości... daj mu z 15 minut i wtedy zacznij mu się dokładnie przyglądać.- blondyn skinął głową sięgając po stojący nieopodal nas stołek, po czym zasiadł na nim uważnie mi się przyglądając - Spadam... widzimy się jutro.
- No jasne.... trzymaj się.- Kihyun zdjął z rąk rękawiczki wrzucając je do śmietnika, po czym sięgnął po jakieś papiery wychodząc z sali. Przełknąłem z trudem ślinę podnosząc wzrok na Wonho - Jak się czujesz?
- Jak widać jeszcze żyję... 
- Jungkook.... proszę cię, nie atakuj mnie. Jak widzisz jako jedyny stoję po twojej stronie...
- Ale i tak pozwalasz żeby wstrzykiwali we mnie to gówno więc o czym ty mówisz Hyung?
- To moja praca, zrozum...
- Mniejsza...- pociągnąłem nosem, czując jak po chwili coś ciepłego spływa po moich wargach - Hyung, pomóż.- jedyne co mogłem to splunąć cieknącą z nosa krwią gdyż moje dłonie były całkowicie wyłączone. Wonho zerwał się z miejsca tamując płynącą krew - Nienawidzę was.- warknąłem. Blondyn westchnął głaszcząc mnie drugą ręką po głowie.
- Czy... czy poza krwotokiem czujesz się jakoś inaczej?
- Nie...
- Nie kręci ci się w głowie?
- Nie.
- Nie jest ci niedobrze?
- Wszystko jest świetnie do cholery!- po chwili do sali wszedł Shownu wręczając chłopakowi zimny okład, który po chwili wylądował na moim karku.
- Jest niesamowicie odporny.- powiedział z podziwem klepiąc Wonho po ramieniu.
- Tak, wiem...
- Za dwie godziny podaj mu...
- Kihyun mi wszystko rozpisał... poradzę sobie. 
- Do tej pory eksperymentowałeś na szczurach.... teraz mamy tu człowieka...
- Hyung, wiem kim on jest i wiem jak mam się z nim obchodzić.
- Skoro tak twierdzisz.- westchnął przyglądając mi się - Spadam do domu... widzimy się jutro.
- Mhm... uważaj na siebie jak będziesz wracał.
- Już.- jęknąłem czując jak krwotok ustępuje. Wonho kucnął uważnie mnie oglądając.
- Źrenice powiększone, temperatura...- mówiąc to wsadził do mojego ucha termometr. Syknąłem zaciskając powieki - 37 stopni... tętno w normie... wow.
- Co?
- Jesteś niezwykły... naprawdę. 
- Powiedz mi coś czego nie wiem.- spojrzeliśmy na siebie wymieniając się uśmiechami.
- Skromność masz po ojcu.- zaśmiał się podając mi wody. Po wypiciu kilku łyków spojrzałem na chłopaka wzdychając.
- Rzadko go widywałem... nie zdążyłem go tak naprawdę poznać. 
- No tak... non stop siedział w pracy.
- Właśnie... ten obiad, z którego wracaliśmy...- wziąłem głęboki oddech czując jak blondyn łapie mnie za dłoń - Widziałem go wtedy po dwóch miesiącach... można by powiedzieć rozłąki... Przychodził do domu jak już spałem, wychodził przed moim wstaniem do szkoły... i tak w kółko.
- Naprawdę mi przykro Jungkook.... my też odczuwamy jego stratę...- uniosłem głowę przygryzając wargę.
- Mój... mój ojciec zajmował się takimi złymi rzeczami jak tworzenie wirusów?- Wonho skinął jedynie głową - Nie wierzę...
- Za dużo jak na jeden dzień, co?
- Zdecydowanie...- szepnąłem, po czym ziewnąłem opierając głowę na siedzącym przede mną chłopaku.
- Chcesz się przespać?
- Mhm... jestem potwornie zmęczony.
- Poczekaj.- po chwili czułem jak moje obolałe, zmęczone ciało osuwa się bezwładnie na ziemię.
- Co robisz?- blondyn pomógł mi wstać, po czym zaczął prowadzić mnie w stronę jakiś drzwi - Hyung...
- Nie bój się no... nic ci nie zrobię.- po podejściu do drzwi odcisnął swoją dłoń na specjalnym czytniku lekko się uśmiechając. Moim oczom ukazał się ciemny pokój, w którym stała ubikacja i niesamowicie wygodnie wyglądające łóżko... gdyby nie to łóżko, powiedziałbym, że jestem ponownie wprowadzany do więziennej celi.
- Mogę się położyć?
- Mhm... śmiało.- uśmiechnąłem się lekko rzucając się na łóżko. Nie sądziłem, że możliwość położenia się na czymś tak wygodnym może być tak niesamowitym przeżyciem - Zostawię cię tu.
- Co?- spojrzałem na Wonho podpierając się na drżących rękach.
- Odpocznij... należy ci się.
- Nie chcę być tu sam... boję się. 
- Jesteś dużym chłopcem.
- Hyung, jaja sobie robisz? Więzisz mnie tu i przeprowadzasz na mnie jakieś eksperymenty, a teraz chcesz mnie zamknąć w ciemnym pokoju, nieposiadającym ani jednego okna?- blondyn oparł się o drzwi wzdychając.
- Powiedz mi co mam zrobić... położyć się obok ciebie i utulać do snu?- parsknąłem śmiechem uciekając nerwowo wzrokiem. Szczerze mówiąc miałem nadzieję, że to właśnie zrobi.
- Nie? A z resztą... możesz iść... poradzę sobie.
- Widzę, że tkwi w tobie jeszcze mały chłopiec pragnący czyjejś uwagi.- mówiąc to usiadł na łóżku głaszcząc mnie po ramieniu. Miałem ochotę mu przywalić, ale z drugiej strony jego dotyk i obecność działały na mnie kojąco... nie chciałem tego tracić.
- Po prostu jest mi źle i boję się tego, co się ze mną stanie.
- Nie bój się... nie chcemy zrobić ci krzywdy. Po wszystkim będziesz wolny...
- Wolny, zarażony jakimś gównem i do tego samotny... nie mam dokąd iść jak stąd wyjdę. 
- Ja się tobą zajmę.- spojrzałem na chłopaka wielkimi oczyma - Ja cię tu trzymam, ja cię wykorzystuję to po wszystkim ja również się tobą zaopiekuję... nie martw się.
- Hyung...- usiadłem wtulając się w zaskoczonego chłopaka, po czym wybuchnąłem płaczem. Czułem silną potrzebę czyjejś bliskości... poza tym pragnąłem w końcu pozbyć się zalegającego we mnie bólu. Dłonie Wonho bez problemu wsunęły mnie na jego kolana, po czym objęły mnie lekko bujając mną na boki.
- Nie płacz Kookie.- szepnął  głaszcząc mnie po głowie - Wypocznij, proszę cię. 
- Nie chcę tak żyć.
- Teraz wydaje ci się to przerażające, ale z czasem zobaczysz, że nie mieliśmy złych zamiarów. 

*
      
                      Musiałem zasnąć... nie pamiętam swojej odpowiedzi w kierunku Wonho. Miałem bardzo przyjemny sen. Śniło mi się, że Shownu za namową Wonho wypuścił mnie z tego piekła mówiąc, że jestem całkowicie wolny. Zamieszkałem u Wonho obserwując codziennie jego eksperymenty i badania, jakie przeprowadzał w domu. Zafascynowało mnie to do tego stopnia, że poszedłem na studia chemiczne i zostałem naukowcem tak jak on...
- Nadal śpi.
- Budź go, nie mamy czasu.- dlaczego słyszę czyjeś głosy, ale nie jestem w stanie otworzyć oczu i zobaczyć kto się tak nade mną gorączkuje?
- Młody, wstawaj.- poczułem szarpnięcie za ramię - Hej!
- Czekaj, może nie tak brutalnie.
- Nie mamy czasu do cholery.
- Jungkook!- otworzyłem lekko oczy czując jak potwornie kręci mi się w głowie - Wreszcie... słyszysz mnie?
- Mm...
- Bierzcie go na salę.- ktoś przerzucił mnie przez ramię jak rzecz, po czym wyniósł mnie z pokoju, w którym spałem. Po chwili znów siedziałem na lodowatym krześle, przywiązany z każdej możliwej strony. 
- Wonho...- szepnąłem rozglądając się po sali, jednak nie byłem w stanie go dostrzec.
- Czemu on jest taki senny?
- Cholera wie... Kihyun, Jungkook dostał dzisiaj tylko jeden zastrzyk?
- Tak... dostał tylko krwotoku z nosa, a później Wonho pozwolił mu spać. Może nie powinien był go kłaść?
- Tak, to to...- mrugnąłem spoglądając na Shownu - Miał nie spać do cholery. Hyungwon...- przeniosłem zamglony wzrok na wspomnianego chłopaka trzymającego w rękach sporych rozmiarów miskę. Po chwili poczułem na sobie strumień potwornie lodowatej wody. Pisnąłem czując jak momentalnie wracam do świata żywych - Dobra, mamy go.... Kihyun, daj mu zastrzyk.
- Tak jest.
- Wonho...
- Wonho ma teraz przerwę... co od niego chcesz?
- Gdzie on jest?- grupka wymieniła się jedynie spojrzeniami.
- Nie przywiązuj się.- zaśmiał się chłopak o blond włosach i anielskiej twarzy - I tak nic z ciebie nie zostanie.
- Co?- otworzyłem szeroko oczy widząc jak w moim kierunku zmierza rudzielec z dwoma strzykawkami - Ale Wonho powiedział, że nic mi się nie stanie...
- Kłamał, a ty głupi w to uwierzyłeś. 
- Co...
- Jesteś obiektem badań... szczurem... nikt tu nie będzie miał nad tobą litości. 
- Ale...
- Nie ruszaj się.- poczułem dość silne ukłucia w lewą i prawą rękę. Jęknąłem skulając się. Jak on mógł mnie tak podle oszukać? Myślałem, że rzeczywiście stoi po mojej stronie i będzie mnie bronił... Wyjście stąd? Wolność? Jestem śmieszny.... zdechnę tu jak ten szczur, a potem zostanę spalony albo wyrzucony... tak po prostu... jak śmieć.

~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------




2 komentarze:

  1. Noooo NIEEEE!!!! Dlaczego koniec!!!!????? To takie piękne i cudowne!!! A zwłaszcza jak Wonho powiedział że zaopiekuje Kookim. Błagam niech trzeci rozdział pojawi się jak najszybciej!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ZAJEBAŁBYM KAŻDEMU PO KOLEI Z TYCH 7 DZIKÓW NIE

    OdpowiedzUsuń