28 czerwca 2016

Seungjun&Jungkook~cz.5 [Rejs donikąd]



                    Od ostatniego wydarzenia minął tydzień. Czuję się paskudnie, ale staram się to ukrywać za wszelką cenę. Jungkook bardzo chce mi pomóc... chce zwrócić na siebie moją uwagę.. robi wszystko bym był tylko jego. Nie potrafię... nie umiem z nim rozmawiać, nie umiem go przytulić, z moich ust nie może wydobyć się nic miłego... Nauczycielka chce, bym jak najczęściej wychodził do ludzi, żebym znalazł sobie nowych znajomych, żebym spędzał jak najwięcej czasu z nimi. Odkąd te homofoby zniszcyły mój album nie ruszam się z pokoju i z nikim nie rozmawiam więc znalezienie znajomych będzie raczej trudne. Poza tym ja nikogo nie potrzebuję i ze wszystkim potrafię doskonale poradzić sobie sam.
- Hyung...- westchnąłem podnosząc leniwie wzrok na Jungkooka - Masz ciemne rzeczy do prania?
- Nie.
- Seungjun...- brunet usiadł na łóżku obok mnie głaszcząc mnie delikatnie po udzie - Porozmawiaj ze mną.
- O czym?
- Jak się czujesz?
- Dobrze...
- Widzę, że nie... nie kłam...
- Nie widzę powodów, dla których miałbym kłamać. 
- Hyung...- chłopak usiadł bliżej mnie cmokając mnie w policzek - A... ty mnie jeszcze kochasz?- wziąłem głęboki oddech spoglądając na partnera.
- Czemu o to pytasz?
- Od tygodnia się do mnie nie odzywasz to jak mam się nie pytać? Bez przerwy mnie ignorujesz i mnie zlewasz...
- Nie przesadzaj.
- Nie przesadzaj? Wróciłem wczoraj do pokoju z wybitym palcem i siniakiem na całe ramię i oczywiście tego nie zauważyłeś.... Kilka dni temu nie było mnie cały dzień, bo spędzałem go z Heejunem.... jak wróciłem nie powiedziałeś ani słowa. Jestem pewien, że nawet nie zauważyłeś tego, że mnie nie ma...
- Jungkook...
- Wiem, że jest ci ciężko, ale jesteś ze mną i powinieneś poświęcić mi choć odrobinę uwagi... Jeśli mnie nie kochasz to się rozstaniemy...- gdy wypowiadał ostatnie słowo jego głos załamał się, a do oczu napłynęły łzy. Objąłem go patrząc mu głęboko w oczy.
- Kocham cię... naprawdę cię kocham i przepraszam za moje zachowanie.- czułem jak z Kooka schodzi powietrze. Brunet odetchnął wtulając się we mnie.
- Co mam zrobić żeby między nami było wszystko dobrze? Naprawdę chcę żebyś był ze mną szczęśliwy...
- Jungkook...- skarb spojrzał na mnie wycierając zapłakane oczy.
- Zrobię wszystko Hyung...
- Chciałbym się z tobą kochać...- zauważyłem strach w jego oczach jednak mimo to na jego anielskiej buźce pojawił się delikatny uśmiech.
- Dobrze... a... mógłbym wszystko przygotować?- pogłaskałem go po twarzy całując go delikatnie w czoło.
- Ile potrzebujesz czasu?
- Mmm... godzinkę?
- Miałem na myśli... hm... nie potrzebujesz czasu by przygotować się do tego psychicznie?
- Nie Hyung... jestem na to gotowy odkąd cię poznałem.- brunet uśmiechnął się całując mnie - Cieszę się, że to może poprawić nasze stosunki.
- Kookie, to nie tak...
- Wynocha... idź na basen albo na trening, a ja wszystko przygotuję, zgoda?- kochany dzieciak. Kilka minut temu chciał się ze mną rozstać, a teraz wręcz promienieje ze szczęścia.
- Może po prostu pójdę na spacer.
- A tak... od wczoraj jesteśmy w Tajlandii więc możesz...
- Jungkook...- złapałem go za twarz uważnie mu się przyglądając - Pokaż to ramię i palca...
- Ale to nic takiego.
- No już.- brunet westchnął opuszczając rękaw koszuli - Kto ci to zrobił?- siniak prezentował się paskudnie i był naprawdę sporych rozmiarów.
- Miałem wczoraj zajęcia z kosza, ale że myślałem cały czas o tobie to nie mogłem skupić się na grze i...- chłopak jęknął czując jak całuję jego ramię.
- Boli?- zapytałem ponownie je całując.
- Nie... już nie.- wymusiłem uśmiech całując go delikatnie w czoło.
- Wrócę za godzinę.- podekscytowany Jungkook odprowadził mnie do drzwi, po czym namiętnie mnie pocałował.
- Uważaj na siebie Hyung.
- Obiecuję... kupić coś?
- Nie... ja o wszystko zadbam.
- Zgoda.- otworzyłem drzwi robiąc krok przez próg - Kocham cię Kookie.
- Też cię kocham Hyung.- odpowiedział całując mnie w plecy. Pech chciał, że naszym korytarzem przechodziła pani Choi. Gdy nas zobaczyła uśmiechnęła się szeroko zatrzymując się przy naszej kabinie - Dobry wieczór pani.
- Cześć Kookie... jak się macie?
- Lepiej... myślę, że dużo lepiej, prawda Hyung?- skinąłem jedynie głową lekko się uśmiechając.
- Bardzo się cieszę... Seungjun wybierasz się gdzieś?
- Tak... idę na spacer.
- Mogłabym do ciebie dołączyć?- oczywiście, że nie, ale już nie chcę wyjść na skończonego prostaka.
- Oczywiście...
- Super... Jungkook, nie będziesz zły jak porwę ci chłopaka?
- Nie proszę pani.... to mu dobrze zrobi.- brunet uśmiechnął się wyganiając mnie z pokoju - Za godzinę Hyung.
- Dobrze dobrze.- gdy drzwi się zamknęły kobieta uśmiechnęła się biorąc mnie pod ramię.
- Jakieś plany na dzisiaj?
- Można tak powiedzieć.
- Okej, nie wnikam.- nauczycielka westchnęła prowadząc mnie najmniej zaludnionym korytarzem - Jak się czujesz Seungjun?
- Niezbyt dobrze...
- Mogę o coś zapytać?
- Tak... śmiało...
- Bardziej chodzi o ten album czy.... czy nadal tęsknisz za swoim chłopakiem?- co za durne pytanie. Westchnąłem odwracając wzrok.
- Cały czas tęsknię za Changwoo, a ten album... to była jedyna rzecz, jaka mi po nim pozostała. Po jego śmierci dbałem o ten album jak o najważniejszą i najcenniejszą rzecz na świecie, a... chwila nieuwagi i po nim...
- Tak mi przykro Seungjun...
- Spokojnie... dzięki Jungkookowi powoli o tym zapominam.
- Właśnie, jeśli już mówimy o nim... jesteś pewien, że go kochasz i chcesz z nim być?
- O co pani chodzi?
- Przepraszam, że to mówię, ale... mam wrażenie, że on... jest jedynie...
- Nie, nie jest zamiennikiem Changwoo...
- Seungjun...
- Czemu nikt do cholery nie może pojąć, że naprawdę go kocham?... Może nie potrafię tego okazać, ale bardzo mi na nim zależy...- pani Choi wzięła głęboki oddech klepiąc mnie po ramieniu.
- Rozumiem... ale... moim zdaniem mógłbyś poświęcać mu więcej czasu i uwagi bo to naprawdę fajny chłopak.
- Wiem to...- reszta spaceru minęła nam w całkowitej ciszy z czego bardzo się cieszyłem. Jakoś niespecjalnie miałem ochotę na zwierzenia, zwłaszcza w towarzystwie nauczycielki. Może i czasami dało się z nią porozmawiać, ale w większości przypadków czułem, że gdzieś w jej podświadomości jestem wyśmiewany z tego, że jestem gejem czy że opłakuję nadal swojego zmarłego chłopaka. Taki już jestem... nigdy nikomu nie zwierzam się ze swoich problemów, bo mam wrażenie, że zwyczajnie one ich bawią lub zostaną później obrócone przeciwko mnie.
           Gdy minęła umówiona godzina wróciłem pod pokój biorąc głęboki oddech. Stresowałem się, mimo iż będzie to już mój tysięczny raz. Z drugiej strony będę się teraz kochał z najsłodszą istotą na świecie. Nie mogę go skrzywdzić i muszę zrobić wszystko żeby zapamiętał ten moment na całe życie. Gdy zapukałem drzwi lekko uchyliły się, a zza nich można było usłyszeć nieśmiały głos Jungkooka.
- Hyung?
- Mhmmm... mogę wejść?- brunet otworzył szerzej drzwi wieszając mi się na szyi.
- Tęskniłem.- uśmiechnąłem się biorąc go na ręcę, po czym delikatnie go pocałowałem - Chodź do środka.- gdy weszliśmy, ujrzałem pięknie przystrojony pokój, który oświetlony był jedynie świeczkami. Łóżko udekorowane było płatkami kwiatów, a na szafce nocnej stała butelka wina i dwa kieliszki - Może być?
- Żartujesz sobie?... jest pięknie.
- Cieszę się.- brunet zaszedł mnie od tyłu wtulając się w moje plecy - Hyung?
- Tak?- objąłem go chcąc zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa.
- Trochę się denerwuję.- posadziłem go na łóżku, po czym kucnąłem patrząc mu głęboko w oczy.
- Czym skarbie?
- No...- jego twarz zalała się rumieńcem - Boję się, że coś zrobię źle i że cię do siebie zrażę.
- Kookie...
- No bo ja się jeszcze nigdy z nikim nie kochałem.- uśmiechnąłem się głaszcząc go po policzku.
- Wiem to kotek... i wcale mi to nie przeszkadza...
- Ale...
- Wręcz przeciwnie.... cieszy mnie to.- brunet uśmiechnął się wtulając się we mnie - Ufasz mi?
- Wiesz, że tak.
- To nie masz się czego bać, naprawdę.- cmoknąłem go w ucho, po czym ponownie spojrzałem mu w oczy - Rozumiem, że to wino jest na rozluźnienie.
- Noo... tak jakby.
- Głupek.- zaśmiałem się nalewając nam alkoholu, po czym wręczyłem jeden kieliszek chłopakowi - Za nas?- ten pospiesznie skinął głową wypijając całą zawartość kieliszka - Ejjj.... co ty wyprawiasz?
- Przepraszam Hyung, ale to z nerwów.- wyjąłem kieliszek z jego delikatnych rąk, po czym postawiłem go na szafce.
- Nie masz się czym denerwować.- powtórzyłem delikatnie go całując. Czułem podczas pocałunku, że dzieciak jest potwornie zestresowany, ale wiem też, że tak bardzo mu na mnie zależy, że na pewno się nie wycofa. Gdy położyłem go na łóżku, usiadłem na nim okrakiem całując go po twarzy - Jungkook?
- Tak?- zapytał głaszcząc mnie nieśmiało po talii.
- Na pewno tego chcesz? Nie chcę cię do niczego zmuszać.
- Chcę tego, ale się wstydzę... ty... ty się Hyung nie bałeś przed swoim pierwszym razem?
- Hm... bałem się, ale robiłem to z osobą, którą bardzo kochałem więc... bardziej się tym ekscytowałem... wiesz...
- Nie powinienem był o to pytać.
- Przestań się bać wypytywać o sprawy związane z Changwoo, okej?
- Ale...
- Ale to nie teraz... teraz chcę się skupić na tobie.- uśmiechnąłem się całując go po szyi. Kookie jęknął potwornie się spinając - Rozluźnij się.- szepnąłem głaszcząc go po klatce piersiowej. W pewnym momencie poczułem wybrzuszenie w spodniach chłopaka. Uśmiechnął się widząc jego czerwoną twarz.
- Boże, jaki wstyd.- szepnął chcąc ukryć twarz.
- Spokojnie Kookie.- cmoknąłem go rozpinając mu spodnie.
- Nie, Hyung...
- Zaufaj mi.
- Ufam... ale nie chcę.- Jungkook odepchnął mnie siadając. W sumie nie mam mu tego za złe, bo byłem dokładnie taki sam...
- Myszko...- usiadłem za nim obejmując go. Oddychał bardzo ciężko, a jego plecy były mokre od potu - Przecież nic się nie stało.
- Nie chcę dzisiaj tego robić.- chłopak zerwał się z łóżka idąc w stronę drzwi.
- Rozumiem... Kookie, wróć tu.- brunet szarpnął za klamkę - Jungkook nie wygłupiaj się.- partner wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. W sumie może taki spacerek dobrze mu zrobi. Chociaż... może to ja go zawstydziłem tym uśmiechem? Westchnąłem kładąc się na łóżku.
<- Skarbie, proszę cię wróć.
Bez odzewu... skąd ja to znam. Moje pierwsze podejścia z Changwoo były dokładnie takie same. Z autopsji wiem, że wystarczy mu kilka minut by odetchnąć, a jak wróci... czekają nas ciche dni. No cóż... miłość wymaga poświęceń i masy cierpliwości.

~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



  • Przepraszam, że tak długo nic nie dodałam. Nie mam teraz na nic czasu, bo do mojej współlokatorki przyjechali goście i jest potwornie głośno. W połowie lipca planuję wyprowadzkę i mam nadzieję, że wszystko wróci do normy [tj. dodawanie postów regularnie co 1-2 dni]. Kocham pisać i fakt, że nie mogę teraz tego robić potwornie mnie dołuje, no ale cóż... Może uda mi się siąść do lapka w nocy jak wszyscy będą spać i wtedy coś napiszę. Na pewno coś wykombinuję, bo nie chcę Was zawieść czy nie daj Boże stracić.

Kocham Was!
Buziaki~

23 czerwca 2016

Seungjun&Jungkook~cz.4 [Rejs donikąd]



                   Sprzątałem właśnie w pokoju.... dlaczego? Cholera wie gdyż z reguły nigdy tego nie robię. W domu miałem od tego gosposię, która wszystko za mnie robiła. No cóż... dopłynęliśmy do Chin, w których mamy pozostać na trzy dni. Podekscytowany Jungkook ciągnął mnie na wycieczkę, jednak zwiedzałem już ten kraj tyle razy, że nic nie jest w stanie mnie w nim zaskoczyć. Kookie poszedł więc sam, a ja zająłem się porządkami... z nudów. No i wszystko nagle stało się jasne.
Nadchodził wieczór, a ja zacząłem potwornie się nudzić. Do tego jeszcze Jungkook nie odbierał telefonu, mimo iż przed wyjściem zapewniał mnie, że będzie to robił za każdym razem, jak tylko do niego przedzwonię. Nic nie mogło mu się stać, bo na wycieczkę poszła z nim pani Choi... w sumie samego bym go nawet nie puścił. Stwierdziłem, że jak tylko ten dzieciak wróci postaram się go porządnie ukarać. Na samą myśl na mojej twarzy pojawił się szeroki, złowrogi uśmiech. No cóż... chciałem zlać mu tyłek, ale w dość romantycznych okolicznościach... jakkolwiek to nie brzmi. Cały pokój przystroiłem więc świeczkami i jego ulubionymi kwiatami, które mogłem dostać w kwiaciarni znajdującej się na statku. Przygotowałem też nasz ulubiony film oraz wino, po czym dla pięknego wykończenia rozpaliłem kilka lekkich kadzidełek.
- Idealnie.- uśmiechnąłem się patrząc na pokój. W pewnym momencie usłyszałem śmiech dobiegający z korytarza... to na pewno Jungkook. Pytanie tylko z kim mu tam tak wesoło... Jak gdyby nigdy nic usiadłem przy biurku czekając na wejście chłopaka.
- Tu jest mój pokój.- mhm... stanęli pod drzwiami.
- Mogę wejść?- o... widzę, że mój nieśmiały i uciekający za wszelką cenę od ludzi Kookie kogoś poznał.
- W środku jest pewnie mój chł... współlokator więc wiesz...
- Mmm... to może pójdziemy do mnie? Pani Choi mówiła, że póki co będę miał kabinę sam.
- Serio? Czemu?
- W Indiach ma się do nas dosiąść jakiś chłopak, który wskoczy do mojego pokoju.- ah tak... ostatnio na lekcjach nauczycielka wspominała, że w Chinach dołączy do nas jakiś chłopak. Jak mu tam... Heejun? Chyba tak... Ponoć jest koreańczykiem, ale od pięciu lat mieszka z rodzicami w Chinach - To jak?
- Wiesz co... przyjdę do ciebie jutro, hm? 
- Super... jak chcesz to pójdziemy jutro na spacer i pokażę ci jeszcze trochę Shanghai. 
- Poważnie?
- Mhm.
- Jesteś najlepszy.- oho... tego już za wiele. Podszedłem do drzwi gwałtownie je otwierając.
- Wreszcie wróciłeś...- burknąłem rzucając spojrzenie nowemu koledze Jungkooka.
- Oo Seungjun... poznaj Heejuna. 
- Ta... może innym razem. Zapraszam do środka.- brunet zmieszał się posyłając koledze lekki uśmiech.
- Do jutra.- wciągnąłem go do kabiny zamykając za nami drzwi - O...- chłopak stanął jak wryty - Ty... ty to przygotowałeś?- nie odpowiedziałem. Stanąłem przy drzwiach z założonymi rękoma wbijając tym samym wzrok w partnera - Jejuuu Hyung.- Kookie podszedł do mnie całując mnie. Złapałem go za ramiona delikatnie go od siebie odpychając.
- Czemu nie było cię tak długo...
- Heejun oprowadzał mnie po Shanghaiu.... wiesz jakie to miasto jest niesamo...
- Wiem... 
- Hyung... o co chodzi?
- No nie wiem... może o to, że miałeś zaproszenie do pokoju nowego kolegi, w którym jest sam... 
- Seungjun...
- Ile on ma lat?
- Jest rok ode mnie starszy, także... wiesz... nic dziwnego, że złapaliśmy wspólny język...
- Świetnie... jutro nigdzie nie idziesz.
- Ale jak to?... Heejun ma mi pokazać Shanghai...
- Nie chcę więcej o nim słyszeć, jasne?
- Hyung...
- Skończyłem dyskusję.- podszedłem do szafy i zacząłem szukać w niej jakiejś bluzy. Chciałem wyjść na spacer i odetchnąć, a że Shanghai znam jak własną kieszeń, to nie powinienem mieć problemu z odnalezieniem się w nim.
- Gdzie idziesz?- Jungkook złapał mnie za rękę wlepiając we mnie swoje wielkie oczy.
- Chcę się przejść...- burknąłem wyrywając rękę, po czym narzuciłem na siebie bluzę.
- A... a to co przygotowałeś?... Hyung...
- Zaproś na romantyczny wieczór swojego nowego kolegę.- rzuciłem wychodząc z kabiny. Było już dość późno więc cały statek był praktycznie pusty. Większość ludzi przesiadywała w swoich kabinach bądź plątała się po Chinach. Stanąłem przy barierkach wpatrując się w morze Chińskie, które otoczone było mrokiem i całkowitą ciszą. Tego właśnie potrzebowałem. Zamknąłem oczy ciesząc się świeżym, morskim powietrzem. Wiatr w delikatny sposób rozwiewał moje włosy i muskał moją twarz.
- On cię zdradzi Hyung.- usłyszałem szept, po którym odwróciłem się gwałtownie do tyłu. Nikogo nie widziałem... stałem na burcie absolutnie sam. Starałem się sobie tłumaczyć, że to na pewno wina wiatru, jednak wtedy dostrzegłem w głębi ciemnego korytarza niewyraźną postać, która robiła coraz to śmielsze kroki w moim kierunku - Mój Hyung... tylko ja mogłem tak mówić.- otworzyłem szeroko usta widząc lewitującą nad ziemią postać Changwoo. Osunąłem się na ziemię zaciskając kurczowo ze strachu powieki.
- To tylko twoja wyobraźnia.- starałem się sobie tłumaczyć, jednak wtedy poczułem jak ktoś dotyka mojego ramienia. Wrzasnąłem zrywając się na równe nogi, ale jedyną osobą jaką ujrzałem był Heejun. Dzieciak wpatrywał się we mnie wielkimi oczyma popijając lemoniadę.
- Wszystko w porządku?- zapytał wręczając mi napój.
- Ta...- głęboko oddychając spojrzałem ponownie w głąb korytarza lecz nikogo już nie mogłem w nim dostrzec.
- Napij się.
- Nie chcę.
- Seungjun, tak?- przełknąłem z trudem ślinę zerkając na chłopaczka - Jungkook bardzo dużo mi o tobie opowiadał.... jestem Heejun.- podałem mu od niechcenia rękę.
- Mam nadzieję, że mówił ci same dobre rzeczy.
- Ooo jak najbardziej... Ciągle cię wychwalał jaki to nie jesteś wspaniały i czego to ty nie potrafisz. Mówił też, że bardzo podziwia cię jako sportowca i że masz ogromne zadatki na modela. Hm...- chłopak zamyślił się upijając łyk lemoniady - Ah... powiedział, że jesteś strasznie kochany i opiekuńczy. Opowiada o tobie zupełnie tak, jakby był w tobie zakochany.- całą wypowiedź chłopak podsumował słodkim uśmiechem.
- Szkoda, że nie dodał, że jest moim chłopakiem.- po minie Heejuna mogłem wywnioskować, że jest nieco zawiedziony tą informacją, jednak stara się to dobrze zamaskować.
- Poważnie?
- Mhm...
- Oo... pasujecie do siebie.- Heejun westchnął lekko się spinając - To... mógłbym jutro pokazać mu Shanghai?
- Jasne... ale będę miał na was oko...
- Dlaczego? Nie ufasz mu?
- Jemu ufam...- nachyliłem się do chłopaka trzymając go za koszulkę - Ale tobie już niekoniecznie.- pchnąłem go na barierkę, po czym ruszyłem przed siebie. Mam dość tego wszystkiego. Nie rozumiem dlaczego Changwoo podsuwa mi Jungkooka, po czym nachodzi mnie mówiąc mi, że ten mnie zdradzi. Właśnie... Changwoo. Rozejrzałem się dookoła szukając cichego, ciemnego miejsca. Gdy zauważyłem ciemny korytarz, wszedłem do niego przełykając z trudem ślinę - Chan... Changwoo...- cisza. Wiem, że to co robię wydaje się Wam cholernie głupie, ale naprawdę nie wiem co mam robić i jak sobie to wszystko tłumaczyć - Changwoo...- w pewnym momencie poczułem ogarniające mnie uczucie chłodu. Mimo to nie mogłem się wycofać.
- Źle zrobiłem Hyung.- przygryzłem wargę czując jak z niedawno zrobionej rany zaczyna lecieć krew.
- O czym... o czym ty mówisz?
- Chciałem żebyś znów był szczęśliwy, ale ten cały Heejun...- ujrzałem przed sobą twarz Changwoo. Chciałem krzyknąć i uciekać jak najdalej od niego, ale nie mogłem. Mimo ogromnego strachu i napływających do oczu łez twardo stałem w miejscu - Musisz mieć na niego oko, bo ma chętkę na Jungkooka.
- Changwoo...- nic nie było w stanie opisać ogromnego bólu jaki teraz czułem - Nawet nie wiesz jak cholernie za tobą tęsknię...- klęknąłem dławiąc się łzami.
- Wiem Hyung.- chłodny wiatr delikatnie pieścił moją twarz - Mieliśmy jeszcze tyle rzeczy w planach...- to dla mnie za dużo. Ostatni raz płakałem tak bardzo gdy dowiedziałem się o śmierci chłopaka - Bardzo cię kocham.... czuję, że ty mnie też... Seungjun...- uniosłem głowę rozglądając się dookoła jednak nikogo nie widziałem - Skup się teraz na Jungkooku...
- Changwoo...- odpowiedziała mi jedynie głucha cisza. Uczucie chłodu minęło i znów mogłem czuć duszne, ciężkie powietrze - Changwoo!!
- Seungjun?- spojrzałem w stronę dobiegającego głosu. W głównym korytarzu ujrzałem panią Choi robiącą swój codzienny, nocny obchód. Nie wiedziałem jak mam jej się wytłumaczyć z tego, że klękam i wyję... bo tego nawet nie można było nazwać płaczem - Boże, co ci się stało?- kobieta podbiegła do mnie uważnie mi się przyglądając - Co się dzieje?
- Proszę... proszę dać mi spokój...
- Chodź porozmawiamy.
- Nie... proszę mnie zostawić.
- Seungjun...- gdy nauczycielka mnie objęła odepchnąłem ją zrywając się na równe nogi.
- Odpieprzcie się wszyscy ode mnie!- ruszyłem na oślep przed siebie. Znów zaczynam zachowywać się jak skończony prostak, ale szczerze mówiąc mam to gdzieś. To co się teraz dzieje jest jak dla mnie niepojęte. Chciałbym wrócić do kabiny, ale nie mam ochoty widzieć się teraz z Jungkookiem. Co ja mam ze sobą zrobić? Wiem... basen o tej porze jest na pewno pusty, a na nim najlepiej mi się myśli. Ruszyłem więc na górny pokład lecz droga na niego nie mogła obyć się bez żadnych przeszkód. Z korytarza, na którym znajdują się kabiny uczniów wyszło moich dwóch ulubieńców. Gdy mnie zobaczyli uśmiechnęli się szeroko idąc w moją stronę - Odpieprzcie się, dobrze wam radzę...
- Ciii... na twoim miejscu byłbym grzeczniejszy.- chłopak wyciągnął zza pleców mój ukochany album... jednyną rzecz, jaka została mi po Changwoo.
- Skąd to masz?!- nagle za moimi plecami pojawiło się trzech, dobrze zbudowanych chłopców. Dwóch z nich złapało mnie za ręce, wykręcając mi je do tyłu. Syknąłem nie odrywając wzroku od albumu.
- Wiesz... tak się składa, że podsłuchaliśmy twoją kłótnię z Jungkookiem. Kiedy wyszedłeś z kabiny ten debil poleciał za tobą żeby cię szukać i nie zamknął pokoju...
- Gdzie on jest...
- Z tego co wiem dawno wrócił... razem z tym nowym.- banda tego przygłupa wybuchła śmiechem - To smutne, że już znalazł sobie nowego, hm?
- Swoją drogą z nim też trzeba będzie zrobić porządek.
- Nie chcemy ani jednego pedała na tym statku.
- Spokojnie panowie, nimi zajmiemy się później... Teraz rozprawimy się z naszym ulubieńcem i jego śmiesznym albumem.... Weźcie go na górę.- zostałem pchnięty na schody. Nie spuściłem wzroku z albumu nawet na sekundę. Co oni zamierzają z nim zrobić? Jeśli go zniszczą to obiecuję, że ich zabiję... Gdy weszliśmy na górę chłopak trzymający album kazał nam się zatrzymać, po czym stanął w pewnej odległości naprzeciwo nas. Goryle trzymające mnie wzmocniły uścisk sprawiając mi tym ogrom bólu - Masz tu całkiem intymne zdjęcia Seungjun.- mówiąc to otworzył go pokazując wszystkim jego zawartość.
- Przestań!
- O... na przykład tu... nie wstyd ci było wywoływać takie zdjęcie?- mowiąc to pokazał na fotografię przedstawiającą mnie i Changwoo siedzących w wannie. Zdjęcie było robione dokładnie miesiąc przed jego śmiercią...
- Zostaw to do cholery! Nie masz prawa tego ruszać!
- Fu... jesteście po prostu obelśni. A właśnie... wiem już czemu teraz obracasz Jungkooka... Jak ten Changwoo zdechł to osoba o takim samym ryju była idealnym pocieszeniem, mam rację?- spuściłem głowę czując jak po policzkach spływają mi łzy. Błagam, niech ten horror się już skończy.
- Dość...- szepnąłem stojąc ledwo na uginających się pode mną nogach. [włączamy]
- Nie no spoko.... najlepsze zostawiłem na koniec.- chłopak przekartkował album na sam koniec, na którym wkleiłem list, który napisałem do Changwoo tuż po jego śmierci. Wylałem w nim całą swoją miłość do chłopaka i żal, jaki pozostał we mnie po jego odejściu. Oprawca usiadł przy stoliku, na którym położył album, podczas gdy reszta jego wspólników z uśmiechami na twarzach czekali na finał - "Changwoo... nie wiem nawet od czego mam zacząć i jakimi słowami wyrazić ból jaki teraz czuję..."- mówiąc to wyrywał po kolei zdjęcia z albumu, po czym darł je, wyrzucając je za burtę.
- Dość! Błagam cię, nie rób tego!!
- "Gdy dowiedziałem się o twoim odejściu mój świat całkowicie runął...".
- Przestań! Zrobię wszystko, tylko przestań!- zacząłem się wyrywać lecz wszelkie próby szły na marne.
- Hm... kuszące, ale wolę popatrzeć jak się katujesz... Co my tu mamy... o!- chłopak wyrwał z albumu nasze ostatnie, wspólne zdjęcie robione w dniu wypadku. Przed urodzinami kolegi, Changwoo spędził u mnie całe popołudnie. Oglądaliśmy filmy i się wygłupialiśmy robiąc sobie zdjęcia z głupimi minami... jedno z nich spoczywało właśnie w rękach tego kata - Czeeekaj, trochę przeskoczymy te smęty... "Nie mam już dla kogo żyć. Wraz z twoim odejściem, opuściły mnie wszelkie chęci do życia. Mieliśmy tyle planów na przyszłość...". 
- Zamknij się!
- "Po twojej maturze mieliśmy jechać w podróż po świecie... to od zawsze było twoim marzeniem."
- ZAMKNIJ SIĘ DUPKU!
- Co tu się dzieje?!- na górny pokład wbiegła pani Choi wraz z Jungkookiem i dwoma ochroniarzami. Oprawcy puścili mnie przez co z hukiem runąłem na ziemię, jednak od razu znalazł się przy mnie Jungkook - Panowie, łapcie ich!
- Hyung, już dobrze.- znalazłem się w objęciach bruneta, jednak cały czas ślepo wpatrywałem się w resztki albumu... Do tego ten pieprzony list, do którego po napisaniu go nie wróciłem ani razu. Te wspomnienia były zbyt bolesne, a ten dupek musiał je odkopać...
- Seungjun...- kobieta kucnęła przede mną głaszcząc mnie po twarzy - Wiem o wszystkim, pomożemy ci... Seungjun... 
- Proszę... proszę dać mi spokój...- szepnąłem powoli wstając.
- Seungjun...
- Pani Choi, ja się nim zajmę.- odpowiedział Jungkook - Niech pani da mu trochę czasu.- podszedłem do stolika, na którym leżał pusty, podarty album. Zacisnąłem na nim dłoń ciskając nim z całej siły o ziemię. To koniec... nie mam już nic, co wiązałoby się z Changwoo... nic... W pewnym momencie poczułem drobne dłonie Jungkooka, które niepewnie owijały się wokół mojej talii - Hyung wybacz mi... to moja wina...
- To chyba ostateczny znak żebym zapomniał o Changwoo...

~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------


~Z racji tego, że jest Was coraz więcej, zapraszam do lajkowania mojego fp na fb [Yaoi by XiaoLu] oraz do obserwowania mojego nudnego życia na snapie [xiaolu_95] <- jutro idę na noc horrorów więc może być ciekawie^^

Buziaki skarby~

22 czerwca 2016

Seungjun&Jungkook~cz.3 [Rejs donikąd]



                     Sobota. W końcu wolne od szkoły i obowiązków z nią związanych. Postanowiłem spędzić cały ten dzień z Jungkookiem. Chciałem zabrać go na basen żebyśmy oboje trochę się odstresowali. Wieczorem miałem w planach zabranie go na kolację i później oglądanie filmu i lekkie przytulanki w kabinie. Póki co nie mogę liczyć na nic więcej. Złączyliśmy nasze łóżka, na przeciwko których postawiliśmy komodę z plazmą... ogólnie staraliśmy się na te kilka miesięcy urządzić nasz pokój po swojemu. 
                 Spojrzałem na telefon... dochodziła ósma. Pocałowałem śpiącego jeszcze Jungkooka w czoło, po czym wstałem z łóżka szykując się na poranny trening. Wszedłem do łazienki nie zamykając za sobą drzwi. Przemyłem twarz zimną wodą, po czym na oślep zacząłem szukać ręcznika. Gdy wytarłem spływające po skórze krople wody, ujrzałem w lustrze odbicie chłopaka. Uśmiechnąłem się lekko nakładając pastę na szczoteczkę.
- Wracaj do łóżka... zrobię kilka kółek i do ciebie wrócę.- milczał. Wpatrywał się we mnie nieobecnym wzrokiem - Co jest Kookie?- odwróciłem się w jego stronę, jednak zastałem pusty pokój - Jungkook...- wszedłem do pokoju zastając śpiącego jeszcze bruneta... oniemiałem. Jungkook wyglądał identycznie, jak w momencie kiedy go zostawiałem by wyjść do łazienki więc to nie mógł być on... - Kookie...- pogłaskałem go po nagiej stopie wystającej spod kołdry. 
- Mmm...
- Myszko, popatrz na mnie.- aishhh... tej słodyczy nie da się opisać słowami. Nastolatek mrugnął kilka razy, po czym ziewnął jak kociątko spoglądając na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- Tak?
- Spałeś cały czas?- ewidentnie widać było, że obudziłem go dopiero teraz, ale nie dałoby mi to spokoju gdybym o to nie zapytał.
- Tak... całą noc.
- Nie wstawałeś teraz?- chłopak pokręcił przecząco głową, po czym usiadł przysuwając się bliżej mnie.
- Coś się stało Hyung?- zapytał cmokając mnie w policzek.
- Nie... nie, spokojnie.- pogłaskałem go po głowie całując go w czoło - Wracaj do spania.
- A gdzie idziesz?
- Pobiegać.
- Mogę dzisiaj z tobą nie iść? Jestem zmęczony.- uśmiechnąłem się kładąc go delikatnie do łóżka.
- Do niczego cię nie zmuszam. Śpij ile chcesz.- gdy go przykryłem pogłaskałem go po głowie uważnie mu się przyglądając. Jeśli to nie był Kookie.... Changwoo? Przecież to nie jest do cholery możliwe - Kookie?
- Tak?
- Dasz mi buzi?- brunet skinął głową wieszając mi się na szyi. Jego wargi w delikatny sposób przywarły do moich. Chłopak próbował włączyć do tej pieszczoty język, jednak po chwili się wycofał, cmokając mnie w kącik ust.
- Miłego biegania Hyung... uważaj na siebie.- cmoknąłem go w czoło przykrywając go kołdrą... zasnął od razu. To na pewno nie był on... Jestem też pewien, że to nie wyobraźnia płatała mi figle. Sądziłem, że ujrzenie martwej osoby to jedynie wymysł reżyserów... nie... co ja wygaduje? To jest absolutnie niemożliwe... Zdezorientowany i lekko skołowany wyszedłem z kabiny kierując się w stronę stadionu. Gdy zacząłem wchodzić na górny pokład, usłyszałem bardzo dobrze znany mi głos...
- Tęsknię Hyung.- Changwoo?! Usiadłem na schodach rozglądając się dookoła. Nie mogłem złapać tchu... co jest grane do cholery?! Czułem jak do oczu napływają mi łzy. Jestem w stu procentach przekonany, że był to głos mojego byłego chłopaka. 
- Changwoo?- cisza - Channie...- nadal nic... może rzeczywiście to efekt stresu czy tęsknoty za nim. Wstałem powoli odwracając się w stronę schodów. Ujrzałem przed sobą sylwetki dwóch osób na co zareagowałem krzykiem i... upadkiem ze schodów.
- Frajer.... aż tak się nas boisz?- uniosłem lekko obolałą głowę widząc stojących nade mną prześladowców Jungkooka. Kręciło mi się w głowie... ten dzień nie mógł chyba rozpocząć się w gorszy sposób.
- Czego chcecie...
- Chcę odegrać się za swój złamany nos.- poobijany i wpół przytomny podniosłem się z ziemi wbijając wzrok w chłopców.
- Załatwamy to we trójkę... nie mieszajcie w to Jungkooka.
- Na niego też przyjdzie pora... póki co zajmiemy się tobą.... bierz go.- jeden z chłopaków postawił mnie pod ścianą wymierzając mi cios w brzuch. Jęknąłem z trudem łykając powietrze. 
- O co... o co wam właściwie chodzi...
- Brzydzimy się pedałami, jasne?- syknął chłopak wyciągając z kieszeni spodni scyzoryk.
- Wyluzuj do cholery.
- Ucisz go.- drugi z oprawców powalił mnie na ziemię... byłem pewien, że mnie zabiją. Wtedy jednak chłopak ze scyzorykiem nachylił się nade mną szyderczo się uśmiechając. Ostrym przedmiotem zaczął nakreślać na mojej szyi i twarzy jakieś ślady... zupełnie jakby chciał ciąć w tych miejscach - Naprawdę myślisz, że jestem tak głupi żeby cię tu zabić i pójść siedzieć?
- Czy jeśli odpowiem, że tak, to to zrobisz?
- Podły dupek.- warknął chłopak kopiąc mnie w twarz. Poczułem jak mój nos i warga zalewają się krwią - Spadamy.- po tych słowach pospiesznie uciekli zostawiając mnie samemu sobie. Usiadłem zdejmując z siebie koszulkę, którą przyłożyłem do twarzy by zatamować krwawienie. Tak chcą się bawić? Nie ma sprawy... Gdyby nie ten cholerny upadek ze schodów, spokojnie dałbym sobie z nimi radę. Zacząłem kierować się w stronę pokoju. Po drodze jednak wstąpiłem do publicznej łazienki, by umyć twarz z krwi. Nie mogłem pokazać się tak Jungkookowi. Było mi potwornie słabo, ale wiedziałem, że muszę być twardy.
- Chyba już...- szepnąłem spluwając do umywalki resztką krwi. Spojrzałem na koszulkę... wyglądała strasznie. Wyrzuciłem ją do śmietnika, po czym udałem się do pokoju. 
- Jesteś!- cholera.. byłem pewien, że będzie jeszcze spał - Co ci się stało?!- Jungkook podbiegł do mnie uważnie mi się przyglądając.
- Upadłem ze schodów... to nic takiego.- zapewniłem go całując go w czoło.
- Hyung, nie kłam... kto ci to zrobił?
- Kookie...
- Proszę cię, bądź ze mną szczery...- jego wielkie, czarne oczy błagały wręcz o powiedzenie mu prawdy. 
- Dwójka tych oszołomów przyczepiła się teraz do mnie.... wiesz... chcieli się odegrać za ten złamany nos.- uśmiechnąłem się przytulając go. 
- Przepraszam... to przeze mnie...- brunet objął moją twarz rękoma delikatnie mnie całując - Przepraszam, załatwię to z nimi.
- Chyba sobie żartujesz.... masz ich omijać szerokim łukiem, jasne?
- Ale...
- Czy to jest jasne?
- Nie Hyung... nie pozwolę cię krzywdzić.- westchnąłem patrząc mu w oczy.
- Skarbie... poradzę sobie, przecież dobrze o tym wiesz. I bardzo cię proszę żebyś się w to nie mieszał, okej?- Jungkook z trudem powstrzymywał się od płaczu - Nie płacz.
- Chodź...- jego głos drżał... dlatego właśnie chciałem uniknąć konfrontacji z nim... wiedziałem, że tak to się skończy. Brunet położył mnie do łóżka, po czym podszedł do lodówki wyciągając z niej lodowate okłady. 
- Kookie, nie rób ze mnie kaleki.
- Cicho...- pisnął przez łzy siadając obok mnie. Jego drżąca dłoń przykładała do obitych miejsc na mojej twarzy okłady. 
- Nie płacz głupku.- zacząłem głaskać go po policzku. Jungkook zamknął powieki, spod których wypłynęły łzy, po czym wtulił się w moją dłoń - Skarbie...
- Strasznie się o ciebie martwię... mam nadzieję, że już nikt nigdy cię nie skrzywdzi.- jeśli mam być szczery... nigdy nie usłyszałem czegoś takiego z ust Changwoo. Te słowa... czułem jak do oczu napływają mi łzy.
- Jungkook...
- Zakochałem się w tobie Hyung...- podniosłem się do siadu głaszcząc bruneta po tyle głowy. Nie mogłem oderwać oczu od jego speszonej twarzy - Pocałujesz mnie?- ułożyłem go delikatnie na łóżku muskając wargami jego twarz. Jungkook westchnął obejmując mnie za szyję. Czułem jak się denerwuje... ja też zresztą czułem się dziwnie zestresowany. Pocałowałem go... po kilku niewinnych pocałunkach postanowiłem pójść o krok dalej. Włożyłem język do ust partnera. Jungkook jęknął wprawiając w ruch swój język, czym sprawił mi ogromną przyjemność. W pewnym momencie poczułem jak chłopak się rozluźnia, a jego pocałunki są coraz śmielsze - Jak mi idzie?- szepnął czerwieniąc się. Uśmiechnąłem się nie mogąc oderwać od niego wzroku.
- Świetnie.- znów połączyłem nasze usta pocałunkiem. Kookie wtulił mnie w siebie odwzajemniając tą intymną pieszczotę najdelikatniej jak tylko umiał. Kochane maleństwo... Nie sądziłem, że po odejściu Changwoo spotka mnie jeszcze coś dobrego.

~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------


20 czerwca 2016

Seungjun&Jungkook~cz.2 [Rejs donikąd]



                 Od rozpoczęcia tej pseudo "cudownej" przygody minął tydzień. Zaczęliśmy zajęcia, które nie trwają wprawdzie długo gdyż są to zaledwie dwie godziny dziennie, ale i tak mnie potwornie nudzą. Śpię na ławce, dostaję uwagę, mówię nauczycielom, że mam to gdzieś i idę spać dalej. Po zajęciach spędzam czas na siłowni bądź stadionie. Bardzo często dołącza do mnie Jungkook, mimo iż wyraźnie po nim widać, że wysiłek fizyczny to nie jego bajka. Zastanawiałem się po co to robi i w końcu doszedłem do wniosku, że musi bardzo chcieć mieć we mnie przyjaciela. Jest tu najmłodszy, z nikim się nie zadaje poza mną... no cóż, niech mu będzie. 
                  Siedziałem na łóżku przeglądając album. Lubię wracać do tego co pozostało na zdjęciach. W pewien sposób się tym katuje, ale nie wyobrażam sobie dnia bez spojrzenia na uroczą buźkę Changwoo. Na ostatniej stronie albumu przykleiłem przezroczysty woreczek z lekami nasennymi, które zażywałem dość regularnie po jego śmierci. Po co to zrobiłem? Przez kilka miesięcy po tym cholernym wypadku miałem myśli samobójcze. Chciałem dołączyć do mojego chłopaka, ale za każdym razem ktoś musiał mi pomóc... niestety. Moja pierwsza próba miała miejsce w dniu jego śmierci. Gdy lekarze potwierdzili zgon, zamknąłem się w pokoju i zacząłem się ciąć... Nie myślałem wtedy o niczym. Przed oczami miałem zamazany obraz spowodowany łzami, a w głowie przewijające się słowa lekarzy: "Changwoo nie żyje... przykro nam". Wtedy jednak pomogli mi rodzice i po kilkudniowej obserwacji lekarzy wróciłem do domu. Zacząłem miewać problemy ze snem. Gdy kładłem się do łóżka długo patrzyłem się w sufit rozmyślając o Changwoo i o tym co musiał czuć podczas wypadku. Gdy już udało mi się zasnąć, budziłem się z krzykiem. Za każdym razem śniło mi się, że to ja prowadziłem to pieprzone auto i że Changwoo nie żyje przeze mnie. Zaniepokojeni i totalnie zdezorientowani rodzice zaprowadzili mnie do psychologa, który nie pytając o powód mojego zachowania, przypisał mi tabletki nasenne. Rodzicom powiedział, że to normalne u ludzi w moim wieku i że spowodowane jest to stresem związanym z egzaminami na koniec szkoły... idiota. Tego samego dnia po powrocie do domu zażyłem garść leków czekając na śmierć, jednak wtedy pech chciał, że wpadł do mnie mój najlepszy przyjaciel, który w porę wezwał pogotowie. Dotarło do mnie, że za tym wszystkim stoi Changwoo, który za wszelkę cenę chce bym żył. Teraz jeszcze podsunął mi Jungkooka... co on kombinuje? Przecież doskonale wie, że nie byłbym w stanie związać się z kimś innym. Zrezygnowany odczepiłem woreczek od kartki uważnie mu się przyglądając. Teraz nikt nie powinien mi przeszkodzić. Kookie po zajęciach poszedł na zajęcia z malarstwa... no cóż.. wrażliwa dusza artysty. Niech się chłopak realizuje. Podszedłem do lodówki wyciągając z niej zimne soju. Wpatrując się w zieloną butelkę wszedłem do łazienki, po czym postawiłem ją na zlewie. Drżącą ręką wysypałem zawartość woreczka na dłoń, odkręcając następnie korek od butelki soju. 
- Musi mi się teraz udać...- szepnąłem zażywając jedną z nich - Jeśli teraz tu kogoś przyślesz...- westchnąłem patrząc na swoje lustrzane odbicie - Nie rób mi tego... wiesz, że chciałbym być teraz z tobą...- przygryzłem wargę zastanawiając się czy to co chcę zrobić jest aby na pewno słuszne - No cóż...- osunąłem się po ścianie zażywając pozostałe leki, które od razu popiłem butelką soju. Zrobiło mi się chwilowo niedobrze, ale to zapewne przez dużą ilość wypitego alkoholu. Siedziałem tak z 5 minut wpatrując się w drzwi łazienki... nie wierzyłem w to, że w końcu mi się uda. 
- Seungjun!- do pokoju wparował Jungkook... no tak... Changwoo ty draniu - Hyung, potrzebuję modela na zajęcia! Hyuuuung.... jesteś w łazience?- w drzwiach stanął brunet, którego twarz automatycznie pobladła, a do oczu napłynęły łzy - Coś ty zrobił...
- Proszę cię, wyjdź...- Jungkook kucnął obok mnie klepiąc mnie po twarzy.
- Wziąłeś wszystko co było w tym woreczku?- po jego porcelanowej twarzy zaczęły spływać łzy - Mów!
- Tak... daj mi spokój...- brunet nachylił mnie nad toaletą, po czym zaczął mi wsadzać palce do ust. Starałem się go odepchnąć, ale nie dawał za wygraną - Co ty...
- Zamknij się idioto!- wtedy też jego palce trafiły w odpowiedni punkt. Nachyliłem się nad muszlą wymiotując. Jungkook kucnął za mną uciskając mój brzuch. Odepchnąłem go zwracając absolutnie wszystko. Gdy poczułem, że to koniec oparłem się o ścianę zamykając oczy. Współlokator zmoczył ręcznik, po czym usiadł między moimi nogami wycierając mi ostrożnie usta.
- Idioto?- szepnąłem zerkając na niego. Ujrzałem przerażonego, roztrzęsionego i zapłakanego chłopaka- Jungkook...
- Dlaczego to zrobiłeś...- pisnął owijając mi się wokół szyi. Zdezorientowany objąłem go w pasie. Kookie wtulił twarz w moją szyję, po czym ponownie zaczął płakać.
- Hej...
- Prze... przepraszam, że... że cię tak nazwałem.- chłopak z trudem łapał powietrze... poczułem się okropnie - Przestraszyłem się...
- Kookie...
- Nie... nie chcę cię stracić.- zamurowało mnie. Brunet spojrzał na mnie wycierając niezdarnie łzy... wyglądał jak zagubione, bezbronne dziecko- Changwoo też by tego nie chciał...- zrobiło mi się strasznie głupio. Spuściłem wzrok wbijając go w podłogę- Przepraszam... nie mam prawa o nim mówić...- nie wiedziałem jak mam zareagować. Wstałem podtrzymując się ściany, po czym stanąłem przy zlewie myjąc zęby. Jungkook sięgnął po woreczek po lekach oraz butelkę pospiesznie wyrzucając je do śmieci. Trząsł się... co ja narobiłem... Gdy umyłem twarz spojrzałem ponownie w lustro. Kookie stał za mną ze spuszczoną głową - Przepraszam...- odwróciłem się w jego stronę podchodząc bliżej niego, po czym złapałem go za rękę wtulając go w siebie. 
- Dziękuję.
- Hm?- zdziwiony brunet podniósł lekko głowę niepewnie na mnie spoglądając... wyglądał tak uroczo. Moja dłoń zawędrowała na jego twarz... nie wiem czemu to zrobiłem. Za tym wszystkim na pewno stoi Changwoo - Hyung...- czułem jak mocno bije mu serce. 
- Przepraszam.- szepnąłem podtrzymując delikatnie go za brodę, po czym pocałowałem go najdelikatniej jak tylko mogłem. Chłopak wbił wzrok w moją klatkę piersiową, po czym delikatnie ułożył na niej ręce. Jego palce bawiły się materiałem mojej koszulki, a ja w napięciu czekałem na jakąś reakcję z jego strony. 
- Ja...- zaczął nieśmiało nie podnosząc na mnie wzroku - Nie powinniśmy...
- Dlaczego tak uważasz?- zapytałem spokojnie głaszcząc go po głowie.
- Changwoo by tego nie chciał...
- Mylisz się... on bardzo tego chce.- Jungkook zerknął na mnie, jednak po chwili znów wbił wzrok w moją koszulkę.
- A... a ty tego chcesz?
- Chcę tego Kookie... bardzo tego chcę, ale jestem idiotą, do którego wszystko dociera zbyt późno.- jego twarz zaczerwieniła się - Popatrz na mnie.- gdy to zrobił położył dłoń na moim karku, po czym wspiął się na palce delikatnie mnie całując. Nie chciałem naciskać i zmuszać go do prawdziwego, namiętnego pocałunku. Czułem, że to bardzo go krępuje i miałem świadomość tego, że na to będę musiał długo poczekać i... zasłużyć sobie. 
- Muszę wracać na zajęcia...- aishh jak on się cudownie czerwieni. Jest tak nieśmiały, a przy tym potwornie słodki. 
- Nie potrzebowałeś modela?
- Nie... ty... powinieneś zostać i odpo... nie, nie zostawię cię teraz samego.
- Jungkook...
- Powinien cię zobaczyć lekarz i...
- Kookie...
- Tak w ogóle to od pocałunku jest się parą?- uśmiechnąłem się ponownie go całując.
- Czy taka odpowiedź ci wystarczy?
- Em... nie wiem.- na jego twarzy zagościł lekki uśmiech - Chyba musisz mi to powiedzieć jesz...- cmokając go... bo niestety nie mogłem nazwać tego pocałunkiem, zaprowadziłem chłopaka w stronę łóżka. Kładąc go na nim ostrożnie zawisłem nad jego wątłym ciałkiem cmokając go po twarzy. Brunet chichotał chcąc to przerwać, jednak nie dawałem mu tej satysfakcji. Dziwne... jeszcze godzinę temu chciałem stąd zniknąć. Teraz dzięki temu dzieciakowi znów przez chwilę mogłem poczuć się szczęśliwy - Konieeec.
- Czemu?- uśmiechnąłem się całując go w czoło. Gdy spojrzałem w jego czarne oczy, mogłem dostrzec w nich ogromne szczęście. Jungkook uśmiechnął się pieszcząc opuszkami palców moją twarz.
- Hyung...
- Tak?
- Jestem teraz bardzo szczęśliwy... dziękuję.

~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------


19 czerwca 2016

Seungjun&Jungkook~cz.1 [Rejs donikąd]




- Seungjun... hej, słyszysz mnie?- czułem jak ktoś klepie mnie po policzku. Mrugnąłem więc kilkakrotnie spoglądając na stojącą nade mną nauczycielkę, kilku ochroniarzy i... Jungkooka, który patrzył na mnie z ogromnym przejęciem i troską - Szukaliśmy cię cały wczorajszy dzień i noc...
- Gdzieś ty się podziewał?- zapytał jeden z mężczyzn szykując koce i matę grzewczą.
- Cały czas byłem tutaj...- burknąłem wstając.
- Widzę, że poza tym, że jesteś wychłodzony to nadal jesteś nieprzyjemnym sobą.- skomentowała całą sprawę pani Choi - Można więc powiedzieć, że nic ci nie jest.
- Raczej... mogę już iść?
- Nie... daj się przebadać lekarzom... zaraz tu będą.- spojrzałem na Jungkooka, który po wypowiedzeniu tych słów schował się za jednym z ochroniarzy. Westchnąłem narzucając na siebie jeden z kocy.
- Jungkook... pójdziesz ze mną do pokoju?- posłałem brunetowi znaczące spojrzenie, na co ten od razu przytaknął.
- Tak.- chłopak podszedł do nauczycielki - Dopilnuję żeby położył się do łóżka i się zagrzał.
- Dobrze Kookie... później do was przyjdę. Musimy omówić tą sprawę.- Jungkook skinął głową, po czym złapał mnie w talii.
- Chodź.- gdy tylko zniknęliśmy z oczu nauczycielki i ochroniarzy odtrąciłem jego ręce - Co robisz?
- Nie pozwalaj sobie... nie życzę sobie żebyś mnie dotykał.- chłopak westchnął otulając mnie bardziej kocem.
- Dalej jesteś zły o ten album, prawda?
- Jeszcze pytasz?... Naprawdę jesteś tak głupi?- gdy zobaczyłem napływające do jego czarnych oczu łzy, westchnąłem głęboko starając się mu odpuścić- Sorry... ten album jest dla mnie bardzo ważny i nie chcę żeby ktoś go dotykał...
- Rozumiem... wybacz mi...- pamiętam jak Changwoo odbijał piłkę w moim pokoju i kopnął ją tak mocno, że stłukł wiszącą na suficie kulę. Jego wyraz twarzy, nerwowa zabawa palcami, sposób mówienia... wszystko było identyczne. Nie mogę... nie jestem w stanie się na niego gniewać... Czuję... czuję jakbym miał przed sobą Changwoo. Westchnąłem więc głaszcząc go po głowie.
- Spoko... zapomnijmy o tym.- jego twarz nabrała lekkich rumieńców, a kąciki ust uniosły się lekko ku górze. 
- Nigdy więcej go nie tknę... obiecuję.
- Dobra młody... prowadź do pokoju, bo za cholerę nie pamiętam gdzie jest.- Jungkook skinął głową prowadząc mnie do kabiny. W pewnym momencie na drodze stanęło nam dwóch osiłków, którzy z uśmiechami na twarzach wpatrywali się w mojego przestraszonego współlokatora. 
- Cześć Kookie.- chrypnął jeden z nich podchodząc bliżej bruneta. 
- Dajcie mi spokój...
- O nie pedałku... my dopiero zaczniemy.
- Nie będziesz miał tu życia.- odpowiedział drugi szturchając go. Stwierdziłem, że nie będę się w to mieszał i jeszcze chwilę popatrzę na to przedstawienie, by wiedzieć w czym te bezmózgi mają problem.
- Co ja wam zrobiłem?
- Nic... ale patrząc na ciebie śmiało mogę stwierdzić, że do normalnych nie należysz.
- Co?... jak to?
- Brzydzimy się takimi dopieszczonymi pedałami.
- Wczoraj już mnie zlaliście... dajcie mi spokój, proszę.- gdy to usłyszałem coś we mnie pękło. Odłożyłem album na ławkę stojącą na korytarzu, po czym podszedłem do Kooka.
- Pobili cię?- ten bojąc się odezwać skinął jedynie głową. Chwyciłem go w talii nie odrywając wzroku od jego prześladowców - Poczekaj na mnie na ławce, okej?- gdy brunet się oddalił strzeliłem palcami u rąk zadziornie się uśmiechając - No panowie... w czym macie problem?
- W tym, że brzydzimy się takimi lamusami.
- Uuu jakie uliczne słownictwo... moim zdaniem powinniście popracować nad lepszą wymową.- podwinąłem rękawy koszuli podchodząc bliżej nich.
- A ty co.... pewnie jesteście razem i dlatego go bronisz...
- Banda pedałów... takich to od razu trzeba kastrować.- gwałtownym ruchem przycisnąłem chłopaka do ściany patrząc mu głęboko w oczy.
- Jungkook... co oni ci wczoraj zrobili?
- Nie.... nic...
- Nie bój się i powiedz... śmiało.- widziałem to zakłopotanie w oczach oprawcy. Podobało mi się to.
- Zaczęli wyzywać, szturchać i... 
- I?
- Rozebrali mnie żeby sprawdzić czy mam coś w spodniach...- na twarzy osiłka pojawił się uśmiech. Co za podły dupek...
- Bawi cię to?- zapytałem miażdżąc kolanem jego męskość. Chłopak pisnął starając się na mnie spojrzeć.
- Tak... bo... bo nic tam prawie nie ma.- złapałem go za bluzę uderzając jego głową o ścianę.
- Chyba nie zdajesz sobie sprawy z kim właśnie zadarłeś.
- Ja.... ja pasuję.- odpowiedział drugi z oprawców robiąc krok w tył.
- O widzisz... pójdź śladami kolegi i odpieprz się od Jungkooka, hm?
- Nie ustąpię takiej szmacie.- uśmiechnąłem się lekko miażdżąc mu nos. Gdy upadł na ziemię drugi chłopak spojrzał na bruneta kłaniając się.
- Ja... ja przepraszam...
- Zabieraj go stąd... nie chcę was nigdy więcej widzieć.- odpowiedziałem łapiąc kolegę za rękę. Ten pospiesznie chwycił album po czym wstał z ławki - Chodź stąd.- milczeliśmy całą drogę do pokoju. Gdy do niego weszliśmy Jungkook położył ostrożnie album na moim łóżku, po czym podszedł do mnie niepewnie się we mnie wtulając.
- Dziękuję...- po tym geście spojrzał na mnie lekko się uśmiechając. 
- To nic takiego...- Changwoo... dlaczego mam wrażenie, że ten dzieciak to mój chłopak? Są identyczni... czuję, że nadejdzie taki moment, że nie będę w stanie się kontrolować... - Zgłosiłeś to komuś?- zapytałem chowając album do szafki nocnej.
- Nie... nie chciałem robić sobie problemów.
- Sobie?... Jungkook, oni cię upokorzyli i gnębili... nie możesz im na to pozwolić.
- Mam nadzieję, że mój Hyung ostatecznie załatwił sprawę.- "mój Hyung"? Changwoo mówił do mnie w ten sam sposób... zaraz zwariuję. Oparłem się o szafę starając się pozbierać myśli - Seungjun... coś się stało?- jak tak dalej pójdzie wmówię sobie, że to jakieś pieprzone przeznaczenie i że ten dzieciak to mój kochany chłopak... nie wytrzymam tego psychicznie - Hyung...
- Nie, nie... przepraszam...- sięgnąłem do szafy po ubrania i ręcznik - Pójdę się wykąpać.
- Dobrze...- gdy zniknąłem za drzwiami łazienki, osunąłem się po ścianie czując jak po policzkach spływają mi łzy. Czemu musiałem tu trafić? Czemu ta pieprzona nauczycielka musiała przydzielić nas do tego samego pokoju? Od śmierci Changwoo minął rok... powinienem się już pozbierać, ale nie potrafię. Jungkook jeszcze tak bardzo we wszystkim mi go przypomina. Wygląd, sposób poruszania się, jego głos, charakter, niezaradność i opiekuńczość... co tu jest grane do cholery?! - Seungjun... wszystko okej?- Kook stanął pod drzwiami łazienki. Wytarłem policzki biorąc głęboki oddech.
- Tak... biorę prysznic.
- Nie odkręciłeś wody... na pewno nic się nie stało?
- Nie... wszystko okej.
- Wiesz... idę do baru... chcesz jakiś koktajl?
- Tak... weź jakikolwiek.
- Dobrze.- wziąłem głęboki oddech rozbierając się, po czym wskoczyłem pod ciepłe strużki wody. Może prysznic pomoże mi oczyścić umysł. Chcę... chciałbym móc przytulić Jungkooka... zaopiekować się nim... Czuję, że to znak od Changwoo. Nie wierzę, że to, że teraz na siebie wpadliśmy to czysty przypadek. 
- Daj mi jakiś znak, błagam cię...- szepnąłem sięgając po ręcznik. Gdy wytarłem włosy i twarz dotarło do mnie, że to co robię jest potwornie głupie... W jakim ja świecie żyję? Mój kochany aniołek nie żyje, a to że Jungkook jest identyczny jak on, to czysty przypadek i niezbyt śmieszny żart od losu. Gdy się ubrałem, wszedłem do pokoju jednak nikogo w nim nie zastałem. Wtedy przypomniałem sobie o tych osiłkach dręczących Jungkooka. Zdenerwowany wybiegłem z pokoju pytając przypadkowych ludzi o miejsce baru. No tak... z racji tego, że cały wczorajszy dzień przesiedziałem nad basenem, ominęła mnie wycieczka zapoznawcza. Wybiegłem na główny pokład, na którym znajdował się bar z koktajlami. Ujrzałem siedzącego przy nim bruneta znudzonego czekaniem na napoje. Gdy mnie zobaczył zeskoczył z krzesła podchodząc do mnie.
- Zamówiłem ci najlepszy koktajl... przepraszam, że to tyle trwa.- odetchnąłem z ulgą rozglądając się dookoła- Coś się stało?
- Nie, ja.... a nie ważne. 
- Hyung...
- O... to nasze koktajle?- zapytałem wskazując na barmana. Brunet skinął głową podbiegając do mężczyzny. Jest uroczy, ale nigdy w życiu mu tego nie powiem. Nie mogę... gdyby Changwoo się o tym dowiedział... 
- Proszę.- wziąłem od chłopaka szklankę upijając łyk napoju - Smakuje ci?
- Pycha... chcesz spróbować?- Jungkook zaczerwienił się mocząc usta w moim koktajlu.
- Rzeczywiście dobry.- odpowiedział speszony nie podnosząc nawet na mnie wzroku. Uśmiechnąłem się delikatnie głaszcząc go po głowie.
- Wracamy do pokoju?
- Mhm.- chłopak szedł przede mną. Nie potrafiłem oderwać od niego oczu. Miałem wrażenie, że to Changwoo idzie przede mną. Chciałem go zatrzymać, objąć w talii i pocałować. Za każdym razem gdy nachodziła mnie taka ochota, przypominałem sobie, że Changwoo przecież nie żyje... że już go nie ma... fakt, że widzę go w tym dzieciaku to jedynie moje urojenia - Czuję jak się na mnie patrzysz.- brunet zatrzymał się niepewnie na mnie spoglądając - Powiesz mi o co chodzi? Co jest ze mną nie tak?
- Nie ważne.
- Seungjun...
- Nie chcę o tym gadać.- wszedłem do pokoju kładąc się na łóżku. Chłopak westchnął zamykając za nami drzwi, po czym usiadł na swoim łóżku.
- Chodzi o ten album?... Ten chłopak ze zdjęć jest bardzo do mnie podobny...
- Jesteście identyczni pod każdym względem...- burknąłem odwracając się plecami w stronę kolegi. 
- Mogę wiedzieć kto to?- znów to podłe uczucie. Serce przyspieszyło, a w gardle narosła ta cholerna gula. 
- Changwoo... mój chłopak...- cisza. W sumie czego innego mogłem się spodziewać. 
- To... czemu nie pojechałeś na ten rejs z nim?- zacisnąłem dłoń na poduszce starając się powstrzymać od wybuchu płaczu - Hyung...
- Nie żyje... daj już spokój.
- Seungjun, nie chciałem... nie wiedziałem...- chłopak przeskoczył na moje łóżko głaszcząc mnie po ramieniu - Przykro mi... przepraszam.- zakryłem twarz poduszką starając się ukryć łzy - Wybacz mi...- szepnął kładąc się za mną. Następnie przykrył nas kocem i wtulił się w moje plecy - Jestem strasznie wścibski, wiem...- odwróciłem się w jego stronę chowając się w jego ramionach. Pierwszy raz od roku przytuliłem się do kogoś. Już zapomniałem jakie to uczucie. 
- Nie mów o tym nikomu...
- Jasne... nikt się o tym nie dowie.- jego zgrabna dłoń delikatnie głaskała mnie po głowie. Nagle przez bulaj wpadły do pokoju promienie słońca, mimo że na zewnątrz pogoda dziś niezbyt dopisywała. Czułem, że to znak od Changwoo. Musiał na nas patrzeć. Zacząłem się jedynie zastanawiać czy to, że leżę z Jungkookiem w jednym łóżku jest aby na pewno poprawne. Z drugiej strony jednak skoro Changwoo zesłał nam słońce, a nie przygrzmocił piorunem, to znak, że chyba nie ma nic przeciwko... że tak ma być - Widzę, że pod tą skorupą twardziela kryje się naprawdę wrażliwy, fajny chłopak.
- Nie przeginaj.- szepnąłem bardziej się w niego wtulając. 

*
                Leżeliśmy tak cały dzień... spaliśmy też razem. Żeby jednak rozwiać Wasze wszelkie wątpliwości... do niczego między nami nie doszło. 
Na drugi dzień wstałem dość wcześnie, po czym nałożyłem dres i adidasy. Już zmierzałem do wyjścia gdy nagle usłyszałem cichy, zaspany głos Jungkooka.
- Dokąd idziesz?- spojrzałem na chłopaka łapiąc za klamkę.
- Pobiegać.
- Chcę iść z tobą.- powiedział zrywając się z łóżka.
- Śpij jeszcze... jest dopiero 6 rano.
- No to co?... daj mi chwilę.- brunet podszedł do szafy wyciągając z niej strój sportowy, w który po chwili wskoczył - Jestem gotowy.- zaśmiałem się wychodząc z pokoju.
- Koło basenu jest stadion... zrobimy tam kilka kółek. 
- Zgoda.- gdy szliśmy na górny pokład ujrzałem grupkę dziewczyn szepczących coś na nasz temat. Wywinąłem oczami przechodząc obojętnie obok nich.
- Jaki przystojniak.
- Ile ja bym dała żeby się z nim umówić.
- Mmm fajny jest.
- Jest zajęty.- odpowiedział Jungkook uśmiechając się. Zamurowało mnie, ale w sumie dobrze to wykombinował... może laski dadzą mi spokój.
- A skąd ty to możesz wiedzieć gnojku?- oho... zaczyna się. Czemu ludzie pałają taką nienawiścią do tego dzieciaka? Pewnie jest tu najmłodszy i wszyscy z tego tytułu czują się lepsi od niego. Podszedłem do grupki zadziornie się uśmiechając.
- Stąd to wie, że jest moim chłopakiem.- ich miny? Bezcenne - Miłego dnia.- dokończyłem ciągnąc bruneta za sobą - Mam nadzieję, że ta laski dadzą mi spokój.
- Po tym co powiedziałeś... raczej na pewno...
- Ah... wybacz, że to powiedziałem.
- Nie, spoko... nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie... znaczy...- jego twarz znów zrobiła się czerwona - Ooo to ten stadion? Ale wielki.- nie chciałem ciągnąć dłużej tego tematu, by bardziej go nie zawstydzać. 
- Mhmm... kilka kółek i spadamy.- zawiesiłem się patrząc na bruneta - Albo wiesz co?
- Co takiego?
- Gonisz.- uśmiechnąłem się zaczynając biec.
- Ej, to nie fair!

~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------




18 czerwca 2016

Seungjun&Jungkook~wstęp [Rejs donikąd]



- Skarbie, wyłącz ten telewizor... mamy ci z ojcem coś do powiedzenia.- ciągle mam w głowie te przeklęte słowa. Dokładnie dwa tygodnie temu zostałem postawiony przed faktem, że całe wakacje spędze na jakimś cholernym statku zdala od swoich znajomych. Miałem zaplanowany wyjazd do Stanów wraz z przyjaciółmi, ale moi kochani rodzice postanowili zrobić mi na złość i wysłać mnie na rejs dookoła świata, na którym co ciekawsze mam się uczyć... żenada. Fakt... mogli stracić cierpliwość gdyż przez ostatnie lata dawałem im nieźle w kość. Ciągłe wyjazdy, opuszczanie zajęć, imprezy, potwornie kosztowne zakupy... hm... i to jak tydzień przed maturą poleciałem ze znajomymi do Dubaju zamiast się uczyć. Z drugiej strony to nie moja wina, że zostałem tak przez nich rozpuszczony. Mogą być źli sami na siebie - Świetny ten statek... powinno ci się tu spodobać.- warknąłem rozglądając się po głównym pokładzie. Rodzice z zachwytem oglądali miejsce, w którym mam spędzić najbliższe kilka miesięcy.
- Mam nadzieję, że chociaż załatwiliście mi jednoosobowy pokój...
- Nie mają tu jedynek.- odpowiedział ojciec.
- Że co?!... Chyba sobie jaja robisz w tym momencie... Nie ma opcji żebym dzielił z kimś pokój.
- Obawiam się, że nie będziesz miał wyjścia.
- Wracam do domu.- burknąłem łapiąc za walizki.
- Seungjun, nie rób scen... zostajesz na statku.
- Dokładnie... inne dzieci oddałyby wszystko za taki rejs.
- Jakieś towarzyskie ćwoki nastawione na naukę owszem... ale nie ja.
- Synu...
- Miałem lecieć do Stanów do cholery.
- Mhm... rwać panienki, latać po klubach i wydawać nasze pieniądze w najlepszych sklepach.
- Tak... tak jak robiłem to do tej pory.
- Te czasy minęły Seungjun... pora żebyś w końcu wziął się za siebie i docenił wartość pieniądza.
- Nie rozśmieszaj mnie.- parsknąłem śmiechem.
- Oo czy to Seungjun?- poczułem na ramieniu czyjąś dłoń. Gdy się odwróciłem ujrzałem stojącą za sobą kobietę po czterdziestce - Nazywam się Choi JiKyung i będę twoją nauczycielką.
- Super... ale mnie nie dotykaj.- zrzuciłem z ramienia jej dłoń, po czym złapałem za walizki - Gdzie jest mój pokój?
- Pokój numer 563.- odpowiedziała zdziwiona podchodząc bliżej moich rodziców. Bez słowa pożegnania ruszyłem we wskazane miejsce. W sumie mogłem zostać i popatrzeć jak mój ojciec żałośnie tłumaczy jej moje zachowanie, ale już tyle razy przez to przechodziłem, że chyba żadne jego tłumaczenia mnie nie zaskoczą. Gdy znalazłem swoją kabinę westchnąłem głęboko wchodząc do środka. Pokój... nawet sporych rozmiarów, a w nim dwa łóżka, dwie szafy, dwa biurka... no tak. Wszystko przygotowane pod mieszkanie z kimś... żenada. Położyłem walizki i torby na ziemi, po czym zacząłem się rozpakowywać. Nawet nie wiem jak długo mam pływać tym czymś, ale mam nadzieję, że te kilka miesięcy zleci jak najszybciej. Chcę już wrócić do willi rodziców, do swojego ogromnego pokoju, którego nie muszę z nikim dzielić. W którym mam plazmę, pady, stół do bilarda, moje ukochane, wodne łóżko i taras przeznaczony na moje imprezy... grr... Nagle usłyszałem jak drzwi do pokoju otwierają się. Westchnąłem kontynuując układanie ciuchów w szafie.
- Hej.- hej? Boże, daj mi siłę na to wszystko.
- Siema.- burknąłem nie odwracając się za siebie.
- Em... jestem Jungkook i będę z tobą mieszkał.- wywinąłem oczami spoglądając na niezwykle delikatnego, dopieszczonego chłopaczka.
- To jeszcze nikt ci nie powiedział, że zostałeś przeniesiony?- miałem szczerą nadzieję, że to łyknie... w sumie wygląda na takiego niekumatego jełopa.
- Co takiego? Rozmawiałem przed chwilą z panią Choi i powiedziała, że to jest mój pokój... wątpię żeby od tego czasu się coś zmieniło.- westchnąłem robiąc krok w stronę chłopaka.
- Jestem Seungjun...- mówiąc to wyciągnąłem rękę w jego stronę. Ten złapał za nią entuzjastycznie kłaniając się.
- Zobaczysz, że będzie nam się świetnie ze sobą mieszkało.
- Ta... nie wątpię.- zabrałem dłoń powracając do wcześniejszego zajęcia. Brunet westchnął siadając na moim łóżku - To moje łóżko...
- Tak wiem... coś się stało, że nie masz humoru?
- Owszem.
- A... mogę wiedzieć co? Może ci jakoś pomogę.
- Chcesz wiedzieć co się stało?- rzuciłem bluzką spoglądając na współlokatora - To się stało, że będę tu gnił przez bardzo długi czas z takim upierdliwym współlokatorem jak ty!- przełknąłem z trudem ślinę, po czym pospiesznie wyszedłem z pokoju. Przecież ten dzieciak wygląda na dużo młodszego ode mnie. Nie ma opcji żebym się z nim dogadał. Jeszcze jego wygląd, chęć pomocy, sposób poruszania się... aishh... strasznie mi przypomina... zresztą to nie jest istotne.
Zdenerwowany ruszyłem do mojej przyszłej nauczycielki. Stała na głównym pokładzie z jakąś rodzinką... zakładam, że wprowadzała w ten jakże "cudowny i magiczny" świat kolejnego dzieciaka - Pani Choi...
- Przepraszam państwa.- kobieta z uśmiechem odwróciła się w moją stronę - Coś się stało?
- Ile ten cały Jungkook ma lat? 15?... Nie ma opcji żebym przez tyle miesięcy gnił w jednej kabinie z dzieckiem.
- Seungjun... wybór jest losowy i raczej grono pedagogiczne nie przewiduje jakichkolwiek zmian ze strony uczniów. O to właśnie chodzi... dzięki temu macie się otworzyć na wszystkich ludzi i przede wszystkim nauczyć się empatii.
- Brała coś pani?
- Słucham?... jak... jak ty się wyrażasz?
- Mniejsza... moi rodzice już pojechali?
- Tak... kilka minut temu...
- A jeśli wam powiem, że możecie sobie wziąć tą kasę za rejs to wypuścicie mnie stąd?- nauczycielka westchnęła odciągając mnie na bok.
- O co ci chodzi, hm? Jeśli coś się stało to śmiało możesz mi o tym powiedzieć.
- Nie wydaje mi się...
- Twoi rodzice powiedzieli mi, że od roku zachowujesz się inaczej... że z miłego chłopaka zmieniłeś się w...
- W co?
- W zamkniętego w sobie, opryskliwego potwora...- parsknąłem śmiechem robiąc krok w stronę kobiety, na co ta się przestraszyła cofając się do tyłu.
- Widocznie miałem swój powód... a wam nic do tego.- pchnąłem ją z bara idąc do swojej kabiny. Kolejna chętna do pomocy... żałosne. Ich pseudo troska w niczym mi nie pomoże. Przed wejściem do pokoju wziąłem głęboki oddech zastanawiając się jak mam się dogadać z Jungkookiem, jednak widok jaki zastałem po przekroczeniu progu rozwiał moje wszelkie wątpliwości i myśli - Co ty wyprawiasz?!- z rąk chłopaka wypadł album ze zdjęciami, zapiskami i listami. Ze łzami w oczach rzuciłem się na ziemię chcąc je jak najszybciej pozbierać - To moje osobiste rzeczy! Nie masz prawa tego dotykać!
- Przepraszam... ja... ja nie chciałem...
- Jakbyś nie chciał, to byś tego nie ruszał!- zawiesiłem się biorąc do ręki jedno ze zdjęć. Czułem jak serce pęka mi na tysiące kawałków, a policzki robią się coraz bardziej wilgotne od łez.
- Seungjun...- brunet kucnął kładąc mi dłoń na ramieniu - Wybacz mi... nie powinienem był tego oglądać...
- Nie ważne...- wsadziłem zdjęcie do albumu, po czym biorąc go ze sobą ponownie opuściłem kabinę. Co za gnojek. Najchętniej bym go zatłukł, ale wizja siedzenia w pierdlu niezbyt do mnie przemawia. Szedłem przed siebie... trącając ludzi, krzycząc na nich... idąc totalnie w nieznane. W końcu gdy udało mi się znaleźć zamknięty jeszcze pokład z basenem, przeskoczyłem przez ogrodzenie, po czym usiadłem na jednym z krzeseł. Pewnie chcielibyście się dowiedzieć co to za album... czemu zachowuję się jak skończony prostak... hm... problem w tym, że wstydzę się o tym mówić. Absolutnie nikt o tym nie wie... Otworzyłem album na przypadkowej stronie. Moim oczom ukazało się zdjęcie przedstawiające mnie i Changwoo podczas jego 18 urodzin. Chciałem wyprawić mu najlepszą imprezę na świecie, jednak ten stwierdził, że chce spędzić swoje urodziny tylko ze mną. Wynająłem nam pokój w hotelu w Seogwipo, w którym spędziliśmy równy tydzień. Kazałem mu korzystać ze wszystkich atrakcji, chodziliśmy na spacery, kochaliśmy na plaży, jeździliśmy na wycieczki, jadaliśmy w najlepszych knajpach... byłem gotów zrobić dla niego wszystko co zechce. Kilka dni po powrocie do Seoulu, Changwoo został zaproszony na urodziny przyjaciela, na które nie mogłem z nim jechać gdyż rodzice kazali mi się uczyć do egzaminów. Rozmawiałem z nim przed imprezą gdy na nią jechał ze swoimi kolegami. Kwangmin- kierowca auta, był tak zajęty rozmową z przyjaciółmi, że całkowicie zapomniał o tym, że kieruje... zabił pięć osób, w tym siebie i mojego Changwoo... Od tamtego czasu zamknąłem się w sobie. Nie rozmawiam z nikim, a jak już uda mi się otworzyć usta, to jestem strasznie nieprzyjemny i opryskliwy. Jeśli straciliście swoją ukochaną osobę to wiecie jak to jest... Byliśmy razem od czterech lat. Nikt jednak nie wiedział o naszym związku... nawet nasi rodzice i najbliżsi przyjaciele. Po jego śmierci dzień w dzień odwiedzałem jego grób. Przynosiłem mu jego ulubione kwiaty, mrożoną kawę, puszczałem mu jego ulubioną muzykę i opowiadałem o tym jak minął mi dzień... głupie? Może i tak... ale nie potrafię poradzić sobie z tą sytuacją i jest to dla mnie jedyne rozwiązanie. Teraz gdy będę na tym przeklętym statku nie odwiedzę go przez bardzo długi czas... mam nadzieję, że mi to wybaczy. Do tego jeszcze ten Jungkook... dzieciak jest identyczny jak Changwoo i to drażni mnie jeszcze bardziej. Czuję, że dopiero teraz nadejdzie najgorszy okres w moim życiu...

~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------


15 czerwca 2016

Hyungwon&Minhyuk~cz.11 [All in- koniec]




                  Wyszedłem do ogrodu, w którym czekali na nas rodzice Minhyuka oraz Wonho. Gdy mnie zobaczyli uśmiechnęli się szeroko zapraszając mnie do stołu.
- A gdzie Minhyuk?- zapytał ojciec chłopaka przekładając mięso na grillu.
- Skarbie, mówiłam ci... daj mu jeszcze chwilę.- odezwała się Soojin stawiając na stole miski z warzywami. "Mówiłam ci"? Czy ona powiedziała mu o tym, że kilka minut temu przyłapała nas na seksie? Boże, co za chora rodzinka. Westchnąłem siadając obok przyjaciela.
- Co tam?
- Nic.
- Wonho, o co ci chodzi?
- O nic... daj mi już spokój.- chłopak odłożył pałeczki zerkając na ojca Minhyuka - Hyung, pogramy jeszcze?
- Jasne, jeśli tylko chcesz.- że co? Otworzyłem szeroko oczy patrząc ponownie na chłopaka.
- Więc to o to chodzi...
- Czego znowu chcesz...
- Wiem, że on zastępuje ci ojca, ale to nie jest powód żeby mnie odtrą...
- Jeśli nie wiesz o co chodzi to się nie odzywaj.
- Wonho...
- Odwal się ode mnie!- po tych słowach zerwał się na równe nogi biegnąc w stronę domu.
- Wonho!
- Ja z nim pogadam.- odpowiedział ojciec Minhyuka idąc za kolegą. O co mu chodzi? Co zrobiłem źle? Czy to, że zabrałem go od ćpania i rodziców, którzy w ogóle się nim nie interesują to coś złego? Wydawało mi się, że robię dobrze, ale jak zwykle myliłem się.
- Nie przejmuj się nim... Yonghwa ma bardzo dobre podejście do takich dzieciaków.- przytaknąłem na słowa Soojin, po czym nalałem sobie soku z granatów - Hyungwon...
- Tak?
- Wiem, że jest ci ciężko...
- Nie, proszę... nie chcę litości... poradzę sobie.
- Całe życie radziłeś sobie sam... jeśli ktoś w końcu wyciągnie do ciebie rękę, nie odtrącaj jej.
- Pomagał mi przyjaciel... nie byłem sam.
- Minhyuk twierdzi coś innego. Wiem, że Shownu to był twój chłopak... wiem też co się stało i proszę cię, zrozum, że ja i Yonghwa jesteśmy tu dla was... żeby wam pomóc...
- Bardzo dziękuję, ale naprawdę dam radę.
- Jesteś strasznie uparty.
- Życie mnie takim stworzyło.- upiłem łyk soku spoglądając na taras, z którego schodził do nas Minhyuk.
- O... idzie moja perełka.- kobieta uśmiechnęła się wychodząc synowi naprzeciw - Chodź, coś zjesz.
- Nie jestem głodny.- blondyn usiadł obok mnie głęboko wzdychając. Odwróciłem głowę wbijając wzrok w znajdującą się nieopodal domu plażę.
- Mhmmm.... co się stało chłopcy?
- Mamo, zostawisz nas? Chyba musimy sobie coś wyjaśnić.
- Jasne...- Soojin wstała pospiesznie opuszczając ogród.
- Możesz mi powiedzieć co za cyrk tutaj odstawiasz?
- Nie wiem o czym mówisz...- spojrzałem na partnera obojętnym wzrokiem.
- Nie wiesz? Bez przerwy latasz za Wonho i poświęcasz mu więcej czasu niż mi... kto jest dla ciebie ważniejszy?
- Obaj jesteście dla mnie ważni.
- Hyungwon, zadałem konkretne pytanie i oczekuję konkretnej odpowiedzi.
- Ty jesteś dla mnie ważniejszy...
- Jesteś pewny? Bo ja jakoś tego nie czuję.
- Nie męcz mnie.
- Jeśli moja osoba cię męczy to może powinniśmy się rozstać.- zamurowało mnie. Nie mam już na to wszystko siły. Miałem ochotę wstać i uciec w głąb Jeju, tak by nikt mnie już nie znalazł - Hyungwon...
- Nie... przepraszam.- spuściłem głowę w dół, wbijając tym samym wzrok w nogi.
- Płaczesz?- zaprzeczyłem skinieniem głowy - Boże, Hyungwon...- chłopak przyciągnął mnie do siebie tak, że mogłem na nim usiąść. Następnie mnie objął cmokając mnie delikatnie w ramię - Wiesz, że nigdy bym cię nie zostawił... za bardzo cię kocham.- wtuliłem się w niego, głaszcząc go po tyle głowy - Co się dzieje?
- Przepraszam.
- Za co?
- Za wszystko. 
- Ojjj dzieciaku.- blondyn westchnął spoglądając mi w oczy - Martwisz się o Wonho, co?
- To też.
- Daj mu teraz spokój... ojciec się nim zajmie.
- To też mnie martwi.
- Nie rozumiem.
- Wonho za bardzo się do niego przywiązuje... traktuje go jak ojca, którego nigdy tak naprawdę nie miał.
- Nie ma się co dziwić. 
- Nie jesteś zazdrosny?
- Wyrosłem już z tego.
- Mhm.- westchnąłem wtulając się ponownie w partnera - Jak długo tu będziemy?
- Hm... wydaje mi się, że ten temat powinniśmy odłożyć na inny dzień.
- Jak to?
- Chodź.- chłopak złapał mnie za rękę ciągnąc mnie w stronę domu.
- Minhyuk, o co chodzi?
- Zaraz się wszystkiego dowiesz... Mamo! Tato!- o co tu do cholery jasnej chodzi? Zostałem posadzony na kanapie. Po chwili do salonu weszła Soojin.
- Co jest skarbie?
- Powiecie mu to? Mnie nie posłucha.
- O co chodzi?- zapytałem wpatrując się wielkimi oczyma w kobietę.
- Ah tak... ojciec jest teraz z Wonho, to ja z nim porozmawiam.- mama chłopaka usiadła koło mnie obejmując mnie ramieniem - Hyungwon, chodzi o to, że... sprawa z tymi chłopcami, którzy was prześladują jest teoretycznie zamknięta.
- Słucham...
- Jak tylko tu przyjechaliście, zgłosiliśmy ich na policję i z tego co wiem siedzą już w areszcie.
- Co...- z przerażeniem spojrzałem na blondyna stojącego na wprost mnie - Minhyuk, to żart?- czułem jak ze strachu do oczu napływają mi łzy.
- Czułem, że tak będzie... Hyungwon, już po wszystkim... spokojnie.
- Tak skarbie... nie masz się czego bać.- zerwałem się na równe nogi wybiegając na dwór. Jestem przerażony... bez świadków policja nie jest w stanie im niczego zrobić. To koniec... gdy wyjdą z aresztu na pewno mnie dopadną. Co ja mam teraz zrobić? Gdzie uciec? A Wonho? Z jego psychiką jest coraz gorzej... jeśli Jooheon go dopadnie... Boże, nawet nie chcę myśleć co by się wtedy działo.
- Hyungwon!!- nie zatrzymywałem się. Ślepo biegłem przed siebie. Chciałem jak najszybciej dotrzeć na plażę i na niej spokojnie pomyśleć. Dlaczego Minhyuk i jego rodzice działali za moimi plecami? Nie prosiłem ich o to... nie chciałem przecież pomocy. Nienawidzę jak ktoś włazi z butami w moje życie - Zatrzymaj się!- dobiegłem na plażę. Usiadłem na piasku zanosząc się łzami. Boję się... naprawdę boję się o swoje życie, o stan zdrowia Wonho... - Hyungwon...- blondyn kucnął wtulając mnie w siebie - Już po wszystkim... uspokój się.
- Żartujesz sobie? Teraz dopiero się zacznie... co ja mam teraz ze sobą zrobić?- szepnąłem obejmując chłopaka.
- Skarbie...
- Po co ingerujecie w moje życie? Poradziłbym sobie sam.
- Tak jak radziłeś sobie do tej pory?- zamilkłem - Sam widzisz... Hyungwon, my naprawdę chcemy dla ciebie dobrze... Ja... wybacz mi, że to powiem, ale...- Minhyuk wziął głęboki oddech - Ty... jesteś z domu dziecka... nigdy nie wiedziałeś czym jest rodzina i jakie są jej główne funkcje. Mamy sobie pomagać, rozumiesz?- chłopak pogłaskał mnie po twarzy całując mnie delikatnie w czoło - Jesteś moim chłopakiem więc w jakiś sposób przynależysz do mojej rodziny. Naszym zadaniem jest ochrona ciebie... rozumiesz?- skinąłem lekko głową wbijając wzrok w morze. Minhyuk usiadł za mną wtulając mnie w swoją klatkę piersiową - Nie bój się... teraz już wszystko będzie dobrze.- oparłem się na nim zamykając zmęczone powieki. Czułem jak jego dłonie głaszczą mnie po brzuchu, a usta co chwilę składają pocałunek na mojej skroni.
- Dziękuję.- szepnąłem czując jedynie jak chłopak się uśmiecha.

*

Dni mijały. Rodzice Minhyuka podarowali nam swoją willę na Jeju, a wraz z nią kwiaciarnię, w której obecnie pracujemy. Wraz z Minhyukiem i Wonho wróciliśmy jedynie na kilka dni do Seoulu po to, by zabrać resztę swoich rzeczy i zeznawać w sprawie Jooheona i jego spółki. Wystawiłem też na sprzedaż kwiaciarnię i póki co czekam na kupca. Mieszkamy we trójkę. Moi teściowie, jak to ich żartobliwie nazywam, wrócili do stolicy Korei, a my musimy radzić sobie sami. Póki co Wonho przebywa w ośrodku na Jeju, ale jak tylko wyjdzie zamieszka z nami i rozpocznie pracę w kwiaciarni. Jeśli chodzi o mnie i Minhyuka... żyje nam się cudownie. Odkąd na stałe zamieszkaliśmy na Jeju nie kłóciliśmy się ani razu. Każdego dnia razem pracujemy, popołudniami odwiedzamy Wonho, a wieczorami... cóż... wieczorami zajmujemy się sobą. Butelka wina, kolacja... W zależności od humoru spędzamy wieczory na spacerach nad morzem, w kinie, w gorącej kąpieli... lub po prostu na kanapie przed telewizorem. Każdy wieczór jednak kończymy namiętnym, długim stosunkiem, które z dnia na dzień są coraz lepsze. 
Jak widzicie mimo przeciwności losu i życiu, które od najmłodszych lat stara się nam dopiec, musimy trzymać głowę bardzo wysoko i się nie dawać. Jeśli coś w życiu idzie nie tak, pomyślcie sobie, że jeszcze nadejdzie taki dzień, w którym całe wasze dotychczasowe życie przewróci się do góry nogami i wskoczy na zupełnie inny, lepszy tor. Cudownie jednak byłoby wejść na ten nowy etap z osobą, którą kochacie, hm? Nie ważne czy to chłopak czy dziewczyna... ważne jest to co gra Wam w serduchu i czy jesteście pewni, że kochacie tą osobę i czy to samo otrzymujecie od niej. Miejcie oczka szeroko otwarte, bo kto wie... może Wasze nowe, lepsze życie zacznie się właśnie za moment?

~Koniec.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Swoją drogą dziś mija 400 dni od debiutu Monsta X :) #400DaysWithMonstaX