18 czerwca 2016

Seungjun&Jungkook~wstęp [Rejs donikąd]



- Skarbie, wyłącz ten telewizor... mamy ci z ojcem coś do powiedzenia.- ciągle mam w głowie te przeklęte słowa. Dokładnie dwa tygodnie temu zostałem postawiony przed faktem, że całe wakacje spędze na jakimś cholernym statku zdala od swoich znajomych. Miałem zaplanowany wyjazd do Stanów wraz z przyjaciółmi, ale moi kochani rodzice postanowili zrobić mi na złość i wysłać mnie na rejs dookoła świata, na którym co ciekawsze mam się uczyć... żenada. Fakt... mogli stracić cierpliwość gdyż przez ostatnie lata dawałem im nieźle w kość. Ciągłe wyjazdy, opuszczanie zajęć, imprezy, potwornie kosztowne zakupy... hm... i to jak tydzień przed maturą poleciałem ze znajomymi do Dubaju zamiast się uczyć. Z drugiej strony to nie moja wina, że zostałem tak przez nich rozpuszczony. Mogą być źli sami na siebie - Świetny ten statek... powinno ci się tu spodobać.- warknąłem rozglądając się po głównym pokładzie. Rodzice z zachwytem oglądali miejsce, w którym mam spędzić najbliższe kilka miesięcy.
- Mam nadzieję, że chociaż załatwiliście mi jednoosobowy pokój...
- Nie mają tu jedynek.- odpowiedział ojciec.
- Że co?!... Chyba sobie jaja robisz w tym momencie... Nie ma opcji żebym dzielił z kimś pokój.
- Obawiam się, że nie będziesz miał wyjścia.
- Wracam do domu.- burknąłem łapiąc za walizki.
- Seungjun, nie rób scen... zostajesz na statku.
- Dokładnie... inne dzieci oddałyby wszystko za taki rejs.
- Jakieś towarzyskie ćwoki nastawione na naukę owszem... ale nie ja.
- Synu...
- Miałem lecieć do Stanów do cholery.
- Mhm... rwać panienki, latać po klubach i wydawać nasze pieniądze w najlepszych sklepach.
- Tak... tak jak robiłem to do tej pory.
- Te czasy minęły Seungjun... pora żebyś w końcu wziął się za siebie i docenił wartość pieniądza.
- Nie rozśmieszaj mnie.- parsknąłem śmiechem.
- Oo czy to Seungjun?- poczułem na ramieniu czyjąś dłoń. Gdy się odwróciłem ujrzałem stojącą za sobą kobietę po czterdziestce - Nazywam się Choi JiKyung i będę twoją nauczycielką.
- Super... ale mnie nie dotykaj.- zrzuciłem z ramienia jej dłoń, po czym złapałem za walizki - Gdzie jest mój pokój?
- Pokój numer 563.- odpowiedziała zdziwiona podchodząc bliżej moich rodziców. Bez słowa pożegnania ruszyłem we wskazane miejsce. W sumie mogłem zostać i popatrzeć jak mój ojciec żałośnie tłumaczy jej moje zachowanie, ale już tyle razy przez to przechodziłem, że chyba żadne jego tłumaczenia mnie nie zaskoczą. Gdy znalazłem swoją kabinę westchnąłem głęboko wchodząc do środka. Pokój... nawet sporych rozmiarów, a w nim dwa łóżka, dwie szafy, dwa biurka... no tak. Wszystko przygotowane pod mieszkanie z kimś... żenada. Położyłem walizki i torby na ziemi, po czym zacząłem się rozpakowywać. Nawet nie wiem jak długo mam pływać tym czymś, ale mam nadzieję, że te kilka miesięcy zleci jak najszybciej. Chcę już wrócić do willi rodziców, do swojego ogromnego pokoju, którego nie muszę z nikim dzielić. W którym mam plazmę, pady, stół do bilarda, moje ukochane, wodne łóżko i taras przeznaczony na moje imprezy... grr... Nagle usłyszałem jak drzwi do pokoju otwierają się. Westchnąłem kontynuując układanie ciuchów w szafie.
- Hej.- hej? Boże, daj mi siłę na to wszystko.
- Siema.- burknąłem nie odwracając się za siebie.
- Em... jestem Jungkook i będę z tobą mieszkał.- wywinąłem oczami spoglądając na niezwykle delikatnego, dopieszczonego chłopaczka.
- To jeszcze nikt ci nie powiedział, że zostałeś przeniesiony?- miałem szczerą nadzieję, że to łyknie... w sumie wygląda na takiego niekumatego jełopa.
- Co takiego? Rozmawiałem przed chwilą z panią Choi i powiedziała, że to jest mój pokój... wątpię żeby od tego czasu się coś zmieniło.- westchnąłem robiąc krok w stronę chłopaka.
- Jestem Seungjun...- mówiąc to wyciągnąłem rękę w jego stronę. Ten złapał za nią entuzjastycznie kłaniając się.
- Zobaczysz, że będzie nam się świetnie ze sobą mieszkało.
- Ta... nie wątpię.- zabrałem dłoń powracając do wcześniejszego zajęcia. Brunet westchnął siadając na moim łóżku - To moje łóżko...
- Tak wiem... coś się stało, że nie masz humoru?
- Owszem.
- A... mogę wiedzieć co? Może ci jakoś pomogę.
- Chcesz wiedzieć co się stało?- rzuciłem bluzką spoglądając na współlokatora - To się stało, że będę tu gnił przez bardzo długi czas z takim upierdliwym współlokatorem jak ty!- przełknąłem z trudem ślinę, po czym pospiesznie wyszedłem z pokoju. Przecież ten dzieciak wygląda na dużo młodszego ode mnie. Nie ma opcji żebym się z nim dogadał. Jeszcze jego wygląd, chęć pomocy, sposób poruszania się... aishh... strasznie mi przypomina... zresztą to nie jest istotne.
Zdenerwowany ruszyłem do mojej przyszłej nauczycielki. Stała na głównym pokładzie z jakąś rodzinką... zakładam, że wprowadzała w ten jakże "cudowny i magiczny" świat kolejnego dzieciaka - Pani Choi...
- Przepraszam państwa.- kobieta z uśmiechem odwróciła się w moją stronę - Coś się stało?
- Ile ten cały Jungkook ma lat? 15?... Nie ma opcji żebym przez tyle miesięcy gnił w jednej kabinie z dzieckiem.
- Seungjun... wybór jest losowy i raczej grono pedagogiczne nie przewiduje jakichkolwiek zmian ze strony uczniów. O to właśnie chodzi... dzięki temu macie się otworzyć na wszystkich ludzi i przede wszystkim nauczyć się empatii.
- Brała coś pani?
- Słucham?... jak... jak ty się wyrażasz?
- Mniejsza... moi rodzice już pojechali?
- Tak... kilka minut temu...
- A jeśli wam powiem, że możecie sobie wziąć tą kasę za rejs to wypuścicie mnie stąd?- nauczycielka westchnęła odciągając mnie na bok.
- O co ci chodzi, hm? Jeśli coś się stało to śmiało możesz mi o tym powiedzieć.
- Nie wydaje mi się...
- Twoi rodzice powiedzieli mi, że od roku zachowujesz się inaczej... że z miłego chłopaka zmieniłeś się w...
- W co?
- W zamkniętego w sobie, opryskliwego potwora...- parsknąłem śmiechem robiąc krok w stronę kobiety, na co ta się przestraszyła cofając się do tyłu.
- Widocznie miałem swój powód... a wam nic do tego.- pchnąłem ją z bara idąc do swojej kabiny. Kolejna chętna do pomocy... żałosne. Ich pseudo troska w niczym mi nie pomoże. Przed wejściem do pokoju wziąłem głęboki oddech zastanawiając się jak mam się dogadać z Jungkookiem, jednak widok jaki zastałem po przekroczeniu progu rozwiał moje wszelkie wątpliwości i myśli - Co ty wyprawiasz?!- z rąk chłopaka wypadł album ze zdjęciami, zapiskami i listami. Ze łzami w oczach rzuciłem się na ziemię chcąc je jak najszybciej pozbierać - To moje osobiste rzeczy! Nie masz prawa tego dotykać!
- Przepraszam... ja... ja nie chciałem...
- Jakbyś nie chciał, to byś tego nie ruszał!- zawiesiłem się biorąc do ręki jedno ze zdjęć. Czułem jak serce pęka mi na tysiące kawałków, a policzki robią się coraz bardziej wilgotne od łez.
- Seungjun...- brunet kucnął kładąc mi dłoń na ramieniu - Wybacz mi... nie powinienem był tego oglądać...
- Nie ważne...- wsadziłem zdjęcie do albumu, po czym biorąc go ze sobą ponownie opuściłem kabinę. Co za gnojek. Najchętniej bym go zatłukł, ale wizja siedzenia w pierdlu niezbyt do mnie przemawia. Szedłem przed siebie... trącając ludzi, krzycząc na nich... idąc totalnie w nieznane. W końcu gdy udało mi się znaleźć zamknięty jeszcze pokład z basenem, przeskoczyłem przez ogrodzenie, po czym usiadłem na jednym z krzeseł. Pewnie chcielibyście się dowiedzieć co to za album... czemu zachowuję się jak skończony prostak... hm... problem w tym, że wstydzę się o tym mówić. Absolutnie nikt o tym nie wie... Otworzyłem album na przypadkowej stronie. Moim oczom ukazało się zdjęcie przedstawiające mnie i Changwoo podczas jego 18 urodzin. Chciałem wyprawić mu najlepszą imprezę na świecie, jednak ten stwierdził, że chce spędzić swoje urodziny tylko ze mną. Wynająłem nam pokój w hotelu w Seogwipo, w którym spędziliśmy równy tydzień. Kazałem mu korzystać ze wszystkich atrakcji, chodziliśmy na spacery, kochaliśmy na plaży, jeździliśmy na wycieczki, jadaliśmy w najlepszych knajpach... byłem gotów zrobić dla niego wszystko co zechce. Kilka dni po powrocie do Seoulu, Changwoo został zaproszony na urodziny przyjaciela, na które nie mogłem z nim jechać gdyż rodzice kazali mi się uczyć do egzaminów. Rozmawiałem z nim przed imprezą gdy na nią jechał ze swoimi kolegami. Kwangmin- kierowca auta, był tak zajęty rozmową z przyjaciółmi, że całkowicie zapomniał o tym, że kieruje... zabił pięć osób, w tym siebie i mojego Changwoo... Od tamtego czasu zamknąłem się w sobie. Nie rozmawiam z nikim, a jak już uda mi się otworzyć usta, to jestem strasznie nieprzyjemny i opryskliwy. Jeśli straciliście swoją ukochaną osobę to wiecie jak to jest... Byliśmy razem od czterech lat. Nikt jednak nie wiedział o naszym związku... nawet nasi rodzice i najbliżsi przyjaciele. Po jego śmierci dzień w dzień odwiedzałem jego grób. Przynosiłem mu jego ulubione kwiaty, mrożoną kawę, puszczałem mu jego ulubioną muzykę i opowiadałem o tym jak minął mi dzień... głupie? Może i tak... ale nie potrafię poradzić sobie z tą sytuacją i jest to dla mnie jedyne rozwiązanie. Teraz gdy będę na tym przeklętym statku nie odwiedzę go przez bardzo długi czas... mam nadzieję, że mi to wybaczy. Do tego jeszcze ten Jungkook... dzieciak jest identyczny jak Changwoo i to drażni mnie jeszcze bardziej. Czuję, że dopiero teraz nadejdzie najgorszy okres w moim życiu...

~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------


5 komentarzy:

  1. CUDOWNE PISZ DALEJ ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale mnie zainteresowałaś tym opowiadaniem. Aż nie mogę się doczekać pierwszej części. Serio. Fajnie się zaczyna. Ogółem pomysł ze statkiem i wycieczką strasznie mi się spodobał. Lubię oryginalne opka, a Twoje takie są. Masz genialnie pomysły na fabułę. Jesteś pomysłowa i kreatywna. To cechy, których niestety brak poniektórym osobą piszącym opowiadania.
    Pisz szybko, bo mam niedobór yaoi. Powodzenia 😄

    OdpowiedzUsuń
  3. zapowiada sie ciekawie...😍😍 juz sie nie moge doczekac 1 czesci *0*
    a tak wlasciwie to o jakiego Changwoo'na chodzi?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jungkook!!! <3 Opowiadanie mnie zaciekawiło czekam na kolejną część i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń