- Dobra robota Jackson.- uśmiechnąłem się w stronę szefa, po czym wsiadłem do samolotu. Nazywam się Jackson Wang i od trzech lat pracuję w mafii. Zostałem wciągnięty w nią przez mojego ojca, który niedługo po tym zmarł podczas jednej z akcji. Jestem bezlitosny i dążę do tego, by być najlepszym, płatnym mordercą w Korei. By utrzymać się w tym zawodzie należy zachowywać zimną krew w każdej sytuacji, mieć setki masek, by dostosować je do odpowiedniej akcji i przede wszystkim trzeba myśleć tylko i wyłącznie o swoim tyłku. Przekonał się o tym nie kto inny jak mój ojciec, który był zmuszony zabić moją matkę... no cóż... takie jest życie gangstera - Przejmujesz kolejną sprawę.
- Jeszcze dobrze nie zakończyłem tej...- burknąłem nalewając sobie whisky.
- Jak to nie?... Youngjoon nie żyje, a przed tym wszystkim wyśpiewał ci wszystkie kluczowe informacje... pozamiatane.- westchnąłem rozsiadając się wygodnie na kanapie.
- O co chodzi tym razem?
- Przejdę od razu do rzeczy.- mężczyzna ułożył na kolanach teczkę, po czym wyciągnął z niej potrzebne dokumenty - Im Jaebum, urodzony 6 stycznia 1994 roku... uczy się w Yongsan International School w Seoulu. Jest w pierwszej dziesiątce najlepszych uczniów w Korei, a co najważniejsze... jest synem największej Seoulskiej szychy mającej wpływ na cały kraj.
- Konkrety.
- Wracasz do liceum. Musisz udawać jego przyjaciela... wyciągnąć z niego jak najwięcej informacji. Przede wszystkim musisz zdobyć jego zaufanie, a kiedy już to zrobisz uprowadzisz go.... Jego ojciec powinien zapłacić za swojego synka spore pieniądze.
- Mam się bawić w ucznia tylko po to żebyś zdobył kasę od jakiegoś dupka?- parsknąłem śmiechem wyglądając przez okno - Z palcem w dupie napadnę na bank i wyciągnę z niego dużo więcej pieniędzy niż ty od ojca tego Jaebuma.
- Chyba nie do końca rozumiesz o co chodzi.
- To mi wytłumacz.
- Jego ojciec na boku prowadzi lewe interesy. Miał kiedyś z nami na pieńku, ale dupek nieźle się wycwanił...
- Pf... nie wierzę... przechytrzył was?
- Ten człowiek jest sprytniejszy niż ci się to wydaje więc nie ma się tu z czego śmiać.- wstałem z kanapy rozpinając w międzyczasie guziki koszuli.
- Kiedy mam zacząć?
- Najlepiej jutro.
- Po co ten pośpiech?
- Chcę moją kasę...- rzuciłem szefowi złowrogie spojrzenie... po cholerę mu się tak spieszy? Miałem w końcu dostać urlop. Odkąd pamiętam ryram dzień w dzień, a mój wypoczynek z dnia na dzień przesuwa się o kolejne kilka tygodni czy też miesięcy.... wkurzające.
- Hm... skoro masz takie parcie na pieniądze to może zarobisz je w uczciwy sposób?
- Nie drwij sobie ze mnie gnojku.
- Luzuj... podrzućcie mnie do domu... jestem zmęczony.- wyrwałem mężczyźnie teczkę z dokładnym opisem chłopaka. Muszę się z tym zapoznać, by wiedzieć z kim mam do czynienia. Im Jaebum... ma dokładnie tyle lat co ja. Od małego uczęszcza do najlepszych, Seoulskich szkół. Ma na swoim koncie dziesiątki nagród zdobytych w konkursach wiedzy... mało tego. Jego hobby to gra na fortepianie, startował nawet w konkursie Chopinowskim, jednak nie skończyło się to powodzeniem. W wolnych chwilach pracuje jako fotomodel... cóż... po zdjęciach mogę stwierdzić, że ładny z niego chłopczyk. Jeśli coś pójdzie nie tak szkoda by było go zabijać.
- Twój przystanek Jackson.- przeciągnąłem się klepiąc szefa po ramieniu - Będziemy po ciebie koło 9-tej.
- O tej porze będę się przekręcał na drugi bok.
- O 9 w mundurku i z plecakiem... masz czekać na nas pod domem.
- Nie wstanę tak wcześnie.
- Musisz... czasami żałuję, że twój ojciec cię w to wkręcił... gdybyś nie był tak dobry...
- To co? Zwolniłbyś mnie?
- Zwolnił to mało powiedziane.... dawno leżałbyś koło swoich rodziców...- uśmiechnąłem się cwaniacko przygryzając dolną wargę.
- Miłej nocy Hyung.- wysiadłem z samolotu, który wylądował na dachu willi moich rodziców. Nie odrywając wzroku od karty Jaebuma ruszyłem schodami prowadzącymi do środka. Przywitała mnie jak zwykle chłodna cisza przeszywająca mury tego domu. Cisza, pustka... cóż... plus jest taki, że nie ma tu nikogo kto śmiałby zawracać mi głowę. Ruszyłem do łazienki wrzucając po drodze papiery do mojej sypialni. Stojąc pod prysznicem myślałem o tym jak to jest być uczniem najlepszej szkoły w Seoulu. Jak mam się zachowywać by nie wzbudzać podejrzeń? Fakt... jestem dobry w tym co robię, ale szkolne lata dawno puściłem w niepamięć i za cholerę nie wiem jaką maskę mam przyjąć tym razem - Jackson, jesteś profesjonalistą... dasz sobie radę.- często mówię sam do siebie. Jest to jedyny sposób, by nie zwariować w tak ogromnym domu. Wyszedłem spod prysznica, po czym narzucając na siebie szlafrok zadzwoniłem tradycyjnie po pizzę - Teraz pytanie skąd wytrzasnę ten pieprzony mundurek...- burknąłem schodząc po schodach. Chciałem pójść do kuchni po coś do picia, jednak by to zrobić musiałem przejść przez ogromy salon, w którym w jego kluczowym punkcie jakim jest fortepian leżał mundurek przynależący do szkoły, do której mam uczęszczać - No tak...- westchnąłem siadając obok ubrań. W tym momencie jednak moją uwagę przykuł instrument, należący niegdyś do mojej mamy. Podniosłem klapę wykonując niepewnie kilka pierwszych linijek ulubionej etiudy kobiety - To śmieszne...- parsknąłem śmiechem, po czym zabierając z kuchni to, po co przyszedłem ruszyłem do mojego pokoju. Kładąc się wreszcie do łóżka ponownie przejrzałem bardzo dokładnie kartę Jaebuma. Nie dość, że jest najlepszym uczniem i gra na fortepianie to jeszcze w wolnym czasie pływa i biega. Poza tym kocha gotować i malować. Jego marzeniem są podróże w każdy zakątek świata - O stary... będę miał z tobą przerąbane... jest coś czego nie umiesz albo nie lubisz?- westchnąłem popijając martini - Oo coś jest.- Jaebum nienawidzi siedzieć bezczynnie i marnować czas. Najbardziej boi się samotności. Jego największą fobią jest ból... - Co?- zaśmiałem się przekręcając się na plecy - Mmm chętnie to wykorzystam jak nie będziesz chciał współpracować.- chłopak miewa koszmary związane ze śmiercią matki. Przez trzy lata po jej śmierci ojciec wysyłał go na przymusowe leczenie - Oo... to też jest ciekawe.- kobieta zmarła po tym jak doznała poważnej infekcji podczas misji w Kongo - Dobroduszna kobieta... gardzę takimi ludźmi.- burknąłem i zszedłem na dół słysząc dzwonek do drzwi.
*
- Wstawaj!- czułem jak ktoś szarpie mnie za ramię. Ziewnąłem po czym leniwie i niezbyt chętnie otworzyłem oczy, by zobaczyć kto to... no tak... jak zwykle do domu wszedł mój szef wraz z resztą współpracowników.
- Przestaniecie tu do cholery włazić?- burknąłem siadając.
- Jakby nie patrzeć jesteś jeszcze zbuntowanym gnojkiem, nad którym trzeba trzymać rękę.
- Nie pozwalaj sobie...- sięgnąłem po telefon - Jest dopiero siódma...
- I dobrze... ubieraj się... musimy omówić jeszcze kilka spraw.- zwlokłem się z łóżka, po czym rozebrałem się do naga - Zero wstydu...
- Jestem u siebie.- sprostowałem sprawę narzucając na siebie mundurek - I jak?... aishh...czuję się jak kretyn.
- Wyglądasz... całkiem dobrze jak na ciebie.
- Ha ha ha... doprawdy zabawne.
- Jaebumowi na pewno się spodobasz.
- Że co?
- Właśnie... sprawa, którą mamy omówić to to, że Jaebum jest gejem.... rozumiesz co masz robić?- coś mi tu nie grało. Poza tym jak mógł wylecieć z taką informacją właśnie w takim momencie? - Rozumiem, że nie... zakręć się koło niego.
- Co...
- No wiesz...
- Nie ma takiej opcji.
- Jackson musisz.
- Nie... nie biorę tej sprawy.
- Jak to nie bierzesz tej sprawy?!... Tylko ty możesz to zrobić.
- Nie jestem pedałem, jasne?
- Chodzi o pare buziaków czy nie wiem... co tam robią geje.... zaproś go gdzieś.
- Nie...
- Jackson...- mężczyzna westchnął wyciągając z kurtki druczek do czeków - Zaliczka... milion?
- Za takie poświęcenie?... chyba sobie kpisz Hyung...
- Ty podły dzieciaku.... dziesięć milionów...
- Stoi.- odebrałem od mężczyzny czek, po czym włożyłem go do szafki nocnej - Idźmy już... chcę to mieć za sobą.
Całą drogę rozmyślałem o tym jak mam zbajerować tego dzieciaka. Skoro jest gejem to bez problemu powinien na mnie polecieć. Tak wiem... nie należę do skromnych osób. Tacy ludzie nie przebiją się przed tą pieprzoną, życiową dżunglę. Jeśli nie będziesz rekinem inni cię pożrą i zmieszają z gównem... nie pozwolę na to, bym stał się takim mięczakiem. Znam po prostu swoją wartość...
- Kończysz o 16-stej.- zajechaliśmy pod szkołę.
- Tak późno?
- Wynagrodzę ci to.
- Jak?
- Na wieczór sprowadzę ci kilka panienek.
- Spoko.- odebrałem od szefa plan zajęć i wysiadłem z samochodu kierując się prosto do głównego wejścia... nie chciałem czekać. Po wejściu do środka totalnie zgłupiałem - W którą stronę mam iść...
- Hej, pomóc ci w czymś?- nagle jakby spod ziemi pojawił się przy mnie drobny chłopak w okularach. Normalnie dostałby ode mnie po twarzy, jednak tym razem musiałem być potulnym, bezkonfliktowym "uczniem".
- Sala numer 63.
- Chodź za mną.- ygh... świetnie. Skinąłem jednak głową i ruszyłem za chłopakiem - A więc jesteś tu nowy.
- No...
- Będzie ci ciężko... przenosić się tak w środku semestru.
- Jestem tu w interesach.- rzuciłem, by się w końcu zamknął. Chłopak na tyle się zmieszał, że nie wiedział jak ma odpowiedzieć... i dobrze.
- To tu...
- Dzięki.- zerknąłem przez szklane drzwi do środka sali. Chmara uczniów podzielonych tradycyjnie na grupki. Laski uczące się, dziewczyny dbające jedynie o swój wygląd, plotkary... norma... dobra dalej. Chłopcy... kujoni, sportowcy, artyści i niczym niewyróżniająca się szara masa - Gdzie ten Jaebum...- jest. Siedzi przy samym oknie z nosem w książce... o ludu. Wszedłem do środka... oczy wszystkich uczniów zostały skierowane na mnie - Cześć...- burknąłem siadając w wolnej ławce. Słyszałem jak dziewczyny podniecają się na mój widok... kolejne zachowanie, które jest dla mnie normą. Uśmiechnąłem się cwaniacko, po czym wyciągnąłem telefon. Sprawdziłem twittera, poczytałem informacje dotyczące spraw bieżących na świecie. Cały czas czułem na sobie wzrok klasy, jednak najbardziej drażniło mnie spojrzenie Jaebuma, które dosłownie przeszywało mnie na wylot... irytujące - Przestaniesz tak się na mnie gapić?- spojrzałem na zmieszanego, szarowłosego chłopaka... w klasie zapanowała cisza.
- Ja... bardzo przepraszam...- Jaebum ukłonił się i ponownie zatopił nos w książce.
- Wreszcie ktoś przygadał temu kujonowi.
- I co Jaebum?... wreszcie ktoś zamknął ci tą przemądrzałą japę.- yhym... czyli chłopak nie jest tu zbytnio lubiany. W zasadzie w tym momencie przypomina mi mnie ze szkolnych lat. Też nigdy nie potrafiłem się z nikim dogadać i wtopić w otoczenie.
- To że ja go uciszyłem nie znaczy, że możecie po nim jeździć...- cisza... każda osoba powróciła do swoich wcześniejszych zajęć... i to mi się podoba. Spojrzałem na Jaebuma, który zdenerwowany wpatrywał się w książkę... nie śmiał nawet podnieść głowy. Westchnąłem po czym przeniosłem swoje rzeczy do ławki stojącej przed nim - Dobra wyluzuj... może rzeczywiście źle zacząłem.- chłopak spojrzał na mnie zmieszany lekko się uśmiechając.
- Jestem Jaebum...
- Jackson... co tam czytasz?
- Em... "Pozdrowienia z Korei...Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit"... Kim Suki... nie wiem czy zna...
- Czytałem... fajna książka.
- O... lubisz czytać?
- Powiedzmy... wolę jednak powieści przygodowe niż... jak to nazwać?... dziennikiem?- chłopak ponownie się uśmiechnął po czym sięgnął do plecaka. Po chwili wyciągnął z niego książkę.
- Przeczytaj to... powinno ci się spodobać.- uroczy dzieciak. Dobrze, że od razu złapaliśmy wspólny język. Muszę dzisiaj przerobić książkę od niego, by jutro mieć z nim o czym rozmawiać. Uśmiechnąłem się więc sięgając po przedmiot.
- Dzięki... jutro ci przyniosę.
- Nie musisz się spieszyć.
- Pochłaniam książki jak głupi także myślę, że do jutra skończę.- mhm... czuję, że cała noc przede mną. Dzwonek... zostałem oczywiście przedstawiony całej klasie... luzik. Ludzie nazwali mnie klasowym bad boy'em, jednak ja wolę skupić się na zadaniu i trzymać się z klasowym kujonem. Wytrzymam... w końcu ile to może potrwać? Góra miesiąc... jak dobrze pójdzie i uda mi się go zbajerować to może te męki będą trwały krócej. Chociaż z drugiej strony nie wydaje mi się, by Jaebum był tak otwarty na drugiego człowieka... zanim go pocałuję może minąć cały semestr.
Czekałem przed szkołą na szefa, który miał czekać na mnie punktualnie o 16-stej jednak nadal nie było po nim ani śladu. Zdenerwowany wyciągnąłem telefon, jednak wtedy usłyszałem za plecami cichy, nieśmiały głos.
- Jackson...- Jaebum... uśmiechnąłem się lekko odwracając się w jego stronę.
- Co tam?
- Wiesz... tak sobie pomyślałem... mamy dość ciężki materiał i...
- O... chcesz mnie uczyć?
- Jeśli chcesz...
- Spadłeś mi chłopie z nieba.- jego blada twarz momentalnie zalała się rumieńcem - Pójdziemy do mnie w piątek po lekcjach, pasuje ci?
- T... tak... pewnie...
- To świetnie.- w tym momencie podjechał po mnie samochód - Oo to mój.... wujek... muszę już lecieć.
- Jasne... do zobaczenia jutro.- uśmiechnąłem się wsiadając do samochodu. Po zamknięciu drzwi warknąłem rozpinając koszulę - Wreszcie koniec...
- Było aż tak źle?- zastępca szefa wpatrywał się we mnie wielkimi oczyma.
- Nie denerwuj mnie...
- Jaki jest ten Jaebum?- miły, przyjazny chłopak, ale przecież im tego nie powiem.
- Kujon... ciężko z nim będzie.
- Umówiłeś się z nim jakoś?
- No... w piątek ma mnie uczyć... po szkole idziemy do mnie.- widziałem malujący się na twarzy szefa uśmiech - Nie, nie przelecę go i nie mam zamiaru go całować.
- Oj Jackson... chyba nie muszę ci tłumaczyć co i jak robić po kolei.
- Jaja sobie robisz?
- No właśnie... zanim dojdzie do pocałunku podotykaj go tro...
- Dość!... zamiast zabić jego chętnie ukatrupiłbym ciebie Hyung.
- Jesteś bezczelnym gnojem, ale za to właśnie cię lubię.- prychnąłem po czym sięgnąłem do plecaka. Pod rękę jako pierwsza wpadła mi książka, którą pożyczył mi chłopak. Wyciągnąłem więc ją i zacząłem czytać... tak po prostu. Po pierwszych zdaniach widzę, że jest to książka opowiadająca historię jakiejś grupki gangsterskiej. No no Jaebum... nawet nie wiesz jak dobrze trafiłeś z tą pożyczką.
~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ooo tak podoba mi sie to *-*
OdpowiedzUsuńOoo tak podoba mi sie to *-*
OdpowiedzUsuńWow, ciekawie sie zapowiada :) Jackson jako assassin i kujon JB... czekam na dalszy ciąg *.*
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie. Szkoda mi tylko Jaebuma, bo zapewne gdy Jackson będzie go "podrywał" za bardzo zaangażuje się w ten "związek", a potem, kiedy pozna prawdę będzie cierpiał. Znaczy to tylko takie moje przypuszczenia, bo tylko od Ciebie zależy jak sprawy się potoczą.
OdpowiedzUsuńŁo nieźle się zaczyna. Jackson idealnie pasuje do takiej roli *^* Czekam na następny rozdział ♡
OdpowiedzUsuńJaebum zawsze tak super wygląda?? <3
OdpowiedzUsuń